Fakty i Mity 2011-27.pdf

(5913 KB) Pobierz
667684143 UNPDF
POLICYJNE AFERY
INDEKS 356441
ISSN 1509-460X
http://www.faktyimity.pl
Nr 27 (592) 14 LIPCA 2011 r. Cena 4,20 zł (w tym 8% VAT)
 Str. 3
Prawdziwi Polacy! Przyjeżdżajcie do Warszawy, bo na Krakowskim Przedmieściu niedługo już
nie będzie komu pilnować smoleńskiego namiotu! Taki apel „Solidarnych 2010”,
dramatycznie wykrzyczany w internecie, nie mógł pozostać bez naszej odpowiedzi.
Ekipa „FiM” niezwłocznie pojawiła się pod Pałacem Prezydenckim.
I ochoczo przystąpiła do pilnowania!
 Str. 13
ISSN 1509-460X
Seks w tajnym wydziale. Samobójstwo na komendzie...
667684143.027.png 667684143.028.png 667684143.029.png
2
KSIĄDZ NAWRÓCONY
Nr 27 (592) 8–14 VII 2011 r.
FAKTY
KOMENTARZ NACZELNEGO
We Wrocławiu doszło dopierwszego wPolsce zbiorowego ak-
tu apostazji. Kilkanaście osób zadało sobie kilka trudnych py-
tań. Między innymi: czy zgodnie z nauką Jezusa można być
chrześcijaninem bez świadomego wyboru?; czy osobę, która ma
inną wizję życia i świata niż ta, którą głosi Kościół katolicki,
można nadal uznawać za przynależną do tej instytucji? Gdy
okazało się, że jedyną odpowiedzią jest „nie”, 18 osób podpi-
sało oświadczenia o wystąpieniu z Krk. Szczegóły wkrótce.
Kapitał cz. II
1 lipca Polska przejęła prezydencję w Unii, ale już wiadomo,
że będzie to kadencja nieudana, pełnawpadek, porażek ikom-
promitacji. Przynajmniej Rychu Czarnecki to wie inałamach
„Naszego Dziennika” nawet nie próbuje ukryć, że bardzo go
taka perspektywa cieszy.
mu, przy pomocy zastępów cywilnych sługusów, uda-
ło się wyprzeć z polskich szkół królową nauk – matema-
tykę – i zastąpić ją katolickimi bajkami spisanymi przez
kolejnych papieży. Traktowanie po macoszemu przedmio-
tów ścisłych odbiło się na poziomie całego szkolnictwa
i spowodowało niedobór kadr w gospodarce. Tylko wro-
dzonym zdolnościom i samouctwu Polaków zawdzięcza-
my ich sukcesy w olimpiadach informatycznych. Panie
ministrowe Hall i Kudrycka co prawda powstrzymały de-
fensywę matematyki, ale bój z klerykałami o szkolne pryn-
cypia – wiedzieć albo wierzyć – trwa nadal.
Nowoczesne państwa nie mają już podob-
nych problemów. Skupiają się na najbar-
dziej efektywnym transferze owoców
światłej edukacji – w tym głównie
innowacji i wynalazków – do go-
spodarki. Przoduje w tym
Skandynawia. Nie znaczy
to jednak, że inne kraje
nie przechodziły po-
dobnej do polskiej
drogi wyzwalania
się z klerykalnych
wpływów. War-
to uczyć się na
dobrych przykła-
dach i brać wzór
ze sprawdzonych
rozwiązań.
30 lat temu rząd izraelski uznał, że leżąc w jednym z naj-
bardziej zapalnych punktów świata, należy prowadzić taką
politykę, aby mocarstwom opłacało się bronić niepodległo-
ści Izraela nie tylko z powodów moralnych (mit odbudowy
Izraela jako formy zadośćuczynienia za holocaust już się wy-
czerpywał), ale czysto pragmatycznych – ze względu na zlo-
kalizowanie tam centrów badawczych wielu zachodnich
firm. Jak to osiągnąć? – zastanawiali się Żydzi. Postawili
na spójną edukację i postawili się religijnym ortodoksom.
Nauczanie religijne odseparowali od pozostałych przedmio-
tów. Dali w ten sposób (w kraju totalnie wówczas sklery-
kalizowanym) jednoznaczny przekaz – prawda religijna nie
jest prawdą naukową; do niej stosujemy inne narzędzia oce-
ny. I tu tkwi totalna różnica: w Polsce katecheza w szko-
le traktowana jest jako jeden z przedmiotów, jako część
naukowego postrzegania świata. W Izraelu nawet szkoły
prowadzone przez fundamentalistów religijnych, o ile chcia-
ły korzystać z państwowych dotacji, musiały pogodzić się
z takim podejściem. Pełen program matematyki wykłada
się tam także w klasach o profilu humanistycznym. Chodzi
o to, aby nie było matematycznych analfabetów. Szkoły in-
żynierskie oraz prowadzące badania w dziedzinach nauk ści-
słych otrzymały poważne wsparcie z budżetu. Politycy
wszystkich partii promowali swoje państwo jako kraj, któ-
ry już niedługo będzie miał największą na świecie liczbę in-
żynierów w przeliczeniu na tysiąc mieszkańców. A skoro
tak, to będzie to superatrakcyjne miejsce do ulokowania
centrum badawczego. Na efekty nie trzeba było długo cze-
kać. Na przełomie lat 80. i 90. w Izraelu swoje centra ba-
dawcze ulokowały największe światowe koncerny. Kolejne
przyszły na zasadzie: nie możemy być gorsi. Ale sama obec-
ność koncernów to nie wszystko. Rząd Izraela zbudował
najsprawniejszy w świecie system wsparcia przedsiębior-
ców, którzy wykorzystują odkrycia naukowe i nowe rozwią-
zania technologiczne. Kapitał i liczne koncerny tam obecne
czują oddech konkurencji, więc wkładają w swoje izrael-
skie centra i badania coraz więcej pieniędzy. Rząd ze swej
strony założył fundusze inwestycyjne. Wspomagają one
wyszkolonych i doświadczonych inżynierów przy urucho-
mieniu firmy oraz w zdobyciu pełnej ochrony patentowej.
Pomoc jest nagrodą wyłącznie dla dobrych i już spraw-
dzonych, w ten sposób kasa się nie marnuje. Rządowe fun-
dusze inwestycyjne udzielają startującym firmom poręczeń
kredytów bankowych i gwarancji wobec odbiorców, że da-
na umowa zostanie przez nie wykonana. Światowe kon-
cerny nie boją się więc zawierać z nowo powstającymi
żydowskimi firmami umów o współpracy i kooperacji. Nie
boją się, ponieważ obok doświadczonego właściciela ma-
ją także gwarancje rządowe. O wyborze firmy, która otrzy-
ma wsparcie takiego funduszu, nie decydują znajomości
polityczne, ale wynik niezależnych analiz. Dzisiaj Izrael
przoduje na świecie
w liczbie nowych
innowacyjnych
przedsięwzięć infor-
matycznych i nie tyl-
ko takich. Efektem
jest permanentny
– niezależny
od kryzysów
i światowej
koniunktury
– wzrost
gospodar-
czy. Spójna,
świecka
edukacja
przy mądrej pomocy państwa
przełożyła się na sukces przemysłu i rolnic-
twa (np. największą na świecie wydajność żydowskich
krów mlecznych) i faktyczny brak bezrobocia. A my?
