Eugeniusz D�bski Kolacja na koszt szefostwa ...z ziemi wystaj� trzy szklane kopu�y, rozumiesz? -- Nawigator pochyli� si� w stron� Kita, wisia� nad blatem sto�u. Mia� min� cz�owieka dziel�cego si� z innym �yciow� tajemnic�, Babuschka przystan�� w progu, zaintrygowany opowie�ci� Martinsona. Rozgor�czkowany nawigator gwa�townym ruchem przesun�� szklany cylinder, z kt�rego Kit popija� karminowy sok. Dow�dca szarpn�� si�, chc�c uratowa� szklanic� przed wywr�ceniem, ale Martinsonowi sprzyja�o szcz�cie - sok energicznie uderzy� w �ciank� naczynia wystrzeli� w g�r�, zrobi� fiko�ka i wr�ci� do cylindra, Martinson nawet lego nie zauwa�y�. -- Ja podchodz� bli�ej, pytam co to jest, a oni mi odpowiadaj�, �e miejscowy bogacz pochowa� w ten spos�b swoj� c�rk�. �e wkopa� w ziemi� olbrzymie akwarium, z�o�y� tam c�rk�, wyssa� z pomieszczenia powietrze i nape�ni� je helem czy czym� podobnym. Jest przekonany, �e ona w lej atmosferze od�yje, a przez te kopu�y mo�na b�dzie j� ogl�da�. Rozumiesz co� z tego? -- Nic - Kit si�gn�� po swoj� szklank�. Babuschka wzruszy� ramionami i podszed� do podajnika. " Ja te� -- powiedzia� Martinson odchyli� si� w krze�le, wlok�c po stole d�ugie ramiona. -- Tja -- rzuci�. Babuschka odwr�ci� si�, trzymaj�c w d�oniach naczynia. Z jednego unosi� si� gor�cy kawowy aromat, z drugiego ch�odny ob�ok znad mro�onej �mietanki- Podszed� do sto�u i usiad�, ostentacyjnie daleko od Martinsona, zmierzy� odleg�o�� i przesun�� oba naczynia poza zasi�g nawigatora, -- Gdzie to widzia�e�? -- zapyta� wytrz�saj�c g�st� �mietank� do kubka z kaw�. -- �ni�o mi si� dzisiaj. - Nawigator z obrzydzeniem patrzy� na manipulacje pilota. -- To jednak jest jakie�- obsceniczne -- rzuci�- -- Sen? -- Babuschka koniuszkiem j�zyka zliza� wystaj�c� poza brzeg naczynia �mietankow� fal�, -- Nic, to twoje picie, najpierw kawa ze �mietank�, potem mniej kawy "- wi�cej �mietanki, potem niemal sama �mietanka z resztkami kawy. -- Wzdrygn�� si� teatralnie. " Rodzaj masturbacji?... -- Och, a ju� my�la�em, �e szykuje si� aka� akcja. -- Babuschka siorbn�� z kubka, staraj�c si� nic zmiesza� zawarto�ci. Najwyra�niej odpowiada� tylko na kwesti� dotycz�c� snu, -- Pomy�le�, �e kiedy� uwa�a�em robot� w patrolowaniu za jedno z ciekawszych zaj�� dost�pnych wsp�czesnemu... -- Je�li kto� zaczyna m�wi� o patrolowaniu "robota"... -- Kit wieloznacznie wci�gn�� powietrze. -- Za dwie doby mo�e z�o�y� podanie... Najpierw nie�mia�o, a po chwili bardziej natarczywie odezwa� si� sygna� przywo�ania. Babuschka i Martinson popatrzyli na dow�dc�- -- Zawsze co� wykraczesz - warkn�� Martinson. -- Masz swoje dwie doby! Podszed� do konsolety i uruchomi� odczyt. Invocator zagrzechota�, wy��czy� si� na chwil� i w��czy� ponownie, ale przez pierwsz� minut� dekoder i g�o�nik tylko zawodzi�y upiornie, jakby komunikat odtwarzany by� z elastycznej ta�my. -- SP 122. Odczyt o-ou-ougraniczony -- zawy�o w g�o�niku -- Zadanie, pi-iui-lne: l�dowa� na planecie Rozterka, w osadzie Geyeella. Odebra� stamt�d dwu ocala�ych z incyde-- e-e-uentu pasa�er�w... -- Stop! -- zawo�a� Kit podrywaj�c si� z krzes�a. Gestem ponagli� pilota i nawigatora. -- Martin: kurs. Babuschka; dane o tej Geyeelli. Zbi�rka w ster�wce. -- Jakby�my mogli si� zebra� gdzie indziej -- mrukn�� g�o�no