Dwie gwiazdy i planeta.doc

(929 KB) Pobierz

Dwie gwiazdy i planeta

To już nie science fiction, ale czysta nauka. Uczeni znaleźli planetę, na której niebie płoną dwa słońca


 

W jednej z najsłynniejszych filmowych scen w historii fantastyki młody Luke Skywalker, bohater "Gwiezdnych wojen", rozgoryczony po rozmowie z wychowującym go wujem wpatruje się w zachód dwóch słońc obieganych przez jego ojczystą planetę Tatooine. Podobnie nastrojowo może wyglądać końcówka dnia w systemie planetarnym Kepler 16, który naukowcy opisują w dzisiejszym "Science".

Jak ten duży zaczął krążyć

Podobnie, ale nie tak samo, bo jedna z gwiazd obieganych przez planetę, na którą natknęli się badacze kierowani przez Laurence'a Doyle'a z Instytutu SETI w Mountain View w Kalifornii, jest wyraźnie mniejsza od drugiej. Uczeni obliczyli, że ma ona jedną piątą masy naszego Słońca; ta większa - 69 proc. Obie gwiazdy obiegają się nawzajem co 41 ziemskich dni.


Natomiast planeta, trzeci gracz w tym systemie, wykonuje pełne okrążenie wokół swoich słońc (po orbicie praktycznie kołowej) w 229 dni. Ma wielkość Saturna, drugiej pod względem rozmiarów planety naszego Układu, ale jest od niego bardziej gęsta. Naukowcy uważają, że w połowie składa się z gazowej, wodorowo-helowej atmosfery, a w połowie ze skał i lodu (dla porównania - gazowa otoczka Saturna stanowi dwie trzecie jego masy). Na jej powierzchni panuje temperatura od minus 100 do minus 70 st. C, czyli jest tam dość mroźnie jak na nasze przyzwyczajenia. Prawdopodobnie (naukowcy tego nie liczyli) planeta jest oddalona od Ziemi o 200 lat świetlnych.

Badacze wydedukowali to wszystko, korzystając z obserwacji wykonywanych przez kosmiczny teleskop Keplera. W 2009 r. NASA umieściła go na orbicie okołosłonecznej z zadaniem wpatrywania się bez przerwy w 156 tys. z 4 mln gwiazd błyszczących na Drodze Mlecznej (czyli naszej Galaktyce) pomiędzy gwiazdozbiorami Łabędzia i Lutni. Mający niemal metr średnicy Kepler czeka na to, aż któraś z nich mrugnie, gdy na jej tle "przejdzie" planeta.

Dzięki tym mrugnięciom, które fachowo nazywa się zaćmieniami, naukowcy odkryli już ponad tysiąc kandydatek na nowe planety, z których przeszło 50 może mieć warunki do podtrzymania życia. Najważniejszym zadaniem Keplera jest bowiem znalezienie drugiej Ziemi, czyli globu podobnego do naszego, na którym mogłoby coś żyć.

To ten mały nie mógł zdążyć

Naukowcy pod wodzą Doyle'a przyglądali się właśnie, jak mrugają do nich dwie okrążające się gwiazdy znajdujące się w polu widzenia Keplera (kiedy ta mniejsza przysłaniała większą, światło emitowane przez tańcującą parę przygasało o 13 proc., a kiedy ta większa całkowicie zasłaniała mniejszą - tylko o 1,6 proc.), gdy zauważyli trzy kolejne mrugnięcia. Nijak im do niczego nie pasowały. Drugie dzieliło od pierwszego 230,3 dnia, a trzecie od drugiego 221,5 dnia.

Badacze szybko zrozumieli, że w tym układzie musi być jakiś trzeci gracz, który co jakiś czas przelatuje pomiędzy gwiazdami a Keplerem (różnice w długościach jego orbit biorą się z różnego ustawienia większej i mniejszej gwiazdy wobec siebie). Dlaczego jednak uznali, że jest to planeta, a nie trzecia gwiazda? Ponieważ zbadali jej wpływ grawitacyjny na cały układ i obliczyli jej rozmiary - zbyt małe, żeby było to słońce.

Jak podkreślają w "Science" uczeni, choć wiadomo, że niektóre znane planety obiegają dwie gwiazdy naraz (w 2005 r. polski uczony Maciej Konacki odkrył nawet planetę z trzema gwiazdami), to po raz pierwszy w historii udało się zaobserwować przejście takiego globu na tle tarcz słonecznych. System Kepler 16 dołączył tym samym do istnej menażerii dziwnych światów, które dotąd poznali astronomowie. Jest wśród nich planeta czarniejsza niż węgiel, o której istnieniu doniesiono ledwie miesiąc temu. Ba, są nawet globy samotne wilki, które nie mają słońc i orbitują tylko wokół jądra Galaktyki (o ich odkryciu dowiedzieliśmy się w maju). Naukowcy znajdują też tzw. super-Ziemie, czyli planety nieco większe od naszej (o kilkunastu nowych poinformowano ledwie w ostatni poniedziałek!), ale być może nadające się do istnienia życia.

Odkryciu układu dwóch gwiazd i jednej planety kolorytu dodaje to, że jego główny autor pracuje w Instytucie SETI. Gromadzi on marzycieli, którzy zafascynowani science fiction liczą, że pewnego dnia uda im się znaleźć pozaziemską cywilizację (choć ostatnio SETI dotknął kryzys - pozbawieni dotacji naukowcy musieli na jakiś czas zamknąć nowo otwartą sieć radioteleskopów, którą ufundował Paul Allen, jeden z założycieli Microsoftu). No i proszę - okazuje się, że fantastyczne marzenia, przynajmniej niektóre, czasem się spełniają.



Więcej... http://wyborcza.pl/1,75476,10298030,Dwie_gwiazdy_i_planeta.html#ixzz1Y7jkfuW0


 

Zgłoś jeśli naruszono regulamin