Obserwator.pdf

(761 KB) Pobierz
10534518 UNPDF
O
BSERWATOR
Albo w swoim wolnym czasie rozsta-
niemy się z pilotem i komputerem na
kilka godzin albo nie. Wybór należy
do nas. Wybierając jako formę spędze-
nia wolnego czasu spacer w zieleni,
trzeba dostrzec pewne niebezpieczeń-
stwo. Będąc tuż, tuż, gdy wystarczy
już tylko minąć drzwi zaczarowanego
ogrodu, napotykamy pułapkę, która
tkwi tuż przy wejściu, a tworzy ją –
rozmyślanie. Kiedy mówię – człowiek
winien spędzać trzy godziny dziennie
w zieleni – mam na myśli aktywny
czas spędzony w czystych warunkach,
gdzie możliwe jest wyciszenie emocji
oraz myśli. Słodkie leniuchowanie ma
jedną niekorzystną cechę, nie pozwala
oderwać uwagi od myśli, które prędzej
czy później otaczają umysł niczym
chmura meszek. By tego uniknąć, jako
formę aktywnego odpoczynku, warto
podjąć aktywną pracę, w postaci choć-
by prostych codziennych czynności
jak malowanie płotu, zbieranie kamie-
ni z pola, koszenie trawnika. Rzecz
jednak w tym, by te pozornie błahe
czynności wykonywać z pełną aktyw-
nością, a nawet rzekłbym z pasją, sku-
piając się wyłącznie na działaniu. Jak z
pasją skoncentrować się na zmywaniu
garów lub wyrzucaniu obornika ze
stajni? I po co? Czy nie lepiej pobujać
w obłokach na hamaku? To niewąt-
pliwie rozkoszne zajęcie, którego
sam bywam miłośnikiem. Jest jednak
pewne ale. Jedną z cech świadomości
i uwagi jest to, że tylko z pozoru, jest
przy nas tutaj, w tym momencie. W
rzeczywistości, przez większą część
ludzkiego życia znajduje się w prze-
szłości, analizując to, co zostało wy-
konane – może coś tam źle zrobiłem i
należałoby to poprawić – lub znajduje
się w przyszłości, poddając się marze-
niom – co zrobię jak… ? To bardzo
trudne dla współczesnego człowieka
zogniskować uwagę na teraz i tutaj.
Proszę się o tym przekonać. Wystarczy
wsiąść na rower i spróbować skon-
centrować się wyłącznie na jeździe,
nie pozwalając uwadze, by odfrunęła
w przeszłość lub przyszłość. Stawiam
kawę temu, komu uda się przejechać
więcej niż kilkadziesiąt metrów przy
postawionych tutaj założeniach (na
wypadek gdybym jednak przegrał,
mój telefon 696 430 259). Sztuka bycia
tutaj i teraz opisywana jako Vippasa-
na , staje się ważnym wskazaniem dla
współczesnego Europejczyka, którego
umysł jest owładnięty chmurą myśli
i nie może się od nich oderwać. To
także powoduje powstanie szeregu
napięć. Oprócz Vippasany , należy do-
dać jeszcze jeden proces – mechanizm
obserwowania siebie, który w istocie
staje się obserwowaniem czasu.
W jednym z numerów WŚ pisałem o
Obserwatorze . Przypomnę jedynie, że
według Roesa jest on strukturą wro-
dzoną w psychice, że nie ulega zmia-
nom oraz nie podlega wpływom ucze-
nia. Istnieje poza nazwą i poza czasem.
W związku z tym, jest taki sam u
osoby w wieku dziecięcym, dojrzałym
czy starszym. W poszukiwaniu Ob-
serwatora , warto przypomnieć sobie
pierwsze fakty, które pamiętamy. To
wówczas po raz pierwszy dał znać o
sobie. Wszystkie bez wyjątku procesy
psychiczne odbywają się właśnie przed
nim – można powiedzieć, przed istotą
bez wieku i imienia, która nie posiada
emocji – skutkiem tego nie ma wąt-
pliwości. Nie posiada także struktury
myślowej, zatem nie podlega proce-
som zastanawiania się i rozważania.
