7. Epos o stworzeniu.rtf

(1332 KB) Pobierz

7. EPOS O STWORZENIU

Na większości starożytnych pieczęci cylindrycznych, znalezionych dotychczas, pewne ciała niebieskie Układu Słonecznego przedstawione są nad postaciami bogów lub ludzi.

Akadyjska pieczęć z trzeciego tysiąclecia prz. Chr., znajdująca się teraz w zbiorach berlińskiego muzeum (skatalogowana pod numerem VA/243), odchodzi od typowego przedstawiania ciał niebieskich. Nie ukazuje ich oddzielnie, lecz raczej jako grupę jedenastu globów okrążających wielką, promienną gwiazdę. Jest to wyraźny schemat Układu Słonecznego, jaki znany był Sumerom: układu złożonego z dwunastu ciał niebieskich (il. 99).

 

 

Il. 99

Zwykle przedstawiamy Układ Słoneczny jako szereg planet położonych w coraz większych odległościach od Słońca. Ale gdy ustawimy planety nie w linii, lecz w kole (najpierw najbliższego Merkurego, potem Wenus, potem Ziemię itd.), powstanie układ jak na il. 100. (Wszystkie rysunki są schematyczne, z pominięciem skali; dla uproszczenia obrazu orbity planet są raczej koliste niż eliptyczne.)

 

Il. 100

Kiedy przyjrzymy się teraz ponownie powiększeniu Układu Słonecznego, ukazanego na pieczęci cylindrycznej VA/243, zobaczymy, że „kropki” wokół gwiazdy oznaczają globy, których rozmiary i porządek odpowiadają układowi przedstawionemu na il. 100. Mały Merkury poprzedza większą Wenus. Ziemia, tej samej wielkości co Wenus, ma w swoim sąsiedztwie mały Księżyc. Kontynuując w kierunku odwrotnym do ruchu wskazówek zegara, Mars jest prawidłowo wyobrażony jako mniejszy niż Ziemia, ale większy niż Księżyc czy Merkury (il. 101).

 

Il. 101

Starożytny wizerunek ukazuje następnie nie znaną nam planetę – znacznie większą niż Ziemia, mniejszą jednak niż Jowisz i Saturn, położone wyraźnie za nią. Dalej, inna para doskonale pasuje do naszego Urana i Neptuna. Znajdujemy też w końcu najmniejszego Plutona, lecz nie tam, gdzie umieszczamy go dzisiaj (za Neptunem); pojawia się bowiem między Saturnem a Uranem.

Traktując Księżyc jako właściwe ciało niebieskie, sumeryjski wizerunek wylicza się z wszystkich znanych nam planet, układa je w prawidłowej kolejności (z wyjątkiem Plutona) i przedstawia z uwzględnieniem rozmiaru.

Ów liczący 4500 lat zapis komunikuje jednak, że była – czy jest – jeszcze jedna większa planeta między Marsem a Jowiszem. Jest to, jak wykażemy, Dwunasta Planeta, planeta Nefilim.

Gdyby tę sumeryjską mapę nieba odkryto i zbadano dwieście lat temu, astronomowie uważaliby Sumerów za ignorantów, wyobrażających sobie bezpodstawnie, że za Saturnem są jeszcze inne planety. Obecnie jednak wiemy, że Uran, Neptun i Pluton istnieją. Czy Sumerowie wyobrażali sobie inne niedorzeczności, czy byli należycie poinformowani przez Nefilim, że Księżyc wchodzi w skład Układu Słonecznego jako równorzędne ciało niebieskie, Pluton znajduje się bezpośrednio za Saturnem i że między Marsem a Jowiszem jest Dwunasta Planeta?

Długo wyznawana teoria, że Księżyc to „zamarznięta piłka golfowa”, utrzymywała się aż do pomyślnego zakończenia kilku księżycowych misji Apollo. Według najmocniej ugruntowanych domysłów Księżyc miał być bryłą materii, która oddzieliła się od Ziemi w czasie, gdy nasza planeta była jeszcze płynna i plastyczna. Gdyby miliony meteorytów nie pozostawiły kraterów na jego powierzchni, byłby kawałkiem materii pozbawionym wyrazu, życia i historii, skrzepniętym i na zawsze przywiązanym do Ziemi.

