R15 Stosunki międzynarodowe.txt

(30 KB) Pobierz
XV
                                      Narody, państwa
                                      i stosunki międzynarodowe
                                      w drugiej połowie XIX wieku

„Syte" Niemcy i zjednoczenie
w sferze ducha

Zjednoczenie Niemiec było, jak wspomniano, dzie-
łem życia Bismarcka. Powstała Rzesza, która - zda-
niem wielu badaczy - miała być tylko przedłużeniem
Prus (W. Mommsen, J. Pajewski), choć sam Bismarck
użył kiedyś formuły, że nie należy „borusyfikować"
(czyli prusaczyć) Niemiec, lecz raczej germanizować
\ Prusy. Inna sprawa, że w praktyce było raczej na od-
wrót, a i w deklaraqach sprzeczność nieraz goniła
sprzeczność (J. Krasuski). W końcu - lubił powtarzać
Bismarck - „polityka nie jest naukš ścisłš", jest nato-
miast, a raczej bywa, sztukš dwuznaczności.

W polityce zewnętrznej Bismarck był mistrzem nad
mistrzami i jest to stwierdzenie banalne w swej oczy-
wistości. W wewnętrznej takim mistrzem już nie był.
Olśniewajšcych sukcesów nie odnotował, ciężko prze-
żył kilka dotkliwych porażek. Wolałby zapewne ści-
ślejsze zespolenie poszczególnych państw niemieckich
niż to, które nastšpiło. Uznał, bo musiał, odrębność
bawarskiego wojska, poczty i kolei, a także poczty

179

w Wirtembergii, ale niepokoiło go raczej co innego:
wielostronne resentymenty pomiędzy różnymi częścia-
mi Niemiec, słaba identyfikacja z Rzeszš, partykula-
ryzmy i separatyzmy, głębokie odmienności obyczaju
i kultury.
Bismarck wiedział, że sš Niemcy - trudno orzec
jak liczni - oczekujšcy na akt drugi zjednoczenia:
w sferze ducha; i tacy, którzy już akt pierwszy przyjęli
jako dopust Boży; że rozmaici Niemcy rozmaicie sobie
to zjednoczenie wyobrażajš. Jednym chodzi przede
wszystkim o zespolenie administracyjne (i redukcję wy-
stępujšcych na tym polu różnic), zaś innym - o wspól-
nš, świeckš, niemieckš kulturę, osłabiajšcš różnice po-
między katolikami i protestantami.

Hasło Kulturkampf (walki o kulturę) wymyślił słyn-
ny niemiecki lekarz anatomopatolog Rudolf Virchow
(urodzony w Świdwinie na Pomorzu). Katolicy z po-
łudnia Niemiec przemianowali je od razu na „walkę
z kulturš" i „walce" sami wydali walkę. Bismarck na-
tarł ostro. W latach 1872 -1876 ogłosił całš serię ustaw,
podporzšdkowujšcych Kościół katolicki państwu. Czy
w katolikach widział pozostałość stronnictwa austriac-
kiego (jak chce B. Croce), czy przeszkodę na drodze
do pełniejszego zjednoczenia Niemiec - trudno orzec.
Dość, że całš batalię przegrał. Ustawy bowiem naj-
pierw łagodził, a potem stopniowo odwoływał, zawie-
szonych biskupów przywrócił, by wreszcie wszczšć
rozmowy z nuncjuszem apostolskim, co było jego ma-
łš Canossš (E. Engelberg, W. Mommsen).

Z socjaldemokracjš było podobnie: najpierw ostra
walka, ustawy antysocjalistyczne z 1878 roku (zwane
„antywywrotowymi"), a potem (w 1890 r.) odwrót od
tej polityki. Bismarck/ choć osobiście sprzyjał ustawo-
dawstwu socjalnemu, pragmatyzmu socjaldemokratów
wyraźnie nie docenił (K. Rzepa). Skupił się na ogra-
               niczaniu praw wyborczych i już na rok przed dymisje
- pisała bawarska „Germania" - „nie udawało mi-
sie niemal nic". Dreptał w miejscu.


