Emocje, a nasze serce.pdf

(96 KB) Pobierz
87786828 UNPDF
Choroby serca, a wzór zachowania A
Nauka nie odkryła jak dotąd głównego mechanizmu odpowiedzialnego za współzależność
procesów psychologicznych i fizycznych. W XVII wieku Kartezjusz wprowadził do filozofii
pojęcie tak zwanego paralelizmu psychofizycznego, rozumianego jako równoległość względnie
niezależnych procesów zachodzących w duszy i ciele. Pogląd ten utrzymuje się do dziś, co sprawia,
że zależność pomiędzy psychologicznym, a fizyczno-somatycznym obszarem naszej osoby wydaje
się niejasna lub wątpliwa. Jednak pomimo pewnego braku wiedzy w tym obszarze, psychologowie,
często współdziałając z lekarzami, poczynili duży postęp na polu poszukiwania tzw.
psychologicznych czynników ryzyka dla rozwoju niektórych chorób. Czynniki te stanowią
najczęściej zbiór określonych cech osobowości, lub wzorców zachowań predysponujących do
rozwoju danego schorzenia.
Najwięcej badań poczyniono jak dotąd na polu poszukiwania psychologicznych przyczyn chorób
serca. Pionierami tychże poszukiwań byli kardiolodzy Meyer Friedman i Samuel Rosenman,
których badania koncentrowały się wokół choroby wieńcowej. Otóż badacze ci zauważyli, że osoby
cierpiące na chorobę wieńcowa wykazują pewien specyficzny styl zachowania i podobne wzorce
motoryczne. Charakteryzuje ich ciągłe napięcie szczeki, zaciskanie zębów, gwałtowne ruchy i
nawyk zaciskania pięści nawet w trakcie zwykłej rozmowy. Okazało się również, iż ludzie ci mają
bardzo silne tendencje rywalizacyjne, wysoką potrzebę osiągnięć, podlegają ciągłej presji czasu,
wreszcie mają niskie poczucie własnej wartości, co pcha ich w kierunku nieustannej walki o swój
prestiż i coraz większe osiągnięcia. Charakteryzuje ich również wyższy poziom hormonu walki,
czyli noradrenaliny. Friedman i Rosenman nazwali opisany wyżej styl zachowania mianem wzoru
zachowania A, predysponującego do rozwoju choroby wieńcowej.
Pierwsze badania przeprowadzone przez Friedmana i Rosenmana dotyczyły jedynie męskiej
populacji, ponieważ w momencie ich realizacji na chorobę serca zapadali głownie mężczyźni.
Jednak przeprowadzone później kolejne badania nad wzorem zachowania A potwierdziły istnienie
tego zjawiska także u kobiet. W innych z kolei badaniach zauważono, iż czynnikiem sprzyjającym
rozwojowi choroby serca może być tłumiona wrogość. Tak wiec na pewnym etapie rozwoju
psychologii oraz tzw. medycyny psychosomatycznej stało się jasne, iż czynniki emocjonalne
pozostają w bezpośrednim związku z procesami chorobowymi dotykającymi serce i układ
krwionośny. Początkowo sądzono, iż coraz częstsze zachorowania na chorobę wieńcową i coraz
liczniejsze zawały serca są następstwem rozwijającej się cywilizacji i konsumpcyjnej kultury.
Stanowią jeszcze jedno zjawisko socjologiczne powiązane z ekspansją ekonomii i rosnącymi
wymaganiami wobec obywatela. I niewątpliwie tak jest.
Jednak przyczyny rozwoju chorób serca mogą być znacznie głębsze i mogą sięgać wczesnych
etapów naszego życia. Za pioniera badań na tym polu uważa się na całym świecie Alexandra
Lowena, amerykańskiego psychoterapeutę, który w swej pracy połączył osiągnięcia psychoanalizy
z nurtem zwanym body work . Alexander Lowen rozwinął też genialną metodę terapii skierowaną
głownie (ale nie tylko) do osób cierpiących na zaburzenia pracy serca, a także założył, wraz z
kardiologiem Stephenem Sinatrą, The New England Heart Centre - instytut niosący pomoc
psychologiczną osobą chorym na serce. Zdaniem Lowena, choroba wieńcowa ma swoja genezę we
wczesnych doświadczeniach emocjonalnych. Gdy przychodzimy na świat, jedną z naszych
głównych potrzeb stanowi potrzeba bezinteresownej miłości i uwagi ze strony otoczenia, a przede
wszystkim matki. Istnieją jednak rodziny, gdzie matki mają wobec swoich dzieci bardzo duże
oczekiwania i wymagania już we wczesnym okresie ich życia. Stwarza to u rozwijających się dzieci
przekonanie o konieczności dokonywania szczególnych rzeczy w celu uzyskania miłości i uwagi,
czyli tego, co przecież należy się każdej ludzkiej istocie już w momencie narodzin. Sytuacja taka
stwarza ogromna ilość cierpienia w postaci uczuć rozpaczy, żalu i złości. Tworzy się również coś w
postaci schematu myślowego: "Muszę być doskonały/a, aby istnieć na tym świecie". Schemat ten
zostaje niestety zaniesiony w dorosłe życie. Kolejnym nieprzeciętnym sukcesom zawodowym
towarzyszy nieustanne poczucie niskiej wartości i stłumiona, ogromna agresja. Znajdują one ujście
w chorobie serca.
