Fakty i Mity 2007-45.pdf

(13548 KB) Pobierz
96915906 UNPDF
AGENCI ROSJI ZAOPATRUJĄ...
INDEKS 356441
ISSN 1509-460X
http://www.faktyimity.pl
Nr 45 (401) 15 LISTOPADA 2007 r. Cena 3 zł (w tym 7% VAT)
Str. 3
Proboszcz Marek Humeniuk ma dwie plebanie, a rodzina
Michotów ma ośmioro małych dzieci. I co z tego? A to,
że jedna z plebanii jest budynkiem gminnym, który
burmistrz Drawska kazał księdzu przekazać bezdomnej,
wielodzietnej rodzinie. Pleban odmawia, bo ma umowę
najmu na czas nieokreślony. Już wszystko jasne?
Str. 12
ISSN 1509-460X
POLSKI WYWIAD WOJSKOWY?!
96915906.030.png
2
KSIĄDZ NAWRÓCONY
Nr 45 (401) 9 – 15 XI 2007 r.
FAKTY
KOMENTARZ NACZELNEGO
Dwa dni po przegranych wyborach premier Kaczyński wydał
zarządzenie o niszczeniu dokumentów ABW i CBA, które do-
tyczyły nielegalnych operacji służb specjalnych. Według eksper-
tów, ewidentnie złamał prawo (dokumenty te muszą być prze-
chowywane przez 50 lat!). W normalnym kraju były szef rządu
zostałby za to przestępstwo natychmiast aresztowany. W Pol-
sce nadal będzie bezkarnie kłapał dziobem.
I tak warto żyć
W poniedziałek wiadomością dnia na portalu Onet.pl była in-
formacja zatytułowana: „Prezydent może sprawować władzę do-
żywotnio”. Kilkaset tysięcy kliknięć na ten link może świadczyć
o stopniu przerażenia narodu. Około południa dało się jednak
usłyszeć wielkie i gremialne „uff”, bo naród doczytał, że cho-
dzi o prezydenta Wenezueli Hugona Cháveza. Jeden z wpisów
internauty: „O Matko Święta, mało zawału nie dostałem”.
Lato to młodość. Jesień przypomina nam o chłodnej,
szarej starości, która jest tak nieuchronna jak zmiana pór
roku. Myślałem, że tym razem schowam się przed tymi
refleksjami w pożółkłych liściach i zmroku, co szybciej za-
pada, że rzucę się w wir obowiązków, podejmę nowe wy-
zwania i tak aż do wiosny. Ale dorwało mnie, jak zwykle,
1 listopada „na grobach”.
Raz w roku jeżdżę do rodzinnego miasteczka na cmen-
tarz. Poddałem się tej tradycji, bo uważam, że jest dobra.
Skoro żywi mają kilkanaście różnych świąt, niech umarli
mają choć to jedno. Oczywiście my, Polacy, jak zwykle
formę postawiliśmy nad treścią. Trudno się oprzeć wraże-
niu, że wystrój grobów
tego dnia bardziej się
u nas liczy niż pamięć
o bliskiej osobie. Moi
znajomi stwierdzili, że
wydali około 200 zło-
tych na wiązanki i zni-
cze. Może to dla nich
niewiele, ale w skali kra-
ju można by za całą ta-
ką „akcję znicz” żywić
przez rok wszystkie głod-
ne dzieci. Albo pobudo-
wać Świątynię Opatrz-
ności. Dla porównania,
Kanadyjczycy za całą
oprawę i dekorację gro-
bów mają zwyczaj wci-
skania w trawnik, obok
płytek nagrobnych, małych aniołków na druciku. Duńczy-
cy kładą na nagrobkach sztuczne wróbelki, a Żydzi kamy-
ki. Te trzy nacje uważane są za najbogatsze na świecie...
Nic się tak w moim mieście nie rozwija jak cmentarz
– wkrótce dla „jeszcze żywych” braknie tu miejsca. Cho-
dząc po ciasnych alejkach, wypatrzyłem kilka nowych na-
grobków. Paru znajomych, w tym jeden w moim wieku.
Znałem jego plany, marzenia. Nagle, w jednej chwili, wszyst-
ko się skończyło. Na zawsze. – I po co tak się starał, tak
martwił i przejmował? – słyszę gdzieś z boku uwagę od-
noszącą się do innego zmarłego. No tak – odpowiadam
w myślach – ale co miał robić, skoro „jeszcze żył”. Cze-
kać na śmierć? Może tylko za mało czasu spędził ze swo-
imi dziećmi, pewnie chciał im coś po sobie zostawić, za-
bezpieczyć materialnie rodzinę. Nie zdążył. Nie on jeden.
Jest na moim cmentarzu cała dzielnica z małymi grobka-
mi. Śpią tam „małe aniołki” – pociechy, których odejście
stało się tragedią. Nie ma większego cierpienia od bólu ro-
dziców, którzy patrzą, jak ziemia przysypuje ich przyszłość
– krew z ich krwi. I nie ma większej niesprawiedliwości
niż ta, kiedy rodzice zostawiają na zawsze małe dzieci.
Przy innym grobie widzę trzy starsze kobiety, jedna
z nich przemawia do pozostałych. Nasłuchuję: – Mnie się
podoba porównanie śmierci do łodzi, która przybija do na-
szego brzegu. Wsiadamy, a ona nas zabiera. I odpływamy
– tłumaczy barwnie kobieta. Spoglądam na nią. Choć
z pewnością przekroczyła już osiemdziesiątkę, twarz ma
spokojną, wręcz rozpromienioną. Jest pogodzona z prze-
mijaniem. Życie ludzkie jest tak bardzo kruche, że niektó-
rzy przyrównują je również do snu. Inni twierdzą, że sen
ten śni się Bogu. Cóż, dobrze by było, żeby i nasze sny
też były zapowiedzią jakiegoś przyszłego życia, choćby
samej tylko świadomości, gdzieś w przestworzach. A mo-
że wręcz przeciwnie – może śnimy o rzeczywistości, któ-
rą mamy już za sobą? Może to są wspomnienia, retro-
spekcje z innego „łez padołu”?
Jako agnostyk mówię: nie wiem. Ale przecież każdy,
nawet zdeklarowany ateista, chciałby, aby „bajka o bogu”
okazała się prawdą. Sam się na tym złapałem. Kilka tygo-
dni temu kupiłem książkę „Bóg urojony” Dawkinsa. Prze-
czytałem kilka stron i odstawiłem na półkę. Zupełnie bez-
wiednie. Teraz wiem, że bałem się, iż znajdę tam argumen-
ty na nieistnienie Boga, które pozbawią mnie nadziei.