Nasze uczelnie wypuszczają informatyków należących
do najlepszych na świecie. Niewykorzystanie ich talentów
jest głupotą państwa, czyli polityków. To nie w ilości krwi
papieskiej czy w wielkości kopuły Świątyni Opatrzności
Glempa, ale w naszych głowach jest klucz do sukcesu
jednostek i państwa. Otwarte, wolne od religijnych dogma-
tów umysły Polek i Polaków prędzej czy później i tak od-
mienią tę ziemię, choć różni Terlikowscy będą gryźli tę sa-
mą ziemię, aby było inaczej. Rządzący muszą nam tylko
trochę pomóc albo przynajmniej nie przeszkadzać. Priory-
tetem władzy nie mogą być interesy watykańskiej mniej-
szości, gdyż mniejszości tej zależy akurat na jak najdłuż-
szym wstrzymywaniu reform, zwłaszcza w szkolnictwie.
Do tego jednak, Panowie Politycy, potrzeba, abyście zro-
zumieli, że wchodzenie w tyłek biskupowi czy proboszczo-
wi już niekoniecznie przekłada się na wynik wyborczy. A co-
raz częściej może w tym wyniku wręcz zaszkodzić.
Obecnie właściwe wykorzystanie funduszy unijnych to
dziejowa szansa, aby Polska – ze swoim kapitałem w po-
staci naprawdę zdolnych ludzi – stała się jednym z euro-
pejskich centrów nowych technologii, a potem może i jed-
nym z centrów światowych. Zamiast dofinansowywać
z funduszy UE budowę katolickich uczelni teologicznych
(m.in. Warszawa, Kraków, Rzeszów) czy seminariów du-
chownych, rządzący powinni włożyć te pieniądze w fun-
dusze inwestycyjne wspomagające innowacyjne firmy. Dla-
czego nie robią nic, aby ściągnąć do Polski centra badaw-
cze światowych koncernów? Izraelczycy, Japończycy,
a ostatnio Hindusi udowadniają, że jest to możliwe. Dla-
czego? Bo akurat obywatele tych państw, podobnie jak Po-
lacy, wykazują zdolności do nauk ścisłych, a tamtejsze rzą-
dy uważają tylko, że to ważniejsze od owocnej współpra-
cy z jakimś kościołem...
Polska musi się stać nowoczesnym państwem, które-
go znakiem rozpoznawczymi nie będzie zakonnik Rydzyk
rodem ze średniowiecza i najbardziej drakońska na świe-
cie ustawa antyaborcyjna, ale siedziby centrów badaw-
czych liczących się firm światowych i setki naszych inno-
wacyjnych biznesów. Świat ucieka…
PiSlamizacja Polski postępuje. Katolickie media chcą wymóc
nabiskupiej hierarchii, by ta zakazała udzielania komunii pre-
zydentowi Komorowskiemu. Ato zajego oświadczenie, że tzw.
kompromis aborcyjny jest dobry i nie potrzeba go zmieniać.
Tymczasem – według najnowszego sondażu CBOS – aż 65
proc. Polaków ufa Bronisławowi Komorowskiemu. Jest to naj-
lepszy od lat wynik w badaniach popularności polskich poli-
tyków. Portal „Fronda” skomentował to krótko: „Buraki gło-
sują na buraka”. A kto głosuje na wariata, którego sąd skie-
rował na badania psychiatryczne?
W PJN kryzys już naprawdę poważny. Oto Ela Jakubiak
– po konstatacji, że średnia sondażowych badań daje partii
niecałe 2 proc. – zaapelowała do członków, aby brali pożycz-
ki na kampanię wyborczą pod zastaw… własnych domów.
W październiku Poncyljusze i reszta z pięknego snu obudzą
się nie na Wiejskiej, lecz na politycznej wsi, pod mostem.
Herold prawicy Ziemkiewicz twierdzi, że zacny prezes PiS
– UWAGA! – celowo zamierza przegrać wybory, by nie
wchodzić w kompromitującą koalicję z SLD. Natomiast za
4 lata triumfalnie powróci na białym koniu (może kucyku?),
witany entuzjastycznie przez miliony Polaków wykiwanych
przez PO i lewicę. A potem będzie panował długo i bez wa-
śni. I to właśnie koniec baśni.
„Ze Stolicą Apostolską mówimy tym samym językiem troski
oświat wartości, które muszą być obecne wrozwoju Unii Eu-
ropejskiej. Watykan jest państwem zPolską zaprzyjaźnionym”
–wyznał Radosław Sikorski powizycie wRzymie. Czytając te
akty strzeliste, jeden z Czytelników „FiM” kliknął na forum
TVN24, by napisać, jaki to z ministra jest kawał ch…wata,
po czym wyskoczył mu komunikat, że akurat tego newsa nie
da się skomentować…
Kardynał Dziwisz wybiera się 7 lipca na wakacje do Chorwa-
cji, a później odwiedzi Italię. Ciekawe, czy w takiej sytuacji
w dobrym tonie jest życzenie: krzyż na drogę?!
Zadymy wokół in vitro i aborcji już nie wystarcza. Katolickie
media otworzyły kolejny front awantur o transplantacje. Że
to bezbożne zabiegi, bo –pobierając narządy –nigdy nie wia-
domo, czy dawca ostatecznie umarł. Dobrze, że medycy-
na nie potrafi przeszczepiać mózgów, bo dostać taki mózg
po Terlikowskim to dopiero byłoby religijne przeżycie.
Tomasz Poręba – szef sztabu wyborczego PiS – zapowiedział,
że z list partii Kaczyńskiego wystartują „piękne i inteligentne”
kobiety. Bardzo wierzymy. Boć to przecież iKempa, iWróbel,
iSzczypińska. Że oSobeckiej może już lepiej nie wspomnimy!
W „Rzeczpospolitej” płacz i zgrzytanie zębów. Dziennik ku-
pił prywatny biznesmen Hajdarowicz (właściciel lewicującego
„Przekroju”), więc prawicowo-smoleńska redakcja trzęsie por-
tkami i wrzeszczy (a najgłośniej Wildstein), że został sprze-
dany. No bo do tej pory był tylko sprzedajny…
A jednak nie wszyscy betonowi prawicowcy płaczą po sprze-
daży „Rzepy”. Sakiewicz już zapowiedział, że „nagruzach roz-
walonego pomnika dziennikarskiej niezależności” stworzy la-
da dzień nową gazetę codzienną, doktórej zaprasza Wildste-
inów et consortes . „Bilet do wolnego świata wkrótce będzie
dostępny wkioskach” –obiecał naczelny „Gazety Polskiej”.Ityl-
ko nie dodał, że „do świata wolnego od myślenia”.
