Renzo Allegri
Cuda ojca Pio
Tłumaczyła
Loretta Micek Bartalini
Wydawnictwo WAM
Kraków 1998
Tytuł oryginału
I MIRACOLI DI PADRE PIO
© 1993 Arnoldo Mondadon Editore S. p. A., Milano
© dla wydania polskiego
Wydawnictwo WAM, Księża Jezuici, Kraków 1996
Redakcja
RYSZARD DUDEK
Projekt okładki
ANDRZEJ SOCHACKI
ISBN 83-7097-295-0
Skład i druk: Wydawnictwo WAM, ul. Kopernika 26, 31-501 Kraków
Afo/e/ żonie,
cennej współpracowniczce,
której pomoc
była decydującą
w napisaniu
niniejszej książki
" WIELKI CUDOTWÓRCA
Dnia 23 września 1968 roku w miasteczku San Giovanni Rotondo,
w prowincji Foggia, zmarł Ojciec Pio z Pietrelciny, kapucyn zwany
„bratem ze stygmatami", ponieważ nosił na swym ciele znaki męki
Chrystusa.
Zmarł w wieku 81 lat. W jego pogrzebie wzięło udział ponad sto
tysięcy osób przybyłych z różnych stron Włoch, cieszył się on
bowiem ogromną popularnością nie tylko wśród katolików, ale
również w środowiskach laickich i agnostyków.
Od śmierci Ojca Pio minęło ponad ćwierć wieku, a były to lata
ważnych wydarzeń i przemian polityczno-społecznych, które wstrząs-
nęły Włochami, Europą i całym światem. Człowiek stanął na Księży-
cu, a wysyłane przezeń satelity badają kosmos w poszukiwaniu
innych cywilizacji.
Ludzie bardzo zmienili się w owym czasie. Zdają się być mniej
wrażliwi na sprawy ducha, a przecież osobę Ojca Pio otaczają
nieustannie wielką czcią. Grób zakonnika, jak i miejsca, w których
przebywał, są celem coraz tłumniejszych pielgrzymek.
O Ojcu Pio napisano dziesiątki książek. Co pewien czas poświęca-
ne są mu obszerne artykuły, filmy dokumentalne, specjalne programy
i reportaże. Niestety, treść owych książek i publikacji dziennikarskich
ogranicza się do opisu „ludzkich losów" Ojca Pio. Nie wspomina się
w nich o mistycznym i taumaturgicznym aspekcie jego życia, dzięki
któremu stał się wyjątkowym zjawiskiem religijnej historii naszego
stulecia oraz jedną z najwspanialszych postaci w historii Kościoła.
Życie „ziemskie" Ojca Pio było nieprzerwanym pasmem drama-
tycznych zdarzeń. Wokół jego osoby rozgrywały się rzeczy trudne
wprost do pomyślenia, które uwikłały wielu zakonników, kapłanów,
jak również biskupów, kardynałów, a nawet kilku papieży w sytuacje
niejasne i bolesne.
Dość pomyśleć, iż Ojciec Pio - uważany dziś za świętego - za
życia pięciokrotnie napiętnowany został przez Kościół jako mistyfika-
tor i zmarł nie doczekawszy się oficjalnego odwołania ciążających na
nim zarzutów.
Dzieje życia kapucyna z Pietrelciny są bez wątpienia historią
pasjonującą. Biografom dawała ona okazję do rozpisywania się o jego
losach, tak mocno naznaczonych cierpieniem, zdradami, prześlado-
waniami, niesprawiedliwymi procesami i oskarżeniami. Lecz w ten
sposób poniekąd obszerniej opowiedziano historię osób, które go
„otaczały", niż historię Ojca Pio.
Również i ja napisałem książkę o Ojcu Pio, pod tytułem Ojciec
Pio, człowiek nadziei. Opublikowana została w 1984 roku przez
wydawnictwo „Mondadori" i, jak śmiem przypuszczać, ze szczęś-
ciem, skoro po tylu latach wciąż jeszcze znajduje nabywców, a kilka
miesięcy temu w serii „Bestseller Saggi" tegoż właśnie „Mondadori"
ukazało się jej ósme z kolei wydanie. Niestety, również i ja, podobnie
jak i wielu innych autorów, popełniłem ten sam, zasadniczy błąd
skupiając się głównie na tym, co tak ciężkim uczyniło ziemski żywot
stygmatyzowanego kapucyna.
