Bułyczow Kirył-Jak zostać pisarzem fantastą.pdf

(1588 KB) Pobierz
Bulyczow Kiryl-Jak zostac pisarzem fantasta
Kir Bułyczow
Jak zostać pisarzem fantastą
Tytuł oryginału: Kak stat’ fantastom
Przełożyła Ewa Skórska
Wstęp
Ciekawe doświadczenie, czuć się świadkiem historii.
W swoim czasie chciałem napisać książkę o fantastyce radzieckiej — „Pasierbica epoki”.
Była już niemal skończona, ale nie znalazła wydawcy. A ja wymyśliłem ją jako Księgę.
Z obrazkami.
Ze streszczeniami fabuły najciekawszych powieści.
Z osobnym rozdziałem poświęconym utopii, antyutopii i utopii komunistycznej.
Zanim ją napisałem, dokonałem odkrycia, które — być może — nie jest żadnym odkryciem
dla dzisiejszych literaturoznawców.
Rzecz w tym, że piętnaście lat temu literaturoznawcy prawie nie istnieli; byli biografowie,
byli krytycy, a literaturoznawców, którzy osądzają i tworzą koncepcje, było ze trzech. Kto — już
oni sami najlepiej wiedzą.
Dlatego nie bałem się mojego odkrycia — nie miał kto zdemaskować jego wtórności.
Dzisiaj jest wielu specjalistów od fantastyki, którzy już polemizują i tworzą koncepcje.
Tracę przy nich śmiałość. Poklepują mnie po ramieniu, sądząc, że to nie ramię, lecz róg
wielce szanownej szafy.
Spotkałem ostatnio człowieka, mniej więcej trzydziestoletniego, który zapytał naiwnie (acz
szczerze): „To pan jeszcze żyje?”.
Dlatego boję się kończyć książkę o radzieckiej fantastyce.
Ale niektóre jej tezy pozwolę sobie zaprezentować — w pracach zawodowych literaturozn-
awców jeszcze nie spotkałem się z moim punktem widzenia.
Otóż: istnieje literatura fantastyczna — morze, do którego wpadają wszelkie literackie nurty,
gatunki i wydarzenia.
Jest również literatura realistyczna, którą obecnie, nie wiedzieć czemu, sami aktywiści fan-
tastycznego cechu nazywają angielskim słowem mainstream, jakby fantastyka była jakąś
porośniętą wikliną, brzydko pachnącą odnogą.
Do mainstreamu zalicza się prozę historyczną.
Albo dramat historyczny.
Albo — historyczną beletrystykę.
425129403.002.png
Prozą historyczną jest, na przykład, powieść Aleksego Tołstoja „Piotr I”, utwory nieżyjącego
już Pikula oraz obszerne dzieła Henryka Manna, Zweiga i innych Sienkiewiczów.
Moja pierwsza teza brzmi: proza historyczna to rodzaj literatury najbliższy literaturze fan-
tastycznej. Są niemal siostrami — lecz z przeciwnym znakiem.
Literatura fantastyczna operuje wymyślonymi bohaterami na wymyślonym tle.
Literatura historyczna zwraca się ku realnym bohaterom w wymyślonym entourage’u.
Im bardziej przekonujący jest wymyślony przez autora świat bohatera historycznego, realia, w
których dany bohater istnieje, tym większym powodzeniem cieszy się powieść historyczna.
Każda próba uczciwego odtworzenia świata, w którym żył i działał Aleksander Macedoński czy
Napoleon, pogrzebie powieść. Czytelnika odstrasza już sama próba zmuszenia bohaterów do
posługiwania się językiem epoki.
Wymyślony świat fantastyczny, w którym tkwi bohater powieści historycznej, powinien być
jak najbliższy światu czytelnika, a język, którym rozmawiają wojownicy Aleksandra Mace-
dońskiego, musi być językiem współczesnym i lekkostrawnym.
Najlepsi pisarze historyczni, Dumas i Aleksy Tołstoj, wiedzieli o tym i drwili z wierności his-
torycznej w żywe oczy.
W naszym państwie traktowanie historii jako beletrystyki sięgnęło zenitu.
