Snape mentor - Rodzinna Noc.doc

(416 KB) Pobierz
Rodzinna Noc

 

Rodzinna Noc

 

cd

 


Autor: Celebony
Tłumaczenie: Viper

Paring: SS/HP, SS/RM

Rodzaj: Snape mentor
Wersja word: Phoe

 

ba





 

Rozdział pierwszy

 

Trwała wojna. Rozdzielone rodziny żyły w ciągłym napięciu dzieci były niespokojne, a rodzice stale obawiali się o swoje pociechy, które uczyły się z dala od domu. Pomysł zrodził się pod wpływem tej właśnie presji, jak również chęci jej złagodzenia.

Zdenerwowani uczniowie mieliby cel, do którego mogliby dążyć i wiedzieliby, że od czasu do czasu ujrzą swoje rodziny − pokrzepiająca myśl w tak niepewnych czasach. Rodzice natomiast mogliby sprawdzić, czy z ich pociechami wszystko w porządku bez wzbudzania niepotrzebnej paniki. A jeśli w dodatku poprawiłyby się stopnie, to pomysł niezaprzeczalnie przynosiłby same korzyści.

Gdy Dumbledore ogłosił Rodzinną Noc, która miała odbyć się w tym kwartale, większość podeszła do tego z entuzjazmem. Szczególnie, że Ustawa o Uzasadnionych Restrykcjach wobec Niepełnoletnich Czarodziejów nie pozwalała na zademonstrowanie swoich umiejętności rodzicom podczas wakacji. Z tej okazji uczniowie mieli przygotować projekty, miały odbyć się wielkie uczty i zwiedzanie zamku. Uroczystość przywróciłaby wspomnienia z dawnych lat tym rodzicom, którzy byli czarodziejami, jak również byłaby ekscytującym przeżyciem dla rodziców z mugolskich rodzin.

Pomysł odniósł sukces. Uczniowie ciężko pracowali, aby zadowolić rozentuzjazmowanych rodziców i wydawało się, że każdy się dobrze bawi, szczególnie, gdy przyglądano się mugolom zwiedzającym zamek po raz pierwszy.

Tak, każdy był zachwycony pomysłem… każdy, poza jedną osobą… dwoma, jeśli włączyć Profesora Snape’a, ale on, oczywiście, nigdy się niczym nie zachwycał.

Gdy nadszedł czas na ucztę, Harry Potter siedział samotnie na odległym brzegu jeziora, puszczając „kaczki”. Ron i Ginny oczywiście zaoferowali, że „podzielą” się swoją rodziną z Harrym, ale chłopak odmówił. Wiedział, że to nie będzie to samo, co posiadanie własnej rodziny. Nie chciał również zabrać szansy swoim przyjaciołom, aby byli w centrum uwagi.

Gdy spojrzał w górę, ujrzał swego ulubionego profesora, kroczącego ku niemu.

− Witaj, Harry. Czemu nie jesteś z innymi w środku? – zapytał zaniepokojony Hagrid, gdy dotarł do swojego ulubieńca.

Młody Potter wzruszył ramionami.

− To nie miejsce dla mnie – powiedział ze smutnym uśmiechem.

− Myślałem, że zamierzasz zaprosić Remusa Lupina – zapytał olbrzym ze zmartwieniem.

Harry unikał jego wzroku i z trudnością przełknął ślinę.

− Zaprosiłem.

− Był zajęty? – zapytał Hagrid ze współczuciem.

− Nie – odpowiedział Harry z przygnębieniem. – Sądzę, że jest na mnie wściekły. Z powodu Syriusza. Sądzę, że mnie obwinia. Nie to, że nie powinien. Wiem, że to moja wina, ale...

− Nie, Harry! To nie twoja wina! Wydaje mi się, że Remus miał po prostu inne rzeczy do zrobienia – powiedział Hagrid, kładąc ciężką rękę na ramieniu chłopca.

− Powiedział, że przyjdzie, jeśli będę miał mu do pokazania coś specjalnego, ale w przeciwnym razie... nie ma czasu – westchnął Harry.

− Cóż, powiedziałeś mu, że jesteś najlepszy z Obrony przeciw Czarnej Magii? Jeśli to nie jest czymś specjalnym, wtedy nie wiem, co jest! – powiedział Hagrid, starając się podnieść chłopca na duchu. Harry posłał mu słaby uśmiech w podziękowaniu.

− Powiedziałem mu o tym, a on stwierdził, że o tym pomyśli. Ale później powiedział, że przyjdzie następnym razem, jeśli poprawię się w nauce.

Hagrid zmarszczył brwi, ale nie pozwolił Harry’emu zobaczyć na swojej twarzy tego, jak bardzo potępia zachowanie Remusa.

− Chcę, żebyś wiedział, że twój projekt na Opiekę nad Magicznymi Stworzeniami był fantastyczny. Prawie wszyscy inni zrobili swoje na temat jednorożców, a ja nawet nie uczyłem podczas tej lekcji – powiedział Hagrid posępnie.

− To tylko dlatego, że ludziom podobają się piękne rzeczy i tematy, na które łatwo znaleźć odpowiedź, tak jak na przykład jednorożce; nie chodziło o twoje nauczanie – zapewnił go Harry.

