Dalsze losy 5.doc

(36 KB) Pobierz

W czasie jazdy do mojego domu Jacob cały czas pilnie mi się przypatrywał. Nie mógł odwrócić ode mnie wzroku i przez cały czas czułam się jakby prześwietlał mnie gigantyczny rentgen. Starałam się skupić na trasie, jednak chłopak bardzo mnie rozpraszał. Kiedy tak patrzył się na mnie robiło mi się gorąco i czułam, że palą mnie policzki, choć wiedziałam, że będzie to raczej wyglądało jak lekkie zaróżowienie na mojej twarzy z powodu tego, że wampiry się nie czerwienią, a ludzie tak, a kiedy jest się pół-człowiekiem, pół-wampirem z wszystkich cech razem wziętych wychodzą różne rzeczy.
Kiedy po raz kolejny wzięłam głęboki wdech, Jacob zatopił się w oparcie fotela, wzdychając. Pierwszy raz odkąd wsiadł do samochodu przestał się mi przypatrywać.
-Jednak jesteś taka podobna do ojca.-westchnął. Na sekundę przestałam patrzeć na drogę i zerknęłam na Jacoba. Co miał na myśli? Wpatrywał się w jakiś odległy punk, niezwracając na mnie uwagi. O co mu, do licha, chodziło?
-Co masz na myśli?-spytałam ponownie patrząc na drogę. Przez dłuższą chwilę się nie odzywał. Pomyślałam, że nie usłyszał pytania i kiedy już chciałam je zadać po raz drugi w połowie "co" przerwał mi dzwonek komórki.
-Och, to pewnie Alice.-powiedziałam.-Mógłbyś przez chwilę przytrzymać kierownicę, sięgnę tylko po telefon? Teraz będziemy jechać prosto.-Jacob kiwnął głową i chwycił sterownik samochodu. Sięgnęłam ręką do tyłu w poszukiwaniu torby. Była za daleko. Już prawie ją miałam, ale brakowało mi kilku centymetrów...moja stopa zaczęła ześlizgiwać się z gazu. Jeszcze kawałeczek, jeszcze trochę...
Chwyciłam pasek torby i pociągnęłam ją na przednie siedzenie.
-Udało się.-uśmiechnęłam się i powiedziałam triumfalnie, na wpół do siebie, na wpół do Jacoba.
W tej samej chwili chłopak ściągnął ręce z kierownicy i zawadził jedną dłonią o moje włosy. Kilka kosmyków opadło mi na czoło, a Jacob jednym zwinnym założył mi je za ucho. Przeszył mnie ciepły dreszcz i zapiekły mnie policzki.
Indianin spojrzał na mnie z takim uczuciem, że zakręciło mi się w głowie. Pospiesznie zaczęłam patrzeć na drogę, chociaż była prosta i gładka. Jacob jednak wydawał się nie zauważać mojego speszenia i pogładził mnie po policzku.
-Tyle czasu...tyle czasu...-wyszeptał.
-Tyle czasu..od czego?-zdołałam przemówić. Przełknęłam ślinę. Czemu on to robił?
-Nieważne. Opowiem ci później.-odparł i uśmiechnął się promiennie. Jego dłoń przejechała po moich włosach, a potem oparł ją na moim ramieniu. Strzepnęłam ją.
-Nie rób tego. Nadal nie mam pewności, że cię znam.-powiedziałam ostro i zdziwiłam się nad sensem moich słów. Chłopak speszył się i położył obie dłonie na swoich kolanach. Na moim ramieniu wciął czułam przejmujące ciepło. Odwrócił wzrok i wpatrzył się w bocznią szybę.
Dopiero teraz zauważyłam, że zaczęło padać.
Włączyłam wycieraczki i starałam się zobaczyć drogę prowadzącą do domu w strugach deszczu.
-Chcę tylko twojego dobra.-wymamrotał Jacob, na tyle cicho, że człowiek by go nie usłyszał, ale ja, pół-wampir, pół człowiek, usłyszałam go głośno i wyraźnie. Odchyliłam się lekko na fotelu i zerkając co kilka sekund na Indianina, skupiłam się na drodze.

-Nessie, gdzie ty byłaś??!-spytał już na progu Charlie. Spojrzał na mnie z przestrachem, pospiesznie podszedł do mnie i wyjął mi z ręki mokrą torbę. Choć do przejścia od samochodu do domu mieliśmy tylko mały ganek, padało tak niemiłosiernie, że przemokłam do suchej nitki.
-Dzięki, dziadku.-mruknęłam, uśmiechając się blado.-Wiesz...chyba mamy gościa.-wskazałam w kierunku drzwi, w których stał Jacob. Kilka mokrych kosmyków jego czarnych włosów przykleiło się mu do czoła, a jego ubrania wyglądały jak szmaty, jednak on wyglądał jakby promieniował ciepłem.
I faktycznie, kiedy odwieszałam kurtkę na wieszak, przez przypadek zahaczyłam o niego ramieniem.
Ciepło jego skóry nie było normalne. To wiedziałam na pewno.
Oczy Charliego rozszerzyły się ze zdziwienia. Zaniemówił i tylko wpatrywał się w twarz Indianina. Dopiero teraz uderzył mnie wzrost Jacoba. Ledwo mieścił się we framudze drzwi i kiedy wchodził do mieszkania, musiał  się pochylić. Charlie patrzył to na niego, to na mnie, z niedowierzeniem kręcąc głową.
-Jacob Black? To ty chłopie?-wychrypiał w końcu. Widać było, że z trudem przychodzi mu wymawiać te słowa, zwłaszcza imię chłopaka.
Jacob zrobił krok do przodu z promiennym uśmiechem.
-Miło cię znowu widzieć, Charlie.-rzekł na powitanie.

