Steven Erikson - Opowieści z Malazańskiej księgi poległych.pdf

(171 KB) Pobierz
Steven Erikson - Opowieści z Malazańskiej księgi poległych
Ogrody KsięŜyca
(Opowieść z Malazańskiej księgi poległych)
prolog
1154roksnuPoŜogi
96rokImperiumMalazańskiego
OstatnirokpanowaniacesarzaKellanveda
Czarną,pokrytądziobamipowierzchnięChorągiewkiMockapokrywałyplamy
rdzy,przypominającekrwawemorza.LiczyłasobiejuŜstolat.Przytwierdzonojądo
końcastarejpiki,umocowanejsworzniaminaszczyciemurów.Wyglądała
pokracznieimonstrualnie.Wyklepanojąnakształtuskrzydlonegodemona,który
szczerzyłzębywlubieŜnymuśmiechu.PrzykaŜdympowiewiewiatru
poskrzypywałaprzeraźliwie.
Dnia,gdynadMysiąDzielnicąMalazuwzniosłysiękolumnydymu,wiatrybyły
zmienne.Chorągiewkaumilkła,obwieszczającwtensposób,Ŝewiejącaodmorza
bryza,którauderzaławzniszczonemuryTwierdzyMocka,ucichłanagle.Potem
Chorągiewkazazgrzytałananowo,gdyzakręciłniągorący,pełeniskieridymu
oddechMysiejDzielnicy,którydotarłzdrugiegokońcamiastanaszczytwzgórza.
GanoesStabroParanzroduParanówwspiąłsięnapalce,bywyjrzećzablanki.Za
jegoplecamiwznosiłasięTwierdzaMocka,któraongiśbyłastolicąimperium,lecz
teraz,gdypodbitojuŜkontynent,znowustoczyłasiędorolikwaterypięści.Polewej
stroniemiałpikęijejkapryśnąozdobę.
ZbytdobrzeznałstaroŜytną,górującąnadmiastemfortecę,bymogłagojeszcze
interesować.OdwiedzałjąporaztrzeciwciągutrzechlatidawnojuŜzbadał
wyboisty,brukowanydziedziniec,StarąTwierdzęobecniesłuŜyłajakostajnie,ana
jejgórnejkondygnacjignieździłysięgołębie,jaskółkiinietoperzeatakŜecytadelę,
wktórejjegoojciecprowadziłterazzportowymiurzędnikaminegocjacjenatemat
kwoteksportowychwyspy.Rzeczjasna,znacznaczęśćcytadelibyłaniedostępna,
nawetdlaszlacheckiegosyna.Byłaonakwaterąpięści,awjejwewnętrznych
komnatachspotykalisięludziezarządzającywyspąwimieniuimperium.
GanoeszapomniałoTwierdzyMockaiskupiłuwagęnaobskurnymmieścieponiŜej
oraznazamieszkach,doktórychdoszłownajbiedniejszejdzielnicy.Twierdzę
Mockawzniesiononaurwisku.DoWieŜyprowadziłykręteschody,wykutew
wapiennymklifie.OdmiastadzieliłojąconajmniejosiemdziesiątsąŜni,a
poobtłukiwanymurTwierdzydodawałjeszczesześć.MysiaDzielnicabyłaczęścią
miastapołoŜonąnajdalejodmorza.Jejpofałdowanyterenzajmowałylicznerudery
orazporośniętechwastamitarasyprzeciętewpółprzezgęstąodmułurzekę,która
powolitoczyłaswewodykuportowi.Ganoesadzieliłaodniejwiększaczęśćmiasta,
igęstniejącesłupyczarnegodymuuniemoŜliwiałychłopcudokładnąobserwację
rozgrywającychsiętamwydarzeń.
Byłopołudnie,leczpowietrzepociemniałoodrozbłyskówieksplozjimagii.
Wtem,obok,pojawiłsiępobrzękującyzbrojąŜołnierz,którywsparłnamurzeskryte
podnaramiennikamiręce,skrobiącpochwąmieczakamieniechodnika.
Cieszyszsię,ŜewtwychŜyłachpłynieczystakrew,co?zapytał,kierując
spojrzenieswychszarychoczunapłonącewdolemiasto.
ChłopiecprzypatrzyłmusięuwaŜnie.Wiedział,jaksąwyekwipowanewszystkie
imperialnepułki.StojącyobokczłowiekbyłoficeremelitarnejTrzeciejArmii,
jednymzludzicesarza.Naciemnoszarejpeleryniemiałsrebrnąbroszę
przedstawiającąkamiennymostrozświetlonyrubinowymipłomieniami.Podpalacze
Mostów.