A wracając do snów, zdradzę Wam tajemnicę. Od kil-
ku lat (!) co najmniej raz w tygodniu śni mi się bardzo po-
dobny sen o identycznym motywie. Jestem w semina-
rium duchownym na jednym z ostatnich lat, niedługo przed
święceniami. Chodzę na wykłady, na modlitwy do kapli-
cy, spaceruję po wirydarzu. Spotykam w tym śnie moich
dawnych kolegów, dziś już młodych proboszczów. Traktu-
ją mnie z rezerwą, jakby się mnie bali. I chyba wiem dla-
czego. Otóż jako
kandydat na księ-
dza nie przestałem
być... redaktorem
naczelnym antykle-
rykalnych „Faktów
i Mitów”. Zachodzę
w głowę (w tym
śnie), jak biskup
i przełożeni mogą
mnie tu trzymać i co
ja tu w ogóle robię,
skoro i tak nie do-
puszczą mnie do
święceń. Ja sam nie
chcę ich przyjąć, a jed-
nak jakimś cudem tam się
znalazłem. Bywało już parę ra-
zy, że dośniłem sen do końca. A finał
jego jest taki, że sam odchodzę z seminarium (w innej wer-
sji opuszczam parafię już jako ksiądz) i razem z rodziną bu-
dujemy duży dom na zupełnym pustkowiu. Może ktoś
z Was wytłumaczy mi, co ten sen oznacza. Mnie same-
mu przychodzi na myśl tylko wielkie piętno, jakim dla mło-
dego człowieka jest 6 lat zamknięcia za murami semina-
rium i kulminacyjna decyzja o przyjęciu święceń. To się
chyba tak bardzo odcisnęło w mojej świadomości, że ko-
łacze się po niej jeszcze teraz, po 20 latach.
Wracam na cmentarną aleję i mimo woli łowię kątem
ucha kolejne strzępy rozmów. – Minęło już ze 30 lat.
Grubsze kości dziadków podkopali głębiej, a deski z trum-
ny spalili. I tak zrobiło się miejsce dla mnie i taty – mówi
kobieta do swojego dorosłego syna. Pewnie za kolejne
30, 40 lat zrobią tak miejsce dla niego.
Czasu mamy niedużo, wszyscy. 20, 30 czy nawet 50
lat nie robi tu różnicy. Ten czas dany nam przez Kogoś lub
przez zwykły przypadek – choćby był tylko snem jakiegoś
boga – musimy dobrze wykorzystać. A to oznacza: doko-
nywać dobrych wyborów. Niedawno taki dobry wybór zro-
biliśmy, tym razem w polityce. Uratowaliśmy Ojczyznę.
Teraz możemy głęboko odetchnąć i zastanowić się, czy na
naszym własnym podwórku wszystko jest na właściwych
torach. Czy kierujemy się w życiu priorytetami, czy je już
sobie nazwaliśmy. Wiemy, że są ludzie, dla których np. so-
jusz Polski z USA (wymyślony przez nich samych!) ważniej-
szy jest od życia polskich żołnierzy. Boją się, żeby ktoś nie
nazwał ich ewentualnej decyzji o wycofaniu wojsk z Iraku
– dezercją. Dla nich priorytetem jest polityczna kalkulacja.
Pomyślmy też, czy zwykłe, nic nieznaczące głupoty
– a może po prostu lata całe spędzone przed telewizorem
– nie absorbują niepotrzebnie naszej uwagi i czasu, który
nieustannie płynie? Bo czas – choć ciągle go ubywa
– jest tym, co mamy najcenniejszego. Kiedy stracimy ca-
ły nasz skarb – umieramy. Warto więc tą najcenniejszą rze-
czą podzielić się z tymi, których kochamy. Warto zrobić coś
dla kogoś lub dla czegoś. Rozwijać się, popychać słuszne
sprawy do przodu. Po prostu warto żyć. JONASZ
Ujazdowski, Dorn i Zalewski zrezygnowali z funkcji wicepreze-
sów PiS (a podobno wkrótce i z członkostwa w formacji). Ma
to być protest przeciw Kaczemu zamordyzmowi w partii. Jeśli
Dorna i Ujazdowskiego przygarnie Tusk, to będzie PO Platfor-
mie. Cieszy za to sam rozłam, bo w ślady tych trzech tenorów
może pójść nawet jedna trzecia Klubu Poselskiego PiS. Jak nic,
Prawo i Sprawiedliwość podzieli się na Prawo i na Lewo.
„Odeszli? No to co? I tak na kongresie PiS dostaliby czarną
polewkę” – oświadczył Kaczor, dowiedziawszy się o dymisji swo-
ich pretorianów. Brawo! Znakiem tego pan premier „pilnie”
czytuje klasyków. Mickiewicz pisał w „Panu Tadeuszu” (ale chy-
ba nie Cymańskim): „Już miał się oświadczyć, lecz się zmiar-
kowano i czarną mu polewkę do stołu podano”.
„Możemy kończyć misję naszego rządu z podniesionym czołem”
– powiedział Jarosław, składając dymisję na ręce braciszka. Pod-
niesionym? Owszem, ale chyba miedzianym. Oto internetowa
sonda Onet.pl pokazała, że wśród blisko 100-tysięcznej popula-
cji Polaków gabinet Kaczora zasługuje na ocenę bardzo dobrą
lub dobrą – ale tylko w oczach 11 proc. respondentów. Zaś za
„jedynką” głosowało równo 50 proc. niewdzięcznych „dziadów”.
Mierną, czyli dwóję, wystawili pozostali.
Prezydent niestety Kaczyński życzył nowemu rządowi, by po
dwóch latach mógł się poszczycić takimi dokonaniami, jak zbie-
ranina nieudaczników jego braciszka (tak dokładnie ich nie
nazwał). Potwierdza to tylko naszą tezę, że Lech K. nawołuje
do działań antypolskich i zasłużył na wywalenie z urzędu.
„Nie lubię świństwa, partyjniactwa i draństwa” – oświadczył
pod adresem PO senator Romaszewski po tym, jak Izba Wyż-
sza nie wybrała go na swojego wiceprzewodniczącego jako „czło-
wieka konfliktowego”. Dwa lata temu dokładnie z takiego sa-
mego powodu cały PiS głosował przeciw kandydaturze Niesio-
łowskiego. No ale wówczas, oczywiście, nie było to „świństwo
i partyjniactwo”. To zaś, że senatorowie Kaczorów jak jeden mąż
głosowali teraz przeciw Borusewiczowi, to już zupełny pryszcz.
Krzysztof Bosak z LPR emigruje do USA. Nie... nie na stałe,
niestety. Po to, aby uczyć się, co należy robić by... wygrać
w kampanii wyborczej. Bosak – pomimo występu w „Tańcu
z gwiazdami” i pierwszego miejsca na liście w swoim okręgu
– dostał „aż” 2704 głosy kółek różańcowych. Po amerykańskiej
edukacji, jeśli nawet swoje kwalifikacje podniesie o całe 100
procent, nie zostanie sołtysem w co drugiej wsi.
Donald Tusk i Lech Kaczyński spotkali się w cztery oczy. Je-
steśmy gotowi przyjąć tę wersję za prawdziwą, jako że dykta-
fon nie ma oczu. A i pluskwy są ponoć ślepe...