Związany z lewicą burmistrz Ursynowa kosztem 3 mln złotych
chce urządzić podobny dostarożytnych mauzoleów Gaj Pamię-
ci Ofiar Katastrofy Smoleńskiej. W nim na pow. 1 ha znajdą
miejsce sarkofagi, urny, obeliski oraz specjalnie zbudowanaświą-
tynia dumania. Arozum… niestety nie –narozum miejsca już
tam zabraknie.
Częstochowa jest ponoć duchową stolicą Polski, ale przecież
nawet nie stolicą województwa. To skandal! – krzyczą prawi-
cowcy zPiS izamierzają uchwałą sejmową zweryfikować ma-
pę Polski. Podpowiadamy PiSiorom matołkom, że miasto wo-
jewódzkie można też zrobić z Pacanowa.
Zaledwie10 tys. osób (wtym liczni zakonnicy iksięża) wyru-
szy z Polski na Światowe Dni Młodzieży do Madrytu. Obec-
ność Benedykta nie spowodowała wzrostu zainteresowania im-
prezą. Pośród spodziewanego milionauczestników Polacy bę-
dą więc garsteczką. Ajeszcze10 lat temu obecność50 tys. pąt-
ników znad Wisły uważano w Krk za porażkę.
JONASZ
T ydzień temu pisałem o tym, jak Kościołowi papieskie-
667684143.030.png 667684143.001.png 667684143.002.png 667684143.003.png 667684143.004.png 667684143.005.png
Nr 27 (592) 8–14 VII 2011 r.
GORĄCY TEMAT
3
Niebezpieczny
seks w strefie
bezpieczeństwa,
tajemnicze
samobójstwo,
popijawa i strzelanina
w hotelu...
ogólnodostępny automat w holu wej-
ściowym do budynku KWP. Policjant
przepytał pełniącą tam służbę Sta-
nisławę J. , kto z tego aparatu ko-
rzystał. Strażniczka zeznała, że zna-
ny jej z widzenia funkcjonariusz, któ-
ry około godz. 7.30 wyszedł z gma-
chu, ale chwilę później cofnął się
i skorzystał z automatu. Krzysztof K.
nie miał już cienia wątpliwości, że
na jego tajnym podwórku grasował
obcy. Identyfikacja owego osobnika
nie nastręczała większych trudno-
ści, ale aspirant nie miał upraw-
nień do przejrzenia zapisu z kamer
monitorujących ruch w komendzie.
Gdy zrobił już wszystko, co mógł,
o godz. 7.57 złożył telefoniczny mel-
dunek swojej przełożonej – Beacie Ł.
~~~
Komisarz Izabela T. z Wydzia-
łu Kryminalnego KWP w Lublinie
strzeliła sobie w serce ze służbowe-
go pistoletu Glock. Zrobiła to w swo-
im pokoju na terenie komendy. Prze-
żyła 34 lata, z czego dziewięć ostat-
nich poświęciła policji. Pracowała
w Zespole do walki z Handlem Ludź-
mi, zajmującym się także pedofilią
i prostytucją małoletnich. Wcześniej
pełniła służbę w Zespole Werbunko-
wym i Operacji Specjalnych. Ponie-
waż nie zostawiła żadnego listu, nie
przeżyła miłosnego zawodu, nie by-
ła uwikłana w afery, a na jej szyi nie
zaciskała się pętla długów, nikt nie
umiał znaleźć sensownej odpowiedzi
na pytanie, dlaczego postanowiła
bo naczelnik Jacek H. , niegdyś do-
bry kolega i kompan wspólnych im-
prez, od czasu awansu „nieustannie
się czepia”;
~ Gdy mimo zwolnienia lekar-
skiego przychodziła do pracy, na-
czelnik zarzucał jej „podejrzane kom-
binacje” i kłamstwa, a nawet groził
postępowaniem dyscyplinarnym.
Choć wypalała 5–7 papierosów
dziennie, zwracał uwagę, że „nic nie
robi, tylko pali i się obija”, zabra-
niał wychodzenia z pokoju służbo-
wego i rozmów z kolegami, miał cią-
głe pretensje o rzekomo niestosow-
ny ubiór (krótkie spódniczki i zbyt
głęboki dekolt), a nawet jego kolo-
rystykę („chodzisz do pracy jak
na plażę”). Zablokował przyznany
Zdaniem rodziny i osób znają-
cych Izabelę T. prywatnie, naczel-
nik obawiał się, że koleżanka znają-
ca zbyt wiele kompromitujących go
okoliczności, m.in. urządzoną kie-
dyś pod wpływem alkoholu strze-
laninę w hotelu , zechce tę wiedzę
wykorzystać, więc za wszelką cenę
pragnął pozbyć się jej z wydziału.
Przesłuchani przez prokuraturę
funkcjonariusze z Wydziału Krymi-
nalnego mieli bardzo różne opinie
o Izabeli T. jako kobiecie, koleżan-
ce i pracownicy. Jedni twierdzili, że
była supersympatyczna, uczynna i do-
skonale dawała sobie radę w pracy,
drudzy utrzymywali, że nie miała bla-
dego pojęcia o kryminalnej robocie,
więc wciąż trzeba ją było prowadzić
za rękę, jeszcze innych raziło to, że
często rzucała grubym słowem, co
przecież kobiecie nie przystoi. Kil-
ku zeznało, że była nazbyt impul-
sywna i bałaganiarska. Co ciekawe:
absolutnie żaden nie widział ani nie
słyszał, aby naczelnik H. lub jego za-
stępca – Piotr W. – zachowali się
kiedykolwiek niestosownie wobec
nieżyjącej koleżanki. Przekonywali,
że w wydziale, bądź co bądź krymi-
nalnym, zawsze panowała pełna kul-
tura, savoir-vivre i różne takie...
Jacek H. wyjaśnił w prokuratu-
rze, że komisarz T. była początko-
wo całkiem niezłym i dyspozycyj-
nym pracownikiem, choć jej „kon-
cepcyjność oraz inwencja” pozo-
stawiały dużo do życzenia. Poważ-
ne problemy pojawiły się po obję-
ciu przez nią działki handlu ludźmi.
Żeby im zaradzić, przeprowadzał
z podwładną „rozmowy dyscypli-
nujące”, bowiem nadzorowała waż-
ną sprawę operacyjną o zasięgu mię-
dzynarodowym. Strzelanina po pi-
jaku? Stara historia, za którą zo-
stał już ukarany...
