Nowy23(1).txt

(31 KB) Pobierz
ROZDZIAŁ XII
   
   
   Jedno jest pewne na tym wiecie, mylał sobie markotnie Ethan następnego ranka, przy tym wietrze człowiek budzi się szybko. Żadnego wylegiwania się w łóżku. A on teraz ze szczęciem w oczach oddałby rok życia za skromnš, wygodnš sybarytankę, którš natychmiast nastawiłby na przypiekanie, a następnie zablokował kontrolki. Odwrócił się i ze znużeniem wbił wzrok w dziób. Marynarze wycofali się na tylnš połowę statku; w chłodzie przedwitu każdy usiłował skulić się za czym solidnym.
   Niespodziewanie nastšpiła gwałtowna eksplozja. Fontanna surowego mięsa rzygnęła w czyste niebo. Zachodni wiatr pochwycił większš jej częć i uniósł pod kštem prostym od samego statku. Ethan stał i gapił się na lód. W piercieniu nieprzyjaciół, ledwie że widocznych w nasilajšcym się wietle, zakotłowało się; ich także obudziła eksplozja. Co te demony majš teraz zamiar zrobić?
   Przynajmniej tyle mieli radoci, że pobudka, jakš urzšdzili nieprzyjacielowi, była niezwykle brutalna. Głęboko zaczerpnšł powietrza, ale w połowie zrezygnował, bo miało ono teraz swobodny dostęp do porozrywanej padliny i smród rozkładu powoli ogarniał cały statek. Nie pomagały wysiłki wiatru, żeby go ze sobš unieć.
   Wartownik wydał okrzyk i wszyscy rzucili się biegiem na rufę. Mała grupka czterech... nie, pięciu barbarzyńców oderwała się od kręgu i powoli, gęsiego szifowała w stronę nieruchomej Slanderscree. Wydawali się nie uzbrojeni.
    Parlamentariusze  wyjanił lakonicznie Hunnar.  Nie wydaje mi się, żebymy mieli o czym z nimi rozmawiać.
    Pozwolę sobie być odmiennego zdania, przyjacielu Hunnarze  powiedział September.  Mamy im bardzo wiele do powiedzenia, wszystko, co tylko nam przyjdzie na myl, i musimy to mówić jak najdłużej, dopóki sprawa nie stanie się zbyt oczywista. Pozwoli nam to zyskać na czasie i dać ekipie naprawczej szansę działania. Może nie skończš na czas, ale każda minuta, o którš uda nam się odwlec ostateczny atak...  zawiesił głos.
   Kto pomógł jednemu z koczowników  niezbyt delikatnie  przejć przez poręcz. Balavere i inni zbili się w gromadkę wokół niego.
   Wspaniały niegdy hełm wysłannika był z jednej strony szpetnie wgnieciony, a skórzany napiernik pocięty i poplamiony. Ale sam właciciel nie wydawał się ani zmęczony, ani zniechęcony, jak się tego spodziewał Ethan. Zwrócił się bezporednio do Balaverea, bez żadnych sformalizowanych wstępów.
    Bicz życzyłby sobie odbyć rozmowę z tymi sporód was, którzy przywodzš. Jestem Haldur Mówca. Ja i moi trzej oficerowie zostanš tutaj jako zakładnicy, jako gwarancja za tych, których wylecie.  Kiedy mówił, trzech innych z pomocš marynarzy gramoliło się na pokład.
    Zgadzamy się na te warunki  powiedział Balavere po pospiesznej naradzie z Hunnarem.
    Suaxusie, przygotuj jeden z noanów. Giermek odszedł wykonać polecenie.
   Na Slanderscree były dwie małe tratwy, inaczej noany, które wykorzystywano, zależnie od okazji, jako szalupy ratunkowe lub łódki patrolowe. Teraz jednš z nich opuszczono za burtę, miała służyć jako rodek transportu, głównie ludziom wchodzšcym w skład ruszajšcej na negocjacje grupy; inaczej musieliby lizgać się na butach i hamowaliby całš resztę. Zabrało się z nimi trzech członków załogi Slanderscree, żeby obsługiwać ster i żagle.