Hagrid niechętnie spojrzał w kierunku terenu, gdzie odbywały się zajęcia z Opieki nad Magicznymi Stworzeniami.

− Cóż, muszę dokończyć wszystko nim rodzice skończą swój posiłek. Wszystko będzie z tobą w porząsiu?

− Jasne, wszystko w porządku – powiedział Harry zbywając Hagrida. – I tak nigdy nie lubiłem rzeczy tego typu. W szkole podstawowej też musieliśmy przebrnąć przez takie uroczystości. Po prostu poświęcę ten czas na naukę.

Hagrid przytaknął, wstał i poklepał Harry’ego po ramieniu.

− W porządku, tylko się nie przepracuj, dobrze?

− Jasne – przytaknął Harry masując delikatnie swoje ramię, podczas gdy Hagrid cofnął się w kierunku padoku, w pobliże chatki.

Ale Harry miał plan. Jego porażkę w studiowaniu Oklumencji w zeszłym roku przypłacił życiem Syriusza, co Remus z pewnością wiedział. Harry chciał pokazać swojemu byłemu profesorowi, że potrafi brać naukę na poważnie, nawet, jeśli dla jego Ojca Chrzestnego było już za późno. Będzie pracował znacznie ciężej niż dotychczas i podniesie swoje oceny, aby dać Remusowi powód do przybycia na kolejną Rodzinną Noc. Może mógłby udowodnić Remusowi, że się zmienia, dorośleje, próbuje stać się czymś więcej niż ciężarem dla ludzi, na których mu zależało. Może, jeśli Remus zobaczy, czego dokonał, Harry w końcu będzie miał kogoś, kto byłby z niego dumny.

***

 

Hermiona była zachwycona nowym planem nauki Harry’ego. Chłopak nie wyjaśnił im, skąd wzięła się ta zmiana, jednakże Hermiona miała swoje przypuszczenia. Dziewczyna była przekonana, że Harry zrozumiał w końcu, że jego przyjaciółka cały czas miała rację i chciał podciągnąć swoje stopnie, zanim będzie musiał rozpocząć poszukiwania pracy w czarodziejskim świecie.

Ron był oczywiście przerażony i zgodził się studiować z Harrym i Hermioną jedynie tak długo, jak uczył się do tej pory, a poza tym wolał przyłączyć się do innych chłopców z Gryffindoru dopóki Harry się nie opamięta.

Doszło do tego, że Harry uczył się wraz z Hermioną. Uczył się zawsze wtedy, gdy dziewczyna się uczyła, nawet, jeśli wydawało się to ogromnie męczące, poświęcał nauce każdą chwilę. Przynajmniej cała ta praca pozwoliła mu nie myśleć o minionym roku i bólu, który bez przerwy przypominał mu, że Syriusz odszedł.

A nauka opłaciła się. Nauczyciele zatrzymywali go po lekcjach, aby pogratulować mu poprawy ocen, oczywiście nie włączając w to Snape’a. Jego oceny poprawiły się nawet we Wróżbiarstwie. Kiedyś uważał, że Oklumencja jest bezużyteczna. Okazało się jednak, że się mylił. Nie był gotowy na kolejny tego typu błąd, dlatego postanowił nie wyciągać pochopnych wniosków na temat kolejnej dziedziny nauki.

Gdy zbliżała się kolejna Rodzinna Noc, Harry dumnie wysłał swoje oceny razem z listem do Remusa, w którym prosił go o przybycie na Rodzinną Noc.

Gdy dostał odpowiedź od Remusa, mówiącą, że będzie w Hogwarcie z tej okazji, Harry nie mógł w to uwierzyć. Upewnił się, że jego projekty były doskonałe, a gdy nadeszła Noc, chciał mieć pewność, że dobrze wygląda. Próbował nawet przygładzić nieco swoje włosy, a trwało to przynajmniej pół godziny.

***

 

Chłopiec stał przy wejściu razem z Ronem i Hermioną. Oczekując na przybycie dorosłych wiercił się nerwowo.

− Harry, uspokój się – powiedziała Hermiona z radosnym śmiechem, ciesząc się, że Harry wreszcie ma kogoś, z kim mógł być na uroczystościach takich jak ta. Była pewna, że Dursleyowie nie chodzili na takie wydarzenia, gdy chłopiec uczęszczał do mugolskiej szkoły.

Remus pojawił się jako pierwszy spośród dorosłych, na których oczekiwała trójka, jednak z powodu zmagania się z tłumem uczniów i rodziców nie zauważył Harry’ego. Podczas gdy Ron ujrzał znajomą grupę rudowłosych w wejściu, podekscytowany Harry rzucił swoim przyjaciołom słowa pożegnania i przepchał się przez tłum do swojego byłego nauczyciela Obrony.

− Remus! Remus! – krzyknął, gdy uwolnił się od tłumu, zastanawiając się, dokąd zmierza profesor Lupin, gdy tamten ruszył wzdłuż korytarza. Czy to nie było oczywiste, że Harry będzie czekał wraz z innymi uczniami?

