tom-ii.txt

(1037 KB) Pobierz
POLSKA   AKADEMIA   NAUK
INSTYTUT HISTORII

MATERIAŁY DO DZIEJÓW
SEJMU CZTEROLETNIEGO

TOM II

Opracowali i przygotowali do druku

JANUSZ WOLIŃSKI,
JERZY MICHALSKI, EMANUEL ROSTWOROWSKI

Biblioteka Uniwersytecka w Warszawie

1000311138

WROCŁAW 1959
ZAKŁAD NARODOWY IMIENIA OSSOLIŃSKICH
WYDAWNICTWO POLSKIEJ AKADEMII NAUK

262331

Redaktor Wydawnictwa Ernest Chromicki
Wszelkie prawa zastrzeżone

Zakład Narodowy im. Ossolińskich - Wydawnictwo Polskiej Akademii
Nauk. Wrocław 1959. Wydanie I. Nakład 840+160 egz. Obj. ark. wyd. 33,85
ark. drak. 32,5, ark. format Al ;43,22. Papier m/gł. kl. III, 70 g,
70x100, z fabryki w Myszkowie. Oddano do składania 16 IX 1958, pod-
pisano do druku 17 VII 1959, druk ukończono w sierpniu 1959. —Wrocławska
Drukarnia Naukowa. — Żarn. nr 4/59.—L-18. — Cena zł 80,—

OD WYDAWCÓW

Zgodnie z zapowiedzią we wstępie do I tomu dajemy obecnie źródła
do sprawy miejskiej. Część tych źródeł, mianowicie publicystyka oma-
wiająca łącznie sprawę miejską i chłopską, została opublikowana w tomie
I (zob. w Indeksie hasło: „Miasta, mieszczanie, sprawa miejska"). Niniej-
szy tom obejmuje okres od przełomu roku 1789/1790. Jako przedsej-
mowe anteriora dajemy kilka pozycji z wiosny i lata 1788 r. Materiały
obejmujące dalsze lata (1790—1792) znajdą się w dwóch następnych
tomach, całość zatem źródeł do sprawy miejskiej z doby Sejmu Cztero-
letniego wypełnią 3 kolejne tomy „Materiałów": II, III i IV, z ciągłą
numeracją pozycji.

Kryteria doboru materiału są te same co w I tomie, a więc staramy
się dać w zasadzie całość materiału i wydajemy teksty in extenso.
Przez całość materiału rozumiemy wszystkie teksty projektodawcze
i publicystyczne, których głównym tematem jest sprawa miejska, oraz
prośby i memoriały mieszczan, które mają charakter ogólny i są zwią-
zane z pracami sejmu i jego deputacji oraz adresowane do sejmujących
stanów. Nie uwzględniamy źródeł do historii miast, o ile te źródła nie
mają bezpośredniego związku z sejmem i z ogólną dyskusją toczoną wokół
sprawy miejskiej w sejmie i poza sejmem. Nie uwzględniamy również
pozycji publicystycznych i projektodawczych, w których sprawa miejska
nie jest problemem naczelnym, ale stanowi jedno z wielu poruszonych
zagadnień.

Dla możliwie wyczerpującego oświetlenia wydarzeń wypadło w dro-
dze wyjątku sięgnąć do korespondencji. Duże znaczenie posiada tu ko-
respondencja miasta Krakowa i listy Stanisława Augusta do Debolego.
Z korespondencji Krakowa dajemy wybór, obejmujący wszystkie listy
mające ogólne znaczenie (poświęcone sprawie Krakowa i innych miast
na sejmie). W listach tych wypadło zastosować, w sposób zresztą możli-
wie oględny, zasadę opuszczenia spraw nieistotnych. Z listów króla do

IV

Debolego dajemy jedynie tyczące sprawy miejskiej ekscerpty, które jed-
nak wyczerpują wszystko, co Stanisław August napisał o sprawie miej-
skiej do posła polskiego w Petersburgu.

