Matthews Patricia - Gwiaździsty szafir - Wyspy Szczęścia. Super 04.pdf

(1484 KB) Pobierz
Sapphire
Patricia Matthews
Gwiaździsty
szafir
Tytuł oryginału:
Sapphire
1
gadzina + emalutka
181204732.001.png
PROLOG
1880
Była czwarta nad ranem i londyński East End świecił pustkami.
Noc była zimna i wilgotna, a mgła wypełniająca wąskie uliczki
rozmywała światło lamp gazowych w miękkie aureole.
Samotna kobieta podążała ulicą Whitechapel High, a dziurawy szal
okrywający jej skrzyżowane ramiona był kiepską ochroną przed
zimnem.
Adelajda Paxton była zmęczona ciężką, nocną pracą sprzątaczki u
Andrew Slostruma, jednego z najbardziej cenionych londyńskich
jubilerów. Cieszyła się na myśl o swym względnie ciepłym mieszkaniu i
filiżance gorącej, wzmacniającej herbaty.
Chociaż miała czterdzieści lat, Adelajda wyglądała na sześćdziesiąt
— była drobna niczym mysz, mała, szczupła i przygarbiona, a na jej
bladej twarzy nieszczęścia i lata ciężkiej pracy odcisnęły swoje piętno.
Jej brązowe, posiwiałe włosy otulone były szalem, a kiedy szła, długą i
ciężką spódnicą zamiatała ulicę.
Dzielnica, znana jako Evil Quarter Mile, obfitowała w
rzezimieszków i złodziei. Niejeden z nich poderżnąłby gardło za szylinga,
a nawet i mniej, jednak Adelajda nie miała innego wyboru, jak tamtędy
chodzić. Był to jedyny rejon, gdzie' stać ją było na wynajmowanie
mieszkania, i mimo nieprzyjemnego sąsiedztwa nigdy nie była
zaczepiana. Uważano ją za własność East Endu, a jej pusta torebka
niewarta była kradzieży.
Zaledwie kilka przecznic od swojej kamienicy, na myśl o
schronieniu i posiłku przyspieszyła kroku.
Właśnie kiedy mijała ciemny wylot wąskiej uliczki, usłyszała
dziwny dźwięk, jakby miauczenie. Zwolniła kroku i spojrzała w uliczkę.
Dźwięk zabrzmiał znowu. Kot? Nie, to był głos płaczącego dziecka! Czy
2
gadzina + emalutka
to możliwe? — zastanowiła się. Wiedziała, że nie należało do rzadkości,
by jakaś biedna, nieszczęśliwa kobieta bez męża i środków do życia
porzuciła noworodka.
Z odległego zaułku znowu dobiegł płacz. Po chwili wahania
Adelajda nabrała głębokiego oddechu, wyprostowała ramiona i
odważnie wkroczyła w ciemność. Szła po omacku, jedną ręką trzymając
się wilgotnej i oślizłej powierzchni budynku po swej prawej stronie.
Wzdrygnęła się na odgłos przebiegających szczurów spłoszonych jej
krokami. Raz nawet potknęła się i o mało co nie przewróciła. Chciała
zawrócić, lecz płacz dobiegł znowu, tym razem z bardzo bliska.
Pochylona, na ślepo kierowała się przed siebie. Jedną ręką zawadziła o
drewniane pudełko i znowu rozległ się płacz — jakby żałosne kwilenie.
Pudełko nie miało wieczka i kobieta ostrożnie włożyła ręce do środka.
Namacała ludzkie ciało, a kiedy malutka rączka złapała ją za palec,
wstrzymała oddech.
Delikatnie wyciągnąwszy małe stworzenie, utuliła je w ramionach i
czule do niego cmoknęła. Wyszła z ciemnej uliczki wprost na rozjarzone
światło ulicy. Przyjrzała się dziecku, a z małej, bladej twarzyczki
spojrzało na nią dwoje wielkich oczu. Łkając, dziecko zachłysnęło się
powietrzem. Nie mogło mieć więcej niż kilka tygodni. Koc, którym było
otulone, rozchylił się... i zobaczyła, że było nagie.
