O chlopcu, ktory szukal domu, Irena Jurgielewiczowa.txt

(217 KB) Pobierz
I. Jurgielewiczowa
O CH�OPCU, kt�ry szuka� domu
ilustrowa�
ADAM MARCZYT�JSKI
Nasza Ksi�garnia Warszaiua
1972
\VT
Ok�adk� projektowa� ZBIGNIEW  RYCHLICKI
E
R       W
PIOTRU� I PAKIWAJE
MIEJSKA BIBLIOTEKA PUBLICZNA im. K.  Sienkiewicza
w Pruszkowie
ODDZIA� DZIECI�CY
PRINTED IN POLAND
rr
��d�,  ul.  Rewolucji  1905  r.  nr  4o. U-81
SPOTKANIE
Ma�y ch�opiec idzie drog� w�r�d lasu. Nie jest to weso�y las, jest to las najsmutniejszy.
Pnie drzew s� potrzaskane tak okropnie, jakby uderzy�o w nie sto strasznych piorun�w. Ga��zie le�� na ziemi, jakby postr�ca�o je sto okrutnych wichr�w.
Zrobi�a si� wojna. Wrogowie przeszli krajem jak burza, siej�c zniszczenie i pustk�.
�Mama m�wi�a, �e wr�ka Mi�orada mieszka w lesie � przypomina sobie ch�opiec. � Mi�orada jest przyjaci�k� dzieci i zwierz�t. Ale tutaj nie ma chyba nikogo..."
Ch�opiec jest dzielny, ale w�druje ju� bardzo d�ugo. I zaczyna si� l�ka�, by ch��d, g��d i samotno�� nie sta�y si� silniejsze od jego dzielno�ci.
�Nie mam ju� si�y i�� � my�li i �zy sp�ywaj� mu po policzkach tak szybko, jakby si� goni�y. � Co ze mn� b�dzie, je�li mi nikt nie pomo�e?"
Le�na droga wije si� jak strumyk i nie wida� wcale, co ukrywa si� za zakr�tem. A ukrywa si� tam wielkie zdarzenie: pod roz�o�yst� sosn�, na wystaj�cym korzeniu siedzi kobieta i je chleb. Zobaczywszy j� ch�opiec staje jak wryty �� a potem idzie szybko, coraz szybciej. Mo�e ko-
bieta wstanie i odejdzie, zanim on zd��y si� przybli�y�? To by�oby okropne. Jeszcze chwila i ch�opiec staje przed nieznajom�. Nie m�wi nic, tylko patrzy. Kobieta nie odzywa si� tak�e, ale przyjrzawszy si� ch�opcu, �amie na p� kawa�ek chleba, kt�ry trzyma w r�ku, i podaje go ma�emu w�drownikowi.  M�wi:
�  Si�d� sobie!
Odpoczywaj� teraz oboje pod sosn� i jedz� chleb.
�  Dobre? � pyta kobieta.
�  Aha � odpowiada ch�opiec i spogl�da w g��b torby, kt�r� kobieta trzyma na kolanach. Wiadomo od razu, o co
mu chodzi.
�  Nie. Wi�cej nie mam. A dok�d idziesz? Ch�opiec nie odpowiada. Nie wie, dok�d idzie�
�  Do mamy? � podpowiada kobieta.
�  Nie. Ja mamy nie mam. Od dawna.
�  A ojca?
�  Tak samo.
Nieznajoma przestaje pyta�, on za� dodaje jeszcze:
�  Mieszka�em w Bia�ym Miasteczku, ale tam nikogo
ju� nie ma.
�  To daleko st�d?
�  Tak.
Kobieta zbiera si� do drogi. Ch�opiec pyta pr�dko:
�  Czy ja mog�... bo ja chcia�bym...
�  No co?
�  ...i�� razem.
Kobieta nie odpowiada, ale wygl�da tak, jakby si� namy�la�a. Ch�opiec patrzy na ni� z napi�ciem: czuje dobrze, �e za chwil� us�yszy co� bardzo wa�nego.
Kobieta wstaje i m�wi:
r� Daj r�k�.

Teraz wi�c szli razem. Przy wymijaniu b�ota albo wyboi kobieta puszcza�a r�k� ch�opca, on za� natychmiast chwyta� jej d�o� z powrotem.                                                   '
W�drowali d�ugo. Kiedy droga by�a lepsza, rozmawiali. Kobieta powiedzia�a, �e jest wdow� po kowalu i mieszka w Zielonej Dolinie, w Domu pod Topol�.
�  Nied�ugo ju� tam b�dziemy � m�wi�a. � Zobaczymy Kasi� i Trusi�.  To moje c�rki.
�  A synka pani nie ma?
�  Nie.
Ch�opcu jest troch� �al, �e w domu, do kt�rego idzie", s� tylko dziewczynki.
�  By�am u rodziny � m�wi kowalowa � i w�a�nie tam zaskoczy�a mnie wojna.
�  To one zosta�y same?
