Brat brud - historia brudu - esej.pdf

(141 KB) Pobierz
Brat brud - Polityka.pl
Brat brud - Polityka.pl
http://www.polityka.pl/historia/285130,1,brat-brud.read?print=true
Agnieszka Krzemińska
4 listopada 2009
BRAT BRUD
Rzymianie siedzieli godzinami w łaźni, św. Agnieszka nie kąpała się nigdy, a Król Słońce zmieniał co najwyŜej koszule. Historia
czystości to równieŜ dzieje stosunku człowieka do własnego ciała.
Od końca XIX w. standardy higieniczne zaczęła dyktować całemu światu purytańska Ameryka. To tam pojawiły się pierwsze dezodoranty, tampony,
płyny do higieny intymnej, płukanki do ust, wybielacze zębów, tam wszedł w Ŝycie zwyczaj usuwania włosów spod pach, z nosów, nóg i pachwin.
PoniewaŜ nie wszyscy Europejczycy z entuzjazmem podeszli do nowych zasad zza oceanu, Amerykanie uznali ich za brudasów. Jest to zresztą echo
dawnych wieków, gdy o czystość bardziej od nich dbała reszta świata – muzułmanie, śydzi, Japończycy, Hindusi, Chińczycy. Dla większości ludzi
odświeŜonych w łaźniach niemyci Europejczycy okrutnie śmierdzieli.
Woda na piedestale
Nie wiadomo, jak często mył się człowiek pierwotny. Męczyły go wszy i inne pasoŜyty, które razem z nim wywędrowały z Afryki, by zdobywać świat
(wskazują na to badania DNA), ale moŜna załoŜyć, Ŝe w ciepłe dni z przyjemnością pluskał się w rzekach i jeziorach. Trochę więcej wiemy
o cywilizacjach, które pozostawiły po sobie teksty i ślady materialne. Istnienie kanalizacji i łaźni w hinduskim protomieście MochendŜoDaro (z połowy
III tys. p.n.e.) świadczy o duŜym znaczeniu higieny. Rytualne mycie było obowiązkowe w wielu religiach, gdyŜ brud obraŜał boga. Puryfikacji
poddawali się kapłani egipscy, Ŝydzi, muzułmanie. śydzi cali zanurzali się w wodzie, kapłani egipscy depilowali ciało. Zwykli Egipcjanie myli się
w domach, podobnie jak wysportowani Grecy, którzy w ramach higieny nacierali ciała oliwą, by potem ją zeskrobać. ChociaŜ myto się regularnie
(często motywem dekoracyjnym ceramiki greckiej jest kąpiąca się kurtyzana), to raczej robiono to w zaciszu domowym, jak Odys w „Odysei”. Dopiero
Rzymianie wynieśli kąpiel na piedestał i zrobili z niej towarzyską atrakcję, propagując w całym Imperium kult czystości.
Typowa dla Greków indywidualna kąpiel w chłodnej wodzie przegrała z ciepłą i wspólną kąpielą rzymską, pisze we właśnie wydanej przez Bellonę
ksiąŜce „Historia brudu” Katherine Ashenburg. Dostępność wody i łaźnie stały się symbolem Rzymu. Pierwsze termy wyposaŜone w hypokaustum
(system ogrzewania gorącym powietrzem, patrz POLITYKA 3) pojawiły się juŜ w III w. p.n.e. w południowej Italii, jednak prawdziwe pałace kąpielowe
zaczęli stawiać cesarze. W ogromnych salach, do których kaŜdy miał codziennie dostęp (za darmo lub niewielką opłatą), moŜna było nie tylko wypocić
się, wykąpać w ciepłej i zimnej wodzie, poćwiczyć, poczytać, porozmawiać, ale skorzystać z usług masaŜysty lub prostytutki. Dla pozbawionych
w domach wody biedaków wizyta w cesarskiej łaźni była luksusem. Co prawda decyzja o koedukacyjnej kąpieli była indywidualna, ale poeta rzymski
Marcjalis (I w. n.e.) narzekał, gdy kobieta wchodziła do basenu w ubraniu. Wśród nagich ciał w łaźni przestawała mieć znaczenie pozycja społeczna,
zachwycało piękne ciało niewolnika, a opasły brzuch bogacza był powodem do drwin. Kulturalny mieszkaniec Imperium robił wszystko, by być czystym.
