Sekret Arki Przymierza.rtf

(23 KB) Pobierz

Sekret Arki Przymierza

Szary budynek okolony niewielkim ogrodem. Na stopniu przy wejściu przykucnął starzec. W czarnej sutannie, z narzuconą na ramiona żółtą chustą, leniwie ogania się od much. Nie wolno mu wyjść za rdzawy parkan. Osamotniony staruszek posyła markotne spojrzenia. On jeden, kiedy tylko zechce, może zrobić to, o czym ludzie marzą od zawsze: zobaczyć słowa napisane ręką Boga. Jest strażnikiem namacalnego dowodu na istnienie Stwórcy – Arki Przymierza: zdobionej złotem skrzyni z drzewa akacjowego, w której ponad trzy tysiące lat temu Bóg umieścił tablice z Dekalogiem.

Czerwona droga wije się między wypalonymi na żółty brąz wzgórzami. Południe, słońce stoi w zenicie. Niebo tnie oczy ostrym błękitem. Kuliste chaty z kamienia otoczone są kamiennymi murkami. Ospałe wielbłądy pojawią się nagle znikąd, po chwili nikną w rozedrganej od żaru przestrzeni.

Tigre – region w północnej Etiopii, niedaleko granica z wrogą Erytreą. Ponad dwa lata trwa tu zawieszenie broni. Wojnę o kawałek skalnego terenu wszczęli między sobą przywódcy, którzy wcześniej jako przyjaciele walczyli w jednym szeregu przeciw wspólnemu wrogowi – komunistycznym władzom w Addis Abebie.

Rozklekotana ciężarówka podskakuje na wybojach. Uśmiechnięty kierowca raz po raz z rutynową wprawą trąbi na wybiegających prosto pod koła samochodu przechodniów. Mieszkańcy etiopskiej wsi wyznają bowiem dosyć przewrotną zasadę: wskakiwanie wprost pod pędzący samochód przynosić ma szczęście.

Ethiopia good? – kierowca, jak prawie każdy spotkany Etiopczyk, jest wyjątkowo wyczulony w tej sprawie; trudno przecież o kraj z gorszym wizerunkiem. Głód i pustynia – z tym się kojarzy Etiopia.

Samochód przestaje skakać, teraz już gładko sunie po asfalcie. Pachną prażone ziarna kawy. Z rzężącego magnetofonu dobiega sentymentalny pop – przebój etiopskiego gwiazdora Debebe. Tak wita miasteczko Aksum. Dom Arki Przymierza. Boskiego narzędzia o wszechpotężnej mocy, które – wcześniej czczone niczym sam Bóg – znikło podobno między X a VI w. p.n.e.

– Bez dwóch zdań, Arka jest w Aksum – stwierdza pewnej nocy przy ognisku w górach Semien Wandu Wasen, 26-letni student informatyki i przewodnik górski. Jego głos nawet nie drgnie nutą niepewności. – To nie legenda. To historia.

Etiopczycy pytani, czy wierzą, że biblijna Arka faktycznie jest u nich w kraju, odpowiadają wzruszeniem ramion: oczywiście. Tak, jakby pytać Polaka, czy wierzy w częstochowską Czarną Madonnę.

