AA HP i Złoty Smok 1-9.rtf

(80 KB) Pobierz

             

Harrold James Potter? A jeśli nie?

Czy życie może lec w gruzach? On przekonał się, że jest to możliwe. Gdy dowiaduje się kto w rzeczywistości jest jego ojcem, zaczyna pojmować, że jego dotychczasowe życie było jedynie farsą...

             

Lucjusz Martinus Malfoy

Jak przyjmie zadanie które postawił przed nim los? Czy jest taki, za jakiego stara się uchodzić?

Jak wiele trzeba by ukazał światu prawdziwe oblicze?

             

Severus Regulus Snape

Jaką rolę odegra w życiu Harry'ego? Co ukrywa przed nim? Jak postąpi gdy nadejdzie czas, kiedy nie będzie mógł już dłużej kłamać?

             

Tom Marvolo Riddle

Czy wiedział kim jest dla niego Harry? Jakie podejmie kroki gdy wszystko wyszło na jaw? Czy nadal pragnie zabić Złotego Chłopca? Czy kiedykolwiek było to jego celem?

             

Luna Lovegood

Co zrobi gdy wszyscy odtrącą Harry'ego? Czy stanie po stronie Chłopca - Który - Przeżył? Co ukrywa pod maską roztrzepańca?

             

Draco Lucjusz Malfoy

Czy po tym wszystkim nadal będzie potrafił nienawidzić Harry'ego? Jak zareaguje gdy zostanie postawiony w sytuacji bez wyjścia?

             

Nevil Longbottom

Stoi po stronie Harry'ego, ale czy będzie w stanie zebrać tyle odwagi, by przeciwstawić się całemu Gryffindor'owi?

 

 

 

HARRY POTTER I ZŁOTY SMOK

 

Niewiele przecież trzeba słów, żeby zamknąć w nich nasze przeznaczenie.

 

 

 

Rozdział Pierwszy - Od bohatera do zera...

 

 

Przez niebo przetaczały się ciemne chmury.

 

Skulił się, otulając szczelniej kurtką, by choć trochę osłonić się od przeszywającego, do szpiku kości, wiatru... Minuty zmieniały się w godziny... Robiło się coraz zimniej.

 

Rozejrzał się, po już dawno opustoszałym peronie.

 

Ściemniło się, ale wuj jeszcze się nie pojawił. Spóźniał się po raz pierwszy...

 

Mimo wszystko nie przeszkadzało mu to. Nie miał najmniejszej ochoty, wysłuchiwać jego gderania jaki to z niego dziwak i ile by oddał za to, by ponownie go nie oglądać... Tak. Jak na razie, wystarczająco nasłuchał się temu podobnych wypowiedzi. I to nie tylko z jego ust...

 

Westchnął.

 

Żałował, że nie może spędzić wakacji z przyjaciółmi... I nie chodziło tu wcale o nakazy dyrektora... Nie... Tylko nie był pewien, czy ma jeszcze jakichś przyjaciół... Niestety, coraz bardziej zaczynał w to wątpić...

 

Tego typu pytania, nie chciał sobie zadawać, ale już dawno musiał... Po feriach wielkanocnych, niby wszystko było w porządku, ale z każdym dniem rozmawiali coraz rzadziej, a ich wypowiedzi, zaczęły przypominać odwarknięcia... Aż wreszcie...

 

Nie mieli  już o czym rozmawiać...

 

Potem zaczęli go unikać.

 

Z początku, starał się nie zwracać na to uwagi, ale było to coraz trudniejsze... Nie dało się nie zauważyć, że gdy tylko zbliża się do nich, na mniej niż dwa metry, obracają się na pięcie i idą w drugą stronę... Że Ron każdego wieczoru, ma szczelnie zaciągnięte zasłony wokół łóżka... Że śpi twardo, ale gdy tylko on sam przestaje się ruszać, zaczyna szeptać z Seamusem i Deanem... Tylko Nevil zdawał się być normalny, ale on bał się nawet zbliżyć do niego... Nie chciał, by i jego traktowali tak samo...

 

Dziś też się z nim nie pożegnali... Zapewne, gdyby nie zakon, to nikt by po niego nie wyszedł...

 

Zacisnął pięści. Nigdy nie sądził, że to może tak boleć...

 

Gdy był w drugiej klasie i wyszło na jaw, że jest wężousty, a wszyscy wokół  zaczęli uważać go za dziedzica Slytherina, to chociaż Ron, Hermiona, Ginny i Fred oraz George byli po jego stronie... Potem na czwartym roku, po incydencie z tiarą i turniejem trójmagicznym, Ron uznał, ze go oszukał, lecz Hermiona go nie opuściła... A teraz...

