Technologia obcych w rękach rządu - Bob Lazar.pdf

(192 KB) Pobierz
68335778 UNPDF
Technologia obcych w rękach rządu:
Bob Lazar
W 1989 roku Bob Lazar wywołał sensację, twierdząc, że pracował nad ściśle tajnym projektem
rządowym, dotyczącym badań systemu napędowego obcego statku kosmicznego, przetrzymywa-
nego przez wojsko w warsztatach zwanych S4 w pobliżu Groom Lake w Newadzie.
Po raz pierwszy Bob Lazar pojawił się pod pseudonimem
„Dennis” jako czarna sylwetka w wiadomościach telewizji Las
Vegas wiosną 1989 roku, później, już pod własnym
nazwiskiem, wystąpił w dziewiątej części programu specjal-
nego UFO: The Best Evidence , prowadzonego przez dzien-
nikarza z Las Vegas, George'a Knappa dla CBS na antenie
Kanału 8 KLAS-TV w październiku tego samego roku.
Program omawiał nie tylko niezwykłe twierdzenia Lazara, lecz
takie jego osobiste losy podczas i po rzekomym zatrudnieniu w
S4.
Jeśli Lazar mówi prawdę, jego opowieść może mieć
wstrząsające następstwa. Nie trzeba dodawać, że wielu badaczy
grzebało w jego przeszłości i odkryło, że akta personalne
Lazara nie zawsze zgadzają się z tym, co mówi. Jednakże
George Knapp zgodził się z Lazarem, że akta młodego
naukowca zostały z rozmysłem zmienione. Na antenie
potwierdził, że według niego Bob Lazar mówi prawdę. Nieco później, w magazynie UFO Knapp
podkreślał, że od początku do końca historia Lazara wykazuje konsekwencję, że istotnie pracował w
Laboratorium w Los Alamos, a ostatnio zdobyta kopia akt personalnych W-2 potwierdza, że
pracował również dla Biura Wywiadu Marynarki Wojennej, rzekomego zleceniodawcy projektu
związanego z obcymi. Tak czy inaczej „prawdziwa tożsamość Boba Lazara” do tej pory pozostaje
przedmiotem gorącej dyskusji.
Ralph Steiner [RS] i ja zaaranżowaliśmy wywiad z Bobem [BL] 22 września 1990 roku.
Towarzyszył nam fizyk nuklearny [PH] , obecnie zatrudniony w warsztatach rządowych, których
nazwę na jego prośbę zatajamy, oraz biznesmen z Las Vegas, Gene Huff [GH] , który
prawdopodobnie zna historię Lazara lepiej niż ktokolwiek inny, nie licząc samego Lazara i od
początku jest jego zagorzałym orędownikiem. Przedstawiany poniżej wywiad stanowi najpełniejszą
z opublikowanych wersji historii Boba Lazara. Na jego prośbę nie ujawniliśmy pewnych
technicznych detali opisywanego statku.
Jednakże, być może niektóre z nich wkrótce ujrzą światło dzienne. Latem 1991 roku Bob
przygotował na kasecie video własną wersję opowieści: The Lazar Tape, and Excerpts from the
Government Bibie . Jak wyjaśnił:
„Nie wiedząc niczego o niezidentyfikowanych obiektach latających i podróży międzyplane-
tarnej, spędzamy niezliczone godziny, analizując nie potwierdzone spekulacje szarlatanów...
Większość z tego, co ufologia uważa za magię, jest nauka, której nie znamy. The Lazar Tape
przedstawia punkt widzenia laika”.
68335778.001.png
Wywiad z Bobem Lazarem
Michael Lindemann: Bob, krąży o tobie wiele plotek i hipotez, toteż mam nadzieję, że podczas
tej rozmowy oddzielimy prawdę od fałszu. Na początek, dlaczego podjąłeś pracę w S4 i dlaczego
ją porzuciłeś?
