dlaczego one chcą umrzeć z głodu.doc

(45 KB) Pobierz
W internecie odnalazły swój azyl

W internecie odnalazły swój azyl. Na tysiącach ogólnie dostępnych stron przekonują: „Jeśli nie jesteś chuda, nie jesteś atrakcyjna. Bycie chudą jest ważniejsze od bycia zdrową. Anoreksja nie jest chorobą, to świadomy wybór, droga do szczęścia i doskonałości. Jesteśmy z tobą, jesteśmy takie jak ty”. To nic, że wiele anorektyczek nie dożywa 30 lat...

Zdjęcie pierwsze: szczupła dziewczyna, może trochę za bardzo, ale jeszcze nie wychudła. Zdjęcie drugie: ta sama dziewczyna, zaczynają jej wystawać obojczyki, ramiona są już kościste. Informuje, że zaczyna głodówkę od poniedziałku, „bo w weekend trudno wymigać się od wspólnego posiłku z rodziną, coś zjeść trzeba”. Pyta, jak ukryć worki pod oczami i zszarzałą skórę, bo zwykły makijaż już nie wystarcza. Zdjęcie trzecie: jej twarz z wystającymi kośćmi policzkowymi niemalże idealnie wpisuje się w trójkąt; spod krótkiej spódniczki wystają nogi grubości męskiego przedramienia. Na mailowe pytanie, czy opowie o sobie w tekście, odpowiada: „Nie mogę pomóc, nie jestem anorektyczką”.

CHORY KRĄG
Podobno pierwszą anorektyczką, która gloryfikowała swoją przypadłość w internecie była dziewczyna z USA. Na swojej stronie www przekonywała, że anoreksja jest najcudowniejszą rzeczą, jaka spotkała ją w życiu. Dziś na całym świecie istnieją tysiące stron www propagujących anoreksję jako drogę do szczęścia. To internetowy krąg „pro-ana” (w slangu anorektyczek „ana” znaczy anoreksja). Niedawno podobne strony pojawiły się także w Polsce. Anorektyczki piszą na nich o swojej chorobie jak o kimś bliskim: „przyjaciółka, siostra, ana” (często Ana - pisane dużą literą). „Ana to nie choroba, ana to styl życia”.
„Doszłam do wniosku, że tracąc chorobę, straciłabym cząstkę siebie... Ona umrze dopiero ze mną... A gdybym zniszczyła ją teraz, to co by pozostało?? NIC... Ja nie istnieję, jestem niczym, nie liczę się... Nie ma mnie. Jest tylko ciało - wstrętne, tłuste, znienawidzone... A wewnątrz?? W środku jest ona... I tylko ona... Bez niej - jest pustka...”. Na stronach „pro-ana” można spotkać mnóstwo podobnie myślących dziewczyn. Podpisują się S.f.P. (Starving for Perfection - Głodująca w Dążeniu do Ideału). Są informacje o liczbie kalorii, zapisy upadków, linki do zdjęć chudych modelek - inspiracji. Symbolika cierpienia, grafiki okaleczonych, wychudzonych ciał.
Przekaz wszystkich stron „pro-ana” jest czytelny: „Jesteśmy z Tobą, jesteśmy takie jak Ty. Razem damy radę pokonać wszystkie przeciwności. Będziemy idealne, będziemy chude. Anoreksja jest darem”.
Dziewczyny z internetowych stron „pro-ana” dostają sprawdzone odpowiedzi na najważniejsze dla nich pytania. Jak spowodować wymioty? „Żeby nie poranić gardła, trzeba obciąć paznokcie. Ja zadrapałam przełyk, wdała się infekcja, spuchła mi twarz. Lekarz przepisał antybiotyki, ale trzeba jeść, żeby je przyjmować. Wyrzuciłam wszystkie do sedesu”.
Jak oszukać bliskich? „Noś grube swetry, najlepiej kilka naraz, sama proś o jedzenie, żeby uniknąć podejrzeń, potem wszystko wyrzucaj. Kasuj wszystkie dokumenty mogące obudzić niepokój rodziców, czyść folder Ulubione i historię połączeń internetowych”.
Jak nie ulec pokusie jedzenia? „Każdy dzień to walka z twoją słabością i dążenie do perfekcji. Dlatego pamiętaj, by ukarać się za każdą chwilę słabości, za każdą kalorię”.
„Siostry w anie” pomagają.

