Clive Cussler - Operacja HF.pdf
(
1578 KB
)
Pobierz
10 - Cussler Clive - Operacja HF.rtf
CLIVE CUSSLER
OPERACJA “HF”
Preludium
“SAN MARINO”
1
25 LIPCA 1966 ROKU
OCEAN SPOKOJNY
Dziewczyna osłoniła piwne oczy przed sło
ń
cem i patrzyła na wielkiego petrela szybuj
ą
cego nad tylnym bomem przeładunkowym statku.
Par
ę
minut podziwiała pełen wdzi
ę
ku lot ptaka, a potem znudzona usiadła, odsłaniaj
ą
c czerwone pr
ę
gi, wyci
ś
ni
ę
te listewkami staro
ś
wieckiego
fotela wypoczynkowego na jej opalonych plecach.
Rozejrzała si
ę
, wypatruj
ą
c członków załogi. Nie dostrzegła nikogo i pospiesznie poprawiła piersi w staniku bikini.
Czuła, jak w przesyconym wilgoci
ą
powietrzu jej ciało staje si
ę
spocone i gor
ą
ce. Przesun
ę
ła dłoni
ą
po płaskim brzuchu i poczuła
wyst
ę
puj
ą
ce przez skór
ę
krople potu. Znowu poło
Ŝ
yła si
ę
w fotelu, rozlu
ź
niona i spokojna. Rytmiczne dudnienie maszyn starego statku i ci
ęŜ
ki
Ŝ
ar sło
ń
ca skłaniały j
ą
do snu.
Strach, który j
ą
dr
ę
czył od chwili wej
ś
cia na pokład, znikn
ą
ł. Ju
Ŝ
nie le
Ŝ
ała bezsennie, wsłuchuj
ą
c si
ę
w łomotanie serca, nie wpatrywała si
ę
w twarze członków załogi z obaw
ą
,
Ŝ
e dostrze
Ŝ
e jakie
ś
podejrzliwe spojrzenie. Znikn
ę
ły tak
Ŝ
e obawy,
Ŝ
e kapitan ponurym głosem poinformuje
j
ą
, i
Ŝ
została aresztowana. Powoli przestawała my
ś
le
ć
o swoim przest
ę
pstwie i zaczynała zastanawia
ć
si
ę
nad przyszło
ś
ci
ą
. Przekonała si
ę
z ulg
ą
,
Ŝ
e poczucie winy słabnie.
K
ą
tem oka dostrzegła biał
ą
kurtk
ę
azjatyckiego stewarda, który pojawił si
ę
w zej
ś
ciówce. Zbli
Ŝ
ał si
ę
l
ę
kliwie, z oczyma wbitymi w deski
pokładu, jakby kr
ę
pował go widok jej prawie nagiego ciała.
- Przepraszam, panno Wallace - powiedział. - Kapitan Masters przesyła wyrazy szacunku i pyta, czy zechce pani zje
ść
dzi
ś
wieczorem obiad
z nim i jego oficerami. Oczywi
ś
cie je
Ŝ
eli czuje si
ę
pani lepiej.
Estella Wallace pomy
ś
lała,
Ŝ
e jej intensywna opalenizna na pewno ukryje gwałtowny rumieniec. Chciała unikn
ąć
rozmów z oficerami statku
i od chwili kiedy weszła na pokład w San symulowała złe samopoczucie i wszystkie posiłki jadła w swojej kabinie. Teraz uznała jednak,
Ŝ
e nie
mo
Ŝ
e bez ko
ń
ca unika
ć
kontaktów z lud
ź
mi. Nadeszła pora, by zacz
ąć
próbowa
ć
Ŝ
y
ć
zgodnie ze swymi kłamstwami.
- Prosz
ę
powiedzie
ć
kapitanowi Mastersowi,
Ŝ
e czuj
ę
si
ę
o wiele lepiej. Z przyjemno
ś
ci
ą
skorzystam z zaproszenia.
- Bardzo si
ę
z tego ucieszy - odparł steward. Jego szeroki u
ś
miech odsłonił szczelin
ę
mi
ę
dzy z
ę
bami. - Dopilnuj
ę
,
Ŝ
eby kucharz przygotował
co
ś
specjalnego.
Ukłonił si
ę
w sposób, który wydał si
ę
Estelli zbyt uni
Ŝ
ony, nawet jak na Azjat
ę
.
