Tajemnica lotu Rudolfa Hessa.pdf

(147 KB) Pobierz
Tajemnica lotu Rudolfa Hessa
Tajemnica lotu Rudolfa Hessa
Aktorzy:
Rudolf Hess - Jerzy Bończak
Ilse Hess - Magdalena Zawadzka
Płk Burton C. Andrus - Wiktor Zborowski
Adm. John Poindexter - Witold Pyrkosz
Sędzia w procesie Hessa - Witold Pyrkosz
Rudolf Hess przybył do swojego domu w spokojnej monachijskiej dzielnicy Harlaching 10
maja 1941 roku o godzinie 14.20. Przebrał się w niebieski mundur Luftwaffe i zszedł na dół,
aby w salonie wypić herbatę z żoną.
Dziwiło ją, że mąż ma na sobie mundur kapitana lotnictwa, gdyż nigdy go w takim nie
widziała. Zawsze chodził w mundurze wysokiego funkcjonariusza NSDAP.
Ilse: Co oznacza ta niebieska koszula?
Hess: Chciałem sprawić ci przyjemną niespodziankę.
Ilse: Kiedy wrócisz?
Hess: Nie jestem pewien, być może jutro. Na pewno będę w domu w poniedziałek
wieczorem.
Ilse: Jutro albo w poniedziałek? Nie wierzę, że wrócisz tak szybko, kochanie.
Skąd mogła przypuszczać, że spotkają się po 28 latach.
Dwie godziny po rozmowie w salonie Rudolf Hess, zastępca Hitlera, wsiadł do samolotu
Messerschmitt Bf-110 i wystartował, by odbyć samotny lot do Szkocji. Wiedział, że za
kilkanaście dni Niemcy rozpoczną wojnę ze Związkiem Radzieckim i uważał, że uda mu się
doprowadzić do podpisania pokoju z Wielką Brytanią, aby Wehrmacht nie musiał prowadzić
walki na dwóch frontach. Plan nie udał się i lotnik, który w nocy z 10 na 11 maja 1941 roku
wyskoczył ze spadochronem w Szkocji, został aresztowany. Czy był to Rudolf Hess?
Wszystkie okoliczności lotu każą zadawać to pytanie.
Na zdjęciu samolotu Hessa, zrobionym tuż przed startem przez jego adiutanta, nie widać
dodatkowych zbiorników paliwa, bez których Messerschmitt Bf-110 miał niewielkie szanse
dotarcia do Szkocji.
Nawet jeżeli zdjęcie zrobione było w innym czasie i Hess wystartował z dodatkowymi
zbiornikami, to nie sposób wyjaśnić, dlaczego leciał dłuższą trasą, a u wybrzeży Szkocji przez
40 minut krążył marnotrawiąc cenne paliwo.
Rudolf Hess nadzwyczaj starannie przygotował się do długiego i niebezpiecznego lotu.
Przewidywał, że będzie musiał wyskoczyć ze spadochronem, dlaczego więc nie zapytał
instruktorów, jak wyskakuje się z Messerschmitta Bf-110!? Co więcej: w Augsburgu
wielokrotnie siadał za sterami tego samolotu wyruszając na treningowe loty. Czyżby nikt z
personelu nie udzielił zastępcy führera instrukcji, jak wydostać się z samolotu i ratować na
spadochronie, gdy zawiodą silniki lub wydarzy się jakakolwiek awaria uniemożliwiająca
bezpieczne lądowanie? To niemożliwe! Prawdziwy Hess musiałby otrzymać taką naukę, zaś
dubler, pospiesznie przyuczony do pilotowania myśliwskiego samolotu, mógł tego się nie
dowiedzieć. To jeszcze jeden argument wskazujący, że do Szkocji doleciał inny człowiek. Ale
to nie ostatni argument...
Pasażerka: Dym był wszędzie. Duszący, oślepiający. Ludzie krzyczeli i płakali. Zewsząd
padały strzały. Kule świtały nad głowami i pruły siedzenia foteli, za którymi usiłowaliśmy się
ukryć. To było jak piekło. Nie możecie sobie tego wyobrazić.