Remus obrócił się i zobaczył biegnącego ku niemu Harry’ego, jego obojętna twarz zmieniła podekscytowanie chłopca na zmartwienie. Starając tego po sobie nie pokazać młody Potter uścisnął Remusa, nie mogąc powstrzymać uczucia ulgi.

Gdy Remus nie uczynił żadnego gestu, aby również go uścisnąć, Harry niezręcznie wypuścił go i podążył za nim, gdy ten szedł schody.

− Najpierw chcesz pozwiedzać? Rzeczy w klasach będą dopiero po uczcie, a to dopiero za pół godziny. Jeśli chcesz to mogę ci pokazać Pokój Wspólny Gryfonów, więc będziesz mógł go ponownie zobaczyć. Mówiłem ci, że jestem najlepszym uczniem z Obrony przeciw Czarnej Magii? – zapytał Harry ochoczo, próbując skłonić Remusa, aby chociaż na niego spojrzał. – Um. Cóż, dziękuję, że przyszedłeś i za wszystko. Nawet nie wiesz, ile to dla mnie znaczy, szczególnie, że Durs...

Wypowiedź Harry’ego została przerwana, gdy Remus zatrzymał się i obróciwszy się ku niemu obrzucił go bacznym spojrzeniem.

− Przykro mi, że mój list wprowadził cię w błąd, Harry. Powiedziałem, że będę dzisiejszej nocy w Hogwarcie, ale nie miałem na myśli dzisiejszej uroczystości. Musiałem się tu pojawić, aby wziąć wywar Tojadowy od profesora Snape’a.

Harry poczuł się, jakby żołądek podskoczył mu do gardła a płuca zapomniały, jak powinny działać.

− Och? – pisnął.

W następnym momencie, tak, jakby usłyszał swe imię, pojawił się Snape. Wydawało się, że był w gorszym humorze niż zwykle, prawdopodobnie z powodu kręcących się po zamku radosnych rodzin i studentów.

− Ach, jakie to wzruszające. Wilkołak przyszedł nie tylko po to, aby odebrać swój eliksir, ale również, aby ujrzeć Złotego Chłopca Gryffindoru w pełni jego chwały – zadrwił Snape.

− Właściwie, to przyszedłem tylko po eliksir, Severusie. Więc chciałbym go już wziąć, jeśli to możliwe – powiedział Remus, zaskakując Snape’a. Mistrz Eliksirów spojrzał między stojącą przed nim dwójką, po czym przytaknął.

− W porządku, właśnie idę do lochów.

Remus przytaknął i zaczął kroczyć za Snapem, lecz Harry złapał go za ramię w rozpaczy.

− A może zechciałbyś zostać? Pełni nie będzie przez kilka kolejnych dni, i nie musiałbyś zostać na długo. Może mógłbyś przejrzeć parę moich projektów? – zapytał i ze zgorszeniem zauważył błagający ton swego głosu, jednak nie był w stanie go stłumić. – Chociaż mój projekt z eliksirów, skoro i tak będziesz przechodził przez lochy. Może nie jest najlepszy, ale pracowałem nad nim naprawdę...

− Może następnym razem, Harry. W ubiegłym roku niezbyt starałeś się poznać rzeczy, których próbowano cię nauczyć. Jeśli pokażesz mi, że naprawdę się starasz w kolejnym kwartale, wtedy przyjdę na następną uroczystość – powiedział, a jego głos był niewiarygodnie zimny.

Harry nie potrafił powstrzymać próśb uciekających z jego ust.

− Czy chcesz chociaż zostać na uczcie? Mógłbyś odejść od razu po niej, jeśli byś chciał, a my moglibyśmy zjeść i porozmawiać. Tak naprawdę, to nie rozmawiałem...

− Harry, powiedziałem nie. Porozmawiamy, jeśli na to zasłużysz.

A wtedy dwójka dorosłych odeszła, podążając w kierunku lochów, aby Lupin mógł odebrać to, po co tak naprawdę przyszedł, pozostawiając Harry’ego stojącego samotnie na korytarzu.

Harry poczuł się zmieszany i porzucony. Wiedział, że nie może wrócić na ucztę, nie mógłby stawić czoła pytaniom, które z pewnością byłyby zadane. Nawet sama myśl o jedzeniu przyprawiała go o mdłości.... A może to nie była po prostu myśl o jedzeniu.

Im dłużej odtwarzał sobie w głowie to, co się przed chwilą stało, tym bardziej czuł się odrzucony i coraz bardziej chciało mu się wymiotować. Po chwili zakrył sobie usta ręką i pobiegł do łazienki, dobiegając na miejsce w ostatniej chwili. Upadł na kolana i zwrócił do toalety.

Kolejne chwile przesiedział na podłodze, zastanawiając się, co będzie robił przez noc. Nie chciał napotkać swoich przyjaciół ani ich rodzin. Rozważał udanie się do Komnaty Potrzeby, lecz wiedział, że członkowie GD mogli się tam pojawić, pokazując ten pokój swoim rodzicom.

Harry usłyszał przechodzącą obok osobę. Wiedział jedynie o kilku osobach, które mogłyby tędy przechodzić o tej porze i nie być na uczcie. Wystawiając głowę przez uchylone drzwi upewnił się, że się nie mylił. Spoglądając wzdłuż korytarza ujrzał obróconą do siebie plecami sylwetkę Remusa, podążającego w kierunku schodów.