Przekonana o słuszno
ś
ci podj
ę
tej decyzji, patrzyła bezmy
ś
lnie na wysok
ą
nadbudówk
ę
ś
ródokr
ę
cia “San Marino”. Niebieskie niebo było
niesamowicie niebieskie nad czarnym dymem, którego kł
ę
by wydobywały si
ę
z pojedynczego komina, kontrastuj
ą
c ostro z biał
ą
farb
ą
łuszcz
ą
c
ą
si
ę
na
ś
ciankach.
- To dobry statek - oznajmił z dum
ą
kapitan, prowadz
ą
c Estell
ę
do mesy. Chc
ą
c podnie
ść
dziewczyn
ę
na duchu, opowiedział jego histori
ę
,
podał dane techniczne, zupełnie jakby Estella była przera
Ŝ
on
ą
turystk
ą
na pierwszej wycieczce łódk
ą
po przełomie rzeki.
“San Marino” był wybudowany w 1943 roku jako standardowy statek typu Liberty i przewoził materiały wojskowe przez Atlantyk do
Anglii. Udało mu si
ę
wykona
ć
szesna
ś
cie rejsów tam i z powrotem. Tylko jeden raz, kiedy odł
ą
czył si
ę
od konwoju, został trafiony torped
ą
, ale
nie miał ochoty zaton
ąć
i o własnych siłach dotarł do Liverpoolu.
Po wojnie w
ę
drował po oceanach
ś
wiata pod panamsk
ą
bander
ą
jako jeden z trzydziestu statków nale
Ŝą
cych do Manx Steamship Company
w Nowym Jorku. Miał długo
ść
czterystu czterdziestu jeden stóp, zadarty dziób oraz półokr
ą
gł
ą
ruf
ę
i przecinał fale Pacyfiku z pr
ę
dko
ś
ci
ą
jedenastu w
ę
złów. Po kilku latach zarabiania na armatora najprawdopodobniej sko
ń
czy w stoczni złomowej.
Jego stalowe poszycie plamiła rdza. Wygl
ą
dał obskurnie jak dziwka z Bovery, ale w oczach Estelli Wallace był czysty i pi
ę
kny.
Przeszło
ść
ju
Ŝ
zacierała si
ę
w jej pami
ę
ci. Z ka
Ŝ
dym obrotem wysłu
Ŝ
onych maszyn przepa
ść
oddzielaj
ą
ca monotonne
Ŝ
ycie Estelli od
wyt
ę
sknionych marze
ń
powi
ę
kszała si
ę
coraz bardziej.
Pomysł przeistoczenia si
ę
Arty Casilighio w Estell
ę
Wallace powstał w chwili, gdy podczas wieczornego szczytu w Los Angeles znalazła
paszport na to nazwisko, wci
ś
ni
ę
ty pod siedzenie autobusu na Wilshire Boulevard. Wła
ś
ciwie nie zdaj
ą
c sobie sprawy, dlaczego to robi, wsun
ę
ła
go do torebki i wzi
ę
ła do domu.
Nie oddała dokumentu kierowcy autobusu ani nie wysłała go wła
ś
cicielce. Przez wiele godzin ogl
ą
dała strony ostemplowane zagranicznymi
piecz
ę
ciami. Intrygowała j
ą
twarz na fotografii. Mimo bardziej eleganckiego makija
Ŝ
u była zaskakuj
ą
co podobna do jej własnej. Obie były mniej
wi
ę
cej w tym samym wieku - ró
Ŝ
nica wynosiła zaledwie osiem miesi
ę
cy. Kolor oczu zgadzał si
ę
całkowicie i gdyby nie mała ró
Ŝ
nica w
uczesaniu i odcieniu włosów, mogłyby uchodzi
ć
za siostry.
Musi spróbowa
ć
upodobni
ć
si
ę
do Estelli Wallace, swojego alter ego, które mogło uciec do egzotycznych miejsc na
ś
wiecie, niedost
ę
pnych
dla cichej, myszowatej Arty Casilighio.