                                             Liczy się przede wszystkim Europa

Polem sukcesów pozostawała więc nadal polityka
zagraniczna: Rzesza wkomponowywana w ład wie-
deński, metternichowska równowaga sił, która wyma-
gała wielu korekt (ale nie zmiany filozofii polityki),
stabilizacja układu, który Niemcom zapewniał prze-
wagę, izolacja Francji i dbałość o to, aby zatrzymać
inicjatywę w Europie.

Koloniami natomiast interesował się mało: w 1888
roku oświadczył nawet, że „z natury" nigdy nie był
kolonialistš i chyba bardziej można mu wierzyć niż
wielu niemieckim socjaldemokratom (A. Czubiński).
Od zdobyczy kolonialnych wyżej bowiem stawiał po-
prawne stosunki z Angliš; od piasków Afryki - jasnš
sytuację w Europie.
                              O tę „jasność" - swoiście pojmowanš - stale zre-
sztš zabiegał. Sprzymierzeńców i sojuszników pozy-
skiwał wszędzie. Starał się opleść Europę pajęczynš
dyplomatycznych nitek, by poza nawias wyrzucić Fran-
cję, marzšcš o odzyskaniu Alzacji i Lotaryngii, oraz
bronić przed niš Niemcy - „zadowolone i syte". Po-
dobno po latach żałował zaboru Alzacji i Lotaryngii,
bo w zbyt dużym stopniu określiły one jego politykę.
Podobno wobec kultury francuskiej odczuwał kom-
pleks niższości (J. Pajewski, E. Engelberg). Francuzów
w każdym razie uważał za naród „najbardziej wojow-
niczy i niespokojny" i w słynnej mowie z 1888 roku
oświadczył: „My, Niemcy, boimy się tylko Boga, poza
tym nikogo na świecie".

Osłabiona Francja

Wyglšdało na to, że kanclerz Rzeszy słabości Fran-
cji nie dostrzega, a raczej, że nie chce tej słabości wy-
korzystywać. Odmiennie niż wielu Francuzów, prze-
konanych o tymczasowości ustroju ich państwa, które
miało monarszą prezydenturę i republikańskie insty-
tucje, choć nie miało republikanów (Adolphe Thiers).
Już bowiem drugi prezydent III Republiki Patrice de
Mac-Mahon (1873 -1879) myślał o zamachu stanu i re-
publiki nie lubił, potem jednak przyszedł Jules Grevy
(1879 - 1887), szczery republikanin i jš umocnił. Na
ile skutecznie, przekonano się, gdy kilkakrotnie
wstrzšsały niš kryzysy. Najpierw, gdy po władzę pró-
bował sięgnšć ambitny gen. George Boulanger, w któ-
rym niejeden polityczny krótkowidz widział nowe wcie-
lenie Napoleona, czy później, gdy wybuchła afera Al-
freda Dreyfusa (1894), która podzieliła Francję na dwa
przeciwstawne obozy. O tym, że Alfred Dreyfus, ofi-
cer francuski życiowskiego pochodzenia, jest winny
zdrady na rzecz Niemiec, przekonani byli monarchi-
ści, „bulanżyści" i chyba wszyscy przeciwnicy repub-
liki, że nie jest winien - nie mniej liczni jej zwolen-
nicy. Napięcie było olbrzymie i utrzymywało się dłu-
go, ale państwo przetrzymało kryzys. Republika nie
załamała się i przestano wreszcie mówić o jej upadku.

Kwestia narodowa

Krzysztof Pomian przypomniał ostatnio, że kształ-
towanie się europejskich narodów przebiegało w dwóch
wymiarach: integracji poziomej (gdy naród samookre-
ślał się wobec innych) i pionowej (gdy rozwišzywał
swe wewnętrzne konflikty, obejmujšc tożsamościš po-