WysocyrangąŜołnierzeiurzędnicyimperiumbyliczęstymigośćmiwTwierdzy
Mocka.WyspaMalaznadalbyławaŜnymportem,zwłaszczateraz,gdynapołudniu
trwaływojnykorelskie.GanoeswidziałjuŜwieluwaŜnychludzi,taktutaj,jakiw
stolicy,Uncie.
Awięctoprawda?zapytałśmiało.
Co?
śepierwszymieczimperium,DassemUltor,nieŜyje.Słyszeliśmyotymwstolicy
przedodjazdem.Czytoprawda?
MęŜczyznawzdrygnąłsięwyraźnie,nieodrywającwzrokuodMysiejDzielnicy.
TaktojuŜbywanawojniemruknąłpodnosem,jakbyniechciał,Ŝebyusłyszałgo
ktośpostronny.
SłuŜyszwTrzeciejArmii.Myślałem,ŜejesteścieznimwSiedmiuMiastach.W
Y'ghatan...
NaoddechKaptura,ciągleszukająjegociaławdymiącychjeszczegruzachtego
cholernegomiasta,aty,synkupca,mieszkającydziesięćtysięcymilodSiedmiu
Miast,znaszinformację,którąpowinniposiadaćtylkonieliczni.Nadalsięnie
odwracał.Nieznamtwoichźródeł,aledobrzeciradzę,zachowajto,cowiesz,dla
siebie.
Mówią,ŜezdradziłbogazauwaŜyłGanoeszewzruszeniemramion.
Nieznajomywreszciespojrzałnaniego.Twarzmiałnaznaczonąblizną,anaszczęce
ilewympoliczkuwidniałaplama,któramogłabyćśladempooparzeniu.Mimoto
wydawałsięmłody,jaknaoficera.
Cościpowiem,synku.
Aco?
KaŜdąpodjętądecyzjązmieniaszobliczeświata.NajlepiejjestŜyćtak,Ŝeby
bogowiecięniezauwaŜali.Jeślipragnieszwolności,chłopcze,Ŝyjspokojnie.
ChcęzostaćŜołnierzem.Bohaterem.
Wyrośnieszztego.
ChorągiewkaMockaskrzypnęła.Odmorzanadciągnąłwietrzyk,któryrozproszył
gęstydym.Ganoespoczułterazodórgnijącychryboraztłoczącychsięwporcie
ludzi.
DooficerapodszedłinnyPodpalaczMostów,którynaplecachnosiłrozbite,
nadpaloneskrzypce.ByłŜylastyijeszczemłodszyodswegodowódcytylkokilka
latstarszyodGanoesa,którybyłdwunastoletnimchłopcem.Twarzigrzbietyobu
dłonipokrywałymudziwacznedzioby,ajegozbrojastanowiłaosobliwepołączenie
róŜnychegzotycznychelementów,nałoŜonychnawytarty,brudnymundur.Upasa
miałkrótkimieczwpękniętejdrewnianejpochwie.Oparłsięoblankiobok
pierwszegomęŜczyznyiprzyjąłswobodnąpozę,świadczącą,Ŝeznająsięoddawna.
Kiedyczarodziejewpadająwpanikę,smródjestpaskudnyzauwaŜyłprzybysz.
Wyraźnieichponiosło.Niepotrzebacałejkadrymagów,Ŝebyzałatwićparę
woskowychwiedźm.
Oficerwestchnął.
Chciałemtuzaczekać,Ŝebyzobaczyć,czysięopanują.
śołnierzchrząknął.
SąmłodziiniedoświadczenizauwaŜył.Niektórymnazawszezostanąpotym
blizny.Pozatymdodałwieluznichwykonujerozkazykogośinnego.
Totylkopodejrzenia.
Dowodymamyprzedoczyma.WMysiejDzielnicy.
ByćmoŜe.
JesteśzbytostroŜny.Gburkatwierdzi,Ŝetotwojanajwiększawada.
Gburkatozmartwieniecesarza,niemoje.
Odpowiedziałomuponownechrząknięcie.
MoŜewkrótcestaćsięzmartwieniemnaswszystkich.
Oficerodwróciłsiębezsłowaipopatrzyłnatowarzysza.
Tenwzruszyłramionami.
Mamtakieprzeczucie.Słyszałeś,Ŝeprzybrałanoweimię?Laseen.
Laseen?
