093. (Tajemnice Opactwa Steepwood 05) - Afrodyta z leśnego jeziora - Gail Whitikier.pdf

(971 KB) Pobierz
6950278 UNPDF
GailWhitlker
Afrodyta
z leśnego jeziora
Tajemnice opactwa Steepwood 05
Tłumaczyła
Anna Kruczkowska
ROZDZIAŁ PIERWSZY
Lipiec 1811 roku
- Ut sementem feceris, ita metes. - Panna Desiree Nash
czytała głośno dwunastu siedzącym naprzeciw niej pensjo­
narkom znaną łacińską maksymę. - Przetłumaczone na an­
gielski to przysłowie mówi: Co zasiejesz, to zbierzesz. Za­
uważcie przy tym, dziewczęta, że... Tak, słucham, panno
Melburry?
- Moja babcia stałe mi to zdanie powtarzała, panno Nash,
ale nigdy nie wyjaśniła, co ono znaczy.
Desiree uśmiechnęła się ciepło do zmieszanej dziewięcio-
latki.
- Mówi, że każdy człowiek jest kowalem własnego losu,
Jane. Weźmy pierwszy z brzegu przykład: jeżeli jesteś
uprzejma i sympatyczna dla ludzi, wśród których się obra­
casz, to oni odwzajemnią ci się podobną życzliwością i uwa­
gą. Podobnie sprawa ma się z rolnikami; jeżeli farmer zasieje
na swym polu kamienie, to jakich może oczekiwać plonów?
- niczego prócz kamieni. Zauważyłyście też pewnie, dziew­
częta, że wymawiając słowo feceris, kładziemy akcent na...
- Panno Nash, dlaczego musimy wkuwać język, który już
dawno wyszedł z użycia? Posługiwały się nim narody żyjące
bardzo dawno temu. W dzisiejszym, nowoczesnym społe­
czeństwie ten język nie odgrywa żadnej roli.
6950278.001.png
Pytanie postawiła uczennica, siedząca, podobnie jak pan­
na Melburry, w tyłnej ławce. Desiree wiedziała jednak, że
w przeciwieństwie do Jane, tej właśnie dziewczynce nie cho­
dziło o to, aby otrzymać wyczerpującą odpowiedź. Jaśnie pa­
nienka Elizabeth Perry nawet nie próbowała udawać, że ją
ten przedmiot interesuje i że nie uważa jego nauki za zmar­
nowany czas. Doświadczenie nauczyło Desiree, że Elizabeth
zrobiła to nie tylko dlatego, że się nudziła na lekcji, ale rów­
nież z przekory. Chciała ją też zdenerwować i wywołać za­
mieszanie w klasie.
- Łacina, panno Perry, jest podstawą wszystkich nowo­
żytnych języków - odparła łagodnie. - Język angielski jest
również na niej oparty. Tak więc, jeżeli pragniemy lepiej po­
znać naszą własną mowę, powinniśmy starać się opanować
dobrze łacinę.
- Nie wątpię, że jest tak, jak pani mówi, panno Nash, ale
czy znajomość łaciny pomoże nam, gdy dorośniemy, znaleźć
męża? Mój ojciec twierdzi, że dama musi dbać przede
wszystkim o to, aby wypaść dobrze w oczach mężczyzny.
Musi być atrakcyjna i pełna wdzięku, bo tylko wtedy może
liczyć na zainteresowanie dżentelmena i szybkie wyjście za
mąż. Czy nie uważa pani, że byłoby dla nas z większą ko­
rzyścią skupić się na takim właśnie celu, aniżeli wkuwać
słówka i sentencje, z których nic nam w przyszłości nie
przyjdzie? To wiedza dobra wyłącznie dla prawników i du­
chownych - dla nich znajomość łaciny jest konieczna.
Siedząca obok Elizabeth, wysoka dziewczynka zachicho­
tała z rozbawieniem, ale Desiree zignorowała jej zachowa­
nie. Isabel Hewton uwielbiała swą koleżankę z ławki. Eliza­
beth Perry stała się jej ideałem od chwili, gdy na początku
roku szkolnego znalazły się w tej samej klasie. W przeci­
wieństwie jednak do przyjaciółki, zachowanie Isabel było
bez zarzutu. Panna Hewton była nieśmiałą i uległą osobą,
która koniecznie musiała mieć kogoś, kto by nią kierował
i był dla niej wzorem.