DZIEWCZYNY Z BLOGU
Na jednej ze stron „pro-ana” jest zdjęcie wychudzonej do granic możliwości modelki. Jak na obrazie śmierci głodowej: sterczące kości, kolana grubsze od ud, zapadnięte oczodoły. Skóra rozpięta między żebrami niczym pergamin, po biuście nawet nie ma śladu.
„Jest taka śliczna!” - zachwyca się w swoim blogu Dorota. Podobne zdjęcia wkleja do swojego dzienniczka odchudzania. Obok tabel kalorycznych i zapisków, co zjadła tego dnia. Dzienniczek chowa w kuferku. Leży tu też butelka z przyprawą kuchenną (rozcieńczona wodą likwiduje uczucie głodu), centymetr krawiecki, witaminy. Jest też łatwo dostępny lek, zawierający pochodną amfetaminy, który powoduje, że nie chce się jeść.
- Po dłuższym używaniu miałam takie zawieszki pamięciowe - opowiada Dorota. - Wychodziłam z domi, nie wiedziałam kiedy, nie wiedziałam, dokąd idę i gdzie jestem. I co oznaczają te cyferki na tarczy tego czegoś, co tyka na moim nadgarstku.
Ania ma 16 lat. Brązowe oczy, w których zagubi się kiedyś niejeden mężczyzna. Ale Ania w to nie wierzy, nie planuje przyszłości. Jej myśli zaprząta wyłącznie to, że „po przymusowej kuracji wygląda jak spasiona świnka”. Nie wygląda, ale nie można jej przekonać.
Wszystko zaczęło się, gdy trafiła do gimnazjum. Nowe środowisko, silna presja bycia najlepszą. Nie potrafiła odnaleźć się w klasie. Wtedy postawiła sobie pierwszy cel - 45 kg (przy 165 cm wzrostu). Osiągnęła go, ale to było za mało. Nienawidziła swojego ciała, cięła je żyletką i dalej głodziła.

Anoreksja nie jest kaprysem, ale poważną chorobą. To przypadłość głównie młodych kobiet i nastolatek. Jej podstawą jest brak samoakceptacji, który przejawia się niechęcią do swojego ciała. Życie osoby dotkniętej anoreksją koncentruje się wokół ekstremalnego odchudzania.
* Diety typu 300 kalorii dziennie i głodówki doprowadzają do całkowitego wycieńczenia organizmu, a nawet do śmierci.
* Dorosłe osoby osiągają wagę 30 kg.
* Wyleczalność anoreksji waha się od 30 do 50 proc.
* Co 10. chora osoba nie dożyje 30 lat.

Nauczyła się traktować głód jak sprzymierzeńca. Internetowe strony „pro-ana” przynosiły wsparcie: „Pamiętaj, że jeśli jesteś głodna, znaczy, że chudniesz”. W końcu ograniczyła się do jednego jabłka dziennie. Nieważne, że wypadały jej włosy, rozdwajały się paznokcie. Waga spadała i to było wspaniałe.
- Codziennie o piątej rano biegałam. Do utraty sił - opowiada Ania. - Raz zemdlałam na chodniku i nie poszłam na lekcje. Nie powiedziałam o tym rodzicom, tak samo jak o bolących mięśniach i kłuciach w sercu. Kazaliby mi pić mleko z miodem albo iść do lekarza. Ania starannie się ukrywała. Otworzyć się mogła tylko na forum „pro-ana”, przed „siostrami”. „Siostrami w anie”, w dążeniu do ideału, w odchudzaniu, w samotności i cierpieniu.
- Dzień anorektyczki zaczyna się... w ogóle się nie zaczyna, jest taki jak poprzedni - mówi Dorota. - Planuję, ile zjem kalorii, jak długo będę ćwiczyć i co zrobię, gdy zemdleję.
Agnieszka ma 18 lat. Nie je. Jest perfekcjonistką. Nie rozpoczyna żadnej pracy, jeśli wie, że nie będzie w stanie wykonać jej idealnie. Ma problemy w kontaktach ze znajomimi, bo żąda całkowitego zaangażowania. I od siebie i od nich. Wynikiem jest zazdrość i samotność. Agnieszka odmawia podjęcia jakichkolwiek działań, bo ciągle czegoś jej brakuje.
- Kochałam taniec, ale nie pójdę na lekcje, bo nie jestem chuda - mówi. - Nie umówię się na randkę z facetem, bo nie jestem chuda. Nie będę się malować, bo po co, skoro nie jestem chuda?
Nie potrafi normalnie jeść. Albo głodówka, albo pożeranie całej lodówki. Czasem staje przed lustrem i mówi, że to nienormalne, że jest chora. I nic. Niczego to nie zmienia.
- Ludzie nie rozumieją, nie czują tego, co my - wyjaśnia Beata. - Potrafią tylko zranić i dokopać, gdy upadniemy. Nie chcę żyć w takim świecie, dlatego wybrałam „anę”. Jej wsparcie, jej zasady.
Beata ma 21 lat. Od pięciu lat „żyje z aną” (tak mówi o swoim kontakcie z internetowym kręgiem anorektyczek). Zaczęło się od tego, że chciała zdobyć chłopaka. Schudła, ale on i tak nie zwracał na nią uwagi. Ale Beata już wpadła w trans. Ujrzała siebie inną, lepszą, piękniejszą. Bo chudszą.
Strony „pro-ana” podają statystyki: co dziesiąta anorektyczka umiera przed 30 rokiem życia. Ale dziewczyn to nie przeraża.
- Wolę żyć krótką chwilę jako anorektyczka, niż dwa razy dłużej męczyć się w swoim obszernym ciele - deklaruje Beata.

