kierownik duchowy Jan od Krzyża.doc

(355 KB) Pobierz
Kierownictwo duchowe i osobisty rozwój

Kierownictwo duchowe i osobisty rozwój

 

www.wydwanictwowam.pl/zd

 

Jeżeli przewodnik duchowy jest takim samym człowiekiem jak każdy inny, jeżeli jest tak samo zdeterminowany i ograniczony, to czy można powierzyć mu siebie, pozwolić, by prowadził na drodze duchowego zmagania?

 Czy sytuacja prowadzącego i prowadzonego nie jest odzwierciedleniem Jezusowego pytania: Czy może niewidomy prowadzić niewidomego? Czy nie wpadną w dół obydwaj? (Łk 6, 39). Jedynym widzącym jest przecież sam Jezus Chrystus. To On jest Drogą. Każdy zatem powołany do prowadzenia po tej Drodze musi najpierw sam być świadomy, że jest ślepcem, którego bielmo z oczu zdejmuje jedynie Jezus. Dlatego kierownik duchowy, jak niewidomy opisany w Ewangelii św. Marka, poddaje swój wzrok uzdrawiającej mocy Zbawiciela, by nie postrzegać ludzi „niczym drzewa”, by przejrzeć „zupełnie” i widzieć „jasno i wyraźnie” (por. Mk 8, 25). Tym samym pragnąc zobaczyć, „gdzie mieszka” Mistrz, i podążając za Nim, pozwolić prowadzić się przez Ducha Świętego. Bez mocy Ducha Świętego nic się w nim nie poruszy i nie przeobrazi, nie wniknie on w Tajemnicę życia i śmierci. Tylko tak przemieniony, pozbawiony duchowej katarakty, nie będzie prowadził na manowce duchowego zagubienia wszystkich napotkanych „niewidomych”. W sposób szczególny zależność ta dotyczy prezbiterów i biskupów, którzy z racji powołania wezwani są do towarzyszenia siostrom i braciom w życiowej pielgrzymce. „Jest kapłan jako świadek Chrystusa rzecznikiem ostatecznego powołania każdego człowieka do wiecznego życia w Bogu. Towarzysząc braciom, sam się też do tego przysposabia, albowiem kapłańska posługa pozwala mu zgłębiać swe własne powołanie do oddawania Bogu chwały przez uczestnictwo w życiu wiecznym. W ten sposób zbliża się do dnia, kiedy Chrystus powie do niego: Dobrze sługo dobry i wierny! [...] Wejdź do radości Twego pana! (Mt 25, 21)”.

Pierwszą i zasadniczą powinnością kierownika duchowego jest zatem zadbać o pogłębianie własnego życia duchowego, gdyż własnymi siłami naturalnymi nie jest on w stanie sprostać powołaniu do bycia pasterzem. Ponadto nie da innym tego, czego sam nie posiada. Prowadzenie duchowe nie jest bowiem rodzajem poradnictwa w stylu udzielania odpowiedzi na pytanie: Jak żyć, żeby nie bolało? Jest też czymś więcej jak rozwiązywaniem psychicznych komplikacji osobowych czy zachętą do uprawiania etycznego ogródka. Kierownictwo duchowe dotyczy zawsze całego człowieka, wszystkich komponentów jego ludzkiej natury (z uwzględnieniem status naturae lapsae). Posługa ta, będąc charyzmatem, domaga się asystencji Ducha Świętego. Nie może być nigdy redukowana do sprawności i osiągnięć nauk humanistycznych.

Również do kapłana odnoszą się słowa św. Pawła: jak długo pozostajemy w ciele, jesteśmy pielgrzymami, z daleka od Pana (2 Kor 5, 6). Jako kierownik duchowy, będąc „obcym i przybyszem”, paroikoi (por. 1 P 2, 11), każdy spędza „czas swego pielgrzymowania”, „pobytu na obczyźnie” „w bojaźni” (por. 1 P 1, 17). Wyruszywszy w drogę z powierzonym mu ludem, niczym Mojżesz, staje się na pustyni życia przewodnikiem dla wszystkich narażonych na miraże fatamorgany, pokusę powrotu do domu niewoli i zmęczenie. Kapłan, przewodnik duchowy, to także homo viator. Z perspektywy własnego doświadczenia na przebytym szlaku duchowego zmagania, asystowany przez Ducha Świętego, towarzyszy i wspiera, pokazuje właściwy kierunek. Georges Bernanos, posługując się poetyką języka literackiego, ukazuje w powieści Pod słońcem szatana, że nie jest to droga wolna od cierpienia, że ważna jest na niej wierność, trwanie i ofiara ze swego życia. „Jakże długa jest droga powrotna, długa droga! Droga pokonanych armii, droga zmierzchu, nieprowadząca nigdzie, w bezcelowym tumanie kurzu…! Trzeba jednak iść, trzeba chodzić, dopóki bije biedne stare serce - bez potrzeby, żeby spożytkować życie - ponieważ nie ma wypoczynku, dopóki trwa dzień, dopóki okrutna gwiazda patrzy na nas swym jednym okiem sponad horyzontu. Dopóki bije biedne stare serce”.