Tonapańskiesłowo.Znaczy...
Wiem,coznaczy.
Mamnadzieję,ŜecesarzteŜtowie.
WładczynitronuwtrąciłGanoes.
ObajmęŜczyźniskierowaliwzroknaniego.
Wiatrznowuzmieniłkierunek,przynoszączesobąwońchłodnegokamienia,z
któregozbudowanotwierdzę.śelaznydemonjęknąłnaswejpice.
MójnauczycieljestNapańczykiemwyjaśniłGanoes.
Wtemzaichplecamirozległsięnowygłos,władczyizimny.Mówiłakobieta.
Dowódco.
ObajŜołnierzeodwrócilisię,choćbezzbytniegopośpiechu.
Tanowakompaniabędziepotrzebowałapomocyrzekłoficerdoswego
towarzysza.WyślijDujekazeskrzydłem,ikilkusaperów,ŜebyopanowalipoŜary.
Inaczejcałemiastopójdziezdymem.
śołnierzskinąłgłowąiodmaszerował,nawetniespoglądającnakobietę.
Stałaprzybramie,prowadzącejdokwadratowejwieŜycytadeli,wtowarzystwie
dwóchstraŜników.Ciemnoniebieskaskóraświadczyła,ŜejestNapanką,leczpoza
tymniewyróŜniałasięniczymszczególnym.Jejszarąszatępokrywałyplamysoli,
brązowawewłosybyłyściętekrótkojakuŜołnierza,aszczupłatwarzniezapadała
wpamięć.JednaknawidokstraŜnikówGanoesaprzeszyłdreszcz.Stalipoobu
stronachkobiety,wysocyispowiciwczerń.Dłoniemieliskrytewrękawach,a
twarzeginęłypodkapturami.Chłopiecnigdyjeszczeniewidziałszpona,instynkt
podpowiadałmujednak,Ŝetoakolicikultu.Coznaczyło,Ŝetakobieta...
Tywpakowałaśnaswtękabałę,Gburkoodezwałsięoficer.Alewygląda,Ŝe
porządekbędęmusiałzrobićja.
Ganoesazdumiewało,ŜeŜołnierznieokazywałstrachu,ajegotonbyłbliski
pogardy.ToGburkastworzyłaSzponiuczyniłazniegopotęgę,którejmógł
dorównaćtylkosamcesarz.
Noszęterazinneimię,dowódco.
SłyszałemodparłmęŜczyzna,krzywiącwściekletwarz.Chybaczujeszsię
bardzopewnasiebiepodnieobecnośćcesarza.Nieonjedenpamięta,Ŝekiedyśbyłaś
zwykłądziewkąsłuŜebnąwStarejDzielnicy.Widzę,ŜedawnojuŜzapomniałaśo
wdzięczności.
JeślinawetsłowatepoirytowałyGburkę,jejtwarztegoniezdradzała.
TobyłoprostezadaniezauwaŜyła.Alewyglądanato,Ŝetwoinowioficerowie
niepotrafiąsobieznimporadzić.
Sytuacjawymknęłasięspodkontrolitłumaczyłsiędowódca.Są
niedoświadczeni...
Toniemojasprawawarknęła.Zresztąniemartwimnietozbytnio.Wtensposób
ci,którzysięnamsprzeciwiają,otrzymająjeszczedotkliwsząnauczkę.
Sprzeciwiają?Garstkadomorosłychwiedźmsprzedającychsweniewielkietalenty?
IjakitozłowieszczyuŜytekznichrobiły?Wyszukiwałyławicekorawalina
płyciznachzatoki.NaoddechKaptura,kobieto,toniejestgroźbadlaimperium.
Nieusankcjonowaneczary.Złamanienowegoprawa...
Twojegoprawa,Gburko.Onosięnieutrzyma.MoŜeszbyćpewna,Ŝekiedycesarz
wróci,natychmiastodwołatwójzakazuprawianiaczarów.
Kobietauśmiechnęłasięzimno.
Napewnozradościąusłyszysz,ŜezWieŜyzameldowanoozbliŜaniusię
transportowców,któremajązabraćtwychnowychrekrutów.BezŜalurozstaniemy
sięztobąitwoiminiespokojnymi,skorymidobuntuŜołnierzami,dowódco.
Kobietaodwróciłasiębezsłowainawetniespoglądającnachłopca,stojącegoobok
ŜołnierzawróciładocytadeliwtowarzystwieswychmilczącychstraŜników.
