STAR WARS
POSŁUSZEŃSTWO
TIMOTHY ZAHN
Przekład Andrzej Syrzycki
&
Redakcja stylistyczna Magdalena Stachowicz
Korekta
Małgorzata Lazurek Anna Tenerowicz
Zdjęcie na okładce John Van Fleet
Opracowanie graficzne okładki Wydawnictwo Amber
Skład Wydawnictwo Amber
Druk
Wojskowa Drukarnia w Łodzi
Tytuł oryginału Allegiance
Copyright © 2007 by Lucasfilm Ltd. & TM. Ali rights reserved. Used under authorization.
For the Polish edition
Copyright © 2006 by Wydawnictwo Amber Sp. z o
ISBN 978-83-241-3049-8
Warszawa 2008. Wydanie I
Wydawnictwo AMBER Sp. z o.o. )0-060 Warszawa, ul. Królewska 27 el. 620 40 13,620 81 62
vww.wydawnictwoamber.pl
Pamięci Katie
oraz jej sióstr Allie i Emily
za ich miłość, odwagę i silę
BOHATEROWIE POWIEŚCI
Barshnis Choard
Caaldra Carlist Rieekan
Cav'Saran
Chewbacca
Darie LaRone
Darth Vader
Han Solo
Joak Quiller Kendal Ozzel
Korlo Brightwater Leia Organa
Luke Skywalker
Mara Jade
gubernator sektora Shelshy
(mężczyzna)
najemnik (mężczyzna)
generał Sojuszu Rebeliantów
szef fałszywych policjantów
z Janusara na planecie
Ranklinge (mężczyzna)
drugi pilot „Sokoła Millenium
(Wookie)
szturmowiec
Czarny Lord Sithów
kapitan „Sokoła Millenium"
pilot, szturmowiec
komandor imperialnego
niszczyciela „Odwet"
zwiadowca, szturmowiec
księżniczka i Rebeliantka
(kobieta)
Jedi i Rebeliant
Ręka Imperatora (kobieta)
7
Mon Mothma
Palpatine
Saberan Marcross Shakko
Tannis
Taxtro Grave
Thillis Slanni
Vac Somoril
Vilim Disra
Ydor Vokkoli
Yeeru Chivkyrie
przywódczyni Sojuszu
Rebeliantów (kobieta)
Imperator Galaktycznego
Imperium (mężczyzna)
kapitan pirackiego statku
„Kawalkada" (mężczyzna)
pilot pirackiego statku
strzelec wyborowy,
dyrektor planowania
Świetlistej Nadziei (Ishi Tib)
starszy oficer Imperialnego
Biura Bezpieczeństwa
główny administrator
sektora Shelshy (mężczyzna)
przywódca Freedonny Kaisu
(Mungra)
przywódca Powrotu Republiki
(Adarianin)
ROZDZIAŁ 1
Z mroków przestworzy wychynął bezszelestnie imperialny niszczyciel gwiezdny „Odwet". Załoga okrętu była gotowa do akcji przeciwko Rebeliantom, których siły zbrojne zagrażały porządkowi w galaktyce.
Na pomoście dowodzenia stał komandor Kendal Ozzel. Pogrążony w zadumie, złączył dłonie za plecami i wpatrywał się w widoczną przed dziobem tarczę planety Teardrop. Był w ponurym nastroju, chociaż cieszyła go spodziewana akcja. Uważał, że cała planeta jest siedliskiem szumowin - rozmaitych przemytników i trzeciorzędnych piratów. Gdyby to on dowodził Gwiazdą Śmierci, a nie ten idiota Tarkin, za miejsce pierwszej poważnej próby polowej nowej broni obrałby planetę podobną do Teardrop, nie zaś Alderaana.