Harry podszedł w otępieniu do szczytu schodów i spojrzał na śpieszącą się postać Remusa, która podążała do głównego wejścia.

Stał tam, w stanie lekkiego szoku, dopóki nie usłyszał szumu dobiegającego z Wielkiej Sali. Wiedząc, że uczta się skończyła, Harry zaczął biec, zastanawiając się, do której części zamku nikt nie pójdzie. Musiał być teraz sam. Mimo iż wstydził się do tego przyznać, wiedział, że za chwilę zacznie płakać, i jedyną rzeczą, którą mógł zrobić to ukrycie się gdzieś, gdzie nikt go nie znajdzie.

Podczas biegu natknął się na statuę i zatrzymał się przy niej gwałtownie, przypominając sobie, że było to wejście do zawalonego korytarza, o którym wspomnieli niegdyś bliźniacy. Na szczęście pamiętał sposoby dostania się do każdego z przejść. Kiedyś nauczył się ich na pamięć, ponieważ znajomość tajnych przejść przypadła mu do gustu.

Po wyjąkaniu hasła przejście otworzyło się, a Harry wczołgał się do środka, trzymając zapaloną różdżkę, w celu uniknięcia pogrążenia się w całkowitej ciemności.

Podczas gdy reszta szkoły śmiała się i radośnie nadrabiała stracony czas ze swymi rodzinami, Harry Potter siedział ściśnięty w porzuconym korytarzu. Zwinięty w kłębek, cicho płakał z powodu bólu, którego doznał przez odrzucenie, nie pierwszy raz w swoim życiu.

***

Harry wkroczył w trzeci kwartał roku szkolnego z nową misją. Bez względu na wszystko zdobędzie W ze wszystkich przedmiotów. Jego celem było zostanie najlepszym uczniem na tak wielu zajęciach, jak to tylko możliwe. Pierwszym krokiem w celu spełnienia swego zamierzenia było udanie się do profesorów z tych kilku klas, na których nie zdobywał najwyższych stopni (wiele z jego ocen było Wybitnymi, co osiągnął dzięki pracy w zeszłym kwartale). Zaczął pytać o dodatkowe zajęcia. McGonagall udzieliła na to zgodę już poprzedniego roku, gdy chciała udowodnić Umbridge, że nawet okropni dyktatorzy jak ona nie powstrzymają Minerwy McGonagall przed udzieleniem pomocy uczniowi, który chciał zostać Aurorem. Jego przyszła kariera – był to powód, który przedstawiał wszystkim swoim nauczycielom. Profesorowie nie musieli wiedzieć, że pozostanie Aurorem było ostatnim zawodem, jakiego pragnął.

W czasie ostatnich kwartałów niezwykle się poprawił, więc wszyscy nauczyciele z chęcią zgodzili się mu pomóc, pod warunkiem, że włoży w to dużo pracy. Wszyscy byli chętni, poza Snape'em, oczywiście. Mistrz Eliksirów nie był chętny do niczego, jeśli nie było to odbieranie punktów Gryfonom lub wyznaczanie szlabanów. Lecz zaskakująco, Snape się zgodził... po wygłoszeniu niezmiernie długiego kazania, że nie powinien z tego powodu czuć się kimś wyjątkowym.

Lekcjami, których Harry najbardziej się obawiał, były oczywiście lekcje ze Snape'em. Lecz zaskakujące było to, iż Snape nie wykorzystywał tych okazji do słownego poniżania Harry’ego. Pomijając okazje, gdy pytał się, czy Harry nie zgubił swojego mózgu. Harry już na początku swoje dodatkowej nauki stwierdził, że będzie korzystał z tych lekcji. Wreszcie odważył się zadać pytania, na które nie znał odpowiedzi − to właśnie przez te braki miał problemy z warzeniem eliksirów. I ku jego zaskoczeniu Snape na nie odpowiedział. Wyglądało na to, iż Mistrz Eliksirów lubił nauczać, jeśli ktoś naprawdę chciał się doskonalić. Najwyraźniej przeszkadzało mu, że uczniowie uczyli się, dlatego, że muszą, bądź robią to „na pokaz”, co najwyraźniej uważał za powód nauki Hermiony.

Harry zaczął wyraźnie się poprawiać w Eliksirach, co niezmiernie go zaskoczyło. Zauważył, że przychodziło mu to znacznie łatwiej, niż poprzednio i nawet Snape przestał wynajdywać rzeczy, które zrobił źle, co mówiło samo za siebie. W innych klasach również się poprawił, jednak Eliksiry były jego największym sukcesem.

W dodatku, pomimo swoich dodatkowych lekcji, Harry uczył się więcej i częściej, spędzając przy książkach i notatkach więcej czasu niż Hermiona. Dziewczyna była nieco przerażona, że ktoś może się uczyć więcej od niej. Próbowała to nadrobić, lecz gdy Ron zaczął się z nią umawiać, dziewczyna miała więcej zajęć, które zajmowały jej czas. Musiała rozdzielić swój czas pomiędzy spotkania z Ronem, dzierganie ubrań dla domowych skrzatów i naukę.