 

Cały Gryffindor zaczął traktować go jak ułomnego... Trędowatego, od którego najlepiej trzymać się z daleka... Dopóki bliźniacy byli w szkole, dawało się to jeszcze znieść, ale potem...

 

Jęknął.

 

Potem zaczęło się piekło.

 

Przestał już liczyć ile razy popchnięto go, podłożono mu nogę, czy zatrzaśnięto drzwi tuż przed nosem... O wyzwiskach nawet nie myślał...

 

Miesiąc...

 

Jak w tak krótkim czasie, życie może wywrócić się do góry nogami ? Gdyby kilka tygodni temu, ktoś przepowiedział mu przyszłość, zapewne by go wyśmiał... Teraz jednak odczuł to...

 

Na własnej skórze...

 

Jeden dzień... To trwało jeden dzień.

 

Wszystko było jak zawsze, przynajmniej do porannej poczty, a potem...

 

Zadrżał, a wydarzenia znów stanęły mu przed oczami:

 

 

~ WSPOMNIENIE  ~

 

 

Znów zaspał.

 

Ubierając się w biegu, potrząsnął wciąż smacznie chrapiącym Ronem.

 

- Szybciej, za dwadzieścia minut zaczynają się zajęcia!

 

Biegnąc szkolnymi korytarzami, przeklinał Rona. Czy zawsze musi być z nim tak ciężko? Gdyby wstał od razu, jak go obudził, może mieliby szanse na zjedzenie czegokolwiek przed lekcja... A tak, dobrze będzie jak skrzaty nie sprzątną im wszystkiego z przed nosa...

 

Tuż przed wejściem zatrzymał się zdyszany. Był pewien, że w wielkiej sali nie będzie nikogo...

 

Mylił się. Byli tam wszyscy.

 

Gdy tylko zatrzymał się w progu, wlepili w niego spojrzenia...

 

Nerwowo przełknął ślinę, mając wrażenie deja vu z zeszłego roku...

 

Gdy zbliżył się do stołu gryffonów, ci odsunęli się. Zdezorientowany opadł na ławkę i w tym momencie ktoś rzucił, na stół przed nim, egzemplarz proroka codziennego.

 

Sam tytuł sprawił, że zrobiło mu się niedobrze...

 

 

HARRY POTTER CZY HARRY RIDDLE? KIM TAK NA PRAWDĘ JEST?

JAK  WYGLĄDAŁA NOC, GDY ZNIKNĄŁ SAMI-WIECIE-KTO?

 

 

Czy Złoty Chłopiec jest tym, za którego się podaje? A może to

wszystko, jest jedynie dobrze zorganizowaną mistyfikacją?

 

 

Kilka dni temu, nasz specjalny reporter, doniósł redakcji, że Harry

James Potter w rzeczywistości nigdy nie istniał. Tak moi drodzy,

Potter'owie nie mieli syna... A chłopak, który przez tyle lat się za

niego podawał, jest w rzeczywistości synem Toma Marvolo

Riddle'a, znanego bardziej jako Ten - Którego - Imienia - Nie - 

Wolno - Wymawiać...

 

To nie jest żart, choć wielu pewnie chciałoby tak myśleć...

Wysłaliśmy do ministerstwa prośbę o sprawdzenie tego,

i niestety dokumenty to potwierdzają... Dlaczego jednak

nikt wcześniej ich nie odnalazł?

 

Musimy, więc zadać sobie pytanie, jaki był powód tego, że przez

tyle lat, nie wyszło to na jaw? Czy Ministerstwo miało w tym jakiś

cel? A może to nie oni to ukryli?

 

Czy to możliwe, że krył  się za tym, sam Czarny Pan?

 

Jeśli tak, to czy możemy zaufać Złotemu Chłopcu? Może te jego

zwycięskie spotkania z Sami- Wiecie - Kim mają drugie dno?

Trzeba się zastanowić, czy nie miało to na celu uśpić naszej

czujności... Czy nie chciano, zmusić nas do zaufania

nieodpowiedniej osobie…?

 

Radzę wam uważać, co mówicie przy tym chłopcu. Nigdy nie

mamy pewności, czy rzeczywiście stoi on po naszej stronie...

 

Prorok będzie dalej badał tę sprawę. Obiecujemy Wam to

 

 

                                                               Redakcja Proroka Codziennego

 

 

Litery rozmywały mu się przed oczami, siedział bez ruchu, mając nadzieję, że to jakiś żart... Niestety, artykuł nie chciał zniknąć. Czuł, że ręce zaczynają mu się trząść, nie był jednak w stanie tego powstrzymać. Zaczynało brakować mu tchu...