Historię Rosji, a tym bardziej niezbyt długą historię Rosji Radzieckiej, wycofano i zastąpiono
„skróconym kursem”. W szkole zaczęliśmy się uczyć fantastycznej historii ludzkości. Okazy-
wało się na przykład, że przewodniczący rewolucyjnej Rady Wojskowej Republiki i pogromca
białogwardzistów, LewTrocki, jest zdrajcą ojczyzny i za zabicie go można otrzymać tytuł Bohat-
era Związku Radzieckiego. Historii radzieckiej obca jest logika i zdrowy rozsądek. U schyłku
imperium komunistycznego wydano „Encyklopedię Wojny Ojczyźnianej i Interwencji”. Nie ma
w niej hasła „Tracki” — czyny tego człowieka były tak obmierzłe, że postanowiono nie
dopuszczać go zbyt blisko rewolucji. Niemniej swoje hasła mają: Szkuro, Krasnow, Korniłow i
tak dalej. Jest za to ogromne hasło „trockizm”. Najwidoczniej ten ohydny nurt w polityce wziął
swoje źródło od jakiegoś innego Trackiego, który przez całą wojnę ukrywał się w Zurychu.
Rosło pokolenie za pokoleniem, dla których historia była czymś w rodzaju mitologii. Miasto
Berdiańsk mogło być miastem Zinowjewem, by następnie ponownie stać się Berdiańskiem, po-
tem zostać przemianowane na Osipienko i znowu na Berdiańsk. To nie wyjątek, wystarczy przy-
pomnieć sobie nieszczęsną historię Rybińska–Szczerbakowa–Andropowa–Rybińska.
Najważniejsza reguła tej gry to: wykreślone — zapomniane!
Zapewne każdy z nas miał w rękach przedwojenne książki, w których to i owo nazwisko
zostało zamazane atramentem, przy czym bardzo starannie i niejednokrotnie. Zawsze chciałem
się dowiedzieć, kogo w ten sposób zabił poprzedni nadgorliwy czytelnik. Oglądałem strony pod
światło, ale zazwyczaj nie udało się nic zobaczyć — zamazywano bardzo mocno. I nie myślcie
sobie, młodzi czytelnicy, że podobne działania to prerogatywa epoki stalinowskiej. Najlepszy
przykład: pod koniec 1953 roku wszyscy prenumeratorzy „Wielkiej Encyklopedii Radzieckiej”
otrzymali koperty z instrukcją, co należy zrobić z hasłem „Beria”, które omyłkowo znalazło się
w encyklopedii. Na jego miejsce trzeba było wkleić hasło „Beringa Morze”. Jak się okazało,
Morze Beringa zostało przez nieuwagę pominięte.
Strony z encyklopedii poleciały do kubłów na śmieci, a w określonych pracach historycznych
i podręcznikach wierni leninowcy zamazywali kolejne nazwisko.
425129403.003.png
Orwell w swojej najważniejszej książce wymyślił Ministerstwo Prawdy, poprawiające rzec-
zywistość post factum.
To była fantastyka. To było na niby.
Partia i władze w naszym kraju poprawiały rzeczywistość na znacznie większą skalę i
bardziej zdecydowanie, niż to wymyślił Orwell. I w znacznie bardziej fantastyczny sposób.
Poświęcam tym wywodom cenny czas wyłącznie po to, byśmy zrozumieli, dlaczego w
naszym kraju tak popularne są utwory Fomienki, akademika w dziedzinie matematyki, i Kaspa-
rowa, akademika w dziedzinie szachów, oraz szeregu nieakademików uczestniczących w
znęcaniu się nad historią.
Ponieważ żyłem w poprzednich epokach — epoce socjalistycznego niewolnictwa, socjalistyc-
znego feudalizmu i w socjalizmie „z ludzką twarzą”, wiele z tego, co powinienem zapomnieć,
zapamiętałem.
Główną zasadę wróżb i przepowiedni można by sformułować w następujący sposób: każdy
człowiek zapamiętuję tylko to, co się spełniło. Tysiąc razy wróżka palnie głupotę i naiwny oby-
watel o tym zapomni. Ale za tysiąc pierwszym — przez przypadek albo na skutek błędu wy-
mowy — trafi w sedno. I właśnie ta wróżba wyrobi jej reputację wielkiego jasnowidza.
Może słyszeliście, że wielki Nostradamus robił wszystko, by nie wskazywać w swoich prze-
powiedniach konkretnych dat? Ale przepowiedni są setki i mimo wszystko kilka razy daty
wymienił. Nikt, prócz wybitnego historyka Eduarda Berzina, nie tracił czasu na sprawdzanie
tych przepowiedni. A Berzin odkrył, że żadna z przepowiedni z datą się nie sprawdziła.
Za to pozostałe traktowane są jako wzór jasnowidztwa. I zwolennicy wielkiego jasnowidza
przekazują je przez stulecia.