Obserwacje poczynione przez bezzałogowe satelity zaczęły jednak podważać tę utartą opinię. Ustalono, że chemiczna i mineralna struktura Księżyca różni się od ziemskiej w wystarczającym stopniu, by zakwestionować teorię „rozpadu”. Eksperymenty przeprowadzone na Księżycu przez amerykańskich astronautów oraz badania i analizy pobranych stamtąd gruntu i próbek skalnych, wykazały ponad wszelką wątpliwość, że Księżyc, chociaż obecnie jałowy, był kiedyś „żyjącą planetą”. Podobnie jak Ziemia, składa się z warstw, co oznacza, że proces krzepnięcia przebiegał samodzielnie od płynnego stadium. Tak jak Ziemia, generował ciepło; lecz podczas gdy ciepło Ziemi wytwarzają materiały radioaktywne „gotujące się” w jej wnętrzu pod olbrzymim ciśnieniem, ciepło Księżyca pochodzi najwyraźniej z warstw leżących teraz bardzo blisko jego powierzchni. Te materiały są jednak zbyt ciężkie, by mogły wypłynąć. Zatem co przemieściło je w pobliże powierzchni Księżyca?

Wydaje się, że pole grawitacyjne Księżyca jest niejednolite; duże skupiska ciężkiej materii (takiej, jak żelazo) rozmieszczone są w nieregularnych odległościach od jądra, jakby je porozrzucano. Wskutek jakiego procesu czy oddziaływania? Okazuje się też, że starsze skały na Księżycu zostały namagnetyzowane. Są również dowody na to, że pola magnetyczne zmieniały polaryzację, czyli odwracały biegunowość. Czy było to spowodowane jakąś nieznaną, wewnętrzną przemianą, czy nieokreślonym wpływem zewnętrznym?

Astronauci z Apolla 16 znaleźli na Księżycu kamienie (przypominające stopione grudy żwiru) powstałe w wyniku rozbicia skał stałych i ich ponownego zespolenia pod wpływem ogromnej i nagłej temperatury. Kiedy i jak te skały uległy rozbiciu, a potem stopiły się razem? Inne próbki z powierzchni Księżyca obfitują w rzadko spotykany radioaktywny potas i fosfor, materiały, jakie na Ziemi znajdują się głęboko w jej wnętrzu.

Kojarząc te odkrycia, uczeni upewnili się, że Księżyc i Ziemia, powstałe z grubsza z tych samych pierwiastków mniej więcej w tym samym czasie, ewoluowały jako oddzielne ciała niebieskie. W opinii naukowców z NASA, Księżyc ewoluował „normalnie” w czasie swoich pierwszych 500 milionów lat, jak napisano w „The New York Times”:

„Cztery miliardy lat temu nastąpił kataklizm, podczas którego ciała niebieskie wielkości dużych miast i małych państw zbombardowały Księżyc, tworząc jego ogromne baseny i potężne góry.

Pozostawione w wyniku tych zderzeń olbrzymie ilości materiałów radioaktywnych zaczęły podgrzewać skały pod powierzchnią i stapiać masywne bloki, wyrzucając szczelinami morza lawy.

Apollo 15 znalazł w Kraterze Ciołkowskiego blok skalny sześć razy większy niż jakikolwiek blok skalny na Ziemi. Apollo 16 odkrył, że kolizja, która utworzyła Morze Nektaru, rozrzuciła gruz na dystansie 1600 km.

Apollo 17 wylądował w pobliżu skarpy osiem razy wyższej niż najwyższa skarpa na Ziemi, co oznacza, że została ona uformowana wskutek trzęsienia Księżyca osiem razy gwałtowniejszego niż jakiekolwiek trzęsienie w historii Ziemi”.

Wywołane tym kosmicznym wypadkiem konwulsje trwały jakieś 800 milionów lat, tak więc struktura i powierzchnia Księżyca przybrały swoją zakrzepłą formę około 3,2 mld lat temu.

Sumerowie mieli zatem rację, przedstawiając Księżyc jako ciało niebieskie mające równe prawa w rodzinie planet. I jak wkrótce zobaczymy, pozostawili nam też tekst, który wyjaśnia i opisuje tę kosmiczną katastrofę, zreferowaną przez ekspertów z NASA.