Pewnego wieczoru po zamkni
ę
ciu banku, w którym pracowała, zorientowała si
ę
,
Ŝ
e patrzy wła
ś
nie na stosy
ś
wie
Ŝ
o wydrukowanych
banknotów dostarczonych po południu z Banku Rezerw Federalnych, mieszcz
ą
cego si
ę
w
ś
ródmie
ś
ciu Los Angeles. W ci
ą
gu czterech lat pracy
tak przyzwyczaiła si
ę
do du
Ŝ
ych sum pieni
ę
dzy,
Ŝ
e uwa
Ŝ
ała si
ę
za uodpornion
ą
na ten widok - stan ducha, który wszyscy kasjerzy osi
ą
gali
pr
ę
dzej czy pó
ź
niej. Ale tym razem w trudny do wytłumaczenia sposób stosy zielonych papierków zafascynowały j
ą
. Pod
ś
wiadomie zacz
ę
ła
sobie wyobra
Ŝ
a
ć
,
Ŝ
e nale
Ŝą
do niej.
Wróciła do domu na weekend i zamkn
ę
ła si
ę
w mieszkaniu, aby umocni
ć
si
ę
w swoim postanowieniu i zaplanowa
ć
przest
ę
pstwo, które miała
zamiar popełni
ć
.
Ć
wiczyła ka
Ŝ
dy gest, ka
Ŝ
dy ruch. Przez cał
ą
noc z niedzieli na poniedziałek le
Ŝ
ała sk
ą
pana w zimnym pocie. Nie mogła zasn
ąć
,
ale zdecydowana była przeprowadzi
ć
spraw
ę
do ko
ń
ca.
W transporcie pieni
ę
dzy przywo
Ŝ
onych co poniedziałek pancernym samochodem znajdowało si
ę
od sze
ś
ciuset do o
ś
miuset tysi
ę
cy dolarów.
W banku liczono je powtórnie i przechowywano do momentu ponownego rozprowadzenia do oddziałów rozproszonych po całym Los Angeles.
Postanowiła,
Ŝ
e zrealizuje plan w poniedziałek wieczorem, kiedy b
ę
dzie oddawa
ć
szuflad
ę
z pieni
ę
dzmi do skarbca.
Rankiem wzi
ę
ła prysznic i zrobiła makija
Ŝ
, a pó
ź
niej nało
Ŝ
yła par
ę
rajstop. Od połowy łydki do samej góry owin
ę
ła nogi dwustronn
ą
ta
ś
m
ą
klej
ą
c
ą
, pozostawiaj
ą
c zewn
ę
trzn
ą
warstw
ę
ochronn
ą
. Te do
ść
dziwne elementy odzie
Ŝ
y zostały zakryte dług
ą
spódnic
ą
si
ę
gaj
ą
c
ą
a
Ŝ
do kostek.
Nast
ę
pnie wzi
ę
ła dokładnie przyci
ę
te paczki papieru i wsun
ę
ła je do du
Ŝ
ej, przypominaj
ą
cej sakw
ę
torby. Na zewn
ę
trznych stronach miały
umieszczone nowiutkie banknoty pi
ę
ciodolarowe i oklejone były prawdziwymi niebiesko-białymi banderolami Banku Rezerw Federalnych.
Postronny obserwator uznałby je za autentyczne.
Stan
ę
ła przed du
Ŝ
ym lustrem i powtarzała raz za razem: “Arta Casilighio ju
Ŝ
nie istnieje. Jeste
ś
obecnie Estell
ą
Wallace”. Autosugestia
zacz
ę
ła działa
ć
. Poczuła, jak jej mi
ęś
nie rozlu
ź
niaj
ą
si
ę
, oddech staje si
ę
wolniejszy i bardziej płytki. Nabrała gł
ę
boko powietrza, wyprostowała
si
ę
i poszła do pracy.
Tak bardzo chciała sprawia
ć
zupełnie zwyczajne wra
Ŝ
enie,
Ŝ
e niechc
ą
cy przyszła do banku o dziesi
ęć
minut za wcze
ś
nie. Mogło to zdziwi
ć
tych, którzy dobrze j
ą
znali, ale był poniedziałek rano i nikt tego nie zauwa
Ŝ
ył. Kiedy usiadła za swym kontuarem kasowym, miała wra
Ŝ
enie,
Ŝ
e
ka
Ŝ
da minuta ci
ą
gnie si
ę
godzin
ę
, a ka
Ŝ
da godzina wieczno
ść
. Czuła si
ę
dziwnie obca w tym tak dobrze jej znanym otoczeniu, lecz szybko
tłumiła ka
Ŝ
d
ą
my
ś
l o porzuceniu zuchwałego planu.
