Ogród Walentynki – oswajanie złości po śmierci bliskiej osoby.docx

(19 KB) Pobierz

Temat: Ogród Walentynki – oswajanie złości po śmierci bliskiej osoby

Cele:

o oswajanie gniewu po śmierci bliskiej osoby

o uświadomienie, że złość jest naturalną reakcją na ból i stratę

Metody i techniki:

o burza mózgów

o dyskusja

o głośne czytanie

o techniki plastyczne

o pedagogika zabawy

Środki:

o tekst opowiadania

o karty oceny

Materiały:

o farbki

o pędzle

o arkusze białego papieru

o pisaki

Literatura:

Maag Georg : Ogród : dobra opowieść na wielki smutek. Warszawa : „Nasza

Księgarnia”, 2005. ISBN 83-10-11096-0

Przebieg zajęć

Zabawy wprowadzające:

1.     Czarodziejski kufer

Na środku sali stoi kuferek (może być walizka, pudło). Dzieci pojedynczo

podchodzą do niego, otwierają i malowniczo opowiadają, co się w nim

znajduje. W kuferku może być przedmiot codziennego użytku (szklanka,

kubek, książka, zeszyt), może to być ciekawe miejsce (jezioro, morze, łąka,

las), lub coś niematerialnego (uśmiech babci, miłość mamy). Zawartość

kuferka zależy od wyobraźni dzieci. W rzeczywistości jest on pusty, jest tylko

rekwizytem, który pobudza twórcze myślenie.

2. Wędrówka

Dzieci swobodnie spacerują po sali. Prowadzący kieruje zabawą, „zmienia

teren i cel wędrówki”. Dzieci reagują zmianą w marszu na podane przez

prowadzącego sugestie, np.

_ Idziemy boso po gorącym piasku na plaży.

_ Wchodzimy na podmokłą łąkę.

_ Wchodzimy pod górę.

_ Niesiemy na plecach ciężki wór ze skarbami.

_ Idziemy spragnieni przez pustynię.

_ Spieszymy się na ostatni pociąg.

_ Przekradamy się obok śpiącego lwa.

3. Krzywe zwierciadło

Dzieci dobierają się w pary. Zabawa polega na tym, ze jedno dziecko jest

lustrem (krzywym zwierciadłem), które pokazuje na odwrót zachowanie

drugiego dziecka, np. dziecko uśmiecha się, to lustro się krzywi itp.

Część zasadnicza

1. Kiedy się złościmy? – burza mózgów

2. Możemy złościć się również z rozpaczy. Posłuchajcie bardzo smutnej historii

Walentynki – odczytanie tekstu książki „Ogród – dobra opowieść na wielki

smutek” – zał. nr 6

2.     Pytania do tekstu:

_ Jak wyglądał ogród, w którym Walentynka przebywała razem ze swoim

tatusiem?

_ O czym opowiadał jej tatuś?

_ Co smutnego wydarzyło się pewnego dnia?

_ Jak zareagowała Walentynka na wiadomość, Ŝe tatuś juŜ nigdy nie wróci?

_ Oprócz smutku, jakie jeszcze uczucie ją ogarnęło?

_ Co zrobiła z ogrodem i jaki los spotkał rybki?

_ Co jeszcze chciała zniszczyć dziewczynka?

_ Jakiego odkrycia dokonała po bardzo długim czasie?

_ Co stało się z jej serduszkiem?

_ Jakie postanowienie podjęła Walentynka podczas kolacji?

4. Jak myślicie, dlaczego Walentynka czuła gniew? – dyskusja

5. Czy wam teŜ przydarzyło się coś zniszczyć z rozpaczy? Opowiedzcie o tym.

6. Jak wyobraŜacie sobie ogród Walentynki przed i po odejściu tatusia

dziewczynki? Namalujcie takie dwa ogrody.

7. Dzieci dobierają się w pary i na jednym duŜym arkuszu malują ogrody. Wybór,

jaki ogród namaluje, które dziecko, naleŜy do dzieci. Mogą równieŜ wspólnie

namalować jeden a potem drugi ogród.

8. Co czuliście malując te ogrody? Dzieci opowiadają o swoich odczuciach.

Podsumowanie zajęć:

Kiedy czuję gniew to….

Ewaluacja:

Na kartkach oceny dzieci podkreślają jedną z odpowiedzi lub dopisują własną

opinię. (zal. nr 12)

 

Załącznik nr 6

Ogród – dobra opowieść na wielki smutek

Za domem był mały ogród. Po powrocie ze szkoły Walentynka przebywała

w nim najchętniej.

