135. Simms Suzanne - Sen na jawie.pdf
(
652 KB
)
Pobierz
Simms Suzanne - Sen na jawie
SUZANNE SIMMS
Sen na jawie
7
ROZDZIAŁ PIERWSZY
Zero.
Dla Reida Dillona wynik, który ukazał się w okien-
ku kasy sklepowej, był zupełnie niedorzeczny. Widział
na własne oczy, Ŝe kobieta stojąca przed nim w kolejce
miała wózek wypełniony artykułami spoŜywczymi, za
które zapłaciła.
Jeszcze raz spojrzał uwaŜnie na kasę. Wiedział
oczywiście, Ŝe na kuli ziemskiej są nadal miejsca, do
których komputeryzacja jeszcze nie dotarła. Nie przy-
puszczał jednak, Ŝe jedno z nich znajduje się tak blisko.
Dowód był namacalny. Przedpotopowa kasa sklepowa,
uruchamiana ręcznie korbką, po raz trzeci błędnie
wskazywała wynik: zero.
To cholerne urządzenie powinno znajdować się nie
w sklepie, lecz w muzeum, stwierdził w duchu Reid,
słysząc, jak zdesperowana kasjerka mruczy coś pod
nosem. Odwróciła głowę i krzyknęła przez ramię:
- Charlie, znów wysiadła!
W głębi sklepu, zza lady stoiska z mięsem wynurzył
się męŜczyzna. Wytarł ręce w niezbyt czysty fartuch
rozpostarty na wydatnym brzuchu i powolnym kro-
kiem ruszył w stronę kasy, przed którą zaczęła się juŜ
tworzyć kolejka.
- Mówiłaś coś, Josie? - chropowatym głosem za
wołał z daleka tak głośno, jakby miał kłopoty ze
8
słuchem, lecz był zbyt ambitny, Ŝeby do tego się
przyznać.
Zdenerwowana kasjerka powtórzyła:
-
Znów wysiadła.
-
Poczekaj spokojnie. JuŜ nadchodzę... JuŜ nad-
chodzę... - głośno powtarzał Charlie.
Upłynęło sporo czasu, zanim dotarł na miejsce.
Stanął i w milczeniu przez dłuŜszą chwilę przyglądał się
antycznemu urządzeniu.
-
O co chodzi? - zapytał wreszcie.
-
O rany! - jęknął głośno Reid Dillon, wznosząc z
furią oczy ku górze.
Podniósł rękę i nerwowym gestem przeciągnął
palcami po bujnej, brązowej czuprynie. W Clarion był
dopiero niespełna dobę, a juŜ to małe pensylwańskie
miasteczko zaczynało działać mu na nerwy.
- Chyba wie pan, Ŝe cierpliwość jest zaletą charak-
teru.
Słowa te, wypowiedziane z całkowitym spokojem
tuŜ obok Reida, przerwały w jednej chwili przykry tok
jego myśli.
- Co, do diab... - warknął, lecz natychmiast się
odwrócił, Ŝeby obejrzeć właścicielkę zdumiewająco
brzmiącego głosu. Jak moŜe wyglądać kobieta, która
ni stąd, ni zowąd zagaduje obcego męŜczyznę i, co
gorsza, serwuje mu tak utarty frazes? Zaciekawił go
jednak niski, lekko szorstki głos.
To, co zobaczył, było jeszcze bardziej zaskakujące.
Mała. I młoda. Te dwa określenia przyszły mu
natychmiast do głowy, gdy tylko ujrzał stojącą tuŜ za
sobą nieznajomą. Dzięki swemu potęŜnemu wzrostowi
patrzył na nią dosłownie z góry.
Nie, nie jest bardzo młoda. Musi mieć juŜ dwadzieś-
9
cia kilka lat, skorygował swe pierwsze wraŜenie na
widok dojrzałej figury nieznajomej. Ma pełne piersi,
wąską talię i ładną, krągłą...
W tej właśnie chwili Reid Dillon napotkał wzrok
nieznajomej. Doznał prawdziwego wstrząsu. Jej oczy
miały przedziwny kolor. Były intensywnie błękitne,
usiane drobniutkimi, Ŝółtymi cętkami. DuŜe, ładne i
skrzące inteligencją, skojarzyły się Reidowi z promie-
niami słońca odbijającymi się w kryształowo czystych,
niebieskich wodach górskiego strumienia oglądanego
o brzasku dnia. W twierdzeniu, Ŝe męŜczyzna chętnie
by utonął w niezmierzonej głębi takich oczu, nie było
Ŝadnej przesady.