Babuschka. -- Ju� id�. Wybieg� pierwszy. Martinson ruszy� w jego �lady. Na korytarzu pilot zapyta� nawigatora: -- Wiesz dlaczego Kit zawsze pierwszy i w samotno�ci wys�uchuje komunikat�w? Czekaj! -powstrzyma� odpowied� Martinsona. - Nie dlatego, �e tak m�wi regulamin, po prostu potem mo�e wej�� do ster�wki jak kto� kompetentny i wyja�ni� dw�m t�pym grzmotom o co chodzi, m�wi� ci! -- Nadwra�liwy jeste� -- zachichota� Martinson, -- A id�... Jeste� taki sam, -- Yhy. A ty po prostu spalasz si� z ciekawo�ci. Najch�tniej po�o�y�by� si� pod drzwiami z uchem przy szparze i pods�ucha�, co jest w komunikacie. Tak, jakby dziesi�� minut zmienia�o... Babuschka wyprzedzi� Martinsona i pierwszy wpad� do ster�wki. Zaatakowa� komputer seri� pyta�, poczeka� na pierwsze dane, rozwali� si� w fotelu, kursorem zaznaczy� odpowiednie fragmenty z ca�o�ci podstawowej informacji. Martinson mia� prostsze zadanie, sko�czy� wcze�niej i dla treningu w pami�ci weryfikowa� otrzymane dane. Wyniki si� zgadza�y. Jak zawsze. Do ster�wki wszed� Kit. -- Nie chc� ci robi� nadziei, - popatrzy� na Babuschk�. -- Ale sprawa jest nietypowa. Co prawda nie ratujemy ludzko�ci, nic b�dzie pomnik�w i hymn�w dla ocala�ych bohater�w przestworzy, ale... -- Gadaj! -- wrzasn�� Babuschka. -- Kurs? - Kit spokojnie odwr�ci� si� do Martinsona. Podszed� do swojego fotela przy drzwiach. Usiad� i odczeka�, a� Martinson potwierdzi kurs i uruchomi odliczanie. -- Awarii uleg� prywatny transportowiec, stary dezel. Na pok�adzie by�a dw�jka ludzi i pies. Aha! I mobilny robot. Na pewno nie �yje w�a�ciciel, a zarazem dow�dca, Johan Xore. Po wybuchu w przedziale nap�dowym wyl�dowa� na Rozterce i pos�a� ostatni komunikat. My mamy zabra� z Geyeelli jego c�rk� i robola, Ona nazywa si� Larna, robot ma imi� i jakie� tam kody, nie pami�tam. Pytania? -- Odczeka� chwil�. - Babuschka? -- Geyeella... Tu s� pytania - oznajmi� wolno pilot - Nic wam si� nic kojarzy? Miasto, najwi�ksze i jedyne na Rozterce. Planeta Rozterka fajne? Miasto liczy sobie ponad p� miliona mieszka�c�w, nic przyjmuje statk�w, cho� ma l�dowisko i nic posiada w�asnej floty nawet jednego statku. W�a�ciwie miasto jest zarazem pa�stwem i baz�, wszystkim. Obj�te kuratel� i kup� zakaz�w: nie l�dowa�, nic kontaktowa� si�, nie narzeka�... -- Nie co?... Babuschka da� znak, �e dopiero teraz b�dzie bomba: - Po przymusowym l�dowaniu, zreszt� po zamierzonym r�wnie�... -- Zwolni� tempo wypowiedzi, cedzi� s�owa wyra�nie dziel�c je na sylaby - ...nast�puje bezapelacyjne zniszczenie statku, a za�oganci staj� si� nieodwo�alnie mieszka�cami Geyeelli. To zarz�dzenie Ziemi. Nieodwo�alne. -- Babuschka?! - Pilot przerwa� i popatrzy� na dow�dc�. Kit, nie do�� �e przerwa� mu, to jeszcze b�bni� paznokciem wskazuj�cego palca w pod�okietnik fotela- - Odsiej swoje... -- Nie ma w tym krzty fikcji... -- Babuschka roze�mia� si� z gorycz�, jak cz�owiek, kt�remu nie wierzy si� kolejny raz, mimo �e m�wi prawd�. - To wygl�da jak dobrowolne wiezienie, chcesz - l�duj, ale ju� nic wystartujesz! Oczywi�cie - - s� jakie� uzasadnienia, ale nie w�cha�bym ich bez podw�jnych filtr�w: podobno planeta jest siedliskiem mutawirus�w, niespecjalnie z�o�liwych w atmosferze rodzimej, zab�jczych w innych warunkach- -- Plasn�� d�oni� w kolano. -- Nie-e-e