To właśnie z tych powodów Harry coraz rzadziej widywał swoich przyjaciół. Bolało go to, że jego przyjaciele byli sobie bliżsi i radzili sobie bez niego. Zawsze robili wszystko razem, i mimo że łączyły ich różne więzy przyjaźni, to byli dla siebie równie drodzy. Jednak teraz Harry czuł się, jakby został porzucony, jednak nie uczynił nic, aby tego uniknąć. To prawdopodobnie nawet lepiej po tym, co stało się Syriuszowi...

Więc pracował jeszcze ciężej, aby nie myśleć o tych rzeczach. Gdy nadchodziły sprawdziany Harry opuszczał posiłki i zaniedbywał godziny cennego snu, aby upewnić się, że wiedział tak dużo, jak tylko mógł.

Jego nauka odniosła sukces, gdyż wyniki jego testów zaczęły być wyższe od wyników Hermiony. Harry był pewien, że to, iż będzie najlepszym uczniem w pewnych klasach było tylko sprawą czasu. Nieszczęśliwie, było to również przyczyną największej kłótni między Harrym a Hermioną, jaką dotychczas mieli.

− Harry – rozpoczęła Hermiona z powagą, podchodząc do kruczowłosego chłopca uczącego się na sprawdzian z Zaklęć. Pokój Wspólny był pusty, przed chwilą opuściła go ostatnia osoba.. Ron stał za dziewczyną, a jego mina wskazywała na to, iż nie jest zbyt chętny do prowadzenia tej rozmowy. – Musimy porozmawiać.

− O czym? – zapytał Harry odkładając książkę na kolana, chociaż w myślach nadal powtarzał w pamięci poprawną wymowę czterech różnych wariantów zaklęcia podgrzewającego. Mimo że zadał pytanie był prawie pewny, że wie na jaki temat. Widział minę Hermiony, gdy otrzymali wyniki sprawdzianu z Eliksirów.

− Wiesz, Harry, to naprawdę wspaniałe, że starasz się podnieść swoje stopnie – zaczęła Hermiona niepewnie. – ale Ron i ja zauważyliśmy, że tak naprawdę to jedyna rzecz, jaką robisz. Ostatnio niewiele jesz, a Ron powiedział, że niewiele śpisz...

Twarz Harry’ego wskazywała na to, że chłopiec poczuł się zdradzony i gdy spojrzał w kierunku Rona, rudzielec odwrócił się z poczuciem winy wymalowanym na twarzy.

− I martwimy się o ciebie, Harry. Nie sądzę, aby to było dobre dla twego zdrowia.

Harry rzucił swoim przyjaciołom piorunujące spojrzenie.

− Dzięki, że o mnie mówicie za moimi plecami. I miło by było, gdybyś nie opowiadał Hermionie o moich zwyczajach dotyczących spania, Ron. Nie jesteś moim opiekunem.

Ron otworzył usta, aby się odciąć, jednak Harry nie dał mu dojść do słowa.

− Przykro mi, że nie mogę cię wziąć na poważnie, Hermiono. Już od dawna uczyłem się tak, jak teraz i byłaś szczęśliwa dopóki nie zacząłem dostawać lepszych ocen od ciebie – warknął.

− Wiesz Harry, że to nie prawda. Martwiłam się, tylko....

− Tylko co? Po prostu nie miałaś czasu, żeby ze mną porozmawiać, ponieważ byłaś zajęta baraszkowaniem z Ronem? – zapytał Harry ze złością.

− Hej, co to ma znaczyć? – oburzył się Ron.

− To ma znaczyć, że wy dwoje powinniście być szczęśliwi, że poprawiłem swoje stopnie, ale zamiast tego Hermiona jest wystraszona, że prześcigną ją i będę miał lepsze stopnie, więc zdecydowała, że spróbuje mnie przekonać, aby moje stopnie się obniżyły. Ty Ron natomiast robisz to dlatego, że jesteś bardzie lojalny względem niej niż względem mnie! – warknął gniewnie Harry.

− Harry, to niesprawiedliwe! – wrzasnęła Hermiona. – Jak możesz? Nigdy nie zrobiłabym czegoś takiego z zazdrości! Martwię się o ciebie! Nawet nie wiem, czemu to robisz!

Harry niezupełnie powiedział swoim przyjaciołom o tym, co Remus powiedział tamtej nocy. Zamiast tego opowiedział, że Remus absolutnie nie mógł zostać, ale chciał się zobaczyć z Harrym zanim będzie musiał odejść.

− Dlaczego? Myślisz, że ja nie mogę być mądry, Hermiono? Wiem, że uważasz mnie za idiotę i że się nigdy do niczego nie przykładam, ale mogę starać się tak jak i ty!

− Wiem, że możesz i wiem, że jesteś mądry! Czy to ma coś wspólnego z tym, że Ron i ja jesteśmy razem? – zapytała Hermiona ostrożnie.

− Boże, nie wszystko dotyczy ciebie, Hermiono! Poprawiam moje oceny z moich własnych powodów. Nie chcę cię wyprzedzić i z pewnością nie chcę powstrzymać was przed obściskiwaniem się, czy co tam jeszcze robicie we dwoje – wrzasnął Harry ze złością.