Wokół ogrodu stał płot, cały pomalowany na biało. Nie było w nim żadnych otworów

ani szczelin, a w dodatku był bardzo wysoki, więc Walentynka nie widziała, co dzieje

się za jego drewnianymi deskami. Czasami myślała, że mogło być za nim wszystko.

Lub coś.

Albo zupełnie nic.

Walentynka nie miała zresztą ochoty wyglądać za ogrodzenie, ponieważ w jej

ogrodzie znajdowało się wszystko, czego mogła zapragnąć: krzewy, które kwitły

o różnych porach roku, grządki pełne kwiatów rozmaitej wielkości, zapachu, kształtu i

barwy, a także karmnik dla ptaków oraz niewielki staw z dwiema czerwonymi

rybkami. I była w nim również wierzba płacząca.

A przede wszystkim w ogrodzie był tatuś. Tatuś, który po powrocie z pracy

stawał się czarodziejem. Każdego dnia zaszywał się z Walentynką w ogrodzie na

godzinę lub dłużej. Opowiadał jej historię każdego kwiatka i krzaczka. Tłumaczył,

skąd wieje wiatr, który wygina łodygi, i odgadywał, co widziały chmury, zanim zawisły

ponad ich zadartymi głowami.

Walentynka wiedziała, że chmury białe i skłębione nadciągały

z zachodu, znad morza, a te lżejsze napotkały na swojej drodze wyspy surowej

Północy. Co jakiś czas podchodzili do stawu, na sam brzeg, a wówczas Walentynka

rzucała garść kamyków do wody pod gałęziami wierzby płaczącej, ponieważ tata

powiedział, że dzięki temu spełnią się jej marzenia.

Za każdym razem, kiedy Walentynka była z tatą w ogrodzie, otwierał się przed

nią świat szczęśliwy i pełen przygód. Kiedy patrzyli razem na gwiazdy i wymyślali ich

tajemne historie, często zapominali o bożym świecie i mama musiała wołać ich na

kolację, gdy było już całkiem ciemno. Przy stole Walentynka opowiadała

o wszystkim, co wymyślili, a mama słuchała z uśmiechem.

Ale pewnego dnia tata nie wrócił do domu. Walentynka czekała na niego

w ogrodzie, lecz zamiast niego zjawiło się mnóstwo nieznanych osób – mężczyzn i kobiet – które krążyły po wszystkich pokojach, szepcząc coś między sobą. Od razu

było widać, że nie wiedzą, co w takiej chwili trzeba mówić i robić. Przebywali w domu

Walentynki do późnego wieczoru, po czym rozeszli się, wypowiadając słowa bez

najmniejszego znaczenia.

Kiedy zostały same, mama zabrała Walentynkę do ogrodu, stanęła z nią obok

wierzby płaczącej i powiedziała, że tata już nigdy nie wróci do domu.

- Nigdy? – spytała Walentynka

- Nigdy – powtórzyła mama i zaszlochała.

Tej nocy, a także w noce następne Walentynka długo nie mogła zasnąć, tylko

leżąc w łóżku, cichutko płakała.

Po południu całymi godzinami wrzucała kamyki do stawu. Wrzucała ich tyle,

że wkrótce dno stało się całe białe.

Kiedy czwartego dnia, po lekcjach, Walentynka poszła do ogrodu, poczuła się

jak nigdy dotąd – jak gdyby zamiast serca miała wielki kamień, a zamiast mózgu

pustkę, której nic nigdy nie będzie w stanie wypełnić.

Zerwała kwiatek, następnie drugi i trzeci, potem kolejne. Rozrzuciła płatki po

ziemi, zaczęła je deptać, a wtedy kamień w jej piersi zaczął pękać. Wyrwała

wszystkie kwiaty, które rosły w ogródku, następnie podbiegła do stawu i schwytała

obie czerwone rybki. Podeszła do płotu i cisnęła je za ogrodzenie. Potem wzięła

karmnik i trzasnęła nim o ziemię, aż rozleciał się na kawałki. Nawet nie wiedziała,

dlaczego płacze – z żalu za tatusiem, za rybkami czy za powyrywanymi kwiatkami.

I zrywała je dalej, aż w ogrodzie nie pozostał ani jeden kwiatek, ani jedna roślina czy

pokryta zielenią gałązka. Pozrywała nawet listki z wierzby płaczącej.

