00:00:05:Perce! Perce! 00:00:23:- Dzięki, Jim.|- OK. 00:00:26:- Gdzie jest mój kapelusz, tatku?|- Masz go na głowie, Perce. 00:00:30:- Ty krwawisz!|- Wszystko w porzšdku. 00:00:33:Ona nie jest twojš siostrš. 00:00:35:Wyglšdasz jakby dosiadł|konia od złej strony. 00:00:42:Chwile, nie jestem lekarzem.|Tylko cię wyczyszczę. 00:00:45:- Nie ma gdzie doktora?|- Nie w promilu 60 mil.|Nie jest z nim tak le. 00:00:48:Skšd możesz wiedzieć?|Zabierzmy go. Chod ze mnš. 00:00:51:Przestań się wygłupiać, Roslyn. 00:00:54:- Nie rozumiem cię, to twój przyjaciel.|- Wszystko w porzšdku, prawda Perce? 00:00:59:- Perce, wszystko dobrze?|- Czy zagwizdałem? 00:01:02:Prawie że.|Dobrze się spisałe. 00:01:05:Ten stary koń z pewnociš|był zrankingowany, prawda? 00:01:07:Był prawdziwym zabójcš! Dobrze się spisałe. 00:01:10:- Zostaw, on sam wstanie.|- Następny występ w Brahma. 00:01:14:- To ja.|- Jeszcze nie, masz jeszcze kilka minut. 00:01:18:- Ale po co?|- Ma występ. Przejd się trochę. 00:01:22:- Guido, on tam nie wróci?|- On chce chyba to zrobić. 00:01:26:Pozwól mu zadecydować, Roz. 00:01:29:Dlaczego to robisz? We pienišdze,|które wygralimy w barze. Pomogła mi je wygrać. 00:01:33:No we, jest tutaj ze $100.|Nie musisz tam wracać. 00:01:37:Nie zły ze mnie jedziec.|Chcę aby sama się o tym przekonała, Roslyn. 00:01:41:- Ale dlaczego to robisz?|- Zbyt dużo w to włożyłem. 00:01:46:- Zatrzymaj go!|- Niby jak? 00:01:49:Nie będš mieli nic przeciwko. 00:01:54:- Perce!|- Nie wiesz co mówisz! 00:01:57:Perce, twoja nagroda! 00:01:59:- No dobra, chcesz jš?|- Do diabła, tak! 00:02:02:Na zachodzie wcišż sš prawdziwi mężczyni.|Do zobaczenia na rodeo w Brahma... 00:02:07:...kowboj z Black Hills w Colorado,|Perce Howland. 00:02:38:www.NapiProjekt.pl - nowa jakoć napisów.|Napisy zostały specjalnie dopasowane do Twojej wersji filmu. 00:02:42:Chod skarbie.|Napijemy się czego. 00:02:45:Wcišż jest nieprzytomny? 00:02:48:Prawdopodobnie, ale to mu nie przeszkadza,|w wykłócaniu się z sędziš o wygranš. 00:02:54:Wcišż jeste na mnie zła? 00:02:56:Nie rozumiem. 00:02:58:Ludzie umierajš a inni tylko stojš dookoła|Nie obchodzi cię to? 00:03:02:Włanie uratowałem tego chłopaka|przed rozwcieczonym bykiem. 00:03:05:- Mam szczęcie, że tutaj siedzę!|- Naprawdę? 00:03:09:Pomylałem, że mógłbym go wycišgnšć|i tak też zrobiłem. 00:03:12:A co gdyby umarł? To byłoby straszne! 00:03:17:Skarbie, wszystkich nas to czeka.|Umieranie jest rzeczš naturalnš. 00:03:21:- Człowiek, który boi się mierci,|boi się również życia|- Roz? Widziała mnie? 00:03:25:Byłe wspaniały. Wskakuj na tył.|Zabierzemy cię do szpitala. 00:03:29:- Musimy się rozerwać.|- No jasne. 00:03:33:- Jak się czujesz?|- Jak się czuję? 00:03:35:Jakbym dostał kopa od byka.|To było co, prawda? 00:03:39:Nie chcę już oglšdać tego byka,|chyba że na talerzu. 00:03:42:- Dalej.|- Wszystko z nim w porzšdku? 00:03:45:Pewnie. za dwa tygodnie|nie będzie już o tym pamiętał.Ty również. 00:03:48:Dlaczego nie skierujesz swojej sympatii|tam gdzie będzie ona doceniona? 00:03:52:Czyli gdzie? 00:03:58:Pospieszcie się! 00:04:01:Dziwnie się czuję, jak gdyby... 00:04:05:Co podano mi w tym zastrzyku?|Widzę najpiękniejsze gwiazdy. 00:04:11:Przedtem nigdy ich nie widziałem.