Może warto jeszcze dodać, że na tej drodze możliwe są także uwikłania we własne projekty i interpretacje. Kierownik duchowy, który błąkałby się w swoim wnętrzu, a przez to ocierał na przykład o gnostycyzm czy angelizm, utrudniałby i spowolniał tym samym zjednoczenie się z Chrystusem wszystkim prowadzonym przez siebie pielgrzymom. W pierwszym przypadku jego fałszywa duchowość zaciemniłaby Chrystusa przez przypisywanie naturalnym zdolnościom rozumu możliwości osiągnięcia iluminacji (oświecenia). W przypadku angelizmu deprecjonowanie intelektu spowodowałoby - jak zauważa Tomasz Merton - swoistą ślepotę miłości. Udrożnienie własnego serca jest zatem zasadniczą powinnością każdego kierownika duchowego, tak by jego inteligencja ukierunkowana na prawdę i przeniknięta miłością wskazywała u prowadzonych sióstr i braci te ugory duszy, które nie zostały jeszcze zagospodarowane łaską Ducha Świętego.

 

Powrót do serca

 

Przewodnik duchowy powinien podążać za pragnieniem penetracji serca. Już św. Augustyn postulował „powrót do serca”, możliwy jedynie przez „odnalezienie” Tego, bez którego serce pozostaje „niespokojne”. Serce jest pojęciem wieloznacznym bądź - jeśli wolimy - bogatym w znaczenia. Dla św. Grzegorza z Nazjanzu „serce czyste” z Psalmu 51 to inteligencja (dianoetikon), dla św. Tomasza związane jest ono z aktem wolnej woli (actus voluntatis). Używając terminu serce, pozostańmy na razie przy znaczeniu, jakie nadał pojęciu św. Augustyn. Chodzi tu raczej o „podstawę duszy”, a nie o poszczególne sfery wnętrza, takie jak rozum, wola czy uczucia. Rozumiane w ten sposób serce stanowi „niepowtarzalne osobowe centrum człowieka, w którym wszystkie jego moce mają swoje jedno źródło i do samej głębi wzajemnie się przenikają”.  Serce jest wtedy symbolem naszego istnienia i życia, „prawdziwym fundamentem osoby ludzkiej”.

Tradycja hezychazmu podpowiada, że należy odbyć podróż do swego serca, tam, gdzie spoczywa Boże słowo w nas. Usłyszeć to słowo można tylko wtedy, gdy uciszone zostaną pragnienia miłości własnej. Serce duchowego ojca musi być uspokojone (hezychia). Oznacza to stan zintegrowania osoby, osiągnięty dzięki łasce i własnemu duchowemu zmaganiu. Nie wystarczy przy tym dotarcie do doświadczenia wewnętrznego scalenia na etapie osobowego „ja”.
„Z religijnego punktu widzenia, indywidualne ja nie jest czymś ostatecznym. Dusza powołana jest do tego, by wykraczać poza samoświadomość, do tej głębiej leżącej krainy, na której wspiera się indywidualne bycie sobą”.  Mistrz Eckhart w jednym ze swych kazań powiedział, że ta „władza” wykraczania duszy z jednej strony „zwraca się ku czasowi i z nim jest związana”, ale z drugiej - „jest dziewicą i podąża za Barankiem, wszędzie dokąd On idzie. Ujmuje Boga w całkowitej nagości, w Jego istocie”.