GanoesidowódcaznowuskierowalispojrzenianaogarniętązamieszkamiMysią
Dzielnicę.Zazasłonądymubyłoterazwidaćpłomienie.
PewnegodniazostanęŜołnierzemoznajmiłchłopiec.
MęŜczyznachrząknął.
Tylkowtedy,jeślinienadaszsiędoniczegoinnego,synku.Zamieczchwytają
wyłączniezdesperowaniludzie,którymniepozostałonicinnego.Zapamiętajmoje
słowaiznajdźsobiejakiśszczytniejszycel.
NiejesteśpodobnydoinnychŜołnierzy,zktórymirozmawiałemzauwaŜył
Ganoes,krzywiącsię.Przypominaszraczejmojegoojca.
Niejestemtwoimojcem,chłopczewarknąłoficer.
ŚwiatniepotrzebujejeszczejednegokupcawinnegoskontrowałGanoes.
śołnierzzmruŜyłoczy,przyglądającmusięuwaŜnie.Otworzyłusta,byudzielić
narzucającejsięodpowiedzi,zamknąłjejednakgwałtownie.
GanoesParanspojrzałnapłonącądzielnicę,zadowolonyzsiebie.
NawetmałemuchłopcumoŜesięudaćcelnariposta,dowódco.
ChorągiewkaMockazawirowałarazjeszcze.Znadmiastanadciągnęłykłębydymu,
któreogarnęłypatrzących.Niosłyzesobąsmródpłonącejtkaniny,farbyikamienia,
atakŜejakiśinny,słodkawyzapach.
TorzeźniaodezwałsięGanoes.Świniesiępalą.
Oficerskrzywiłtwarz.Podługiejchwilioparłsięzwestchnieniemomur.
Skorotakmówisz,chłopcze.Skorotakmówisz...
Bramy Domu Umarłych
(Opowieść z Malazańskiej księgi poległych)
prolog
1163roksnuPoŜogi
9rokpanowaniacesarzowejLaseen
RokCzystki
GdywyszedłchwiejnymkrokiemzAleiDusznaRondoSądu,wyglądałjak
groteskowykłąbmuch.Rojącesięskupiskatychowadówmigrowałybezmyślniepo
jegociele,czarneilśniące,aniekiedyodpadałyodniegowoszalałychbryłkach,
któreeksplodowałylotem,gdytylkouderzyłyobruk.
odzinaPragnieniamiałasiękukońcowi.Kapłanwlókłsięjejśladem,ślepy,głuchyi
milczący.SługaKaptura,PanaŚmierci,uczciłwówdzieńswegobogawtensposób,
Ŝewrazztowarzyszamirozebrałsiędonagaiwysmarowałkrwiąstraconych
morderców,którąprzechowywanowwielkichamforachustawionychpodścianami
wnawieświątyni.PotembraciautworzyliprocesjęiwyszlinauliceUnty,by
przywitaćduszkibogaipokierowaćśmiertelnymtańcem,któryoznaczałostatni
dzieńPoryZgnilizny.
StojącywokółrondastraŜnicyrozstąpilisięprzedkapłanem,apotemodsunęlisię
odsiebiejeszczebardziej,byprzepuścićruchliwą,brzęczącąchmurę,którapodąŜała
zanim.NiebonadUntąwciąŜbyłoraczejszareniŜbłękitne,jakoŜemuchy,któreo
świciezgromadziłysięwstolicyImperiumMalazańskiego,zerwałysięterazdolotu
ipofrunęłynieśpiesznienadzatokąkusłonymbagnomizalanymwodąwysepkom
leŜącympodrugiejstronierafy.PoraZgniliznyzawszesprowadzałazesobą
robactwo,awciąguostatnichdziesięciulatnadeszłaaŜtrzyrazy,cobyłoczymś
niespotykanym.
Wpowietrzunadrondemnadalpełnobyłorozbrzęczanychplamek
przypominającychlatającyŜwir.Gdzieśnaulicachjakiśpiesujadałrozpaczliwie,
jakbybyłbliskiśmierci,aleniemógłzakończyćŜycia.Nieopodalcentralnejfontanny
rondaporzuconymuł,któryjakiśczastemupadłnaziemię,poruszałjeszczesłabo
uniesionymiwgóręnogami.Muchywłaziłydośrodkaprzezwszystkienaturalne
otworyciałazwierzęcia,którewzdęłyjuŜgazy.Takjakwszystkiemuły,byłoono
jednakznaturyuparteizdychałoodponadgodziny.Gdyobokprzeszedł
Zgłoś jeśli naruszono regulamin