Jakaż nielitościwa kobieta mogła porzucić noworodka, bez ubrania,
w ciemnej uliczce? Spojrzała jeszcze raz. Była to dziewczynka —
umarłaby z zimna, zanim ktokolwiek by ją znalazł. Adelajda ostrożnie
owinęła ją kocem, przytuliła do piersi i rozejrzała się wkoło, by się
upewnić, czy ktoś jej nie obserwuje. A następnie szybko ruszyła w
stronę domu.
Jej małe mieszkanko znajdowało się w piwnicy wiekowego
budynku. Składało się wprawdzie tylko z jednego niewielkiego pokoju,
lecz miało tę zaletę, że wejście było od strony ulicy. Kiedy Adelajda
znalazła się w środku, zamknęła drzwi na zasuwę, zapaliła lampę i
3
gadzina + emalutka
zaciągnęła zasłonę małej wnęki, która służyła jej za sypialnię. Umieściła
dziewczynkę na wąskim łóżku i stanąwszy obok, wpatrywała się w nią.
Dziecko znowu zaczęło płakać. Biedny podrzutek!
Adelajda była kiedyś żoną Roberta Paxtona. Obydwoje bardzo
chcieli mieć dzieci, ale nie było im to dane. Robert zmarł na ospę pięć
lat temu, pozostawiając ją w nędzy, i Adelajda wiedziała, że już nigdy
nie będzie mieć własnych dzieci. Była skazana na życie w samotności.
Tak przynajmniej sądziła.
Teraz wyglądało na to, że los stał się łaskawszy i dał jej córkę. Choć
nie był to owoc jej łona, już teraz wiedziała, że będzie walczyć na śmierć
i życie, by zachować dziecko przy sobie.
Złożyła ręce i popatrzyła w górę. — Dziękuję ci, słodki Jezu!
Na jej głos pacz dziecka nasilił się. Nachyliwszy się nad
dziewczynką, Adelajda wyciągnęła palec, a ta mocno go chwyciła.
— Masz, masz, malutka — wyszeptała Adelajda. — Jesteś już teraz
bezpieczna. Tutaj jest ciepło i bezpiecznie.
Dziecko włożyło palec do buzi i próbowało ssać.
— No pewnie! Ależ jestem głupia! Musisz być przecież głodne, moje
biedactwo.
Poczuła się zagubiona. W jej kuchni nie było mleka, a jedzenie nie
nadawało się dla niemowlęcia. W końcu zamoczyła kawałek szmatki w
wodzie, dodała cukru i zrobiła słodki smoczek.
Dziewczynka chwyciła smoczek łapczywie i zaczęła ssać niczym
pierś. Adelajda zrobiła jeszcze dwa następne i w końcu dziecko utuliło
się, uspokojone, i zasnęło. Kobieta spojrzała na dziewczynkę, mając
wciąż w pamięci jej niebieskie, pełne życia oczy, a także determinację,
jaka pojawiła się na małej twarzyczce, kiedy dziewczynka chwyciła
słodki smoczek. Będzie mieć silną wolę. Co do tego nie było żadnych
wątpliwości.
4
gadzina + emalutka
Adelajda poczuła nagle przypływ miłości i łzy wypełniły jej oczy.
Wyciągnęła zmęczoną rękę i czule pogłaskała główkę dziecka, na której
widać było kilka kosmyków cienkich, czarnych włosków.
— Regina — powiedziała czule — będziesz mieć na imię Regina
Paxton, malutka. — Pochyliła się, by ucałować ją w czółko. Dziecko
poruszyło się i cicho załkało.
5
gadzina + emalutka
Zgłoś jeśli naruszono regulamin