Planeta Pluton została nazwana „zagadką”. Podczas gdy orbity innych planet krążących wokół Słońca tylko trochę zbaczają z linii idealnego koła, orbita Plutona jest najbardziej spłaszczona. Inne planety obiegają Słońce mniej więcej w tej samej płaszczyźnie, orbita Plutona natomiast jest odchylona od ekliptyki o 17,1°. Dzięki tym dwu cechom swojej orbity Pluton jest jedyną planetą, która przecina orbitę innej planety, Neptuna.

Co do rozmiaru, Pluton jest rzeczywiście w klasie „satelity”: jego średnica, 5800 km, nie jest dużo większa niż średnica Trytona, satelity Neptuna, czy Tytana, jednego z siedemnastu satelitów Saturna. Osobliwości Plutona nasunęły przypuszczenie, że ten „wyrzutek” mógł rozpocząć życie niebieskie jako satelita, który urwał się w jakiś sposób swojemu panu i wszedł na własną orbitę wokół Słońca.

Jak niebawem zobaczymy, tak właśnie się stało – według sumeryjskich tekstów.

W naszych dociekaniach zagadki pierwotnych wydarzeń w Kosmosie dochodzimy tutaj do punktu krytycznego: do istnienia Dwunastej Planety. Być może zabrzmi to dziwnie, ale nasi astronomowie poszukują dowodów na obecność tej planety między Marsem a Jowiszem w odległej przeszłości.

Pod koniec XVIII wieku, jeszcze przed odkryciem Neptuna, kilku astronomów wykazało, że „poszczególne odległości planet od Słońca wykazują pewną prawidłowość”. Ta sugestia, przyjęta w nauce jako reguła Bodego, przekonała astronomów, że w miejscu, gdzie dotychczas nie stwierdzono istnienia żadnej planety – między orbitami Marsa a Jowisza – powinna krążyć jeszcze jedna.

Zainspirowani tymi matematycznymi kalkulacjami astronomowie zaczęli badać niebo we wskazanej strefie w poszukiwaniu „brakującej planety”. W pierwszym dniu dziewiętnastego wieku włoski astronom, Giuseppe Piazzi, odkrył w dokładnie wskazanej odległości bardzo małą planetę (o średnicy 770 km), którą nazwał Ceres. Do 1804 roku liczba odnalezionych tam planetoid („planetek”) wzrosła do czterech; do dzisiaj naliczono blisko 3000 podobnych ciał niebieskich, okrążających Słońce w przestrzeni nazywanej obecnie pasem planetoid. Bez wątpienia są to szczątki jakiejś planety rozbitej na kawałki. Rosyjscy astronomowie nazwali ją Faeton („rydwan”).

Chociaż astronomowie są pewni, że taka planeta istniała, nie potrafią wyjaśnić jej zniknięcia. Czy sama eksplodowała? Wtedy jednak jej fragmenty rozproszyłyby się we wszystkich kierunkach, a nie pozostały w jednym miejscu. Jeżeli jakaś kolizja roztrzaskała tę brakującą planetę, gdzie jest ciało niebieskie odpowiedzialne za to zderzenie? Czy także się rozpadło? Jednakże gruzu krążącego wokół Słońca nie wystarczyłoby na złożenie nawet jednej całej planety, o drugiej nie mówiąc. Poza tym, jeśli planetoidy są pozostałościami dwóch planet, powinny zachować obrót osiowy dwóch planet. Lecz wszystkie kręcą się jednakowo wokół swoich osi, co wskazuje, że pochodzą z jednego ciała niebieskiego. W jaki sposób w takim razie brakująca planeta została rozerwana i co ją rozerwało?

Odpowiedzi na te zagadki udzielili nam starożytni.

