Krishnamurti Jiddu - Uwagi o życiu.pdf
(
534 KB
)
Pobierz
Jiddu KRISHNAMURTI
UWAGI O ŻYCIU
t. I
Tłumaczyła Wanda Dynowska
(42 spośród 88 rozdziałów oryginału)
Commentaries on Living. From the Notebooks of J. Krishnamurti
, t. 1,
wyd. D. Rajagopal,
Victor Gollancz, London 1956.
Uwagi o ludziach i życiu
. Biblioteka Polsko-Indyjska, Madras 1959; wyd. 2
Bombay 1970.
SPIS TREŚCI
(numery rozdziałów wg wydania angielskiego)
1.
Trzech świątobliwych egoistów
2.
Utożsamianie się
3.
Plotki i zgryzoty
4.
Miłość a myśl
5.
Samotność a osamotnienie
7.
Bogaty i biedny
8.
Obrzędy
9.
Wiedza
10.
Zacność
11.
Polityka
12.
Doznawanie
13.
Cnota
14.
Prostota serca
15.
Oblicza jednostki ludzkiej
16.
Sen
17.
Miłość w stosunkach wzajemnych
18.
Znane i nieznane
19.
Szukanie prawdy
20.
Wrażliwość
22.
"Ja"
23.
Wierzenia
24.
Cisza
25.
Wyrzeczenie się dostatku
26.
Wrażenia i ich powtarzanie
29.
Medytacja
30.
Złość
32.
Oddzielność
33.
Władza
34.
Wierność zasadom
(przełożył Szczęsny Górski)
36.
Słowa
37.
Pojęcie a fakt
39.
Samoobrona
41.
Świadomość (Awareness)
42.
Osamotnienie
43.
Konsekwentność
49.
Problemy i od nich ucieczka
50.
To co jest a co powinno być
52.
Zazdrość
53.
Bezpośredniość
55.
Wyzwanie i odpowiedź
56.
Wyłączność w posiadaniu
57.
Poczucie godności własnej
64.
Płomień a dym
65.
Jiddu KRISHNAMURTI
UWAGI O ŻYCIU
I. 1. TRZECH ŚWIĄTOBLIWYCH EGOISTÓW
Przed paru dniami przyszło do mnie trzech świątobliwych egoistów.
Pierwszy był
Sanjasinem, (tj.
człowiekiem, który się wyrzekł świata); drugi
orientalistą, a zarazem wyznawcą wszechludzkiego braterstwa; trzeci
pracował z całym przekonaniem nad urzeczywistnieniem wspaniałej
utopii. Każdy z nich był całkowicie oddany swej pracy i patrzył z góry na
działalność i postawę życiową innych ludzi, każdy też czerpał natchnienie
i siły z własnych przekonań. Wszyscy trzej byli namiętnie przywiązani do
swych poglądów, a w każdym na swój sposób zaznaczała się dziwna
bezwzględność.
Mówili mi - zwłaszcza ów utopista, - iż gotowi są wyrzec się wszystkiego
dla swych przekonań, nawet siebie i przyjaciół poświecić. Byli na pozór
łagodni i skromni - najbardziej ten od braterstwa - a jednak była w nich
jakaś twardość, nieczułość serca i owa szczególna nietolerancja,
właściwa ludziom którzy się czują czymś lepszym od innych. Uważali się
za wybranych, którzy są powołani do wskazywania drogi innym bowiem
sami posiedli wiedzę i są pewni swej słuszności.
Sanjasin
w toku poważnej rozmowy, stwierdził że przygotowuje się do
następnego żywota. Obecny - mówił - może mu dać niewiele, albowiem
potrafił już przeniknąć na wskroś wszystkie światowe ułudy i oswobodzić
się od doczesnych spraw. Przyznawał iż ma pewne wady, oraz trudności
w koncentracji, ale - dodał - w następnym wcieleniu musi dorosnąć do
ideału, który już dziś widzi przed sobą. Całe jego zainteresowanie i
energia skupiały się w przekonaniu iż ma się stać kimś wybitnym w
następnym swym życiu. Rozmawialiśmy dość długo a on wciąż podkreślał
z naciskiem doniosłość jutra, przyszłości. Przeszłość - mówił - istnieje
tylko w związku z przyszłością, a teraźniejszość jest jeno przejściem w
przyszłość; "dziś" może być ciekawe tylko przez wzgląd na jutro. Gdyby to
jutro nie istniało, po cóż byśmy mieli podejmować jakiekolwiek wysiłki?