Dokładnie tym samym torem biegną myśli fanatyka z sekty specjalizującej się w nadejściu
końca świata. Wyznaczamy zagładę ludzkości na następną środę i wszyscy wychodzimy na
ulice, albowiem tylko my zostaniemy uratowani.
W środę nic się nie dzieje.
— Tak właśnie miało być — oznajmia spokojnie przywódca sekty. — Spodziewaliśmy się
tego. Po uzgodnieniu z nami, koniec świata został przeniesiony na przyszły rok. Proszę o do-
browolną ofiarę na naszą sektę.
A więc, jeśli nasza partia i rząd zajmuje się wróżbami dotyczącymi nadejścia komunizmu i
powszechnej szczęśliwości drogą obniżenia cen na akordeony o sześć procent, to wokół
nieoficjalnie powstawała przepowiednia przeszłości. Świadomość radzieckiego obywatela
została tak rozchybotana nieobowiązkowością i wielowariantowością historii, że gotów był on
zwątpić nie tylko w rolę Martowa, Trockiego i Tuchaczewskiego, ale również w istnienie Alek-
sandra Macedońskiego czy kaganatu chazarskiego.
To nie bajka.
Akademik Rybaków, uczestniczący w wykopaliskach w Tmutarakaniu, znalazł tam synagogę
i ogłosił, że to świątynia prawosławna. Akademik Michaił Postnikow, „też z matematyków”,
przynosił nam do Komisji do spraw Kontaktów istniejącej przy czasopiśmie „Znanje–siła”
(Wiedza–siła) wielkie płachty brystolu i udowadniał, że zaćmienia Słońca były nie wtedy, kiedy
były, tylko kiedy indziej, i dlatego wydarzenia historii antycznej są wątpliwe. Możliwe, że wcale
ich nie było.
425129403.004.png
Zawsze czuję zażenowanie, gdy widzę, że jakiś człowiek z ogromną pasją zajmuje się nie
swoją dziedziną. I jeśli w swojej specjalności opiera się na wiedzy, to w pasji — na wierze.
Zasady wiary, triumfalnie wniesione nie tylko do nauki, ale i do życia, przeistoczyły obóz
socjalistyczny w obóz rzeczywistości wirtualnej i dlatego mieszkaniec tegoż obozu z zapałem
współzawodniczył z władzą, traktując historię jak bajkę ze zmiennymi regułami.
Zasada przepowiadania przeszłości to zasada państwa radzieckiego.
Drugą jej zasadą jest raj na ziemi.
Tu wchodzimy w sferę terminów nieprecyzyjnych.
Przyjęło się uważać, że utopia to coś pięknego, do czego należy dążyć. Antyutopia zaś to ten
ustrój państwowy, którego nam zakazano.
Głosząc takie twierdzenia, tkwimy w radzieckim pojmowaniu historii.
Człowiek, któremu źle się żyło na tym świecie, wymyślił religię, czyli system sprawiedliwych
nagród i kar. Ty mnie, draniu, przez całe życie dręczyłeś i ciemiężyłeś, więc cię tam, po śmierci,
usmażą w kotle (chrześcijaństwo) albo narodzisz się ponownie jako śmierdzący robak (buddyzm
i inne religie Wschodu). W ten sposób człowiekowi łatwiej znosić ciężki los.
Im potężniejsze, solidniejsze i silniejsze stawały się systemy religijne, tym lepiej wypra-
cowywano w nich koncepcję nagrody i kary. Służyła ona możnym tego świata. Przecież kara
(albo nagroda) nastąpi po śmierci.
Czyli system religijny oznacza sprawiedliwy i szczęśliwy świat, w którym można się znaleźć
dopiero po śmierci.
Proszę zwrócić uwagę, że nigdy nie nazywamy raju utopią. Utopią zazwyczaj nazywamy
„Miasto Słońca” Campanelli, „Atlantydę” Platona czy „Trzeci sen Wiery Pawłowny” * .
I jeśli się dobrze zastanowić, to okaże się, że zazwyczaj utopię tworzyli opozycjoniści i nier-
zadko Kościół oraz władze świeckie okrutnie karały wizjonerów. Czernyszewski pisał swoją
utopię w twierdzy,Thomasowi More’owi ścięto głowę…
Oni szykowali zamach na tamten świat!
Próbowali powiedzieć, że gdzieś, kiedyś — mało tego, na ziemi i za życia! — można będzie
odnaleźć sprawiedliwość i szczęście.
Grzeszyli.
Bo gdyby mieli rację, to cały religijny system kary i nagrody rozpada się — staje się nie-
potrzebny.
Klasyczna utopia była w rzeczywistości antyutopią.