 

- Harry - dopiero głos dyrektora, wyrwał go z odrętwienia.

 

- Proszę, chodź ze mną do gabinetu...

 

 

~ KONIEC WSPOMNIENIA  ~

 

 

Krople deszczu, wyrwały go z rozmyślań.

 

Zapadła noc.

 

Naciągnął kaptur, ponownie się rozglądając, lecz wuja nadal nie było. Nie miał zamiaru nocować tutaj. Jeszcze tylko, brakowało mu dodatkowych kłopotów.

 

Zmniejszył, machnięciem różdżki kufer i szybkim krokiem, ruszył w kierunku Dziurawego Kotła.

 

Zastanawiał się, czemu wuj się nie zjawił? Wiedział, że nie darzy go zbytnia sympatią, ale jeszcze nigdy, nie było tak, żeby nie przyjechał...

 

Nie uśmiechała mu się, samodzielna podroż na Privet Drive, ale coś czul, że nie będzie miał innego wyboru. Ale skoro tak, to nie miał zamiaru, zjawiać się tam w środku nocy. Wuj Vernon i tak będzie się pewnie na niego darł. Po co, więc utrudniać mu to zadanie? Jak się spóźni całą dobę, będzie miał więcej powodów do narzekań...

 

Nim wszedł do baru, mocniej nasunął kaptur na oczy.

 

Wolał, by nie zorientowali się kim jest.

 

 

Koniec Rozdziału Pierwszego

 

Rozdział Drugi - Dyrektor...

 

 

Tydzień.

 

Tyle czasu minęło od uczty, kończącej piąty rok nauki w Szkole Magii i Czarodziejstwa Hogwart...

 

Siedem dni...

 

Siedem dni temu miał wrócić na wakacje do wujostwa, ale... No, właśnie... Nie wrócił.

 

Po tym jak wuj nie pojawił się, by odebrać go z dworca, nie mógł zebrać się na odwagę, by do niego pojechać... Szczerze mówiąc, sama myśl o użeraniu się z Vernonem Dursley'em przez kolejne dwa miesiące sprawiała, że robiło mu się niedobrze...

 

Wiedział, ze tylko na Privet Drive jest tak naprawdę bezpieczny, mimo to sto razy bardziej wolał mieć na karku śmierciożerców niż wuja... Z nimi mógł walczyć, a...

 

Na rodzinę nie był w stanie podnieść ręki... Nawet na " taką " rodzinę...

 

Voldemorta nienawidził... Draco Malfoy'a nie lubił, a Vernona Dursley'a po prostu się bał...

 

Bał się dlatego, że wiedział, iż nie uwolni się od niego... Bez względu na wszystko, on zawsze będzie jego krewnym... Ucieczka czy wypieranie się tego nic nie zmieni... Ani teraz, ani później...

 

Już dawno przestał liczyć, ile razy ten go uderzył, czy zamknął na kilka dni bez jedzenia... Ile razy wymyślał coraz to nowe rzeczy, które koniecznie trzeba zrobić...

 

Noce, gdy z bólu nie mógł leżeć w jednej pozycji... Koszmary prześladujące jego sny... Krzyki i kolejne ciosy, gdy wuj wybudzał go z nich...

 

Nigdy nie powiedziałby tego głośno, ale fakt, że nie pojawił się, by go zabrać, był jak gwiazdka z nieba. Co wieczór mówił sobie, że wróci tam jutro, lecz z rana jego zapał topniał w drastycznym tempie...

 

Nie umiał zrezygnować z tej odrobiny wolności...

 

Nie tym razem...

 

Wiedział, że nie będzie to trwało wiecznie, mimo wszystko chciał korzystać póki może... Za dzień, lub za godzinę, dyrektor zorientuje się, że nie jest tam gdzie powinien być, nim więc będzie musiał wrócić do piekła, zamierzał wykorzystać czas, który zdobył...

 

I korzystał.

 

W ciągu tych kilku dni, zwiedził, nie tylko całą Pokątną i Nokturn, ale też kilkakrotnie zapuścił się na mugolską część Londynu. Tym razem bowiem nikt nie mógł mu niczego zabronić...

 

Tego dnia również nie zamierzał zmarnować...

 

Zostawiając za sobą Dziurawy Kocioł, z ulgą zrzucił kaptur z głowy. Przynajmniej wśród mugoli mógł się poruszać swobodnie. Tak. Tu nikt nie wytykał go palcami, o omijał szerokim łukiem. Choć raz mógł wtopić się w tłum...

 

Niestety jednak, jednej rzeczy nie mógł zmienić, choć nie wiadomo jak bardzo by chciał...

 

Wspomnień...

 

Myśli prześladujących go za dnia i w nocy... W świecie czarodziei i mugoli...