Włosy miała średniej długości. Ani długie, ani
krótkie. Tworzyły jasną chmurę wokół drobnej twarzy.
Nos prosty, niewielki i bez piegów, a usta wydatne,
niemal zbyt pełne. Rzucała się w oczy pięknie opalona
skóra, o złocistym odcieniu. Była widoczna na ramio-
nach i nogach, gdyŜ kobieta była ubrana w skąpą i
kusą bawełnianą, letnią sukienkę.
W oczach Reida nieznajoma stanowiła uosobienie
jasnowłosych i złotoskórych kalifornijskich dziewcząt,
które w snach nawiedzają dojrzewających męŜczyzn. Z
jednym tylko wyjątkiem. Była mała. Brakowało jej
więc długich, opalonych nóg i iluś tam centymetrów
wzrostu.
Nabrał powietrza i otworzył wreszcie usta.
-
Moim zdaniem, cierpliwość to cnota bardzo
przeceniana.
-
Tak sądzą zazwyczaj ludzie, którzy jej nie mają -
niemal bez zastanowienia Ŝartobliwym tonem odrzekła
nieznajoma. Oparła łokcie na poręczy wózka z
wiktuałami i podniosła głowę. - Jeśli zamierza pan
10
robić zakupy w tym sklepie, to powinien pan uzbroić
się w cierpliwość lub zapamiętać, Ŝe kasa psuje się tutaj
zawsze we wtorki i w czwartki, z regularnością zegar-
ka. A Ŝe dziś jest czwartek... - Zawiesiła głos, wzruszy-
ła ramionami i lekko się uśmiechnęła.
Na widok jej promiennej twarzy Reid gotów był
przysiąc, Ŝe właśnie w tej chwili słońce wychyliło się zza
chmur. Odruchowo odwzajemnił uśmiech, ukazując
idealnie równe, białe zęby w pięknie wykrojonych
ustach. Nie bez kozery wiele kobiet uwaŜało Reida
Dillona za piekielnie atrakcyjnego faceta.
- Proszę mi powiedzieć-zaczął ze swobodą męŜczyz-
ny świadomego swych niezaprzeczalnych wdzięków -co
taka dziewczyna, jak pani, robi w takim miejscu, jak to.
Tym razem roześmiała się perliście.
- Sądziłam, Ŝe to oczywiste. Robię zakupy.
Jej śmiech okazał się nadzwyczaj zaraźliwy, gdyŜ
Reid zawtórował mu natychmiast swym głębokim
barytonem.
-
Jasne. Wobec tego dlaczego pani tak cierpliwie to
znosi? - Chciał usłyszeć sympatycznie brzmiący głos
nieznajomej, a ponadto jej odpowiedź na to pytanie
naprawdę go interesowała.
-
Cierpliwie to znoszę? - powtórzyła zdziwiona,
potrząsając głową.
Ściszył głos i zapytał:
- Dlaczego robi pani zakupy w sklepie, w którym
kasa wysiada co wtorek i czwartek?
Zmarszczyła lekko brwi.
- Charlie ma najlepsze świeŜe owoce i warzywa
w Clarion i okolicy, a ponadto sprzedaje je po bardzo
przyzwoitych cenach. Sprowadza to, co się u niego
specjalnie zamówi. Zakupy robię zazwyczaj w ponie-
Plik z chomika:
Magnolia1313
Inne pliki z tego folderu:
061. Simms Suzanne - Byle nie ślub.pdf
(574 KB)
135. Simms Suzanne - Sen na jawie.pdf
(652 KB)
234.Simms Suzanne - Prześliczna mądrala.pdf
(765 KB)
242. Simms Susanne - Największy skarb.pdf
(725 KB)
250. Simms Suzanne - Szaleństwa panny Harrington.pdf
(684 KB)
Inne foldery tego chomika:
S.J. Hooks
Sabri Louatah
Sabrina Jeffries
Sally Carleen
Sally Goldenbaum
Zgłoś jeśli
naruszono regulamin