   Na wymianę pojechali Hunnar, Ethan, Skua i Suaxus. Kiedy znaleli się na pokładzie, na noanie postawiono żagiel. Koczownik, który został na lodzie, poprowadził ich przez przerwę w piercieniu barbarzyńców. Kiedy przejeżdżali przez to niepiękne zbiorowisko, podniósł się cichy pomruk. Wielu z wojowników Bicza oprócz szpetnie pogiętych zbroi miało na sobie bandaże i łupki. Nastrój wród nich panował icie morderczy i Ethan miał nadzieję, że Hunnar wie, co robi, zgadzajšc się na tę wymianę. Mijali oddziały koczowników szifujšcych w kierunku piercienia. Niewštpliwie trwały przygotowania do ostatecznego szturmu. Myli Septembra szły podobnym torem.
    Znowu przygotowujš się do ataku.
    Czy można było mieć jakškolwiek wštpliwoć?  zdziwił się Hunnar.  Bardziej zdumiewa mnie ta proba o rozmowy. Czy ona myli, że będziemy na tyle głupi i się poddamy?
    Jaki by nie był tego powód, ciesz się  odparł September.  Pozwala nam to zyskać na czasie.
    Słuchaj  powiedział Ethan  czy jeste pewien, że uda nam się wrócić na tratwę? Charakter tej urokliwej damy nie robi na mnie zbyt wielkiego wrażenia. Do jakiego stopnia jest ona honorowa?
    Tak honorowa jak najpodlejszy luz wyciekajšcy spod ogona góry mieci  warknšł rycerz.  Ale ta sprawa nie ulega kwestii. Wszyscy szanujš osobę posła. Bez takiej ugody nie bardzo byłoby się jak poddać. Im podobni wolš nie walczyć, jeżeli da się wejć w układy. Pamiętacie, kiedy mówiłem, że zrobili się tłuci.
   Ethan przyglšdał się szifujšcej obok nich następnej grupie wyranie zdenerwowanych tranów ubranych w mocno pocišgane zbroje.
    Nie widzę tu żadnego jako szczególnie korpulentnego osobnika.
    Już nie, od czasu kiedy zostali pokonani, przyjacielu Ethanie. Gdyby to się wydarzyło dwiecie czy trzysta lat temu, kiedy Horda była wcišż nowym przybyszem na naszych ziemiach, nie sšdzę, żeby nawet z pomocš kusz waszego czarodzieja i jego grzmotów udało nam się pokonać ich tak, jak to zrobilimy.
   Zbliżali się do zakotwiczonej floty koczowników, a raczej jej nędznych resztek. Przewodnik prowadził ich pomiędzy tratwa mi, aż podjechali do czego, co kiedy musiało być istnym pałacem na płozach. Teraz mrożšce krew w żyłach motywy i wzory wyrzebione na poręczach i na samym pawilonie centralnym ze  szpecił ogień. Złota folia, którš obłożono budynek, była opalona i nadtopiona.
   Czekano już na nich, żeby im pomóc wejć na pokład, łapy chwytały ich mocno. Pewnie po to, pomylał sobie Ethan, żeby zobaczyć, ile mięsa na nich zostało. Usiłował sobie przypomnieć, czy zdarzyło mu się już przebywać kiedy w gorszym towarzystwie, ale ten osobisty żarcik w najmniejszym stopniu go nie rozbawił. Nie było łatwo robić sobie podmiechujki, jeżeli w każdym momencie który z tych prymitywów mógł podjšć próbę przerobienia człowieka na stek.
   Weszli do pawilonu i przeszli przez kilka pokoi. Wnętrze wielkiej kabiny wcišż wyglšdało bogato i wygodnie. W końcu doszli do pokoju większego niż wszystkie poprzednie. Pod cianami stało kilku wietnie zbudowanych przedstawicieli trańskiej potęgi, uzbrojonych w olbrzymie, dwustronne miecze. W drugim końcu pokoju stał nieprawdopodobny tron, zrobiony z koci i czaszek tranów i wykładany drogocennym metalem i klejnotami. Postać siedzšca na tronie nawet według ludzi, przyzwyczajonych do innych wzorców urody, była niezwykle odpychajšca.