182

szczególne warstwy i grupy). „Syte" Niemcy pierwszy
etap zakończyły w dobie napoleońskiej, a próbš przy-
spieszenia drugiego był właśnie Kulturkampf, zakończo-
ny jednak fiaskiem. Francuzi „unarodowili się" głów-
nie poprzez rewolucje (1789, 1830 i 1848 r.), a także
doświadczenia doby napoleońskiej, by integrację pio-
nowš, najdalej posuniętš, przeprowadzić ostatecznie
już w czasach III Republiki francuskiej. Z Włochami
było nieco podobnie, jak z Niemcami (choć w prze-
ciwieństwie do Niemców nie było wśród nich rozbicia
religijnego). Natomiast Anglicy, Duńczycy, Szwedzi
Hiszpanie i Portugalczycy pierwszej z dwóch integra
qi doświadczyli za sprawš dynastii, drugš zaś prze
chodzili już odrębnymi drogami i w różnym czasie
Anglikom „pomogły" rewolucje i czartyzm, Duńczy
kom i Szwedom - niezakłócony rozwój wewnętrzm
państw w XIX wieku (a Szwedom, dodatkowo, aspi
racje narodowe Norwegów, którzy w 1905 r. dopro
wadzili do zerwania unii), natomiast Hiszpanie i Por
tugalczycy integrację pionowš zakończyli dopierc
w połowie XX wieku. Hiszpanom bowiem w rozwoji
narodowym przeszkodził zarówno utrzymujšcy si(
absolutyzm, jak i ambitne mniejszości narodowe (Ka
talończycy i Baskowie), Portugalczykom z kolei - ab
solutyzm i polityka zdominowana przez kolonie. Wre
szcie narody szwajcarski, niderlandzki i belgijski wy
rosły, każdy inaczej, z porozumienia rozmaitycł
zwišzków terytorialnych (K. Pomian).

W Europie środkowej i wschodniej procesy kształ
towania się narodów przebiegały odmiennie. Tu bo
wiem w wielkim skupieniu mieszkały narody (ludy^
które albo nigdy swego państwa nie miały (Chorwaci
Słoweńcy, Słowacy, Ukraińcy, Łotysze, Estończycy, Fi
nowie), albo je straciły (Polacy, Czesi, Węgrzy), żyjšc
w obrębie trzech wielkich imperiów (tureckiego, au
                              striackiego i rosyjskiego) i pozostajšcy na rozmaitych
etapach historycznego rozwoju. Integracja pozioma tych
narodów zaczynała się zwykle od aspiracji kulturalnych
(ochrony i wzbogacania języka, otwierania szkół, zain-
teresowania własnš przeszłościš i zakładania instytucji
patriotycznych) i prawie wszędzie skupiała się zrazu
wokół Kościoła (katolickiego, prawosławnego lub -
jak w przypadku Finów, Estończyków i Łotyszów -
luterańskiego). Wszędzie też wielkš rolę odgrywała
kształtujšca się dopiero inteligencja - najsilniejsza
wśród Czechów, a najsłabsza wśród ubogich narodów
rolniczych. W rezultacie integrację pionowš najwcześ-
niej przeprowadzili Czesi, przodujšcy na polu oświaty
i wyprzedzajšcy pod tym względem Niemców, wcho-
dzšc w XX stulecie już jako w pełni ukształtowany na-
ród (O. Urban). Polacy i Węgrzy nigdy wprawdzie nie
utracili dšgtośd swojej kultury, co zapewniło im wczesnš
integrację poziomš, ale integracja pionowa była u nich
wolniejsza niż u Czechów, bo oba te narody miały silnš
szlachtę, ale słabe mieszczaństwo i oba musiały rozwiš-
zać własne problemy narodowościowe (Polacy głównie
ukraiński, a Węgrzy chorwacki i słowacki). Dla Finów,
Estończyków i Łotyszów ważne znaczenie w rozwoju
świadomości narodowej miała rewolucja w Rosji
w 1905 roku (J. Chlebowczyk).

O narodach pozaeuropejskich - z wyjštkiem Sta-
nów Zjednoczonych - trudno mówić. Amerykański na-
ród - jak wspomniano - kształtował się po wojnie se-
cesyjnej, ale już z Indianami był kłopot. Przez dziesištki
lat plemiona indiańskie traktowano jako niezależne na-
rody. Zawierano z nimi traktaty i wykorzystywano jed-
nych przeciw drugim. W ostatniej ćwierci XIX wieku
praktyk tych zaniechano. Przy...
Zgłoś jeśli naruszono regulamin