2
Kiedy wreszcie nadeszła szósta i jeden z zast
ę
pców wiceprezesa zamkn
ą
ł i zabezpieczył masywne drzwi frontowe, szybko podliczyła
zawarto
ść
swojej kasetki i dyskretnie wymkn
ę
ła si
ę
do damskiej toalety. Tam, zamkni
ę
ta w kabince, szybko odkleiła zewn
ę
trzn
ą
warstw
ę
ta
ś
my,
wrzuciła j
ą
do sedesu i spu
ś
ciła wod
ę
. Potem wyj
ę
ła spreparowane paczki, umocowała je do ta
ś
my i kilkakrotnie tupn
ę
ła nogami, aby upewni
ć
si
ę
,
Ŝ
e
Ŝ
adna nie odklei si
ę
w czasie chodzenia.
Uznała,
Ŝ
e wszystko jest gotowe, i wróciła na sal
ę
. Tam marudziła do chwili, kiedy pozostali kasjerzy umie
ś
cili swoje szuflady z pieni
ę
dzmi
w skarbcu i wyszli. Potrzebowała jedynie dwóch minut samotno
ś
ci w tym wielkim stalowym pomieszczeniu. Kiedy została sama, szybko
podwin
ę
ła spódnic
ę
i precyzyjnymi ruchami wymieniła fałszywe pakiety na prawdziwe, po czym wyszła ze skarbca i u
ś
miechn
ę
ła si
ę
na
po
Ŝ
egnanie do zast
ę
pcy wiceprezesa, który skin
ą
ł jej głow
ą
, otwieraj
ą
c boczne drzwi. Nie mogła uwierzy
ć
,
Ŝ
e naprawd
ę
si
ę
udało.
W par
ę
sekund po wej
ś
ciu do mieszkania zrzuciła spódnic
ę
, odczepiła od nóg paczki pieni
ę
dzy i przeliczyła je. Okazało si
ę
,
Ŝ
e jest to 51 000
dolarów.
Nie, to niewystarczaj
ą
ca suma.
Poczuła straszliwe rozczarowanie. Potrzebowała przynajmniej dwa razy tyle,
Ŝ
eby uciec z kraju i zapewni
ć
sobie minimalny komfort, zanim
dzi
ę
ki korzystnym lokatom b
ę
dzie mogła pomno
Ŝ
y
ć
wi
ę
ksz
ą
cz
ęść
łupu.
Łatwo
ść
, z jak
ą
udało jej si
ę
przeprowadzi
ć
cał
ą
operacj
ę
, wywoływała zawrót głowy. Zastanawiała si
ę
, czy o
ś
mieli si
ę
wykona
ć
jeszcze
jeden wypad do skarbca. Pieni
ą
dze Banku Rezerw Federalnych były ju
Ŝ
przeliczone i zostan
ą
rozprowadzone do oddziałów banku dopiero w
ś
rod
ę
. Jutro b
ę
dzie wtorek. Wci
ąŜ
mogła wykona
ć
jeszcze jeden ruch, zanim kradzie
Ŝ
zostanie odkryta.
Czemu nie?
My
ś
l o dwukrotnym okradzeniu tego samego banku w ci
ą
gu dwu dni podniecała j
ą
. By
ć
mo
Ŝ
e Arcie Casilighio brakowałoby ikry, ale Estelli
Wallace wcale nie trzeba było pop
ę
dza
ć
.
Tego samego wieczoru kupiła wielk
ą
staro
ś
wieck
ą
walizk
ę
w sklepie z u
Ŝ
ywanymi przedmiotami i dorobiła do niej fałszywe dno.
Zapakowała tam pieni
ą
dze oraz ubrania i pojechała taksówk
ą
do Mi
ę
dzynarodowego Portu Lotniczego w Los Angeles. Umie
ś
ciła walizk
ę
w
skrytce baga
Ŝ
owej i kupiła bilet na odlatuj
ą
cy wieczorem samolot do San Francisco. Owin
ę
ła nie wykorzystany bilet na nocny lot w gazet
ę
i
wrzuciła do kosza na
ś
mieci. Kiedy nie miała ju
Ŝ
nic wi
ę
cej do zrobienia, wróciła do domu i zasn
ę
ła kamiennym snem.