Kiedy skończyła, ogród był pusty i zniszczony, ale gniew Walentynki nie

uciszył się ani trochę. Wtedy spostrzegła, że nad jej głową chmury wciąż płyną, jakby

nic się nie stało. Wyskoczyła więc w górę, najwyżej jak mogła, próbując schwytać

również obłoki, lecz nie zdołała ich dosięgnąć. Widząc, jak Walentynka podskakuje

w zniszczonym ogródku, mama ją przytuliła. Zapłakała razem z nią

i próbowała coś wytłumaczyć, ale ona jej nie słyszała. Było tak, jak gdyby cały świat

się przewrócił i wołał do niej w nieznanym języku, a Walentynka nie próbowała nawet

zrozumieć jego mowy.

Tej nocy Walentynka długo płakała po cichutku w swoim pokoju, aż wreszcie

wstała ze złością, wybiegła do ogródka i próbowała schwytać gwiazdy, żeby zrobić z nimi to samo co z kwiatami. Ale gwiazdy były za wysoko, jeszcze wyżej niż chmury,

więc po chwili zmęczyła się, wróciła do łóżka i zasnęła.

Mijały dni, tygodnie, zaczęły mijać miesiące. Co dzień po lekcjach Walentynka

wybiegała z domu do ogródka, żeby zerwać jakiś świeży listek czy gałązkę, która

ośmieliła się odrosnąć i zazielenić. Pozrywała nawet listki z wierzby płaczącej, której

długie, nagie gałęzie ponuro przeglądały się stawie. W stawie, do którego

Walentynka już dawno przestała wrzucać kamyczki.

Walentynka nie wiedziała, jak długo to wszystko trwało. Czas nie obchodził jej

wcale.

Kwiaty, zapachy i rośliny, które kiedyś odmierzały pory roku, dla niej już nie

istniały. Przestała płakać i przestała patrzeć na chmury.

Któregoś dnia, wchodząc do ogródka, zauważyła kilka młodych źdźbeł trawy,

które uparcie usiłowały odrosnąć pod ogrodzeniem, i podbiegła, żeby je zerwać.

I już miała się nad nimi pochylić, ale zauważyła, że coś się zmieniło. Tym

czymś był płot, który wydał jej się niższy niż dotąd. O wiele niższy. Tak niski, że

Walentynka mogła wyjrzeć zza niego, nie wspinając się nawet na palce. Przylgnęła

z niedowierzaniem do płotu – sięgał zaledwie jej nosa, więc w końcu sama mogła

zobaczyć, czy po drugiej stronie nie ma niczego. Ani nikogo.

Oczom Walentynki ukazał się szereg ogródków, jeden obok drugiego, a każdy

pełen barwnych kwiatów. W niektórych były też rządki sałaty i groszku. Za pierwszym

szeregiem ogródków ciągnął się drugi, potem następny i jeszcze następny, i tak

dalej, aż do ogromnego lasu, który piętrzył się w oddali. Cień chmur wyprawiał na

zielonych łąkach jakieś harce, a Walentynka po raz pierwszy od dawna usłyszała

śpiew ptaków, które przefruwały z jednego ogrodu do drugiego.

Walentynka stała przy płocie i patrzyła. Czuła się tak, jak gdyby po długim,

nieogarnionym wręcz czasie otworzyła szczelnie zaciśnięte oczy. W pewnej chwili

zdała sobie sprawę, że płacze, ale był to płacz inny niż dotąd, płacz, który zamieniał

jej serce nie w kamień, lecz w coś miękkiego, w żywą, czującą istotę.

Było to odczucie całkiem nowe, niespodziewane. Walentynka stała przy

ogrodzeniu, które nagle stało się niskie, płakała i patrzyła na zielone, kwitnące

ogrody, a serce biło jej coraz mocniej.

Spojrzała na niebo, gdzie białe chmury przemieszczały się znad Atlantyku na

wschód. Powiał cieplejszy wiatr.

Podczas kolacji, po raz pierwszy od dawna, Walentynka zauważyła uśmiech

mamy.

- Coś postanowiłam, mamusiu.

- Co takiego, córeczko?

- Chcę kupić dwie czerwone rybki – odpowiedziała Walentynka.

Załącznik nr 12

Karta oceny

Dzisiejsze zajęcia była dla mnie:

_ nudne

_ mało interesujące

_ zbyt smutne

_ bardzo ciekawe

_ zajmujące

_ wspaniałe

_ ……………………………………….

……………………………………….

Zgłoś jeśli naruszono regulamin