1985, Abyście zdali sprawę z nadziei, która jest w was (1P 3, 15).pdf

(206 KB) Pobierz
114177588 UNPDF
Abyście umieli zdać sprawę z nadziei, która jest w was (1P 3, 15)
List Apostolski Ojca Świętego Jana Pawła II
do młodych całego świata
z okazji Międzynarodowego Roku Młodzieży
Drodzy Przyjaciele!
Życzenia na Rok Młodzieży
1. "Abyście umieli zdać sprawę z nadziei, która jest w was" (1).
To są życzenia, które kieruję ku Wam, Młodym, od początku bieżącego roku. Rok 1985 został
ogłoszony przez Organizację Narodów Zjednoczonych "Międzynarodowym Rokiem Młodzieży",
co posiada wieloraką wymowę, przede wszystkim dla Was samych, a także dla wszystkich pokoleń,
dla poszczególnych osób, wspólnot i całych społeczeństw. Posiada to również szczególną wymowę
dla Kościoła, jako stróża podstawowych prawd i wartości, a zarazem sługi tych odwiecznych
przeznaczeń, jakie człowiek i wielka ludzka rodzina ma w Bogu samym.
Skoro człowiek jest podstawową i zarazem codzienną drogą Kościoła (2), zatem pozostaje sprawą
zrozumiałą, iż Kościół przywiązuje szczególną uwagę do okresu młodości jako kluczowego etapu
życia każdego człowieka. Wy, Młodzi, jesteście właśnie tą młodością: młodością narodów i
społeczeństw, młodością każdej rodziny i całej ludzkości - również młodością Kościoła. Wszyscy
patrzymy w Waszym kierunku, gdyż wszyscy przez Was stale niejako na nowo stajemy się młodzi.
Tak więc Wasza młodość nie jest tylko Waszą własnością osobistą czy pokoleniową - należy ona
do całokształtu tej drogi, jaką przebywa każdy człowiek w swym życiowym itinerarium, a zarazem
jest jakimś szczególnym dobrem wszystkich. Jest dobrem samego człowieczeństwa.
W Was jest nadzieja, ponieważ Wy należycie do przyszłości, a zarazem przyszłość do Was należy.
Nadzieja zaś jest zawsze związana z przyszłością, jest oczekiwaniem "dóbr przyszłych". Jako cnota
"chrześcijańska" jest ona związana z oczekiwaniem tych dóbr wiecznych, które Bóg przyobiecał
człowiekowi w Jezusie Chrystusie (3). Równocześnie zaś ta nadzieja jako cnota "chrześcijańska" i
"ludzka" zarazem, jest oczekiwaniem dóbr, które człowiek wypracuje, korzystając z talentów
danych mu przez Opatrzność.
W tym znaczeniu - do Was Młodych, należy przyszłość, tak jak należała ona niegdyś do pokolenia
dorosłych - a z kolei wraz z nimi stała się teraźniejszością. Za tę teraźniejszość, za jej wieloraki
kształt i profil, dorośli przede wszystkim są odpowiedzialni. Do Was należy odpowiedzialność za
to, co kiedyś stanie się teraźniejszością wraz z Wami, a obecnie jest jeszcze przyszłością.
Kiedy mówimy: do Was należy przyszłość, myślimy w kategoriach ludzkiego przemijania, które
jest zawsze przemijaniem ku przyszłości. Kiedy mówimy: od Was zależy przyszłość, myślimy w
kategoriach etycznych, wedle wymogów odpowiedzialności moralnej, która każe nam przypisywać
człowiekowi jako osobie - oraz wspólnotom i społeczeństwom złożonym z osób - podstawową
wartość ludzkich czynów, zamierzeń, inicjatyw i intencji.
1
Ten wymiar jest także właściwym wymiarem chrześcijańskiej i ludzkiej nadziei. I w tym właśnie
wymiarze, pierwszym i zasadniczym życzeniem, jakie składa Wam, Młodym, Kościół moimi
ustami w tym Roku poświęconym Młodzieży, jest: "abyście umieli zdać sprawę z nadziei, która jest
w was" (4).
Chrystus rozmawia z młodymi
2. Te słowa, napisane kiedyś przez apostoła Piotra do pierwszego pokolenia młodych chrześcijan,
pozostają w związku z całą Ewangelią Jezusa Chrystusa. Szczególnie może wyraźnie dostrzeżemy
ten związek, gdy rozważymy zapisaną przez Ewangelistów rozmowę Chrystusa z młodzieńcem (5).