Jakieś sto lat temu odczytanie zapisów znalezionych w Mezopotamii zaowocowało nieoczekiwaną konstatacją, że tam – w Mezopotamii – istniały teksty, które były nie tylko analogiami fragmentów Pisma Świętego, lecz w istocie je poprzedzały. Po Die Keilschriften und das Alte Testament Eberharda Schradera, z 1872 roku ruszyła lawina książek, artykułów, odczytów i debat, które ciągnęły się przez pół wieku. Czy w dalekiej przeszłości istniała więź między Babilonem a Biblią? Niemieckie nagłówki prowokacyjnie potwierdzały lub potępiały te domysły: BABEL UND BIBEL.

Wśród tekstów odgrzebanych przez Henry'ego Layarda w ruinach biblioteki Assurbanipala w Niniwie była opowieść o stworzeniu, podobna do tej, jaką znamy z Genesis. Połamane tabliczki, najpierw złożone i opublikowane przez George'a Smitha w 1876 roku (The Chaldean Genesis), były rozstrzygającym dowodem, że naprawdę istniał napisany w dialekcie starobabilońskim tekst akadyjski, który relacjonował, jak pewne bóstwo stworzyło niebo i ziemię oraz wszystko na ziemi włącznie z człowiekiem.

Istnieje już ogromna literatura przedmiotu porównująca ten mezopotamski tekst z opowieścią biblijną. Dzieło babilońskiego bóstwa zostało dokonane, jeśli nie w ciągu sześciu dni, to na powierzchni sześciu tabliczek. Analogię do biblijnego dnia siódmego, kiedy Bóg odpoczywał i cieszył się z rezultatu swoich działań, tworzy siódma tabliczka mezopotamskiego eposu, gloryfikująca babilońskie bóstwo i jego czyny. L. W. King zatytułował swoją miarodajną pracę na ten temat The Seven Tablets of Creation.

Nazywany teraz „Eposem o stworzeniu świata”, tekst ten znany był w starożytności ze swoich początkowych słów, Enuma Elisz („Gdy na wysokościach”). Księga Genesis zaczyna się od stworzenia nieba i ziemi; mezopotamska opowieść jest zaś prawdziwą kosmogonią, traktującą o poprzednich wydarzeniach i prowadzącą nas do początków czasu:

„Enuma elish la nabu shamanu

Gdy na wysokościach niebo nie miało imienia

Shaplitu ammatum shurna la zakrat

Niżej zaś twardy grunt [ziemia] nie był nazwany”.

Wtedy właśnie – opowiada epos – dwa pierwotne ciała niebieskie zrodziły grupę niebiańskich „bogów”. Kiedy liczba niebiańskich istot się powiększyła, powstał wielki zgiełk i zamieszanie, co denerwowało pierwotnego ojca. Jego wierny posłaniec radził mu zastosować bezzwłocznie radykalne środki dyscyplinarne wobec młodych bogów, jednak zanim pierwotny ojciec zdążył to zrobić, bogowie ci napadli go w zorganizowanej grupie i zrabowali mu twórcze moce. Pierwotna matka poprzysięgła im zemstę. Bóg, który przewodził rewolcie, wysunął nową propozycję: niech jego najmłodszy syn wejdzie do zgromadzenia bogów i niech zostanie mu przyznane zwierzchnictwo, by mógł w pojedynkę stawić czoło „potworowi”, jakim okazała się ich matka.

Otrzymawszy zwierzchnictwo, młody bóg – Marduk, według babilońskiej wersji – stanął twarzą w twarz z potworem i po zaciekłej walce pokonał matkę, rozcinając ją na dwie części. Z jednej zrobił niebo, z drugiej ziemię.

Proklamował następnie w niebie ustalony porządek, wyznaczając każdemu niebiańskiemu bogu stałą pozycję. Na ziemi wykreował góry, morza i rzeki, ustanowił pory roku, pobudził wegetację roślin i stworzył człowieka. Powielając na ziemi niebiańską siedzibę, zbudowano Babilon z jego wyniosłą świątynią. Bogowie i śmiertelnicy otrzymali zadania, przykazania i rytuały. Bogowie ogłosili wtedy Marduka najwyższym bóstwem i nadali mu „pięćdziesiąt imion” – prerogatywy oraz numeryczną rangę enlilstwa.