|A ty, Gay? 00:04:15:Jak gdyby ten byk miał|w kopycie całš Drogę Mlecznš. 00:04:19:Bill? Bill?|Whisky dla omiu osób, dobra 00:04:25:To ty płakała w ambulansie? 00:04:30:- To była ona, Gay?|- z pewnociš. 00:04:33:Chcę ci podziękować. 00:04:38:Za mojego kumpla|starego..., starszego Gay'a. 00:04:42:Gay nie jest stary. 00:04:45:za starego, przestarzałego pilota|i jego przestarzały samolot za 5 dolarów. 00:04:51:I... za mojš przyjaciółkę Roslyn. 00:04:57:- Teraz wszyscy jestemy kumplami, prawda?|- Zgadza się. 00:05:01:Więc dlaczego patrzysz na mnie|z takš złociš, kumplu? 00:05:07:W porzšdku, nie masz nic przeciwko,|aby zatańczyła ze mnš. 00:05:11:Pewnie. Roslyn, dlaczego nie zatańczysz z Perce'm? 00:05:37:Nie ma to jak młodoć, prawda Gay? 00:05:40:Zgadza się 00:05:45:Ale wiesz co mówiš,|wcišż pojawia się kto młodszy od ciebie. 00:05:54:Co cię ugryzło? 00:05:57:Tylko moje życie. 00:06:04:Tak niegdy tańczył mój ojciec 00:06:22:- O co chodzi?|- W porzšdku. 00:06:26:Chod, zobaczymy trochę wiata. 00:06:47:Lepiej tutaj posiedzę. 00:06:57:- Nie masz nic przeciwko?|- Nie. 00:07:00:Przeklęty byk. 00:07:03:Nic nie mów. Nie ruszaj się zbytnio. 00:07:07:Gay to fajny facet, prawda? 00:07:10:tak. 00:07:13:Wiesz, nie mogę sobie ciebie wyobrazić,|latajšcš tak w powietrzu. 00:07:16:Należysz do Gay'a? 00:07:20:Nie wiem gdzie należę. 00:07:23:Nie podoba mi się sposób|w jaki traktujš tu kobiety. 00:07:27:Ale w większoci tym kobietš|to chyba nie przeszkadza? 00:07:31:Niektórym tak. 00:07:34:Nie pozwól aby cię to spotkało, słyszysz? 00:07:38:Skšd w tobie tyle zaufania? 00:07:41:- Naprawdę?|- Jak gdyby dopiero się narodziła. 00:07:44:- O, nie.|- Naprawdę płakała gdy zostałem ranny? 00:07:48:Byłe ranny.|Nikt nigdy przez ciebie nie płakał? 00:07:54:Nie, nikt nieznajomy. 00:07:57:Ostatnio... 12 kwietnia, zostałem tak mocno kopnięty,|że straciłem przytomnoć na całš dobę. 00:08:04:Byłem wtedy z mojš dziewczynš i dwoma kumplami. 00:08:09:Od tamtego czasu ich nie widziałem. 00:08:15:Zostawili cię?|Całkiem samego? 00:08:21:Mogę cię o co zapytać? 00:08:23:Chodzi mi o to, że nie mam nikogo, no wiesz,|z kim mógłbym porozmawiać. 00:08:31:I nie wiem jak powinienem... 00:08:35:Co masz na myli? 00:08:38:Cóż, to pierwszy rok|w którym mi się to przydarzyło. 00:08:42:Nie jestem taki jak Gay czy Pilot.|Mój dom był szczęliwy. 00:08:46:Mam na myli, że byłem tam szczęliwy. 00:08:50:Pewnego dnia... 00:08:53:...mój ojciec, włanie wracalimy i... 00:08:58:...bum, tak po prostu stało się to.|Upadł. 00:09:02:Jacy cholerni myliwi. 00:09:06:- Zabili go?|- Mm-hm. 00:09:10:Póniej całkowicie się zmieniła. 00:09:13:- Kto?|- Moja matka. 00:09:18:Przedtem była bardzo dystyngowana.|Wyglšdała dostojnie obok niego. 00:09:27:Wkrótce zaczšł przychodzić ten facet... 00:09:33:i zmieniła się. 00:09:36:Trzy miesišce póniej wyszła za niego.|Cóż, w porzšdku 00:09:40:Ale powiedziałem jej:|"Mamo, lepiej spisz dokument z tym Panem Blackwell... 00:09:47:...ponieważ jestem najstarszy|i tata chciałby abym odziedziczył to ranczo. 00:09:52:Wiesz co się stało? 00:09:54:W noc polubnš zmienił zachowanie|i zaproponował mi zapłatę. 00:10:00:Za ziemię mojego ojca. 00:10:02:Co ona na to? 00:10:05:Co ona? 00:10:08:Nie sšdzę żeby to słyszała. 