Wśród wielu tekstów biblijnych ten przede wszystkim zasługuje tu na przypomnienie.
Na pytanie: "Nauczycielu dobry, co mam czynić, aby osiągnąć życie wieczne?" - Jezus odpowiada
naprzód pytaniem: "Czemu nazywasz mnie dobrym? Nikt nie jest dobry, tylko sam Bóg". W
dalszym ciągu mówi: "Znasz przykazania" Nie zabijaj, nie cudzołóż, nie kradnij, nie zeznawaj
fałszywie, nie oszukuj, czcij swego ojca i matkę" (6). W tych słowach przypomina Jezus rozmówcy
niektóre przykazania Dekalogu.
Jednakże na tym rozmowa się nie kończy, młodzieniec bowiem stwierdza: "Nauczycielu,
wszystkiego tego przestrzegałem od mojej młodości". Wówczas - pisze Ewangelista - "Jezus
spojrzał z miłością na niego i rzekł mu: "Jednego ci brakuje. Idź, sprzedaj wszystko, co masz i
rozdaj ubogim, a będziesz miał skarb w niebie. Potem przyjdź i chodź za Mną!"" (7).
W tym miejscu zmienia się klimat wydarzenia. Pisze Ewangelista: Młodzieniec "spochmurniał na te
słowa i odszedł zasmucony, miał bowiem wiele posiadłości" (8).
Są jeszcze inne miejsca w Ewangeliach, gdzie Jezus z Nazaretu spotyka się z młodymi -
szczególnie sugestywne dwa wskrzeszenia: córki Jaira (9) oraz młodzieńca z Naim (10), jednakże
śmiało możemy przyjąć, że przypomniana powyżej rozmowa jest spotkaniem najkompletniejszym i
najbogatszym w treść. Można też powiedzieć, że posiada ona charakter najbardziej uniwersalny i
ponadczasowy. To poniekąd stale i wciąż, poprzez stulecia i pokolenia, Chrystus tak rozmawia z
młodym człowiekiem, chłopcem czy dziewczyną. Rozmawia na różnych miejscach ziemskiego
globu, wśród różnych narodów, ras kultur. Każdy z Was jest w tej rozmowie Jego potencjalnym
rozmówcą.
Równocześnie wszystkie elementy opisu i wszystkie słowa wypowiedziane w tej rozmowie z jednej
i drugiej strony, posiadają znaczenie jak najbardziej istotne, posiadają swój ciężar gatunkowy.
Można powiedzieć, że słowa te zawierają w sobie szczególnie głęboką prawdę o człowieku w
ogólności, a nade wszystko prawdę o ludzkiej młodości. Są ważne dla młodych.
I dlatego - pozwólcie, że moje rozważania w tym Liście zwiążę w głównym zarysie z tym właśnie
wydarzeniem i z tym tekstem ewangelicznym. Może w taki sposób łatwiej Wam będzie prowadzić
własną rozmowę z Chrystusem - rozmowę, która dla młodego człowieka posiada znaczenie
kluczowe i zasadnicze.
Młodość jest szczególnym bogactwem
3. Zaczniemy od tego, co w ewangelicznym zapisie znajduje się na końcu. Młodzieniec odchodzi
smutny, albowiem "miał wiele posiadłości".
Nie ulega żadnej wątpliwości, że zdanie to odnosi się do dóbr materialnych, których ów młody
człowiek był właścicielem lub dziedzicem. Jest to może sytuacja właściwa tylko dla niektórych,
raczej jednak nietypowa. I dlatego słowa Ewangelisty prowokują do innego postawienia problemu:
2
chodzi o to, że sama młodość (niezależnie od jakichkolwiek dóbr materialnych) jest szczególnym
bogactwem człowieka, dziewczyny czy chłopca - i najczęściej też jako swoiste bogactwo bywa
przez młodych przeżywana. Najczęściej - choć nie zawsze, nie z reguły - gdyż nie brakuje na
świecie ludzi, którzy z różnych powodów nie doświadczają młodości jako bogactwa. Wypadnie
jeszcze o tym osobno powiedzieć.