�  Nie, opiekuje si� nimi s�siadka. W domu nic z�ego sta� si� nie mog�o. Zielona Dolina jest cicha, daleka od dr�g.

Zapada milczenie.
�Zielona Dolina jest cicha, daleka od dr�g � rozmy�la ch�opiec. � W Zielonej Dolinie, pod topol� (ta topola musi by� wysoka! wysoka!) stoi dom. To nie jest m�j dom, ale to jest prawdziwy dom. Nie ma tam mamy, ale mieszka w nim kto�, kto mi powiedzia� �daj r�k�. I s� tam dwie dziewczynki, Kasia i Trusia. Kasia ma na pewno psa, a Trusia kota. I my�l�, �e na kominie pali si� ogie�, a na stole le�y du�y bochenek chleba. I ja jestem zaproszony do tego domu.  Ja w�a�nie id� do tego domu".
�  Nie powiedzia�e� mi, jak si� nazywasz.
�  Piotru�.
�  Piotru�... To �adnie. A w co najbardziej, lubisz si� bawi�?
�  W opowiadanie bajek.
�  Komu?
�  Mamie. Ona mi opowiada�a i ja jej opowiada�em.
�  Teraz b�dziesz je opowiada� Kasi i Trusi.
�  Dobrze.
Piotru� nie �a�uje teraz wcale, �e w domu, do kt�rego idzie, nie ma ch�opc�w.
�  Ju� niedaleko.
Z wolna zapada mrok, las robi si� coraz ciemniejszy. Teraz, nawet wtedy kiedy trzeba wymija� wyboje czy wystaj�ce korzenie, ma�a r�ka nie chce wypu�ci� du�ej r�ki.
Wreszcie drzewa rzedn�.
�  Uwa�aj � m�wi kobieta � skr�camy na �cie�k�, las si� ko�czy.
�  To Zielona Dolina jest zaraz za lasem?
�  Najpierw b�dzie Tarninowe Wzg�rze. Z jego szczytu zobaczymy �wiat�a wsi.

I
' Sta�o si� jednak inaczej. Tarninowe Wzg�rze otacza�a ciemno�� tak zuge�na, jakby w dole nie by�o dom�w, tylko puste pola.
?� Nie ma �wiate� � powiedzia� Piotru�.
�  Chod�my! � krzykn�a kobieta, �cisn�wszy ch�opca za r�k�. � Szybko!
Biegli w d� nie bacz�c na kamienie i na k�uj�ce tarninowe ga��zie i po chwili znale�li si� przed domem. By� tak cichy, jakby nikt w nim nie mieszka�. Drzwi sta�y otworem.
Wpadli do izby. Nikogo! Na pod�odze le�a�y poprzewracane sprz�ty.
Kowalowa obsun�a si� na pod�og�, jakby opu�ci�y j� wszystkie si�y. Nie m�wi�a nic. Ch�opiec siad� na progu.
�To nie jest prawdziwy dom � my�la�. � Nie ma tu ani dzieci, ani ognia, ani chleba. Jest zimno, g�odno i straszno. Poczekam do rana i odejd�. Odejd�, jak tylko si� rozwidni. W�drowa�em d�ugo, ale b�d� w�drowa� dalej. I mo�e w ko�cu trafi� tam, gdzie jest spokoji i gdzie s�. prawdziwe domy".
W izbie panuje zupe�na cisza, s�ycha� tylko szum topoli. Kobieta nie odzywa si� wcale, Piotru� zreszt� nie my�li o niej, tylko o w�dr�wce, kt�r� znowu z rana rozpocznie. W pewnej chwili co� mu w tych rozmy�laniach zaczyna przeszkadza�. Czy to kto� p�acze?... Tak, kto� p�acze. Ch�opiec nads�uchuje. Ach, to przecie� kowalowa! I od razu wszystko si� odmienia. Piotru� nie czuje si� ju� pokrzywdzonym i biednym; to ona, matka Kasi i Trusi, jest biedna. Wstaje, podchodzi do p�acz�cej i m�wi:
�  Prosz� nie p�aka�. Znajd� Kasi� i Trusi�.            -?"*' Kobieta przytula ch�opca do siebie i szepce:
= Moja ty pociecho...
10
Nied�ugo potem Piotru� uk�ada si� do snu. Le��c na �awie, powtarza sobie po cichutku:
� Nie mog� teraz szuka� innego domu. Nie mog�, i koniec. Musz� zaj�� si� Domem pod Topol�. Bo inaczej c� by ze mnie by�a za pociecha?
PIERWSZY    DZIE�    W    DOMU    POD    TOPOL�
Na drugi dzie� rano, otworzywszy oczy, przygl�da� si� Piotru� wn�trzu izby, w kt�rej sp�dzi� noc. By�o w nie] co� podobnego do najsmutniejszego lasu. Tam wojna okaleczy�a drzewa, a tu sprz�ty.
�Jak smutno!" � pomy�la� ch�opiec i w tej samej chwili zauwa�y�, �e nie jest w izbie sam. Przed kominem sta� wielki czarny kot i lekko macha� ogonem. Najwidoczniej by� niezadowolony.