Z pewnych istotnych powodów owa książka miała bez wątpienia
duże znaczenie. Zanim jeszcze zacząłem ją pisać, miałem możność
sięgnąć do niezmiernie cennych dokumentów, nie oglądanych przed-
tem przez żadnego innego biografa Ojca Pio. Dzięki temu w mej
książce mogłem wyświetlić wiele kontrowersyjnych momentów z ży-
cia kapucyna, dziś już jasnych dla wszystkich, a trzymanych ongiś
w ścisłej tajemnicy, by nie „urazić" ważnych osobistości kościelnych
zwalczających Ojca Pio poprzez zniekształcanie głośnych i nader
ważnych faktów.
Stygmatyzowanego zakonnika poznałem osobiście w roku 1967
i do czasu jego śmierci zetknąłem się z nim dwukrotnie, publikując
po każdym z owych spotkań relacje w poczytnym tygodniku
włoskim.
Moje artykuły zyskały przychylność grupy osób świeckich,
zwących się „Przyjaciółmi Ojca Pio". Utworzyli oni pod tą nazwą
formalne stowarzyszenie, z siedzibą w Genewie. W 1969 roku, czyli
w rok po śmierci Stygmatyka, zaproponowali mi współpracę.
Usłyszałem od nich wówczas takie oto stwierdzenie: „Ojciec Pio jest
świętym. Prości ludzie wierzą w to i do niego kierują swe modlitwy,
lecz Ojciec Pio nigdy nie zostanie wyniesiony na ołtarze, gdyż umarł
potępiony przez Święte Oficjum. Najwyższy sąd kościelny nigdy nie
przyzna się do popełnionego błędu. Trzeba ogłosić artykuły w obro-
nie Ojca Pio śmiało wyjawiając, jak naprawdę toczyły się związane
z nim wypadki".
Propozycję przyjąłem. Przyjaciele Ojca Pio wprowadzili mnie do
jednej z osiemnastowiecznych willi weneckich, gdzie zebrali,
uporządkowali i oprawili w woluminy tysiące dokumentów dotyczą-
cych stygmatyka. Na studiowaniu tychże materiałów spędziłem długie
miesiące, po czym napisałem serię artykułów, które wywołały wów-
czas ogromną sensację. Pozyskane zaś w owym archiwum informacje
posłużyły mi do napisania mojej pierwszej książki. Lecz niestety -
powtórzę to raz jeszcze - również i ja, poruszony do głębi dramatyz
mem ziemskiego żywota Ojca Pio, krzywdami, jakie mu wyrządzano,
i oszczerstwami, których mu nie szczędzono - skupiłem się nad
kolejami jego ludzkiego losu zaniedbując aspekt taumaturgiczny.
Na zaniedbanie to zwrócił mi uwagę wybitny przedstawiciel
Kościoła, kardynał Giuseppe Siri, piastujący podówczas godność
arcybiskupa Genui.
Zdradził mi, iż choć nigdy nie poznał osobiście Ojca Pio, darzył
go jednak wielkim szacunkiem. Z ciekawości chciałem sprawdzić, czy
miałby odwagę publicznie wyrazić taką opinię. W owym okresie
żadna instancja kościelna nie śmiała wypowiadać się przychylnie
o stygmatyzowanym kapucynie, by nie popaść w niełaskę Świętego
Oficjum. Kardynał Siri znany był jednakże ze swej odwagi i stanow-
czości. W udzielonym mi wywiadzie z całą powagą luminarza
Kościoła stwierdził: „Uważam, iż Ojciec Pio jest największą postacią
charyzmatyczną naszych czasów i jedną z najznakomitszych w hi-
storii Kościoła".
Wypowiedź kardynała skierowała moją uwagę na charyzmaty
i taumaturgiczny aspekt życia Ojca Pio, ten właśnie, który znamiono-
wał całą jego ludzką egzystencję i dzięki któremu skromny kapucyn
z Pietrelciny przejdzie do historii.
Życie Ojca Pio wypełnione było w istocie niewytłumaczalnymi
faktami. Rozmawiając z przyjaciółmi często powtarzał: „Jestem
tajemnicą dla samego siebie". Przez pięćdziesiąt lat nosił na swym
ciele stygmaty, świeże, broczące krwią rany, których nie udało się
uleczyć żadnemu z badających go różnorakimi metodami lekarzy. Od
jego osoby roztaczał się przyjemny zapach, wyczuwalny nawet na
odległość tysięcy kilometrów. Poprzez bilokacje dokonywał niewiary-
godnych wprost „przemieszczeń" poza własne ciało. Potrafił czytać
w myślach innych ludzi, znał szczegóły z życia prywatnego zupełnie
obcych mu osób. Rozmawiał z umarłymi. Doznawał wizji istot
nadprzyrodzonych, które wyjawiały mu tajemnice oraz mające się
dopiero wydarzyć fakty. Dokonywał cudownych uzdrowień. Wielu
zatwardziałych ateistów za jego sprawą nagle nawracało się. Toczył
bezustannie zażarte boje z nieczystymi mocami.
