Weźmij waść, czyli ile może być przymiotników w jednym zdaniu i co trzeba zrobić z poradnikiem dla pisarza.txt

(8 KB) Pobierz
Wemij wać, czyli ile może być przymiotników w jednym zdaniu i co trzeba zrobić z poradnikiem dla pisarza

KĽCIK ZŁAMANYCH PIÓR Feniks 5105 2001

Listy, listy, listy... Jestem wniebowzięty. Nie na wszystkie pytania mogę odpowiedzieć, ale cieszę się, że Autorzy i Czytelnicy mylš, pytajš, kombinujš. Agnieszko, list tym razem pachnie perfumami, a co więcej - jest interesujšcy. Masz konkretne wštpliwoci i zadajesz konkretne pytania. Przytoczę fragment Chodzi mi o iloć przymiotników w opisach. Przeczytałam (...) że tylko prawdziwy geniusz może sobie pozwolić na użycie dwóch przymiotników w jednym zdaniu. A ponieważ siebie za geniusza nie uważam, zadręczam się tš kwestiš bez końca. A co, jeli zdanie jest bardzo długie A jeli co było, dajmy na to, mokre i zielone 
Na swój prywatny użytek nazywam to skrzywieniem amerykańskim lub amerykańskš obsesjš. Amerykanie uwielbiajš wszelkie poradniki, bez trudu więc można znaleć także poradniki dla pisarzy. W każdym jest o tych nieszczęsnych przymiotnikach (to taka dewiacja i obsesja włanie). A wszystko, panie dzieju, bardzo detalicznie wyliczone. Z całym szacunkiem dla Narodu za Wielkš Wodš - wierzš tam, że człowieka można nauczyć orgazmu i pisania, małżeństwa i zdrowego odżywiania, biegania i latania, wszystko można zmierzyć i zważyć, Murzyna jednym słowem przemienić w Afroamerykanina, kalekę w sprawnego (choć inaczej), nie istniejš rzeczy niemożliwe, a potęga Wuja Sama jest wieczna - co na ustach Europejczyka zaraz wywołuje umiech wyższoci i politowania. Uzasadniony, moim zdaniem, bo niemal każdy tutaj jest przedstawicielem narodu będšcego kiedy wiatowym mocarstwem. No, ale to już dygresja. Chciałem tylko powiedzieć, że amerykańskie poradniki najlepiej od razu wyrzucać, przesšdom za hołdować nie należy.
A co z tymi przymiotnikami No, nie chcę całkiem bagatelizować sprawy, bo użycie przymiotnika jest nierzadko zwyczajnym pójciem na łatwiznę. Po wtóre, nadmierne nagromadzenie przymiotników nie pozwala na zauważenie cechy najważniejszej. Wreszcie trzeba powiedzieć, że nawet pojedynczy przymiotnik ma pewne wady przede wszystkim - i wbrew pozorom - rzadko pobudza wyobranię czytelnika. Zdanie wiał potężny wicher jest mniej sugestywne niż wicher przyginał do ziemi drzewa. W tym drugim przypadku czytelnik nie tyle przyjmuje rzecz do wiadomoci, co buduje sobie plastyczny obraz. Zobaczyłem pięknš kobietę - tak, ale lepiej będzie Nie mogłem oderwać wzroku od jej twarzy. Odbiorca nie powinien przysypiać nad tekstem, nie należy pozwalać mu na bezmylnoć. Literatura nie sprowadza się do prostego opisu przedmiotów, osób i zdarzeń. Jakie - ano, takie. Co robił - ano, to i tamto. Bo zostawiajšc już na boku przymiotniki... Szedłem, szedłem i szedłem jest mniej wartociowe niż czułem w nogach sto kilometrów - chociaż mowa dokładnie o tym samym.
Ale bez przymiotnika ciężko trafić do uczuć odbiorcy. Uczucia to nie wichry; nie każdy był wiadkiem przejcia huraganu, ale każdy czuł rozpacz, radoć bšd strach. Do pobudzenia wyobrani używa się innych rodków, niż do wyzwolenia uczuć. Smutek bšd zmartwienie bohatera nie zawsze trzeba aż pokazać, czasem wystarczy po prostu powiedzieć był smutny. Przymiotnik jest nieoceniony zwłaszcza jeli wnosi pewne cechy oksymoronu (a więc - przypomnę - okrelenie jest pozornie sprzeczne z przedmiotem opisu). Nie mylę tu o jakiej czarnej bieli, rzecz jasna, ale o czym trochę bardziej finezyjnym. mieszny głodny kaleka wzbudzi odruch litoci. Bo czytelnik wprawdzie przeczyta mieszny głodny, lecz zrozumie jaki nieszczęliwy i wzgardzony.
Kończšc o przymiotnikach uważam, że nie trzeba być geniuszem, by używać dwóch w jednym zdaniu; każdy może wedle woli i chęci. Wystarczy zdrowy rozsšdek, umiar i wyczucie - jak ze wszystkim, zawsze i wszędzie. Nieustanne rozbudzanie wyobrani czytelnika, męczenie go bez chwili przerwy, jest zbędne a nawet nierozsšdne. W normalnej powieci całe partie tekstu służš wyłšcznie popychaniu fabuły, odgrywajš rolę czysto informacyjnš i tam przymiotnik winien mieć takš włanie funkcję informacyjno-użytkowš. Długa droga, wysoki i krzepki mężczyzna, ładna pokojówka, gwałtowna lecz krótka burza. Specjalne zabiegi zostawiać warto na szczególne okazje, wtedy spełniš swoje zadanie, mianowicie w odpowiedniej chwili wyrwš czytelnika z błogiego lenistwa. Goć przestanie automatycznie wchłaniać podane na tacy informacje, zaangażuje wyobranię nawet o tym nie wiedzšc. Twierdzę tedy, że teorie opisujšce liczbę przymiotników (czasowników, rzeczowników) w zdaniu to teorie kompletnie poronione. Trzeba zdać się na wyczucie, mieć literackiego nosa, no, po prostu talent, niekoniecznie zaraz wielki talent. Bez tego tak czy owak - dupa. No niestety, żadne poradniki nie pomogš.
  