Osąd jego jest całkowicie jednoznacz-
ny i sprowadza się do stwierdzenia:
tak – nie. Charakteryzuje go potrzeba
realizowania się i kierunek, w którym
jest ona realizowana. Ma więc wolę,
czyli pęd do realizacji (na obszarze re-
leksji), ale jednocześnie nie zależy mu
na istnieniu. Zależy mu na doświad-
czaniu zgodnym z matrycą własnych
potrzeb. Obserwator występuje także u
zwierząt, stąd jest możliwe telepatycz-
ne porozumiewanie się z nimi w celu
przekazania treści. Proces obserwowa-
nia i pamiętania siebie jest ognisko-
waniem uwagi w Obserwatorze , dzięki
czemu poszerza się jego przestrzeń.
sów było przedmiotem rozlicznych ba-
dań Gurdżijewa, który w celu stymu-
lowania wymienionych wyżej proce-
sów, projektował dla swoich uczniów
układy, które i my dzisiaj próbujemy
wykorzystać. Przy założeniu, że możli-
we są jedynie dwa stany świadomości,
stan oczekiwania na śmierć oraz stan
poszukiwania prawdy, układy Gurdżi-
jewa stymulują uwagę i świadomość
do wkraczania w ów niezwykły drugi
stan świadomości. Dlaczego ów stan
tak trudno osiągnąć? Prawdopodobnie
dlatego, ponieważ jesteśmy sztywni,
może nawet najsztywniejsi w historii
wszystkich cywilizacji. Jesteśmy tak
poważni i tak jednoznacznie traktuje-
my rzeczywistość, a siebie jako niepo-
dzielnych i jednolitych, że nie sposób
by napięcia nie powstawały. Jednym
z najprostszych przejawów dystansu
do siebie i elastyczności świadomości
jest śmiech i żart. Zachęcam Czytelni-
ków do otwartego uśmiechania się, a
nade wszystko do śmiania się. Każdy
powinien, co najmniej, raz dziennie
fundować sobie chwilę śmiechoterapii,
zrzucając krawat, marynarkę (atry-
buty poważnego odgrywania ról) i w
radosnym kulaniu się w parterze ze
swoim psem, dzieckiem, partnerem,
zdystansować się do siebie i rozluźnić
psychikę.
Pewna znajoma mi osoba, kiedy tak
mówię, odpowiada – a z czego tu się
śmiać? Otóż choćby z tego, że nie wie-
my czy będzie jutro, że nie wiemy, czy
będzie następna chwila, bo przecież
najistotniejszą cechą tej rzeczywisto-
ści jest jej nieprzewidywalność. No,
ale faktycznie to może dla niektórych
niewystarczający powód do śmiechu.
Każdego dnia powstają w organizmie
napięcia, będące skutkiem nieadekwatnej
reakcji zwrotnej na presję środowiska.
Pojawiają się one nieustannie i nie do
końca umiemy sobie z nimi poradzić.
Nadpobudliwość stała się jedną
z najpowszechniejszych cech
współczesnego Europejczyka.
O
NADPOBUDLIWOŚĆ
odkładają się prowadząc do chronicz-
nego stanu napięcia zwanego nadpo-
budliwością. Wszelkie sposoby prowa-
dzące do naprawy tego stanu bywają
skuteczne jedynie chwilowo, gdyż nie
usuwają źródła powstawania napięć
wynikających właśnie z konieczności
jak najlepszego odgrywania ról spo-
łecznych przed grupą.
tem zwrotnym w jej zrozumieniu jest
praca z Obserwatorem . Gdy uda nam
się go włączyć możemy doświadczyć,
że wszystkie role i funkcje społeczne,
które nakłada na nas społeczeństwo
nie są tak naprawdę nasze, że nasze
potrzeby są zupełnie inne, niż odgry-
wanie tych ról przed grupą. Przenie-
sienie uwagi z ja społecznego do Ob-
serwatora , staje się fundamentem, na
którym można już zacząć formować
kolejne piętra naszej istoty.
