Zakochanym
się
w tańcu
nie przeszkadza
Artur Łukasiewicz
Plener - przed jednostką wojskową - popołudnie
Las. Wąska, asfaltowa droga, prowadząca skądś dokądś.
Przed wejściem do znajdującej się nieopodal jednostki, stojący na warcie ŻOŁNIERZ otwiera szlaban.
Na zewnątrz wychodzi pięciu młodych REZERWISTÓW. Krótko ostrzyżeni, W barwnych chustach wojskowych. Po wyjściu z jednostki, rzucają za siebie blaszki od centymetra krawieckiego, po czym padają na asfalt i robią pompki.
Razem
Wrzesień, październik, listopad, grudzień, styczeń...
Stojący na warcie żołnierz uśmiecha się.
Obok niego przechodzi KOBIETA w szarym płaszczu prawie do ziemi i żółto szarej chustce na głowie. To BARBARA.
Żołnierz salutuje kobiecie, kiedy ta wychodzi.
BARBARA nawet nie zauważa przyjaznego gestu żołnierza. Mruczy coś do siebie z pochyloną głową. Mija REZERWISTÓW i rusza asfaltem w prawo.
W tej samej chwili rozlega się grom.
KOBIETA przez chwilę patrzy do góry na zachmurzone niebo i sięga do torebki po parasol. Zaczynają padać pierwsze krople deszczu.
REZERWIŚCI, nie zważając na deszcz, nadal robią pompki.
STRAŻNIK przestaje się uśmiechać, jakby przypomniał sobie gdzie jest i co ma robić. Opuszcza szlaban i chowa się w drewnianej budce. Krople dudnią miarowo o dach.
Plener - centrum miasteczka - popołudnie
Z nieba pada ulewny deszcz.
BARBARA stoi przez chwilę koło niedużego sklepu z „pamiątkami”.
Pełno tu ciupag, stylizowanych góralskich kapeluszy, widoczków gór i górskich szczytów, owieczek. Szczyt tandety.
Wzrok jej pada na jeden z wiszących na makatce, blaszanych znaczków z napisem.
BARBARA uśmiecha się.
Ulicą przejeżdża rozpędzona, wojskowa ciężarówka, chlapiąc wodą na chodnik.
BARBARA w ostatniej chwili uskakuje przed lecącą w jej stronę woda.
Barbara
Ej!
Kiwa groźnie pięścią w stronę siedzących pod plandeką żołnierzy.
ŻOŁNIERZE robią tylko ironiczne i głupie miny.
BARBARA
Już ja powiem...
Jeden z żołnierzy śle jej całusa. Dmucha w dłoń, kierując go w jej stronę.
BARBARA, widząc ten gest, milknie, opuszcza głowę. W końcu macha ręką.
Kiedy wraca do oglądania wystawy, znaczka na makatce już nie ma.
CHŁOPIEC, może pięcioletni z wpiętym znaczkiem w klapę, wychodzi właśnie ze sklepu.
Zrezygnowana BARBARA chce iść dalej, kiedy zauważa taki sam znaczek, wiszący w innym miejscu. Uśmiecha się...
Jesteś...
Zadowolona, wchodzi do środka.
plener - centrum miasteczka - popołudnie
Deszcz szumi coraz głośniej. Ulewa.
Kilka jaskrawych sklepowych szyldów i jeden bardzo charakterystyczny neon miejscowego banku.
Chodnikiem, mijając zakapturzonych i osłoniętych parasolami przechodniów, uważając na rozchlapywane przez samochody kałuże, podąża, zamyślona i wpatrzona we własne nogi, BARBARA.
Przed wejściem do banku zatrzymuje się. Zanim zamknie parasol, jeszcze przez chwile spojrzy w zachmurzone, pozbawione słońca niebo.
Krople deszczu moczą jej żółto szarą chustkę ciasno opatulającą włosy. KOBIETA wstrząsa głowa.
(do siebie półgłosem, trochę jakby do nikogo)
A Mikołaj mówił, nie idź mamo, bo będzie padać i masz!
W zdenerwowaniu ściska w dłoniach kupiony znaczek, po czym, wzdychając, chowa go do kieszeni.
Chowa parasol i znika w obrotowych drzwiach szacownej, bankowej instytucji.