Z pewnością Konstantyn Wielki wprowadzając chrześcijaństwo jako religię państwową nie pomyślał, Ŝe rozpropaguje ona kult brudu.
Potępienie kąpieli
W ewangelii św. Łukasza Jezus wielokrotnie zarzuca faryzeuszom zbytnie dbanie o czystość zewnętrzną, a zaniedbywanie czystości duszy. Chrześcijanie
ignorowali ciało, skupiając się na wnętrzu. Biskupi chrześcijańscy kąpiel zaczęli kojarzyć z pogańskim hedonizmem i grzechem, dlatego zalecali, by
wizyty w łaźniach były szybkie i skupione na aspekcie higienicznym. Zmasowana krytyka kąpieli zaczęła się w III w. wraz z pojawieniem się
ascetycznych pustelników. śyjący na przełomie IV i V w. św. Hieronim twierdził, Ŝe ten, kogo chrzest oczyścił, nie musi się kąpać po raz drugi. Poza
chrztem i rytualnym zamaczaniem palców w święconej wodzie przy wejściu do kościoła, jedynym kontaktem człowieka z wodą było mycie zwłok
przed złoŜeniem do grobu.
Skrajni asceci mieszkający w eremach nie myli się nigdy. Odmawianie sobie kąpieli stanowiło formę pokuty, dlatego spowijający ich fetor dowodził
czystości ich duszy. Brud hołubił św. Franciszek, nigdy nie umyła się św. Agnieszka, a św. Olimpia wchodziła do balii tylko wtedy, gdy zmusiła ją do
tego choroba. Zwykli ludzie chodzili jednak nadal do łaźni, które w Europie Zachodniej funkcjonowały do V w., a w cesarstwie wschodnim jeszcze
dłuŜej, stając się wzorem dla łaźni tureckich (hamam). Paradoksalnie po kilkuset latach ideę łaźni parowych z powrotem do europejskich miast
sprowadzili krzyŜowcy.
Muzułmanie z niesmakiem wspominali o tym, Ŝe chrześcijanie cuchną. Ci jednak nie odczuwali dyskomfortu, gdyŜ – jak mówił św. Bernard – tam, gdzie
wszyscy śmierdzą, nie czuć nikogo. Nasz nos ma zdolności adaptacyjne i przyzwyczaja się do najgorszych smrodów, co w „Pachnidle” świetnie opisał
Patrick Süskind. Ale nawet jeśli standardy higieniczne odbiegały od współczesnych, nie bano się jeszcze wody. Gdy ascetyczne uwielbienie brudu ok.
XI w. straciło na popularności, umywalnie pojawiły się w klasztorach, a w miastach zachodniej Europy otwarto publiczne łaźnie wzorowane na
hamamach (w Niemczech działały juŜ wcześniej, w Rosji zaś znano banie). Oczywiście daleko im było do rozbuchanego przepychu term rzymskich,
mimo to skromne, wyposaŜone w drewniane balie łaźnie średniowieczne stały się miejscem kąpieli oraz zmysłowych przyjemności. W 1292 r.
w liczącym 70 tys. mieszkańców ParyŜu działało 26 łaźni. Większość z nich było zamtuzami, ale to domy kąpielowe w Szwajcarii i Niemczech słynęły
z nonszalancji w przestrzeganiu skromności, gdyŜ kobiety i męŜczyźni kąpali się razem.