Prokuratura doszła do wniosku,
że nie ma czego szukać. Ot, wpadła
kobieta w psychiczny dołek, a za-
miast strzelić kielicha na poprawę
nastroju, strzeliła sobie w serce. Ta-
ką konkluzję można wyczytać mię-
dzy wierszami postanowienia koń-
czącego sprawę. Tymczasem po
umorzeniu śledztwa wyszło na jaw,
że w jego pierwszej fazie popełnio-
no koszmarny błąd, nie wnikając
w zawartość pamięci komputera
zmarłej. Skoro nie było żadnego pa-
pierowego listu, aż prosiło się, żeby
sprawdzić, czy aby nie wysłała go ko-
muś mailem. W przypadku komisarz
T. nikt na ten pomysł nie wpadł,
choć dla każdego dochodzeniowca
jest to standard. Gdy rodzina zmar-
łej wychwyciła niedopatrzenie i pod-
niosła larum, do mieszkania Izabe-
li ktoś się włamał. Zabrał futro, kil-
ka drobiazgów, ale przede wszyst-
kim interesowały go dokumenty.
Kryminalnym wystarczył miesiąc, że-
by umorzyć śledztwo wobec „niewy-
krycia sprawców” nazbyt profesjo-
nalnej kradzieży. Zajmującego się
samobójstwem prokuratora nie po-
informowano o tym jakże banalnym
incydencie. Dlaczego? Do sprawy
wkrótce wrócimy...
DOMINIKA NAGEL
Wydarzyło się to w sobotę, gdy
w opustoszałych komendach spotkać
można tylko służby dyżurne. „Przy-
szedłem do pracy o godz. 7.15 na swo-
ją planowaną zgodnie z grafikiem
dwunastogodzinną służbę, która mia-
ła się rozpocząć o godz. 7.30. Na sy-
gnał wideofonu pomieszczenia głów-
nego służbowego nr 210 przez dłuż-
szy czas nikt nie odpowiadał, więc po-
czekałem około pięciu minut i po-
nownie zadzwoniłem. Zza drzwi do-
chodziły odgłosy szybkiego krzątania...”
– tak rozpoczyna się notatka służbo-
wa aspiranta sztabowego Krzyszto-
fa K. z Wydziału Łączności i Infor-
matyki Komendy Wojewódzkiej Po-
licji w Szczecinie. Tą notatką ścią-
gnął na siebie kolosalne kłopoty...
Z dalszego ciągu owego doku-
mentu dowiadujemy się, że po dłuż-
szej chwili drzwi otworzyła mu wresz-
cie koleżanka, którą miał zmienić
na dyżurze. Nazwijmy ją umownie
Heleną . Funkcjonariuszce drżał głos
i była wyraźnie zdenerwowana, choć
usiłowała zachować pozory spokoju.
Tłumaczyła zwłokę tym, że nikogo się
nie spodziewała, bo przecież w pią-
tek wieczorem prosiła go w rozmo-
wie telefonicznej, aby się nie spieszył,
i ustalili, że będzie w robocie godzi-
nę później. No, ale skoro już jest, to
niech przejdzie do kancelarii tajnej,
bo ona musi się trochę ogarnąć. Po-
nieważ oprócz wspomnianego po-
mieszczenia głównego Wydział Łącz-
ności posiada kilka pokoi i nie było
problemu, żeby Helena „ogarnęła się”
w którymkolwiek z nich, Krzysztof K.
grzecznie, ale stanowczo, odmówił.
Gdy kobieta niemal demonstracyj-
nie zaczęła się przy nim przebierać,
uległ i przeszedł do pokoju z faksa-
mi. Jako gliniarz z prawie 25-letnim
stażem czuł przez skórę, że coś jest
nie tak. Ale czy to możliwe, żeby
na terenie wydziału znajdującego się
w specjalnej strefie bezpieczeństwa
komendy ktoś się ukrywał?
Po zmianie lokum natychmiast
włączył wideofon. Chciał obserwo-
wać śluzę prowadzącą do strefy. Po-
licjantka była jednak nie mniej by-
stra. Znając parametry kamery, otwo-
rzyła drzwi w taki sposób, że całko-
wicie zasłoniła swoim ciałem obraz
monitoringu, dzięki czemu za jej ple-
cami mógł się niepostrzeżenie wyśli-
znąć nawet pluton szpiegów. Następ-
nie kobieta wróciła do wydziału,
chwilę się jeszcze pokręciła, odebra-
ła telefon i po krótkiej rozmowie de-
finitywnie wyszła.
Pełen najgorszych podejrzeń
aspirant natychmiast rozpoczął śledz-
two. Błyskawicznie namierzył numer
telefonu, z którego dzwoniono do
koleżanki tuż przed opuszczeniem
wydziału. Okazało się, że jest to
Zabij się, glino!
– a następnie lojalnie uprzedził He-
lenę, że w zaistniałej sytuacji nie miał
po prostu innego wyjścia. Kilka go-
dzin później do wciąż jeszcze pełnią-
cego służbę aspiranta zatelefono-
wał funkcjonariusz P. Przyznał, że
spędził z Heleną całą noc z piątku
na sobotę, i nalegał, żeby sprawę „ja-
koś odkręcić”. Ponieważ Krzysztof
K. w sprawach służbowych twar-
do trzyma się przepisów, wszystko,
co wyżej przedstawiliśmy, spisał
na papierze i wręczył za pokwito-
waniem Beacie Ł.
Co spotkało go za tę godną naj-
wyższego uznania czujność?
Dokładnie jedenaście dni póź-
niej komendant wojewódzki nadinsp.
Wojciech Olbryś zawiadomił aspi-
ranta, że w ramach „planowanej re-
organizacji” zamierza przenieść go
wkrótce do komendy miejskiej, więc
jeśli ma jakieś zastrzeżenia, może już
od teraz „składać wnioski i oświad-
czenia”. Policjant (z orzeczonym
przez komisję lekarską ogranicze-
niem w pełnieniu niektórych obo-
wiązków) tak się wzruszył wizją odej-
ścia z Sekcji Szyfrów, że zaniemógł
na zdrowiu psychicznym. Nie bacząc
na zaświadczenia, po trzech miesią-
cach nadinsp. Olbryś wykopał go
na pierwszą linię frontu „zapobiega-
nia i zwalczania przestępczości”. „(...)
leży to w interesie społecznym i służ-
bowym” – czytamy w rozkazie per-
sonalnym komendanta. W interesie
wewnętrznych układów sprawę bzy-
kania w zakazanej strefie bezpieczeń-
stwa zamieciono pod dywan...
Szef zachodniopomorskiej poli-
cji stanowczo odrzuca jakiekolwiek
skojarzenia terminu podjęcia decy-
zji o skierowaniu Krzysztofa K.
do czynnej walki z bandytami i zło-
dziejami ze złożonym przezeń rapor-
tem o „nieprawidłowości” (tak okre-
śla wpuszczenie kochanka do spe-
cjalnie chronionego miejsca). War-
to jeszcze dodać, że panie Hele-
na i Beata są serdecznymi psiap-
siółkami, a ta druga jest bratanicą
byłego zastępcy komendanta...
ze sobą skończyć. Prokuratura wsz-
częła rutynowe śledztwo, które
wkrótce umorzono wobec niestwier-
dzenia jakiegokolwiek udziału osób
trzecich, psychicznego znęcania się
czy mobbingu.