Jednak to nie on był dowódcą, wskutek czego Tarkin zginął, a Gwiazda Śmierci przestała istnieć, rozerwana na miliony kawałków w przestworzach nad Yavinem Cztery. W mgnieniu oka Sojusz Rebeliantów przerodził się z dokuczliwej zadry w nieprzejednanego przeciwnika.
Imperialne Centrum nie kazało długo czekać na reakcję. Trzy dni wcześniej nadeszła wiadomość, żeby nie okazywać łaski Rebeliantom, ani ich zwolennikom.
Nie, żeby dowódca „Odwetu" zamierzał okazywać komukolwiek łaskę. Eliminowanie Rebeliantów i ich sympatyków stało się najlepszą i najszybszą drogą do sukcesu w Imperialnej Flocie. Może nawet prowadzącą do naszywek admirała.
9
- Stan? - zagadnął Ozzel jednego z podwładnych, nie odwracając głowy.
- Do osiągnięcia orbity pozostało czterdzieści siedem standardowych minut, panie komandorze - zameldował oficer nawigacyjny z dołu, ze stanowiska dla załogi.
Imperialny oficer pokiwał głową.
- Miejcie oczy szeroko otwarte - rozkazał. - Nikt nie może odlecieć z tej planety. - Obrzucił gniewnym spojrzeniem majaczącą niewyraźnie tarczę przed dziobem okrętu. - Nikt - powtórzył cicho.
- Hej, Luke! - zawołał Han Solo ze sterowni „Sokoła Millenium". - Pospiesz się, chłopcze. Przestań się guzdrać. Nie mamy ani chwili do stracenia!
- Są na pokładzie! - odkrzyknął Skywalker. - Rampa podniesiona i uszczelniona!
Han wiedział to dobrze z odczytów na kontrolnym pulpicie. Pomyślał, że jeżeli dzieciak chce mu towarzyszyć, będzie musiał się odzwyczaić od niepotrzebnej paplaniny.
- W porządku, Chewie - powiedział. - Możesz odpalać!
Siedzący obok niego Chewbacca entuzjastycznie zaryczał i „Sokół" wzbił się łagodnie w powietrze z twardego gruntu planety Teardrop.
Widocznie jednak nie dość łagodnie. Zza pleców Hana dobiegły pełne oburzenia, chociaż stłumione okrzyki.
- Ojej! - zawołał ktoś.
Han przewrócił oczami i przesłał energię do jednostek napędu podświetlnego.
- Absolutnie ostatni raz bierzemy na pokład pasażerów - oznajmił stanowczo swojemu partnerowi.
W rzeczowej odpowiedzi Chewiego usłyszał odrobinę lekceważenia.
- Nie, mówiłem poważnie - odparł Han. - Od tej pory obowią-zuje zasada, że jeżeli nie zapłacą nie polecą.
Z tyłu doleciał odgłos kroków. Han obejrzał się i zobaczył, że na fotelu za plecami Wookiego siada Luke.
- Wszyscy się już usadowili - zameldował.
- Wspaniale - mruknął sarkastycznie Solo. - Kiedy wskoczymy do nadprzestrzeni, zacznę przyjmować zamówienia na trunki.
10
- Och, daj spokój - skarcił go Luke. - Jeżeli uważasz, że tobanda sztywniaków, powinieneś był zobaczyć tych, którzy odlecieli wcześniejszymi transportami. Nasi pasażerowie to tylkotechnicy, którym powierzono zadanie zapakowania kilku ostatnich skrzyń ze sprzętem.
Han się skrzywił. Wypełniające ładownie „Sokoła" skrzynie nie pozostawiały miejsca na ładunek przewożony za opłatą, nawet gdyby Han znalazł taki po drodze na miejsce spotkania. Tym razem miała to być wyprawa w stu procentach charytatywna, jak zresztą wszystko, co on i Chewbacca robili dla Luke'a i jego nowych przyjaciół z Sojuszu Rebeliantów.
- Tak, no cóż... Widywałem w przeszłości bezużytecznychtechników - mruknął Solo.