00:10:12:Jakgdyby zapomniała o moim istnieniu. 00:10:16:Sam nie wiem, trudno to wyjanić.|Jakby się całkowicie zmieniła. 00:10:25:Chcę tylko wiedzieć,...chciałbym wiedzieć|na kim teraz polegasz? 00:10:32:Nie wiem. 00:10:35:Może wszystko to sprowadza się|do czego zupełnie innego. 00:10:39:Czego, co się czasem zdarza. 00:10:43:Może nie powinno się pamiętać cudzych obietnic. 00:10:46:Na moich możesz polegać.|Ufam ci, Roslyn. 00:10:50:- Chyba cię kocham.|- Nie. Nie znasz mnie. 00:10:54:To nie ma znaczenia. Roz... 00:10:57:Przeklęty byk! 00:11:01:Roslyn? Roslyn? 00:11:05:Tutaj jestemy. 00:11:09:Chod już.|Chcę aby poznała moje dzieci. 00:11:14:- Sš tutaj twoje dzieci?|- Tak, przyjechały na rodeo. 00:11:19:Nie widziałem ich przez rok. 00:11:21:Powinna zobaczyć jak mnie przywitały,|omal mnie nie powaliły! 00:11:26:- Czy to nie wspaniałe?|- Tak bardzo się cieszę, Gay. 00:11:32:Ma już dziewiętnacie lat. Jest taka ładna. 00:11:38:Szczęliwie udało im się przyjechać na rodeo.|Obojgu. Wspaniale, prawda? 00:11:46:Gdzie one sš? 00:11:49:Kto? 00:11:51:Moje dzieci. Powiedziałem im, że za chwilę wrócę.|Sama słyszała. 00:11:55:Wyszły na zewnštrz. 00:11:59:Na zewnštrz. 00:12:09:Gaylord! Gaylord! 00:12:13:Rosemary! Gaylord! 00:12:17:- Gaylord!|- Gaylord! Twój ojciec cię woła! 00:12:22:Gaylord! Wiem że mnie słyszysz! 00:12:25:Gdzie poszedłe?|Mówiłem ci, że zaraz wracam! 00:12:29:- Chod tu natychmiast!|- Na pewno jest już w domu. 00:12:34:Gaylord! wracaj tu natychmiast! 00:12:37:Wiem że mnie słyszysz! 00:12:40:Rosemary! Wiem że mnie słyszysz!|Wracaj tutaj! 00:12:51:Gay! Z pewnociš sami cię szukajš,|mylš pewnie, że ich zostawiłe. 00:12:56:Biedny Gay! 00:13:03:Nie jedziesz zbyt szybko? Proszę. 00:13:09:Nie martw się.|Nigdy nie zabiłem nikogo, kogo znałem. 00:13:14:Kto spowodował wypadek jadšc z mojš najlepszš przyjaciółkš.|Była piękna, miała czarne włosy. 00:13:18:Proszę, Guido. 00:13:21:Powiedz 'czeć', Roslyn. 00:13:24:Czeć, Guido. Proszę cię. 00:13:28:Jestemy lepymi bombardierami, Roslyn.|Zabijamy ludzi, których nigdy nie widzielimy. 00:13:33:Zbombardowałem dziewięć miast. 00:13:36:Z pewnociš musiałem stłuc mnóstwo talerzy,|których nigdy nie widziałem 00:13:40:Pomyl o tych wszystkich szczeniaczkach, roznosicielach... 00:13:44:...i okularach, które musiały się roztrzaskać. 00:13:47:Wiesz, zrzucanie bomb to jak mówienie kłamstw. 00:13:52:Potem następuje cisza. 00:13:54:Nic nie słyszysz,|nic nie dostrzegasz. 00:13:58:Nawet swojej żony. 00:14:01:Teraz jednak widzę ciebie.|Ciebie pierwszš tak naprawdę dostrzegam. 00:14:05:Proszę, Guido, nie zabijaj nas! 00:14:08:Po czym naprawdę kogo poznajesz? 00:14:12:Nie mogę wylšdować,|ani wznieć się w niebiosa. 00:14:17:Pomóż mi. 00:14:20:Nigdy wczeniej nie prosiłem o pomoc. 00:14:25:Nikogo nie znam.|Więc jak mam wylšdować, kochanie? 00:14:30:Dasz mi trochę czasu? Powiedz, że tak. 00:14:37:Powiedz przynajmniej "Czeć, Guido." 00:14:39:Tak, Guido. Czeć, Guido. 00:14:45:Witaj, Roslyn. 00:14:51: 00:16:29:Dobrze, pojadę. 00:16:33:- Gay, jestemy tutaj.|- Gdzie? 00:16:37:Co? OK. 00:16:50:Guido, przepraszam. Guido? 00:16:54:Wybacz. 00:16:57:Nie zraniłe się w dłoń? Jest tak ciemno. 00:17:00:Guido, jak ciemno.|...
filip2709