Ojciec Pio był człowiekiem żyjącym „w styczności" z rzeczywi-
stością, która jest tajemnicą, dlatego też jest on jakby „specjalnym"
świętym. Wielkości Ojca Pio nie należy szukać jedynie w tym,
z czego utkane były jego pełne udręki ziemskie losy.
Śledząc uważnie koleje życia kapucyna z Pietrelciny, odnosimy
wrażenie, że chodzi tu o jednego z owych średniowiecznych
świętych, których nazywano „taumaturgami" - tymi, którzy czynili
cuda. Takim na przykład był św. Antoni z Padwy. Ojciec Pio był
wielkim taumaturgiem. Wokół jego osoby dokonywały się nieustannie
rzeczy tak niezwykłe, iż uznano je za absolutnie niemożliwe, a zatem
i niegodne uwagi.
10
W mojej pierwszej książce o Ojcu Pio rozwinąłem szerzej wątek
jego cierpień i cnót. Tym razem zamierzam skupić się na jego
„charyzmatach", czyli owych niezwykłych „darach", jakimi szczodrze
„obdzieliło" go Niebo.
Jest to dość zuchwała próba wniknięcia w „tajemnicę", wejrzenia
w sferę ducha, która wprawdzie daje się odczuć, lecz wymyka się
kontroli naszego rozumu. Jest to niełatwa próba, gdyż przyjdzie mi
poruszać się po terenie podminowanym. Będę przeto unikał skompli-
kowanych rozważań. Ograniczę się po prostu do jak najdokładniejsze-
go przedstawienia faktów, popierając je materiałem dokumentalnym,
zaś Czytelnikowi pozostawiam wyciągnięcie z niniejszej lektury
wniosków dla siebie.
ISTOTA CUDÓW
Ziemskie życie Ojca Pio było jednym pasmem kłopotów oraz
fizycznych i duchowych cierpień. Posądzony o oszustwa i mistyfika-
cję, zwalczany przez swych zakonnych współbraci, podejrzewany
przez Kościół, upokarzany u kresu życia. Skończony, godny polito-
wania człowiek. Jego wędrówka ziemska przypominała historię
Chrystusa, którego skazano na śmierć krzyżową jako złoczyńcę.
Po śmierci Ojca Pio przyszedł jednakże czas na ujawnienie
prawdy.
Ojciec Pio nie był ani oszustem, ani mistyfikatorem. Był po prostu
zniesławiany. Z bezgraniczną cierpliwością, z wielką pokorą i z nie-
złomną wiarą przyjmował oskarżenia, przykrości i upokorzenia.
Zachował się po bohatersku, dlatego też Kościół postanowił wynieść
go na ołtarze.
Proces beatyfikacyjny
W 1969 roku, czyli rok po śmierci Ojca Pio, wszczęto postępowa-
nie przygotowawcze do procesu beatyfikacyjnego. Pojawiło się przy
tym wiele przeszkód ze strony dawnych wrogów tego zakonnika.
Dopiero w listopadzie 1982 roku było możliwe rozpoczęcie właś-
ciwego procesu beatyfikacyjnego.
Odtąd wszystko ruszyło w szybkim tempie. Przesłuchano dzie-
siątki świadków i zebrano 104 tomy zeznań i dokumentów.
13
W 1979 roku cały materiał przesłany został do Rzymu, gdzie
zajmie się nim komisja papieska.
Badanie tej sprawy można uznać za zakończone, toteż w niedłu-
gim czasie Ojciec Pio mógłby być wyniesiony na ołtarze.
Tak oto upadły wszystkie wątpliwości, podejrzenia i zarzuty
ciążące na Stygmatyku przez całe jego życie. Ci, którzy uważali go
za oszusta i mistyfikatora, zostali pokonani.
Rozwiały się również uprzedzenia względem zadziwiającego
następstwa cudownych zdarzeń w życiu „brata ze stygmatami".
Niezwykłe zjawiska związane z jego osobą, z jego doznaniami
duchowymi, z jego codziennym życiem; nadzwyczajne fakty, nie-
pojęte rzeczy, jakie zdarzały się za jego przyczyną; cuda, jakimi
obdarzał osoby zwracające się doń o pomoc - wszystko to nie było
wywołane histerią, czy też autosugestią, jak często powtarzali
wrogowie Ojca Pio. Dzisiaj sprawa jest jasna i owe fakty uważa się
za autentyczne.