Opisany wyżej schemat nie dotyczy oczywiście bezwzględnie wszystkich osób chorych na serce,
więc śpieszę uspokoić mających problemy sercowe Czytelników, iż nie muszą doszukiwać się w
swojej historii tak dramatycznych doświadczeń. Jednak z drugiej strony jestem głęboko
przekonany, iż naszą kulturę charakteryzuje ogromny deficyt miłości i ciągły upadek instytucji
zwanej rodziną, co dotyka już wielu z nas. Wszystko to ma niemały wpływ na zdrowy rytm naszych
serc. Wróćmy jednak do Alexandra Lowena i jego dzieła. Lowen był studentem Wilhelma Reicha,
ucznia Freuda i ten fakt pomógł mu ujrzeć wczesnodziecięce przyczyny dorosłych problemów.
Lowen jednak zmodyfikował metodę Freuda i w ślad za Reichem włączył do swej pracy element
analizy napięć w ciele. Metoda Lowena zwana bioenergetyką (nie mylić z bioenergoterapią)
polega na uwalnianiu zalegających w ciele trudnych emocji (pamiętajmy o tym, iż emocje mają
swoje siedlisko w naszym ciele!). Te nie wyrażone stany emocjonalne stanowią, bowiem często
źródło ludzkich ograniczeń, życiowych napięć, nie mówiąc już o poważnych chorobach. Lowen
wypracował specjalne techniki służące na przykład wyrażeniu płaczu, który zablokowany (dotyczy
to wielu mężczyzn, którym kultura nakazuje być twardymi) prowadzi do usztywnienia twarzy i
mięsni całego ciała, a w końcu do zaburzeń pracy serca, czy wyrażeniu agresji, która zablokowana
przeradza się we wrogość i nienawiść (należy pamiętać, iż agresja jako taka nie jest negatywnym
zjawiskiem, lecz zdrowym mechanizmem przystosowawczym). Te nie wyrażone emocje stanowią
coś w rodzaju silnych bloków energetycznych, zatrzymujących przepływ zdrowych emocji i
uniemożliwiających nawiązanie w pełni satysfakcjonujących kontaktów z innymi ludźmi. Celem
terapii lowenowskiej jest odzyskanie stanu radości (a nie bólu) z kontaktu ze swym ciałem oraz
zdolności do przeżywania i akceptowania szerokiej gamy uczuć, od smutku i złości do miłości i
współczucia. Taką zdolność nazwalibyśmy poczuciem własnej tożsamości.
Lowen zwrócił też uwagę na ogromne znaczenie głębokiego i swobodnego oddychania dla
normalnego funkcjonowania człowieka i stworzył techniki poprawiające oddychanie. Wprowadził
także pojecie ugruntowania (ang. grounding ) i opracował tzw. pozycje gruntujące. Ugruntowanie
jest pojęciem, które opisuje nasz kontakt z rzeczywistością i poziom poczucia bezpieczeństwa.
Osoba ugruntowana to według Lowena człowiek, który potrafi w sposób dojrzały i adekwatny do
sytuacji reagować na zewnętrzne sytuacje. W kategoriach fizycznych Lowen opisuje ugruntowanie
jako zdolność do stania na własnych nogach i doświadczania kontaktu stóp z podłożem. Okazuje
się, (co dla wielu osób może się wydać szokujące), iż intensywność, z jaka dotykamy podłoża
oddaje nasz kontakt z rzeczywistością.
Ćwiczenia opracowane przez Lowena zyskały bardzo dużą popularność wśród wielu psychologów
praktyków i wykorzystywane są przez przedstawicieli rożnych nurtów w psychologii. Ćwiczenia te
charakteryzuje duża uniwersalność - mogą być one adresowane nie tylko do osób przeżywających
poważne problemy osobiste, czy zdrowotne, ale również do osób chcących polepszyć swoje
samopoczucie, czy zredukować codzienny stres. Główny cel lowenowskich ćwiczeń to zwiększenie
oddychania, odprężenie, rozluźnienie mięsni i polepszenie kontaktu sensorycznego z otoczeniem.