Egipscy komandosi niewiele widzieli w dymie granatów łzawiących i ogłuszających, które
wrzucili do kabiny pasażerskiej. Walczyli na oślep, nawzajem sobie przeszkadzając. Wynik
tej walki był tragiczny: z dziewięćdziesięciu ośmiu pasażerów i członków załogi samolotu
zginęło pięćdziesięciu siedmiu. Udusili się gazem albo trafiły ich kule komandosów lub
terrorystów.
Abu Nidal mógł być zadowolony. Zemsta była krwawa. Poległo trzech jego towarzyszy, ale
to była konieczna ofiara. Odwet za "Achille Lauro" był tak krwawy, jak zaplanował. To
jednak nie był koniec zemsty.
Czy w nocy 11 maja 1941 roku w Szkocji wylądował ze spadochronem Rudolf Hess? Jeżeli
był to zastępca führera, to czy ten sam człowiek stanął przed Trybunałem Norymberskim?
Hess został dowieziony do Norymbergi z angielskiego więzienia 10 października 1945 roku.
Już od samego początku, gdy tylko wszedł do celi norymberskiego więzienia, jego
zachowanie było zastanawiające. Wiedział, że stanie przed międzynarodowym trybunałem,
który sądzić go będzie za zbrodnie przeciwko ludzkości, tymczasem jego uwaga
koncentrowała się zupełnie na czymś innym. Zaraz po przybyciu do Norymbergi zażądał
widzenia z komendantem więzienia amerykańskiego pułkownikiem Burtonem C. Andrusem.
Hess: Panie pułkowniku, chcę, by dostarczono mi moje osobiste rzeczy. Jak najszybciej, to
bardzo ważne.
Pułkownik: Dlaczego pana osobiste przedmioty są takie ważne? Czyżby były to pamiątki
rodzinne?
Hess: Panie pułkowniku, muszę to otrzymać bezzwłocznie!
Pułkownik: Przykro mi, ale więźniowie nie mogą mieć przy sobie osobistych przedmiotów.
Hess: Ja protestuję! Żądam natychmiastowego dostarczenia mi moich rzeczy. Złożę protest u
prezydenta Stanów Zjednoczonych!
Pułkownik: Panie Hess, takie jest prawo.
Hess: Dobrze, to wobec tego proszę o pozostawienie mi kilku małych paczuszek, które
wskażę. Zawierają materiał dowodowy, konieczny dla mojej obrony przed sądem!
Pułkownik: Jaki to materiał?
Hess: Są tam pastylki i żywność, które zamierzam oddać do chemicznej analizy, najlepiej
jakiemuś bezstronnemu naukowcowi.
Pułkownik: Pańskie rzeczy osobiste zostaną złożone w depozycie i zapieczętowane w
obecności świadków.
Co Hess chciał udowodnić za pomocą zawartości zaplombowanych paczuszek? Przywieziono
je z Anglii 30 października i w jego obecności otwarto. Zawierały głównie resztki jedzenia,
które, jak stwierdził Hess, odpowiednio preparowane stały się przyczyną utraty pamięci i
poważnych kłopotów zdrowotnych.
20 listopada 1945 roku o godz. 10.03 do sali sądu Pałacu Sprawiedliwości weszli sędziowie
reprezentujący zwycięskie mocarstwa. Okna sali rozpraw były, ze względów bezpieczeństwa,
szczelnie zasłonięte grubymi kotarami, a całość rozświetlały silne reflektory ekip filmowych.
Rozpoczynał się pierwszy w historii świata proces przywódców państwa, którzy zgotowali
śmierć milionom.
Oskarżyciel zarzucił Hessowi, jako człowiekowi sprawującemu wysokie urzędy w
nazistowskiej hierarchii, popełnienie najcięższych zbrodni wojennych i zbrodni przeciwko
ludzkości.
Sędzia: Czy oskarżony Hess przyznaje się do winy?