Od zasady podania całości materiału publicystycznego oraz ogłoszo-
nych drukiem próśb i memoriałów od miast (zwróconych do sejmu) uczy-
niono pewne wyjątki. Nie uwzględniamy więc pozycji publicystycznych,
które były przedmiotem naukowej reedycji (w zakresie niniejszego tomu
odnosi się to jedynie do broszury Jarosza Kutasinskiego... uwagi nad
stanem nieszlacheckim w Polszcze, ogłoszonej w Wyborze pism Fran-
ciszka Salezego Jezierskiego, Kraków 1952). Pomijamy również kilka
druków miejskich, adresowanych wprawdzie do sejmu, ale mających
charakter wybitnie lokalny i poruszających sprawy nieistotne. Wydało się
nam natomiast celowe dokonanie reedycji kilku, bardzo zresztą nielicz-
nych, dokumentów rękopiśmiennych, które zostały opublikowane w cza-
sopismach i jako aneksy do monografii czy wydawnictw źródłowych. Nie
uwzględniamy mów sejmowych, które w całości znajdą się w publikacji
diariusza. Pomijamy również, rzecz prosta, konstytucje wydane w Vb-
lumina legum.

Datowanie i układ materiału nastręczyły pewne trudności. Dążąc
do możliwie ścisłego datowania nie mogliśmy stosować jednolitego kry-
terium. W zakresie publicystyki w jednych przypadkach wewnętrzna
analiza tekstu umożliwiła ustalenie daty napisania danej pozycji, w in-
nych przypadkach informacje z zewnątrz pozwalały ustalić datę ukaza-
nia się drukiem lub rozpowszechnienia. Jako datę projektów sejmowych
przyjmujemy datę złożenia do laski lub, w razie niemożności ustalenia
tej daty, datę odczytania w sejmie. Jako datę pism miejskich złożonych
w sejmie, w deputacjach sejmowych lub rozpatrywanych na „sesjach
ratuszowych" (w czasie trwania zjazdu delegatów miast) przyjęliśmy
datę złożenia lub odczytania w Izbie, na sesji Deputacji czy w ratuszu.
Pisma, które były podpisywane i wciągane do ksiąg, datowaliśmy, jeśli
to było możliwe, dniem podpisania, w braku tej możliwości dniem
oficjalnego złożenia, w ostateczności dopiero przyjmując datę wpisania
do księgi.

Na takich podstawach datowane teksty staraliśmy się ułożyć w po-
rządku możliwie ściśle chronologicznym. Nie zawsze to było wykonalne,
a nawet wskazane. Występują pozycje obejmujące okres dłuższy, jak:

Relacja delegatów Kamieńca Podolskiego z ich pobytu w Warszawie
(rodzaj diariusza obejmującego okres 17X11789—311790), Protokół De-
putacji dla miast wyznaczonej (24X111789—12 V 1790) i Zbiór praw,
dowodów i uwag... (składany Deputacji częściami w okresie 22 I —14 III
1790). Te pozycje obejmujące dłuższy okres umieściliśmy przed doku-
mentami w nich omówionymi (Relacja delegatów Kamieńca) lub pozo-

MATERIAŁY  ŹRÓDŁOWE

PISMO STĘ2YCZANINA O POTRZEBIE POPRAWY LOSU
MIESZCZAN I PODDAŃSTWA

Maj 1788

„Dziennik Handlowy i Ekonomiczny", R. 1788, s. 373—379.
Artykuł anonimowy. Hipotez co do autorstwa nie wysunięto.