Ta z kolei podarowała nam utopię współczesnego typu, której korzenie sięgały literatury świ-
atowej. Ale przez długi czas nikt jej z utopią nie wiązał i antyutopią nie nazywał.
Królestwo Kościeja — antyutopią. Miasto Głupów — antyutopią. Nawet państwa Swifta to
antyutopią.
I jeśli twórca utopii dążył do tego, by jak najdalej odejść od otaczającego go świata, to an-
tyutopista nie krył powiązania swojego straszaka z rzeczywistością. Po prostu robił fantastyczny
krok poza granice realności. I zamiast twarzy pojawiała się gęba.
Ale rozpoznawalna.
Tak więc twórcy antyutopii również nie znaleźli poparcia. Ale jeśli utopistów niszczył
Kościół, to antyutopistów prześladowały całkiem świeckie władze.
425129403.005.png
Antyutopia jako zjawisko wszechświatowe zostało sformułowane na początku XX wieku, gdy
świat się jednoczył, gdy świadomość katastrof i zagrożeń stawała się ogólnoświatowa.
Podstawą utopii było stwierdzenie: Jakby to było dobrze żyć gdzieś właśnie tak!
Antyutopia groziła: Jeśli tak dalej pójdzie, spadniemy w otchłań!
W Europie Zachodniej, gdzie literatura jest osobistą sprawą pisarza, antyutopiści pozostawali
na wolności.
U nas i w podobnych państwach w najlepszym razie nie byli drukowani. Pierwsza wielka an-
tyutopia XX wieku — powieść „My” Zamiatina * w naszym kraju została wydana siedemdziesiąt
lat po jej napisaniu! A sam Zamiatin jedynie cudem zmarł śmiercią naturalną. Nawet w moich
czasach niemal liberalni cerberzy ideologii socjalistycznej rzucali się, by kłami szarpać książki
Strugackich.
Utopia, antyutopia — to terminy powszechnie znane i tutaj pragnę sprecyzować jedynie
szczegóły.
Ale jest pewien interesujący kierunek w tej dziedzinie. To utopia socjalistyczna.
Reasumując:
Religijna utopia uznaje idealny świat jedynie na „tamtym świecie”.
Klasyczna utopia buduje utopijny system „gdzieś i kiedyś”.
Antyutopia opowiada nam, co się stanie, jeśli to, co się dzieje, będzie się działo nadal.
Socjalistyczna utopia uczy: „Obecne pokolenie ludzi radzieckich żyć będzie w komunizmie!”.
To kłamstwo — ani owo pokolenie, ani sami autorzy hasła nie wierzyli w nie.
Ale w podtekście było: „Wprawdzie nie skończyliśmy jeszcze budować komunizmu, ale już
dziś żyjemy w szczęśliwym, sprawiedliwym i najweselszym społeczeństwie w historii ludz-
kości”. Jeśli w to wątpiliście — byliście likwidowani.
Komunizm to raj na Ziemi.
Chociaż nikt i nigdy, w żadnej marksistowskiej książce nie powiedział, czym właściwie
będzie komunistyczny raj. Zresztą nie było takiej potrzeby, skoro jego cechy i elementy już
występowały wokół nas.
Minęło wiele lat, nim komunistyczna ideologia straciła monopol na władanie myślami i uczu-
ciami narodu. Wtedy okazało się, że wszystko, co nazywano komunistyczną bądź socjalistyczną
utopią (rajem), w rzeczywistości było antyutopią, największym kłamstwem o najbardziej katas-
trofalnych skutkach w historii ludzkości.
Gdy ja się urodziłem, budowa socjalistycznej antyutopii była w rozkwicie. W tym systemie
wartości przeżyłem całe swoje życie.
Jestem tworem i ofiarą tego systemu.
Chcę napisać książkę o tym człowieku — pod wieloma względami typowym dla swojego
pokolenia i pokoleń sąsiednich.
Wydaje mi się, że moja przemiana w pisarza fantastę to naturalny bieg wydarzeń. Dziwne, że
fantastami nie została większość obywateli naszego mocarstwa.
Niemniej coś mnie różni od moich współczesnych. Wszyscy się pod jakimiś względami
różnimy, w przeciwnym razie można by napisać jeden pamiętnik na wszystkich.
Wielu wybitnych pisarzy oraz działaczy kultury pozostawiło po sobie pamiętniki. Czytamy je
i cieszymy się, że mamy możliwość poplotkować z autorem za jego przyzwoleniem. Jest to tym
425129403.001.png
Zgłoś jeśli naruszono regulamin