Namiętna noc

Legenda opowiada o pięknej i wszechpotężnej królowej Saby, panującej 3 tys. lat temu. Nazywana w Etiopii Makedą, udała się w podróż na dwór króla Salomona w Jerozolimie. Mądry Salomon, kiedy zobaczył piękną Etiopkę, zapałał namiętną żądzą. Spędzili razem noc. Królowa wróciła z podróży brzemienna. Królewski syn Menelik, jako 20-letni młodzieniec, odwiedził ojca. Salomon pokochał syna, a to nie wszystkim się podobało. Zazdrośnicy z izraelskiej starszyzny zaczęli namawiać króla, by odesłał Menelika do domu. Król zgodził się, stawiając warunek: mają mu towarzyszyć pierworodni synowie starszyzny. Menelik wyruszył ze świtą młodzieńców, wśród których był i niejaki Azariusz – syn najwyższego kapłana. Kiedy znaleźli się hen daleko od Jerozolimy, Azariusz przyznał się Menelikowi, że przed wyjazdem zabrał ze sobą Arkę Przymierza. Menelik pomyślał chwilę – był przecież synem króla słynącego z mądrości – i doszedł do oczywistej konkluzji: skoro Arka jest z nimi w drodze, widać sam Bóg tak chciał. W ten sposób Arka Przymierza trafiła do Etiopii. Pierworodni synowie zapoczątkowali natomiast ród Czarnych Żydów – Felaszy.

Tyle legenda. Jej najstarsza pisana wersja pochodzi z XIII-wiecznej księgi, świętego dla Etiopczyków eposu Kebra Nagast. Problem z historyczną wartością tego źródła jest jeden: prawdopodobnie powstało ono na zamówienie władcy imieniem Jekuno Amlak, który w 1270 r. przejął tron, wcześniej zajmowany przez dwa wieki przez uzurpatorów z dynastii Zagwe. Jekuno pragnął dowieść, że wywodzi się z linii Salomonidów – potomków Menelika. Współczesna Etiopia nie żywi jednak zbyt dużych podejrzeń względem księgi – artykuł II konstytucji z 1955 r. mówił: „Godność cesarska pozostaje na zawsze związana z rodem Hajle Sellasjego I, który jest w prostej linii potomkiem Menelika I, syna królowej Saby oraz króla Jerozolimy Salomona”. Władający Etiopią do 1974 r. cesarz Hajle Sellasje miał być – zależnie od źródeł – 225 albo 237 z kolei potomkiem samego Menelika. Odległym prawnukiem czarnoskórej królowej i żydowskiego króla.

Krnąbrny i krzepki

Popołudnie w Aksum mieni się kolorami. Asfaltowym bulwarem, wysadzanym rozłożystymi palmami, płynie rzeka niebieskich mundurków – uczniowie wracają ze szkoły. W drzwiach murowanych domów, odmalowanych odłażącą farbą olejną na jaskrawy błękit i zieleń, przestają samotne dziewczęta. Spod białych chust na plecach kobiet widać główki niemowląt. Mężczyźni przechadzają się w parach, trzymając się za ręce. Czasem przystają, żeby wysiusiać się na ulicę. W barze hotelu Królowej Saby do brudnych cerat stolików przylepiają się senni klienci. Popijają leslasy – uwielbiane przez Etiopczyków napoje chłodzące: Fantę, colę, Sprite.

Żebracy zastygli w skorupach swych szmat. Polegują pod kościelnym murem niczym kamienie. Widok ferendżi – białych ludzi – budzi w nich żywiołową energię. Wyciągają pokryte liszajami dłonie i, wojowniczo wymachując kijami, żądają jałmużny. Przy murze kościoła kilka postaci całuje nabożnie jego kamienie, modli się w skupieniu. W etiopskim kościele ortodoksyjnym kobiety podczas okresu i ci, którzy uprawiali w nocy seks – nieczyści – pozostają poza terenem świątyni, przy ścianie.

Już tylko metry dzielą od przybytku Arki. Największa tajemnica ostatnich trzech tysięcy lat jest niemal w zasięgu ręki. Przytłoczeni ciężarem historii, z pietyzmem przestępujemy próg bramy. I wtedy oczom ukazuje się monstrualne paskudztwo. Zwalisty, szarobury kościół, którego budulec przypomina płytki PCV. Dzieło cesarza Hajle Sellasjego. Na dziedzińcu znienacka pojawia się sympatycznie wyglądający diakon. – Witajcie w domu Arki!