15 milionów złotych!!! Tyle dostała fundacja Lux Veritatis
Rydzyka na poszukiwanie ciepłych źródeł pod Toruniem. Oko-
liczności przyznania całej kasy pachną kryminałem. Minister
Szyszko na godzinę przed głosowaniem nad dotacją zwolnił na-
wet członka zarządu NFOŚ, który był jej przeciwny. Na in-
nych wywierano naciski. To zresztą kolejna transza kasy na
ten cel, bo w lutym Narodowy Fundusz Ochrony Środowiska
dał już dyrektorowi Radyja 12 melonów. Partię Kaczora po-
parło ok. 1,5 miliona słuchaczy Radia Maryja. Wychodzi więc
tanio jak barszcz: po 10 złotych za jeden głos.
Co to jest Prawo i Sprawiedliwość? Według najnowszej defini-
cji stworzonej przez posła Kuchcińskiego z PiS, to „ogólnona-
rodowa większość reprezentowana przez mniejszość sejmową”.
Cóż, do tej pory było odwrotnie. I to był dopiero problem!
„Jestem szczęśliwy, że trafiłem do więzienia”; „Nie umiem wy-
razić wdzięczności z faktu, że tu jestem”; „Wolę być tu, niż
gdziekolwiek na świecie” – czy to relacje z indoktrynacji więź-
niów radzieckich gułagów na Kołymie? Niekoniecznie. To oświad-
czenia skazańców osadzonych w teksańskim więzieniu, w któ-
rym wszyscy muszą postępować tak jak Jezus i na wyrywki znać
Biblię oraz modlić się około 5 godzin dziennie. „Ależ skąd!”
– denerwują się amerykańskie władze indagowane przez dzien-
nikarzy, czy aby nie chodzi o indoktrynacje religijną.
Na świecie, rok w rok, ponad 170 tysięcy chrześcijan umiera
tragicznie za wiarę. To teza z raportu „Prześladowani i zapo-
mniani”, przygotowanego przez organizację Pomoc Kościoło-
wi w Potrzebie. Ksiądz Waldemar Cisło, współautor opraco-
wania, „uściśla”, że męczennicy mordowani są w wielu miej-
scach, np. w Pakistanie i Iraku. Książka nie zawiera ani jed-
nej informacji na temat, gdzie podobne dane zostały zebrane,
przez kogo i jaka była metodyka ich systematyzowania. Wia-
domo za to, że dochód ze sprzedaży dzieła „Prześladowani
i zapomniani” zasili organizacje chrześcijańskie (głównie ka-
tolickie). No i to wiele tłumaczy...
S kończyły się ciepłe dni, czas wzmożonej aktywności.
96915906.031.png 96915906.032.png 96915906.033.png 96915906.001.png
Nr 45 (401) 9 – 15 XI 2007 r.
GORĄCY TEMAT
3
schwytano w na-
szym kraju nawet
pół szpiega, co do-
wodzi, że całkowicie zamarła
działalność wywiadowcza prze-
ciwko Polsce. Agenci obcych mo-
carstw prawdopodobnie poumie-
rali ze śmiechu...
Z ustawy o Służbie Kontrwywia-
du Wojskowego (SKW) wynika, że
szefem owej firmy może zostać kom-
pletny laik, byleby tylko „wykazywał
nieskazitelną postawę moralną, oby-
watelską i patriotyczną” . Jedyną
w praktyce furtką umożliwiającą
spuszczenie takiego ignoranta ze sta-
nowiska – o ile sam dobrowolnie nie
zrezygnuje lub nie zostanie skazany
prawomocnym wyrokiem za popeł-
nienie przestępstwa – jest „utrata pre-
dyspozycji niezbędnych do zajmowa-
nia stanowiska” . Dodajmy, że predys-
pozycji nigdzie niezdefiniowanych.
Donald Tusk stanąłby więc przed
nie lada kłopotem, żeby wywiązać się
z wyborczej obietnicy wykopania z ro-
boty szefa SKW („Wysoki Sądzie, jak
mogłem utracić coś, czego nigdy nie
miałem?” – w taki sposób Antoni
Macierewicz mógłby oszołomić sąd
pracy), gdyby ten nie uzyskał manda-
tu poselskiego.
Ostatecznie sprawa okazała się
zupełnie prosta, bo:
~ według art. 3 cytowanej usta-
wy, szef SKW jest „centralnym orga-
nem administracji rządowej”;
~ art. 103 konstytucji nie po-
zwala na zatrudnienie posła w admi-
nistracji rządowej.
I choć ten konstytucyjny zakaz nie
dotyczy członków Rady Ministrów
oraz sekretarzy stanu, Macierewicz
musiał pójść na dietę poselską. Nie
czekał, bo nawet on nie mógł sobie
wyobrazić, żeby ktoś rozumny mógł
powierzyć mu funkcję wiążącą się
z odpowiedzialnością za bezpieczeń-
stwo państwa. Powodów aż nadto...
~~~
Kadrę działającej od 1 paździer-
nika 2006 r. Służby Kontrwywiadu
Wojskowego tworzą pozytywnie zwe-
ryfikowani żołnierze zawodowi z roz-
wiązanej WSI oraz funkcjonariusze
ze świeżego już naboru, których pre-
dyspozycje – zwłaszcza zaangażowa-
nie patriotyczne, bo o żadnym do-
świadczeniu operacyjnym nie mogło
być przecież mowy – oceniał osobi-
ście Macierewicz.
Owi funkcjonariusze „to dobrze
wykształceni fachowcy, po wyższych
studiach, którzy w SKW przeszli wszyst-
kie przeszkolenia i kursy, zdobyli nie-
zbędne doświadczenie (przez rok!
dop. red. ) (...). Wiedzą, kto to był
ks. Jerzy Popiełuszko i ks. Ignacy Sko-
rupko , Józef Piłsudski , Roman Dmow-
ski i Wincenty Witos . Odróżniają An-
dersa od Berlinga i Okulickiego od
Małego Franka (...). Po raz pierwszy
od czasów II Rzeczypospolitej dyspo-
nujemy kadrą kontrwywiadu, która rze-
czywiście może wykonywać zadania
służb specjalnych” – przekonuje Ma-
cierewicz w „Gazecie Polskiej”.
Siłą rzeczy utworzył się w SKW
pewien podział.
– My pracujemy, a harcerze ze
szczepu Macierewicza uczą się fachu.
My zarabiamy 3–4 tys. złotych i o pre-
miach raczej nie mamy co marzyć,
a oni na równorzędnych stanowiskach
rzadko schodzą poniżej 5 tysięcy, że
o ekstranagrodach nie wspomnę
– mówi nam jeden z wojskowych.
Co zrobił szef służby, żeby łączyć,
a nie dzielić? Postanowił – wspólnie
z ministrem Aleksandrem Szczygłą
– upokorzyć żołnierzy!
Oto 27 września 2007 r. Szczygło
podpisał rozporządzenie o podwyż-
kach, ale tylko dla funkcjonariuszy.
O żołnierzach zapomniał...