Druga kradzie
Ŝ
odbyła si
ę
równie gładko jak i pierwsza. Trzy godziny po ostatecznym po
Ŝ
egnaniu si
ę
z Beverley-Wilshire Bank ponownie
liczyła pieni
ą
dze w hotelu w San Francisco. Ogólna suma wyniosła 128 000 dolarów. Bior
ą
c pod uwag
ę
inflacj
ę
, nie był to oszałamiaj
ą
cy
rezultat, ale na jej potrzeby wystarczało a
Ŝ
nadto.
Nast
ę
pny krok był stosunkowo prosty. Znalazła w gazetach rozkład rejsów i wybrała statek handlowy “San Marino”, który o szóstej
trzydzie
ś
ci nast
ę
pnego ranka miał wyruszy
ć
do Auckland w Nowej Zelandii.
Godzin
ę
przed odpłyni
ę
ciem weszła po schodni na statek. Kapitan twierdził wprawdzie,
Ŝ
e niezbyt cz
ę
sto bierze pasa
Ŝ
erów, ale wreszcie
zgodził si
ę
wzi
ąć
j
ą
na pokład - za uzgodnion
ą
sum
ę
, która, jak podejrzewała Estella, trafiła w cało
ś
ci do jego portfela, nie za
ś
do kasy kompanii
Ŝ
eglugowej.
Estella przeszła przez próg mesy oficerskiej i zatrzymała si
ę
na chwil
ę
niepewnie. Powitały j
ą
pełne uznania spojrzenia sze
ś
ciu m
ęŜ
czyzn
siedz
ą
cych w kabinie.
Jej miedziane włosy opadały na ramiona i pi
ę
knie harmonizowały z opalenizn
ą
. Miała na sobie dług
ą
, w
ą
sk
ą
bawełnian
ą
sukni
ę
, która
przylegała do ciała w odpowiednich miejscach. Biała ko
ś
ciana bransoleta była jedynym dodatkiem. Oficerom, którzy wstali na jej powitanie, ta
prosta elegancja wydawała si
ę
czym
ś
niezwykłym i wspaniałym.
Kapitan Irvin Masters, wysoki m
ęŜ
czyzna o siwiej
ą
cych skroniach, podszedł do niej i uj
ą
ł pod rami
ę
.
- Panno Wallace - oznajmił z ciepłym u
ś
miechem. - Jak
Ŝ
e si
ę
ciesz
ę
,
Ŝ
e ju
Ŝ
si
ę
pani dobrze czuje.
- S
ą
dz
ę
,
Ŝ
e najgorsze min
ę
ło - stwierdziła.
- Musz
ę
przyzna
ć
,
Ŝ
e zaczynałem si
ę
martwi
ć
. Nie opuszczała pani przez całe pi
ęć
dni kabiny... Nie mamy na pokładzie lekarza i gdyby
trzeba było udzieli
ć
pani pomocy medycznej, mieliby
ś
my kłopoty.
- Dzi
ę
kuj
ę
- powiedziała łagodnie.
Spojrzał na ni
ą
ze zdziwieniem.
- Za co?
- Za pa
ń
sk
ą
trosk
ę
. - Delikatnie u
ś
cisn
ę
ła jego rami
ę
. - Od bardzo dawna nikt si
ę
o mnie tak nie troszczył.
Skin
ą
ł głow
ą
i mrugn
ą
ł.
- Po to wła
ś
nie s
ą
kapitanowie statku. - Potem odwrócił si
ę
w stron
ę
pozostałych oficerów. - Panowie, chciałbym przedstawi
ć
wam pann
ę
Estell
ę
Wallace, która b
ę
dzie zaszczyca
ć
nas swoj
ą
obecno
ś
ci
ą
do chwili, gdy przycumujemy w Auckland.
Oficerowie zacz
ę
li si
ę
przedstawia
ć
. Rozbawiło j
ą
to,
Ŝ
e wi
ę
kszo
ść
tych m
ęŜ
czyzn była ponumerowana. Pierwszy oficer, drugi... nawet
czwarty. Wszyscy ostro
Ŝ
nie
ś
ciskali jej dło
ń
, jakby była wykonana z delikatnej porcelany - wszyscy poza mechanikiem, niskim barczystym
m
ęŜ
czyzn
ą
o twardej słowia
ń
skiej wymowie. Skłonił si
ę
przed ni
ą
sztywno i ucałował jej dło
ń
.