Z dziedzińca widać ruiny fundamentów pierwszej aksumskiej świątyni, wybudowanej w IV w.n.e., kiedy Etiopia przyjęła chrześcijaństwo. Kilka metrów dalej, tuż za ruinami, stoi zgrabny kościółek. Wybudowany na planie kwadratu, szary, z kolorowymi witrażami. Całkiem niepozorny. To w nim ma być Arka. „Przekaźnik do komunikowania się z Bogiem”, jak to ujął rywal Indiany Jonesa w „Poszukiwaczach zaginionej Arki”.

W wejściu do kościółka drgnęła czerwona kotara, wychyla się kapłan-strażnik. Diakon, opowiadający akurat ze swadą historię królowej Saby, urywa i cały kraśnieje ze szczęścia. – Tylko ten jeden człowiek na całym świecie może oglądać dziś Arkę! Mamy wielkie szczęście, że możemy zobaczyć strażnika! Strażnik tymczasem przycupnął na schodku i łypie zza ogrodzenia posępnym okiem. Gdy tylko spostrzega aparat fotograficzny, czmycha z powrotem za kotarę. Pękający z dumy i szczęścia diakon wychwala sędziwego kapłana. Ma 70 lat, strażnikiem Arki jest od 20 lat, czyli od 20 lat nie wychodzi poza płot. Ma swoje mieszkanie w piwnicy, poniżej miejsca spoczynku Arki. Usługuje mu jeden wybrany diakon, który codziennie przynosi jedzenie i wodę. Strażnik strzeże Arki, modli się i czyta świętą księgę Kebre Nagast. A jeśli zachoruje? Diakon pochmurnieje. Po chwili, z błyskiem w oku, wyjaśnia: – Wtedy pije świętą wodę i mu przechodzi.

Diakon nie opowiada historii poprzednika. Ten, kiedy dowiedział się, że ma być strażnikiem Arki, uciekł w góry. Wysłano za nim pościg księży. Odnaleziony w górskiej kryjówce i przywieziony do Aksum, nadal nie zgadzał się przyjąć powierzonego mu zaszczytu, księża przykuli go więc w kościele łańcuchami. Wtenczas pojął, że straż przy Arce – dożywotnie siedzenie samemu za płotem – to wyróżnienie.

Diakon żegna się, życzy szczęśliwej wizyty w Aksum. Z szerokim uśmiechem zauważa, że wizyta będzie dużo szczęśliwsza, jeśli zamiast 20 birrów (10 zł), które przed chwilą otrzymał w podziękowaniu za swoją opowieść, dostanie 60 birrów. Wizyta będzie natomiast najbardziej szczęśliwa, gdy diakon dostanie 80 birrów.

Indiana Jones w Etiopii

Graham Hanckock, niegdyś korespondent „The Economist” w Afryce Wschodniej, poczuł się Indianą Jonesem podczas wizyty w Etiopii w 1983 r. 10 lat później opublikował książkę „Znak i pieczęć. Na tropie zaginionej Arki Przymierza”. Autor krok po kroku dowodzi, dlaczego legenda o Meneliku nie może być do końca prawdziwa, ale i dlaczego podczas zbierania materiału uwierzył, że Arka Przymierza faktycznie znajduje się w Aksum. Oto przytaczane przez niego fakty, hipotezy i wnioski.

Arkę, zgodnie ze wskazówkami Boga, zbudował na górze Synaj Mojżesz, po czym umieścił w niej dwie kamienne tablice z Dekalogiem. Arka wędrowała z Izrealitami po pustyni. Była uosobieniem Boga i źródłem nadludzkiej mocy. Potrafiła wykosić w pień armię wroga, zburzyć mury Jerycha. W Ziemi Świętej król Salomon wybudował dla Arki przybytek – Świątynię Salomona. Do tego momentu Stary Testament wspomina o Arce ponad 200 razy. I nagle, bez słowa wzmianki, „najważniejszy przedmiot na świecie z punktu widzenia biblijnego po prostu znika z tej opowieści – napisał Richard Elliott Friedman, profesor hebrajskiego i religioznawstwa porównawczego na Uniwersytecie w Kalifornii. – Nie znajdujemy nawet uwagi w rodzaju: A potem Arka zniknęła i nie wiemy, co się z nią stało”. Profesor Friedman określa zniknięcie relikwii jako „jedną z wielkich tajemnic Biblii”.