Podwyżki dla tych, co „odróżnia-
ją Okulickiego od Małego Franka”,
są nieosiągalne dla „mięsa armatnie-
go”, narażającego życie w Iraku czy
LWP (peerelowski organ wywiadu
wojskowego – dop. red. )” – oskarżał
renomowaną spółkę Macierewicz
w swoim raporcie z likwidacji Woj-
skowych Służb Informacyjnych.
Opisywał dalej głęboką zażyłość
ze współwłaścicielem SILTEC-u kil-
ku postkomunistycznych generałów
i wymienianych z nazwiska wysokich
rangą oficerów WSI oraz korupcyj-
ne rzekomo układy, mające zapew-
nić spółce wyłączność na dostawę
sprzętu komputerowego dla Wojska
Polskiego.
Macierewicz wskazywał ponad-
to na żywotne dla bezpieczeństwa
IV RP zagrożenie, polegające jako-
by na tym, że „w firmie pracuje wie-
lu oficerów Zarządu II, którzy roz-
poczynali służbę w 2. pułku rozpo-
dokument zlecający SILTEC-owi (po
negocjacjach przeprowadzonych w sie-
dzibie SWW 3 października 2007 r.)
dostawę kilkudziesięciu zestawów
komputerowych i urządzeń krypto-
graficznych dla wojskowych specsłużb.
Gdzie w tym dniu był Macie-
rewicz i ci jego superfachowcy po
rocznych kursach?
~~~
W ostatnich tygodniach swojego
urzędowania oberkontrwywiadowca
Macierewicz przekonywał dziennika-
rzy „Gazety Polskiej”, którzy jeszcze
mieli ochotę go słuchać i nie zada-
wali głupich pytań (ich niedawny ko-
lega redakcyjny Piotr Bączek jest
w SKW szefem od „studiów i ana-
liz”), że czynni oficerowie dzisiej-
szych wojskowych specsłużb „nie
– To bardzo praktyczny człowiek.
Nie mam na myśli faktu, że zatrud-
nił na etacie oficerskim w Wydziale
Studiów i Analiz WSI swoją żonę, lecz
jego podejście do kwestii personal-
nych w okresie, gdy sprawował w „fir-
mie” funkcje kierownicze. Mawiał:
„Przynieś mi jakieś kwity na Iksińskie-
go, to dostaniesz awans”. Nie było
kwitów na upatrzone ofiary, nie było
nagród. Pewną ciekawostką jest rów-
nież to, że prawdopodobnie nigdy nie
przechodził badań na wykrywaczu
kłamstw, a generalską nominację uzy-
skał bez zwyczajowo wymaganego spe-
cjalistycznego wykształcenia – wspo-
mina były podwładny Ż.;
~ płk Edward C. – polski at-
taché wojskowy w niemieckojęzycz-
nym państwie europejskim.
– To Ż. załatwił mu wyjazd na
placówkę. Obaj wielce się zasłużyli
dla Radka Sikorskiego , odpowied-
nio wcześnie wyczuwając, skąd wieje
wiatr, i wynosząc mu z WSI część ma-
teriałów operacyjnych sprawy „Szpak”
(kryptonim toczącego się w latach 90.
rozpracowania późniejszego ministra
obrony – dop. red. ). Edward był rzad-
kiej urody gnidą, która przeszukiwa-
ła szafy pancerne podwładnych pod
ich nieobecność. Coś w sam raz dla
ekipy Kaczyńskich – zauważa nasz
informator;
~ płk Marek K. – były zastęp-
ca gen. Ż. oraz szef Biura Bezpie-
czeństwa Wewnętrznego WSI.
– Pamiętam, jak obaj werbowa-
li mnie do współpracy, szantażu-
jąc zwłoką w wydaniu tzw. poświad-
czenia bezpieczeństwa wymaganego
na stanowisku kierowniczym, które
miałem objąć. „Podpiszesz zobowią-
zanie, to dostaniesz poświadczenie od
ręki, nie podpiszesz – też dostaniesz,
ale dopiero wtedy, gdy stanowisko
przydzielą komuś innemu” – kusili.
To był ich najbardziej oklepany nu-
mer – mówi płk T.M. z pewnej cen-
tralnej instytucji MON.
Płk Marek K. pomagał Maciere-
wiczowi w weryfikacji oficerów WSI
i wciąż jeszcze wykonuje jakieś za-
dania specjalne dla ministra koordy-
natora służb specjalnych Zbigniewa
Wassermanna ;
~ płk Tomasz A. – do niedaw-
na dowódca Jednostki Wojskowej nr
1079, pod którym to symbolem kry-
ło się Stołeczne Szefostwo Kontrwy-
wiadu Wojskowego. Kiedyś „chronił”
kontrwywiadowczo GROM, ratując
m.in. tyłek generałowi Romanowi
Polce , związanemu z panem prezy-
dentem Lechem Kaczyńskim (por.
„Towarzystwo broni”). Dzisiaj płk
A. zadekował się w sferach rządo-
wych na stanowisku doradcy.
Całkiem zaś odrębną historią jest
cudownie odnaleziony 49-letni płk
Damian J. , który po rezygnacji
w sierpniu 2006 r. z funkcji szefa Biu-
ra Ochrony Rządu wylądował na po-
sadzie zastępcy Macierewicza. Ten
miał wobec J. niespłacony, bardzo po-
ważny dług wdzięczności. Można by
nawet rzec, że pan Damian uratował
panu Antoniemu głowę. Jak? Opo-
wiemy o tym już za tydzień...
ANNA TARCZYŃSKA
Szczep druha
Macierewicza
Jak ci panowie się świetnie rozumieją!
Fot. PAP/Paweł Kula
Afganistanie: średnio 950 zł mie-
sięcznie (od 640 zł dla zajmujących
najpodlejsze stanowiska w tzw. służ-
bie przygotowawczej, do 1255 zł dla
uplasowanych najwyżej). I chyba tyl-
ko po to, żeby dobić żołnierzy
z SKW, ich koledzy funkcjona-
riusze dostaną – mocą decyzji
Szczygły – wyrównania do nowych
stawek wynagrodzenia zasadni-
czego, naliczone od 1 stycznia...
2007 roku . Aż dziw bierze, że nie
od dnia ukończenia przez nich np.
szkoły podstawowej...
Czyż można sobie wyobrazić bar-
dziej skuteczny sposób na rozbijanie
i konfliktowanie kadry?
~~~
„Firma SILTEC powstała w 1982
roku prawdopodobnie jako firma przy-
krycia Zarządu II Sztabu Generalnego
znania radioelektronicznego w Prza-
snyszu (Zarząd II Sztabu General-
nego)” . W zakończeniu zaś zaser-
wował mrożącą krew w żyłach in-
formację, że „większość wymienio-
nych oficerów w latach 70. lub 80.
była szkolona w Moskwie .
Jeśli szef SKW pisze coś takie-
go w oficjalnym raporcie to – w ję-
zyku Macierewicza i jego słynnych
„skrótach myślowych” – oznacza, że
SILTEC jest ani chybi ekspozyturą
rosyjskiego wywiadu.