Co do Desiree, tę obchodziła w tej chwili jedynie reakcja
pozostałych uczennic. Ale one, jak z ulgą stwierdziła, nie
wydawały się podzielać pretensji Elizabeth. Była im za to
wdzięczna. Nie zamierzała antagonizować swych młodziut­
kich podopiecznych i doprowadzać w klasie do podziałów.
Większość z nich miała bogatych i wpływowych rodziców,
od hojności których, w dużej mierze, zależał byt i istnienie
szkoły. Pani Guarding, jej założycielka i dyrektorka, wy­
znawała zasadę, którą wszyscy jej podwładni podzielali, że
w miarę możliwości należy łagodzić trudne sytuacje, a nie
przyczyniać się do ich zaostrzenia.
Ta ugodowa postawa nie zawsze odpowiadała Desiree,
zwłaszcza gdy dochodziło do spięć z uczennicami pokroju
Elizabeth Perry. Desiree tylko z trudem panowała nad sobą,
gdy jakaś rozpuszczona pannica, która nigdy nie wydusi
z siebie jednego słowa po łacinie - ani jak należy przypusz­
czać żadnego inteligentniejszego zdania w ogóle, z chwilą
gdy opuści mury szkoły - starała się podważyć jej autorytet.
- Całkowicie się z tobą zgadzam w tym wypadku, panno
Perry - odpowiedziała w końcu Desiree. - Jest mało pra­
wdopodobne, że jako dorosła osoba będziesz w przyszłości
popisywać się w towarzystwie lub przed mężem znajomością
łacińskich czy greckich filozofów. Zważywszy jednak na
wpływ tego starożytnego języka na naszą własną mowę,
mam przekonanie, że włączenie tego przedmiotu do eduka-
cyjnego programu naszej szkoły jest jak najbardziej zasadne.
Ty jednak nie doceniasz dobrodziejstw płynących ze znajo­
mości łaciny i greki. Proponuję zatem, byś przynajmniej za­
chowywała się jak przystało na dobrze urodzoną panienkę
i nie rozpraszała uwagi innych uczennic swymi wątpliwoś­
ciami.
Desiree mówiła spokojnym, opanowanym głosem. Wie­
działa dobrze, że nie wolno jej unieść się gniewem. Podwa­
żyłoby to jej autorytet i pozbawiło przewagi na uczennicami.
Czasami celna reprymenda bywa równie skuteczna jak pod­
niesiony ton. Tym razem jednak ta wypróbowana metoda nie
odniosła pożądanego skutku. Elizabeth Perry podniosła się
gwałtownie z ławki i spojrzała na nauczycielkę z nieukrywa­
ną złością. Desiree zrozumiała, że jej strzała chybiła celu.
Jaśnie panienka najwidoczniej nie była przyzwyczajona do
krytycznych uwag, a już zwłaszcza ze strony skromnej wy­
chowawczyni, która jej zdaniem w społecznej hierarchii stała
o wiele niżej.
- Nie zostanę tutaj ani chwili dłużej. Nie pozwolę się tak
traktować — wykrzyknęła pensjonarka. - Jeszcze dzisiaj po­
skarżę się na panią swemu ojcu, panno Nash. Już on z panią
porozmawia. Przekona się pani, że nie żartuję.
Po tych słowach panna Perry zabrała swoje rzeczy i wy­
biegła z klasy jak burza.
Po jej wyjściu w sali zapadła pełna konsternacji cisza. Za­
skoczone uczennice spoglądały jedna na drugą. Desiree cier­
pliwie czekała, aż odgłos kroków panny Perry ucichnie na
korytarzu. Wtedy dopiero uśmiechnęła się ponownie do wy­
chowanek.
- Wielki filozof Owidiusz powiedział swego czasu słyń-
Zgłoś jeśli naruszono regulamin