IMBRYK.txt

(3 KB) Pobierz
IMBRYK
By� sobie pewnego razu imbryk do herbaty, dumny z porcelany, z kt�rej by� zrobiony, dumny
ze swej wysmuk�ej szyi i z du�ego ucha. Mia� on szyj� z przodu, ucho z ty�u i o tym wci��
m�wi�; nie m�wi� za� nigdy o swej pokrywce, kt�ra by�a st�uczona i sklejona, co by�o wielkim
brakiem, a niech�tnie m�wi si� o swych brakach, inni to przecie� robi� za nas. Fili�anki,
garnuszek do �mietanki i cukiernica, ca�y serwis do herbaty � ca�e to towarzystwo zwraca�o
uwag� na p�kni�cie pokrywki i rozmawiali o tym wi�cej ni� o pi�knym uchu i niezwyk�ej szyi;
imbryk do herbaty wiedzia� o tym dobrze.
� Znam ich! � m�wi� sam do siebie. � Znam tak�e dobrze moje wady i uznaj� je, na tym
w�a�nie polega moja pokora i skromno��; wszyscy mamy wady, ale posiadamy tak�e i zalety.
Fili�anki maj� uszka, cukiernica ma pokrywk�, a ja mam jedno i drugie, i jeszcze w dodatku co�
z przodu, czego oni nie posiadaj� � szyj�, kt�ra sprawia, �e jestem kr�lem sto�u. Cukiernicy i
garnuszkowi do �mietanki przypad�o w udziale by� s�u�ebnymi dobrego smaku, ale ja jestem
tym szczodrym w�adc�, rozdaj� b�ogos�awie�stwo �akn�cej ludzko�ci; w moich wn�trzno�ciach
chi�skie listeczki rozpuszczaj� si� w gotowanej, pozbawionej smaku wodzie.
Wszystko to m�wi� imbryk, kiedy by� beztroski i m�ody. Sta� na nakrytym stole, podnosi�a go
w g�r� delikatna r�czka; ale delikatna r�czka okaza�a si� niezr�czna, imbryk upad� na ziemi�,
szyjka si� st�uk�a, st�uk�o si� ucho, o pokrywce nie ma co gada�, do�� si� ju� o niej m�wi�o.
Imbryk le�a� zemdlony na pod�odze, wrz�tek wycieka� z niego. Spotka� go ci�ki cios, ale
najsmutniejsze by�o to, �e �mieli si� z niego, a nie z niezr�cznej d�oni, kt�ra go upu�ci�a na
ziemi�.
� Nigdy nie b�d� si� m�g� pozby� tego wspomnienia! � m�wi� imbryk p�niej, opowiadaj�c
dzieje swego �ycia. � Nazwali mnie inwalid�, postawili w k�cie, a na drugi dzie� podarowali
kobiecie, kt�ra �ebra�a o �y�k� skromnej strawy; zszed�em do rz�du n�dzarzy, sta�em bez u�ytku
w k�cie; ale kiedy tak sta�em, zacz�o si� dla mnie lepsze �ycie; jest si� czym� jednym, a nagle
staje si� zupe�nie czym� innym. Nape�niono mnie ziemi�; dla imbryka znaczy to samo co
pogrzeb, lecz do ziemi w�o�ono cebulk� kwiatu, kto j� tam w�o�y�, kto mi j� podarowa� � nie
wiem; ale by� to dla mnie dar, wynagrodzenie za chi�skie listeczki i wrz�tek, za st�uczone ucho i
348
szyj�. Cebulka le�a�a w ziemi, le�a�a we mnie, sta�a si� moim sercem, moim �ywym sercem, a
przecie� nigdy przedtem nie mia�em takiego serca. Wst�pi�o we mnie �ycie i si�y; puls bi�,
cebulka wypu�ci�a p�dy; mo�na by�o p�kn�� od rozsadzaj�cych uczu� i my�li; wyr�s� z niej
kwiat, patrza�em na niego, d�wiga�em go; patrz�c na jego pi�kno, sam zapomnia�em o sobie; to
prawdziwe b�ogos�awie�stwo zapomnie� przez innych o sobie. Kwiat nie dzi�kowa� mi za to, nie
my�la� o mnie; podziwiali go i chwalili. By�em taki szcz�liwy, �e jemu jest dobrze. Pewnego
dnia us�ysza�em, jak m�wiono, �e kwiat zas�uguje na lepsz� doniczk�. Rozbito mnie na dwoje;
bola�o to okropnie, ale kwiat dosta� lepsz� doniczk�, a mnie wyrzucono na podw�rze, gdzie le��
jako stara skorupa � zosta�o mi jednak wspomnienie, kt�rego nikt mi nie mo�e wydrze�.
Zgłoś jeśli naruszono regulamin