Pierwszy oficer skin
ą
ł na stewarda, który stał za małym barkiem z mahoniu.
- Panno Wallace, na co ma pani ochot
ę
?
- Czy mo
Ŝ
na by prosi
ć
o daiquiri? Mam ochot
ę
na co
ś
słodkiego.
- Oczywi
ś
cie - odparł pierwszy oficer. - “San Marino” nie jest mo
Ŝ
e luksusowym liniowcem pasa
Ŝ
erskim, ale mamy najlepszy bar
koktajlowy na tej szeroko
ś
ci geograficznej.
- B
ą
d
ź
uczciwy - upomniał go wesoło kapitan. - Zapomniałe
ś
doda
ć
,
Ŝ
e jeste
ś
my najprawdopodobniej jedynym statkiem na tej szeroko
ś
ci.
- To drobny szczegół. - Pierwszy oficer wzruszył ramionami. - Lee, jeden z twoich słynnych daiquiri dla młodej damy.
Estella patrzyła z zainteresowaniem, jak steward zr
ę
cznie wyciska limon
ę
i wlewa wszystkie składniki. Ka
Ŝ
dy jego ruch był pełen gracji.
Pienisty napój smakował wspaniale i musiała przezwyci
ęŜ
y
ć
ochot
ę
wypicia go duszkiem.
- Lee - powiedziała - jest pan cudowny.
- Rzeczywi
ś
cie - stwierdził Masters. - Mieli
ś
my szcz
ęś
cie anga
Ŝ
uj
ą
c go.
Estella wypiła kolejny łyk swojego drinka.
- Zauwa
Ŝ
yłam,
Ŝ
e w
ś
ród załogi jest sporo Azjatów.
- Zast
ę
pstwo - wyja
ś
nił Masters. - Dziesi
ę
ciu członków załogi zwiało ze statku, kiedy zacumowali
ś
my w San Francisco. Na szcz
ęś
cie Lee i
jego dziewi
ę
ciu korea
ń
skich współziomków przyszli z morskiej giełdy zatrudnienia, zanim odpłyn
ę
li
ś
my.
- Według mnie wszystko to jest cholernie dziwne - mrukn
ą
ł drugi oficer.
Masters wzruszył ramionami.
- Członkowie załogi uciekali w portach ze statków od czasów, kiedy kromanio
ń
czyk zbudował pierwsz
ą
tratw
ę
. Nie ma w tym nic dziwnego.
Drugi oficer pokr
ę
cił z pow
ą
tpiewaniem głow
ą
.
3
- Mo
Ŝ
e jeden albo dwóch, ale nie dziesi
ę
ciu! “San Marino” jest dobrym statkiem, a nasz kapitan to porz
ą
dny facet. Nie było powodu do
takiego masowego exodusu.
- Ró
Ŝ
nie bywa na morzu - westchn
ą
ł Masters. - Korea
ń
czycy s
ą
czy
ś
ci i pracowici. Nie zamieniłbym ich na połow
ę
naszego ładunku.
- To niezła cena - mrukn
ą
ł mechanik.
- Czy byłoby niestosowne - zainteresowała si
ę
Estella - gdybym zapytała, jaki ładunek przewozimy?
- Ale
Ŝ
nie - ochoczo wyja
ś
nił bardzo młody czwarty oficer. -W San Francisco nasze ładownie zapełniono...
- Sztabami tytanu - wtr
ą
cił kapitan.
- O warto
ś
ci o
ś
miu milionów dolarów - dodał pierwszy, spogl
ą
daj
ą
c surowo na czwartego.
- Prosz
ę
jeszcze jednego drinka - powiedziała Estella, podaj
ą
c pust
ą
szklank
ę
stewardowi. Odwróciła si
ę
w stron
ą
Mastersa. - Słyszałam o
tytanie, ale nie mam poj
ę
cia, do czego jest u
Ŝ
ywany.
- Oczyszczony w czasie specjalnych procesów chemicznych, staje si
ę
mocniejszy i l
Ŝ
ejszy od stali, dzi
ę
ki czemu jest bardzo poszukiwany
przez konstruktorów odrzutowych silników lotniczych. Jest równie
Ŝ
powszechnie wykorzystywany przy produkcji farb, plastyków czy
sztucznego jedwabiu. Podejrzewam,
Ŝ
e jego
ś
lady znajdzie pani nawet w swoich kosmetykach.