PISMO STĘ2YCZANINA O POTRZEBIE POPRAWY LOSU
MIESZCZAN I PODDAŃSTWA

Mości panie autorze „Dziennika Handlowego", przyznaję się w. panu,
że w początkach czytając w doniesieniach publicznych o wychodzącym
dziele wm. pana pod tytułem „Dziennik Handlowy", nie miałem wcale
ciekawości. Coś mi się zdawało być materyją niezwyczajną, suchą i krótko
trwać mogącą, dalej, gdy w tychże doniesieniach czytałem niektóre
z niego artykuły, zachęciłem się do niego i umyśliłem trzymać one
rocznie. Sam nie wiem jednak, dlaczego mi się zwlekło aż do roku
teraźniejszego, że dopiero trzymać one zaczęłem i pierwsze przeczy-
tałem na miesiąc styczeń. Tytuł jego, „Dziennik Handlowy", zajmujący
w sobie wszelkie okoliczności, pisma, uwagi, myśli patriotyczne etc.,
najprzód uderzył mię w oczy, przeczytałem go z chciwością i z nie
mniejszym uczuciem i prawdziwym szacunkiem pracy jego. Widzę,
że wm. pan nie tylko ręce i umysł chcesz zachęcić do handlu, ale
chciałbyś i zawały uprzątnąć, które lubo nieco przytłumione, coraz jednak
odrastają z dawnych owych narowów, wad narodowych, owych to nie-
ludzkości, tyranii, uciemiężenia, kiedy stan mocniejszy potrafił pogrążyć
słabsze i nie chce mu się wypuścić tego łupu z swych okrutnych szponów.
Bijesz wm. pan na te nieludzkości, na te zadawnione, wkorzenione wady,
chcesz je poprawić sposobem, moim zdaniem, najstosowniejszym do
narodu naszego, wystawując dobre i złe przykłady naprzeciw sobie.
Zły obywatel, daj Boże, zawstydzi się, a dobry ugruntuje się, zachęci
się i śmielej postępować będzie.

Tak mnie się zdaje, że z nami w tej mierze trzeba sobie postępować
jak z dziećmi, chwalić i ganić, ten sposób zdawałby mi się najskutecz-

niejszy, za czym by się inny zagruntować mógł. Wszakże dziećmi
jesteśmy, dopiero wzrastamy za niespracowaną usilnością panującego
nam, daj Boże, w jak najdłuższe lata.

Tak jestem u siebie przekonany, że wm. pan nienadaremnie pra-
cujesz, widzę, że szlachcic, zachęcony do handlu, myśli o tym, który mu
jest zwyczajny i bardzo.

Ale żeby też to mieszczanina obudzić, zachęcić, nie mówię: mieszcza-
nina po przedniejszych miastach, bo ci mają sposób i nauk, i oświecenia
się, i zachęcenia jeden od drugiego, ale mówię o tych miasteczkach na-
szych zagrzebanych w ostatniej grubości, niewiadomości, nikczemności,
jak w popiele. Nie mówię o miasteczkach dziedzicznych, bo tych los
jest w ręku ich pana, może ich i oświecić, i poprawić, byle chciał. Jakoż
widziemy po wielu miasteczkach, że panowie swym kosztem trzymają
dla nich dyrektorów do nauki. Ale to, moim zdaniem, nie jest nic stałego:

dziś jest tak, jutro przyjdzie *inny pan, komisarz poradzi mu, żeby
to lepiej do prowentu obrócić, i stanie się. Ale niechby pan uwolnił ich
od poddaństwa, zabezpieczył ich prawem, niechby w ichże samym
miasteczku wynalazł fundusz na zawsze na przyzwoitego nauczyciela,
toby obaczył z nich innych ludzi. Nie o tych to ja więc mówię miastecz-
kach, ale o miasteczkach po królewszczyznach, przedtem królewskich,
a teraz Rzeczypospolitej, które tylko imiona i szacowne, i obszerne przy-
wileje oznaczają być miastami i które to sami starostowie nie tylko za-
niedbali, ale spodlili i zagrzebali. O tych to ja mówię, żeby ich wydobyć,
wygrzebać, zachęcić. Ale jakżeby to ich zachęcić? Żebyś wm. pan
pisał foliały, żeby litery były łokciowe, prostak nie przeczyta: a jeżeli
mu kto przeczyta, to pochwali, głową trzaśnie, doda, że nie ma o czym
co zacząć, i na tym skończy. Refleksyje, napominania, nic to wszystko
nie pomoże. Mówię to aż nadto z doświadczenia. Mieszkam w bliskości
takiego miasteczka, które jest nawet nad portem, mające stąd sposob-
ność do wszystkiego; ile razy trafi mi się mówić z urzędem tego mia-
steczka, a szukam tej okazyi, reflektuję ich: co są, czym by być mogli
i czym być powinni? Przekładam, że niczym nigdy nie będą, jeżeli swym
dzieciom jakiego poloru, oświecenia i nauki nie dadzą, jeżeli na ten
koniec szkoły w mieście swym utrzymywać nie będą. Cóż oni na to?
Oto ukłonią się, pochwalą, mówią, dobrze by to, ale nie mamy skąd....
Zgłoś jeśli naruszono regulamin