Oto przykładowy zestaw ćwiczeń inspirowanych bioenergetyką Alexandra Lowena:
Przerwij czytanie tego artykułu na chwilę. Powoli odchyl głowę do tyłu. Wykonaj kilka wolnych
obrotów wokół szyi. Staraj się poczuć mięsnie szyi. Czy są mocno napięte? Sprawdź czy masz
mocno zaciśnięte usta. Uwolnij szczękę i wypuść powietrze. Teraz rozejrzyj się po pokoju, w którym
jesteś. Czy odczuwasz zmęczenie oczu? Przenieś swoja uwagę na czoło i spróbuj zmarszczyć
kilkakrotnie brwi, aby rozluźnić napięte czoło.
W trakcie tego ćwiczenia możemy sobie uświadomić, iż na co dzień w ogóle nie jesteśmy świadomi
napiętych mięsni. Uzmysłowienie sobie tych napięć stanowi pierwszy krok.
Przenieś swoja uwagę na klatkę piersiowa i brzuch. Czy jesteś w ogóle świadomy/a swojego
oddechu? Jaki jest twój oddech? Czy oddychasz klatką piersiową, czy brzuchem? Oddychasz
szybko, czy powoli. Jak doświadczasz swojej klatki piersiowej? Czy jest zablokowana, czy tez
odnajdujesz w niej naturalną przestrzeń? Usiądź na krześle i wymów naturalnym głosem dźwięk
"aa".Jeśli twój głos urywa się szybko i nagle, oznacza to, iż masz jakiś problem z oddychaniem.
Możesz poprawić swój oddech powtarzając to ćwiczenie regularnie i starając się wydłużyć trwanie
dźwięku.
Organizm zareaguje na to ćwiczenie intensywnym oddychaniem w celu uzupełnienia ilości tlenu we
krwi. Technika nie jest niebezpieczna, ale może pojawić się lekka zadyszka. W wyniku powtarzania
ćwiczenia rozluźniają się mięsnie klatki piersiowej.
Wstań i zrób kilka kroków. Zatrzymaj się następnie i stań na lekko ugiętych nogach. Obiema dłońmi
złap za tył głowy i zacznij nimi mocno napierać tak, aby zmusić głowę do pochylenia się do przodu.
Jednocześnie oporuj bardzo silnie głową, tak, aby stworzyć rodzaj konfliktu pomiędzy ruchem dłoni
i ruchem głowy. Powtórz to ćwiczenie kilka razy wkładając w nie dużo siły (ale nie przesadzaj).
Ćwiczenie to pozwoli ci na prawdę rozluźnić napięte plecy.
Celem tego ćwiczenia jest wzmożenie napięcia i tak już napiętych mięsni pleców. Reakcją
organizmu jest następnie ich rozluźnienie.
Stres
Pojęcie stresu szybko zadomowiło się w potocznym, codziennym języku. Pomimo, iż istnieje jego
wiele definicji, zarówno stricte naukowych, jak i popularnonaukowych, stres postrzegany jest
najczesciej jako zjawisko negatywne, będące wręcz wyrazem patologii, czy osłabionej funkcji
adaptacyjnej jednostki. Zdecydowanie zaznaczyć więc należy, że stres powodowany jest zarówno
przez zdarzenia negatywne, jak i pozytywne, stanowiąc mechanizm psychologiczny towarzyszący
nieodłącznie naszemu życiu na wielu jego poziomach.
Amerykański psycholog T.H. Holmes skonstruował skalę określającą wielkość stresu w
"jednostkach zmian życiowych" (LCU- Life Change Units ). Skala ta umożliwia zorientowanie się,
jakie jest znaczenie rozmaitych wydarzeń życiowych dla rozwoju stresu oraz jego potencjalnych
konsekwencji. Według Holmesa istnieje ryzyko rozwinięcia się poważnej choroby u ludzi, którzy
uzyskali w sumie ponad 300 punktów w skali LCU. Wśród wydarzeń najbardziej predysponujących
do powstania schorzeń autor wymienił zarówno zdarzenia negatywne (np. śmierć bardzo bliskiej
osoby - 100 LCU, rozwód - 73 LCU, kara wiezienia - 63 LCU), jak pozytywne (małżeństwo - 50
LCU, ciąża - 40 LCU).
