536 Rozdzia� 10 Cz�owiek szcz�liwy w mi�o�ci Wr�ciwszy z Pary�a do Warszawy, Wokulski zasta� drugi list prezesowej. Staruszka nalega�a, a�eby natychmiast przyje�d�a� i zabawi� u niej par� tygodni. "Nie my�l, panie Stanis�awie - ko�czy�a - �e zapraszam ci� z powodu twoich �wie�ych awans�w, dla pochwalenia si� znajomo�ci� z tob�. Tak czasem bywa, ale nie u mnie. Chc� tylko, a�eby� odpocz�� po swych ci�kich trudach, a mo�e i rozerwa� si� w moim domu, gdzie opr�cz gospodyni, starej nudziarki, znajdziesz jeszcze towarzystwo m�odych i �adnych kobiet." Du�o mnie obchodz� m�ode i �adne kobiety!" - mrukn�� Wokulski. W nast�pnej za� chwili przysz�o mu na my�l: o jakich to awansach pisze prezesowa? Czyby ju� nawet na prowincji wiedziano o jego zarobku, cho� sam nikomu o tym nie wspomnia�? S�owa prezesowej przesta�y go jednak dziwi�, gdy napr�dce rozejrza� si� w interesach. Od dnia wyjazdu do Pary�a obroty jego handlu znowu wzros�y i wzrasta�y z tygodnia na tydzie�. W stosunki z nim wesz�o kilkudziesi�ciu nowych kupc�w, a cofn�� si� ledwie jeden, dawny, napisawszy przy tym ostry list, �e poniewa� on nie ma arsena�u, tylko zwyczajny sklep b�awatny, wi�c nie widzi interesu nadal utrzymywa� stosunk�w z firm� JW-go Wokulskiego, z kt�rym na Nowy Rok ureguluje wszelkie rachunki. Ruch towar�w by� tak wielki, �e pan Ignacy na w�asn� odpowiedzialno�� wynaj�� nowy sk�ad, zgodzi� �smego subiekta i dwu ekspedytor�w. Kiedy Wokulski sko�czy� przegl�da� ksi�gi (na usiln� pro�b� Rzeckiego wzi�� si� do nich w par� godzin po powrocie z banhofu),pan Ignacy otworzy� kas� ogniotrwa�� i z uroczyst� min� wydoby� stamt�d list Suzina. - C� to za ceremonia�? - spyta� ze �miechem Wokulski. - Korespondencje od Suzina musz� by� szczeg�lnie pilnowane - odpar� Rzecki z naciskiem. Wokulski wzruszy� ramionami i przeczyta� list. Suzin proponowa� mu na zimowe miesi�ce nowy interes, prawie tej samej donios�o�ci co paryski. - C� ty na to? - zapyta� pana Ignacego obja�niwszy, o co chodzi. - M�j Stachu - odpar� subiekt spuszczaj�c oczy - tak ci ufam, �e gdyby� nawet spali� miasto, jeszcze by�bym pewny, �e zrobi�e� to w szlachetnym celu. - Jeste� nieuleczony marzyciel, m�j stary! - westchn�� Wokulski i przerwa� rozmow�. Nie mia� w�tpliwo�ci, �e Ignacy znowu pos�dza go o jakie� polityczne knowania. Nie sam Rzecki my�la� w taki spos�b. Wst�piwszy do swego mieszkania Wokulski znalaz� ca�� pak� bilet�w wizytowych i list�w. Przez czas nieobecno�ci odwiedzi�o go oko�o setki ludzi wp�ywowych, utytu�owanych i maj�tnych, z kt�rych co najmniej po�owy dotychczas nie zna�... Jeszcze wi�ksz� osobliwo�� stanowi�y listy. By�y to pro�by b�d� o wsparcie, b�d� o protekcj� do rozmaitych w�adz cywilnych i wojskowych lub te� anonimy po najwi�kszej cz�ci wymy�laj�ce mu... Jeden nazywa� go zdrajc�, inny fagasem, kt�ry tak wprawi� si� do s�u�by u Hopfera, �e dzi� dobrowolnie wdziewa na siebie liberi� arystokracji, a nawet wi�cej