Kucharz, anemicznie wygl
ą
daj
ą
cy Azjata w
ś
nie
Ŝ
nobiałym fartuchu wychylił si
ę
z bocznych drzwi i skin
ą
ł głow
ą
Lee, który w odpowiedzi
stukn
ą
ł mieszadełkiem w szklank
ę
.
- Obiad gotów - oznajmił, wyra
ź
nie oddzielaj
ą
c słowa, i u
ś
miechn
ą
ł si
ę
, odsłaniaj
ą
c szczelin
ę
mi
ę
dzy przednimi z
ę
bami.
Posiłek był wspaniały i Estella obiecała sobie,
Ŝ
e nigdy go nie zapomni. Towarzystwo sze
ś
ciu elegancko umundurowanych i odgaduj
ą
cych
jej
Ŝ
yczenia m
ęŜ
czyzn było czym
ś
, co całkowicie zaspokajało jej kobiec
ą
pró
Ŝ
no
ść
.
Po deserze kapitan Masters przeprosił zebranych i poszedł na mostek. Oficerowie po kolei udali si
ę
do swoich zaj
ęć
i Estella odbyła
wycieczk
ę
po pokładzie w towarzystwie pierwszego mechanika. Zabawiał j
ą
opowie
ś
ciami o morskich przes
ą
dach i dziwacznych potworach
gł
ę
bin oraz ploteczkami o załodze, które niezwykle j
ą
roz
ś
mieszały.
Wreszcie dotarli do jej drzwi i tam z galanteri
ą
znowu ucałował jej dło
ń
. Gdy zaproponował jej wspólne zjedzenie
ś
niadania nast
ę
pnego
dnia, zgodziła si
ę
.
Weszła do male
ń
kiej kabiny, zamkn
ę
ła drzwi i wł
ą
czyła górne
ś
wiatła. Potem dokładnie zaci
ą
gn
ę
ła zasłony jedynego iluminatora, wydobyła
spod koi walizk
ę
i otworzyła j
ą
.
Górna przegródka zawierała kosmetyki i zmi
ę
t
ą
niedbale bielizn
ę
. Wyj
ę
ła j
ą
. Pod spodem znajdowały si
ę
zło
Ŝ
one starannie bluzki i
spódnice. Wyj
ę
ła je równie
Ŝ
i odło
Ŝ
yła na bok. B
ę
dzie musiała usun
ąć
zagniecenia, wystawiaj
ą
c odzie
Ŝ
na działanie pary w kabinie
prysznicowej. Wsun
ę
ła delikatnie pilnik do paznokci pod kraw
ę
d
ź
fałszywego dna i uniosła je do góry. Potem usiadła z westchnieniem ulgi.
Pieni
ą
dze były na miejscu - paczki wci
ąŜ
miały na sobie banderole Banku Rezerw Federalnych. Prawie nic z nich nie wydała.
Wstała i zdj
ę
ła sukni
ę
przez głow
ę
, a potem rzuciła si
ę
na koj
ę
zakładaj
ą
c r
ę
ce za głow
ę
.
Zamkn
ę
ła oczy i próbowała wyobrazi
ć
sobie zdziwienie na twarzach jej przeło
Ŝ
onych, kiedy zorientowali si
ę
,
Ŝ
e pieni
ą
dze i niezawodna
mała Arta Casilighio znikn
ę
ły jednocze
ś
nie. Wyprowadziła ich wszystkich w pole!
Czuła dziwne, niemal seksualne podniecenie na my
ś
l o tym,
Ŝ
e FBI umie
ś
ci j
ą
na li
ś
cie najbardziej poszukiwanych przest
ę
pców. Detektywi
b
ę
d
ą
przesłuchiwa
ć
znajomych i s
ą
siadów, szuka
ć
jej we wszystkich dawnych miejscach zamieszkania, sprawdz
ą
banki - czy nie dokonano w
którym
ś
z nich wpłaty składaj
ą
cej si
ę
z banknotów o kolejnej numeracji - ale nic im to nie da. Arta, czyli Estella, nie była tam, gdzie si
ę
spodziewali.
Otworzyła oczy i spojrzała na dobrze ju
Ŝ
znane
ś
ciany kabiny. Odniosła dziwne wra
Ŝ
enie,
Ŝ
e całe pomieszczenie jakby si
ę
od niej odsuwało.