Tymczasem z zeznań matki tra-
gicznie zmarłej Izabeli, jej dwóch
braci, ciotki, koleżanek (w tym jed-
nej emerytowanej policjantki) i by-
łego narzeczonego wyłonił się taki
oto obraz:
~ Komisarz T. od około sześciu
miesięcy przed śmiercią sygnalizowa-
ła, że w pracy dzieje się niedobrze,
jej wcześniej urlop, rujnując dopię-
te na ostatni guzik przygotowania,
otwierał szafę służbową pod jej nie-
obecność („Obawiała się, że Jacek
H., chcąc ją zniszczyć, może coś pod-
łożyć, dopisać lub zabrać” – zezna-
ła była policjantka), oskarżał o „psu-
cie wizerunku wydziału”, w obecno-
ści innych pracowników urządzał jej
upokarzające „wywiadówki” itp.
W skrócie rzecz ujmując, z re-
lacji świadków wynikało, że komi-
sarz T. była permanentnie gnębio-
na i osaczana przez szefa. Dlacze-
go miałby to czynić?
667684143.006.png 667684143.007.png 667684143.008.png 667684143.009.png
4
Z NOTATNIKA HERETYKA
Nr 27 (592) 8–14 VII 2011 r.
POLKA POTRAFI
Wierność, kotku!
Prowincjałki
Mieszkanka Stębarka kupiła po okazyjnej cenie 200-
-litrową beczkę z paliwem. Ucieszona pochwaliła
się mężowi, który przytomnie beczkę otworzył i... I wtedy okazało się, że za 700 zł
baba kupiła wodę, która po transakcji w benzynę przemienić się nie chciała.
Starożytni twierdzili, że małżeń-
skich zdrajców należy przykład-
nie karać. Tak, żeby innym się
odechciało!
Słowianie na ten przykład wia-
rołomnego męża przybijali do drze-
wa za mosznę, a do ręki dawali nóż.
Zdrajca miał wybór: popełnić sa-
mobójstwo lub uwolnić się i zostać
eunuchem, co wiązało się z doży-
wotnią hańbą. Niewierną żonę ka-
rano równie przykładnie: śmierć
lub... wycięcie tego, co służyło przy-
jemności i rozrodowi, a co potem
– ku przestrodze – zawieszano na
drzwiach domu. Stopniowo kary
za niewierność, przynajmniej na na-
szej szerokości geograficznej, ogra-
niczono do publicznej zniewagi, co
poskutkowało daleko idącą patolo-
gią. Dziś zdrada małżeńska trakto-
wana jest jak romantyczna przygo-
da. Jedyne, co pozostaje boskim
emisariuszom, to przypominanie, że
za niewierność odpowiemy „po tam-
tej stronie”, „gdzie kary czyśćcowe
lub piekielne są podobno o wiele
cięższe niż te, które w swojej fanta-
zji potrafi wymyślić człowiek” (patrz
artykuł dotyczący zdrady na por-
talu „Fronda”).
W ostatnich dniach
w katolickim światku
podsumowano spek-
takularną akcję pt.
„Wierność, kotku!”.
Kampania ograniczy-
ła się do portali inter-
netowych, a konkretnie
– coraz popularniejszego Facebo-
oka, gdzie tłumaczono na wszelkie
sposoby, że wierność jest „seksow-
na” i w ogóle super! Głównym im-
pulsem przedsięwzięcia był film
„Och, Karol 2” – przeróbka ekra-
nizacji z 1985 roku o tym, jak to pe-
wien żonaty facet żadnej nie prze-
puści, a potem kochanki dowiadu-
ją się o sobie nawzajem i przycho-
dzą do jego domu zrobić rozpier-
duchę. Film promowała piosenka
Natalki Kukulskiej . Tym razem
nie o Puszku Okruszku, ale o tym,
że „wierność jest nudna”. Na taką
sobie komedyjkę (nie mniej wulgar-
ną od innych superprodukcji) po-
sypały się katolickie gromy. „Wier-
ność, kotku!” poparł Wojciech Cej-
rowski (rozwodnik, ponownie żo-
naty), który stwierdził odkrywczo:
„Pan Bóg wybacza, ale natura nie
wybacza nigdy”. Coś mi się jednak
zdaje, że nastawionej na rozród na-
turze nasza rozwiązłość wcale nie
przeszkadza.
Tymczasem, według najnowszych
badań, przepaść między liczbą zdrad
wśród mężczyzn i kobiet stopnio-
wo zanika. Naukowcy z Uniwersy-
tetu Indiana przepytali na tę oko-
liczność tysiące osób. Proporcje ukła-
dały się tak: 19 proc. zdradzają-
cych kobiet, 23 proc. zdradzających
mężczyzn. Jeszcze w latach 90. tyl-
ko 10 proc. pań skakało na boki,
więc równouprawnienie zbiera sek-
sualne żniwa. Ankietowane znajdo-
wały kochanków głównie w pracy
i przez internet.
Według ankiet przeprowadzo-
nych na angielskim portalu randko-
wym Zooks, kobiety zdradzają na-
wet częściej. Dla 43 proc. Wyspia-
rek jednorazowy numerek z niezna-
jomym to w ogóle żadna zdrada. Po-
dobny pogląd wyznaje tylko 33 proc.
tamtejszych panów.
Tradycyjnie kobiecą niewierność
usprawiedliwia się zaniedbaniem ze
strony jej partnera. Obecnie doszedł
inny usprawiedliwiacz. Zdaniem na-
ukowców babskie puszczal-
stwo może mieć związek
z genami przekazywany-
mi przez rozwiązłego
ojca. Chodzi prawdo-
podobnie o hormony
związane z odczu-
waniem przyjem-
ności. Jakkolwiek
by było – wina
znów leży po stronie
samców.
JUSTYNA CIEŚLAK
Złodzieje biorą wszystko: w Knurowie-Szczygło-
wicach ukradli ok. 50 metrów liny nośnej pod-
trzymującej trakcję elektryczną; w Katowicach-Muchowcu – 100 metrów
kompletnej sieci trakcyjnej, 15 metrów drutu nośnego oraz 200 metrów sieci
elektrycznej; w Gliwicach 53-latek wpadł podczas kradzieży kolejowego kabla
teletechnicznego tuż po tym, jak zdemontował klocki hamulcowe z wagonów;
za stacją kolejową w Świdwinie zniknęło 56 obciążników sieci trakcyjnej.
Wieczór wspólnie spędzony w sopockiej dysko-
tece tak rozpalił ich instynkty rozrodcze, że po-
stanowili pójść do hotelu. Właśnie tam po upojnej nocy obudził się amant. I do-
strzegł, że ma problem, bo namiętna kochanka wyniosła nie tylko jego port-
fel, telefon i dokumenty, ale nawet ubranie.
Szpital w Lipnowie to kolejna w kraju placówka,
w której można rodzić nie w bólach, ale na we-
soło. Wszystko przez mieszankę podtlenku azotu i tlenu (gaz rozweselający po-
dawany pacjentkom w ramach znieczulenia).