Kiedy czekał, aż Luke powie coś na obronę specjalistów, na rufowych deflektorach frachtowca rozprysnęła się wiązka laserowego ognia.
- Co, u... - warknął, błyskawicznie wprowadzając „Sokoła"w lot nurkowy.
Instynktownie wykonany manewr prawdopodobnie ocalił wszystkim życie, bo kolejna smuga laserowego światła przecięła przestworza w miejscu, które dopiero co opuścili, chociaż nadleciała z innej strony. Mając nadzieję, że pasażerowie są wciąż przypięci pasami, Han skręcił raptownie i zadarł dziób statku. Potem poświęcił sekundę, żeby zerknąć na ekran rufowego monitora.
Jeden rzut oka wystarczył, żeby zauważyć za rufą sześć jednostek różnych kształtów i rozmiarów.
- To piraci - poinformował pozostałych, przekazując dodatkową porcję energii do silników i jeszcze bardziej zadzierając dzióbfrachtowca. Spotkanie z piratami w głębi grawitacyjnej studniplanety, gdzie nie można było się ukryć ani szybko wskoczyć donadprzestrzeni, było chyba najgorszą sytuacją dla każdego pilotagwiezdnego statku.
Nawet „Sokół" nie dałby rady wymykać się zbyt długo tylu jednostkom.
- Chewie, wzbij się jak najwyżej i znikaj - rozkazał, rozpinając pasy ochronnej uprzęży. - Chodźmy, Luke.
Chłopak usłuchał bez słowa. Zerwał się z fotela, wybiegł ze sterowni i ruszył podobnym do tunelu korytarzem. Han puścił
11
się za nim. Skręcił za róg w samą porę, żeby zobaczyć, jak Luke przemyka obok stłoczonych pasażerów i kieruje się ku drabince wiodącej do wieżyczki górnego czterolufowego działka.
Co się dzieje, panie kapitanie? - zapytał jeden z techników. Później - rzucił Han, chwycił drabinkę i ześlizgnął się do wieżyczki dolnego działka. Przytrzymał się, kiedy siła ciążenia zmieniła kierunek o dziewięćdziesiąt stopni, po czym opadł na fotel artylerzysty.
Oglądana z dołu sytuacja wyglądała jeszcze gorzej niż ze sterowni. Do pierwszej grupy piratów przyłączyła się druga, a jej artylerzyści posyłali smugi laserowych strzałów, omijając jednostki pierwszej grupy w taki sposób, że wokół wektora lotu „Sokoła" utworzył się śmiercionośny cylinder. Piraci z drugiej grupy chcieli w ten sposób zmusić ofiarę do dalszego lotu tym samym kursem, żeby koledzy z pierwszej grupy mogli ją łatwiej schwytać.
No cóż, jednych i drugich czekała niespodzianka. Wpisując jedną ręką polecenia do pamięci celowniczego komputera, Han wyciągnął drugą, chwycił zestaw mikrofonowo-słuchawkowy i nasunął go na głowę.
- Luke? - zapytał.
- Jestem na górze - usłyszał w odpowiedzi. - Mamy jakąś konkretną strategię, czy na przykład strzelamy do największych, żeby się przekonać, jak szybko rozpylimy je na atomy?
Han chwycił rękojeść dźwigni kontrolnej i zmarszczył brwi. Właśnie przyszedł mu do głowy szalony pomysł. Jednostki drugiej grupy były rozmieszczone w taki sposób...
- Mierz do największego na czele pierwszej grupy - zdecydował. - Ja spróbuję czegoś innego.
W odpowiedzi młody Skywalker posłał smugi laserowych strzałów prosto w dziób największego statku piratów.
Jego pilot raptownie zmienił kurs. Było oczywiste, że nie spodziewał się tak dużej siły ognia po zwyczajnym lekkim frachtowcu. Szybko jednak się opanował i wrócił na popr...
adamus028