Oczywiście stres nie musi być konsekwencja tak radykalnych zdarzeń. Zjawisko to dotyka każdego
człowieka uwikłanego w pracę zawodową i skomplikowane stosunki międzyludzkie. Dla
psychologów i innych badaczy stresu oczywiste jest, stres ma zarówno wymiar psychologiczny, jak
i fizjologiczny. Okazuje się bowiem, ze wszelkie napięcia emocjonalne wywołują natychmiast
reakcje na poziomie fizjologicznym. Już w latach trzydziestych E. Jacobson - kierownik
laboratorium fizjologii klinicznej Uniwersytetu w Chicago stwierdził, że nadmiar przeżywanych
emocji powoduje ciągłe napięcie mięśni poszczególnych części ciała, bądź całego organizmu. Co
więcej, Jacobson zauważył, iż u osób szczególnie narażonych na napięcia psychologiczne powstaje
cos w rodzaju fizjologicznego nawyku naprężania mięsni nawet w sytuacji odpoczynku, na
przykład drzemki w fotelu. Odkrycia Jacobsona zostały potwierdzone w latach sześćdziesiątych
minionego wieku przez twórców tak zwanej psychologii humanistycznej oraz psychosomatyki
ujmujących procesy psychologiczne i fizyczne jako w pełni zależne i nierozerwalne. Okazało się, że
istnieje bezpośrednia współzależność pomiędzy zdrowym, przystosowanym do rzeczywistości
funkcjonowaniem psychologiczno-emocjonalnym, a prawidłowym funkcjonowaniem określonych
procesów fizycznych. Zwrócono miedzy innymi uwagę na związek stresu psychologicznego z
napięciem mięsni pleców i szyi, spłyceniem oddechu oraz pogorszeniem koncentracji.
Psychologowie odkryli tez bezpośredni związek pomiędzy utrwalonymi nawykami motoryczno-
ruchowymi, oraz postawą ciała, a określoną strukturą osobowości. Ciało to według wspomnianego
podejścia wehikuł naszej duszy, niemożliwa jest jakakolwiek harmonia psychiczna, jeśli nasze ciało
stanowi kontener dla życiowych frustracji i napięć. Niestety wielu ludzi żyjących w dużym stresie
ma tendencje do osłabiania swego oddechu i chronicznego napinania mięsni. Tworzy się w ten
sposób fizjologiczna blokada dla nie rozładowanych napięć psychicznych. Konsekwencją
spłyconego oddechu jest niedotlenienie ciała i co za tym idzie mniejszy poziom energetyczny
organizmu. Należy tutaj zaznaczyć, iż opisane wyżej podejście do problematyki stresu nie oznacza
sprowadzenia naszych przeżyć do poziomu fizjologii. Chodzi tu raczej o nadanie procesom
somatycznym, to jest związanych z ciałem, szerszego wymiaru związanego z funkcjonowaniem
psychologicznym.
W latach sześćdziesiątych minionego wypracowano również liczne techniki i procedury pracy z
napięciami mięśniowymi, fizycznymi blokami w określonych częściach ciała, oraz techniki
polepszające proces oddychania. Jak grzyby po deszczu, głownie w USA, zaczęły powstawać tak
zwane grupy pracy z ciałem. Warsztaty tego typu mają charakter intensywnego doświadczenia, w
trakcie, którego uczestnicy uczą się rozluźniać napięte mięsnie, stosuje się tutaj specjalny sposób
masażu, oraz tak zwane pozycje stresowe pozwalające zidentyfikować i rozluźnić napięte obszary
ciała. Ważna część zajęć stanowią ćwiczenia oddechowe pozwalające odblokować stłumiony, czy
nieregularny oddech, oraz ćwiczenia ruchowo - motoryczne i ćwiczenia rozciągające. Stosuje się
również techniki relaksacyjne służące głębokiemu odprężeniu oraz tak zwany psychologiczny
trening autogenny rozluźniający mięsnie szkieletowe. Dla wielu uczestników grupa warsztatowa
szybko staje się miejscem, gdzie możliwe jest to, na co nie ma miejsca we współczesnym świecie,
pełnym rywalizacji, pogoni za sukcesem i karierą, pełnym napięć i frustracji.
Należy wspomnieć, ze dwadzieścia pięć lat temu wspomniane techniki dotarły także do Polski za
sprawą Tanny Jakubowicz i Wojciecha Eichelbergera - dwojga psychologów, którzy przebywali w
Los Angeles na stypendium jednego z tutejszych instytutów psychologicznych. Zajęcia tego typu
stały się szybko popularne również w Polsce. W ostatnich latach nastąpił prawdziwy boom zajęć
typu stress-management na całym świecie. Warsztaty tego typu cieszą się dużą popularnością
głownie w środowisku biznesmenów, handlowców, lekarzy, studentów i artystów, to jest ludzi
najbardziej narażonych w swej pracy na znaczne napięcia. Zdecydowana większość uczestników
wyraża zadowolenie z zajęć deklarując poprawę samopoczucia. Warsztaty tego typu mają również
charakter profilaktyczny - stosowane regularnie pozwalając uniknąć rozwoju chorób
spowodowanych przez nagromadzenie się stresu. Z całą pewnością służą jednak polepszeniu
codziennego funkcjonowania i dobrostanu psychicznego.
Zgłoś jeśli naruszono regulamin