Tymczasem udało nam się dowie-
dzieć i ponad wszelką wątpliwość po-
twierdzić, że owa „ekspozytura”
w dalszym ciągu współpracuje
z naszą armią, a nawet zaopatru-
je... Służbę Wywiadu Wojskowe-
go! Nie do wiary? Sami przecierali-
śmy oczy ze zdumienia, widząc tajny
mają żadnych związków ze służba-
mi komunistycznymi”.
I choć moglibyśmy wymienić kil-
kadziesiąt nazwisk zadających kłam
tym twierdzeniom, skupmy się
– zgodnie z naszą ubiegłotygodnio-
wą zapowiedzią („Towarzystwo bro-
ni” – „FiM” 400/2007) – na kilku
najważniejszych postaciach z nie-
gdysiejszych Wojskowych Służb In-
formacyjnych, które przytuliły się
do muskularnej piersi PiS-owskiej
władzy:
~ gen. bryg. Jan Ż. – obecny
Komendant Główny Żandarmerii
Wojskowej. Wcześniej (od 1990 r.)
w WSI, gdzie po 16 latach działal-
ności dochrapał się (maj 2006 r.)
stanowiska głównego szefa tej „prze-
stępczej” – jak zwykł ją określać Ma-
cierewicz – organizacji.
W mijającym roku nie
96915906.002.png 96915906.003.png 96915906.004.png
4
Z NOTATNIKA HERETYKA
Nr 45 (401) 9 – 15 XI 2007 r.
ŚWIAT WEDŁUG RODANA
Trzeci oddech Kaczuchy
Prowincjałki
Zapewne, ale chyba nie aż tak zapamiętale jak
pewien dżentelmen z Gorzowa Wielkopolskie-
go. Właśnie rozkoszował się był najnowszą filmową produkcją w jednej z sal
multikina „Helios”, gdy obraz szlag trafił, a obsługa poinformowała, że zepsuł
się projektor i filma nie budiet . W zamian zaproponowała inne (do wyboru) pro-
jekcje w sąsiednich salach. Niet – odparł twardo nasz kinoman, a ponieważ
znał się na prądzie, raz-dwa zrobił tak, że cały kinowy kompleks zatonął
w ciemnościach, a kilkanaście innych projektorów stanęło w miejscu. MarS
Po hucznych obchodach skończył
się Halloween, a zaczął Kaczo-
ween!
Polska, jak wiadomo, serialami
stoi. „M jak miłość” nieustannie jest
na pierwszym miejscu w rankingu
najpopularniejszych seriali. Cieka-
we, czy po wyjeździe do Niemiec Si-
mony ( Agnieszka Perepeczko ) se-
rial nie straci części gospodyń wiej-
skich. Lucjan ( Witold Pyrkosz ) wy-
daje się zadowolony, że Simona zni-
ka z ekranu i jedzie opiekować się
chorym mężem, którego rzuciła ko-
chanka. Na drugim miejscu znaj-
dują się „Kryminalni”, co jest du-
żym zaskoczeniem. Wśród zagra-
nicznych prowadzi serial „Skazany
na śmierć”, a za nim komediowe
„Czarodziejki”. Nasze serialowe
gwiazdy chyba uwierzyły w Irlandię
Donalda Tuska i rodzą dzieci jed-
na po drugiej. Agnieszka Wosiń-
ska (zakonnica z „Klanu”) już uro-
dziła Mateusza i na pewien czas
zniknęła z serialu. Małgorzata
Ostrowska-Królikowska (Graży-
na Lubicz) została mamą już piąty
raz. Piotr Zelt („Tajemnica twier-
dzy szyfrów”) również oczekuje swo-
jego pierwszego potomka. Oczywi-
ście, nie on sam, tylko jego żona...
Albo dziewczyna, bo dzisiaj nigdy
nie wiadomo. Na miejscu ich wszyst-
kich nie byłbym taki pewny Donal-
dowej Irlandii, bo oto obserwujemy
trzeci oddech Kaczuchy i kolejną
odsłonę politycznego thrillera.
Były sklonowany władca RP trzy
i trzy czwarte skarży się, że przegrał
wybory przez media. Kochany
Jareczku Kaczyński , a co z two-
imi mediami?! TVP, TVP 2, TVP
Regionalna, TV Trwam, Radio Ma-
ryja, „Rzeczpospolita”, „Wprost”
– przecież to były bastiony PiS-u!
Oj, miałeś, Jarek, złoty dziób, mia-
łeś, Jarek, kuper z piór, wicher pió-
ra niesie, dziób kwacze po lesie, ostał
ci się jeno sznur! A teraz mamuś-
ka zaprowadzi Jareczka do dokto-
ra G. , którego na szczęście Ziobro
zdążył wypuścić z aresztu. Doktor
zbada go, założy moher na tę roz-
gorączkowaną głowę i powie: Daj
se, gostek, na luz, szczekaj se w Ra-
diu Maryja albo zatańcz w „Jezio-
rze łabędzim”. Ulżyj se, ziomalu!
A tak w ogóle rada dla braci Ka-
czyńskich (przepraszam! Nie wolno
mówić „braci”, prawda?!): Uff, ma-
minsynki, zmieńcie dilera, bo ten
wam wciska kiepskie zioło!
Nasi okupanci przegrali, ale na-
dal jak ten świstak siedzą, zawijają
sreberka i z uporem paranoika twier-
dzą, że przede wszystkim zniszczyły
ich „Fakty i Mity”. U mnie na wsi
mówią w takiej sytuacji: Ni do ry-
mu, ni do taktu, wsadź se d..ę do
kontaktu! Ludzie, my mamy ser-
duszka delikatne jak pasztet ze sło-
wiczych języczków. Kaczuchy uwiel-
bialiśmy, bo ci jajcarze przynosili
nam wiele radości i nieposkromio-
nego śmiechu. Ich zdaniem, winne
są łże-media, wykształciuchy, mło-
dzi (naiwni) wyborcy, układ, odzy-
skana TVP, ale niewinni są P ara-
noicy i S chizofrenicy. Ja jednak my-
ślę, że przede wszystkim ten cały
Kaczoween jest winą ojca Broni-
sława Komorowskiego , który pod-
czas powstania warszawskiego oca-
lił życie staremu Kaczyńskiemu.
Gdyby nie bohaterski czyn Komo-
rowskiego seniora, seniorowi Ka-
czyńskiemu odstrzeliliby jaja w po-
wstaniu i bliźniaki nie przyszłyby ni-
gdy na świat. Narozrabiał stary Ko-
morowski, ale kto to wszystko mógł
przewidzieć, prawda?!