Wnętrze – bank - dzień
Przed marmurową ladą, za którą siedzi kilka dysponentek, stoi kolejka klientów, szumi klimatyzacja, trzeszczą drukarki komputerów.
Nieco większa kolejka osób stojących do kasy niecierpliwie przestępuje z nogi na nogę. Profesjonalizm i spokój.
Do środka wchodzi przygarbiona i zamyślona BARBARA staje na końcu kolejki do kasy. Przez chwilę patrzy przed siebie. Uśmiecha się. Przed nią, stoi leciwa STARUSZKA, która wyraźnie się niepokoi.
Pani się uspokoi i siądzie...
(do siebie)
No jasne, że tak... Nogi bolą, to człowiek przestępuje z nogi na nogę. O tak...
Pokazuje jak. Nadal się śmieje.
Nieco zdziwiona STARUSZKA, kiwa głową i rzeczywiście siada na niedużej ławeczce obok kolejki. Reszta kolejki nie reaguje na nieco dziwaczne zachowanie BARBARY.
Jedynie stojący przed nią młody CHŁOPAK ściska nerwowo w dłoniach plastykową siatkę. Widocznie też się spieszy. Spogląda nawet na zegarek.
BARBARA, wciąż z chustką na głowie, nie zrażona, ale wyraźnie zdenerwowana, podskakuje w miejscu, próbując w ten sposób strzasnąć wciąż wiszące jej u końców włosów kropelki wody.
O włosy trzeba dbać... I to jak...
Jej zachowanie wzbudza zainteresowanie obserwującego salę STRAŻNIKA. Na razie jednak nie reaguje. Patrzy tylko bacznym wzrokiem w stronę podskakującej BARBARY.
Jedna ze znudzonych i zajętych czymś innym DYSPONENTEK uśmiecha się, widząc zamieszanie, jakie wprowadza swoją osobą BARBARA. Ale szybko wraca do pracy, widząc, nieco karcące spojrzenie KIEROWNIKA SALI, który podchodzi do jednej z DYSPONENTEK i szybkim ruchem karty magnetycznej, akceptuje wykonana operację. Drukarka znów trzeszczy.
BARBARA patrzy w stronę kierownika. Nachyla się konspiracyjnie nad przed nią stojącym CHŁOPAKIEM w zielonej, niby wojskowej kurtce, tym od siatki.
(nerwowo)
Znam go tyle lat. Do klasy z nim chodziłam w podstawówce. Potem wyjechał na jakiś czas i wrócił. Widocznie Warszawa to jednak nie to...
Przypadkowo wytrąca CHŁOPAKOWI owa siatkę z rak. CHŁOPAK nachyla się.
W tej samej chwili coś wypada mu z kieszeni wojskowego drelichu, wprost pod nogi siedzącej na ławeczce STARUSZKI.
Staruszka
O Boże!.. Broń!
Zaskoczona BARBARA wciąż pochyla się nad klęczącym teraz na ziemi CHŁOPAKIEM. Ten szybko podnosi z ziemi pistolet i przykłada go do szyi nieco zaskoczonej BARBARY.
(gniewnie)
Auu! To boli!
Chłopak
Zamknij się!
CHŁOPAK, pchając przed sobą BARBARĘ, podbiega do kasowego okienka.
Akurat w tej chwili KASJERKA przelicza pieniądze, które miała zamiar wypłacić stojącej obok KLIENTCE.
CHŁOPAK kieruje w jej stronę pistolet, przytrzymując szarpiąca się BARBARĘ.
KASJERKA bez słowa podaje mu zwitek kilku banknotów. CHŁOPAK je bierze i znów kieruje broń w stronę BARBARY.
CHŁOPAK
(do BARBARY)
Idź!
STRAŻNIK próbuje zareagować, ale zanim wyciągnie broń z kabury, napastnik już zdąży schwycić silnie za ramię BARBARĘ i wycelować broń w stronę STRAŻNIKA, ciałem KOBIETY osłaniając własne.
BARBARA szarpie się, utrudniając mu w ten sposób strzał.
I rzeczywiście, zostaje przypadkiem naciśnięty spust i kula wbija się w ścianie centymetry nad głową STRAŻNIKA.