Bob Lazar: Początkowo nie miałem pojęcia, czego naprawdę dotyczy projekt. Wiedziałem
jedynie, że mam pracować nad zaawansowanym systemem napędowym. Z czasem dowie-
działem się, że prawdopodobnie chodzi o system napędowy oparty na polu magnetycznym i tym
bardziej pragnąłem podjąć proponowaną pracę. Pomyślałem, że to fantastyczna okazja i tak też
było.
Wracając do S4, początkowo sądziłem, że będę pracował w Strefie 51, gdzie realizuje się
ogromną liczbę projektów, w tym wiele nieoficjalnych projektów rządowych typu SR-71.
Znałem kilku ludzi pracujących w Strefie 51, więc nie podejrzewałem, że będzie to coś ściśle
tajnego czy związanego z technologią obcych. W rzeczywistości, po raz pierwszy dowiedziałem
się, że pracuję w S4, kiedy tam się znalazłem. Wylądowaliśmy w Strefie 51, chwilę później
wsiedliśmy do autobusu i ruszyliśmy. Jechaliśmy tak długo, że uświadomiłem sobie, Jezu, nie
pracuję w Strefie 51. Później, po przejechaniu mniej więcej piętnastu mil na południe,
powiedziano mi, że będę pracował w S4. Tak czy inaczej, pojechałbym tam, ponieważ sądziłem,
że wezmę udział w niezwykle interesującym projekcie.
ML: Od kogo dowiedziałeś się o pracy? Kto poprosił cię o wzięcie udziału w projekcie?
BL: Nikt pierwszy nie poprosił mnie o wzięciu udziału w projekcie. Rozesłałem curriculum
vitae wraz z prośbą o zatrudnienie do kilku laboratoriów w kraju. Chciałem ponownie znaleźć się
w centrum wydarzeń. Jedną z kopii wysłałem także do Eda Tellera. Spotkałem go wcześniej w
czerwcu 1982 roku w Los Alamos, porozmawialiśmy chwilę i trudno powiedzieć, że
zaprzyjaźniliśmy, ale zawarliśmy znajomość. W dniu naszego spotkania gazeta z Los Alamos na
pierwszej stronie zamieściła artykuł i zdjęcie zbudowanego przeze mnie samochodu
odrzutowego. Poszedłem na wykład Tellera, lecz przyszedłem jakieś dwadzieścia czy trzydzieści
minut za wcześnie. Podchodząc do sali wykładowej, zobaczyłem go przy automacie do gazet,
opierającego się o ścianę i czytającego gazetę na pierwszej stronie. Powiedziałem więc, hej, miło
pana spotkać i dodałem: „Przy okazji, to o mnie pan czyta” i tak zaczęliśmy rozmowę. Jako że w
pobliżu była niewielka kafejka, usiedliśmy i porozmawialiśmy chwilę.
Pisząc do niego, przypomniałem o naszym spotkaniu. Napisałem o wyjeździe z Los Alamos i
projektach, nad którymi później pracowałem. Widać mnie zapamiętał. Nieco później zadzwonił i
chociaż nie pamiętam dokładnie rozmowy, sądzę, że powiedział coś w tym stylu: zadzwonią do
ciebie z..., lub przesłałem twoją prośbę do..., w każdym razie kogoś z EG&G. Jednak już po
dziesięciu, czy piętnastu minutach po jego telefonie, zadzwonili do mnie z EG&G Special
Projects i zaprosili na rozmowę wstępną. Więc w ten sposób, jeśli można to tak nazwać,
poproszono mnie o wzięcie udziału w projekcie.
GH: Teller powiedział, że sam nie może nic zrobić, ale jako szef konsultantów załatwi, że
zadzwoni do ciebie ktoś inny.
BL: Właśnie.
ML: Czy EG&G w końcu cię zatrudnili?
BL: Nie.
ML: Czy przyjęło cię Biuro Badań Marynarki Wojennej?