Jednakże są racje po temu - i to również racje natury obiektywnej, aby o młodości myśleć jako o
szczególnym bogactwie, którego człowiek doświadcza w tym właśnie okresie życia. Okres ten różni
się z pewnością od okresu dzieciństwa - jest właśnie wyjściem z lat dziecięcych - różni się również
od okresu pełnej dojrzałości. Okres młodości jest bowiem czasem szczególnie intensywnego
odkrywania ludzkiego "ja" - i związanych z nim właściwości oraz uzdolnień. Stopniowo i
sukcesywnie odsłania się przed wewnętrznym widzeniem rozwijającej się osobowości młodzieńczej
lub dziewczęcej owa specyficzna, poniekąd jedyna i niepowtarzalna - potencjalność konkretnego
człowieczeństwa, w którą wpisany jest jakby cały projekt przyszłego życia. Życie rysuje się jako
realizacja owego projektu: jako "samourzeczywistnienie".
Sprawa zasługuje oczywiście na wielostronne naświetlenie - jeśli jednak ująć ją pokrótce, wówczas
odsłania się taki właśnie profil i kształt owego bogactwa, którym jest sama młodość. Jest to
bogactwo odkrywania a zarazem planowania, wybierania, przewidywania i podejmowania
pierwszych własnych decyzji, które mają znaczenie dla przyszłości w wymiarze ściśle osobowym
ludzkiej egzystencji. Równocześnie są one społecznie ważne. Młodzieniec z Ewangelii znajduje się
na tym właśnie etapie. Wnioskujemy o tym poprzez pytania, jakie zadaje w rozmowie z Jezusem.
Dlatego też owe końcowe słowa o "wielu posiadłościach", czyli o bogactwie, mogą być zrozumiane
w takim właśnie znaczeniu: bogactwo, jakim jest sama młodość.
Wobec tego jednak musimy zapytać: czy to bogactwo, jakim jest młodość, ma odwodzić człowieka
od Chrystusa? Tego Ewangelista z pewnością nie mówi, analiza tekstu raczej pozwala wnioskować
inaczej. Nad decyzją odejścia od Chrystusa zaciążyły w końcu tylko bogactwa zewnętrzne: to, co
posiadał ("posiadłości"). Nie to, kim był. To kim był właśnie jako młody człowiek - owo
wewnętrzne bogactwo, które kryje się w ludzkiej młodości - przyprowadziło go do Jezusa. Kazało
mu także postawić te pytania, w których chodzi najwyraźniej o projekt całego życia. Co mam
czynić? "Co mam czynić, aby osiągnąć życie wieczne?" Co mam czynić, aby życie moje posiadało
pełną wartość i pełny sens?
Młodość każdego z Was, drodzy Przyjaciele, jest bogactwem, które okazuje się właśnie w tych
pytaniach. Człowiek stawia je sobie na przestrzeni całego życia - jednakże w młodości narzucają się
one w sposób szczególnie intensywny, wręcz natarczywie. I dobrze, że tak jest. Te pytania świadczą
właśnie o tej dynamice rozwoju ludzkiej osobowości, która właściwa jest dla Waszego wieku.
Pytania te stawiacie w sposób czasem niecierpliwy - a równocześnie sami rozumiecie, że
odpowiedź na nie nie może być pospieszna ani powierzchowna. Musi posiadać właściwy sobie
ciężar gatunkowy. Chodzi tu o odpowiedź, która dotyczy całego życia, która zamyka w sobie
całokształt ludzkiej egzystencji.
W sposób szczególny te zasadnicze pytania stawiają sobie ci Wasi rówieśnicy, których życie od
młodości obciążone jest cierpieniem: jakimś brakiem fizycznym, jakimś niedorozwojem,
upośledzeniem, czy ograniczeniem, trudną sytuacją rodzinną albo społeczną. Jeżeli przy tym ich
świadomość rozwija się normalnie, pytanie o sens i wartość życia staje się dla nich tym bardziej
istotne, a zarazem szczególnie dramatyczne, gdyż jest od początku napiętnowane bólem istnienia. A
iluż takich młodych znajduje się pośród wielkiej rzeszy młodzieży na całym świecie! W różnych
narodach i społeczeństwach, w poszczególnych rodzinach! Ilu zmuszonych jest do przebywania od
3
młodości w zakładach lub szpitalach i skazanych na pewną bierność, która może rodzić w nich
poczucie nieużyteczności dla ludzkiej społeczności!
Czy można powiedzieć, że ich młodość także jest owym wewnętrznym bogactwem? Kogo mamy o
to zapytać? Komu oni sami mają postawić to zasadnicze pytanie? Wydaje się, że Chrystus jest tutaj
jedynym Rozmówcą kompetentnym - Rozmówcą, którego nikt inny nie może w pełni zastąpić.