Można by równie dobrze wegetować, lub jak cielę trwać w miłym spokoju.
Całe życie było dlań nieustannym przesuwaniem się przeszłości w
przyszłość poprzez chwilową teraźniejszość; powinniśmy więc używać jej
- mówił, - aby się stać w przyszłości człowiekiem wybitnym - silnym,
rozumnym, współczującym. Zarówno teraźniejszość, jak przeszłość
przemijają, ale w jutrze dojrzewa owoc. Podkreślał wciąż iż dziś jest jeno
szczeblem i nie należy o nie zbytnio się troszczyć, ani mu nadawać
wielkiego znaczenia, trzeba natomiast widzieć jasno ideał jutra przed sobą
i wytrwale ku niemu dążyć, a osiągnie cię cel. Teraźniejszość
niecierpliwiła go i męczyła niewymownie.
Wyznawca braterstwa był bardziej wykształcony, używał też bardziej
poetycznego języka; umiał świetnie operować słowami, mówił łagodnie,
miękko i przekonywująco. On również stworzył idealny obraz siebie w
przyszłości. Musi stać się nie byle kim. Idea ta wypełniała jego serce,
toteż już zawczasu starał się gromadzić swoich przyszłych uczniów.
Śmierć - mówił - jest piękna, gdyż zbliża nas do tej boskiej wizji nas
samych w przyszłości; a myśl o niej czyni nam życie w tym brzydkim i
smutnym świecie znacznie łatwiejszym.
Pragnął gorąco przetwarzać i upiększać świat i pracował szczerze dla
urzeczywistnienia braterstwa ludzi. Uważał iż ambicja wraz z
nieodłącznym od niej okrucieństwem i amoralnością jest nieodzowna na
tym świecie gdzie wszak należy niejednego dokonać; twierdził również, iż
chcąc prowadzić różne organizacyjne prace, trzeba - niestety - mieć dość
twardą rękę. Praca nasza jest ważna, - mówił - gdyż ma pomagać
ludzkości, więc każdy kto się jej przeciwstawia musi być odsunięty -
oczywiście łagodnie. Organizacja stworzona dla wykonywania tej pracy
ma najwyższą wartość, toteż nie możemy dopuścić aby jej utrudniano.
"Inni mają swoje drogi i metody - dodał, - ale w istocie nasza jest
najważniejsza, a każdy kto nam w tej pracy przeszkadza, nie jest jednym
z nas."
Utopista był dziwnym połączeniem idealisty i człowieka na wskroś
praktycznego. Ewangelią jego nie było dawne, lecz nowe; w to
nowe
wierzył bez zastrzeżeń. Twierdził, iż wie co przyszłość niesie, albowiem ta
nowa ewangelia dokładnie ja, przepowiedziała. Planem jego było najpierw
szerzyć zamęt, a potem organizować i przeprowadzać swoje.
Teraźniejszość - mówił - jest zgniła, trzeba ją zburzyć doszczętnie i
dopiero po zniszczeniu jej coś nowego zbudować. Trzeba poświęcić
teraźniejszość dla jutra; człowiek przyszłości jest ważny, los człowieka
dzisiejszego ma małe znaczenie. "Wiemy dobrze, jak stworzyć tego
człowieka przyszłości" - mówił - "możemy z łatwością ukształtować jego
umysł i urobić serce, ale aby dokonać czegoś dobrego, musimy wpierw
zdobyć władzę; gotowi jesteśmy poświęcić siebie i innych, aby stworzyć
nowy porządek na świecie; zniszczymy każdego, kto nam stanie na
drodze, bowiem jakość środków nie ma żadnego znaczenia; cel uświęca
wszystkie środki".
"Dla osiągnięcia ostatecznego celu tj. pokoju, można używać każdej formy
gwałtu i przymusu; dla zapewnienia swobody jednostce w przyszłości,
ucisk i tyrania są dziś nieuniknione. Gdy pochwycimy władzę w swe ręce,"
- stwierdzał - "będziemy używali wszelkiego rodzaju przymusu, byle za
wszelką cenę zbudować nowy porządek na świecie; by zorganizować
bezklasowe społeczeństwo, nie mające żadnych kapłanów. Nie odstąpimy
nigdy od naszej podstawowej tezy, zjednoczyliśmy się z nią całkowicie,
ale będziemy zmieniać strategię i taktykę w zależności od zmieniających
się warunków. Planujemy, organizujemy i działamy w jednym celu: by
zniszczyć człowieka dzisiejszego, a stworzyć człowieka jutra".