− Na Merlina, Harry, posłuchaj, co mówisz! Wygląda na to, że już cię nie znam! – krzyknęła Hermiona, a w jej głosie pobrzmiewało przerażenie.

− To dobrze! – krzyknął Harry wstając nagle. – Powinniście być wdzięczni! Stary Harry był do niczego. Byłem nieodpowiedzialny, a jedyną rzeczą, na jaką było mnie stać, to to, że inni ginęli przeze mnie! Nie wiem, czy potrafisz objąć swoim niezwykle rozwiniętym umysłem, że pewnego dnia, gdy ty i Ron będziecie gdzieś razem, ja będę walczył z Voldemortem i jeśli chcę mieć szansę na wygraną muszę być przygotowany! – krzyknął wymachując książką, po czym odłożył ją na stół z trzaskiem.

− Nie będziesz musiał z nim walczyć – powiedział lękliwie Ron. – Dumbledore będzie...

− Nie, Ron. Przykro mi, ale się mylisz. A to przez jedną, małą przepowiednię. Tak, tę z Ministerstwa, którą uważaliśmy za straconą. Ale ja wiem, o czym była, bo Dumbledore również to wiedział. A mówi o tym, że to będę albo ja, albo Voldemort. A jak na razie sytuacja przedstawia się nie najlepiej.

Dwójka jego przyjaciół była tak zszokowana, że nie mogli nic powiedzieć. Harry szybko chwycił swoje książki i notatki, zanim którekolwiek z nich mogłoby wyrzec choćby słowo.

− Więc tak, Hermiono. Przykro mi, że martwisz się swymi ocenami, ale mam teraz większe powody do zmartwień i nie przestanę się uczyć tylko dlatego, abyś poczuła się lepiej – rzekł chłodno.

Pośpieszył do swojego Dormitorium, gdzie chwycił Pelerynę Niewidkę i narzucił ją na siebie. Gdy wrócił do Pokoju Wspólnego jego przyjaciele nadal siedzieli przy kominku, i chociaż nie mogli go zobaczyć, usłyszeli, gdy przechodził koło nich w kierunku portretu.

− Harry, poczekaj, proszę. Musimy porozmawiać o...

Lecz portret trzasnął zanim zdążyła dokończyć.

Ron westchnął.

− Cóż, nieźle nam poszło – powiedział sarkastycznie, rozdarty między złością a dezorientacją. – Co mu się stało? Stał się zupełnie inny.

− Wydaje mi się, że to skutek braku snu, stresu i słabego odżywiania się. Takie osoby stają się nerwowe i paranoidalne – oświadczyła prosto Hermiona, a Ron był pewien, że czytała o tym odkąd zaczęła się martwić o ich przyjaciela. – Jestem pewna, że tu chodzi o Rodzinną Noc. To wszystko się zaczęło po pierwszej uroczystości, a po drugiej poprosił profesorów o lekcje dodatkowe.

− Myślisz, że coś się stało w te noce? Myślisz, że ktoś mu coś powiedział? – zapytał Ron. – Myślisz, że może Malfoy mu coś nagadał?

− Możliwe – odrzekła Hermiona głosem, który sugerował, że myśli raczej o innej przyczynie. – Ron, może napiszesz do swoich rodziców i zapytasz ich, czy wiedzą, co Remus robił tamtej nocy. Wydaje mi się, że Harry wspomniał, że to sprawa Zakonu, więc twoi rodzice pewnie będą wiedzieli.

− Myślisz, że to ma coś wspólnego z Sam−Wiesz−Kim? – zapytał rudzielec z niepokojem.

− Bardziej mnie interesuje, czy miał jakąkolwiek sprawę do załatwienia, niż co to było – zripostowała Hermiona, ściągając brwi z troską.

− Sądzisz, że okłamał Harry’ego? – odparł Ron ze zdziwieniem.

− Cóż, mogę się mylić, Remus mógł mieć jakąś sprawę do załatwienia. Ale jeśli nie miał to mam nadzieję, że go okłamał.

Ron spojrzał na nią oszołomiony.

Dziewczyna westchnęła, po czym kontynuowała.

− Ponieważ jeśli Remus nie okłamał Harry’ego, wtedy Harry nas oszukał i z pewnością był ku temu jakiś powód. Nie wiem, dlaczego Remus musiałby odejść w przeciwnym razie, ale jeśli to miało na Harry’ego taki skutek... Mam po prostu przeczucie, że coś było nie tak.

***

 

Kolejnego ranka Harry obudził się zbyt nagle, jak to zwykle bywa, gdy budzisz się ze snu, w który nie zamierzałeś zapaść. Rozglądając się wokoło Harry zorientował się, że po raz kolejny znajdował się na kanapie w Pokoju Życzeń. Na biurku przed nim leżały porozrzucane papiery, a ekspres do kawy, dzięki któremu chłopiec nie potrzebował zbyt wielu godzin snu poprzedniej nocy, spoczywał w nogach kanapy.

Spoglądając na zegarek uświadomił sobie, że niedługo śniadanie dobiegnie końca. Wydając z siebie cichy jęk, pozbierał swoje rzeczy i pobiegł do Dormitorium, mając nadzieję, że zdąży wziąć szybki prysznic i przebrać się przed pierwszą lekcją.