W celu dotarcia do tak określonego przez nadreńskiego mistyka pokładu serca przewodnik duchowy jest wezwany, by władać czynami serca. Pośród ich wielości najistotniejsze to: „dobroć, bezinteresowność, miłość, milczenie, zrozumienie, prawdziwa pogoda ducha”. Nie ulegając przekonaniu, że to przecież jest oczywiste, proste i niepodlegające dyskusji, mozolnie wypracowuje on owe „czyny serca”, z których modlitwa stanowi na pewno istotną rolę. Dlatego, że modlić się, według Karla Rahnera, to znaczy „otworzyć serce Bogu”. Kierownik duchowy, pomagając w „odgruzowywaniu” ludzkich serc, sam musi nieprzerwanie zabiegać o duchową drożność osiąganą za pomocą rozwiniętego życia modlitwy. Warto zatem, by w gmatwaninie spraw bieżących miał świadomość, że serce jego nie jest „sercem zasypanym” bądź zasypywanym.

Zagłębienie się w sercu, dotarcie do wewnętrznej „izdebki” wiąże się z doświadczeniem obecności Boga. Można powiedzieć za Thomasem Philippe’em, że przez to osobiste odkrycie bycia kochanym i zanurzonym w Trójcy świętej kierownik duchowy zostaje scalany i integrowany, nabywa „świadomości miłości”, dzięki której zachowuje substancjalną jedność swej osoby, pomimo iż podlega nieustannemu procesowi zewnętrznych zmian w ciągu swego życia. Tylko w takiej przestrzeni, gdzie się jest przyjętym i kochanym, człowiek może także spotkać się „twarzą w twarz z demonicznymi siłami wszystkich dotychczasowych przeżyć, które trwają stłumione pod różnymi maskami, wykrętnymi słowami i pozami duchowymi”. Wędrowanie w głąb serca prowadzi nie tylko do odnalezienia miejsca, gdzie jest obecna przemieniająca miłość, to także odnalezienie prawdy o sobie. Przewodnik duchowy staje wobec tej prawdy bez lęku, bo przecież przenika go miłość. Potrafi rozróżnić mechanizmy własnej psyche od działania Bożego Ducha. Ukoronowaniem tej wędrówki pod przewodnictwem Ducha Świętego jest uciszenie namiętności, wejście w stan czystości serca. Tradycja chrześcijańska przekazuje nam, że przez to kapłan staje się posiadaczem narzędzi do uprawiania sztuki prowadzenia duchowego. Już św. Grzegorz Wielki mawiał: Ars est atrium regimen animarum („Sztuką ponad sztuki jest rząd dusz”). Kościół języka greckiego określa te duchowe sprawności jako: kardiognosis, diakrisis, dioratikos. Pozwalają one poznać i zrozumieć serce innego człowieka, rozeznać, od kogo pochodzą poruszenia w jego duszy (Boga czy szatana), oraz przejrzeć na wskroś ludzką powierzchowność i dojrzeć głębię intencji.

Z pułapu przemienionego i czystego serca kierownik duchowy wobec potrzebujących towarzyszenia duchowego pozbawiony jest póz i masek dobrotliwości, nie ma w nim gry, „ludzkiej komedii”, udawania ani pychy ustrojonej w nabożne grymasy. Wręcz przeciwnie, nabywa prostoty bycia i pokory, emanuje łagodnością, operuje językiem miłosierdzia, jakim jest współodczuwanie. Sam będąc pielgrzymem, otwiera gościniec swego serca dla tułaczy dźwigających ugór duszy, niezagospodarowany jeszcze tchnieniem Ducha Świętego.

 

„Uprawa” intelektu

 

W tradycji Kościoła wschodniego z sercem wiązano także funkcję umysłu. Greckie nous tłumaczy się jako „intelekt”, pojmując go jako zdolność intuicyjnego ujmowania rzeczywistości. W tej tradycji nous jest „kontemplatywną formą myśli”, w głębszym znaczeniu „organem zjednoczenia mistycznego”. Nie wykluczając takiego pojmowania inteligencji, kierownik duchowy nie może eliminować w swej posłudze funkcji umysłu, którą jest rozumowanie (racjonalizm). Winien pielęgnować w sobie i tę dziedzinę jako zadaną. Kontemplacja bowiem jest dopełnieniem rozumowania spekulatywnego. Bardzo istotne jest, aby w prowadzeniu duchowym kierować się wskazaniami wywodzącymi się z angażowania zdrowego rozsądku inspirowanego mocą Bożej łaski, pozostającego na usługach wiary. Tylko fałszywi kierownicy duchowi są z zasady aracjonalni. Prowadzenie duchowe domaga się zaangażowania rozumu. Niedopuszczalna jest zatem w tej posłudze postawa fideistyczna. Wspomniany św. Augustyn wyznawał pogląd: Intellige ut credas, crede ut intelligas! („Zrozum, byś wierzył, wierz, abyś rozumiał!”). Jezus Chrystus chce, byśmy uświęcali się mocą Jego łaski, posługując się naszymi naturalnymi władzami, także i rozumem podporządkowanym wierze i przykazaniom Boga. św. Jan od Krzyża pod tym względem jest bardzo stanowczy - „żadnemu stworzeniu nie wolno wychodzić poza granice, jakie Bóg mu zakreślił dla rządzenia nim w sposób naturalny. W tym więc celu postanowił dla człowieka granice naturalne i rozumowe, aby nim rządzić”. I zaraz po tym dodaje: „W widzeniach i objawieniach, i słowach nadprzyrodzonych Bóg zazwyczaj nie objawia takich rzeczy, które należą do rozumu. Żąda bowiem, by ludzie o ile tylko to możliwe, posługiwali się rozumem”. Św. Jan od Krzyża wyraźnie zachęca, by na początku drogi zaangażować swój umysł w poznanie zasad duchowych i filozofię. Podobnie św. Teresa z Avila zaleca swoim siostrom tych kierowników, którzy posiadają tę właśnie sprawność: „Potrzeba więc, byście zasięgały światła u mężów, posiadających ducha Bożego i naukę, jeśli nie możecie się stale u nich spowiadać”.