no... Ludzie, tego nawet nie wymy�li�by schorowany pisarz. W ster�wce zapad�aby cisza, gdyby nic nerwowe posapywanie Babuschki, Martinson odruchowo rzuci� spojrzenie na ekran z odczytem przedstartowym. -- Siedem minut -- powiedzia�. Kit zab�bni� dwoma palcami w pod�okietnik. Babuschka przesta� sapa�. Komputer, nie�wiadomy napi�cia w pomieszczeniu, pozwoli� sobie na akustyczny meldunek. Kit odczeka� a� umilknie g�o�nik. -- Tak czy tak - startujemy. Ale najpierw... - jego fotel skoczy� do pulpitu. Dow�dca zacz�� stuka� w klawiatur�, -- W��cz odliczanie - powiedzia� do ekranu przed sob�, nie przerywaj�c pisania. Martinson szybko wcisn�� klawisz, z g�o�nika wyrwa�o si� "Czterysta siedemna�cie...", Martinson tr�ci� suwak na pulpicie, �ciszy� komputer Gdy g�o�nik powiedzia� "Sto siedemna�cie", Kit popatrzy� na za�og�. - Lecimy, ale l�dowanie uzale�ni�em od informacji. -- Sto... -- szepn�� g�o�nik. Fotele Kita i nawigatora wch�on�y siedz�cych. Babuschka szarpn�� do siebie pulpit i ustawi� na wysoko�ci piersi. -- Pi��dziesi�t- Poczuli charakterystyczne zapadanie si� i natychmiastowe odbicie, potem d�ugie kilkusekundowe zaciskanie si� przestrzeni, kiedy receptory, nie mog�c sobie poradzi� z wra�eniami, podsuwa�y najbli�sze skojarzenie -- wysychanie sk�ry posmarowanej warstw� kurcz�cej si� masy. --- A dalej? - zapyta� Babuschka. -- Dobrze, �e mamy ci� w za�odze- -- powiedzia� Kit. -- Pewnie. �e dobrze- -- ...bo sami nie musimy zadawa� tyle pyta� -- doko�czy� spokojnie Kit. -- Zostawiasz nam �atwiejsz� robot�: udzielanie odpowiedzi -- uzupe�ni� Martinson. Babuschka machn�� r�k�: -- Nie wytr�cicie mnie z r�wnowagi? Ustawi� kurs na podej�cie do Geyeelli? -- Mo�esz, tylko poczekaj z odbiciem -- Kit wsta� i rzuciwszy szybkie spojrzenie na pasmo info przeci�gn�� si�. -- Dajmy im troch� czasu na zorientowanie si�... na... do... -- zaj�kn�� Si�. -- Do namys�u, do cholery! -- niemal krzykn�� rozz�oszczony na samego siebie. -- Dobrze -- Babuschka potulnie pochyli� si� nad klawiatur�. M�g� rozpocz�� zabaw� i zako�czy� po kilku uderzeniach w klawisze, ale wszcz�� z kosmosem d�ugi dialog, jakby mia� do czynienia z debilem. Poza sob� s�ysza� cisz� i nie zamierza� jej przerywa� ani nawet m�ci� spojrzeniem. Oderwa� si� od pulpitu, gdy komunikator zasygnalizowa� nadej�cie "bomby informacyjnej". -- No! Kit powstrzyma� si� od komentarzy. Uruchomi� natychmiastowy odczyt, przez ekran pop�yn�y szeregi s��w. "Ostateczna informacja. Pierwotnie tylko dla dow�dcy." Litery zabarwi�y si� na czerwono. Kit wyda� z siebie nieartyku�owany pomruk. Babuschka i Martinson bez s�owa wstali z foteli i wyszli ze ster�wki. Na korytarzu Babuschka uderzy� pi�ci� powietrze przed sob�, poprawi� lewym prostym. -- Tak .si� buduje cholerny autorytet dow�dcy -- warkn��. -- Przesta�. Gdyby szefostwo wiedzia�o, �e tak ci zale�y na pierwsze�stwie, pewnie zaadresowaliby t� bomb�-. -- Domy�lam si�. --Ruszy� do przodu, co krok-dwa atakuj�c powietrze przed sob� ciosami pie�ci. Martinson poszed� za nim zachowuj�c dystans i patrz�c pod nogi, jakby obawia� si� potkni�cia o znokautowany tlen, W messie pilot podszed� do manipoola, ale nawet nic dotkn�� blatu Flippera. Pokiwa� si� na stopach obrzucaj�c pustym spojrzeniem zach�caj�co rozjarzo...
jagaw7