Kiedy odnaleziono i przetłumaczono więcej tabliczek i fragmentów, stało się oczywiste, że ów tekst nie był zwykłym dziełem literackim: otaczany najwyższą czcią był historyczno-religijnym eposem Babilonu, odczytywanym w ramach rytuałów Nowego Roku. Aby rozpropagować supremację Marduka, babilońska wersja uczyniła z niego bohatera historii stworzenia. Aczkolwiek nie zawsze tak było. Jest dość dowodów, by wykazać, że wersja babilońska tego eposu była arcydziełem religijno-politycznego fałszerstwa wcześniejszych wersji sumeryjskich, których bohaterami byli Anu, Enlil i Ninurta.

Ale bez względu na to, jak nazywano aktorów powołanych do odegrania tego niebiańskiego i boskiego dramatu, opowieść ta z pewnością jest równie starożytna, jak cywilizacja Sumeru. Większość uczonych widzi w niej dzieło filozoficzne – najwcześniejsze przedstawienie odwiecznego motywu walki dobra ze złem – lub alegorię zimy i lata w naturze, wschodu i zachodu słońca, śmierci i zmartwychwstania.

Dlaczego jednak nie odczytać tego eposu dosłownie, ni mniej, ni więcej tylko jak stwierdzenie kosmologicznych faktów, przekazanych niegdyś Sumerom przez Nefilim? Decydując się na tak śmiałe i nowatorskie podejście, odkrywamy, że „Epos o stworzeniu” doskonale wyjaśnia wydarzenia, jakie prawdopodobnie miały miejsce w Układzie Słonecznym.

Sceną, na której rozgrywa się niebiański dramat Enuma Elisz, jest pierwotny Kosmos. Niebiańskimi aktorami są ci, którzy tworzą i ci, którzy są stwarzani. Akt I:

„Gdy na wysokościach niebo nie miało imienia,

A ziemia poniżej nie była nazwana;

Był tylko APSU, ich rodzic pierwotny,

MUMMU i TIAMAT – która zrodziła ich wszystkich;

Ich wody były razem zmieszane.

Żadna trzcina nie miała jeszcze formy,

Żadne bagno nie miało oblicza.

Żaden z bogów nie pojawił się jeszcze,

Nikt nie nosił imienia, los nie ciążył na nikim;

W prądach wód rodzili się bogowie”.

Paroma pociągnięciami trzcinowego rylca na pierwszej glinianej tabliczce – w dziesięciu krótkich wierszach – starożytny poeta-kronikarz usadawia nas na środkowych miejscach w pierwszym rzędzie i dramatycznym gestem odważnie podnosi kurtynę, odsłaniając najbardziej majestatyczne widowisko w historii: stworzenie Układu Słonecznego.

W bezmiarze przestrzeni „bogowie” – planety – mają się dopiero pojawić, przybrać imiona i przyjąć wyznaczone im „losy” – orbity. Istnieją tylko trzy ciała: „pierwotny AP.SU” („ten, który istnieje od początku”), MUM.MU („ten, który się urodził”) i TIAMAT („dziewica dająca życie”). „Wody” Apsu i Tiamat mieszają się; tekst wyjaśnia, że nie są to wody, w jakich rosną trzciny, lecz raczej podstawowe, życiodajne pierwiastki Kosmosu.

Apsu jest zatem Słońcem, „tym, który istnieje od początku”.

Najbliżej niego jest Mummu. Narracja eposu wyjaśnia dalej, że Mummu był zaufanym pomocnikiem i posłańcem Apsu: dobra charakterystyka Merkurego, małej planety raźnie obiegającej swojego potężnego pana. Takie w istocie mieli pojęcie starożytni Grecy i Rzymianie o tym bogu-planecie Merkurym: szybki posłaniec bogów.

W pewnym oddaleniu znajdowała się Tiamat. Była „potworem”, którego rozerwał później Marduk – „brakującą planetą”. Ale w czasach początków była absolutnie pierwszą dziewicą matką w pierwszej boskiej trójcy. Przestrzeń między nią a Apsu nie okazała się próżnią; wypełniały ją pierwotne elementy Apsu i Tiamat. Te „wody” „zmieszały się” i para niebiańskich bogów – planet – uformowała się w przestrzeni między Apsu a Tiamat:

„Ich wody zmieszały się [...],

Z nich powstali bogowie:

Zrodzili się bóg LAHMU i bóg LAHAMU;

Nazywani byli po imieniu”.