Sanjasin,
wyznawca braterstwa i utopista, wszyscy trzej żyją dla jutra, dla
przyszłości. Nie mają, w zwykłym tego słowa znaczeniu, wygórowanych
ambicji, nie pragną zaszczytów, bogactwa, sławy czy uznania; ambicje ich
są o wiele subtelniejsze. Utopista utożsamił się z pewną grupą i wierząc w
jej siłę był pewien iż jest zdolna nadać nowy kierunek życiu całego świata;
wyznawca braterstwa marzył o wzniesieniu się na wyżyny; a
Sanjasin
o
osiągnięciu swego celu - doskonałości. Wszyscy trzej są pochłonięci
swym własnym stawaniem się, rozwojem i ekspansją swego "ja". I nie
dostrzegają że właśnie te pragnienia
są
zaprzeczeniem pokoju,
braterstwa, prawdziwego szczęścia.
Ambicja w jakiejkolwiek formie - żywiona w imieniu grupy, czy z
pragnienia osobistego zbawienia lub duchowych osiągnięć - jest
tłumieniem i odwlekaniem bezpośredniego czynu. Pragnienie wybiega
zawsze w przyszłość; chęć stania się czymś jutro, kiedyś, w przyszłości,
hamuje czyn w "dziś". A właśnie "dzisiaj" o wiele więcej znaczy aniżeli
jutro; chwila obecna zawiera całość czasu; dogłębne zrozumienie tego
wyzwala nas z więzów czasu. Stawanie się czymś dokonuje się zawsze w
czasie, jest jego przedłużaniem, a więc i przedłużaniem męki. Stawać się
jest czymś zgoła innym aniżeli
być.
Być można tylko w teraz, a wejść w
stan
bytu
jest największą z przemian. Stawanie się czymś jest jeno formą
ciągłości, przedłużaniem czasu; a przemiana dogłębna i całkowita, może
dokonać się tylko w "
teraz
"; tylko w teraz można
być
.
I. 2. UTOŻSAMIANIE SIĘ
Co jest przyczyną, że identyfikujemy się z czymś poza sobą, z grupą,
organizacją, narodem? Dlaczego nazywam siebie chrześcijaninem,
hindusem czy buddystą, albo zostają członkiem którejś z niezliczonych
sekt? Należymy do tej czy też innej, religijnej albo politycznej grupy, dzięki
tradycji lub przyzwyczajeniu, dzięki własnemu impulsowi lub przesądom,
czy też z lenistwa albo naśladownictwa. A wzorując się na innych
utożsamiamy się z daną grupą, co kładzie kres wszelkiej twórczej myśli i
rozumieniu; i człowiek staje się pionkiem w rękach partyjnego czy
religijnego kierownika, albo swego ulubionego przywódcy.
Parę dni temu ktoś powiedział iż czuje się wyznawcą Krishnamurtiego, o
kimś innym zaś wspomniał, że tamten należy do innej grupy. Ale mówiąc
to nie zdawał sobie zupełnie sprawy, co znaczy taka przynależność; a nie
był to wcale człowiek niemądry, był kulturalny, oczytany, rozsądny, nie był
też sentymentalny i nie traktował spraw emocjonalnie, raczej odwrotnie,
patrzył jasno i trzeźwo.
Dlaczegóż został wyznawca, Krishnamurtiego ? Najpierw szedł za
wzorem innych, należał do rozmaitych grup i organizacji, aż wreszcie
poczuł się nimi znużony i znalazłszy nowego człowieka stał się jego
wyznawcą i z nim się utożsamił. Ze słów jego można było wywnioskować
że swe poszukiwania uważa za skończone. Zarzucił kotwicę, i na tym
kończy swe wędrówkę odkrywczą. Wybrał i nic już nie będzie mogło
ruszyć go z tego stanowiska. Zapuści teraz wygodnie korzenie i będzie
stosował się z żarliwością do wszystkiego co było już, lub jeszcze będzie
powiedziane.
Czy takie utożsamianie się z innym człowiekiem jest dowodem miłości?
Czy obejmuje ono odkrywcze eksperymentowanie? Czy może odwrotnie,
wszelkie utożsamianie się kładzie kres miłości i samodzielnemu
odkrywaniu? Wszak identyfikowanie się z czymkolwiek bądź jest formą
posiadania, stwierdzaniem własności, a czyż uczucie posiadania nie jest
zaprzeczeniem miłości? Uważać coś za swą własność to upewnić się w
poczuciu bezpieczeństwa, otaczać się murem, który nas chroni i czyni
niedosięgalnym. W każdym utożsamianiu się kryje się zawsze mniej lub
bardziej subtelny opór, a czyż miłość jest rodzajem samoobronnego
oporu? Czy miłość może w ogóle istnieć tam gdzie jest samoobrona?