Poszczególne przedmioty stawały si
ę
nieostre i nagle znowu wyra
ź
ne, jak w niestarannie zmontowanym filmie. Czuła,
Ŝ
e powinna i
ść
do toalety,
ale ciało odmówiło posłusze
ń
stwa. Ka
Ŝ
dy mi
ę
sie
ń
sprawiał wra
Ŝ
enie zamro
Ŝ
onego. Nagle drzwi si
ę
otwarły i do kabiny wszedł steward Lee w
towarzystwie jeszcze jednego azjatyckiego członka załogi.
Tym razem ju
Ŝ
si
ę
nie u
ś
miechał.
To przecie
Ŝ
niemo
Ŝ
liwe, przekonywała sam
ą
siebie. Steward nie mógł bezczelnie wdziera
ć
si
ę
do kabiny, kiedy ona le
Ŝ
y nago na koi. To
musi by
ć
jaki
ś
zwariowany sen wywołany obfitym jedzeniem i alkoholem, koszmar zrodzony z niestrawno
ś
ci.
Czuła si
ę
zupełnie oddzielona od swego ciała. Miała wra
Ŝ
enie,
Ŝ
e obserwuje cał
ą
t
ę
scen
ę
z k
ą
ta kabiny. Lee ostro
Ŝ
nie przeniósł j
ą
przez
drzwi, korytarz i wniósł na pokład.
Stało tam kilku korea
ń
skich marynarzy. Ich okr
ą
głe twarze sk
ą
pane były w jaskrawym
ś
wietle lamp przeładunkowych. Podnosili wielkie
pakunki i przerzucali je przez reling. Nagle jeden z pakunków spojrzał na Art
ę
. Dostrzegła szar
ą
jak popiół twarz czwartego oficera. Jego oczy
były szeroko rozwarte z przera
Ŝ
enia i niedowierzania. A potem znikn
ą
ł za burt
ą
.
Lee pochylił si
ę
nad ni
ą
i robił co
ś
przy jej nogach. Nic nie czuła, jedynie letargiczne odr
ę
twienie. Odniosła wra
Ŝ
enie,
Ŝ
e przywi
ą
zuje do jej
kostek kawał zardzewiałego ła
ń
cucha.
Dlaczego to robi? - pomy
ś
lała z roztargnieniem. Obserwowała oboj
ę
tnie, jak unosz
ą
j
ą
w powietrze. Potem puszczono j
ą
i poleciała w
ciemno
ść
.
Co
ś
ze straszn
ą
sił
ą
uderzyło w jej ciało, odbieraj
ą
c oddech. Zamkn
ę
ła si
ę
wokół niej zimna, dławi
ą
ca otchła
ń
. Nieubłagany ci
ęŜ
ar
ś
ci
ą
gał j
ą
w dół, ci
ś
nienie zgniatało ciało, zaciskaj
ą
c wn
ę
trzno
ś
ci w gigantycznym imadle.
B
ę
benki uszu p
ę
kły i w tej samej chwili przeszywaj
ą
cy ból z przera
Ŝ
aj
ą
c
ą
jasno
ś
ci
ą
u
ś
wiadomił jej,
Ŝ
e to nie sen. Usta otworzyły si
ę
do
histerycznego krzyku.
Ale nie rozległ si
ę
Ŝ
aden d
ź
wi
ę
k. Narastaj
ą
ce ci
ś
nienie wody wkrótce zgniotło jej klatk
ę
piersiow
ą
i martwe ciało opadło w rozwarte obj
ę
cia
morskiej gł
ę
bi.
4
Plik z chomika:
dpm
Inne pliki z tego folderu:
Clive Cussler - Statek śmierci.pdf
(1751 KB)
Clive Cussler - Skarb Czyngis-chana.pdf
(3528 KB)
Clive Cussler - Podwodny zabójca.pdf
(1187 KB)
Clive Cussler - Operacja HF.pdf
(1578 KB)
Clive Cussler - Cerber.pdf
(1619 KB)
Inne foldery tego chomika:
A. i B. Strugaccy(!)
ABBOT JEFF
CHRISTIE AGATHA
DICK PHILIP K
DICK PHILIP K(1)
Zgłoś jeśli
naruszono regulamin