Brennert A. Białe miasto..TXT

(22 KB) Pobierz
Autor: ALAN BRENNERT
Tytul: Bia�e Miasto

(The White City)

Z "NF" 9/99



�WIATOWA PREMIERA


Nigdy nie widzia�em jego twarzy; jego prawdziwej  twarzy. Niekiedy zak�ada gumowe maski, takie jak te, kt�rych dzieci u�ywaj� podczas Halloween, wyt�oczone na podobie�stwo ludzi, kt�rych rozpoznaj� z trudem albo wcale: Jeffrey Dahmer, John Wayne Gacy, Albert Fish... To by�o tak dawno, ha�ba sprzed wielu lat. Kiedy indziej zjawia si� w bia�ych szatach i kapturze, jako upiorne wcielenie kogo�, kogo nazywa "Zodiakiem" - jak wszystkie jego bo�yszcza, to psychopata nie�yj�cy od co najmniej dw�ch stuleci - a kiedy spogl�dam w postrz�pione otwory kaptura, widz� bystre, b��kitne, inteligentne oczy; oczy, kt�re chwilami wydaj� si� patrze� na mnie ciep�o i przyja�nie. Wtedy w�a�nie najbardziej si� obawiam, �e nie wyjd� st�d �ywy.
Dzisiaj m�j ciemi�yciel wcieli� si� w posta� eleganckiego osobnika ubranego w co�, co wygl�da na kompletny XIX-wieczny garnitur: ciemne we�niane spodnie, kamizelka, marynarka, do tego melonik wie�cz�cy w�sat� twarz oraz czarna lekarska torba w r�ce. Staje w otwartych na o�cie� drzwiach jasno o�wietlonej celi i u�miecha si� do mnie, le��cego nieruchomo na pryczy.
- Dzie� dobry! - Radosne, energiczne powitanie. - Dobrze spa�e�?
Spa�em? �pi� tylko wtedy, kiedy ju� nie jestem w stanie czuwa�, kiedy zm�czenie okazuje si� silniejsze od b�lu. Zazwyczaj zasypiam na kilka minut, czasem na godzin�, rzadko na d�u�ej. Budzi mnie zawsze b�l. Czy dobrze  spa�em? Rzucam mu przekle�stwo, a on odpowiada �miechem, kt�ry ka�dy, opr�cz mnie, uzna�by za ciep�y i �yczliwy.
- W gruncie rzeczy wcale ci si� nie dziwi�, staruszku - m�wi i podchodzi do mnie.
Nawet gdyby magnetyczne wi�zy przytrzymuj�ce mnie na pryczy nagle przesta�y dzia�a�, w�tpi�, czy znalaz�bym do�� si�, �eby go zaatakowa�. Postara� si� o to. Sufit pokrywa mozaika obraz�w wideo grubych zaledwie na par� moleku�; wszystkie pokazuj� pod r�nymi k�tami i z rozmaitych uj�� ten sam przygn�biaj�cy widok - moje udr�czone, wyniszczone cia�o. Opuchni�te, niemal bezu�yteczne stopy... Zapadni�te policzki... Podkr��one oczy... Od jak dawna tu jestem? Od czterech tygodni? Pi�ciu? Nie spos�b tego stwierdzi�. Nie ma tu okien, nie ma dziennego �wiat�a, up�yw czasu znacz� tylko fale coraz silniejszego b�lu.
Zatrzymuje si� przy pryczy. Czu� go jab�kami, czy to nie dziwne? Jeden z obraz�w na suficie pokazuje mi rondo jego melonika.
- �niadanko?
Otwiera czarn� torb�, wyjmuje iniektor, przyciska mi do ramienia; z cichym sykni�ciem od�ywczy p�yn przenika przez sk�r�, trafia do krwiobiegu. Elektrolity, aminokwasy, sole mineralne... W sam raz, �eby utrzyma� mnie przy �yciu i przytomno�ci, w delikatnej r�wnowadze mi�dzy �yciem i �mierci�.
Kolejny u�miech.
- Wiesz, kim jestem dzisiaj?
Nie mam poj�cia. Nic mnie to nie obchodzi. Zamykam oczy, a on opowiada mi o jakim� H. H. Holmesie, XIX-wiecznym lekarzu, w kt�rego zbudowanym w wiktoria�skim stylu domu w Chicago dzia�y si� potworne rzeczy - lokatorzy gin�li w swoich pokojach otruci gazem, cia�a trafia�y do czego� w rodzaju zsypu na brudn� bielizn�, on za� szatkowa� je na sekcyjnych sto�ach w piwnicy.