BL: Tak. EG&G nie miało z tym nic wspólnego. Z uwagi na projekty przeprowadzane w Sferze
51, z budynku i samolotów EG&G korzysta kilka innych firm i komórek rządowych. W budynku
EG&G najczęściej przeprowadza się rozmowy wstępne. Niektórzy powiadają, że EG&G jest
przykrywką dla agend rządowych, może nawet kiedyś i ja coś takiego powiedziałem; ale w tej
chwili wydaje mi się, że EG&G dostarcza im jedynie zaplecza.
A dlaczego porzuciłem tę pracę? To dosyć dziwne i złożone zagadnienie. W momencie
podpisywania umowy, a jeśli chodzi o ścisłość, nawet wcześniej, zgodziłem się na podsłuch
rozmów telefonicznych, niespodziewane przeszukiwania samochodu i domu i tym podobne
zabezpieczenia. Korzystali z tego przez cały czas. Od czasu do czasu rozmawiałem z
przyjacielem, który pracował na poligonie do testowania urządzeń maskujących Tonopah.
Ktokolwiek podsłuchiwał nasze rozmowy, nawet nie wiem, z jakiego wydziału pochodzili,
zjawiał się w domu w chwilę po telefonie. Pokazywali mi zapis niedawnej rozmowy z
niektórymi zdaniami podkreślonymi na czerwono i musiałem im tłumaczyć, o czym mówiliśmy,
albo co mieliśmy na myśli. Upewniłem się, że byli niedaleko, zapisywali wszystko, co
powiedziałem, analizowali rozmowę i natychmiast ją weryfikowali. Trudno odmówić im
czujności i znajomości rzeczy. Tak czy inaczej, podsłuchiwali moje rozmowy telefoniczne i
wiedzieli o wszystkim, co się działo, także w moim życiu osobistym.
W tym czasie moje małżeństwo przeżywało kryzys, powoli zaczęliśmy z żoną oddalać się od
siebie. Nie sądzę, bym wspominał o tym publicznie, chociaż George Knapp i inni wiedzieli o
wszystkim. Moja żona wdała się z kimś w romans i, oczywiście, rozmawiali przez telefon.
Wszyscy, oprócz mnie, o tym wiedzieli. FBI czy też inna agencja, która założyła mi podsłuch,
zastanawiała się, co z tym począć. Właśnie zacząłem pracować w S4. Nie zostałem zatrudniony
na pełnym etacie, wzywano mnie jedynie od czasu do czasu. Przełożeni zaczęli się zastanawiać,
czy nie powinni mnie zwolnić, obawiali się, czy kiedy odkryję, co się dzieje, nie ulegnę zbyt
wielkiemu stresowi i nie będę stanowił zagrożenia dla bezpieczeństwa projektu.
Dlatego właśnie cofnięto mi pozwolenie na dostęp do spraw ściśle tajnych. Obawiali się, że
stanę się, jak to określili „emocjonalnie niestabilny”.
RS: Czy zwolnili cię po tym, jak zabrałeś Gene'a i Johna [Lear] na miejsce testów, czy
wcześniej? 1
BL: Później.
GH: Wszyscy podejrzewali, że wyrugowano go z projektu i uniemożliwiono dostęp do tajnych
akt, ponieważ zabrał nas na poligon, ale to nieprawda. Nadal pracował dla nich, ale nie wzywali
go zbyt często, a nadmiar wolnego czasu mu nie służył. Przełożeni nie chcieli, by dowiedział się
o romansie żony, lecz pewnego dnia zadzwoniła do matki i powiedziała: „Mam romans i
powiedziałam o wszystkim Bobowi”. Podsłuchawszy tę rozmowę, wezwali Boba i cofnęli mu
dostęp do tajnych danych, twierdząc, że pozwolenie na wgląd w tego typu akta otrzymują
jedynie ludzie zrównoważeni emocjonalnie. Chyba nawet łudzili cię nadzieją, że po sześciu czy
dziewięciu miesiącach przywrócą ci dawny status, prawda?
