rośliny i akcesoria roślinne w obrzędach wsi pl.docx

(26 KB) Pobierz

Aleksandra Pajek, Rośliny i akcesoria roślinne w obrzędach funeralnych w polskiej kulturze ludowej

 

W kulturze tradycyjnej śmierć nie należała do zwyczajnych wydarzeń. Sądzono, że umieranie to przekraczanie granicy istnień, sposób, w który dusza przedostaje się w zaświaty. Człowiek opuszczał świat żywych – znany i oswojony, a przechodził do świata zmarłych. Śmierć to chaos, rozpad rzeczywistości. Aby ją oswoić, przywrócić zachwiany ład i porządek, niezbędne były różnego rodzaju rytuały żałobne. Miały one na celu wyłączyć zmarłego z dotychczasowej egzystencji, ze świata żywych. Jak pisze J. Bohdanowicz: „W tradycyjnych społecznościach wiejskich moment śmierci stanowi impuls do szeregu czynności i praktyk, których celem jest:

a)      ułatwienie duszy zmarłego opuszczenia zarówno ciała jak i chałupy i obejścia;

b)      zapewnienie duszy szczęśliwego bytowania w świecie pozaziemskim, zabezpieczenie jej przed złymi mocami i duchami;

c)      zabezpieczenie pozostałych przy życiu członków rodziny, jak też inwentarza żywego, przed nieszczęściami, chorobami względnie śmiercią, do której, według wierzeń, mógłby przyczynić się zmarły”[i].

Wśród tych rytuałów duży udział biorą akcesoria pochodzące ze świata roślin. Rośliny mogły pełnić w nich rolę mediatorów – szczególnie potrzebnych przy przekraczaniu granicy między światami, ponieważ świat roślin wg wierzeń ludowych należał do sfer nieludzkich, do „tamtego” świata.

Ale zanim doszło do przekraczania tej granicy, potrafiły też rośliny zapowiedzieć, przewidzieć czyjąś śmierć. Na przykład kiedy czarny bez rosnący blisko domu zakwitł powtórnie na jesieni, odczytywano to jako znak, że umrze ktoś z domowników, natomiast w okolicy Pińczowa zapowiadało to pomór dzieci. Gdy powtórnie zakwitła polna grusza, wróżyła śmierć temu ze współmałżonków, który jako pierwszy zauważy zaistniały fakt. Równocześnie pozostałemu przy życiu współmałżonkowi zapowiadała rychłe powtórne małżeństwo. Wróżką śmierci w dawnych wierzeniach była również jabłoń. Jej ponowne zakwitnięcie na jesieni zapowiadało pogrzeb, a potem bardzo szybkie wesele (Mazury), gdy zakwitła przed czasem, jeszcze w okresie przymrozków – umrzeć miał ktoś młody (Rzeszowskie), gdy niespodziewanie uschła bez żadnej widocznej przyczyny – wróżyła śmierć (możliwe, że nagłą, tragiczną) jej właścicielowi (Sandomierskie). Na Mazowszu śmierć miała zapowiadać wyrwana przez wichurę osika. W Polsce północno – wschodniej wierzono, że wyrwana wysoka osika wieszczy śmierć komuś staremu, średnia – człowiekowi w wieku średnim, zaś mała – dziecku. Śmierć jednego z domowników i jego wiek przepowiadała miotła z gałęzi brzozowych, gdy stojąc w kącie przewróci się bez widocznego powodu tak, że przekreśli sobą próg na krzyż. Jeśli będzie to miotła świeżo zrobiona, wróżyła śmierć komuś młodemu, jeśli stara – staremu.

Ostatecznie śmierć przychodziła po każdego. Czasem przychodziła łatwo, a czasem konającemu trzeba było pomóc w skróceniu agonii. W wierzeniach ludowych były dwie przyczyny tzw. „ciężkiego konania”: nieuregulowane sprawy, waśnie, nie wybaczone krzywdy lub działanie sił nadprzyrodzonych. W tym drugim przypadku stosowano szereg zabiegów magicznych. Gdy więc konanie przedłużało się i umierający bardzo się męczył, to najpowszechniejszym chyba sposobem na przyspieszenie zgonu było przenoszenie umierającego z łóżka na żytnią słomę rozpostartą bezpośrednio na ziemi, na podłodze w izbie, a rzadziej na klepisku w stodole. Wierzono, że „ziemia wyciąga” i „człowiek na ziemi zrodził się, to i na ziemi skonać musi”[ii].Słoma powinna być w miarę możliwości jak najprostsza, gdyż supły, węzły symbolizują w tym przypadku związek duszy z ciałem i utrudniają jej odejście do zaświatów.  Słomę rozpościerano również na tzw. „grobowej desce”, na której układano zwłoki przed złożeniem do trumny.