Wizytówki Boga
Jaką mają wartość? Jaki jest ich właściwy sens? Jakie stanowisko
przyjmuje Kościół wobec cudów i nadzwyczajnych znaków, pojawia-
jących się w życiu świętych?
W naszej książce chcemy mówić przede wszystkim o takich właś-
nie faktach. Zanim jednakże podejmiemy opowiadanie, wypada naj-
pierw poszukać odpowiedzi na powyższe pytania.
Termin „cud" - po łacinie miraculum, czyli „rzecz budząca
podziw" - w swym znaczeniu teologicznym rozumiany jest jako
wydarzenie wykraczające poza działanie wszystkich sił natury. Jego
dokładna definicja teologiczna brzmi następująco: „Fakt postrzegany
zmysłami, zaistniały dzięki specjalnej interwencji Boga, poza
zwyczajnym biegiem natury i dla celu nadprzyrodzonego".
Cud nie jest zatem faktem ludzkim. Nie może być dziełem czło-
wieka. Cud możliwy jest tylko dla Boga, który dla jego spełnienia
może posłużyć się istotą ludzką.
14
Kto neguje istnienie Boga, nie uznaje też istnienia cudów. Dla
naukowca - pozytywisty ze względu na metodę swej pracy i determi-
nisty ze względu na system, któremu hołduje - cuda są po prostu
faktami niewytłumaczalnymi.
Wielu naukowców tak bardzo wczuwa się w swą rolę, że nie
akceptuje nawet idei cudu jako hipotezy, stwierdzając z niemałą dozą
zarozumiałości, iż cuda istnieją jedynie w wyobraźni nieuków.
Również wśród wierzących wielu odrzuca możliwość cudów, u-
ważając je za zjawiska niewytłumaczalne w świetle „obecnego" stanu
wiedzy. Są jednak przekonani, iż w przyszłości, dzięki rozwojowi
nauki, będziemy w stanie odkryć przyczynę każdego bez wyjątku
zjawiska.
Kościół w swym nauczaniu przypisuje duże znaczenie cudom. Są
one wsparciem dla wiary. Są znakiem. Wizytówką Boga. Wskaza-
niem mającym dopomóc w zrozumieniu, że właśnie w tym, a nie
innym miejscu istnieje coś niezwykłego.
Nowy Katechizm przejrzyście wykłada tę sprawę. Podaje, że
wiara, która jest darem od Boga, jest również aktem ludzkim,
angażującym rozum i wolę; cuda mają ten rozum pobudzić i tę wolę
poruszyć.
„Racją wiary nie jest fakt, że prawdy objawione okazują się
prawdziwe i zrozumiałe w świetle naszego rozumu naturalnego.
Wierzymy z powodu «autorytetu samego objawiającego się Boga,
który nie może ani sam się mylić, ani nas mylić». «Aby jednak
posłuszeństwo naszej wiary było zgodne z rozumem, Bóg zechciał,
by z wewnętrznymi pomocami Ducha Świętego były połączone także
argumenty zewnętrzne Jego Objawienia». Tak wiec cuda Chrystusa
i świętych, proroctwa, rozwój i świętość Kościoła, jego płodność
i trwałość «są pewnymi znakami Objawienia, dostosowanymi do
umysłowości wszystkich», są «racjami wiarygodności», które
pokazują, że «przyzwolenie wiary żadną miarą nie jest ślepym
dążeniem Ducha»" (nr 156).
Cuda są nam potrzebne. Bez cudów człowiek w swej ułomności
z trudem by uwierzył. Stanowią one integralną część ekonomii wiary.
15
Jezus posłużył się cudami, aby unaocznić swym współczesnym, iż
jest Synem Bożym.
W historii zjawisko cudów wielekroć powtarzało się, by zognisko-
wać zainteresowanie człowieka na Absolucie, na tej wspaniałej
rzeczywistości, która ma po śmierci przyjść, a którą Chrystus obiecał
wszystkim wierzącym w Niego. Nazwał ją „Królestwem Niebieskim",
Znak umiłowania
Ale cuda mają również inną funkcję. Dzięki nim uwaga ludzka
skupia się na osobach, którymi Bóg zechciał posłużyć się, by cudów
dokonać.
Skoro Bóg wejrzał na te właśnie osoby, skoro wybrał je, by prze-
kazać ludziom swe orędzie - znaczy to, że są one osobami wybrany-
mi, miłymi Bogu, osobami Mu bliskimi i przyjaznymi. Są świętymi-
Tak więc cuda mają szczególne znaczenie dla poznania sług
Bożych. Im większe cuda Bóg przejawia za ich pośrednictwem, tyra
większa jest ich bliskość z Nim i tym większa ich świętość.