Teza z Kebra Nagast, że w X w. p.n.e. Arka przywędrowała z orszakiem Menelika do Etiopii, jest wedle naukowców wierutną bzdurą z takich oto powodów. Królowa Saby prawdopodobnie rządziła na terenach dzisiejszego Jemenu, a nie Etiopii. W tym czasie w Etiopii nie było jeszcze cywilizacji. Felasze, czyli Czarni Żydzi, mieliby być potomkami Żydów, którzy przywędrowali tu dopiero po 70 r. n.e. z Jemenu, dokąd zbiegli przed prześladowaniami rzymskimi z Palestyny.

Hanckock, podpierając własną pracę dziennikarską spostrzeżeniami XVII-wiecznych podróżników, wytyka naukowcom jawną niedorzeczność: etiopscy Felasze przez cały czas zarzynali ofiary na ołtarzu – Żydom zabronił tego król Jozajasz już w VII w. p.n.e. Od I w. n.e. nigdzie na świecie Żydzi nie składali ofiar. Tylko w Etiopii. Felasze nie znali też Talmudu, który powstawał między II w. p.n.e. a V w. n.e. W swoich praktykach największą wagę przywiązywali do pierwszych pięciu ksiąg Starego Testamentu. Wedle Hanckocka, przodkowie Felaszy musieli wywędrować zatem z Izraela przed VI w. p.n.e. – odcięci od ogłaszanych w Izraelu reform, stali się fundamentalistami praktykującymi pierwotną formę judaizmu.

Etiopski kościół ortodoksyjny powstał w IV w. n.e., kiedy aksumski król Ezana przyjął chrześcijaństwo. Do dziś etiopskie chrześcijaństwo do szpiku przesiąknięte jest elementami judaizmu. Etiopscy chrześcijanie obrzezują synów. Wielu obchodzi szabat. Etiopskie kościoły są podzielone na trzy części – jest to układ świątyni hebrajskiej. W ostatniej części, do której wstęp ma tylko kapłan, Świętego Świętych, przechowywane są repliki tablic z Dekalogiem – taboty. W Etiopii ma je każdy kościół. Edward Ullendorff, pierwszy profesor studiów nad Etiopią na Uniwersytecie Londyńskim, zauważa, że „jest zupełnie nieprawdopodobne, by lud, świeżo nawrócony z pogaństwa na chrześcijaństwo, (...) zaczął się następnie chełpić swym żydowskim pochodzeniem i głosić istnienie więzi z Izraelem, żydowskich obyczajów i instytucji”. Kultura żydowska musiała zatem lec u podwalin historii Etiopii.

Hanckock odkrywa, że na trasie ewentualnego przemarszu z Jerozolimy do Etiopii znajdują się ruiny żydowskiej świątyni. Wybudowano ją na egipskiej wyspie Elefantynie w VI w. p.n.e. W 410 r. p.n.e. została zburzona. Jest to fakt historyczny, na wyspie prowadzono wykopaliska. Po analizie poszlakowych wzmianek w Biblii, po rozmowach z etiopskimi kapłanami oraz z potomkami Felaszy (w 1973 r. zostali oficjalnie uznani za Żydów przez naczelnego rabina Jerozolimy i od tego czasu byli wywożeni do Izraela – ostatni Felasze wylecieli z Etiopii w latach 90.), po trwających 10 lat badaniach, Hanckock buduje teorię: prawdopodobnie Arkę wynieśli ze Świątyni Salomona kapłani w VII w. p.n.e., by strzec jej przed bałwochwalstwem panującego wówczas Manassesa. Osiedli na Elefantyni, skąd w V w. p.n.e. zostali wygnani. Powędrowali na południe – do Etiopii. Najpierw Arka trafiła na jedną z wysp etiopskiego jeziora Tana. Następnie – gdy chrześcijaństwo przejęło od judaizmu tę relikwię jako swoją – do Aksum.

