Clark Mary Higgins - Pusta kolyska.pdf

(1285 KB) Pobierz
Mary Higgins Clark
PUSTA KOŁYSKA
Rayowi, jak zawsze z miłością...
„Pójdź ku starości wraz ze mną!
Wkrótce rozkosze nadejdą
Tych chwil ostatnich, co miały zapowiedź w początku
samym".
Robert Browning
„...albowiem niektórzy pacjenci, pomimo świadomości, że
znajdują się w poważnym stanie, wracają do zdrowia
wyłącznie dzięki dobroci opiekującego się nimi lekarza".
Hipokrates
1
Gdyby Katie nie miała myśli zaprzątniętych wygraną
sprawą, z pewnością nie wjechałaby tak szybko w zakręt,
jednak wciąż jeszcze przepełniała ją satysfakcja, że
doprowadziła do wyroku skazującego. Osiągnęła to z
najwyższym trudem. Roy O'Connor był jednym z najlepszych
obrońców w New Jersey. Przewodniczący składu nie zgodził
się na ujawnienie zeznań oskarżonego złożonych we wstępnej
fazie śledztwa, co było poważnym ciosem dla oskarżenia.
Mimo to Katie zdołała przekonać przysięgłych, że Teddy
Copeland podczas napadu z bronią w ręku z zimną krwią
zamordował osiemdziesięcioletnią Abigail Rawlings.
Siostra panny Rawlings, Margaret, zjawiła się w sądzie, by
wysłuchać wyroku, a następnie podeszła do Katie.
- Była pani wspaniała, pani DeMaio - powiedziała. - Nie
wierzyłam, że się pani uda, bo wygląda pani jak uczennica, ale
kiedy pani przemawiała, udowodniła pani wszystko, co
chciała. Sprawiła pani, że oni niemal poczuli, co ten człowiek
zrobił Abby. Co teraz się z nim stanie?
- Biorąc pod uwagę jego przeszłość, mam nadzieję, że
wsadzą go za kratki na resztę życia - odparła Katie.
- Dzięki Bogu! - westchnęła Margaret Rawlings. Jej oczy,
wyblakłe i wilgotne, wypełniły się łzami. - Ogromnie brakuje
mi Abby - wyznała, ocierając je ukradkiem. - Zostałyśmy
tylko we dwie. Ciągle myślę, jak bardzo musiała się bać.
Byłoby okropnie, gdyby uszło mu to na sucho.
Nie uszło mu to na sucho! Ta triumfalna myśl sprawiła, że
Katie odruchowo przycisnęła pedał gazu. Nagły wzrost
prędkości sprawił, że tył wjeżdżającego właśnie w zakręt
samochodu gwałtownie skręcił w bok na pokrytej gołoledzią
nawierzchni.
- Nie! - Rozpaczliwie zacisnęła ręce na kierownicy.
Droga była pogrążona w ciemności. Samochód zjechał na
przeciwny pas ruchu i obrócił się wokół własnej osi. W oddali
pojawiły się światła jakiegoś pojazdu.
Zakręciła kierownicą, usiłując wyprowadzić wóz z
poślizgu, ale nie przyniosło to żadnego efektu. Samochód
wpadł na pobocze, które także było pokryte warstewką lodu,
zawahał się przez chwilę na krawędzi nasypu, niczym narciarz
szykujący się do zjazdu, po czym runął w dół stromego
zbocza.
Katie dostrzegła jakiś ciemny kształt: drzewo. Zaraz
potem rozległ się ogłuszający łoskot, samochód raptownie
znieruchomiał, Katie zaś została rzucona z ogromną siłą
najpierw na kierownicę, a potem w tył, z powrotem na fotel.
Uniosła w obronnym geście ręce, by zasłonić twarz przed
ostrymi odłamkami rozpryśniętej przedniej szyby. Poczuła
ostry ból w przegubach dłoni i kolanach. Zgasły reflektory i
oświetlenie tablicy przyrządów. W atłasowej ciemności, która
spłynęła na nią ze wszystkich stron, rozległo się przenikliwe
zawodzenie syreny.
Ktoś otworzył drzwi samochodu. Poczuła powiew
zimnego powietrza.
- Mój Boże, to Katie DeMaio!
Znała ten głos. To był Tom Coughlin, sympatyczny młody
policjant. W ubiegłym tygodniu zeznawał na rozprawie.
- Straciła przytomność.
Usiłowała zaprotestować, ale nie mogła wydobyć z siebie
ani jednego słowa. Nie mogła także otworzyć oczu.
- Krwawi z ramienia. Zdaje się, że ma przeciętą tętnicę.
Ktoś trzymał jej ramię i ściskał je mocno.
- Mogła doznać obrażeń wewnętrznych - odezwał się inny
głos. - Szpital Westlake jest niedaleko stąd. Zostań z nią, a ja
wezwę karetkę.
Miała wrażenie, że unosi się w powietrzu. Wszystko w
porządku, nic mi nie jest. Po prostu nie mogę się z wami
porozumieć.
Czyjeś ręce przeniosły ją na nosze. Poczuła ciężar koca, a
na twarzy krople marznącego deszczu.
Wniesiono ją do samochodu. Samochód ruszył. Nie, to
karetka. Drzwi otwierały się i zamykały. Gdyby tylko mogła
dać tym ludziom do zrozumienia, że ich słyszy, że nie jest
nieprzytomna!
Tom podawał informacje na jej temat.
- Kathleen DeMaio, mieszka w Abbington. Jest zastępcą
prokuratora. Nie, nie jest mężatką. Wdowa po sędzim
DeMaio.
Wdowa po Johnie. Okropne uczucie samotności.
Ciemność zaczęła ustępować. Coś świeciło jej prosto w oczy.
- Odzyskuje przytomność. Ile ma pani lat, pani DeMaio?
Jakie praktyczne pytanie, na które tak łatwo udzielić
odpowiedzi. Wreszcie mogła mówić.
- Dwadzieścia osiem.
Opaska, którą Tom założył jej na ramię, została usunięta.
Zszywano jej ranę. Ukłucia bolały, ale starała się nie dać tego
po sobie poznać.
Prześwietlenie. Gabinet lekarza dyżurnego.
- Miała pani szczęście, pani DeMaio. Trochę siniaków,
ale żadnych złamań. Zrobimy pani transfuzję. Ma pani trochę
za mało krwinek. Proszę się niczego nie obawiać. Wszystko
będzie w porządku.
- Ja tylko... - Przygryzła wargę. Powoli rozjaśniało jej się
w głowie. Niewiele brakowało, a zaczęłaby bełkotać o swoim
okropnym,
bezpodstawnym,
dziecinnym
strachu
przed
szpitalem.
- Mamy zawiadomić twoją siostrę? - zapytał Tom. -
Wygląda na to, że zatrzymają cię tutaj do rana.
Zgłoś jeśli naruszono regulamin