Bóg, który jest Miłością
4. Chrystus odpowiada swojemu młodemu rozmówcy z Ewangelii. Mówi: "nikt nie jest dobry,
tylko sam Bóg". Słyszeliśmy, o co tamten pytał: "Nauczycielu dobry, co mam czynić, aby osiągnąć
życie wieczne?" Jak postępować, ażeby moje życie miało sens, pełny sens i wartość? Tak byśmy
przetłumaczyli jego pytanie na język naszej epoki. W tym kontekście odpowiedź Chrystusa znaczy:
tylko Bóg jest ostatecznym oparciem dla wszystkich wartości, tylko On nadaje ostateczny sens
naszej ludzkiej egzystencji.
Tylko Bóg jest dobry - to znaczy: w Nim i tylko w Nim wszystkie wartości mają swe pierwsze
źródło i ostateczne spełnienie: w Nim jest "alfa i Omega, Początek i Koniec" (11). Tylko w Nim
znajdują one swą prawdziwość i swe definitywne potwierdzenie. Bez Niego - bez odniesienia do
Boga - cały świat wartości stworzonych zawisa jakby w ostatecznej próżni. Traci również swą
przejrzystość, swą wyrazistość. Zło przedstawia się jako dobro, a dobro zostaje zdyskwalifikowane.
Czyż nie wskazuje na to również i doświadczenie naszych czasów wszędzie tam, gdzie Bóg został
odsunięty poza horyzont ocen, wartościowań, czynów...?
Dlaczego tylko Bóg jest dobry? Dlatego - ponieważ On jest miłością. Także odpowiedź daje
Chrystus słowami Ewangelii, a nade wszystko świadectwem własnego życia i śmierci: "Tak
bowiem Bóg umiłował świat, że Syna swego Jednorodzonego dał..." (12). Dlatego właśnie Bóg jest
dobry, ponieważ: "jest Miłością" (13).
Pytanie o wartość, pytanie o sens życia - powiedzieliśmy - należy do szczególnego bogactwa
młodości. Wyrywa się z samego serca poszukiwań i niepokojów związanych z projektem tego
życia, jakie trzeba podjąć i urzeczywistnić. Jeszcze bardziej, gdy młodość jest doświadczona
cierpieniem własnym lub głęboko świadoma cierpienia innych; gdy doznaje głębokiego wstrząsu
wobec wielorakiego zła, jakie jest w świecie; wreszcie: gdy staje oko w oko z tajemnicą grzechu,
ludzkiej nieprawości ( mysterium iniquitatis ) (14). Odpowiedź Chrystusa brzmi: tylko Bóg jest
dobry... tylko Bóg jest Miłością. Odpowiedź ta może wydać się trudna. Równocześnie jest ona
stanowcza i jest - prawdziwa. Niesie w sobie ostateczne rozwiązanie. Jakże bardzo modlę się o to,
abyście Wy, młodzi Przyjaciele, usłyszeli tę odpowiedź Chrystusa w sposób jak najbardziej
osobisty. Abyście znaleźli wewnętrzną drogę do jej zrozumienia, do jej przyjęcia - i podjęcia.
Taki jest Chrystus w rozmowie z młodzieńcem. Taki jest w rozmowie z każdym i każdą z Was.
Kiedy mówicie do Niego: "Nauczycielu dobry...", On pyta: "dlaczego Mnie nazywasz dobrym?
Dobry jest tylko Bóg". A więc: to, że Ja jestem dobry - świadczy o Bogu. "Kto Mnie zobaczył,
zobaczył także i Ojca" (15). Tak mówi Chrystus - nauczyciel i przyjaciel, Chrystus - ukrzyżowany i
zmartwychwstały: Tenże sam: wczoraj, dzisiaj i na wieki (16).
Taki jest rdzeń, samo sedno odpowiedzi na te pytania, jakie Mu zadajecie Wy, Młodzi, poprzez całe
bogactwo, które jest w Was, które tkwi w Waszej młodości. Młodość otwiera przed Wami różne
perspektywy, zadaje Wam projekt całego życia. Stąd pytanie o wartości. Stąd pytanie o sens, o
prawdę, o dobro i zło. Kiedy Chrystus odpowiadając każe Wam wszystko to odnieść do Boga, to
równocześnie wskazuje, jakie jest ich źródło i postawa w Was samych. Każdy z Was bowiem jest
4
obrazem i podobieństwem Boga poprzez sam akt stworzenia (17). To właśnie ów "obraz i
podobieństwo" sprawia, że stawiacie takie pytania, że musicie je stawiać. One wszystkie świadczą o
tym, jak bardzo człowiek nie może siebie pojąć bez Boga - i nie może też siebie "urzeczywistnić"
bez Boga. Jezus Chrystus przyszedł na świat, ażeby każdemu z nas to przede wszystkim
uświadomić. Bez Niego ten podstawowy wymiar prawdy o człowieku łatwo pogrążył by się w
mroku. Jednakże "światło przyszło na świat" (18)... a "ciemność jej nie ogarnęła" (19).