Kierownik duchowy, dbając o rzetelną „uprawę” umysłu, wypełnia w dziedzinie przyrodzonej swoją podstawową powinność. Jednak sprawność jego umysłu nie może wyczerpywać się jedynie w zakresie nabywania encyklopedycznej wiedzy czy przez zapisywanie na dysku pamięci dużej ilości informacji o świecie. W jego posłudze niedopuszczalna jest „turystyka” duchowa, ukierunkowana na karmienie ciekawości sensacjami czy tropienie nadzwyczajności. Kapłan prowadzący innych, duchowo skoncentrowany jest na poszukiwaniu prawdy służącej świętości. By zadość uczynić temu wymaganiu, nie może zapominać o trzech działaniach umysłu, o których wspomina tradycja tomistyczna. Pierwszym z nich jest „tworzenie pojęć oraz zatrzymanie się na treści, którą te pojęcia nam przekazują. To zatrzymanie się na treści duchowej pojęć jest pierwszym krokiem do kontemplacji. Jest to spoczęcie i wpatrzenie się w treść pojęcia”. Drugim działaniem umysłu jest łączenie pojęć, czyli formowanie sądu. Trzecim zaś łączenie sądów w rozumowanie. Kierownik duchowy nigdy nie może zaniedbywać swej pierwszej sprawności intelektualnej, umożliwiającej mu proste i bezpośrednie ujmowanie świata w jego złożoności. Pozwala mu to na nabywanie umiejętności kontemplacji naturalnej. Rzecz jasna, pośród wspomnianych trzech działań naszego umysłu powinna panować harmonia i wzajemna zależność. Niestety, w cywilizacji europejskiej element racjonalności (trzecie działanie) stawał się często i pozostaje nadal absolutyzowany, przy jednoczesnym ignorowaniu wspomnianego naturalnego czynnika kontemplacyjnego intelektu. Kategoriami chroniącymi przed tą tendencją są: realizm, obiektywizm i uniwersalizm rozumowania. W praktyce posługi kierownika duchowego oznaczałoby to, że nie może on odnosić się jedynie do swego „ja”, ale także do otaczającej rzeczywistości. Ponadto w swym oglądzie ma brać pod uwagę wszystkie możliwe objawy tejże rzeczywistości. W tradycji myśli tomistycznej uwzględnianie owych trzech kategorii (realizmu, obiektywizmu, uniwersalizmu) prowadzi do nabycia sensus catholicus, który wraz z wymaganym poczuciem odpowiedzialności objawia umysłowość człowieka, zdatnego do duchowego prowadzenia innych.

W przekonaniu kierowników duchowych tej miary, co św. Jan od Krzyża, inteligencja nigdy nie przekreśla kontemplacji, która z natury swej jest intuicyjna. W tej perspektywie zadaniem tejże inteligencji jest rozpoznawanie i oddalanie wszystkich głosów, które nawet w dobrej woli mogą niepokoić przez nadmierny aktywizm umysłu i woli, przeszkadzający w przyjęciu natchnienia pochodzącego bezpośrednio od Ducha Świętego. Jak twierdzi Tomasz Merton, za mistykiem hiszpańskim: inteligencja powinna, w wierze „otwierającej drogę dla miłości ...

Zgłoś jeśli naruszono regulamin