Miłość jest bezbronna, giętka, odbiorcza, jest najwyższą wrażliwością, a
identyfikowanie się niweczy wszelką wrażliwość; nie idzie ono nigdy w
parze z miłością, jedno wyklucza drugie. Identyfikowanie się z
czymkolwiek bądź jest w samym swym założeniu procesem myślowym,
który dąży do zabezpieczenia się i ekspansji; w tym procesie stawania się
czymś, człowiek musi bronić się i sprzeciwiać, posiadać i odrzucać; może
w nim zdobyć więcej sprytu i twardości, ale cóż to ma wspólnego z
miłością? Utożsamianie się niweczy wolność, a tylko w pełnej swobodzie
może istnieć ta najwyższa forma wrażliwości jaką jest miłość.
Czy identyfikowanie się z czymś jest potrzebne aby móc odkrywać i
eksperymentować? Czy sam akt poddania się czemuś, czy komuś, nie
ucina wszelkiej możliwości dociekliwego badania ? Nie można doznać
szczęścia jakie rodzi się z prawdy, gdy nie eksperymentujemy w
odkrywaniu siebie. A identyfikowanie się uniemożliwia odkrywczość; jest
ono jedną z odmian lenistwa; jest jakby doświadczaniem zastępczym -
poprzez kogoś innego - a więc czymś sztucznym i nieprawdziwym.
Aby móc samemu doświadczać, trzeba skończyć z wszelkim
utożsamianiem się, jak i ze strachem; lęk uniemożliwia prawdziwe
doznania. A u podłoża wszelkiego utożsamiania się - z człowiekiem,
grupą, ideologią, czy teorią - kryje się zawsze strach. Lęk zawsze się
czemuś przeciwstawia, coś tłumi, budzi chęć samoobrony; a w tym stanie
czyż można się puścić na nieznane morza? Nie da się znaleźć prawdy i
szczęścia jeżeli nie podejmiemy takiej odkrywczej wędrówki, badając
drogi i działania naszego "ja". Wszak nie można odpłynąć od brzegu
stojąc na kotwicy. Utożsamianie się jest schronem. A wszelkie schronienie
wymaga obrony; a to, co jest bronione niszczeje szybko. Identyfikowanie
się z czymkolwiek sprowadza nieodmiennie swe własne zniszczenie; stąd
powstają ustawiczne starcia i konflikty pomiędzy różnymi wiernościami.
Im bardziej staramy się utożsamić z czymś albo odwrotnie walczymy
przeciw temu, tym większe powstają w nas przeszkody ku rozumieniu.
Gdy jasno zdamy sobie sprawę z całego procesu utożsamiania się z
różnymi, zarówno zewnętrznymi jak wewnętrznymi, czynnikami i
zrozumiemy że jego zewnętrzne wyrazy są tylko projekcją naszej własnej
wewnętrznej chęci i potrzeby, dopiero wówczas prawdziwe odkrywanie i
radość stają się możliwe. Ale człowiek, który się z czymś na stałe
utożsamił, nigdy nie pozna wolności. A tylko w wolności jawi się Prawda.
I. 3. PLOTKI l ZGRYZOTY
Jakże uderzająco są do siebie podobne! Jedne i drugie rodzą się z
niespokojnej, rozproszonej myśli. Umysł pełen niepokoju i
powierzchniowej ruchliwości lubuje się w różnorodnych i ciągle
zmieniających się wyrazach i działaniach; musi być wciąż czymś zajęty,
pożąda coraz silniejszych wrażeń i zmiany przedmiotów przyciągających
jego uwagę; a plotki i obmowy tego wszystkiego mu dostarczają.
Plik z chomika:
dida1979
Inne pliki z tego folderu:
Krishnamurti Jiddu - Jedyna rewolucja.pdf
(432 KB)
Krishnamurti Jiddu - Krolestwo.pdf
(219 KB)
Krishnamurti Jiddu - Królestwo szczęścia.pdf
(174 KB)
Krishnamurti Jiddu - Medytacje 1969.pdf
(66 KB)
Krishnamurti Jiddu - Nowe podejście do życia.pdf
(121 KB)
Inne foldery tego chomika:
► Joga
coaching szkolenia
Film Joga
Jiddu Krishnamurti(1)
JOGA
Zgłoś jeśli
naruszono regulamin