Przestraszony STRAŻNIK rzuca broń. Po strzale wszyscy padają na ziemię. Ktoś stara się stłumić wydobywający się mu z ust krzyk.
Zdenerwowany młodzieniec po kolei kieruje broń w różne strony. DYSPONENTEK, KIEROWNIKA SALI, STRAŻNIKA.
I cisza! Nic się nie stało!
Znów szarpie BARBARĘ, przykładając lufę pistoletu do gardła i pcha przed sobą, zasłaniając własne ciało.
To nie honorowo, tak nie postępuje prawdziwy mężczyzna.
Zamknij się! Idź!
Nie mogę, w domu zostawiłam dziecko!
Zostaje gwałtownie szarpnięta do przodu.
Oboje są już przy wyjściu z banku. Kiedy przekraczają drzwi, rozlega się włączony przez STRAŻNIKA alarm.
Szybkim biegiem, CHŁOPAK i BARBARA, znikają w tłumie.
Plener - duży parking samochodowy - popołudnie
Nadal z nieba leje jak z cebra deszcz.
Na parking wbiega zdyszany i przemoczony do suchej nitki CHŁOPAK, ciągnąc za sobą równie mokrą BARBARĘ. Ta opiera się, więc zniecierpliwiony CHŁOPAK podstawia znów jej lufę pod gardło. Na takie dictum, kobieta poddaje się.
CHŁOPAK rozgląda się po parkingu.
Który, siostro? Ten? Może ten?
Pokazuje na kolejno stojące obok siebie samochody.
Właściwie, to, dlaczego mnie ze sobą ciągniesz?
Jesteś moim zabezpieczeniem na wypadek, gdyby ktoś chciał mnie szukać. Może ten? Załatwię go w pół minuty...
BARBARA nawet nie patrzy w jego stronę. Wzrusza ramionami.
CHŁOPAK uznaje to za przyzwolenie. Nachyla się nad zamkiem samochodowym. Ciągnie za sobą BARBARĘ, która z niechęcią przyklęka obok niego.
Uważaj! Ręce mi urwiesz!
Jeszcze słowo, a ci łeb rozwalę, siostro!, Cholera! Fack!?
Samochód zaczyna wyć przenikliwym jazgotem.
CHŁOPAK zrywa się do biegu. Silnie trzyma BARBARĘ za ramię. Oboje znikają za rogiem budynku.
Plener – miasto - popołudnie
Oboje BARBARA i CHŁOPAK biegną ulicami miasta, jeden skręt, drugi, zaułek, jakieś podwórze. W końcu, zdyszani, przystają na chwilę w bramie.
CHŁOPAK ciężko nabiera powietrza do płuc. BARBARA jest równie zdyszana. Nagle zaczyna się głośno śmiać. Śmiech jest tak rozbrajający, że CHŁOPAK mimowolnie zaczyna śmiać się również.
Mówiłeś, pół minuty... Ty chyba w życiu nie ukradłeś samochodu...
Zdenerwowany CHŁOPAK chce wyjść z twarzą z tej sytuacji. Robi dobrą minę do złej gry.
Ale strzelać umiem... Siostro, Idziemy!
Daje jej znak pistoletem, ale BARBARA wyraźnie ma dość.
Nie jestem twoją siostrą, chłopcze... I w ogóle dałbyś już spokój, śpieszę się do domu.
Ma zamiar odejść, ale CHŁOPAK wyciąga w jej stronę broń.
Będę strzelał!
BARBARA odwraca się w jego stronę. Rozkłada ręce.
Nie wątpię. Proszę bardzo, strzelaj...
CHŁOPAK nie wie, co ma robić. Naciska delikatnie spust, waha się. KOBIETA czeka. CHŁOPAK wciąż się waha.
KOBIETA uśmiecha się, odwraca się. Idzie parę kroków do przodu i gdy jest już przekonana, że cało wyszła z opresji, wtedy pada strzał.
Kula świszcze nad głową KOBIETY. BARBARA kuca i kuli się w sobie.
Huk odbija się o ściany betonowego podwórka.
Po kilku sekundach BARBARA odwraca się w stronę CHŁOPAKA. Widzi nad swoją głową wycelowany pistolet. Patrzy na tamtego nieco wściekłym wzrokiem.
...
julzeb