Kiedy już wszyscy siedzieliśmy, wygodnie w fotelach w salonie Charlie zadał pytanie, które wydawało się do nurtować od czasu wejścia niespodziewanego gościa do domu.
-Jakim cudem...
-...ciągle tak wyglądam?-dokończył za niego Jacob.-Cóż, myślę, że wolałbyś do tego nie wracać.-spojrzał na niego znacząco. Dopiero po krótkiej chwili dotarło do niego, że Charlie nic a nic z tego nie zrozumiał.-To ma wiele wspólnego z wilko...
-Dosyć!-Charlie niemal krzyknął. Zdziwiło mnie to z jaką furią przemówił.-Nie widzisz kto tu siedzi?? Co ci też przyszło do głowy?? Przecież ona nic nie wie!!!-Jacob przez chwilę mi się przypatrywał. Wciąż szokiem było dla mnie, że jednak Charlie naprawdę go znał.
-Czego nie wiem?-spytałam w końcu.
-Myślę, że powinnaś pójść do swojego pokoju, Renesmee Cullen.-powiedział ostro Charlie.
-Dziadku!-postawiłam się.
-Myślę, że Charlie ma rację.
Minęła chwila zanim zdałam sobie sprawę kto powiedział to zdanie.
Z trudem otworzyłam usta, jednak żaden dźwięk się z nich nie wydobył.
-No już. Idź, Nessie.-popędził mnie. Po raz ostatni rzuciłam mu przelotne spojrzenie przesiane gniewem, z miną pod tytułem "Za co?" i zaczęłam wspinać się po schodach.
-To nie fair.-mruknęłam i zamknęłam za sobą drzwi do pokoju.
Starałam się usłyszeć o czym rozmawiają Charlie i Jacob i kilka razy wychodziłam z pokoju, niby to idąc do łazienki, niby zanieść brudy do pralki, ale za każdym razem kiedy usłyszeli dźwięk otwieranej klamki, milkli. W końcu, po kilku nieudanych próbach, opadłam na łóżko z dziwną mieszaniną emocji.
Po pierwsze czułam gniew. Co takiego było o czym nie mogli mi powiedzieć? Mnie - pół-wampirowi, pół-człowiekowi, który mieszkał z rodziną pełnoprawnych wampirów? Oczywiście, Charlie nie znał całej prawdy, wiedział tylko, że jestem "wyjątkowa", ale to i tak dużo jak na zwykłego śmiertelnika.
Po drugie: nie wiedziałam kim jest Jacob. Denerwowało mnie też jego zachowanie. W jednej chwili jest dla mnie tak miły, iż wydawałoby się nawet, że próbuje flirtować, a w następnej ma przede mną tajemnice z Charliem! To wszystko było nie do zniesienia i powoli miałam dość.
To miało był normalne życie.-pomyślałam z frustracją, włączając wieżę pilotem. Wybrałam jakąś szybką piosenkę z płyty, którą zgrywałam na szkolną dyskotekę. Oczywiście - byłam wtedy DJką. Kto by pomyślał, ale nawet nieźle się wtedy bawiłam. Zaczęłam wspominać dawne czasy, kiedy chodziłam do szkoły w Brazylii. Przypomniało mi się wiele zabawnych sytuacji. Raz, na przykład, jakaś brazylijska dziewczyna z mojej klasy potknęła się o własne sznurówki, zaraz po tym jak stwierdziłam, że ma problemy z koordynacją.
-Ness!-ktoś syknął. Momentalnie się wyprostowałam.
-Charlie?-krzyknęłam.
-Co mała?
-Jacob już wyszedł?-spytałam z lękiem. Nie wiem czego tak się bałam. Po prostu nagle, od spotkania z Indianinem poczułam jakąś pustkę i zaczęłam się bać, że to uczucie już nigdy mnie nie opuści. Tak, jakbym była już na świecie całkiem sama...
-Tak, już poszedł! Pewnie zapomniał się pożegnać.-odkrzyknął Charlie.-O której idziesz spać?
-Niedługo.-wydukałam, patrząc w okno.
Mogłabym przysiąc, że widziałam...
-Nessie! Wpuścisz mnie czy nie?!-ktoś gniewnie szeptał. Cicho, ale nie dla mnie.
-Jacob?-zdołałam wykrztusić.-To ty?-podeszłam do okna i serce niemal wyskoczyło mi z piersi. Trzymając się gołymi rękami o parapet, na oknie wisiał Jacob. Stłumiłam okrzyk. Prędko otwarłam okno i odsunęłam się od niego, bojąc się choćby dotknąć chłopaka w obawie, że spadnie.
Przez chwilę byłam pewna, że tak właśnie się stało, bo cień Jacoba na sekundę zniknął pod parapetem, ale po chwili Indianin wskoczył z impetem do mojego pokoju, waląc w ziemię z potężnym hukiem.
-Nessie? Co się stało?-spytał z dołu zaniepokojony Charlie.
-Nic, nic...potknęłam się!-odkrzyknęłam.
-Cała matka...-zdołałam jeszcze usłyszeć.
Spojrzałam z niepokojem na Jacoba.
-Co ty tu...-zaczęłam.
-Czekaj. Na razie nic nie mów.-spojrzał na mnie poważnie.-Jesteś pewna, że chcesz się dowiedzieć o czym rozmawialiśmy z Charliem?-pokiwałam gorliwie głową. Chłopak spuścił swoją, przygnębiony.
-A przez chwilę myślałem, że chociaż trochę różnisz się od Belli.-przyznał.

 

...
Zgłoś jeśli naruszono regulamin