Etymologicznie, imiona tych dwóch planet pochodzą ze źródłosłowu LHM („wszczynać wojnę”). Starożytni przekazali nam, że Mars był bogiem wojny, a Wenus boginią miłości i wojny. LAHMU i LAHAMU to rzeczywiście imię męskie i żeńskie według wymienionej kolejności; tak więc tożsamość tych dwojga bóstw z eposu z planetami Mars i Wenus potwierdzona jest etymologicznie oraz na gruncie mitologii. Potwierdza ją również astronomia: jako „brakująca planeta” Tiamat znajdowała się za Marsem. Mars i Wenus są faktycznie położone w przestrzeni między Słońcem (Apsu) a „Tiamat”. Możemy to zilustrować odwzorowując sumeryjską mapę nieba (il. 102, 103).

 

Il. 102. I Początek: Słońce, Merkury, Tiamat

 

Il. 103. II Planety wewnętrzne, rodzą się bogowie „spośród Apsu i Tiamat”

Rozpoczął się wtedy proces budowy Układu Słonecznego. Urodzili się Lahmu i Lahamu – Mars i Wenus – ale:

„Zanim wzrośli w latach

I postaci do ustalonego rozmiaru

Bóg ANSHAR i bóg KISHAR przybrali kształt,

Prześcigając ich [w wielkości].

Gdy rozciągnęły się dni i pomnożyły lata,

Zrodzili boga ANU, syna – rywala przodków.

Potem pierworodny Anszara, Anu,

Sobie równego i na swój obraz zrodził NUDIMMUDA”.

Z lapidarnością, jakiej może dorównać jedynie precyzja tego opisu, starożytny narrator przedstawił naszym oczom akt I eposu o stworzeniu. Dowiedzieliśmy się, że wzrost Marsa i Wenus był ograniczony ustaloną miarą; lecz zanim osiągnęły pełnię rozwoju, została ukształtowana inna para planet. Były to planety majestatyczne, jak świadczą o tym ich imiona – AN.SHAR („książę, główny na niebie) i KI.SHAR („główny na stałym gruncie”). Przewyższyły rozmiarami dwoje wcześniej urodzonych, „prześcigając ich” wzrostem. Opis, epitety oraz lokalizacja tej drugiej pary pozwalają łatwo rozpoznać ich jako Saturna i Jowisza (il. 104).

 

Il. 104. III Powstają olbrzymie planety (SHAR) razem z ich posłańcem

Upłynął jakiś czas („pomnożyły się lata”) i narodziła się trzecia para planet. Najpierw powstał Anu, mniejszy niż Anszar i Kiszar („ich syn”), większy jednak niż pierwsze planety (rozmiarem „rywal przodków”). Anu z kolei zrodził bliźniaczą planetę, „sobie równego i na swój obraz”. Wersja babilońska nazywa tę planetę NUDIMMUD, epitetem, jakim obdarzany był Ea/Enki. Raz jeszcze opis wielkości i położenia pasuje do następnej znanej pary planet w Układzie Słonecznym, Urana i Neptuna.

Była jeszcze jedna planeta zaliczana do planet zewnętrznych, ta którą nazywamy Plutonem. „Epos o stworzeniu” określił już Anu jako „pierworodnego Anszara”, dając do zrozumienia, że był jeszcze inny bóg planetarny „zrodzony” z Anszara/Saturna. Epos odrabia zaległości odnośnie tego niebiańskiego bóstwa później, gdy relacjonuje o tym, jak Anszar wysyła swojego posłańca GAGA w różnych misjach do innych planet. Pod względem funkcji i postury Gaga odpowiada Mummu, posłańcowi Apsu; przywodzi to na myśl liczne podobieństwa między Merkurym a Plutonem. Gaga był zatem Plutonem; jednakże Sumerowie umieszczali Plutona na swojej mapie nieba nie za Neptunem, lecz w pobliżu Saturna; był bowiem posłańcem Saturna, czyli jego satelitą (il. 105).