ni� arystokracji. Inny anonim zarzuca� mu opiek� nad kobiet� z�ego �ycia, inny donosi�, �e pani Stawska jest kokietk� i awanturnic�, a Rzecki oszustem, kt�ry w nowo nabytym domu wykrada mu komorne i dzieli si� z rz�dc�, niejakim Wirskim. "Musz� zdrowe plotki kr��y� o mnie..." - pomy�la� patrz�c na stert� papier�w. Na ulicy tak�e, o ile mia� czas zwraca� uwag�, spostrzeg�, �e jest przedmiotem og�lnego zainteresowania. Mn�stwo os�b k�ania�o mu si�; czasem zupe�nie obcy wskazywali na niego, gdy przechodzi�; byli jednak�e i tacy, kt�rzy z widoczn� niech�ci� odwracali od niego g�ow�. Mi�dzy nimi zauwa�y� dwu znajomych, jeszcze z Irkucka, co go dotkn�o w przykry spos�b."C� ci znowu - szepn�� - dostali bzika?..." Na drugi dzie� swego pobytu w Warszawie odpisa� Suzinowi, �e propozycje przyjmuje i �e w po�owie pa�dziernika b�dzie w Moskwie. P�nym za� wieczorem wyjecha� do prezesowej, kt�rej maj�tek le�a�o kilka mil od niedawno wybudowanej kolei. Na dworcu spostrzeg�, �e i tu jego osoba robi wra�enie. Sam zawiadowca przedstawi� si� i kaza� mu da� oddzielny przedzia�; nadkonduktor za� prowadz�c go do wagonu rzek�, �e to on w�a�nie mia� za-zamiar ofiarowa� mu wygodne miejsce, gdzie by mo�na spa�, pracowa� albo rozmawia� bez przeszk�d. Po d�ugim staniu poci�g z wolna ruszy�. By�a ju� noc du�a, bezksi�ycowa i bezob�oczna, a na niebie wi�cej gwiazd ni� zwykle. Wokulski otworzy� okno i przypatrywa� si� konstelacjom. Przysz�y mu na my�l syberyjskie noce, gdzie niebo bywa niekiedy prawie czarne, zasiane gwiazdami jak �nie�yc�, gdzie Ma�a Nied�wiedzica kr��y prawie nad g�ow�, a Herkules, kwadrat Pegaza, Bli�ni�ta �wiec� ni�ej ni� u nas nad horyzontem. "Czy dzi� umia�bym astronomi�, ja, subiekt Hopfera, gdybym tam nie by�? - pomy�la� z gorycz�. - A s�ysza�bym co o odkryciach Geista, gdyby mnie Suzin gwa�tem nie zaci�gn�� do Pary�a?" I oczyma duszy widzia� szerokie i niezwyk�e �ycie swoje, jakby rozpi�te mi�dzy dalekim Wschodem i dalekim Zachodem."Wszystko, co umiem, wszystko, co mam, wszystko, co zrobi� jeszcze mog�; nie pochodzi st�d. Tu znajdowa�em tylko upokorzenie, zawi�� albo w�tpliwej warto�ci poklask, gdy mi si� wiod�o; lecz gdyby mi si� nie powiod�o, zdepta�yby mnie te same nogi, kt�re dzi� si� k�aniaj�..." "Wyjad� st�d - szepta� - wyjad�!... Chyba �e ona mnie zatrzyma...Bo co mi da nawet ten maj�tek, je�eli nie mog� go zu�ytkowa� w taki spos�b, jaki mnie najlepiej przypada do gustu? Co warte �ycie, ple�niej�ce mi�dzy resurs�, sklepem i prywatnymi salonami, gdzie trzeba gra� w preferansa, a�eby nie obmawia�, albo obmawia�, a�eby nie gra� w preferansa?...""Ciekawym - rzek� do siebie po chwili - w jakim celu tak znacz�co zaprasza mnie prezesowa? A mo�e to panna Izabela?..." Zrobi�o mu si� gor�co i z wolna uczu� jak�� przemian� w duszy. Przypomnia� sobie swego ojca i stryja, Kasi� Hopfer, kt�ra tak go kocha�a, Rzeckiego, Leona, Szumana, ksi�cia i tylu, tylu innych