 

Wystarczał drobny bodziec, by zalewały go przypominając o tym, o czym najbardziej chciałby zapomnieć...

 

Tym razem również było podobnie.

 

 

~ WSPOMNIENIE  ~

 

 

Bezsilnie zaciskał palce na gazecie. Próbował czytać, jednak litery  rozmywały mu się przed oczami... Miał nadzieję, że to żart, niestety artykuł nie chciał zniknąć...

 

Nie rozglądał się. Nie musiał... Nawet nie patrząc wiedział, że go obserwują... Czuł to...

 

- Harry - dopiero głos dyrektora wyrwał go z odrętwienia.

 

- Proszę, choć ze mną do gabinetu...

 

Wstając, czuł jakby to nie dotyczyło jego... Jakby stał z boku, razem z innymi obserwując całe zdarzenie...

 

Wychodząc spojrzał w stronę Hermiony, ta jednak odwróciła wzrok...

 

Echo kroków roznosiło się po opustoszałych korytarzach.

 

Niby znał tę drogę, mimo to sprawiała wrażenie  obcej... Zupełnie innej niż zwykle...

 

- Pieguski wybuchowe...

 

W tym momencie to hasło wydawało mu się wyjątkowo absurdalne. Tak jakby wszystko wokół się zmieniło, a ono nie zdążyło jeszcze tego zauważyć...

 

- Usiądź.

 

Zajmując miejsce przed biurkiem, ponownie poczuł jakby był ponad to wszystko.

 

- Wiem Harry, że to dla ciebie szok, ale poradzimy sobie. Początkowo może być ci trudno zaakceptować nową sytuację, ale wierzę w ciebie. Inni też zrozumieją prędzej czy później, w końcu to jaki jesteś, nie zależy od tego kim był twój ojciec...

 

Siedział, tak na prawdę tylko jednym uchem przysłuchując się temu co mówi dyrektor, jednak jego ostatnie słowa ponownie skutecznie wyrwały go z odrętwienia.

 

Nie zależy od tego kim był mój ojciec...?

 

- Chce pan powiedzieć , że to prawda! - poderwał się patrząc zaszokowany, na wciąż opanowanego dyrektora.

 

- Spokojnie, Harry... Usiądź.

 

Opadł na miejsce zaciskając bezsilnie pięści. Momentami zaczynał nienawidzić tego, że on jest zawsze tak cholernie opanowany...

 

- Obawiam się, że w tym artykule, który przeczytałeś jest więcej prawdy niż chciałbym, by było... Wiem, że trudno ci to zrozumieć, ale musisz spróbować. Miałem nadzieję, że nie dowiesz się tego w takich okolicznościach, ale stało się i nic tego nie zmieni...

 

Nie dowiesz się tego w takich okolicznościach... Miałem nadzieję.

 

Nie słuchał dalej. Siedział raz po raz powtarzając w myślach te słowa... Przez chwilę myślał, że dyrektor chce mu pomóc, a on...

 

Wiedział.

 

Od początku go oszukiwał...

 

Już w tylu sprawach zataił przed nim informację, więc powinien się tego spodziewać, ale wciąż miał nadzieję...

 

Nadzieja matką głupich...

 

Widać jest większym głupcem, niż by chciał...

 

Wybiegł z gabinetu, nie oglądając się za siebie. Słyszał za sobą głos dyrektora, nie zatrzymał się jednak.

 

Nigdy, nigdy więcej... Nie będzie dłużej czyjąś zabawką...

 

 

~ KONIEC WSPOMNIENIA  ~

 

 

Dumbledore jeszcze kilkakrotnie próbował z nim rozmawiać, nie zgodził się jednak.

 

Miał dość.

 

Dość jego przymilnych słów, i zawoalowanych poleceń.

 

Mimo wszystko bolało go to.

 

Czuł, ze stracił ostatnia osobę, której ufał. I nie chodziło mu tutaj o przyjaciół. Nie. Oni byli młodzi... Wiedział, że prędzej czy później zrozumieją, ale wciąż nie będą... opoką.

 

Żałował, że nie ma już Syriusza... W tym momencie brakowało mu go bardziej niż kiedykolwiek... Przy nim nie był Złotym Chłopcem, lecz po prostu sobą... Zwykłym nastolatkiem...

 

Otrząsając się z myśli, wszedł do centrum handlowego.

 

Już dawno postanowił pozbyć się ciuchów Dudley'a i dziś miał zamiar wprowadzić ten plan w czyn.  Mimowolnie dotknął kieszeni wypchanej pieniędzmi i się uśmiechnął.

 

...

Zgłoś jeśli naruszono regulamin