   Ethan wyobrażał jš sobie jako gigantycznego wojownika o gronym spojrzeniu, a tymczasem Sagyanak była pokurczonš, pomarszczonš staruchš. Szpetny worek koci i żółci, tym obrzydliwszy, że na twarzy i ciele widoczne były efekty jej dziecinnych usiłowań umalowania się.
   
   * * *
   Sagyanak stanowiła połšczenie starczych, osłabłych cięgien i pełnych jadu oczu; pochyliła się w przód i wpatrywała w nich, pocierajšc palcem dolnš wargę, jak bladego, szczeciniastego robaka.
    A więc stoicie tu, tak jak przepowiadał Szaleniec.  Nie pytali, ani nie odpowiadali.  To, że wyrazilicie zgodę na negocjacje, mówi mi, że nie jestecie tacy mocni, jak mylałam. Jeszcze lepiej, najlepiej, jeszcze lepiej, najlepiej.
    To, że przybylimy na rozmowy  odpowiedział spokojnie Hunnar  oznacza, że we właciwy sposób szanujemy reguły konfliktu... co, czym ty sobie nigdy nie zawracała głowy.
    Na wojnie nie ma żadnych reguł  odparła starucha obojętnie.  Jest tylko zwycięzca i zwyciężony. Metodologia jest bez znaczenia. Ale przybylicie.
    To już zostało ustalone  powiedział Hunnar zniecierpliwiony, pomimo uspokajajšcych spojrzeń Septembra.  Czego chcesz? Przerwała mój poranny posiłek.
    A więc macie i mnóstwo zapasów. wietnie. Dodatkowe rezerwy zawsze sš mile widziane.
    Możesz podšżyć naszym ladem i poczęstować się odpadkami, jeżeli uda ci się je złapać, zanim dopadnie ich wiatr.
   Starucha pochyliła się powoli do przodu i pokazała połamane, zżółkłe zęby.
    Kiedy was pojmę, tylko przez krótki czas będziecie się nadawali nawet na odpadki.  Potem z trudem wyprostowała się i usiłowała się miło umiechnšć. Rezultat był przerażajšcy.  Ale nie widzę powodów do poruszania takich nieprzyjemnych tematów. Nie potrzebuję, żeby usprawiedliwiał moje działania w walce, zacny rycerzu. Zostaw to na innš wizytę. A teraz słuchajcie, znana jestem z tego, że nigdy nie łamię danego słowa. Gdybym tak zrobiła, straciłabym czeć w oczach bogów i Złego. Czy wiesz, że taka jest prawda?
    Tak jest  przyznał Hunnar.
    A więc oto co ci powiem.  Jej głowa oparła się o tył tronu, skone oczy zwęziły się.  Oddaj mi wielkš tratwę, którš zbudowały dla ciebie demony. Tak, możecie nawet zatrzymać broń, łšcznie z tymi magicznymi łukami, których się nie nacišga. Pożšdam ich, ale możecie je zatrzymać. A także grzmoty i błyskawice, które miotajš wasze katapulty. Zachowajcie je i możecie odejć wolni, gdzie tylko chcecie. Przysięgam to.
   Hunnar musiał być zaskoczony tš pozornie szczodrš propozycjš, ale w godzien podziwu sposób nie okazał tego.
    To niemożliwe. Jestemy zbyt daleko od Sofoldu, żeby bezpiecznie poszifować z powrotem po otwartym lodzie.
    Dam wam dosyć tratw dla wszystkich waszych ludzi, łšcznie z rannymi, i dosyć zapasów na drogę powrotnš. To również przysięgam. A będziecie jechali z wiatrem.  W jej oczach zapaliły się drapieżne błyski.  Cóż powiesz?
   Hunnar wydawał się rozważać jej propozycję, inni omawiali jš szeptem.
    To dziwne, że gotowa darować nam życie, ale jeżeli złożyła przysięgę, to można.
    Nie podzielani twojej pewnoci  wtršcił September.  Jeżeli uda nam się wr...
Zgłoś jeśli naruszono regulamin