Niniejsza książka jest próba przedstawienia i analizy niezwykłych
faktów z życia Ojca Pio; nie zamierzamy jednakże poprzestać na
anegdotycznej i sensacyjnej ich stronie. Chcemy przede wszystkim
pokazać w sposób prosty i rzeczowy, jak ogromną skarbnicą świę-
tości był ów skromny, pokorny kapucyn z San Giovanni Rotondo.
„Największa postać charyzmatyczna naszych czasów" - jak określił
go kardynał Giuseppe Siri.
Nie wszystkie nadzwyczajne fakty, jakie przedstawimy na stroni-
cach naszej książki, mogą być określone jako cuda w sensie teolo-
gicznym. Zawsze jednak są one znakami rzeczywistości nadprzyro-
dzonej, świadectwami ciągłej obecności Boga i bytów z niewidzialne-
go świata.
Chodzi tu o fakty nader delikatnej natury i treści. Omawiając je
trzeba zatem kierować się jak największą ostrożnością. Dlatego też
temat ten zgłębiałem bardzo starannie, sięgając do najpewniejszych
źródeł.
O wielu z relacjonowanych przez mnie faktach dowiedziałem się
od osób, które zarówno ze względu na swą rolę społeczną, jak
i przygotowanie naukowe zasługują na najwyższe poważanie.
Niektóre z tychże osób znalazły się w grupie siedemdziesięciu
pięciu świadków wybranych do procesu beatyfikacyjnego Ojca Pio
przez Kongregację do Spraw Świętych. Składały one swe zeznania
pod przysięgą, ich relacje nie mogą zatem nie zasługiwać na zaufanie.
Cuda Ojca Pio - 2
TAJEMNICA STYGMATÓW
Przez pięćdziesiąt lat Ojciec Pio nosił na swym ciele stygmaty,
czyli widzialne znaki Męki i Śmierci Chrystusa.
Terminem „stygmaty" (gr. stigma: piętno) określa się rany poja-
wiające się bez zewnętrznej przyczyny na dłoniach, stopach i w boku,
a przypominające rany ukrzyżowanego Chrystusa. Zwykle pojawiają
się one u osób, które prowadzą intensywne życie duchowe, przepojo-
ne mistycyzmem, lecz zdarzają się również w innych przypadkach.
W dziejach Kościoła odnotowano ponad 350 stygmatyków.
Siedemdziesięciu z nich to święci. Jednakże w trakcie procesu
kanonizacyjnego każdego z nich stygmaty nie były brane pod uwagę
jako znaki nadprzyrodzone. Trybunał kościelny w ocenie świętości
owych osób nie uwzględniał stygmatów, uważając je jedynie za
niewytłumaczalne zjawisko.
Św. Franciszek z Asyżu
W jednym tylko przypadku stygmaty uznane zostały przez Kościół
jako autentyczne, czyli jako rzeczywiste zjawisko nadprzyrodzone,
wywołane interwencją Boską. Było tak w przypadku św. Franciszka
z Asyżu, pierwszego stygmatyka w historii ludzkiej. Dwa lata przed
śmiercią, 14 września 1224 roku, podczas mistycznej ekstazy na
górze Yerna, w toskańskim regionie Casentino - św. Franciszek
otrzymał tajemnicze rany, które na trwałe pozostały na jego ciele
i widzialne były dla wszystkich stykających się z nim osób.
19
U niektórych świętych stygmaty, mimo że nigdy nie uznane ofi-
cjalnie przez Kościół, uważane są w tradycji chrześcijańskiej oraz
w pobożności ludu za autentyczne znaki interwencji mocy nadprzyro-
dzonych.
Tak było w przypadku św. Katarzyny ze Sieny. Przez pięć lat
Święta - patronka Włoch i „Doktor Kościoła" - nosiła na swym ciele
autentyczne, jakkolwiek niewidzialne dla innych stygmaty.
Otrzymała je w 1375 roku w Pizie, w kościółku na brzegiem rzeki
Arno (dziś pod jej wezwaniem). Kiedy była pogrążona w modlitwie
przed krucyfiksem, rozmyślając o Męce Chrystusa, nagle z krucyfiksu
wydobyły się świetliste promienie i przebiły jej dłonie, stopy i bok,
zostawiając żywe i bolesne rany.
Św. Katarzyna była głęboko zaniepokojona. Znaki te wzbudziłyby
...
rani333