- W wi�kszo�ci byli to tury�ci - m�wi, si�gaj�c znowu do torby. - W 1893 roku w Chicago zorganizowano Wystaw� �wiatow�. Wyobra� sobie tylko tych nieszcz�snych przybysz�w, jak je�d�� na pierwszym na �wiecie m�y�skim kole albo obserwuj� pokaz Elektryczno�ci, albo podziwiaj� pi�kne, l�ni�ce budowle zwane "Bia�ym Miastem" i zastanawiaj� si�, co przyniesie przysz�o��! Wkr�tce potem wracaj� do wynaj�tych pokoi, gdzie owszem, r�wnie� czeka na nich przysz�o��, tyle �e zupe�nie inna od tej, jak� wyobra�ali sobie wizjonerscy tw�rcy ekspozycji...
Nape�nia iniektor tak sprawnie, jakby on tak�e by� lekarzem. Tym razem prawie na pewno nie s� to �rodki od�ywcze, ale wr�cz przeciwnie - genetycznie zmodyfikowane organizmy, kt�rych zadanie polega na powolnym niszczeniu wyselekcjonowanych organ�w: trzustki, w�troby, �ledziony, serca. Czyni� to nawet w tej chwili, demontuj� moje wewn�trzne narz�dy, coraz bardziej upo�ledzaj�c ich funkcjonowanie, a w tym samym czasie inne nanoorganizmy utrzymuj� m�j umys� w stanie pe�nej �wiadomo�ci tak, bym przez ca�y czas zdawa� sobie spraw�, co si� ze mn� dzieje. M�j dr�czyciel wyja�ni� mi to na samym pocz�tku; kiedy opisywa� mikroskopijne tortury, kt�re dla mnie obmy�li�, w jego oczach migota�y mroczne iskry.
B�l, kt�ry nie opuszcza mnie ani na chwil�, gwa�townie przybiera na sile. Cho� powstrzymuj� si�, jak mog�, nie daj� rady: z moich ust wyrywa si� przera�liwy krzyk. M�j dr�czyciel u�miecha si� jak anakonda i odwraca.
- Zabij mnie... - m�wi�.
Zatrzymuje si� i spogl�da na mnie szeroko otwartymi, niewinnymi oczami.
- Przecie� ju� to zrobi�em! - �mieje si�, po czym wychodzi.
Zaraz po zamkni�ciu drzwi magnetyczne pasy przestaj� mnie kr�powa� i mog� porusza� si� po celi, �eby skorzysta� z toalety albo �eby przemierza� wzd�u� i wszerz pomieszczenie o wymiarach dwa na trzy metry. Dzi� jednak moje stopy s� tak obola�e i opuchni�te, �e z najwy�szym trudem jestem w stanie doczo�ga� si� do nieos�oni�tego niczym sedesu ustawionego dok�adnie po�rodku mego wi�zienia. Kiedy�, na samym pocz�tku, usi�owa�em go przechytrzy�: k�ad�em si� spa� na pod�odze, licz�c na to, �e elektromagnetyczne pola, kt�re unieruchamiaj� mnie na pryczy, nie b�d� tam dzia�a�, ale moje nadzieje okaza�y si� p�onne.
Siedz� na sedesie, wypr�niam si�, wiem, �e mnie obserwuje, �e czerpie przyjemno�� z mego upokorzenia. Obrazy na suficie powtarzaj� ka�de poruszenie: spazmatyczne dr�enie mi�ni lewej �ydki, p�ytkie ruchy klatki piersiowej, kiedy �api� oddech. Wszystko z pewno�ci� jest rejestrowane, �eby m�j oprawca m�g� p�niej napawa� si� do woli. Nagle u�wiadamiam sobie, �e te nagrania mnie prze�yj�, �e s� ostatnim �ladem, jaki po sobie zostawi�... i p�acz�. Z oczu p�yn� mi �zy rozpaczy, wstydu i bezsilnej w�ciek�o�ci. Wiem, �e to r�wnie� sprawia mu przyjemno��, ale nie jestem w stanie si� powstrzyma�.

