ROZMOWY Z ANIOŁAMI.doc

(53 KB) Pobierz
ROZMOWY Z ANIOŁAMI

 

ROZMOWY Z ANIOŁAMI

 

Zainteresowanie okultyzmem pewnego wielce szanowanego matematyka epoki elżbietańskiej tak daleko wykraczało poza ramy nauki, że stworzył on swoją własną szkołę magii.

John Dee, ze względu na swój wkład w szesnastowieczną matematykę i wiedzę nawigacyjną, ma swoje miejsce w większości leksykonów. Ten sam człowiek wierzył też jednak, że poznał również tajemnice aniołów, czyli wie na przykład, co się dzieje w niebie i które anioły zawiadują różnymi częściami świata. Czy naprawdę porozumiewał się z duchami aniołów? Czy może padł ofiarą auto iluzji i oszustw jakiegoś przebiegłego medium?

Większość ludzi, którzy przestudiowali życiorys i poglądy Johna Dee przyjmuje tę drugą możliwość. Na przykład Biographica Britannica podaje, że był on człowiekiem "wyjątkowo łatwowiernym, niezmiernie próżnym, łatwo wpadającym w entuzjazm i ulegającym złudzeniom".

Jednak okultyści skłaniają się ku zgoła innemu poglądowi, a zwłaszcza ci, którym jest bliska tak zwana zachodnia tradycja ezoteryczna". Jest to synteza europejskiej astrologii, magii rytualnej, alchemii oraz innych technik wykorzystywanych w praktyce okultystycznej, opracowana u schyłku XIX wieku przez S. L. MacGregora oraz jego współpracowników zrzeszonych w hermetycznym zakonie "Złoty Brzask". Obejmuje ona również pewne zasady z systemu "magii enochiańskiej" Johna Dee, opartego przede wszystkim na jego domniemanej biegłości w języku, jakim posługują się anioły. Niektórzy wierzą, że Dee naprawdę poznał mowę aniołów i dlatego, jak dowodzą, magia enochiańska ma nieocenioną wartość i doniosłość. Odmiennie niż winnych systemach tego typu, nie

uwzględnił on demonów ani diabłów; a ponieważ język ma pochodzenie niebiańskie, umożliwia ponoć magikowi kontrolowanie duchów zwiększą skutecznością. Bez względu na to, czy był on mędrcem czy szaleńcem, ekscentrykiem w szponach obłędu czy wielkim magiem, nie ma najmniejszych wątpliwości, że jego oddanie sprawom nauki nie miało granic. Biblioteka Johna Dee, na którą składały się zarówno tomy wydane drukiem, jak i manuskrypty, na które przeznaczył ponad 3000 funtów (w owych czasach ogromna suma), należała do najbogatszych ówczesnych księgozbiorów. Zawierała dzieła ze wszystkich dziedzin, którymi zajmowali się szesnastowieczni naukowcy. Teologia, matematyka, geografia, nawigacja, alchemia, astronomia, astrologia oraz rytualna magia -każda z tych nauk była w tym zbiorze godnie reprezentowana.

John Dee urodził się 13 lipca 1527 roku w Mortlake, które dziś jest przedmieściem Londynu. Ponieważ zawsze przywiązywał duże znaczenie do astrologii, warto zwrócić uwagę na to, że w godzinie jego przyjścia na świat Słońce stało w znaku Raka, na horyzoncie zaś widniała zodiakalna konstelacja Strzelca. Wedle znawców astrologii taki horoskop urodzeniowy sprzyja karierze naukowej i zgłębianiu tajemnic wiedzy..

Te astrologiczne przepowiednie w pełni się potwierdziły, gdy w wieku piętnastu lat Dee wstąpił na uczelnię w Oksfordzie i z wielkim zapałem rozpoczął naukę. Sam tak to opisał: "Moje pragnienie zdobywania wiedzy było tak żarliwe, że przez te wszystkie lata niezłomnie trwałem w takim oto porządku: na sen poświęcałem tylko cztery godziny każdej nocy, na jedzenie i picie (i coś pokrzepiającego w ciągu dnia) - dwie godziny, pozostałe zaś osiemnaście godzin (wyjąwszy czas potrzebny na nabożeństwo) spędzałem na nauce i zdobywaniu wiedzy".

 

Prosto Z piekła

 

Wysiłki pilnego żaka zostały nagrodzone: w 1546 roku mianowano go niższym lektorem greki, kimś w rodzaju młodszego profesora. Zyskał także członkostwo nowo utworzonego Trinity College. Jednak już od zarania kariery krążyły o nim pogłoski, że zajmuje się czarną magią. Niektórzy nawet snuli podejrzenia, że pomysłowy mechaniczny chrabąszcz, skonstruowany przez niego w celu uświetnienia jakiegoś przedstawienia greckiej tragedii, był stworzeniem pochodzącym prosto z piekła.