W domach równieŜ się myto, o czym wspomina chociaŜby „Księga dobrych manier” Johna Russela z 1430 r. (przez kilka wieków to podręczniki savoir
vivre’u dyktować będą standardy higieniczne). Czystość, przez którą rozumiano przede wszystkim mycie rąk, stała się wówczas wyznacznikiem dobrego
wychowania. Francuski poemat „Powieść o RóŜy” czy „Dekameron” Boccaccia dowodzą, Ŝe brudne paznokcie, cuchnący oddech, dłubanie w nosie nie
zachęcały dworskich kochanków do zbliŜeń i umizgów. Ale kres radosnym kąpielom zadał nie Kościół, tylko dŜuma, która w XIV i XV w. uśmierciła
jedną trzecią mieszkańców Europy. W 1348 r. król Filip IV kazał paryskim uczonym zbadać przyczyny zarazy. Według nich jednym z najbardziej
negatywnych czynników były gorące kąpiele – rozpulchniona skóra i otwarte pory łatwiej wchłaniały szkodliwe miazmaty. Stopniowo zaczęto zamykać
łaźnie (przez co czarna śmierć zbierała jeszcze większe Ŝniwo, gdyŜ pleniły się przenoszące ją pchły), a woda, zwłaszcza ciepła, stała się głównym
wrogiem. W 1538 r. Erazm z Rotterdamu napisał z Ŝalem, Ŝe „dŜuma nauczyła nas obchodzić się bez łaźni”, był to początek najbrudniejszego
w dziejach Europy okresu.
1 z 3
2009-11-30 12:42
192164282.004.png 192164282.005.png 192164282.006.png
Brat brud - Polityka.pl
http://www.polityka.pl/historia/285130,1,brat-brud.read?print=true
Na smród koszula
Od połowy XVI do połowy XVIII w. tryskająca z fontann w ogrodach rezydencji europejskich woda nie miała Ŝadnego kontaktu ze skórą
przechadzających się parkowymi alejkami ludzi. Wierzono, Ŝe warstwa brudu zapewnia zdrowie, chroniąc przed morowym powietrzem. Lekarze
straszyli, Ŝe kąpiel moŜe prowadzić do przeziębień, zapalenia płuc, a w konsekwencji do śmierci. W 1655 r. lekarz Teofrast Renaudot pisał – „wypełnia
głowę waporami, jest wrogiem nerwów i wiązadeł, ten kto nigdy nie cierpiał na lumbago, pozna je po kąpieli”. Lęk przed wodą był tak wielki, Ŝe myto
tylko te części ciała, które było widać – twarz i dłonie, resztę brudnego ciała skrzętnie ukrywano. W 1582 r. Jean Liebault w swym podręczniku
o upiększaniu wśród zabiegów higienicznych wymienia jedynie płukanie ust i przecieranie twarzy ściereczką.
Do podstawowych wymogów ówczesnej higieny naleŜała sucha toaleta polegająca na zmianie bielizny. Brak wody w domach był zasadą, a główną
bolączką gospodyni była czysta pościel i koszula. PodróŜujący po krajach muzułmańskich Europejczycy nie mogli nadziwić się potrzebie częstego mycia
całego ciała tubylców, co tłumaczono sobie ich religią, dietą oraz klimatem. Arystokracja w owym czasie lepiła się z brudu tak samo jak chłopi. Henryk
IV cuchnął nieznośnie, podobnie jak jego syn Ludwik XIII. Obficie pocił się równieŜ, uwielbiający wysiłek fizyczny, Ludwik XIV. Jedynym sposobem na
oczyszczenie ciała władcy były częste zmiany koszuli i płukanie ust winem. PoniewaŜ Królowi Słońce zdarzało się dziennie przebierać nawet trzy razy,
uchodził za pedanta. ŚnieŜnobiała koszula stała się symbolem czystości i świeŜości, dlatego coraz bardziej wystawała spod ubrań. W malarstwie sceny
kąpieli zastąpiły sznury wiszącej bielizny (zwłaszcza u Holendrów). W rzeczywistości strach przed wodą nie wszędzie był taki sam – podczas gdy
w Hiszpanii, w której kąpiele kojarzyły się z Maurami i śydami, brud był rodzajem chrześcijańskiego manifestu, w Niemczech łaźnie działały nadal –
zamykano je tylko na czas zarazy. Polski kołtun, dokuczające szlachcie wszy i pchły nie były wówczas niczym wyjątkowym.