ANDRZEJ RODAN
Łukasz Z. , właściciel myjni samochodowej
w Lesznie, swoiście odreagowuje mycie mar-
kowych bryk. Lubi znęcać się nad swoimi znajomymi – bić ich, i to najlepiej
w miejscach publicznych, zastraszać, a także wymuszać od nich forsę tytu-
łem spłaty długu, którego nigdy nie zaciągnęli. Zaciągnęli natomiast Łukasza
Z. przed oblicze sądu. Grozi mu 12 lat przerwy w windykacji. WZ
Co pił 29-latek z Opola i jak dużo tego było
– pozostaje zagadką. Wiadomo natomiast, że
wsiadł do samochodu, przyczepił na dachu policyjny kogut i z takim zabezpie-
czeniem rozbijał się po mieście. Policjanci jakoś jednak wyczuli fałszywkę. Oka-
zało się, że facet nie ma prawa jazdy, ma za to krew wymieszaną z alkoho-
lem i – jak sam twierdził – immunitet z tytułu bycia inspektorem ds. instala-
cji gazowych.
WZ
Jest w Polsce takie szczególne muzeum, któ-
rego próżno by szukać gdziekolwiek na świe-
cie. Otóż jego ekspozycja tym się charakteryzuje, że nie posiada niczego. Cho-
dzi o Muzeum Historii Kielc – oczko w głowie posła pomysłodawcy Edgara G.
W końcu zdesperowane miejscowe władze zaapelowały do ludu pracującego
miast i wsi o dostarczenie czegokolwiek. Owoce przerosły najśmielsze ocze-
kiwania – wpłynęło siedem zdjęć! A jednak MHK coś ma: dyrektora, 5 eta-
tów i 820 tysięcy rocznego budżetu.
MarS
Telefony komórkowe służą najmłodszym już
nie tylko do nieograniczonego kontaktu z ro-
dzicami. Ostry film pornograficzny zawierający sceny z udziałem ludzi i zwie-
rząt rozsyłały sobie podczas lekcji uczennice szkoły... podstawowej w Byto-
wie.
WZ
MYŚLI NIEDOKOŃCZONE
cięstwie PO, będzie lepiej. Na tak sformuło-
wane pytanie odpowiadam, że teraz nie będzie par-
tyjnej dyktatury, czyli nie będzie gorzej. Na razie
czeka nas zapewne powrót do III RP, choć niektó-
re pomysły PO zdają się przywoływać bardziej za-
mierzchłe czasy...
Można oczeki-
wać, że sojusz PO
i PSL zafunduje
nam jakąś formę
powrotu do III RP
z jej stabilizacją, ale
i marazmem, przewidywalnością, a także programową
klerykalizacją i poczuciem niesprawiedliwości, nierów-
nością szans oraz politycznym kapitalizmem, czyli ko-
rupcją. Miejmy nadzieję, że nie doprowadzi to do po-
wtórki z Kaczyńskich , natomiast wyłoni się jakaś no-
wa siła, zreformowany LiD w sojuszu z RACJĄ PL
lub coś innego, co pozwoli patrzeć z nadzieją w przy-
szłość przy kolejnych wyborach. Na razie trzeba nam
patrzeć na ręce nowej władzy równie konsekwentnie,
jak zawsze to robiliśmy na łamach „FiM” w czasach
Buzka , Millera , Belki i Kaczyńskich. Nasi Czytelni-
cy na początek zwrócili uwagę na punkt programu PO,
który przewiduje zmianę statusu Senatu z izby wyższej,
wybieranej demokratycznie, na „izbę korporacyjną,
w której zasiadaliby przedstawiciele głównych środowisk
kraju, delegowani przez uprawnione organizacje”.
Dokument wymienia owe organizacje: samorządy,
organizacje pracodawców i pracobiorców, środowiska
kultury i nauki oraz Kościoły.
Oczywiście, można, a nawet trzeba, rozważać za-
sadność istnienia Senatu, który na ogół dubluje funk-
cje Sejmu. Pomysł PO jest jednak krokiem zdumie-
wającym, bo chce on odebrać Senatowi jego demo-
kratyczny charakter,
który na dodatek
umożliwia obecnie
skuteczne kandydo-
wanie osób spoza
list partyjnych. Sam
pomysł osadzania
senatorów z listy kościelnej byłby skandalem i powro-
tem do czasów I RP, tej szlacheckiej, gdzie w Senacie
mieliśmy cały katolicki episkopat. Przypomnijmy, że
większość Kościołów to organizacje niedemokratycz-
ne, a ich przywódcy nie są delegowani przez wiernych
i nie są przez nich rozliczani. Biskupi rzymskokatolic-
cy są delegowani przez Watykan, a Kościół jest stam-
tąd sterowany. Jaki zatem sens ma umieszczanie jego
funkcjonariuszy w obcym dla nich, bo polskim parla-
mencie? Kto miałby decydować o tym, które ze 160
legalnych związków wyznaniowych w Polsce mają
w Senacie być reprezentowane, a które już nie? No
i dlaczego w Senacie mieliby zasiadać akurat przed-
stawiciele Kościołów, a nie np. związków strzeleckich
lub stowarzyszeń hodowców chomików syryjskich? Te
ostatnie mają przynajmniej demokratycznie wybrane,
reprezentatywne zarządy.
Przed nami czarna noc rządów liberałów, kosmopolitów, filogermanów, post-
komunistów, agentów, kolaborantów, globalistów, szalikowców, etc.
(„Nasza Polska” o zwycięstwie PO)
Uważam Radosława Sikorskiego za człowieka bez honoru. Zachował się
niehonorowo, występując z PiS-u. Jego profesjonalizm też stoi pod znakiem
zapytania. My, Polacy, powinniśmy być dumni z tego, że jesteśmy Polaka-
mi, i nie można żądać pieniędzy za nasze bezpieczeństwo narodowe.
(Krzysztof Putra, PiS)
RZECZY POSPOLITE
Wtedy jest się zdrajcą, kiedy się odchodzi i pluje się na swój obóz, i nazy-
wa się go watahą, którą trzeba dobić. [Radek Sikorski] jest zdrajcą. Zacho-
wał się podle. O swoich byłych kolegach z rządu powiedział: jeszcze jedna
bitwa i dorżniemy watahę.
(Aleksander Szczygło, minister obrony narodowej)
Szef MON powinien być człowiekiem spokojnym. Każda jego nerwowa re-
akcja może być niebezpieczna. Pan Szczygło ma jakiś kompleks i nadrabia
agresywnością.
Przewielebny senator
(Bronisław Komorowski)
Do miłości do piłki nie trzeba Platformy namawiać. Zapewniam, że wszyst-
kie stadiony zbudujemy, a EURO w Polsce się odbędzie.
(Grzegorz Schetyna)
Nie czuję potrzeby jakiejś totalnej ekspiacji. Życie ze świadomością własnej
małości to moja dożywotnia pokuta.
(Tomasz Dedek o swojej współpracy z SB)
Jestem gejem. Nie zamierzam z tego robić tajemnicy ani udawać kogoś in-
nego.
(Tomasz Raczek, krytyk filmowy)
Wybrała OH
ADAM CIOCH
CZY KOCHACIE KINO?