BL: Tak. Dlatego zostawiłem pracę w S4. Nie rzuciłem jej, po prostu cofnięto mi dostęp do akt.
Mimo wszystko znaleźli się w kłopotliwym położeniu, ponieważ sporo wiedziałem i miałem
bezpośredni kontakt z badaniami. Pojawiły się spięcia... Jednak to nie należy do historii o
początkach i końcu pracy.
ML: Mówisz, że zabrałeś Gene'a i Johna Leara, by pokazać im migoczące światełko nad
górami...?
BL: Gene'a i Johna Leara, Jima Taliama, byłą żonę i jej siostrę... tak, to prawda.
GH: Nie wszystkich jednocześnie. Było kilka wypraw.
ML: ...zabrałeś tam tych ludzi i to, samo w sobie, nie wystarczyło, by cię zwolnić?
BL: [śmiejąc się] Och, tak, jak dla nich, starczyło. Lecz nigdy nie usłyszałem: „Odbieramy ci
dostęp do tajnych akt”, „Już tu nie pracujesz” czy „Nigdy tu nie wracaj”. Następnego dnia
przesłuchali mnie i nie było to zbyt przyjemne doświadczenie. Ogólnie mówiąc, dostałem po
łapach.
ML: Zabranie Gene'a i kilku innych, by pokazać im światełko nad górami, to jedno, ale
pojawienie się w telewizji, to zupełnie coś innego. Co popchnęło cię do tego kroku?
BL: Dobre pytanie. Co popchnęło mnie do tego kroku...? [do GH] Kiedy mnie postrzelili?
Przedtem czy potem?
GH: Cóż, na początku wziął udział w programie George'a Knappa jako anonim, chcąc zapewnić
sobie bezpieczeństwo. Na miesiąc przed wystąpieniem w telewizji nie godził się na podanie
jakichkolwiek danych.
BL: Występowałem pod postacią „Dennisa”.
GH: Postrzelili cię później.
BL: Później? Sądziłem, że właśnie dlatego wystąpiłem. Może po prostu zwariowałem!
[śmiechy] George zadzwonił do mnie, kiedy byłem w domu Johna Leara, ale powiedziałem:
„Nie, nie, nie! Zapomnij o tym!? Jednak nalegał i w końcu zgodziłem się wystąpić jako postać
bez twarzy. Mówiliśmy o cyfrowym przetworzeniu twarzy i głosu; przypuszczam, że w głębi
duszy sądziłem, że mnie nie rozpoznają. Program miał miejsce dość dawno temu. Tyle się od
tego czasu zdarzyło, że trudno mi ułożyć wszystko w pewnym chronologicznym porządku.
Jednak naprawdę nie wiem, dlaczego to zrobiłem. Być może czułem się zobowiązany. Tak czy
inaczej, nie był to najlepszy pomysł. Natychmiast spowodował mnóstwo kłopotów.
ML: Wielokrotnie publicznie dałeś do zrozumienia, że nad projektem stulecia pracowali nie
najlepsi naukowcy, a także ubolewałeś nad sposobem, w jaki cię potraktowano.
BL: Tak, przede wszystkim miałam im za złe ukrywanie projektu o tak istotnej wartości, a po
drugie nieumiejętne korzystanie ze zdobyczy nauki.
ML: A sposób, w jaki cię potraktowano?
BL: Cóż, oczywiście o wiele bardziej przejmujemy się tym, jak nas traktują niż jak traktują
innych, lecz biorąc pod uwagę wszystko, co się zdarzyło, potrafię ich zrozumieć. Nie to było
moim głównym zarzutem.
ML: Biorąc pod uwagę wszelkie okoliczności, zgadzasz się, że potraktowano cię słusznie, mimo
że nie było to zbyt przyjemne?