ludzi, kt�rzy z�o�yli mu dowody niew�tpliwej �yczliwo�ci. Co warta ca�a jego nauka i maj�tek, gdyby doko�a siebie nie mia� serc przyjaznych; na co zda�by si� najwi�kszy wynalazek Geista, gdyby nie mia� by� or�em, kt�ry zapewni ostateczne zwyci�stwo rasie ludzi szlachetniejszych i lepszych?... "Jest i u nas niema�o do zrobienia - szepn��. - S� i u nas ludzie, kt�rych warto wyd�wign�� albo wzmocni�... Za stary jestem na robienie epokowych wynalazk�w, niech si� tym zajmuj� Ochoccy... Ja wol� innym przysporzy� szcz�cia i sam by� szcz�liwym..." Przymkn�� oczy i zdawa�o mu si�, �e widzi pann� Izabel�, kt�ra patrzy na niego w dziwny, jej tylko w�a�ciwy spos�b i �agodnym u�miechem przytakuje jego zamiarom. Zapukano do drzwi przedzia�u i po chwili ukaza� si� nadkonduktor m�wi�c: -Pan baron Dalski pyta si�, czy mo�e tu przyj��. Jedzie tym samym wagonem. - Pan baron?... - powt�rzy� Wokulski. - Owszem, niech b�dzie �askaw.... Nadkonduktor cofn�� si� i przymkn�� drzwi, a Wokulski przypomnia� sobie, �e baron jest cz�onkiem sp�ki do handlu ze Wschodem i jednym z niewielu ju� konkurent�w panny Izabeli."Czego on chce ode mnie? - my�la� Wokulski. - Mo�e i on jedzie do prezesowej, a�eby na �wie�ym powietrzu z�o�y� pannie Izabeli stanowcz� deklaracj�?... Je�eli go nie uprzedzi� ten Starski..." W korytarzu wagonowym s�ycha� by�o kroki i rozmow�; drzwi przedzia�u znowu usun�y si� i ukaza� si� nadkonduktor, a obok niego bardzo szczup�y pan, z malutkimi w�sikami szpakowatymi, jeszcze mniejsz� br�dk� prawie siw� i dobrze siwiej�c� g�ow�. "Chyba nie on? my�la� Wokulski. - Tamten by� zupe�nie czarny... - Najmocniej przepraszam, �e niepokoj� pana? - rzek� baron chwiej�c si� z powodu ruchu poci�gu. - Najmocniej... Nie o�mieli�bym si� przerywa� samotno�ci, gdyby nie to, �e chc� zapyta�: czy pan nie jedzie do naszej czcigodnej prezesowej, kt�ra pana ju� od tygodnia oczekuje? - W�a�nie do niej jad�. Witam pana barona. Niech�e pan si�dzie. - A to doskonale! - zawo�a� baron - bo i ja tam jad�. Prawie od dwu miesi�cy mieszkam tam. To jest... panie... nie tyle mieszkam, ile ci�gle doje�d�am. To od siebie, gdzie mi dom odnawiaj�, to z Warszawy... Teraz wracam z Wiednia, gdzie kupowa�em meble, ale zabawi� prezesowej tylko par� dni, bo, panie, musz� zmieni� wszystkie obicia w pa�acu, za�o�one nie dawniej jak dwa tygodnie temu. Ale c� robi�...nie podoba�y si�, wi�c obedrzemy, nie ma rady!... �mia� si� i mruga� oczyma, a Wokulskiego zimno przesz�o."Dla kogo te meble?... Komu nie podoba�y si� obicia?..." - pyta� sam siebie z trwog�. - Szanowny pan - ci�gn�� baron - ju� sko�czy� swoj� misj�. Winszuj�!... - doda� �ciskaj�c go za r�k�. - Od pierwszego, panie, rzutu oka uczu�em dla pana szacunek i sympati�, kt�ra teraz zamienia si� w prawdziw� cze��... Tak, panie. Nasze usuwanie si� od politycznego �ycia zrobi�o nam wiele szkody. Pan pierwszy z�ama�e� nierozs�dn� zasad� abstynencji i za to, ...
ABDITA