Nasza psychika składa się z obszaru
ja osobistego oraz ja społecznego.
Wychowanie oraz edukacja wzmacnia
i poszerza drugi z obszarów tak znacz-
nie, że z wiekiem, obszar zajmowany
przez ja osobiste staje się coraz mniej-
szy, aż niemal zanika. Trudno uwie-
rzyć, ale nawet jako kochający rodzice
wzmacniamy u dziecka szczególnie
obszar ja społecznego, a osłabiamy
obszar ja osobistego. W sytuacji, gdy
obszar ja społecznego zaczyna zde-
cydowanie dominować, wzmacniają
się wszystkie odgrywane funkcje i
role społeczne. Presja wywierana
na organizm poprzez funkcje i role
społeczne jest tak silna, że powstają
w organizmie napięcia, które jeśli są
nieustannie powielane i wzmacniane,
Obserwowanie siebie nie ma nic
wspólnego z analizą i krytyką.
Jest procesem całkowicie bezstron-
nym, bezosobowym, Obserwator nie
jest ani naszym przyjacielem ani wro-
giem, a jego osąd nie ma charakteru
oceny. Proces obserwowania siebie
przybliża nas do wykształcenia w
sobie jednego z najbardziej skutecz-
nych mechanizmów obniżających
powstawanie napięć, a skutkiem tego,
do wychodzenia z chronicznego stanu
nadpobudliwości. Tym mechanizmem,
a w zasadzie podejściem, jest dystans
do samego siebie oraz do odgrywa-
nych ról szczególnie przez ja społecz-
ne przed grupą. Jest przeciwieństwem
powagi, poważnego i nieelastycznego
traktowania tych funkcji.
Doświadczanie wspomnianych proce-
A jeśli proilaktyka nie zadziałała?
Jeśli próbowaliśmy z wszystkich sił,
ale napięcia w nas i tak powstały, po-
jawiła się nadpobudliwość, arytmia,
Czy sytuacja jest beznadziejna
i bez wyjścia?
Otóż znalazłszy się w sytuacji, w której
odczuwa się silną presję np. związaną
z wykonywanym zawodem, należy
włączyć Obserwatora . Często jest to
niewykonalne w danym momencie,
ale można spróbować to zrobić, gdy
trudna sytuacja minie i znajdziemy się
w neutralnym miejscu, już poza za-
sięgiem presji. Spróbujmy zrozumieć i
oswoić własną nadpobudliwość w ro-
zumieniu społecznych funkcji. Punk-
A co jest jej potrzebne?
Między innymi, świeże powietrze, zie-
leń, zwierzęta, słońce. To takie oczywi-
ste, prawda? W aglomeracji miejskiej
niemal tego nie doświadczamy, a każ-
dego dnia powinniśmy spędzać mini-
mum trzy godziny w zieleni: w lesie,
na działce, w ogrodzie. Czytelnik być
może zapyta – jak znaleźć na to czas?
Odpowiem, zawsze jest coś za coś.
O
14
WEGETARIAŃSKI ŚWIAT
LATO • 2006
2006 • LATO
WEGETARIAŃSKI ŚWIAT
15
10534518.002.png
O
watora , dla którego najważniejsze jest
doświadczanie, a nie potrzeba wspi-
nania się po stopniach hierarchii stad-
nej, nazywanej oględnie karierą oraz
magazynowaniem tego, co w gruncie
rzeczy z prochu powstaje i w proch
się obraca, a czego nigdzie ze sobą nie
zabierzemy. Jedyną ludzką własnoś-
cią jest doświadczanie i przeżywanie,
związane z realizowaniem marzeń.