Opracowała WZ
MYŚLI NIEDOKOŃCZONE
Nie potrafiłbym narzucić innym heroizmu obowiązkowego urodzenia dziec-
ka powstałego w wyniku gwałtu czy z kazirodztwa. Postawy heroizmu
muszą wynikać z własnego przekonania i nakazu moralnego, a nie z przy-
musu prawnego. (prezydent Bronisław Komorowski)
Cóż robili chrzczący pogańską Europę misjonarze? Bez sentymentów bu-
rzyli drewniane bałwany, ale szanowali miejsca zbliżające do tajemnicy ist-
nienia. Na „świętych górach” stawiali krzyże. W „świętych gajach” zakła-
dali klasztory. (Wojciech Wencel, publicysta „Gościa Niedzielnego”)
Jarosław Kaczyński zdaje sobie sprawę z tego, że jego partia nie wygra je-
siennych wyborów parlamentarnych. Właśnie dlatego całą swoją siłę oparł
na mediach ojca Rydzyka i jego zwolennikach. Taki sojusz jest najkrótszą
drogą do dechrystianizacji Polski. (Cezary Michalski, publicysta)
Dostałem wiadomość, że pana Jarosława Kaczyńskiego sąd skazał czy coś,
nakazał, coś tam takiego… Do psychiatry. Wiecie, jak to sobie skojarzy-
łem? 45 rok, za Stalina tak było. To się dzieje, to jest to. Do wszystkiego
się posuną.
że nie jest z nimi tak źle. To oczywisty znak,
że jest coraz gorzej.
Kilka tygodni temu Benedykt XVI zupełnie poważ-
nie zapewniał wiernych zebranych na placu Świętego
Piotra, że Kościół katolicki dlatego istnieje tak długo,
bo stoi za nim sam Pan Bóg. Gdyby to była prawda, to
Bóg musiałby także stać za wie-
loma innymi Kościołami chrze-
ścijańskimi, szczególnie tymi star-
szymi od katolicyzmu (prawosła-
wie, Kościół koptyjski), no i oczy-
wiście także za wieloma jeszcze
starszymi religiami, choćby taki-
mi jak buddyzm czy dżinizm. Znaczyłoby to, że Bóg
wspiera zupełnie sprzeczne i zwalczające się wzajemnie
poglądy i organizacje. Zatem musiałby być wewnętrznie
sprzeczny, a to by znaczyło, że nie jest Bogiem.
Zapewne nie tego chciał dowieść papież Ratzinger,
tylko tak mu po prostu głupio wyszło. Kilka dni temu
podobnie absurdalny wywód przeprowadził ksiądz Char-
les Scicluna , promotor sprawiedliwości (cóż za tytuł!)
z Kongregacji Nauki Wiary. Jest on w Watykanie głów-
nym specem od spraw pedofilii kleru, czyli osobą, która
siedzi w samym centrum afery. Znany jest m.in. z takiej
oto wypowiedzi: „Kościół uważa niewinność dzieci za je-
den z najcenniejszych skarbów”. Doprawdy, trudno so-
bie wyobrazić większą bezczelność i tupet po tym, jak hie-
rarchowie Kościoła po tysiąckroć udowodnili, że w tej afe-
rze bardziej niż dobro dzieci liczy się wszystko inne – sa-
mopoczucie księży przestępców, opinia o Kościele, ka-
riery biskupów, pieniądze. No chyba że dla Kościoła skarb
niewinności dzieci jest w tym sensie najcenniejszy, że wła-
śnie jego niektórzy księża najbardziej na świecie pożądają.
Otóż tenże komik w kolarce oświadczył właśnie:
„Kościół nie upadł mimo tych skandali, co oznacza, że
ma nadprzyrodzone fundamenty”. To jest jeszcze bar-
dziej żałosne niż wypowiedź Benedykta XVI. To nie-
ziemska wręcz pycha przykryta dla niepoznaki kołder-
ką pseudopokory, to bicie się
w piersi w celu wskazania wła-
snej niezwykłości.
Wbrew jednak wszelkim za-
pewnieniom i zaklęciom Kościół
katolicki na wielu frontach już
upadł i nic nie zapowiada jego
zmartwychwstania. W całej Skandynawii został po pro-
stu zlikwidowany administracyjnie już w XVI w. i do dziś
katolicy stanowią tam nie więcej niż 3 proc. populacji.
Ogromna większość z tej garstki zresztą nawet już nie
praktykuje. W Czechach i Francji, która robiła kiedyś
za katolicki kręgosłup Europy, zostało ledwie po kilka
procent katolików regularnie praktykujących i w do-
datku nie zawsze posłusznych Watykanowi. Jeśli to nie
jest upadek, to co takiego miałoby być tym upadkiem?
Kościół katolicki traci wszędzie. Nawet w Polsce
– jedynym chyba miejscu na świecie, w którym zyskał
(dzięki JPII ) w ostatnim pokoleniu politycznie i fi-
nansowo – stracił jednocześnie w 20 lat 10 proc. regu-
larnie praktykujących, czyli prawie 3 miliony. Może to
nie jest jeszcze upadek, ale z pewnością jego początek.
Trendy społeczne dotrą wszędzie, także nad Wisłę,
tak jak dotarły telefony, telewizja satelitarna i inter-
net. To tylko kwestia czasu. ADAM CIOCH
(o. Tadeusz Rydzyk)
RZECZY POSPOLITE
Jest niewątpliwą prawdą, iż nie ma sprzeczności między polskością a śląsko-
ścią; że śląskość jest jedną z bardzo ważnych i znaczących form polskości.
(Jarosław Kaczyński)
Ten psychiatra, który zajmuje się Kaczyńskim, mógłby mieć trochę robo-
ty przy Macierewiczu. (marszałek Stefan Niesiołowski, PO)
Jestem za zakazem in vitro, bo życie ludzkie jest najważniejsze. Jestem tak-
że przeciwny związkom partnerskim, bo instytucja małżeństwa przetrwa-
ła kilka tysięcy lat. (Jacek Rostowski, minister finansów, PO)
Miałem często wrażenie, że w PO jest przechył klerykalny. PiS co chwilę
zgłaszał propozycje uchwał dotyczących świętych i błogosławionych. Po-
wtarzałem, że Senat nie jest dobudówką do biskupa. A jednak te uchwa-
ły przechodziły – także głosami PO – mimo moich sprzeciwów.
(Bogdan Borusewicz, marszałek Senatu, PO)
Ja się panu Niesiołowskiemu nie wtrącam w jego motylki, ćmy czy mu-
chy, którymi się zawodowo zajmuje. I niech się on nie wtrąca do tego, co
ja mówię w danej sprawie. (biskup Wiesław Mering,
w odpowiedzi na krytykę ze strony marszałka Niesiołowskiego)
Czesław Miłosz spoczął na Skałce nie dlatego, że był święty, bo w swoim
długim życiu zrobił sporo zła.