Hess: Nie!
Sędzia: Będzie to zanotowane jako "niewinny".
Od tego momentu Hess nie przywiązywał wielkiej wagi do tego, co działo się na sali sądowej.
Często nawet nie zakładał słuchawek, aby usłyszeć tłumaczenia zeznań świadków, czy
wystąpień oskarżycieli i sędziów. Mimo udowodnienia najcięższych zarzutów, Rudolf Hess
nie został skazany na karę śmierci, jak inni dostojnicy hitlerowscy, lecz na dożywotnie
więzienie.
18 lipca 1947 roku o godzinie 11.00 w brytyjskiej bazie lotniczej Gatow w Berlinie
wylądowała dakota, z której wyprowadzono siedmiu mężczyzn, przykutych kajdankami do
eskortujących ich amerykańskich żandarmów.
Baldur von Schirach, przywódca organizacji młodzieżowej Hitlerjugend, skazany na 20 lat
więzienia; Karl Dönitz, dowódca Kriegsmarine - 10 lat więzienia; Konstantin von Neurath,
dyplomata, były protektor Czech i Moraw - 15 lat; wielki admirał Erich Raeder, były
dowódca Kriegsmarine - dożywocie; Albert Speer, były architekt Hitlera, były minister ds.
zbrojeń - 20 lat więzienia; Walther Funk, były prezes banku Rzeszy - dożywocie. I Rudolf
Hess.
Wsiedli do autokaru RAF-u, pokrytego stalową blachą, z zakratowanymi oknami, który w
asyście samochodów pancernych i jeepów ruszył w stronę więzienia Spandau. Wybudowane
w 1876 roku, w ocenie zwycięskich mocarstw dawały największe gwarancje bezpieczeństwa
więźniów.
Mur wysoki na 5 do 8 metrów z kilkoma wieżyczkami strażniczymi z karabinami
maszynowymi uniemożliwiał ucieczkę i zabezpieczał przed próbą uwolnienia więźniów
podjętą z zewnątrz. Przed murami ustawiono dwa płoty z siatki o wysokości 3 metrów każdy.
Między nimi biegł pas zaminowanej ziemi, a ogrodzenie ustawione bliżej murów było pod
napięciem 4000 V.
W budynku znajdowały się 132 pojedyncze cele, 5 cel przejściowych i 10 dużych sal
mogących pomieścić po 40 osób. Administracja więzienia należała do czterech zwycięskich
mocarstw, aczkolwiek za utrzymanie tego obiektu płacił rząd Republiki Federalnej Niemiec
prawdopodobnie około miliona dolarów rocznie. Obsada strażnicza zmieniała się co miesiąc,
a służbę pełnili kolejno Francuzi, Brytyjczycy, Rosjanie i Amerykanie. Garnizon Spandau
stanowili oficer i 28 żołnierzy, dwaj lekarze, pięciu strażników, dwaj kucharze, pomywaczka i
kilka osób personelu technicznego.
Gdy autobus wjechał na podwórze Spandau, więźniom zdjęto kajdanki, a następnie
skierowano ich do kąpieli. Potem musieli przejść bardzo szczegółowe badania lekarskie, po
których sporządzono protokoły. Miały one okazać się szczególnie ważne po 26 latach.
W celi Hessa biegła żółta lamperia, a nad nią ścianę i sufit pomalowano na biało, było jedno
okno - tak wysoko, że nie mógł przez nie wyjrzeć. Pod nim stało czarne, żelazne łóżko z
materacem z końskiego włosia, prześcieradłem, dwoma poduszkami i wełnianymi
wojskowymi kocami. Na przeciwległej ścianie wisiała niewielka szafka z jedną półką, na
której rozłożył bieliznę, ręczniki i przybory toaletowe.
Dzień zaczynał się o godzinie 6.00, gdy więźniowie musieli wstać i dokonać porannej toalety.