Mniej znanym sposobem, zanotowanym tylko na Podhalu[iii], był zwyczaj podkładania konającemu grochowin (wysuszone zielsko po wyłuskaniu grochu) lub ziaren grochu: „jak nie może skończyć, to dawali kiesik z grochu grochowiankę, to go popuściło”[iv].

Jak pisze A. Paluch: „Trudno wyjaśnić tego rodzaju postępowanie. Na przykład A . Fischer uważa, że sprawą istotną w tych zabiegach jest układanie konającego na ziemi, a więc przenoszenie umierającego w dół, na ziemię, jako symboliczny akt grzebania. Natomiast takie akcesoria, jak: słoma, grochowiny czy tez inne, np. piasek, popiół, są drugorzędne. Rzeczywiście, kierunek pionowy w dół, ku ziemi, może oznaczać niepomyślność, w tym przypadku śmierć, lecz jakie znaczenie miałby tu groch czy słoma? Może po prostu niewygoda leżenia konającego na grochu miałaby przyspieszyć jego zgon, niejako zniechęcić go ostatecznie do życia. Próbę tłumaczenia używania słomy może być następujące powiedzenie: na słomie człowiek się rodzi, na słomie umiera”[v].

         Na Mazowszu nadnarwiańskim umierającemu dawano niekiedy do ręki m.in. palmę wielkanocną, kładziono pod głowę wianek z bylicy bożego drzewka[vi].

         Powszechnie znanym, choć nie wszędzie powszechnie praktykowanym zwyczajem było okadzanie konającego dymem z poświęconych ziół. Używano w tym celu przede wszystkim wianków święconych w oktawę Bożego Ciała oraz wiązanek z dnia Matki Boskiej Zielnej.

Sporadycznie występowało przekonanie, że śmierć przyspieszy podanie umierającemu „ostatniego pokarmu do wieczności”, np. kilku łyków czystej wody lub wody święconej, naparu z ziół – mięty, dziurawca, rumianku[vii], czy wywaru z ziół poświęconych.
           Należy przypomnieć, że te wszystkie czynności nie mają na celu ochrony umierającego przed śmiercią, przedłużenia mu życia. Ich intencje są wręcz przeciwne i jednoznaczne – mają przyspieszyć i ułatwić zgon, a także odstraszyć siły nieczyste, które gromadzą się w pobliżu umierającego.

            Kiedy dusza opuściła ciało człowieka, należało zawiadomić całą wiejską społeczność. Można to było zrobić rozrzucając przed domem zmarłego gałązki świerku. Zanotowano też zwyczaj zatykania części gałązek w dach chałupy i w płot koło niej[viii]. Sporadycznie wystawiano przed dom ścięty świerk. O śmierci zawiadamiano też za pomocą kurendy przez podawanie od domu do domu np. lebiodki pospolitej lub innej rośliny zimozielonej (świerku, bukszpanu, borówki), gałązki wierzby, krzyżyka z gałązek wierzby. U Kaszubów rolę przedmiotu – symbolu zawiadamiającego o śmierci pełniła pałka leszczynowa, w okolicy Nałęczowa witka brzozowa, spleciona na kształt wianuszka[ix] . Istotne było to, że zostawiano te przedmioty przy drzwiach wejściowych, nie przestępowały one nawet progu chałupy, aby nie wprowadzić śmierci do czyjegoś domu i nie pociągnąć kogoś z żyjących za zmarłym do grobu. Możliwe, że był to nie tylko sposób zawiadamiania wsi o nachodzącym pogrzebie, ale i forma pożegnania się zmarłego z całą wsią.