Moim zdaniem poetycki język - powiada Autor innego listu, Bohdan - nazywany często przez Pana grafomaniš nie zawsze jest czy złym, a nierzadko podnosi wartoć utworu. I dalej Gdy kto bierze się za pisanie opowiadania, musi mieć w tym jaki cel, choćby opowiedzenie jakiej historii, czy rozmieszenie czytelnika. Dopiero jeli tego zabraknie mamy do czynienia z grafomaniš, czyli pisaniem dla samej idei pisania. Dochodzę więc do wniosku, że nawet te znienawidzone przez Pana zaimki (a także metafory i całe to literackie badziewie) majš rację bytu, jeli ich istnienie jest usprawiedliwione celem, o którym wczeniej pisałem.
No, pięknie, nie ma co... Widzę, że raz jeszcze muszę wrócić do zaimków i metafor. Bo zdaje się, że zostałem le zrozumiany. Pół biedy, jeli tylko przez Bohdana. Ale jeli przez ogół Czytelników Skšd mam wiedzieć List jest w końcu jakim sygnałem; nie powinienem tego lekceważyć. Zwłaszcza, że zgłoszone wštpliwoci nie zasługujš na wzruszenie ramion.
Najpierw o zaimkach. Protestuję przeciw twierdzeniu, że ich nienawidzę. Kocham zaimki (czasowniki zresztš też kocham, bo uwielbiam język w ogóle, jako arcyciekawe zjawisko). Powiadam tylko, że zaimki sš nagminnie nadużywane. Ona podeszła i zarzuciła swoje ręce na jego szyję - Bohdanie, czy Twoim zdaniem jest to ładnie i zdrowo powiedziane Wyjaniałem, że zbędne zaimki zamiecajš wypowied, niczego nie wnoszšc do tekstu. Przyznam, że już bardziej pobłażliwy jestem dla tych nieszczęsnych przymiotników. Ich nadmiar może męczyć, mogš wyglšdać nieelegancko, ale przynajmniej co tam zostanie szczegółowo dookrelone - ot, pozytywny efekt uboczny negatywnego zjawiska.. Lecz zaimki W czym ona podeszła jest lepsze od podeszła Jaki jest pozytywny skutek uboczny zapewnienia, że miała swoje ręce Ach, co mówię miała... Oczywicie ONA miała, no przecież. Swoje ręce na jego szyi, ona.
Teraz poetycki język i wszelkie figury retoryczne. Porównania i przenonie sš potrzebne, a nawet niezbędne - przysięgam, że nie umiałbym napisać bez nich ksišżki. Porównania kocham jeszcze bardziej, niż zaimki (słowo daję, doć wzišć pierwszš mojš powieć do ręki). Ale zwłaszcza metafora jest figurš trudnš. Musi być czytelna, trafnie użyta i wewnętrznie niesprzeczna. Strzelisty asfalt błękitu wyolbrzymiał symfoniš płonšcego żółwia - dzień dobry panu, a ja jestem Napoleonem. Jakim celem - Autorze listu, proszę mi powiedzieć - dšżeniem do jakiego celu ma to być niby usprawiedliwione Więc tłumaczyłem i tłumaczę znowu autor, szczególnie za autor młody, poczštkujšcy, winien czuć niejaki respekt dla technik z górnej półki. Może najpierw nauczy się pisać Jan Kowalski otworzył drzwi nim przejdzie do trzepotania skał w oleistej historii paranoi Metafora, bardzo dobrze, polecam i zalecam. Ale rozsšdnie, ostrożnie i z umiarem. Przytaczałem przecież całe fragmenty absolutnie bełkotliwych tekstów. Autorzy nie umieli sklecić trzech prostych zdań do kupy, ale owszem, byli przekonani, że metaforš posługujš się wietnie i w urodzie owych metafor upatrywali - no, włanie cel, dla którego piszš; chcieli pokazać wiatu piękno takiej prozy. A ja chcę się upewnić otóż jeli dama robi sobie makijaż malujšc usta tuszem do rzęs, barwišc szminkš brwi i polewajšc włosy lakierem do paznokci - to Ty mi, Bohdanie, powiadasz, że jest to uzasadnione jej dšżeniem do bycia pięknš Bo ja powiadam, że nie umie używać kosmetyków.
Choć przeciw kosmetykom, tak w ogóle, nic nie mam. Kobiety powinny ich używać - tak jak pisarze metafor.

Feliks W. Kres 


Zgłoś jeśli naruszono regulamin