Wraz z wybuchem powstania warszawskiego pojawi�y si� przed Zak�adem w Laskach nowe dramatyczne zadania. Henryk Ruszczyc w��czy� si� w nie z ca�� energi� i odwag�. Warto tu chyba przytoczy� obszern� relacj� s.Moniki Bohdanowicz, kt�ra pracowa�a w powsta�czym szpitaliku na terenie Lasek: "Z wybuchem powstania pan Ruszczyc przyst�pi� do organizacji punktu medycznego. Nie maj�c �adnego przygotowania fachowego w przeci�gu dw�ch dni zmontowa� ma�y szpitalik, kt�ry przez wiele tygodni zupe�nie nie�le spe�nia� swoje zadanie w tak potwornie ci�kich warunkach. Pracowa� wtedy bardzo intensywnie: starania o zapewnienie aprowizacji, porozumiewanie si� z w�adzami wojskowymi, transport rannych, ewakuacja tych, kt�rzy ju� mogli si� oby� bez naszej pomocy, zaopatrzenie w dowody osobiste tych, kt�rzy nie mogli si� pos�ugiwa� w�asnymi - wszystko to by�o na jego g�owie (...). Zagadnienia transportu rozwi�zywa� po mistrzowsku. Wszyscy chorzy i ranni z regu�y byli przewo�eni do nas. Ci�ko rannych, wymagaj�cych zabiegu, przewo�ono do Domu Rekolekcyjnego - a stamt�d do nas przenoszono pacjent�w wymagaj�cych d�u�szego stacjonarnego leczenia. Ca�y ten ruch odbywa� si� prawie na oczach Niemc�w - i w obecno�ci oddzia�u w�asowc�w, stacjonuj�cych pod murem Zak�adu. Rannego, u�o�onego na w�zku zaprz�onym w os�y, przykrywano jarzynami. Ca�y transport nie m�g� obudzi� najmniejszego podejrzenia. Gorzej by�o z przewo�eniem rannych z lasu musia�o si� to oczywi�cie odbywa� w nocy, kiedy w zasadzie bez przepustek ruch by� surowo zabroniony, a naoko�o stali Niemcy i w�asowcy. Wszystko musia�o trwa� dos�ownie minuty. Wypracowanego przez Ruszczyca planu nie powstydzi�by si� �aden sztab generalny. Miejsca zatrzymania kolejnych furmanek, post�j ludzi z noszami, trasy, po kt�rych ka�da para z noszami mia�a biec do szpitala, by�y dok�adnie przestudiowane i wielokrotnie sprawdzone". Tak wi�c Henryk Ruszczyc zn�w okaza� si� �wietnym organizatorem. Podejmowa� wszelkie dzia�ania wymagaj�ce zimnej krwi i mistrzowskiego panowania nad emocjami. A jednocze�nie: "Odwiedzin Ruszczyca w szpitalnych salach - m�wi�c szczerze - bardzo�my nie lubi�y. Przy jego nies�ychanej wra�liwo�ci i ch�ci niesienia pomocy, obecno�� cierpi�cego cz�owieka by�a dla niego czym� nie do zniesienia. Skoro go boli - to powinien dosta� co� przeciwb�lowego... Nie pomaga�y �adne t�umaczenia, �e pacjent dopiero co dosta� taki �rodek, �e za du�o dawa� nie mo�na. On nie ust�powa�. Zaczyna�a si� ostra wymiana zda�: - Jak kto� jest pozbawiony ludzkich uczu�, to nie powinien podejmowa� si� piel�gnowania chorych! - Kto nie ma zdrowych nerw�w - replikowa�y�my - nie powinien wchodzi� na sal�, bo tylko przeszkadza pracowa� i denerwuje chorych!" Stycze� 1945 roku. Jeszcze nie umilk�y strza�y na polach bitewnych, gdy Henryk Ruszczyc podejmuje now� inicjatyw�: Oto przedstawiciel Ministerstwa Pracy i Opieki Spo�ecznej nad Ociemnia�ymi PRL w Lublinie zwr�ci� si� do Towarzystwa Opieki nad Ociemnia�ymi w Laskach z pro�b� o oddelegowanie kogo�, kto m�g�by zaj�� si� zorganizowaniem o�rodka szkoleniowego dla ociemnia�ych �o�nierzy. Wyb�r pad� oczywi�cie na Henryka Ruszczyca, kt�ry przecie� zdoby� ju� w tej dziedzinie tyle do�wiadcze� - zar�wno kieruj�c warsztatami szkoleniowymi