DŁUŻNICY
NA POTRÓJNYM GAZIE
MUZEUM NICZEGO
UŚWIADOMIONE
W ielu Czytelników pyta nas, czy teraz, po zwy-
96915906.005.png 96915906.006.png 96915906.007.png 96915906.008.png 96915906.009.png 96915906.010.png 96915906.011.png 96915906.012.png 96915906.013.png 96915906.014.png 96915906.015.png 96915906.016.png 96915906.017.png 96915906.018.png 96915906.019.png 96915906.020.png 96915906.021.png 96915906.022.png 96915906.023.png 96915906.024.png
 
Nr 45 (401) 9 – 15 XI 2007 r.
NA KLĘCZKACH
5
KAPLICA „NA DOŁKU”
LEPSZY NULLO
z kosztami jego tegorocznych waka-
cji w Dolomitach. Trwający 18 dni
wypoczynek pochłonął ponad milion
euro, w tym 400 tys. z kasy miejsco-
wego samorządu, 300 tys. z kasy rzą-
dowej, m.in. na remonty dróg. Listy
protestacyjne w tej sprawie wysyła-
ją do Rzymu nawet katoliccy duchow-
ni, którzy stawiają papieżowi za przy-
kład ubogiego Jezusa... MaK
Rząd Kaczyńskich , odchodząc
na wieczny, miejmy nadzieję, spoczy-
nek, pozostawił Kościołowi kosztow-
ny prezent. Mianowicie umowę mię-
dzy Episkopatem a Komendantem
Głównym Policji. W owym dokumen-
cie policja państwowa (oczywiście,
na swój koszt) zobowiązuje się do
zakładania przy wszelkich jednost-
kach organizacyjnych ośrodków dusz-
pasterskich, księżowskich kancelarii
i kaplic na potrzeby policyjnych ka-
pelanów. Do dyspozycji duchownych
w mundurach mają pozostawać tak-
że policyjne samochody. MaK
KAPOTA SZYMONA
Jak pięknie... Tylko że akurat
w Ełku sutannowi posiadają wiele
potężnych, a w dodatku zupełnie
niewykorzystanych budowli, z któ-
rych co najmniej kilka mogłoby po-
mieścić i hospicjum, i schronisko
dla kobiet. Zarówno starosta, jak
i radni udają, że o tym nie wiedzą.
BS
Olkuscy radni zwrócili się do
władz spółki PKP InterCity, aby po-
ciąg pospieszny relacji Gliwice–War-
szawa, który od 9 grudnia będzie
przejeżdżał przez ich powiat, na-
zwać ,,Francesco Nullo”, zamiast
wcześniej planowanej nazwy – ,,Au-
gustyn Kordecki”.
Radni argumentują to tym, iż
pułkownik Nullo – polski bohater
rodem z Italii – jest silnie związany
z regionem, gdyż poległ nieopodal
Olkusza podczas jednej z potyczek
powstania styczniowego i spoczywa
na olkuskim cmentarzu.
Absolutnie nie powinna dziwić
nieufność radnych wobec zakonni-
ków, wszak to właśnie słynny re-
demptorysta z toruńskiej rozgłośni
maryjnej jest synem ziemi olkuskiej.
A tak na marginesie, to oczywi-
stą jest rzeczą, że ten włoski żoł-
nierz, który walczył i zginął za na-
szą wolność, o wiele bardziej zasłu-
guje na szacunek niż kontrowersyj-
ny zakonnik wypromowany przez
Sienkiewicza .
MUZUŁMANIE
WALCZĄ...
CENNA WIEDZA
...o świeckość swojego państwa
i nie chcą wizerunku Matki Teresy
na dowodach osobistych. Twierdzą,
że to próba skatoliczenia Albanii.
W Polsce katolicy honorują po-
stać Jana Pawła II , stawiając mu
setki pomników. Tymczasem w Al-
banii panuje moda na Matkę Te-
resę. Albańscy katolicy chcieliby
uczynić z tej laureatki Pokojowej
Nagrody Nobla symbol swojego kra-
ju. Pomniki i popiersia to już stan-
dard. Teraz wymyślono, że wize-
runek Matki Teresy powinien zdo-
bić... dowody osobiste. To jednak
wywołało niezadowolenie tej czę-
ści mieszkańców, która wyznaje is-
lam. Co istotne – większej części.
Trzy stowarzyszenia muzułmańskie
wydały oświadczenie, w którym
oznajmiły, iż uważają pomysł za
szkodliwy, podważający świecki cha-
rakter państwa i tolerancję religij-
ną. W ich opinii władze chciałyby
uczynić z Matki Teresy mityczną
postać religijną, a z Albanii kraj ka-
tolicki. W 2006 roku muzułmanie
nie dopuścili do postawienia w mie-
ście Szkodra pomnika Matki Tere-
sy, a wcześniej protestowali prze-
ciwko planom ustawienia krzyża na
wzgórzu za miastem. Oto jak plu-
ralizm religijny przyczynia się do
świeckości państwa!
Matka Teresa oprócz niewątpli-
wie jasnej strony swojej działalności
miała również tę ciemną. „FiM” pi-
sały o tym w 2001 roku. Przedruko-
waliśmy wywiad z Christopherem
Hitchensem , autorem książki „Mi-
sjonarska miłość: Matka Teresa
w teorii i praktyce” oraz fragment
wspomnień współpracowniczki Mat-
ki Teresy – Susan Shields : PRZE-
CZYTAJ (http://www.faktyimity.pl/ar-
chiwum/caly.phtml?id=31). DP
Parafia bł. Władysława z Giel-
niowa w Warszawie-Natolinie za-
prasza wszystkich, którzy pragną
„pogłębić refleksję nad ważkimi
dziedzinami myślowej spuścizny Oj-
ca Świętego Jana Pawła II” do
udziału w warsztatach nauczania
papieskiego. Zorganizowany w po-
rozumieniu z Instytutem Edukacji
Narodowej trzydniowy kurs obej-
muje dokształcenie w zakresie: czło-
wiek i wiara, naród i ojczyzna, wy-
chowanie i edukacja. Wszystkie wy-
kłady poprowadzą profesorowie
z KUL. Po zakończeniu „nauk”
każdy słuchacz otrzyma zaświad-
czenie o zaliczeniu kursu. Nigdy nie
wiadomo, kiedy i do czego taki „pa-
pierek” może się przydać – na przy-
kład do „ubogacenia” swojego CV
lub przyozdobienia ściany w miej-
scu pracy. Koszt papieskich kore-
petycji organizatorzy wycenili na
120 zł od łebka.
STRZAŁ W KOLANO
Sfrustrowany wyborczą klęską PiS
rozrabia, miesza, gryzie. W czasie wy-
boru marszałka Sejmu mieszali tak
wściekle, że strzelili sobie w kolano.
Siedzieli z przygotowanymi kwi-
tami na Komorowskiego , by przed
kamerami go pomówić i opluć. Po
goebbelsowsku: rzucaj błotem, za-
wsze coś się przyklei. Wszak Go-
ebbels skończył studia dzięki finan-
sowej pomocy katolickiej fundacji.