BL: Nie mówię, że słusznie. Ale potrafię ich zrozumieć.
ML: Chciałbym wtrącić pewną dygresję. Ostatnio wiele się mówi, że rząd zmienia swą politykę.
Od dawna ukrywał istnienie obcych, lecz od kilku lat zmienia nastawienie. Czy to możliwe, że
to, co zrobiłeś, czy wiedziałeś o tym, czy nie, było zaplanowane przez rząd, który dąży do
stopniowego wyjawienia całej historii? Co o tym sądzisz?
BL: Możliwe. Nie przeczę, że to możliwe, chociaż z pewnością nic o tym nie wiedziałem. Masz
na myśli „kontrolowany przeciek informacji”, prawda?
GH: Mogło się tak zdarzyć, ale czy się zdarzyło? To zupełnie inne pytanie.
BL: Nie, nie sądzę. Skąd mogliby wiedzieć, że zamierzam coś ujawnić? Na początku sam nie
miałem takiego zamiaru. Gene był moim najbliższym przyjacielem, a nie powiedziałem mu ani
słowa. Nie powiedziałem niczego nawet własnej żonie. Dopóki pracowałem dla Biura Badań
Marynarki Wojennej, nie złamałem zasad bezpieczeństwa. Nie wiem jakim sposobem mogliby
odgadnąć, co zrobię.
ML: Niektórzy twierdzą, że, chociaż to mało prawdopodobne, rząd zaplanował twoje
wystąpienie. A może skorzystali z okazji: „Och, spójrzcie. Lazar chce to ujawnić, co za
sposobność”. Postanowiłeś opowiedzieć o wszystkim z własnej inicjatywy, a w rzeczywistości
posłużyłeś ich celom.
BL: To możliwe.
ML: Czy masz na to dowody?
BL: Nie.
GH: Nie doceniasz sposobu, w jaki to przeprowadził. Nie spieszył się, nawet z udziałem w
programie George'a Knappa, a później ni stąd, ni zowąd pojawił się w telewizji. Po wszystkim
mogą mówić: „Och, tak, planowaliśmy, że Lazar to zrobi”. Lecz co mogli wtedy zrobić?
Aresztować go? Zabić? I udowodnić tym samym, że wszystko, co mówi jest prawdą?
Przechytrzył ich. Nie wiedzieli, z iloma ludźmi rozmawiał i co im powiedział. Wiemy, że
podsłuchiwali rozmowy telefoniczne, lecz nie wiedzieli, ile z tego, co mówił Bob i inni jest
prawdą. Musieliby uciszyć wielu ludzi, wszystkich, o których wiedzieli. Tak więc, sprawił im
więcej kłopotu, niż się na ogół sądzi.
PH: Uważasz, że nie wykryli niczego wcześniej? A kiedy wystąpiłeś w programie Knappa?
Podejrzewam, że szybko doszli do tego, kim jesteś, prawda?
BL: Natychmiast. Jak tylko wyszedłem [z biura ochrony], zadzwonił Dennis Mariam...
PH: Wtedy mieli okazję zamknąć ci usta.
BL: Wkrótce zostałem postrzelony. Chociaż nie był to najcelniejszy strzał w historii ludzkości...
PH: Sądzę, że dla jakiejś przyczyny, postanowili pozwolić ci mówić.
GH: Kilka dni przed programem w telewizji, Biuro Sił Powietrznych do Badań Specjalnych
[AFOSI] przesłuchało przyjaciela Boba...
BL: Przyszli i wyciągnęli go z pracy.
GH: ...chcieli się dowiedzieć, gdzie jest Bob, ponieważ „pragnęli mu jakoś pomóc”. Jednak być
może to zbieg okoliczności, AFOSI nie jest we wszystko wtajemniczane i mogli nie orientować
się, o co chodzi. Przecież ludzie z S4 wiedzieli, gdzie Bob mieszka. Byli u niego tysiące razy. Co
mogli mieć na myśli, pytając gdzie jest?