jak i prowadz�c rehabilitacj� ociemnia�ych �o�nierzy podczas wojny. Henryk Ruszczyc nawi�za� niezw�ocznie kontakt z plac�wk� Polskiego Czerwonego Krzy�a w Lublinie - i ju� w lutym 1945 roku przyst�pi� do organizowania pierwszego w Polsce Ludowej o�rodka rehabilitacji dla ociemnia�ych �o�nierzy. Siedzib� o�rodka sta� si� by�y maj�tek ziemski w Surhowie - oddalony o 70 km od Lublina. �eby zapewni� opa�, �ywno�� i niezb�dny dla plac�wki rehabilitacyjnej sprz�t, Henryk Ruszczyc kilka razy w tygodniu musia� je�dzi� do Lublina. Jedynym �rodkiem lokomocji, jakim dysponowa�, by� motocykl. Pierwsi ociemniali �o�nierze przybyli do zak�adu w marcu 1945 roku. Henryk Ruszczyc sprowadzi� tymczasem kilku doros�ych wychowank�w Lasek i zatrudni� ich jako instruktor�w - zrehabilitowani niewidomi stawali si� w ten spos�b dla nowo ociemnia�ych przyk�adem i dowodem tego, �e mo�na si� cieszy� �yciem, pracowa�, by� samodzielnym i potrzebnym innym - mimo braku wzroku. O skuteczno�ci tej - nowatorskiej jak na owe czasy - metody najlepiej �wiadcz� wspomnienia �o�nierzy, kt�rzy w 1945 roku znale�li si� w Surhowie: "Dla nas problemem jeszcze by�o samodzielne golenie si�, samodzielna wyprawa z lask� w d�oni do odleg�ej o pi��dziesi�t metr�w bramy parku, a za ni� obcy, bezkszta�tny, ton�cy w nieprzeniknionym mroku �wiat. Drobne nieraz niepowodzenia w pokonywaniu pocz�tkowych trudno�ci bywa�y bezpo�redni� przyczyn� wielkich za�ama�. To, �e stany te szybko mija�y, �e stawa�y si� coraz rzadsze, zawdzi�czali�my naszym niewidomym instruktorom i ca�emu zespo�owi ludzi dobranemu i kierowanemu przez pana Ruszczyca i natchnionemu jego duchem, duchem g��bokiej �yczliwo�ci dla ludzi w og�le, a dla niewidomych w szczeg�lno�ci" (Kazimierz Siedlecki). "Henryk Ruszczyc zabiega� o �rodki do �ycia, pomaga� stawia� pierwsze, nieporadne kroki. Organizowa� zaj�cia, aby wyrwa� nas z depresji, poczucia apatii i kompleks�w; czyni� to w czasie rekonawalescencji, kiedy trzeba udowodni� inwalidzie, i� mimo wszystko nie jest tak �le, �e nadal b�dzie potrzebny spo�ecze�stwu. Robi� wszystko, by swoich podopiecznych natchn�� optymizmem i wiar� we w�asne si�y" (Bronis�aw Kruczko). A warunki �ycia w zak�adzie nie by�y �atwe. Parterowy budynek otoczony zdewastowanym parkiem, by� niedu�y. Na wyposa�enie wn�trz sk�ada�y si� drewniane prycze i ... ogrodowe krzes�a. Odzie� wiesza�o si� po prostu na gwo�dziach wbitych w �cian�. Uzyskanie wi�kszych �rodk�w finansowych na prowadzenie zak�adu dla ociemnia�ych w sytuacji, gdy ca�y kraj by� wyniszczony wojn� - nie nale�a�o do spraw prostych. Jednak Henryk Ruszczyc okaza� si� wytrawnym dyplomat� i si�gn�� po argumenty, kt�re w owych czasach by�y najskuteczniejsze: we wszystkich podaniach kierowanych do w�adz administracyjnych i politycznych u�ywa� j�zyka liczb, odwo�ywa� si� do namacalnych korzy�ci ekonomicznych p�yn�cych z faktu, �e grupa inwalid�w, miast by� ci�arem dla pa�stwa, podejmie prac� przynosz�c� wymierne efekty materialne. W tym samym czasie - pod koniec 1945 roku - Henryk Ruszczyc inspirowa� r�wnie� dzia�ania zmierzaj�ce do za�o�enia w Lublinie pierwszej w Polsce sp�dzielni niewidomych (jej organizatorem zosta� Modest S�kowski). W�r�d �o�nierzy, kt�rzy trafili do Surhowa, byli i