Na ile niezrealizowanie marzeń powo-
duje powstawanie napięć, każdy może
sam sobie określić. Ponad wszelką
wątpliwość dobrze jest je znać i spre-
cyzować przyjmując założenie, że ma-
rzenie związane jest z przeżywaniem,
a nie z posiadaniem.
Kiedy zakładaliśmy z Justysią w Po-
znaniu Instytut Harmonijnego Rozwoju
Tańcem i Ruchem , dominowała w
nas potrzeba przeżywania ważnych
chwil. Przyjęliśmy, że te chwile staną
się pomocne w uzyskiwaniu stanu
świadomości, jaki Roes nazywa poszu-
kiwaniem prawdy , a który jest jedyną
alternatywą dla typowego stanu świa-
domości, jakim jest oczekiwanie na
śmierć. W stanie uśpionej świadomo-
ści oczekującej na śmierć pojawia się
nuda, a w rezultacie napięcie wywo-
łane poczuciem winy z bezpowrotnie
marnowanego czasu. W stanie świado-
mości poszukiwania prawdy uczucie
nudy nie istnieje. Kiedy mówię ten
ilm lub mecz jest nudny, w istocie
uzyskuję wgląd w to, że moja świado-
mość od dłuższego czasu znajduje się
w stanie oczekiwania na śmierć. Tylko
ode mnie zależy, czy coś z tym zrobię i
czy ją wyprowadzę w stan poszukiwa-
nia prawdy. Do tego jednak potrzeba
niezwykłej determinacji, by przeciw-
stawić się najsilniejszej energii tego
świata – inercji.
Niezwykły owoc
NONI
co wtedy? Zacznę od stwierdzenia, że
styl życia współczesnego Europejczyka
to kompletna katastrofa. I nie chodzi
mi tu wyłącznie o odżywianie się,
brak ruchu, co często jest podnoszone
na łamach WŚ. Chodzi mi o cały styl
życia, a nade wszystko o podejście
do samego siebie, a właściwie brak
świadomego podejścia, gdyż podobnie
jeśli nieświadomie jemy, także nie-
świadomie zatruwamy się i podobnie
nieświadomie rujnujemy swoją psy-
chikę, a jedyne na czym koncentruje
Wiele roślin nie tylko
odżywia,
ale i leczy.
Jedną z nich,
niewątpliwie, jest
owoc NONI.
nich, że znano tą roślinę już w sta-
rożytności. Pierwotnie rosła w połu-
dniowo-wschodniej Azji. W Indiach
stosowano ją 6000 lat temu. Na wyspy
Polinezji zawędrowała wraz z migrują-
cymi ludźmi.
żyje do 200 lat.
Morinda Citrifolia rośnie dziko prawie
na całym obszarze południowego Pa-
cyiku. Można ją spotkać na terenach
Australii, w niektórych rejonach Afry-
ki, Ameryki Południowej, na Wyspach
Karaibskich, w Chinach, Malezji, In-
donezji, na Filipinach, w Wietnamie i
Indiach. Ostatnio zaczęto uprawiać ją
na Kubie. Prawie wszędzie stosowana
jest przez tubylców jako środek spo-
żywczy.Na przykład, w Birmie NONI
jada się na surowo z solą lub gotowane
z curry.
Wszędzie używana jest jako skutecz-
ne lekarstwo, stała się najważniej-
szym elementem medycyny ludowej.
Z powodu niesamowitych właściwości
leczniczych jest uważana za świętą
roślinę.
Przypuszcza się, że około 2000 lat
temu poszukiwacze nowych lądów
z południowej Azji wsiedli w swoje
drewniane łodzie i udali się w długą,
niebezpieczną podróż. Musieli po-
konać wiele tysięcy mil. Czekała ich
daleka, wyczerpująca droga. Wzięli
żywność, wodę, odzież, niezbędne
narzędzia oraz nasiona cennych roślin.