„Etiopska wersja jest nie tylko prawdopodobna; może być także wiarygodna”, piszą wykładowcy uniwersyteccy Roderick Grielson i Stuart Munro-Hay, autorzy najnowszej książki o Arce, „The Arc of the Convenant”.

Romeo i Julia w Lalibeli

W latach 80. Hanckock opracowywał album o Etiopii na zlecenie ówczesnego komunistycznego rządu pod wodzą Mengistu Hajle Mariama, który przejął władzę po obaleniu cesarza Hajle Sellasjego w 1974 r. Mengistu zwany bywał rzeźnikiem. Wsławił się tym, że kiedy rodziny masowo mordowanych ludzi chciały odzyskać ciało bliskiego, musiały zapłacić za kulę, którą go zabito. W połowie lat 80. Etiopię nawiedziła susza i głód. Mengistu nie chciał, by świat się o tym dowiedział. Zorganizował natomiast z pompą obchody obalenia cesarza. Dziennikarze zaproszeni, żeby podziwiać rozmach defilad, wymknęli się potajemnie na etiopską prowincję. Zobaczyli, że ludzie nie mają co jeść. Obrazy głodujących dzieci obiegły świat. Ociągający się Zachód nadesłał w końcu pomoc do komunistycznego kraju. Ale Mengistu nie chciał, żeby trafiła na północ Etiopii – tam partyzantka była najsilniejsza. Na północy najsilniejszy był także głód. Umarło więc milion ludzi.

Birhan ma 33 lata i bardzo wesołe usposobienie. Licencjonowany przewodnik po Lalibeli – mieścinie słynącej z kompleksu jedenastu XII-wiecznych kościołów wykutych w głębi litej skały. Ojciec dwójki dzieci, mąż Tsege – Róży. Dawny przewodnik Hanckocka po Lalibeli. W latach 80. wcielony do armii Mengistu, w ciągu następnych 7 lat został w niej oficerem. W tym samym czasie, pewnego dnia 14-letnia Róża wyszła z domu i dołączyła do partyzantów. Przez następnych 8 lat była jedną z 30 proc. dziewczynek i kobiet – żołnierzy w partyzanckiej armii. Walczyła, żeby obalić rzeźnika. Birhan walczył po jego stronie. W 1991 r. partyzanci weszli do stolicy kraju, Addis Abeby. Rzeźnik Mengistu uciekł do Zimbabwe. Mieszka tam sobie do dziś. Oficer Birhan trafił do obozu jeniecko-szkoleniowego przy granicy z Sudanem. Partyzanci mieli solidny zgryz, co zrobić z wielotysięczną armią. Zrobili coś, co dzisiaj Birhan nazywa praniem mózgu. W obozie Birhan spędził półtora roku. Róża wróciła z frontu do domu. Birhan wrócił do domu z obozu.

Dalej historia toczy się szekspirowskim torem: miłość Birhana i Róży, nienawiść skłóconych politycznie rodzin. Siostry Birhana napadają na Różę na głównym placu miasta. Panie okładają się pięściami, nim nie zostaną rozdzielone przez przypadkowych mężczyzn.

Róża zachodzi w ciążę. Rodziny muszą przystać na ślub. W domu, w asyście babki, rodzą się dzieci Birhana i Róży: dziś 5-letnia Obietnica i 2-letni Michał. Róża ma teraz 27 lat i ładną twarz. Kończy szkołę średnią, wychowuje dzieci. Rodziny nadal za sobą nie przepadają. – Jej rodzina nie pozwala nam razem wychodzić wieczorem – żali się pewnej nocy Birhan w pijalni etiopskiego miodowego wina. Birhan i Róża nie rozmawiają w domu o polityce. Każdy ma swoją przeszłość.