By�em nauczycielem historii w gimnazjum. Wydaje mi si�, �e w�a�nie dlatego mnie wybra� - kogo�, kto zna� przesz�o��, kto potrafi�by w pe�ni doceni� to, co si� dzieje. By� mo�e kiedy� nawet go uczy�em, cho� temu zaprzecza. Twierdzi, �e trafi� na mnie zupe�nie przypadkowo, cho� "w ramach pewnych logistycznych za�o�e�", do kt�rych zalicza miejsce, dost�pno�� oraz przewidywalno�� dzia�a�.
W�a�nie ta przewidywalno�� uczyni�a ze mnie tak atrakcyjny cel. Semestr wiosenny: dziewi�ta do dziesi�tej trzydzie�ci, Delacroix Hall, parter, historia Europy XIX wieku; dziesi�ta trzydzie�ci do po�udnia, pierwsze pi�tro, zaj�cia interaktywne; nast�pnie lunch albo w kantynie, albo w kt�rej� z restauracji przy State Street; pierwsza do drugiej trzydzie�ci, Gower Hall, historia Stan�w Zjednoczonych XX wieku; nast�pnie, do czwartej, historia XXI wieku; potem powr�t do Delacroix na jeszcze jedne zaj�cia interaktywne, a o pi�tej marsz do domu.
Nawet nie zobaczy�em jego twarzy. Szed�em w�a�nie cienist� �cie�k� z Gower Hall do Delacroix, kiedy poczu�em w okolicy nerek dotkni�cie jakiego� t�po zako�czonego przedmiotu, potem sw�dzenie, a potem... nic. Przypuszczalnie by� to paralizator nerwowy, od��czaj�cy wy�sze funkcje m�zgu. Nawet je�li kto� nas zauwa�y�, kiedy opuszczali�my teren szko�y, zobaczy� po prostu dw�ch m�czyzn zmierzaj�cych niespiesznym krokiem w kierunku wielopoziomowego parkingu. Zapewne obejmowa� mnie ramieniem, co wygl�da�o jak przyjacielski gest, w rzeczywisto�ci natomiast pozwala�o mu sterowa� mymi ruchami. A kiedy odzyska�em przytomno��...
By�em tutaj, w tym pozbawionym okien d�wi�koszczelnym pudle o bia�ych �cianach ani ciep�ych, ani zimnych w dotyku, z sufitem pokrytym ekranami powtarzaj�cymi i zwielokrotniaj�cymi ka�dy m�j ruch. Nad ziemi� czy pod? Przypuszczam, �e pod, by� mo�e w jakiej� przebudowanej piwnicy, ale nie mam jak tego stwierdzi�. W �rodku miasta, jak w upiornym domu doktora Holmesa, czy w cichym wiejskim zak�tku? Nie mam poj�cia.
Wzywa�em pomocy. ��da�em, �eby mnie uwolni�. Krzycza�em tak d�ugo, a� schryp�em, wali�em pi�ciami w stalowe drzwi, a� porani�em r�ce, a kiedy wreszcie opad�em bez si� na prycz�, rozcieraj�c porozbijane knykcie (by� to pierwszy smak b�lu, jakiego zazna�em w niewoli), drzwi otworzy�y si�. Zerwa�em si� na nogi, lecz zanim zd��y�em zrobi� cho�by dwa kroki, zadzia�a�o pole elektromagnetyczne i, bezradny jak dziecko, opad�em z powrotem na prycz�.
Zaraz potem pojawi� si� m�j dr�czyciel w przera�aj�cym kapturze. Obmy�li� wszystko w ten spos�b, �ebym m�g� porusza� tylko oczami i ustami.
- Kim jeste�? Dlaczego to robisz?!
Przykucn�� obok nie.
- Jeste� przecie� nauczycielem historii. - Kaptur nadawa� jego g�osowi bezbarwne brzmienie. - Co przychodzi ci do g�owy?
- Prosz�... Mam rodzin�, dzieci...
- Rodzic�w i brata. Ani �ony, ani dzieci. Czy m�wi ci co� nazwisko Edward Gein? A Kenneth Bianchi? Cleo Green? Heinrich Pommerencke?
- Nie.
- Albert DeSalvo? Fritz Haarmann? Coral Watts?
- Kim jeste�, do diab�a? Dlaczego...
- By� mo�e nie znasz nazwisk tw�rc�w, ale powiniene� rozpozna� ich dzie�a.
Ekrany na suficie wype�ni�y si� obrazami, tworz�c przera�aj�cy collage �mierci, tortur i udr�czenia. M�czy�ni, kobiety, dzieci, zmasakrowani przez potwory, kt�rych istnienie wydawa�oby si� niemo�liwe. Sens tego pokazu powoli torowa� sobie drog� do mojej �wiadomo�ci.
- Nie... - wykrztusi�em. - Bo�e, to niemo�liwe... Przecie�... Przecie� takie rzeczy ju� si� nie zdarzaj�...
- Sk�d wiesz?
Usi�owa�em zachowa� spok�j i zmusi� si� do racjonalnego my�lenia.
- Pos�uchaj... Na lito�� bosk�, przecie� to nie XX wiek! Chyba nie s�dzisz, �e uda ci si�...
Przez jasnob��kitne oczy przemkn�� cie� u�miechu.
- W waszym Bia�ym Mie�cie wci�� zdarzaj� si� morderstwa.
Wtedy jeszcze nie mia�em poj�cia, co chce przez to powiedzie�.
- Tak, oczywi�cie, ale... Ostatni seryjny morderca zosta� uj�ty i skazany pi��dziesi�t lat temu...
- Czterdzie�ci trzy - poprawi� mnie. - Theodore McCoy uprowadzi�, torturowa�, a nast�p...
Zgłoś jeśli naruszono regulamin