Pamiętając o wczorajszej kłótni z Hermioną żołądek podskoczył mu do gardła. Mimo że irytowało go to, iż Hermiona bardziej martwi się swoimi stopniami niż poprawą Harry’ego, nadal wolał nie kłócić się ze swoimi przyjaciółmi. Wmawiał sobie, że tak byłoby lepiej, ponieważ jeśli nie byliby jego przyjaciółmi, nie byliby w tak wielkim niebezpieczeństwie. Ale gdy tylko pomyślał, że mogliby już nigdy się nie pogodzić jego serce ściskało się bardziej boleśnie niż gdy doznał odrzucenia ze strony Remusa podczas Rodzinnej Nocy.

Gdy zmierzał na lekcję Wróżbiarstwa zastanawiał się, czy powinien pogodzić się z przyjaciółmi, czy nie. Biorąc pod uwagę, że na następnej lekcji będzie siedział razem z Ronem musi szybko się zdecydować.

Gdy Harry zajął swoje miejsce, Ron posłał w jego kierunku zmartwione spojrzenie i podał mu pod stołem coś owiniętego w serwetkę. Było to kilka ciastek.

− Nie było cię na śniadaniu – wyszeptał, jakby Harry nie zdawał sobie z tego sprawy. – Powiem ci, jeśli Trelawney będzie się patrzeć w naszym kierunku.

− Dzięki Ron – powiedział kruczowłosy chłopiec, bardziej szczerze niż Ron mógłby przypuszczać. Harry nie posiadał się z ulgi, która go wypełniła. Ron nie tylko nie był na niego zły, ale również pomyślał, żeby przynieść mu jedzenie.

Za każdym razem, gdy nauczycielka spoglądała w przeciwnym kierunku, chłopiec podjadał ciastko, a gdy Trelawney zwróciła się do niego zaraz po tym, jak włożył kawałek do ust, Ron starał się zwrócić jej uwagę na siebie. Gdy patrzył, jak Harry próbuje jakoś wybrnąć z sytuacji jego oczy wyrażały rozbawienie. Dzięki całemu wydarzeniu Potter poczuł się lepiej, niż czuł się przez wieki, dopóki zwariowana profesorka nie przepowiedziała, że jego oceny niedługo się pogorszą.

Bez względu na to, czy była to przepowiednia, czy groźba za wygłupy, Harry od razu zaczął sobie wymyślać za to, że nie zwraca uwagi na kobietę, która wypowiedziała tak ważną dla jego życia przepowiednię. Nawet, jeśli uważał, że jego kształcenie w tej dziedzinie jest w najlepszym wypadku pobieżne, co, jeśli znowu się myli, tak jak w przypadku Oklumencji? Jeśli przegapił jakiś znak, który mógłby uratować czyjeś życie, nigdy by sobie tego nie wybaczył.

Gdy Trelawney poszła w kierunku drugiego końca klasy, opowiadając, co oznaczają różne omeny, Ron szturchnął Harry’ego łokciem, gdy ten robił notatki.

− Pójdziemy polatać dookoła boiska po dzisiejszych lekcjach? – wyszeptał.

Harry zamrugał ze zdziwieniem, po czym odwrócił wzrok z poczuciem winy.

− Nie mogę – odpowiedział.

− Dlaczego? – zapytał Ron zirytowanym tonem, znając już odpowiedź na zadane przez siebie pytanie.

− Muszę się uczyć. Muszę poprawić moje stopnie, jeśli chcę zostać Aurorem – odszepnął.

− Harry, to jest śmieszne – syknął Ron, podczas gdy Trelawney prawiła komplementy podekscytowanej Parvati Patil, mówiąc, że jej aura pulsuje. – Przyjmą cię na trening dla Aurorów nawet, jeśli nie będziesz się mordował starając się o przyjęcie.

− Nie morduje się. A w razie gdybyś zapomniał, muszę jeszcze pokonać Voldemorta – wyszeptał groźnie Harry rozglądając się po pokoju w poszukiwaniu omenów, które widział w książce.

− Tak, ale dobrze by ci zrobiła przerwa, w przeciwnym razie oszalejesz – protestował Ron, lecz Potter nie odpowiedział. Ron westchnął ze złością. – Harry, czy to ma coś wspólnego z Rodzinną Nocą? – zapytał ostrożnie.

Głowa Harry’ego tak szybko wystrzeliła do góry, że Ron obawiał się, czy nic mu się nie stanie.

− Co? – zapytał cichym, lecz rozzłoszczonym głosem.

− Czemu po prostu nie zapomnisz o Lupinie i nie spędzisz tego czasu z moją rodziną. Mama byłaby zachwycona...

− Ron, nie bądź głupi. Czemu miałaby obchodzić mnie jakaś głupia Noc, gdy każdy przechwala się przed swoimi rodzicami? Tu chodzi o moją przyszłość i Voldemorta – nalegał Harry. – Poza tym, Remus przyjdzie na następną Rodzinną Noc – dodał, nie patrząc Ronowi w oczy. – Czy mógłbyś mnie teraz przepytać ze znaczenia tych omenów?

