JASEŁKA UCZNIOWSKIE grudzień 2002-2003
Narrator1: Zapraszamy Państwa do obejrzenia Jasełek. Chcemy pokazać, co nam leży głęboko na sercu. To, co za chwilę Państwu opowiemy- wbrew pozorom -wcale nie tak łatwo przyporządkować do wydarzeń ze świata przeszłości ani przyszłości.
Narrator 2: Bardzo prawdopodobne, że te wydarzenia mają miejsce teraz, w chwili obecnej. Być może dzieją się w tysiącach miejsc równocześnie. Otóż, dzieją się one tam, gdzie toczy się walka dobra ze złem.
Wchodzi święta Rodzina, przemykają się cicho przed widzami. Józef podtrzymuje osłabioną Maryję, która jest w stanie błogosławionym. Siadają na ławkę. Po chwili pojawiają się koszykarze. Odbijają piłkę, jeden z nich ją przytrzymuje. Kontynuują rozmowę.
Na scenie znajduje ławka.
Maryja: Józefie, zimno ! Józefie, ciemno ! Józefie , Józefie, co będzie ze mną ? Tak strasznie zimno, tak ciemno wszędzie ! Józefie, Józefie, co ze mną będzie ? Bóg ci dał w opiekę Pannę Maryję. Gdzie jej dasz schronienie ? Czym ją okryjesz ? Spójrz Józefie moją suknię ciągle targa wiatr. Józefie, Józefie, jak iść przez ten świat ?
Józef: Bóg mi dał w opiekę Pannę Maryję, a ona biedactwo, już ledwie żyje. Jej suknią ciągle targa wiatr. O, mój Panie Boże, jak iść przez ten świat ? siadają na ławce
Koszykarz 1 : ... i wiesz zamówiłem pizzę, a ona ciągle była zajęta tymi swoimi paznokciami. Nawet nie zauważyła, że zjedliśmy najdroższą pizzę w tej pizzerii.
Koszykarz 2 : Mówiłem ci chłopie, nie zawracaj sobie nią głowy. Będziesz z nią chodził trzydzieści lat, a ona i tak będzie bardziej zajęta swoim odpryskującym lakierem niż tobą.
Koszykarz 1: No tak, ale figurkę to ona ma ...
Koszykarz 2: Zapomnij o niej. Lepiej wróć do swojej Elki.
Koszykarz 1: Co ty, teraz ?! Kiedy przez trzy miesiące próbowałem wyciągnąć te laskę do pizzerii. Zapuściłem baczki, potem obciąłem się na kolano, a kiedy i to nie pomogło, włożyłem sobie te zawleczki do nosa. Zwróciła na mnie uwagę dopiero wtedy, gdy zacząłem nosić te śmieszne spodnie z frędzelkami.
Koszykarz 2: ... i wyglądałeś jakby ci błoto na nogawkach zamarzło. Mówię ci stary daj sobie spokój.
Józef wstaje z ławki i podchodzi do rozmawiających koszykarzy.
Józef: Przepraszam bardzo, czy mógłbym dostać szklankę wody ?
Koszykarz 1: Co ty facet z choinki się urwałeś ? Tu jest Europa Środkowa, może chciałbyś puszkę coli ?
Józef: Nie, nie. Jeśli można to tylko wody. Moja żona jest w ciąży.
Koszykarz 2: Aleś gościu wpadł. Wiesz, mamy jakiś napój, ale po meczu będzie nam się chciało pić. Masz pecha. Może tu w barze będą coś mieli.
Józef: Ale my nie mamy żadnych pieniędzy.
Koszykarz 1: Co myślisz, żeśmy w Totka wygrali ? ( puka się w czoło )
Józef podchodzi do Maryi. Bierze ją pod rękę i odchodzą w kierunku wyjścia.
Koszykarz 2: Ty widziałeś frajera. Pieniędzy nie ma. A to ci historia.
Powoli wychodzą, kontynuując rozmowę. Chór aniołów wchodzi z obu stron na scenę i śpiewa kolędę.
Pieśń: O GWIAZDO BETLEJEMSKA ...
Słychać muzykę dyskotekową. Dwie dziewczyny wychodzą z dyskoteki.
Dziewczyna 1: Widziałaś w jakich ciuchach przyszła Iwona z tym swoich gachem. Prawie tak, jakby nic nie miała na sobie ubrane.