(ks. Marek Gancarczyk, redaktor naczelny „Gościa Niedzielnego”)
Wybrali: AC i ASz
Upadł i leży
oszuKANA
KOLEJ NA ZŁOM
NAGI INSTYNKT
RODZĄ ZE ŚMIECHU
C oraz częściej przywódcy Kościoła podkreślają,
667684143.010.png 667684143.011.png 667684143.012.png 667684143.013.png 667684143.014.png 667684143.015.png 667684143.016.png 667684143.017.png 667684143.018.png 667684143.019.png 667684143.020.png
Nr 27 (592) 8–14 VII 2011 r.
NA KLĘCZKACH
5
LEPIEJ PÓŹNO...
katolików w Polsce, okazałoby się,
że w naszym kraju żyje więcej niż 10
tysięcy ofiar księży. Biorąc pod uwa-
gę wyjątkowo ślepą wiarę dużej czę-
ści Polaków, należy jednak przy-
puszczać, że poszkodowanych wśród
Polaków jest dużo więcej. Zatem
wielka afera katolicko-pedofilska
w Polsce jest jeszcze przed nami.
Wybuchnie, gdy ofiary zbiorą się
na odwagę ujawnienia... MaK
Know (Prawo, by wiedzieć) – we-
dług jej raportu kliniki będą wręcz
chciały namawiać kobiety do usu-
wania ciąży.
Po tym, jak prezydent Gdańska
Paweł Adamowicz z PO przeka-
zał Kurii Metropolitalnej działkę
wartą 2,8 mln zł za 28 tys. zł oraz
nieruchomość o powierzchni 3,3
tys. mkw., przylegającą do nowej
rezydencji abp. Sławoja Leszka
Głódzia , wartą 457 tys. zł za... dar-
mo – radni Gdańska (głównie ko-
ledzy z PO) nareszcie powiedzieli
basta i odebrali prezydentowi moż-
liwość przekazywania Kościołowi
nieruchomości z jakimkolwiek upu-
stem. Do tej pory prezydent mógł
oddawać hierarchom działki za pro-
cent ich wartości. Jeszcze teraz
chłop sobie z tego wszystkiego coś
zrobi...
PaR
po łacinie. Przypuszczamy, że Dzi-
wisz utoczył Wojtyle takie ilości
krwi, że starczy dla każdej pol-
skiej parafii, która się odpowied-
nio „postara”.
BOGU DZIĘKI
STRACILI ZAUFANIE
W minionym tygodniu podczas
burzy grom z jasnego nieba trafił
w wieżę kościoła pw. św. Jadwigi
Śląskiej w Zalesiu Śląskim. Ude-
rzenie pioruna pogrążyło kościół
w ciemności i ciszy – uszkodzone
zostały sterowniki, czujniki i bez-
pieczniki wszystkich kościelnych
dzwonów, oświetlenie świątyni i jej
nagłośnienie. „Dzięki Bogu (?) jed-
nak kościół był ubezpieczony i – jak
zapowiada proboszcz – jako para-
fia czynimy starania o odszkodowa-
nia od ubezpieczyciela” . AK
MaK
Większość mieszkańców Austrii
nie ma zaufania do Kościoła kato-
lickiego.
Aż 61 procent Austriaków nie
ufa Kościołowi katolickiemu. Na-
tomiast 35 procent z nich takie za-
ufanie deklaruje. Dzieje się to
w kraju, który pod panowaniem
Habsburgów był – obok Hiszpa-
nii – ostoją i ratunkiem europej-
skiego katolicyzmu.
I PO SPRAWIE!
KRWISTE RELIGIE
W Holandii słowo stało się cia-
łem – zapowiadana ustawa o za-
kazie rytualnego uboju zwierząt zo-
stała przegłosowana przez niższą
izbę parlamentu.
Żydzi i muzułmanie mieszkają-
cy w Holandii mają problem. Nie-
wielka Partia Praw Zwierząt namó-
wiła większość deputowanych
do wprowadzenia poprawki do pra-
wa o traktowaniu zwierząt, zaka-
zującej rytualnego uboju. Religijny
ubój polega na poderżnięciu gar-
dła zwierzęcia przed jego ogłusze-
niem. Ta religijna procedura jest
sprzeczna z normalnym prawem,
ale dotąd niemal wszędzie na świe-
cie robiono wyjątki z powodów re-
ligijnych. Holendrzy powiedzieli:
dosyć! Decyzja deputowanych wy-
wołała żywe protesty duchownych,
którzy uznali ją za prześladowanie.
Nie jest jednak jeszcze pewne, czy
wyższa izba parlamentu zaakcep-
tuje nowe prawo albo czy Trybu-
nał Konstytucyjny oceni je jako kon-
stytucyjne.
MaK
ASz
WITAJ, NIE ŻEGNAJ
PUTRA
ŹLE KOJARZONY
CZUWAJCIE BRACIA!
Będzie można dostać nawet 5 lat
więzienia za publiczne przeżegnanie
się. Nie, nie w Iranie – w Szkocji.
Wbrew pozorom kara nie ma
wielkiego związku z prześladowa-
niami na tle religijnym. Nie będzie
się można żegnać tylko w okolicach
stadionów piłkarskich i pubach, wte-
dy gdy będą rozgrywane mecze.
Chodzi o to, że kibice wrogich dru-
żyn (na przykład w Glasgow) dzie-
lą się na „katolików” i „protestan-
tów”, a robienie znaku krzyża jest
rodzajem prowokacji i zaczepki. Ra-
zem z zakazem żegnania się wpro-
wadzono także zakaz śpiewania bry-
tyjskiego hymnu – w tych samych
okolicznościach.
Młodzi ludzie „uczestniczą w swo-
ich parafiach w mszach świętych,
gdzie uczą się służby liturgicznej;
mają też na zbiórkach apele ewan-
geliczne, gdzie rozważają fragmen-
ty Pisma Świętego. Na obozach
również dbamy o rozwój religijny.
Na przykład na moim obozie bę-
dziemy poznawali, kim jest Duch
Święty, jakie są dary Ducha Świę-
tego. Codziennie będzie polowa
msza święta w lesie, apele ewan-
geliczne, oczywiście modlitwa po-
ranna i wieczorna, a także modli-
twa przed i po posiłkach. Chcemy,
aby wiara nie kończyła się tylko
na słowach (...). Uczymy też służ-
by dla innych”. Czy to wyznanie
członka fanatycznej sekty ewange-
lizacyjnej? Ależ skąd, to fragment
wywiadu z Michałem Pałama-
rzem – liderem Harcerstwa Rze-
czypospolitej.
Krzysztof Putra, zmarły w kata-
strofie smoleńskiej wicemarszałek
sejmu z PiS-u, przegrał batalię o pa-
tronat nad rondem w Świętej Wo-
dzie ze św. Krzysztofem. Miejsco-
wość leżąca w okręgu wyborczym,
gdzie zmarły poseł otrzymał najwię-
cej głosów poparcia, jest bramą ob-
wodnicy Wasilkowa (koło Białego-
stoku). I to właśnie wasilkowscy rad-
ni postanowili, że nie Putra, a św.