            Następnie mają miejsce liczne praktyki związane już bezpośrednio ze zmarłym – mycie, ubieranie, przybieranie roślinami. Zabiegi te miały na celu uroczyste i godne wyłączenie członka wiejskiej społeczności ze świata żywych i wyprawienie go w zaświaty. Do mycia zwłok czasem, zamiast czystej wody, używano odwaru z wiązanki ziół poświęconej w dniu Matki Boskiej Zielnej. Powszechne natomiast było przystrajanie umarłego (i trumny) roślinami. Wg Palucha stosowano w tym celu 7 gatunków roślin: mirt (najczęściej), szparag lekarski, barwinek, rozmaryn, bylicę piołun, rutę i bukszpan[x]. Powszechnie przystrajano ciała dziewcząt, dzieci i kawalerów – czyli młodych, rzadziej ciała ludzi dorosłych i starców. Kwiaty i rośliny ozdobne miały sprawić, aby zmarły „ładnie wyglądał”. Jednak nie wszystkie rośliny pełniły tylko taką funkcję, należy bowiem zaznaczyć, że w chłopskiej kulturze tradycyjnej pogrzeby młodych panien i kawalerów miały sporo cech, które nawiązywały do obrzędowości weselnej. Można to tłumaczyć w pewnym stopniu jako symboliczne zadośćuczynienie ich niespełnionych nadziei i marzeń (doczekania momentu ślubu), a także jako zaślubiny ze śmiercią[xi]. Powszechnym zwyczajem było więc dołączanie do śmiertelnych ubiorów akcesoriów charakterystycznych dla stroju ślubnego – dziewczętom zakładano na głowy zielone wieńce ze wstążkami, chłopcom przypinano na piersi ślubne bukieciki[xii]. Innym zwyczajem było chowanie młodej dziewczyny w stroju weselnym przybranym mirtową gałązką i również z wiankiem na włosach[xiii]. Z mirtu robiono wianki na głowy panien

i dzieci, kawalerom bukieciki ozdobione kokardą. Ślubne wianki dziewczętom wito też

z rozmarynu lub ruty. Rośliny te, ze względu na ich wieczną zieleń i ostry aromat, kojarzono ze światem podziemnym, z zaświatami. Przypisywano im właściwości mediacyjne, zdolność pomagania przy przekraczaniu granicy między światami, podczas zmiany statusu. Tym bardziej więc uzasadnione jest wkładanie tych roślin do trumny młodym pannom, które nie posiadały jeszcze wyraźnie oznaczonego statusu, a po śmierci były narażone na szczególne ataki demonów. Mirt, rozmaryn, ruta to rośliny typowo weselne i niezmiernie rzadko przystrajano nimi ludzi dorosłych.

            Oprócz akcesoriów roślinnych nawiązujących do obrzędowości weselnej oraz tych, które pełniły funkcję zdobniczą, wkładano do trumny również rośliny poświęcone (choć zwyczaj ten był mniej popularny niż umieszczanie tam przedmiotów kultowych): palmy wielkanocne, wianki z oktawy Bożego Ciała, wiązanki święcone na Matkę Boską Zielną.W ich skład wchodziły najczęściej takie zioła, jak: bylica, piołun, wrotycz, boże drzewko, macierzanka, rumianek, ruta, rozchodnik i in. Miały one na celu zabezpieczyć nieboszczyka przed złymi siłami, diabłem w trakcie „podróży” w zaświaty, a także umożliwić kontakt z Bogiem i szybsze dostanie się do nieba. Akcesoria te najczęściej wkładano zmarłym pod głowę lub wypychano nimi poduszki trumienne. Wykładano nimi także dno trumny. Czasem wkładano zmarłemu do ręki palmę wielkanocną, aby „mógł stukać nią w bramę niebieską”[xiv]. Umieszczanie w trumnie roślin poświęconych, poza funkcją zabezpieczającą, miało stanowić dowód na to, że zmarły był porządnym, uczciwym człowiekiem i ułatwić mu wejście do nieba: „mają pomagać zmarłemu na tamtym świecie”; „jako dowód, że prowadzili wzorowe życie”; „aby duszy ułatwić żywot na tamtym świecie”; „aby złe duchy nie miały do zmarłego dostępu”; „na pamiątkę zmartwychwstania Najświętszej Marii Panny, kiedy to w grobie zostały tylko kwiaty; aby zmarli mieli spokojny sen”[xv]. Niektórzy uważali, że miało to również zabezpieczyć zmarłego przed robactwem.

Do trumny wkładano również np. gałązki świerku, jodły, modrzewia, ziele mięty, czyli rośliny zawierające olejki eteryczne – prawdopodobnie, aby stłumić specyficzny zapach.

           W nielicznych miejscowościach zanotowano zwyczaj dawania rolnikom do trumny ziarna zbóż. Tłumaczono to tym „by po śmierci mógł gospodarzyć; aby uprawy nie mamiły gospodarza i nie wracał po swoje”[xvi]. Jednak w niektórych miejscowościach spotykano zwyczaj odwrotny – nie dawano zmarłemu ziarna, bo wierzono, ze spowoduje to nieurodzaj[xvii].