Następne trzy dekady życia Johna Dee obfitowały w wydarzenia i silne emocje, a niekiedy również w niebezpieczeństwa. Wiele podróżował po Europie, wykładał na uniwersytetach i nawiązywał przyjaźnie z uczonymi. Wielkie zainteresowanie wzbudziła w nim "magia anielska" wyłożona przez Abbota Trithemiusa w jego manuskrypcie Steganographia. Nadto, sporządzał horoskopy dla wielu wybitnych ludzi swoich czasów - mężczyzn i kobiet. Właśnie to ostatnie zajęcie w 1553 roku, w czasie panowania "Krwawej Marii", naraziło Johna Dee na niebezpieczeństwo.

 

W owym czasie przyrodnia siostra królowej Marii, księżniczka Elżbieta przebywała pod nadzorem, ponieważ podejrzewano ją, że spiskuje z niezadowolonymi protestantami, pragnąc usunąć z tronu panującą królową i zająć jej miejsce. Dzięki jednej ze swoich dam dworu, Blanche Parry, księżniczka nawiązała korespondencję z Johnem Dee, która doprowadziła do tego, że astrolog przedstawił jej horoskop królowej Marii.

Wskutek działań dwóch konfidentów, radzie królewskiej doniesiono o kontaktach Elżbiety z Dee. Niefortunnego astrologa bezzwłocznie aresztowano i wtrącono do więzienia. Powodem były nie tylko jego astrologiczne dociekania, jak długie życie zostało przeznaczone Marii, co potraktowano niemal jako dowód zdrady, ale również obawa, że próbował popełnić królobójstwo za pomocą czarnej magii.

W końcu jednak Dee został uwolniony od zarzutu zdrady, ale natychmiast aresztowano go ponownie, tym razem jako podejrzanego o herezję. Ostateczne zwolniono go z więzienia w 1555 roku.

W 1558 roku Maria zmarła i tron objęła Elżbieta. John Dee cieszył się jej względami jako astrologiczny doradca. Faktem jest, że to on wyznaczył najkorzystniejszy dzień na jej koronację; jego rady zasięgano również, gdy podejrzewano, że odbywają się jakieś czarnoksięskie zabiegi przeciw osobie panującej.

Jednak życie Johna Dee nie było całkiem szczęśliwe. Cierpiał z powodu nieustannego braku pieniędzy; większość swoich dochodów przeznaczał na wzbogacanie księgozbioru i na alchemiczne eksperymenty. Źródłem strapienia było nieustające powszechne podejrzenie, iż był on, by przytoczyć jego własne słowa, "wspólnikiem czartów, przywoływaczem i władcą potępionych i nikczemnych duchów".

 

Wizje w krysztale

 

Prawdopodobnie ci, którzy widzieli Dee w takim właśnie świetle, gdyby tylko dowiedzieli się o jego eksperymentach w porozumiewaniu się z aniołami, które rozpoczął, jak się uważa, w październiku 1581 roku doszliby do wniosku, że oto potwierdziły się ich najgorsze podejrzenia.

Sześć miesięcy poprzedzających tę datę było bardzo niespokojnym okresem w życiu Johna Dee. Niepokój utrudniał mu sen, dręczyły go osobliwe marzenia senne, w jego domu zaś rozlegały się tajemnicze stukania. Jak zauważył australijski filolog i pisarz zajmujący się magią enochiańską, doktor Donald Laycock, wyglądało na to, że duchy pragnęły skontaktować się z Johnem Dee. Byłoby to również najprostsze wyjaśnienie tych zdarzeń.

Dee współpracował z mediami. Pierwszym z nich był Bamabas Saul, który twierdził, że w magicznym krysztale widzi anioły i inne duchy. Jednak Dee nie był z Saula zadowolony i po kilku miesiącach oddalił go.

8 marca 1582 roku do pracowni Dee zawitało nowe medium -był to niejaki Edward Kelley, dziwny młodzieniec o niejasnej przeszłości. Miał zaledwie dwadzieścia siedem lat, ale wydaje się, że jego krótki żywot już wtedy obfitował w tajemnicze sprawy, niebezpieczeństwa i podejrzane postępki. Kelley studiował, ale nie uzyskał dyplomu i zajął się prowadzeniem notariatu. Krążyły pogłoski, iż oskarżono go o oszustwo w sprawach zawodowych i za przewinienie ukarano okaleczeniem uszu. Podobno w poszukiwaniu zakopanego skarbu pomagał sobie magią rytualną, nadto studiował alchemię i był w posiadaniu jakichś dziwnych eliksirów, proszków i szyfrowanych manuskryptów. Co więcej, podejrzewano go również o uprawianie złowieszczej sztuki nekromancji, która polegała na wskrzeszaniu martwych w celach profetycznych i wróżbiarskich. Zrazu Dee odnosił się do Kelleya z nieufnością, która jednak prędko go opuściła. Kelley bowiem w magicznym krysztale Dee ujrzał anioła Uriela, który dał mu wskazówki, jak sporządzić potężny talizman. To przekonało Johna Dee do magicznych umiejętności młodzieńca.