Krzysztof zostanie patronem ron-
da. Decyzję swą rajcowie umotywo-
wali faktem, że na rondzie owym...
nigdy nie doszło do żadnych tra-
gicznych wypadków.
Początek wakacji biłgorajscy sa-
morządowcy uczcili dzielnie i ocho-
czo udziałem w I Samorządowej
Pielgrzymce Rowerowej na Jasną
Górę, zorganizowanej z inicjatywy
starosty biłgorajskiego Maria-
na Tokarskiego . W ciągu czterech
dni 32 samorządowców przejecha-
ło na dwóch kółkach prawie 360 km.
Swój trud pielgrzymkowy urzędni-
cy i radni ofiarowali za wszystkich
mieszkańców ziemi biłgorajskiej.
Celem pielgrzymki – co podkreśla-
li – miało być zbliżenie samorządu
miejskiego z powiatowym oraz zjed-
noczenie i pojednanie radnych z ko-
alicji i opozycji. W czasie jazdy (sic!)
miały być nawet omawiane kwe-
stie stanu biłgorajskich dróg i chod-
ników. Jednak główną intencją po-
lityczną – jak ujawnił lokalnej tele-
wizji starosta biłgorajski, czyli po-
mysłodawca imprezy – było wymo-
dlenie, aby sprawa najważniejsza
dla Biłgoraja, jaką jest przekształ-
cenie tamtejszego szpitala w spół-
kę, przestała wreszcie budzić ja-
kiekolwiek kontrowersje. AK
MaK
PaR
MaK
TĘCZA NA KLONIE
ZNAKOWANIE
OSŁÓW
KOMU ABORCJĘ,
KOMU?
Dalton McGuinty , premier
prowincji Ontario w Kanadzie,
oświadczył, że wszystkie szkoły
wspierane publicznymi pieniędzmi,
również te katolickie, mają obowią-
zek zezwolić na zakładanie uczniow-
skich klubów walczących z homo-
fobią. Wśród katolickich fundamen-
talistów (także w Polsce, która – jak
wiadomo – blisko Kanady leży) za-
wrzało. A wrzenie przeszło w sko-
wyt, kiedy akcję poparli... niektó-
rzy kanadyjscy biskupi.
Ów skowyt bierze się stąd, że
bardzo wierni katolicy nakazują ko-
chać bliźniego swego, ale po pierw-
sze – nie każdego, a po drugie – bez
przesady i nie za mocno. MarS
Członkowie Komitetu Inicja-
tywy Ustawodawczej „Stop abor-
cji” zapowiadają, że będą jeździć
po Polsce i bacznie przyglądać się
kandydatom do Sejmu i Senatu,
a także przysłuchiwać się temu, co
kandydaci mówią. Ci, którzy pod-
czas tej wizytacji wypadną dobrze,
otrzymają „certyfikat kandydata
przyjaznego rodzinie”, który po-
winien być wskazówką dla wybor-
ców, jak i na kogo głosować. Ależ
świetny pomysł! Szczególnie dla
zdezorientowanych często pokręt-
ną agitacją wyborców prawdziwej
lewicy. Jednak sam certyfikat to
za mało. Wszak można go schować
do kieszeni albo zjeść. Lepszy był-
by świadczący o rodowodzie kol-
czyk w nosie, a jeszcze lepsze – pięt-
no... na przykład rybka wypalo-
na na czole.
MarS
Prywatne kliniki usuwające cią-
żę w Wielkiej Brytanii będą mogły
legalnie reklamować się w radiu i te-
lewizji – tak zdecydował Komitet
Nadawców ds. Praktyk Reklamo-
wych (BCAP). Decyzję BCAP ostro
krytykują przeciwnicy usuwania cią-
ży. „Zgoda na to, aby kliniki abor-
cyjne ogłaszały się w telewizji, tak
jakby się niczym nie różniły od firm
samochodowych czy producentów
proszków do prania lub piwa, jest
szokująca” – uważa Joanne Hill ze
stowarzyszenia Life (Życie). Podob-
ny ton utrzymuje grupa Right To
HETEROŚMIECIARKI
W łódzkim przedsiębiorstwie
oczyszczania miasta nastanie wkrót-
ce wielkie malowanie. Z ulic mia-
sta znikną śmieciarki w kolorze tę-
czy, które ożywiały wielobarwnością
szare miasto, i pojawią się pojazdy
pomarańczowe. Nowy zarząd pod-
jął decyzję o ich przemalowaniu po-
noć na skutek skarg pracowników,
których niezadowoleni klienci na-
zywali czasem „gejami”. MaK
CUD OZDROWIENIA
Były przeor ojców kamedułów
Witold K. , oskarżony trzy lata te-
mu o przywłaszczenie 110 tys. zł
oraz kradzież mebli, zabytkowej
rzeźby Chrystusa Frasobliwego
i XIX wiecznego obrazu, może być
sądzony. Do tej pory udawało mu
się omijać Temidę, ponieważ przed-
stawiał zaświadczenia, że jest cięż-
ko chory. Niedawno wyszło na jaw,
że duchownemu od ponad 2 lat na-
rzekającemu na zły stan zdrowia nic
nie dolega. Okazało się, że były
przeor od jakiegoś czasu pracuje
w wadowickim starostwie, więc bie-
gli lekarze przebadali go ponownie.
Wyniki pozwalają na postawienie
go przed sądem. Grozi mu nawet 10
lat więzienia, ponieważ rzekomo
skradziona przez niego figura Chry-
stusa jest dobrem o szczególnym
znaczeniu dla kultury. Witold K. nie
przyznał się do winy.
TYSIĄCE OFIAR
MarS
Niewielki Kościół katolicki
w Holandii zapłaci odszkodowania
zdumiewająco wysokiej liczbie osób.
W niespełna 17-milionowej Ho-
landii katolicy stanowią 1/3 społe-
czeństwa (jest ich ok. 6 milionów).
W ostatnich latach zgłosiło się
aż 1975 osób poszkodowanych
w dzieciństwie przez katolicki kler.
Specjalna niezależna komisja zde-
cydowała o wypłacie odszkodowań
w wysokości od 5 do 100 tysięcy eu-
ro na osobę.
Liczba poszkodowanych pora-
ża. Gdyby przełożyć to na liczbę
KREW NAS ZALEWA!
Tym razem krwią Jana Paw-
ła II cieszą się – jakkolwiek dziw-
nie by to brzmiało – kustosze sank-
tuarium i pątnicy w Licheniu oraz
parafianie ze Studzionki w powie-
cie pszczyńskim. Ci ostatni szczycą
się także certyfikatem od samego
Dziwisza , potwierdzającym auten-
tyczność krwi, na dodatek spisanym
ASz
667684143.021.png 667684143.022.png 667684143.023.png 667684143.024.png 667684143.025.png 667684143.026.png
Zgłoś jeśli naruszono regulamin