Wśród dwunastu roślin leczniczych
NONI było jedną z dwóch najważniej-
szych.
Wiedza o uzdrawiających właściwoś-
ciach tego owocu była przekazywana
z pokolenia na pokolenie. Dobrze
wiedzieli, że daje on siłę, odżywia
organizm, chroni przed chorobami,
a także poprawia nastrój w chwilach
przygnębienia. NONI, ze względu na
swoje niezwykłe właściwości uzdra-
wiające, było bezcennym ładunkiem.
To królowa łodzi pełnych roślin . służą-
ca jako podstawowa roślina do zakła-
dania osad.
W czasie swej podróży żeglarze na-
tknęli się na tysiące bajecznych wysp
rozsianych po Pacyiku. Naukowcy
sądzą, że większość z nich dotarła do
Wysp Solomona, Marshalla i Tahiti.
Legenda głosi, że są to szczyty gór
zatopionego przed tysiącami lat tajem-
niczego lądu o nazwie Lemuria. Nie-
którzy uważają, że ląd ten był kolebką
ludzkości. Gdy Lemuria zniknęła pod
powierzchnią wody, wielu jej miesz-
kańców wywędrowało przez konty-
nent amerykański na Atlantydę.
Przywiezione nasiona, pestki NONI,
zasadzano w niezwykle żyznej glebie
wulkanicznej. NONI obicie zaczął
rozwijać się na wyspach.
Czym jest owoc NONI?
Botaniczna nazwa NONI brzmi Mo-
rinda Citrifolia. Morinda Citrifolia
należy do rodziny Rubiaceae , liczącej
ponad 400 rodzajów i 5000 gatunków
roślin, wśród których są między inny-
mi Cinchona L (drzewo chinowe –
źródło chininy), Cephaelis Ipecacuanha
i Cephaelis Acuminata (wymiotnica)
czy cofe arabica (kawa).
Owoc NONI nazwany jest także, w
zależności od rejonu występowania,
świętym owocem, uśnieżaczem bólu,
owocem serowym, królową owoców,
morindą wspaniałą, nono i na wiele
innych sposobów.
i emocjonalnym i to działanie jest
podstawą uzdrowienia.
W sferze emocjonalnej NONI:
łagodzi oddziaływanie negatywnych
uczuć wspomaga usuwanie blokad
pochodzących z przeszłości wspiera
rozwój pozytywnych wzorców myślo-
wych i usuwa wzorce negatywne
wspiera odtruwanie aury, podnosi siłę
jej promieniowania wzmacnia 1, 2, 3,
5 czakram przyczynia się do natych-
miastowego odprężenia po ciężkich i
denerwujących przejściach, usuwa
nieaktualne obciążenia, które pocho-
dzą z minionych wcieleń.
Jak i na co stosowali
NONI Polinezyjczycy?
NONI jest wiecznie zielonym krze-
wem podobnym do drzewa, osiągają-
cym wysokość do 7 metrów. W Poli-
nezji zdarzają się również 9-metrowe
okazy. Ma ciemnozielone połyskujące
liście, wyrastające ze sztywnych, twar-
dych i kanciastych gałęzi. Na krzewie
znajdują się jednocześnie pąki, kwiaty,
które mają delikatny zapach, i owoce.
Niedojrzałe owoce mają kolor perło-
wobiały, dojrzałe – zielony, a przejrzałe
są koloru bladozielono-żółtego. Te
przejrzałe owoce charakteryzują się
specyicznym zapachem i gorzkim
smakiem i właśnie one zawierają bar-
dzo dużo składników odżywczych.