            Interesującym zwyczajem jest sypanie do trumny ziaren maku. Roślinę tą wiązano ze światem snu i śmierci (dawniej sen traktowano jako chwilową śmierć) ze względu na jej właściwości narkotyczne i usypiające. Mak był uznawany za środek mediacyjny, miał pomagać przekroczyć granicę oddzielającą świat żywych od zaświatów. Wg A. Palucha właściwość ta „mogła zaważyć na zwyczaju sypania maku do trumien, ust zmarłych czy podkładaniu konającym, aby tym samym niejako wzmocnić sen śmiertelny lub przyspieszyć zgon”[xviii]. Mak sypano także na drogę w czasie konduktu pogrzebowego do kościoła i na cmentarz, a także na grób. Robiono tak w celach zabezpieczających, gdy zachodziło podejrzenie, że zmarły będzie wracał na ziemię i niepokoił żywych, a zwłaszcza, gdy chowano samobójcę. Zabieg ten miał stwarzać dodatkowe zajęcie dla nieboszczyka – wierzono, że jego duch będzie musiał przeliczyć/zebrać wszystkie ziarenka i dzięki temu zaniecha niepokojenia żywych. Należy dodać, że w kulturze tradycyjnej nie używano maku na co dzień – był przeznaczany wyłącznie do celów obrzędowych i leczniczych. Innym sposobem na odgrodzenie żywych od zmarłych i uniemożliwienie wydostawania się duchom z grobu, było sadzenie na grobach kolczastych krzewów – róży, głogu, tarniny.

Po pożegnaniu zmarłego z domostwem i wyprowadzeniu zwłok na cmentarz sprzątano izbę – myto podłogi, wietrzono, a także okadzano. Do okadzania używano poświęconych wianków i bukietów, ale również zwykłego mirtu, piołunu, jałowca. Robiono tak, aby pozbyć się zapachu, aby „nie było czuć trupa; aby nie było swądu od zmarłego”[xix]. W niektórych wsiach podlaskich zachował się ciekawy zwyczaj sypania zboża na sprzęty, na których stała trumna, „aby nie było trupa, a było zboże”[xx]

O niezbędnym akcesorium jakim jest trumna i surowcach użytych do jej wykonania także oczywiście należy wspomnieć. Stolarz miarę ze zmarłego brał posługując się najczęściej bzowym prętem. Czarny bez, tak jak mak, uznawany był za roślinę mediacyjną, łączono go m.in. ze złymi mocami i śmiercią, powszechnie wykorzystywano go w zwyczajach pogrzebowych. Pręt bzowy służył jako bat woźnicy, który zawoził zwłoki na cmentarz, cmentarne wieńce oplatano na obręczach z okorowanej, białej gałęzi bzu.

Samą trumnę wykonywano z jesionu, klonu, sosny, jodły. Przypisywano tym drzewom właściwości magiczne. Człowiek pochowany w jesionowej trumnie miał od razu osiągać spokój wieczny i do głowy mu nie przychodziło, aby wracać i włóczyć się jako duch na po świecie. Podobne przekonanie panowało na Podhalu w stosunku do trumien jodłowych. Dodatkowo, drobne wiórki z kołeczków, którymi zbijano trumnę, wykorzystywały ponoć kobiety w magii miłosnej. Wystarczyło zetrzeć wiórki w palcach, dodać szczyptę do wódki i podać do wypicia osobie, którą chciano w sobie rozkochać. Ponoć na stypie stosowały ten napój kobiety, które chciały stać się nową małżonką świeżo upieczonego wdowca.

         Cenione były także trumny klonowe, ponieważ chroniły zmarłego w grobie przed atakami diabła. Z kolei sosnowe zapewniały umarłym wieczny spokój – ich duchy godziły się z nową rzeczywistością i nie pragnęły powracać z zaświatów, żyjącym zaś dawała pewność, że w najbliższym czasie nie podążą drogą za nieboszczykiem. Tu jednak musiał być spełniony jeden warunek: deski na trumnę musiały być pozbawione sęków, gdyż gdyby taki sęk wypadł, umarły mógłby przez powstały w ten sposób otwór wypatrzyć sobie towarzysza. Za najpraktyczniejsze uchodziły trumny wykonane z desek sosnowych i klonowych, bowiem równocześnie strzegły zmarłego przed diabłem, a żywych przed nagabywaniem i nękaniem przez zmarłego.