Współpraca Dee i Kelleya trwała siedem lat, wspólnie przeprowadzili setki seansów magicznych. Pierwszy odbył się w Mortlake, ostatni zaś w Krakowie. Pod dyktando aniołów, które przemawiały ustami Kelleya, obaj mężczyźni wraz z rodzinami, pokonując tysiące kilometrów, przewędrowali całą Europę wzdłuż i wszerz.

Opisy wielu ich doświadczeń, starannie sporządzane przez Dee, przetrwały po dziś dzień, ale współczesnemu czytelnikowi, który nie zajmował się studiowaniem magii i alchemii epoki elżbietańskiej, mogą się wydawać pozbawione sensu. Niemniej zawierają i takie ustępy, które zdają się mieć walor prekognicyjny, jak na przykład następująca wymiana zdań, która ponoć miała miejsce 5 maja 1583 roku między Johnem Dee i aniołem Urielem:

Dee: Jak mamy rozumieć wizję, którą wczorajszego wieczora ujrzał (niespodziewanie) oczyma swojej duszy Edward Kelley, gdy usiadł ze mną w jadalni do wieczerzy? Mam na myśli pojawienie się widoku morza z wieloma statkami oraz wysokiego ciemnego mężczyzny obcinającego głowę kobiecie.

 

 

Uriel: Pierwszy widok oznacza wyprawę wrogich sił sięgających po bogactwa tej ziemi, ale nie będzie to trwało długo. Drugi mówi o śmierci królowej Szkotów, niewiele czasu brakuje, by to się spełniło.

Innymi słowy, Uriel - przemawiający ustami Kelleya w 1583 roku - dawał szczegółową przepowiednię inwazji wielkiej obcej floty Aa Anglię oraz egzekucji Marii Stuart, królowej Szkotów. Wzmiankę o wykonawcy egzekucji jako "ciemnym mężczyźnie" można odczytywać jako opis czarnego kaptura katowskiego.

Jak wiemy z historii, Marię stracono w 1587 roku, hiszpańska armada zaś wyruszyła na podbój Anglii w 1588 roku. Jednak niewiele informacji przekazywanych przez anioły było równie jednoznacznych. Na większość z nich składały się niejasne nauki magiczne, matematyczne oraz lingwistyczne. Językiem enochiańskim, wedle słów Uriela i jego towarzyszy, posługiwali się pierwsi ludzie w ogrodach Edenu. Anioły wygłaszały w tym języku długie przemowy, które Dee przekazywał. Na pierwszy rzut oka brak im sensu. Na przykład micaolz olprt oznacza "potężne światło", a bliors ds. odo -"otucha, która krzepi". Niekiedy jednak anioły uprzejmie dokonywały przekładu na angielski. Dzięki temu wiadomo, że enochiański jest czymś więcej niż tylko przypadkowym szeregiem sylab. Można w nim odnaleźć namiastki składni i gramatyki, a także podstawowe elementy morfologii.

Doktor Laycock przeprowadził drobiazgowe badanie języka enochiańskiego. We wstępie do swojego Complete Enochian Dictionary [Kompletny słownik enochiański] pisze on, że jego struktura i gramatyka wykazuje duże podobieństwo do angielskiego. Mimo sceptycznego stosunku do owego języka, Laycock gotów jest przyznać, że w magii enochiańskiej coś jest. Zauważył także: "Dobrze znam ludzi, którzy przestudiowali enochiański pod kątem praktyki okultystycznej. Twierdzili oni, iż system ten, bez względu na swoje pochodzenie, sprawdza się w praktyce magicznej".

Seans, z 17 kwietnia 1587 roku wyznaczył początek końca współpracy Dee i Kelleya. Owego dnia bowiem anioł, który przedstawił się jako Mad i mi, polecił im, by każdy z nich spędził noc z żoną drugiego. Perspektywa takiej roszady poważnie zaniepokoiła Johna Dee, który zaczął się zastanawiać, czy to przypadkiem jakieś diabły nie podszywały się pod anioły. Duchy jednak gwałtownie naciskały: "Jeśli będziesz się wahał, zgrzeszysz. [...] Na wszystkie te rzeczy [...] pozwala ci się". Choć nie rozwiało to wątpliwości Dee, to jednak 22 maja ustąpił i mężczyźni na jedną noc zamienili się żonami.

 

Ten incydent sprawił, że stosunki między Dee a Kelleyem stały się nie do zniesienia, i położył kres ich wspólnej pracy. Dee powrócił do Anglii i zarzucił wszelkie praktyki magiczne. Swoich dni dożywał w skrajnej nędzy, zmarł w 1608 roku. Kelley jeszcze przed nim opuścił ten świat -został zabity w 1595 roku gdzieś za granicą w nieznanych okolicznościach.

Cóż zatem sądzić o wartości magii i języka enochiańskiego oraz o innych okultystycznych treściach przekazanych Dee i Kelleyowi przez, jak utrzymywali, same anioły? Nikt nie może mieć co do tego pewności. Nader wymownie jednak brzmią słowa Laycocka: "Jeśli prawdziwy głos Boga w ogóle się przebija przez magiczne kryształy, to z pewnością są to ciemne kryształy".

 

 

 

...
Zgłoś jeśli naruszono regulamin