Dziewczyna 2: Wiesz, odkąd zaczęła się z nim spotykać, dla nas już nie ma czasu. Też mi przyjaciółka ! Tak to jest, faceta pozna i stare kumple idą na bok.
Dziewczyna 1: Chodźmy już do domu. Robi się coraz chłodniej ...
Handlarz – narkoman : Hej dziewczyny, może macie ochotę na malutki odlocik ? Maryśka ? Mam też coś mocniejszego ! Dzisiaj promocja na amfę – pierwszy raz za friko.
Dziewczyna 1: Nie, nie ... nas to nie interesuje.
Dziewczyna 2: Ty, słuchaj może spróbujemy. Nigdy jeszcze tego nie spróbowałam.
Handlarz: Nie pożałujecie, mówię wam. Odlocik jest cudowny, nieziemski
Dziewczyna 1: Co ty, ojciec mnie zabije, gdyby się dowiedział. Nie miałabym po co wracać do domu !
Handlarz: Dziewczyny, przecież nikt się nie dowie. Zobaczycie, jak się dobrze poczujecie. Kłopoty odejdą w siną dal.
Wchodzą Józef i Maryja. Józef rozgląda się i podchodzi niepewnie do grupki rozmawiających.
Józef: Przepraszam, gdzie mógłbym dostać kawałek chleba ?
Handlarz: Czego tu szukasz niedojdo ! spadaj ! Nie widzisz, że tu się załatwia interesy. Zjeżdżaj mi stąd w podskokach !
Józef odskakuje, zasłania Maryję i odchodzą razem, oglądając się do tyłu.
Maryja: Tylko wiatr nad nami płacze ! Tylko wiatr i nikt już więcej ... Żeby chociaż ogrzać ręce ... Tak niewiele nam potrzeba ...
Józef : Żeby chociaż kromkę chleba ... Choćby okruch .. Serce boli ... Na dnie tylko grudka soli ...
Maryja: Żeby chociaż łyżkę strawy ... Żeby chociaż garstkę słomy ...
Boże mój Boże bądźże nam łaskawy.
Hotelarz i portier rozmawiają stojąc przy stoliku. Na stoliku widać grubą księgę hotelową i magnetofon, z którego płyną ciche dźwięki znanej kolędy. Wchodzi Maryją i Józef, stają z boku.
Maryja: Spójrz Józefie tam z daleka jakieś domy...
Józef: W oknach jeszcze światła lśnią się. Chodźmy ludzie jeszcze nie śpią.
Maryja: Powiedz im, że jesteś cieślą, że odwdzięczysz się, jak trzeba za ten kąt i kromkę chleba ... Że zapłacisz własną pracą ... Może przydasz im się na co ...
Maryja z Józefem nadal rozmawia. Tymczasem słychać rozmowę Hotelarza z portierem.
Hotelarz: Mówisz, że od tego szejka dostałeś tyle napiwku. Nieprawdopodobne, skąd ma tyle forsy ? to pewnie przez tę ropę. Że też na polu mojego tatki są tylko same kamienie... Oj, gdyby taka ropa wystrzeliła ...
Portier : Urodził się człowiek w ubóstwie i pewnie w ubóstwie umrze.
Hotelarz: A ten spod „ siódemki” przyjechał taką limuzyną, ale żadnego napiwku to nie dał.
Portier: A niech się przekręci. Pewnie forsa mu się przelewa, ale uczciwemu człowiekowi ani grosza nie odstąpi !
Podchodzi Józef i Maryja. Portier i hotelarz patrzą oniemiali. Po chwili hotelarz wybiega zza stolika i zagradza im drogę.
Hotelarz: Hola, hola ! Co tu się dzieje. My tu dziadów nie potrzebujemy.
Portier: Zamknij drzwi na siedem kluczy ! Spać nie dają, włóczykije !
Józef: Przyjmijcie Pannę Maryję. Dajcie nocleg, choćby w sieni. Jesteśmy bardzo strudzeni. Z Nazaretu długa droga ... Otwórzcie nam w Imię Boga.
Portier: A pieniądze to macie ? To jest hotel, a nie przytułek, tu nie zajazd, nie gospoda ! Idźcie stąd, bo czasu szkoda !