Ron szybko kiwnął głową na znak zgody. Wziął od Harry’ego książkę, którą ten mu podawał. Nie wiedział, co zrobić, aby nie stracić swojego przyjaciela.

 

***

 

Snape przyglądał się Harry’emu Potterowi ze zmarszczonymi brwiami, podczas gdy chłopak pracował nad eliksirem, który nauczyciel wyznaczył dla niego na dodatkowych zajęciach. Chłopiec wyglądał na całkowicie wyczerpanego i zestresowanego. Ostatnimi dniami cały czas tak wyglądał. Mimo że Snape nigdy by tego nie przyznał, zaczął się odrobinę martwić o Gryfona.

Zdarzenie, które zaszło między Lupinem a młodym Gryfonem podczas ostatniej Rodzinnej Nocy było zaskakujące i nieco niepokojące. Używając swej przebiegłości starał się wyciągnąć od Lupina informacje na temat jego okrutnego traktowania Harry’ego. Odpowiedzi zaniepokoiły go. Wyglądało na to, że śmierć Syriusza Blacka była kroplą, która przelała czarę, powodując, że wilkołak stał się niezrównoważony. Jednak najgorszą częścią tego wszystkiego, było to, iż przelewał całą swoją złość i winę na Harry’ego, niesłusznie go obwiniając za śmierć Blacka.

Snape, oczywiście, zgadzał się, że Potter powinien włożyć więcej starań w naukę Oklumencji, lecz to nie usprawiedliwiało srogości Lupina. Jak ktoś mógł obwiniać za coś takiego dziecko? Kto mógłby obarczyć winą nastolatka, zmuszając go, aby pokutował za grzechy, których nigdy nie popełnił?

I jak zwykle wyglądało na to, że jedynie Snape, spośród całego grona pedagogicznego, wiedział, co się naprawdę działo. Pozostali uważali to za wspaniałe, że Harry podnosił swoje oceny i był tak chętny do nauki. Podejrzewał, że McGonagall zaczęła zauważać, że z chłopakiem może być coś nie tak, ale reszta wolała nic nie zauważać, włączając dyrektora. Wszyscy uważali, że taki sposób radzenia sobie ze śmiercią ojca chrzestnego będzie zdrowy dla chłopca. Nikt nie potrafił ujrzeć nieszczęśliwego chłopca, próbującego z desperacją mieć kogoś, kto zastąpiłby mu ojca. Wykrzykującego ciche prośby, aby Lupin nie porzucił go tak, jak robił to każdy dorosły, na którym polegał.

− Skończyłem, profesorze – doszedł go zaniepokojony głos. Harry jak zwykle przeglądał swoje notatki po raz trzeci, nawet wtedy, gdy Snape już do niego podchodził.

− Nieco za gęsty. Wiesz, co zrobiłeś nieprawidłowo i jakie by to miało efekty? – zapytał.

− Eee... Po zrobieniu pierwszej fazy zbyt szybko ostudziłem, a to spowodowałoby... Spowodowałoby dłuższe wchłanianie i osłabiłoby efekty?

Snape uniósł brwi.

− To pytanie czy odpowiedź?

− Odpowiedź, proszę pana – rzekł niepewnie, ale upewniając się, że jego zdanie nie brzmiało jak pytanie.

Snape przytaknął.

− Dobrze.

− Czy powinienem zacząć Wywar Ogrzewający, proszę pana? – zapytał Harry, a gdy ujrzał zaskoczony wyraz na twarzy Snape’a, wyjaśnił pośpiesznie. – Po prostu chciałem mieć pewność, że jestem przygotowany na piątkowy test.

− Nie, Potter, zostawimy to na jutro – odrzekł Snape. Chłopiec wyglądał na zawiedzionego, a nauczyciel miał tylko nadzieję, że to dlatego, że lubi warzyć eliksiry.

− Profesorze, zastanawiałem się, które miejsce zajmuje pod względem ocen na Eliksirach – powiedział Harry ze zdenerwowaniem.

Snape spojrzał na niego. Starał się, aby jego twarz pozostała neutralna.

− Moje zajęcia nie są konkursem, Panie Potter. Nie będę udzielał informacji dotyczących ocen innych uczniów.

− Zawsze na koniec kwartału ogłasza pan, kto miał najlepsze wyniki. A ja chciałem tylko wiedzieć, czy jestem blisko. Jeśli to w ogóle możliwe, zrobiłbym wszystko, aby mieć najwyższe oceny. Muszę tylko wiedzieć, co muszę zrobić i zrobię to – powiedział Harry zdecydowanym tonem, lecz dzięki spędzeniu lat na odszukiwaniu tego, czego ludzie nie chcieli ukazać, Snape mógł usłyszeć, że był zdesperowany.

− Potter, usiądź, chciałbym z tobą o czymś porozmawiać – Snape zignorował zaniepokojone spojrzenie chłopca. Posprzątał machnięciem różdżki, wysyłając ingrediencje z powrotem do schowka.

Wskazał krzesło stojące przed biurkiem, a Harry usiadł na nim ostrożnie. Po raz kolejny ignorując oszołomiony wyraz twarzy swego ucznia, Snape wyczarował trochę herbaty, podczas gdy ...

Zgłoś jeśli naruszono regulamin