�Wcale mu si� nie dziwi� � pomy�la� Piotru� � ja te� by�bym z�y, gdyby mi kto� tak moje mieszkanie urz�dzi�".
Tymczasem kot zwr�ci� w stron� ch�opca zielone oczy i zbli�y� si� do niego powoli. Ruchy mia� spokojne i opanowane. Dotkn�� nosem zwisaj�cej r�ki ch�opca, a potem skoczywszy na pos�anie zaj�� si� dok�adnym badaniem przybysza. Ostro�nie i delikatnie w�cha� jego w�osy, policzki, brod�. Wreszcie doszed� do przekonania, �e wszystko razem zas�uguje na zaufanie, i g�o�no mrucz�c u�o�y� si� na piersiach Piotrusia z takim spokojem, jakby go zna� od dawna.
�On jest m�dry, od razu pozna�, �e chc� go lubi�" � pomy�la� Piotru� i pog�aska� czarne futerko. Mruczenie sta�o si� g�o�ne na ca�� izb�. �Aha, ju� nie tylko wiesz, �e
11
ci� lubi�, ale nawet umiesz okaza�, �e ci si� to podoba. Jeste� doprawdy bardzo mi�y".
Bardzo mi�y kot roz�o�y� si� tymczasem na Piotrusiu jeszcze wygodniej. Kiedy ten przestawa� go g�aska�, przypomina� o sobie lekkim tr�ceniem nosa. By�o widoczne, �e uzna� ch�opca za stworzenie przydatne i po�yteczne.
�Szkoda, �e musz� od niego odej��" � pomy�la� Piotru�.
Czu�, �e jest zm�czony, �e bardzo a bardzo nie chce mu Si� wstawa� i i�� w dalsz� samotn� w�dr�wk�. Ale na to nie by�o rady � Kasi� i Trusi� trzeba znale�� i jak najpr�dzej przyprowadzi� do domu.
Tymczasem otworzy�y si� drzwi i wesz�a kowalowa. Kot natychmiast zeskoczy� na ziemi�.
�  Pamela! To przecie� nasza Pamela! � Kobieta schyli�a si� i pog�aska�a kota, a potem doda�a z �alem: � Widzisz, ty jeste�, a Kasi i Trusi nie ma.
Piotru� powiedzia� pr�dko:
�  Ja znajd� Kasi� i Trusi�. Zaraz p�jd� ich szuka�.
�  Ty?
�  No tak. Przecie� ju� wczoraj powiedzia�em. Kobieta u�miechn�a si�.
�  P�niej   o   tym   porozmawiamy. A teraz trzeba si� zaj�� sprz�taniem, no i jedzeniem.
Ch�opiec westchn�� z zadowolenia; my�l o tym, �e si� b�dzie jad�o, by�a bardzo przyjemna!
�  Id� na podw�rze i przynie� mi drzewa.
�  Dobrze, prosz� pani.
Matka Kasi i Trusi pog�aska�a ch�opca po g�owie i powiedzia�a serdecznie:
�  Wszystkie   znajome   dzieci   nazywaj�   mnie   ciotk� Mart�.   M�w do mnie tak samo. Dobrze?
Piotru� pomy�la� sobie, �e znowu spotka�o go w Domu
12
pod Topol� co� mi�ego. Nazwano go pociech�... i jest Pamela... i kobiet�, kt�ra go przygarn�a, mo�na nazywa� ciotk�. Przyni�s�szy drzewo stan�� przed kowalowa
i o�wiadczy�:
�  To ja... ciotko Marto... rozpal� ogie�.
Po �niadaniu Pamela u�o�y�a si� do spania przed kominem, a kowalowa usiad�a pod oknem i przywo�a�a ch�opca
do siebie.
�  Piotrusiu � powiedzia�a, patrz�c mu z niepokojem w oczy � chc� ci� prosi� o wielk� przys�ug�.
. Ch�opiec zdziwi� si�. Po c� ciotka Marta ma go prosi�, kiedy ju� wszystko postanowione?
�  Przecie� ja m�wi�em, �e p�jd� szuka� Kasi i Trusi. Nie mog� chyba by� daleko. Obejd� wsie naoko�o i b�d� pyta�, a potem je przyprowadz�.
�  Nie, m�j ch�opcze, to ja ich poszukam. Znam przecie� tutaj wszystkie �cie�ki i drogi. Pr�dzej je znajd� ni� ty.
�  No to p�jdziemy razem!
�  Nie, pos�uchaj...
�  Ja mog� i�� daleko � m�wi� �arliwie ch�opiec � ja ju� odpocz��em. B�d� jve wszystkim pomaga�.
�  Wiem. Ale pom�g�by� mi najwi�cej, gdyby� zosta�.
�  Jak to, tu, w domu?
�  Tak. Pomy�l tylko: p�jd� szuka� moich c�rek jedn� drog�, a one mog� ty...
Zgłoś jeśli naruszono regulamin