 

Il. 105. IV Dochodzą dwie dalsze planety, równe wielkością i podobne do siebie

Kiedy akt I „Eposu o stworzeniu” dobiegł końca, Układ Słoneczny tworzyło Słońce i dziewięć planet:

SŁOŃCE – Apsu, „ten, który istniał od początku”,

MERKURY – Mummu, doradca i posłaniec Apsu,

WENUS – Lahamu, „pani zmagań bitewnych”,

MARS – Lahmu, „bóstwo wojny”,

?? – Tiamat, „dziewica, która dała życie”,

JOWISZ – Kishar, „główny na stałym gruncie”,

SATURN – Anshar, „główny na niebie”,

PLUTON – Gaga, doradca i posłaniec Anszara,

URAN – Anu, „niebiański”,

NEPTUN – Nudimmud (Ea), „zdolny twórca”.

Gdzie była Ziemia i Księżyc? Miały dopiero powstać w rezultacie nadchodzącej kosmicznej kolizji.

Zakończywszy majestatyczny dramat narodzin planet, autorzy eposu podnoszą teraz kurtynę do aktu II, by przedstawić historię niebiańskiego zamieszania. Nowo powstałej rodzinie planet daleko było do stałości. Planety przyciągały się wzajemnie; dążyły do Tiamat, zakłócając spokój pierwotnych ciał i narażając je na niebezpieczeństwa:

„Boscy bracia się zebrali;

Trzęśli Tiamat, miotając się tu i tam.

Ich błazeństwa dręczyły »brzuch« Tiamat,

Ich szaleństwa rujnowały niebiański dom.

Apsu nie był w stanie uciszyć ich wrzasków;

Ich wybryki odjęły mowę Tiamat.

Ich uczynki były obrzydliwe [...].

Nieznośne było ich postępowanie”.

Mamy tutaj rzucającą się w oczy wzmiankę o chwiejności orbit. Nowe planety „miotały się tu i tam”; zbliżały się za bardzo do siebie („zebrali się”); stawały na przeszkodzie Tiamat; zbytnio zbliżały się do jej „brzucha”; ich „postępowanie” było nieznośne. Chociaż to, co robili, zagrażało głównie Tiamat, Apsu także uznał wybryki planet za „obrzydliwe”. Zapowiedział, że zamierza „zniszczyć, zniweczyć ich poczynania”. Zmówił się z Mummu, naradzał się z nim w tajemnicy. Jednakże „cokolwiek ukartowali”, zostało podsłuchane przez bogów; wykrycie spisku grożącego im unicestwieniem odebrało im mowę. Jedynie Ea nie stracił głowy. Obmyślił ekspedycję mającą na celu „uśpienie Apsu”. Kiedy innym niebiańskim bogom spodobał się ten plan, Ea „narysował wierną mapę Kosmosu” i rzucił boski urok na pierwotne wody Układu Słonecznego.

Czym był ten „urok”, czyli siła zastosowana przez „Ea” (planetę Neptun) – wtedy najbardziej skrajną planetę, jako że okrążała Słońce i wszystkie inne ciała niebieskie? Czy jego własna okołosłoneczna orbita miała wpływ na magnetyzm Słońca, a zatem na jego promieniowanie radioaktywne? Czy sam Neptun, w czasie gdy się tworzył, emitował olbrzymie ilości energii? Czymkolwiek to było, epos określił to jako „rozlanie snu” – efekt uspokajający – na Apsu (Słońce). „Mummu, doradca, nie miał siły się ruszyć”.

Tak jak w biblijnej opowieści o Samsonie i Dalili, heros – obezwładniony snem – mógł być łatwo pozbawiony sił. Ea pośpiesznie wydarł Apsu jego twórczą moc. Tłumiąc, jak się zdaje, potężny wylew pierwotnej materii ze Słońca, Ea/Neptun „ściągnął diadem Apsu, usunął płaszcz jego aury”. Apsu był „pokonany”. Mummu nie mógł już dłużej swobodnie wędrować. Został „związany i porzucony” – planeta bez życia u boku swojego pana.