TUCZĄ I WYPUSZCZAJĄ
Ania zemdlała na apelu w szkole, ważyła wtedy 36 kg. Trafiła do szpitala.
- Zapytali: „Będziesz jadła?”. Powiedziałam, że nie, więc podłączyli kroplówkę. W nocy ją zerwałam, potem siedziała przy mnie pielęgniarka. Pękłam, kiedy mama rozpłakała się, że mnie wypiszą, bo wolą przyjąć dziewczynę, która chce się leczyć. Odłączyli kroplówkę, bo zgodziłam się jeść normalnie. Chodziło mi po prostu o to, żeby jak najwcześniej stamtąd wyjść i znowu schudnąć. Pilnowali mnie. Pielęgniarka czekała, aż wszystko zniknie z talerza. Nie docierało do niej, że nie mogę. Sięgała wtedy po strzykawkę ze środkiem uspokajającym i mówiła, że sama wciśnie mi jedzenie do ust, a potem poczeka, aż się wchłonie.
Od innych pacjentek Ania wiedziała, że to nie były żarty. - Owszem, były sesje z psychiatrą - wspomina swój pobyt w szpitalu. - Ale celem szpitala wcale nie jest wyleczenie anorektyczki. Tuczą nas, stwierdzają, że waga jest w porządku i wypuszczają. Trafiasz tam, żeby zapomnieć o odchudzaniu, a wychodzisz, znając wszystkie sztuczki, jak oszukiwać personel i bliskich. W małym palcu masz nazwy wszystkich możliwych środków wspomagających. To jak z więzieniem - wchodzisz za kradzież, a wychodzisz wiedząc, jak zamordować bez pozostawienia śladów.
Rozłąka tylko umociła jej „przyjaźń z aną”. Po opuszczeniu szpitala Ania znowu wyznaczyła sobie dietę: 300 kcal dziennie. Nie jadłaby nic, ale rodzice pilnują. Myśli o kaloriach często i nie dają jej spać. Wtedy wstaje w środku nocy i ćwiczy.
Bliscy rzadko sami odkrywają prawdę. Wolą odsuwać od siebie myśl, że coś złego dzieje się z ich ukochanym dzieckiem.
Magda ma 20 lat, na głowie studia, które coraz trudniej jej pogodzić z miłością do „any”. Ojciec odszedł dawno temu. Matka starała się wynagrodzić córce brak jednego rodzica. Ma dobrą pracę, zarabia dużo. Zawsze była w stanie zapewnić Magdzie wszystko: zabawki, ubrania, najlepszą prywatną szkołę, dodatkowe zajęcia po lekcjach. Nie miała tylko czasu dla dziecka. Na kurs tańca zawoził Magdę szofer z firmy matki.
- Niczego mamie nie wypominam, zawsze starała się, jak mogła. Naprawdę jestem jej wdzięczna - mówi Magda. - Za wiele rzeczy... Za to, że martwiła się o jej przyszłość, zanim Magda sama o niej pomyślała, za to, że dzięki mamie potrafi tańczyć, malować, zna języki. Za aparat fotograficzny, za modne ciuchy, których zawsze zazdrościły koleżanki, za...
Za „anę” też? Magda nie wie...
- To nie było tak, że byłyśmy sobie obce. Razem wyjeżdżałyśmy na wakacje, każda niedziela była dla nas, mogłam jej się ze wszystkiego zwierzyć. Była moją przyjaciółką...
Już nie jest. Na razie matka tłumaczy sobie tę obcość tym, że nauka, że córka jest już dorosła, ma własne życie i prawo do swoich tajemnic. A że chudnie? Dziewczyny wiecznie się odchudzają. Zresztą matka nie widziała Magdy od lat. Ubranie może wiele ukryć...
Mama Doroty też nie widzi problemu. Mówi żartobliwie: „Ty moja chudziutka anorektyczko”. Dorota zaprzecza, ale w środku serce jej skacze z radości, że wysiłki nie idą na marne. Razem oglądały kiedyś w telewizji film o anoreksji. Mama była przerażona. Powiedziała: „Gdybyś to była ty, nigdy nie wybaczyłabym sobie, że nie potrafiłam cię wychować”. Dorota wie, że mama ją kocha. Dlatego kiedy namawia ją na jedzenie, Dorota bierze talerz i je. Czasem da się przytulić, choć unika fizycznego kontaktu. Potem odkręca wodę w łazience. I wymiotuje.