Józef: Nie, nie mamy pieniędzy. Ale moja żona jest w ciąży. Jestem cieślą, jeśli ...
Hotelarz: Proszę w tym momencie opuścić hotel, bo zadzwonię na policję. Jest przecież tyle noclegowni dla bezdomnych, idźcie tam .
Józef: Ja gdziekolwiek, ale ona ... Bóg mi oddał ją w opiekę. Jest zziębnięta i strudzona ... Idziemy z drogi dalekiej.
Portier: Nie pomoże święty Boże ! Drzwi włóczęgom nie otworzę ! Czy nie możecie pójść do jakiegoś kościoła ? tam na pewno ktoś wam pomoże.
Józef z Maryją odchodzą bardzo powoli. Portier głośno mówi tak aby usłyszeli.
Portier: Coraz więcej tych obiboków. Tu człowiek haruje, a niektórzy to sobie żyją z pieniędzy Państwa.
Hotelarz: Że też wybrał się w podróż w taki czas. I to jeszcze bez pieniędzy. Ludzie to dzisiaj mają pomysły ! Ale może, panie Antosiu, zrobimy sobie herbatkę z rumem. Taki wstrętny czas. Nosa na zewnątrz nie można wytknąć.
Pieśń : NIE BYŁO MIEJSCA DLA CIEBIE .
Scena IV – Dworzec kolejowy
Wchodzą bezdomni: chuchają sobie w ręce i drepczą w miejscu. Podchodzi do nich Józef i Maryja.
Józef: Przepraszam, którędy trzeba iść, aby trafić do jakiegoś przytułku ?
Bezdomna: Człowieku o tej porze wszystkie przytułki są już pozamykane. Zresztą i tak są przepełnione. Zimą nie ma miejsca nawet dla połowy bezdomnych.
Bezdomny: Ale chodźcie z nami na dworzec. Jest tam w miarę ciepło. Teraz policja nas nie przegania, bo wie, że na zewnątrz zamarzniemy.
Bezdomna: Nie jesteście chyba z tego miasta. Każdy z nas miejscowych wie, że zimą przenocować można tylko na dworcu.
Józef: Nie, nie jesteśmy stąd.
Bezdomny: Wyglądacie nietęgo. Chyba żeście już dobrze przemarzli.
Józef: Cały dzień szukamy noclegu, ale nikt nam nie chciał pomóc. Zewsząd nas przeganiano.
Bezdomna: Dzisiaj nikt nikomu nie pomaga. Każdy jest zajęty samym sobą. Ale chodźmy już na dworzec. Robi się coraz zimniej.
Powoli udają się na drugą stronę sceny, tam, gdzie na kartonach leżą inni bezdomni.
Bezdomny: Jesteśmy na miejscu. Coś się tu dla was znajdzie. Ale widzę, że nie macie swojego kartonu. Karton to przecież podstawa. To nasze łóżko i mieszkanie. Jesteście jeszcze biedniejsi od nas. Nie macie nawet kartonu.
Maryja: Nie, nic nie mamy.
Bezdomna: Nie martwcie się. Coś na to poradzimy. Chodźcie przedstawimy was pozostałym.
Bezdomny: To jest Maryja i Józef. Przyszli pierwszy raz na dworzec.
Bezdomna: A to jest Mała Asia, kulawy Job i Janek Soczek.
Kulawy Job daje im karton, butelkę wody i kawałek chleba.
Kulawy Job: Na pewno wam się przyda. Rozgośćcie się u nas.
Józef: Dziękujemy ! Jak wam się odwdzięczymy ?
Janek Soczek: Jutro my możemy być w potrzebie.
Mała Asia: Ciemno wszędzie i późno już. Kładźmy się spać, bo rano trzeba będzie wstać, gdyż podróżni na pociągi będą w poczekalni będą chcieli stać.
Kładą się na swoich kartonach. Wychodzi narrator, potem Maryja wstaje, łapie się pod boki i budzi Józefa
Narrator 1: Tam, gdzie wygrywa dobro w ludzkim sercu, tam znów rodzi się Bóg. Ciągle na nowo szuka swojego „ Betlejem”, szuka często bardzo długo i wytrwale.
Narrator 2: Ale w końcu się rodzi. Czasami w najbardziej nieoczekiw...
pietra69