Śniadanie, podobnie jak inne posiłki podawane do cel, trwało od 6.45 do 7.30, obiad - od
12.00 do 12.30, kolacja zaczynała się o 17.00. O godzinie 22.00 gaszono światła w celach.
Więźniowie nie mogli mieć przy sobie żadnych ostrych przedmiotów i dlatego golono ich trzy
razy w tygodniu, a w miarę potrzeby również strzyżono im włosy.
Mogli dostawać książki i gazety, ale liczba listów była ograniczona do jednego w tygodniu,
zaś odwiedziny mogły się odbywać tylko raz na miesiąc.
Rudolf Hess nie zgadzał się na przyjmowanie nikogo. Nie podając żadnych wyjaśnień nie
chciał, aby przychodziła jego żona czy syn. Nagabywany przez amerykańskiego komendanta
odpowiedział:
Hess: Nie życzę sobie odwiedzin, niezależnie od tego, czy są ważne, czy nie. Nie są ważne
dopóty, dopóki tutaj siedzę.
Dopiero w 1969 roku, po 28-letniej rozłące zgodził się na odwiedziny najbliższej rodziny.
Gdy Hess po raz ostatni był w domu, jego syn Wolf Rüdiger miał 4 lata. W 1969 roku 32-
letni mężczyzna przyszedł na spotkanie z 75-letnim starcem. Żona Ilse nie mogła nic
powiedzieć mężczyźnie, którego zobaczyła w szpitalnej piżamie, siedzącego przy stoliku w
izolatce.
Na ich widok zerwał się z krzesła i unosząc rękę do czoła powiedział:
Hess: Całuję twoją dłoń, kochana Ilse!
Ilse: Wspaniale cię znowu widzieć, tatuśku... Zobacz, nie ośmielamy nawet się uścisnąć... Jak
się czujesz?
Rudolf Hess nie odpowiedział na to pytanie.
Ilse: Minęło wiele czasu, odkąd wyjechałeś. Ostatni raz, gdy byłeś z nami, to...
Hess: Tak, czasy się zmieniają. Ty się zmieniłaś.
Ilse: I ty także. Twój głos jest teraz całkiem inny niż go pamiętam.
Hess: Co przez to rozumiesz?
Ilse: Twój głos jest niższy, znacznie niższy niż wtedy.
Hess: Och, uważasz, że jest bardziej męski?
Oddzieleni stołem spędzili w ten sposób pół godziny. Wieloletnia rozłąka zatarła sentymenty,
ślady i wspomnienia. Jednakże, gdy odeszli, Hess powiedział do pułkownika Birda,
komendanta więzienia:
Hess: Wizytę mojej rodziny będę pamiętał do końca moich dni. Oczywiście było parę
momentów, kiedy bałem się, że popłyną łzy. Próbowałem to zagadać...
Gdy był z rodziną, uważano go za kochającego męża i ojca. Dlaczego więc przez ponad
ćwierć wieku nie chciał zobaczyć najbliższych?
Już wtedy był jedynym mieszkańcem ponurego więzienia Spandau, gdyż inni więźniowie
zostali zwolnieni po odbyciu kary. Jego stan pogarszał się. Coraz częściej powracały silne
bóle żołądka. Dlatego we wrześniu 1973 roku zawieziono go do pobliskiego brytyjskiego
szpitala wojskowego i poddano dokładnym badaniom. Na zdjęciach rentgenowskich
stwierdzono pewne nieregularności budowy żołądka i blizny po wrzodach.
Badający go lekarz, Hughe Thomas, obserwował jak Hess zakłada koszulę. Coś go
zastanowiło. Co?... Po chwili uświadomił sobie, że na piersi Hessa nie było blizny po kuli
karabinowej, która przeszyła na wylot lewe płuco Rudolfa Hessa 8 sierpnia 1917 roku!
Tamtego dnia Hess, żołnierz piechoty, szedł do ataku pod Ungureana na froncie rumuńskim.
Karabinowy pocisk trafił go w płuco, ale ranny miał szczęście, gdyż jeden z żołnierzy
Zgłoś jeśli naruszono regulamin