W Polsce coraz więcej osób choruje na anoreksję.
* W 1997 szpitale zarejestrowały około 300 pacjentów z zaburzeniem łaknienia, cztery lata później już ponad 1000.
* Co druga nastolatka chce się odchudzać.
* Do szpitali trafiają nawet 12-latki.
* 35 proc. spośród młodych osób odchudzających się zapada na anoreksję lub bulimię.

POPATRZ!
Na jednej ze stron „pro-ana” monstrualny spis wartości kalorycznych niemalże wszystkiego, co człowiek może zjeść, kilkaset pozycji. „Przepisywałam przez cztery godziny, dziękuję!” - pisze wdzięczna internautka. Może skorzystać z jeszcze innych rad: „Na lodówce przyklej sobie zdjęcie chudej modelki, niech będzie dla ciebie inspiracją”.
Takich zdjęć wszędzie jest pełno: modelki, aktorki, piosenkarki. Komuś się podobają, ktoś wierzy, że taki jest ideał piękna. Ten ktoś jest współodpowiedzialny za to, że „ana” ma coraz większe grono przyjaciółek. Kto?
Na ekranie telewizora modelka zachwala niskokaloryczny jogurt. Pręży się, eksponując płaski brzuch i szczupłe uda. „Jedz to, a będziesz taka jak ja!”.
Na proanorektycznym blogu jedna z sióstr pisze, że od jutra przechodzi na dietę z tego właśnie jogurtu.
Patrzę na modelkę z przyjemnością. Potem mam wyrzuty sumienia.
Dorota pisze: „W piątek jadę do Krakowa. Spotkam się tam ze znajomym, który kocha anorektyczki. Powiedział: Masz piękne ciało, gdy zobaczył zdjęcia moich żeber... Radość w sercu, w głowie strach... Kłócę się sama ze sobą... Boję się tego spotkania... Boję się, że kiedy mnie zobaczy, będzie zawiedziony i nie powie na głos, ale pomyśli, że jestem gruba... niepotrzebna nikomu...”.
Wczoraj Dorota zemdlała w szkole. Jeśli to się powtórzy, znowu skłamie, że to przez ciśnienie. Szarą cerę wytłumaczy przemęczeniem. I uwierzą jej. Tak jak wtedy, gdy połknęła kilka opakowań tabletek, a psycholog nie zauważył jej problemów z jedzeniem.
To ona, Dorota, założyła forum „pro-ana”. Nadała mu tytuł „Popatrz na to jak umieramy”. Dorota ma 14 lat.
Patrzysz?

 

...
Zgłoś jeśli naruszono regulamin