Krzew rodzi do 14 razy w roku. Jest
odporny na wszelkie choroby, może
przetrwać długie okresy suszy, nie
niszczy go woda morska. Odznacza się
dużą żywotnością. Po klęskach – poża-
rach czy powodziach – odrasta pierw-
szy. Nasionko wsadzone do ziemi
po około 9 miesiącach daje pierwsze
owoce. Z jednego dorodnego krzewu
można zebrać do 2 ton owocu mie-
sięcznie. Tubylcy twierdzą, że krzew
Kahuni – mistrzowie dawnych ta-
jemnic i wiedzy stosowali substancje
roślinne na wszelkie dolegliwości. Na-
uczyciel kahuna, który wybierał sobie
następcę, przekazywał mu ustnie wie-
lowiekową tradycję. Uczeń obserwo-
wał, słuchał i analizował, mistrz nigdy
nie oceniał i nie osądzał ucznia. Nauka
trwała co najmniej 20 lat i zaczynała
się od piątego roku życia wybrańca.
Kahuni mają zwyczaj szczerze i głę-
boko czcić życie. Żyją według zasad
Huny, której podstawowym zało-
żeniem jest to, iż wszystko dąży do
harmonii i miłości.
się uwaga to konsumpcja, współza-
wodnictwo (także sportowe) oraz
kariera (jedna z najważniejszych ról ja
społecznego).
Pierwsze czego powinniśmy się na-
uczyć to oddychać w sposób właściwy
i korzystny, rozprowadzając energię
tak, by możliwy był jej harmonijny
przepływ rozluźniający ciało i psy-
chikę. To trudne do uwierzenia, ale
najczęściej nie umiemy poprawnie i
zdrowo oddychać. Sapiemy, nadyma-
my się. Prawidłowe oddychanie umoż-
liwia przejście dajmy na to 15 km w
szybkim tempie nie tylko bez zadyszki,
ale bez objawów zmęczenia. Także w
jodze oddech odgrywa pierwszorzęd-
ne znaczenie.
Polinezyjczycy do czasu przybycia
osób białej rasy byli raczej ludźmi
zdrowymi. Przekazy mówią, że ludzie
ci nie umierali z powodu chorób, tylko
gdy mieli ponad 100 lat i byli gotowi
do przejścia w inne życie, po prostu
przechodzili.
Wyspy Polinezji były daleko, nie miały
cennych złóż, więc ludzie z Zachodu
nie interesowali się tymi terenami.
Poza tym, gdy biali chrześcijańscy
misjonarze przybyli na Hawaje i inne
wyspy Pacyiku, miejscowi szamani
ukryli się i postanowili zachować w
tajemnicy świętą wiedzę, a żadne zapi-
ski nie istniały.
Wcześniej w historii znajdujemy nie-
liczne zapiski o technikach i metodach
uzdrawiania stosowanych przez sza-
manów. W latach siedemdziesiątych
XVIII w. James Cook w swoich dzien-
nikach dużo miejsca poświęca NONI.
Później w czasie II wojny światowej
Piotr Gronek
Dr hab. Piotr Gronek, profesor w Instytucie Reha-
bilitacji AWF w Poznaniu, Dyrektor Instytutu Har-
monijnego Rozwoju Tańcem i Ruchem, organizuje
od stycznia 2007 roku 1,5 roczne szkolenie po-
dyplomowe z zakresu Terapii Tańcem i Ruchem.
Więcej informacji na stronie: www.intuicja.pl
NONI:
długotrwale oczyszcza i odtruwa
organizm wspiera pracę nerek, wą-
troby, limfy wpływa korzystnie na
serce i jelita zbawiennie działa na
skórę, kości i przewód pokarmowy
reguluje ciśnienie.
Kahuni uważają, że sok działa na
poziomie nie tylko izycznym, ale
Kult ciała, tak obecny w mediach i w
naszym sportowo-kulturalnym życiu
nie bierze pod uwagę potrzeb Obser-
O
W pismach sanskryckich można od-
naleźć wzmianki o NONI. Wynika z
16
WEGETARIAŃSKI ŚWIAT
LATO • 2006
2006 • LATO
WEGETARIAŃSKI ŚWIAT
17
10534518.003.png 10534518.004.png 10534518.005.png 10534518.001.png
Zgłoś jeśli naruszono regulamin