BL: W tym czasie mieszkałem gdzie indziej.
GH: To prawda. Lecz AFOSI bezskutecznie szukało go wcześniej, przed programem.
PH: Nie można posądzać ich o całkowitą nieudolność.
BL: Z pewnością miałem łut szczęścia.
PH: Nie rozmawiałbym z tobą, gdybym sądził, że zamierzasz wyjawić coś, co zagrozi
bezpieczeństwu narodowemu. Rząd miał mnóstwo czasu, by cię powstrzymać i nie zrobił tego.
Przypuszczalnie, godzą się na ujawnienie większości tego, co mówisz, nie widząc zagrożenia dla
bezpieczeństwa narodowego. Inaczej już nie byłoby cię na świecie.
GH: Czy jednak mogą coś zrobić? Mogliby go zabić, lecz co wtedy? Pośrednio przyznaliby mu
rację.
PH: Nie sądzę, by się do tego posunęli. W programie badań nad bronią atomową, rozpoczętym
w Los Alamos, brali udział ludzie, którzy okazali się zbyt gadatliwi. Powstrzymano ich. Zniknęli
i nie wiem, czy kiedykolwiek czegoś się o nich dowiemy. Nie przypuszczam, by ich zabito, lecz
jestem pewien, że ich odizolowano. A może usłyszeli: „Wyjedźcie, a jeśli jeszcze raz
przyłapiemy was na gadaniu, bardzo tego pożałujecie”. Potrafią uciszyć ludzi. Jestem pewien, że
przekonaliby i ciebie, gdyby zabrali się do tego odpowiednio agresywnie.
BL: Ależ starali się. Grozili mi, powtarzając: „Zabijemy cię” i...
PH: Ciekawe, że mimo to odważyłeś się ciągnąć to dalej...
GH: Pamiętaj, że właśnie dowiedział się o romansie żony. Był w takim stanie, że było mu
wszystko jedno, czy umrze, czy przeżyje.
BL: To prawda. W rzeczywistości to mi pomogło. Nie obchodziło mnie, o czym mówią.
Pewnego razu jeden z nich zaczął mi grozić: „Pomyśl o okaleczeniu, śmierci, zakładzie
psychiatrycznym”. Powtarzał to w kółko, a ja czułem się jak ogłuszony. W pewnej chwili
zacząłem się uśmiechać. Nie potrafili w to uwierzyć. Po prostu zacząłem się uśmiechać. Zupełnie
nie wiem dlaczego. A wtedy powiedzieli: „Tak? Dobrze, dostaniemy twoją żonę”. Chyba
naprawdę nie wiedzieli, co powiedzieć.
GH: „Dobrze, bierzcie ją sobie”.
BL: Otóż to.
GH: Podejrzewam, że nigdy nie dowiemy się, co o tym wszystkim sądzili. Ktoś,
prawdopodobnie Dennis Mariam wpakował się w poważne kłopoty. Miał dopilnować, by Bob
przestał udzielać się publicznie. Tymczasem Bob wystąpił w programie telewizyjnym. Jak
sądzicie, kto musiał za to zapłacić? Ktoś zapłaci.
ML: Będąc gościem w programie radiowym u Billa Goodmana w listopadzie 1989 roku 2 ,
odebrałeś telefon od człowieka, nazywającego siebie „pracownikiem Merkurego”, który
twierdził, że inni również pragną się ujawnić. Czy od tego czasu coś się wydarzyło?
BL: To niepoważni ludzie. Naprawdę nie mam pojęcia, o co im chodzi. Po jakimś czasie
zadzwonili do mnie z programu Billa Goodmana. Podobno ten facet skontaktował się z nimi.
Mówił, że wszyscy pracownicy Merkurego są przetrzymywani w S4 i torturowani. Prosił o
Zgłoś jeśli naruszono regulamin