Pytanie o żywot wieczny
5. Co mam czynić, ażeby życie moje miało wartość, ażeby miało sens? To pasjonujące pytanie, w
ustach młodzieńca z Ewangelii, brzmi: "co mam czynić, ażeby osiągnąć życie wieczne?" Czy
człowiek, który w ten sposób pyta, przemawia językiem jeszcze zrozumiałym dla ludzi
współczesnych? Czy nie jesteśmy tym pokoleniem, któremu świat i postęp doczesny całkowicie
wypełnia horyzont bytowania? Myślimy przede wszystkim w kategoriach ziemskich. Jeżeli
przekraczamy granice naszej planety, to w tym celu, ażeby inaugurować loty międzyplanetarne,
ażeby przesyłać sygnały ku innym planetom i zapuszczać w ich kierunku sondy kosmiczne.
To wszystko stało się treścią naszej nowoczesnej cywilizacji. Nauka wraz z techniką odsłoniły w
stopniu nieporównywalnym możliwości człowieka w stosunku do materii - i opanowały również
wewnętrzny świat jego myślenia, jego sprawności, jego dążności, jego pasji.
Równocześnie jednak jest jasne, że kiedy stajemy wobec Chrystusa, kiedy On staje się
powiernikiem pytań naszej młodości - nie możemy zapytać inaczej niż ów młodzieniec z
Ewangelii: "co mam czynić, aby osiągnąć życie wieczne?". Każde inne pytanie o sens i wartość
naszego życia byłoby - wobec Chrystusa - niewystarczające i nieistotne.
Chrystus bowiem nie tylko jest "nauczycielem dobrym", który wskazuje drogi życia na ziemi... On
jest świadkiem tych ostatecznych przeznaczeń, jakie człowiek ma w Bogu samym. Jest On
świadkiem nieśmiertelności człowieka. Ewangelia, którą głosił swoim słowem, zostaje ostatecznie
przypieczętowana krzyżem i zmartwychwstaniem w tajemnicy paschalnej. "Raz powstawszy -
Chrystus więcej nie umiera, śmierć nad Nim nie ma już władzy" (20). W swoim zmartwychwstaniu
Chrystus stal się też trwałym "znakiem sprzeciwu" (21) wobec wszystkich programów, które nie są
zdolne wyprowadzić człowieka poza granice śmierci. Co więcej: które tą granicą zamykają
wszelkie pytania człowieka o wartość i sens jego życia. Wobec tych wszystkich programów,
światopoglądów i ideologii, Chrystus stale powtarza: "Ja jestem zmartwychwstaniem i
życiem" (22).
Jeżeli więc pragniesz, drogi Bracie lub Siostro, rozmawiać z Chrystusem w całej prawdzie Jego
świadectwa, musisz z jednej strony "umiłować świat" - "Tak bowiem Bóg umiłował świat, że Syna
swego Jednorodzonego dał" (23) - a równocześnie musisz zdobyć się na dystans wewnętrzny w
stosunku do tej całej bogatej i pasjonującej rzeczywistości, jaką jest "świat". Musisz się zdobyć na
pytanie o życie wieczne. Albowiem "przemija... postać tego świata" (24). I każdy z nas jest
poddany jego przemijaniu. Człowiek rodzi się z perspektywą dnia swojej śmierci w wymiarze
świata widzialnego. Równocześnie - człowiek, którego wewnętrzną racją bytu jest, aby przerastał
siebie, nosi w sobie także to wszystko, czym przerasta świat.
To wszystko, czym człowiek - tkwiąc w świecie - przerasta świat w samym sobie, tłumaczy się
obrazem i podobieństwem Boga, które wpisane jest w istotę ludzką od początku. I to wszystko,
czym człowiek przerasta świat, nie tylko uzasadnia pytanie o życie wieczne, ale czyni je wręcz
nieodzownym. Jest to pytanie, które ludzie zadają sobie od dawna, nie tylko w obrębie
5
Zgłoś jeśli naruszono regulamin