Oszaleli z nienawiści, pewni swe-
go marszałka seniora, przeoczyli mo-
ment, gdy zapytał, czy są pytania.
Na brak reakcji mógł zrobić tylko jed-
no: oznajmić, że przystępuje do gło-
sowania. Chyba czekali, aż powie: Ja-
siu, chodź tu z kwitami na Bronka.
Miast fajerwerku medialnego
wyszła im sromotna klapa. Nieudol-
ne próby wdarcia się na mównicę
z kwitami tylko spotęgowały śmiesz-
ność.
Do kościoła Ojców Bernardy-
nów w Krakowie sprowadzono (po
konserwacji) płaszcz św. Szymona
z Lipnicy. Z wielką czcią wniesiono
go do świątyni i umieszczono w kli-
matyzowanej gablocie. No i od ra-
zu tłumy wiernych zaczęły nawie-
dzać kościół i modlić się do strzępu
„świętości”, adorując przy okazji po-
jemniczek z kostką zakonnika.
Kolejka wiernych na klęczkach,
podchodzi do relikwiarza, pokornie
go śliniąc. W ten sposób jedni zli-
zują śliny innych... Co gorsza, do
tej celebry – wołającej o pomstę sa-
nepidu – ciągane są też dzieci.
Braciszkowie chcieli również
przyciągnąć wiernych, reklamując
tryskające w przyklasztornym ogro-
dzie cudowne źródełko, rzekomo
odkryte przez Szymona. Jednak jak
szybko je udostępnili, tak szybko
musieli zamknąć – po kontroli sa-
nepidu właśnie.
Szymon żył w XV wieku i umarł
na cholerę (nie pomogła mu cu-
downa woda) właśnie dlatego, że
w tych czasach przestrzeganie hi-
gieny było czymś abstrakcyjnym. Jak
widać, przykład świętego niczego
„ślinotoków” nie nauczył. PP
PP
SPOSOBEM
AK
Dobry sposób na utrzymanie fre-
kwencji w swej świątyni wymyślił pro-
boszcz Jacek Plota z Kalisza. Rzecz
dotyczy gimnazjalistów, którzy przy-
gotowują się do bierzmowania. Gdzie
novum? „W naszej parafii przygoto-
wanie odbywa się przez okres 2,5 ro-
ku” – napisał w liście skierowanym
do uczniów. Dodał też uczciwie, że
centralny punkt stanowi uczestnictwo
w niedzielnej mszy, a obowiązku nie
można odbębnić w innej parafii. Do
tego udział w spotkaniach, nabożeń-
stwach przeróżnej maści, różańcach,
roratach, drodze krzyżowej. Uff!
Czy to ma być bierzmowanie
połączone od razu z beatyfikacją?
WZ
LV
FORREST GLEMP
CELNIKOM
PACIOREK
Kardynał Józef Glemp nie
próżnuje na emeryturze. Zagrał
właśnie samego siebie (odmłodzo-
ny o 23 lata) w filmie o księdzu Je-
rzym Popiełuszce . Nie wiadomo,
czy arcybiskup został aktorem tyl-
ko dla pieniędzy, czy z przezorno-
ści, żeby ktoś inny bardziej auten-
tycznie nie odegrał jego roli w roz-
grywkach pomiędzy rządem a epi-
skopatem o żywego jeszcze wów-
czas Popiełuszkę. MaK
Na nic zdał się protest celników
domagających się m.in. 1500-złoto-
wej podwyżki, uprawnień emerytal-
nych służb mundurowych i rezygna-
cji z tworzenia kilkunastu ciepłych
posadek dla kapelanów i dziekana
(ok. 5 tys. zł plus dodatki na biret).
Tymczasem młody funkcjonariusz
może liczyć najwyżej na 1,2 tys. zł.
Jarosław Kaczyński pokarał
protestujących i podpisał ostatnie-
go dnia swojego premierowania roz-
porządzenie o podwyżkach dla po-
licjantów, strażaków, Straży Gra-
nicznej i BOR, które wejdzie
w życie 1 stycznia 2008 r. Czy rząd
Tuska naprawi „niedopatrzenie”
Kaczyńskiego i przyzna podwyżkę
także celnikom? Czas pokaże. Na
razie od ustępującej władzy ci ostat-
ni otrzymali inny „prezent” – przed
kilkoma dniami minister finansów
wspólnie z delegatem Konferencji
Episkopatu Polski ds. Duszpaster-
stwa Służby Celnej, biskupem gen.
dyw. Tadeuszem Płoskim , podpi-
sali krytykowane powszechnie po-
rozumienie w sprawie utworzenia
duszpasterstwa wśród celników
(pisaliśmy o tym jako pierwsi
– 33/2007).
MILIONER
NA WAKACJACH
Joseph Ratzinger znany jest od
dawna z zamiłowania do produk-
tów najdroższych światowych ma-
rek – butów, zegarków – wszystkie-
go. We Włoszech nie milknie kryty-
ka pod adresem papieża w związku
ZNÓW DARMOCHA
GROBOWE HOBBY
W Ełku tamtejszy Caritas „za-
chorował” na dwa budynki szpita-
la „Pro Medica”. Choroba się prze-
dłużała, bo niektórzy mieszkańcy
czynili gest Kozakiewicza na wieść
o możliwej darowiźnie.
Co tam jednak vox populi , gdy
chodzi o vox Dei . Na początku wrze-
śnia radni powiatu podjęli decyzję
o „sprzedaży” Caritasowi Diecezji
Ełckiej owych dwóch obiektów war-
tości prawie 650 tys. zł. Oczywiście,
zastosowali zwyczajową wobec waty-
kańczyków 99-procentową bonifika-
tę. Caritas zapłacił jedynie 7,5 tys. zł.
Na jaki cel mają być przezna-
czone wspomniane obiekty? Biskup
J. Mazur w piśmie intencyjnym
napisał, że chce utworzyć Dom Sa-
motnej Matki i hospicjum.
Czego to ludzie nie wymyślą!
Jadwiga i Zenon Rembiejewscy
z Sochaczewa od kilku lat groma-
dzą funeralia, czyli zabytkowe ta-
blice nagrobne, stare nekrologi, pie-
częcie trumienne i ozdobne... nóż-
ki trumienne. W zbiorach socha-
czewskich pasjonatów nie brakuje
też oryginalnych mów pogrzebo-
wych, które jeszcze w XIX stule-
ciu bywały bardzo długie i kwieci-
ste. Licząca już ponad 100 ekspo-
natów kolekcja ma stanowić począ-
tek pierwszego w Polsce muzeum
pochówku, którego utworzeniu pa-
tronują przedsiębiorcy pogrzebowi.
Aczkolwiek pasję sochaczewian nie-
którzy uważają za szokującą, to sta-
nowi ona bardzo ważny element hi-
storii obyczajowości. BS
BS
96915906.025.png 96915906.026.png 96915906.027.png 96915906.028.png 96915906.029.png
Zgłoś jeśli naruszono regulamin