Dodatkowym zabezpieczeniem przed opuszczaniem trumny przez nieboszczyka było użycie akcesoriów z osiki. Przybijano wieko trumny osikowymi kołeczkami wierząc, że dadzą one większą gwarancję niż gwoździe, natomiast w Polsce południowo – wschodniej osikową gałąź wbijano w świeży grób samobójcy, aby wrósł w nią i nie wracał na ziemię jako upiór.

            Na koniec jeszcze kilka słów o drzewach. Można wyróżnić dwie grupy drzew i krzewów, które sadzono na grobach bliskich osób. Pierwsza to takie, które mogły być miłe zmarłemu, przez co nie chciał on opuszczać grobu – np. brzoza, kalina, lipa, topola. Drugą stanowiły rośliny, których specyficzne właściwości mogły odstraszać duchy. Takimi krzewami, które według wierzeń odgradzały żywych od umarłych, były krzewy kolczaste – głóg, dzika róża, tarnina, czy zwykła róża. Jako rośliny o właściwościach kłujących, kaleczących, miały magiczną moc ochrony przed złymi siłami. Krzewy cierniste sadzono zwłaszcza na grobach samobójców, zbrodniarzy, jak również osób podejrzewanych o to, że mogą chcieć nękać żywych.

Drzewa mogły być również posłańcami zmarłych. Panowało przekonanie, że gdy na grobie wyrośnie czeremcha lub wiśnia, to znaczy to, że spoczywający w nim człowiek potrzebuje intensywnej modlitwy za jego duszę, że jest za mało wspominany.

             Obowiązywał zakaz zrywania, a nawet wąchania nagrobnych roślin. Należały one do zmarłego i mógł on przyjść upomnieć się o swoją własność, a nawet sprowadzić jakieś nieszczęście na tego, kto zakaz złamał, np. utratę zmysłu powonienia.

             Również kwiaty cięte w obyczaju wiejskim, tradycyjnym, można było składać tylko na grobach, nigdy nie ofiarowywano ich żywym.

            Podsumowując, zabiegi związane ze śmiercią człowieka obfitują w akcesoria pochodzące ze świata roślin. Mają one różne znaczenie, pełnią różne funkcje, aktywują wiele zakazów i nakazów w tych trudnych chwilach rozstania zmarłych z żywymi.


 


[i]J. Bohdanowicz, Zwyczaje z wyprowadzaniem zwlok na cmentarz, [w:] Komentarze do Polskiego Atlasu Etnograficznego, t.V. Zwyczaje, obrzędy i wierzenia pogrzebowe, Wrocław 1999, s. 112.

[ii] J. Bohdanowicz, Zabiegi magiczne wykonywane w celu skrócenia agonii, [w:] Komentarze do Polskiego Atlasu Etnograficznego, t.V. Zwyczaje, obrzędy i wierzenia pogrzebowe, Wrocław 1999, s. 53.

[iii] A. Paluch, Miejsce roślin w praktykach i zwyczajach związanych ze śmiercią człowieka na wsi polskiej, [w:] Etnobotanika. Materiały I Ogólnopolskiego Seminarium Etnobotanicznego, Kolbuszowa 19 – 20 VII 1980r., pod red. A. Palucha, Wrocław 1985, s. 44.

[iv] J. Bohdanowicz, Zabiegi magiczne…, s. 53.

[v] A. Paluch, Miejsce roślin…, s. 44.

[vi] K. Kwaśniewicz, Zwyczaje i obrzędy rodzinne, [w:] Etnografia Polski. Przemiany kultury ludowej, pod red. M. Biernackiej, M. Frankowskiej, W. Paprockiej, Wrocław Warszawa Kraków Gdańsk Łódź 1981, t. II, s. 110.

[vii] J. Bohdanowicz, Zabiegi magiczne…, s. 55.

[viii] B. Jankowska, Sposoby zawiadamiania wsi o śmierci jednego z jej mieszkańców, [w:] Komentarze do Polskiego Atlasu Etnograficznego, t.V. Zwyczaje, obrzędy i wierzenia pogrzebowe, Wrocław 1999, s. 62.

[ix] A. Paluch, Miejsce roślin…, s. 45.

[x] Tamże.

[xi] Tamże, s. 46.

[xii] K. Kwaśniewicz, Zwyczaje…, s. 115.

[xiii] A. Zadrożyńska, Świętowania polskie, Warszawa 2002, s. 155.

...

Zgłoś jeśli naruszono regulamin