Pozbawiając Słońce kreatywności – wstrzymując proces emisji większej ilości energii i materii mogącej utworzyć dodatkowe planety – bogowie na pewien czas zaprowadzili pokój w Układzie Słonecznym. Owo zwycięstwo nabrało większego znaczenia, bo zmianie uległa rola i pozycja Apsu. Ten epitet miał być odtąd stosowany do „siedziby Ea”. Dodatkowe planety mogły od tego czasu pojawić się jedynie za sprawą nowego Apsu – z „oceanu” – z dalekich przestrzeni, ku jakim ta planeta, znajdująca się na granicy Układu Słonecznego, była zwrócona.

Ile czasu upłynęło, zanim niebiański pokój został powtórnie zerwany? Epos tego nie mówi. Ale po krótkiej przerwie kontynuuje opowieść, podnosząc kurtynę do aktu III:

„W izbie losów, w miejscu przeznaczeń

Zrodzony został bóg, najzdolniejszy

I najmądrzejszy z bogów;

– W sercu oceanu stworzony został MARDUK”.

Nowy niebiański „bóg” – nowa planeta – przyłącza się teraz do załogi. Został uformowany w oceanie, dalekiej przestrzeni zewnętrznej, w strefie, gdzie wyznaczono mu ruch orbitalny – „przeznaczenie” planety. Do Układu Słonecznego przyciągnęła go planeta położona najdalej od środka: „Tym, który go zrodził, był Ea” (Neptun). Nowy prezentował się wspaniale:

„Powabna była jego postać, oczy pełne blasku;

Wykwintny w ruchach, majestatyczny, jak za dawnych czasów...

Mocno przyćmiewał bogów, prześcigał we wszystkim [...].

Pyszny, jak żaden z nich; przewyższał ich wzrostem;

Potężne były jego członki, niezmiernie był wysoki”.

Pojawiając się z zewnątrz, Marduk wciąż był nowo narodzoną planetą, miotającą ogień i emitującą promieniowanie. „Kiedy poruszał wargami, ogień przed nim buchał.”

Gdy Marduk zbliżył się do innych planet, „sypnęły na niego strasznymi błyskawicami”, on zaś świecił jasno, „przybrany w aureolę dziesięciu bogów”. A zatem jego zbliżenie wzbudziło pola elektryczne i inne pola promieniowania napotkanych planet Układu Słonecznego. Jedno słowo potwierdza tutaj nasze odcyfrowanie eposu stworzenia: Marduka oczekiwało dziesięć ciał niebieskich – Słońce i tylko dziewięć planet.

Narracja eposu prowadzi nas teraz po torze coraz szybszego lotu Marduka. Marduk przechodzi najpierw koło planety, która go „zrodziła”, to znaczy wciągnęła do Układu Słonecznego; tą planetą jest Ea/Neptun. Kiedy Marduk zbliża się do Neptuna, siła ciążenia tego drugiego oddziałuje na przybysza w coraz większym stopniu. Zaokrągla trajektorię Marduka, „czyniąc ją odpowiednią do jego celu”.

W tym czasie Marduk musiał znajdować się jeszcze w bardzo plastycznej fazie. Kiedy mijał Ea/Neptuna, siła grawitacji spowodowała wybrzuszenie boku Marduka, tworząc mu jakby „drugą głowę”. Jednak żadna część Marduka nie została oderwana przy tym przejściu; ale kiedy znalazł się w sąsiedztwie Anu/Urana, zaczęły wydzierać się z niego bryły materii, formując w rezultacie cztery satelity. „Anu zrodził czterech i ukształtował cztery boki, powierzając ich energię przewodnikowi tego zastępu.” Owi czterej, nazywani „wiatrami”, zostali wepchnięci na szybką orbitę wokół Marduka, „gdzie wirowali jak trąba powietrzna”.

Kolejność mijania – najpierw Neptuna, potem Urana – wskazuje na to, że Marduk wchodził do Układu Słonecznego nie w kierunku orbitalnym tego układu (przeciwnym do ruchu wskazówek zegara), lecz odwrotnym. Przemieszczając się dalej, nadchodząca planeta została wkrótce przechwycona przez potężne, grawitacyjne i magnetyczne siły olbrzymiego Anszara/Saturna, a potem Kiszara/Jowisza. Jej trajektoria zakrzywiła się jeszcze bardziej do środka układu, w kierunku Tiamat (il. 106).

 

...

Zgłoś jeśli naruszono regulamin