tacy, kt�rym wojna - opr�cz utraty wzroku - przynios�a jeszcze dodatkowe kalectwo. Henryk Ruszczyc je�dzi� z nimi do Warszawy, do pracowni protetycznej i nie tylko pilnowa�, by protezy by�y w�a�ciwie wykonane i funkcjonalne, lecz cz�sto osobi�cie projektowa� niekt�re rozwi�zania techniczne. Gdy zatrzymywa� si� na noc a Laskach, zamyka� si� w swoim pokoju i - pal�c papierosa za papierosem - przez wiele godzin szkicowa� plany i sporz�dza� notatki, kt�re pozwala�y p�niej na skonstruowanie takiego przyrz�du, kt�ry by�by najdogodniejszy dla inwalidy. Jednak aktywno�� Henryka Ruszczyca nie ogranicza�a si� oczywi�cie do spraw �ci�le zwi�zanych z przygotowaniem ociemnia�ych �o�nierzy do podj�cia pracy. Wielk� wag� przywi�zywa� tak�e do wyrabiania w nich nawyk�w kulturalnych, podnoszenia poziomu intelektualnego, do zainteresowania lektur�. To ostatnie zadanie by�o mo�e szczeg�lnie trudne, gdy� w�r�d podopiecznych trafiali si� tacy, kt�rzy wcze�niej byli praktycznymi analfabetami. Wi�c trzeba by�o nie tylko nauczy� ich pos�ugiwania si� pismem Braille'a, lecz tak�e rozbudzi� zainteresowania ca�kiem im dot�d obce. Wszystkim poczynaniom dyrektora o�rodka w Surhowie towarzyszy�a nieustanna troska o to, by zapewni� wychowankom zaspokojenie podstawowych potrzeb emocjonalnych, by wszyscy oni spotykali si� z �yczliwo�ci� i serdecznym zainteresowaniem dla swoich problem�w i prze�y�. A jak to wygl�da�o w praktyce? - "Jest Gwiazdka 1945 roku. W wigilijny wiecz�r na drodze mi�dzy Krasnymstawem a Surhowem psuje si� samoch�d, kt�rym Henryk Ruszczyc wiezie dla swojej ociemnia�ej rodziny posi�ek i prezenty. Wok� ciemno i pusto. D�ugie majsterkowanie przy silniku nie daje rezultatu. Pan Ruszczyc wraz z kierowc� uk�adaj� w workach ile tylko mog� ud�wign�� i, zgi�ci pod ci�arem, id� do Surhowa. Wprawdzie p�nym wieczorem, ale b�dzie op�atek i wigilijna ryba, a przede wszystkim gwiazdkowe prezenty. Sam je wr�cza ka�demu. A potem wsp�lne kol�dowanie do p�nej nocy" (Bronis�aw Kruczko). "Jeden z �o�nierzy mia� mie� �lub i wesele. By� zmartwiony, �e na takich uroczysto�ciach b�dzie musia� wyst�pi� w mocno sfatygowanym ubraniu. Wi�c zwr�ci� si� do dyrektora Ruszczyca i powiedzia�: - Mam wesele, a m�j garnitur nie jest w zbyt dobrym stanie. Mo�e Pan by mi po�yczy� swojego? A pan Ruszczyc odpowiedzia�: - Drogie dziecko, ja ci po�ycz�, z ca�ego serca, ale najpierw ty go obejrzyj! I �o�nierz, jak obejrza�, to przekona� si�, �e jego garnitur jest cudowny w por�wnaniu z tym, w kt�rym chodzi� pan Ruszczyc" (Kazimierz Lema�czyk). "Uregulowany tryb �ycia z pewno�ci� sprzyja� post�pom w szkoleniu. Ale kt� lepiej ni� pan Ruszczyc m�g� zdawa� sobie spraw�, �e proces naszej rehabilitacji nie tylko od tych post�p�w zale�y. Byli�my przecie� podw�jnie dotkni�ci przez los i opr�cz uraz�w zwi�zanych z utrat� wzroku wynie�li�my z wojny brak wiary w niejedn� ludzk� warto��. Przywr�cenie zachwianej r�wnowagi mog�o nast�pi� tylko w zetkni�ciu z lud�mi o psychice wolnej od tego rodzaju zahamowa�, w tym te� kierunku zmierza�y starania pana Ruszczyca. (...) W soboty cz�sto odbywa�y si� w naszej �wietlicy wieczorki taneczne, nieraz bra� w nich udzia� pan Ruszczyc, okazuj�c si� wspania�ym wodzirejem. Sw� werw� i humorem potrafi...
jagaw7