Następnego dnia rano Birhan oprowadza po kompleksie kościołów. Ich dachy równe są poziomowi ziemi. Wykute w skale z rozmachem gotyckich katedr. W okalających podziemne kościoły murach widnieją otwory. Zamarli w nich pokutnicy. Przypominają rzadkie owady, uwięzione przez czas w ścianie wielkiego bursztynu. W jednym ze skalnych chrześcijańskich kościołów wyryta na suficie Gwiazda Dawida sąsiaduje z hinduskim znakiem swastyki.

Przewodnik Birhan jako jedyny spotkany w ciągu miesiąca Etiopczyk nie wierzy, że Arka Przymierza jest w Aksum. Jeśli by była, kapłan by ją pokazał. Birhan natomiast wierzy, że lalibelskie kościoły zbudowały anioły. Pomogły królowi. Czegoś takiego nie mógł przecież zbudować człowiek.

Poniedziałek bez prądu

Północna Etiopia. Starożytna żydowska Afryka. Średniowieczne chrześcijańskie królestwo. Jedyne na kontynencie państwo, które nigdy nie zostało skolonizowane. Rok 1896 i bitwę pod Aduą Włosi mieli zapamiętać na długo. Legenda głosi, że wtedy po raz ostatni skorzystano z mocy Arki Przymierza. Kapłani mieli ją wypożyczyć etiopskiej armii. Dowódcy wojska po wygranej bitwie znosili ponoć cesarzowi Menelikowi II kosze z genitaliami włoskich żołnierzy. Włosi wrócili dopiero w 1936 r. Okupowali Etiopię do 1941 r. Ale jej nie skolonizowali. Etiopia ma swój własny kościół, pismo, sposób liczenia godzin, a także kalendarz – teraz jest rok 1995.

Dzisiejszą Etiopię zaprzątają jednak sprawy całkiem inne niż dumna historia. Średnia długość życia spadła do 45 lat. Ponad połowa ludności to dzieci do 16 roku życia. Zabija malaria, AIDS, susza. W północnym regionie Tigre, przy wysychających nitkach rzek tłoczy się bydło i ludzie. Dzieci wygrzebują wodę z błota. W stolicy regionu, zasobnym Mekele, obsługa hotelu budzi gości o godz. 2.30 w nocy: w mieście włączyli na chwilę wodę. Można się umyć.

W Aksum zapada zmrok. Na pustym placu strzelają w niebo granitowe obeliski – stelle wzniesione przez władców prawie 2 tys. lat temu. Czasy świetności Aksumskiego Imperium. W rządowym hotelu na wzgórzu, kelner w zaplamionym uniformie z pogrzebową powagą przynosi na srebrzystej tacy bułki i ciepłe piwo. Jest poniedziałek, a w poniedziałki miasto nie ma prądu.

Nędza niszczy historię. Sześć lat temu Etiopią wstrząsnął skandal. Z Lalibeli zniknął bezcenny skarb – siedmiokilogramowy złoty krzyż, własność królewska z XII w. Odnalazł się na lotnisku w bagażu kolekcjonera z Belgii, który kupił zabytek za 25 tys. dol. Od kapłana, który strzegł krzyża.

Jeśli w etiopskim klerze nie zgaśnie chciwy duch przedsiębiorczości, być może kiedyś do wrót Świętego Miasta Aksum zawita podróżnik z odpowiednią sumą. Czy tak wyjaśni się licząca trzy tysiące lat zagadka Arki?

Agnieszka Niezgoda, fotografie Marcin Meller

 

http://archiwum.polityka.pl/art/sekret-arki-przymierza,379387.html

Zgłoś jeśli naruszono regulamin