Higieniczny buduar
W XVIII w. powodzeniem zaczęły cieszyć się kuracje u wód. Pojawiła się moda na kąpiele w morzach, picie wody mineralnej oraz pobyty w kurortach
Anglii (np. Bath), Francji czy na Śląsku, gdzie hydroterapię promował Vincenz Priessnitz (od jego nazwiska pochodzi nazwa prysznic). To właśnie
uzdrowiska przyczyniły się do tego, Ŝe woda wróciła do łask, szczególnie zimna. Lodowate kąpiele, mające funkcje higieniczne i wychowawcze,
polecane były przez angielskich lekarzy od połowy XVIII w. John Wesley, twórca Kościoła metodystycznego, twierdził, Ŝe mycie w zimnej wodzie było
najlepszym sposobem na wychowanie bogobojnych obywateli.
TakŜe do Francji dotarł odświeŜający wiatr zmian. Ludwik XV kąpał się w specjalnym apartamencie kąpielowym, jego kochanka Madame de Pompadour
w pałacyku Bellevue miała zaś specjalny buduar z ubikacją i bidetem. Po latach beztroskiego załatwiania potrzeb fizjologicznych gdzie popadnie, we
Francji pojawiły się toalety. Rewolucja francuska przyczyniła się do zmiany typowego dla ancien régime’u zapachu przypudrowanego potu na dyskretny
zapach mydła. Ale nawet jeśli w dziewiętnastowiecznym ParyŜu w 1830 r. działało 78 domów łaziebnych, a wśród arystokratek francuskich ogromną
popularnością cieszył się bidet, za większych czyściochów uchodzili Anglosasi. Według Byrona moda na higienę pojawiła się dzięki Napoleonowi
(uwielbiał wielogodzinne ablucje) oraz fanatycznemu pedantowi angielskiemu, słynnemu dandysowi George’owi Brummellowi, który zaraził swą obsesją
całą londyńską śmietankę towarzyską. Czystość powoli zaczęła być uwaŜana za wyznacznik dobrego urodzenia, bieda zaczynała śmierdzieć.
Orędownikiem higieny był Charles Dickens, który w swoim domu miał jedną z pierwszych łazienek z bieŜącą wodą, wanną oraz natryskiem. Pojawiła się
nowa teoria mówiąca, Ŝe skóra powinna oddychać, a mycie pomaga w zachowaniu zdrowia i urody. Coraz wyraźniej odczuwalna była róŜnica między
stanami – podczas gdy bogaci montowali w domach łazienki, biedota myła się rzadko albo wcale, twierdząc, Ŝe częste mycie skraca Ŝycie. Brak higieny
sprawiał, iŜ dzielnice robotnicze nawiedzały kolejne epidemie duru, tyfusu i cholery. W połowie XIX w. pobudowano co prawda publiczne łaźnie
i pralnie, ale okazało się, Ŝe biedota wcale nie ma ochoty na ablucje. Zaczął się czas propagandy higienicznej, w jego wyniku w 1910 r. pojawił się
ogólnoeuropejski przepis nakazujący budowę łazienek we wszystkich internatach. Najbardziej programowo rozprawili się z brudem Amerykanie.
Zaraza na klamce
USA stały się liderem w dziedzinie czystości, którą najpierw łączono z bogobojnością, potem z amerykańskim stylem Ŝycia, pisze Ashenburg.
Podciągnięcie rur do nowo budowanych miast było prostsze niŜ w starej Europie, a brak słuŜby i ciekawość wszelkich technicznych nowinek sprawiły,
Ŝe rewolucja higieniczna postępowała tam znacznie sprawniej. Popularność higienicznego stylu Ŝycia zawdzięczają Amerykanie równieŜ rozwijającemu
się na potęgę przemysłowi kosmetycznemu i agresywnej reklamie środków czystości, natomiast łazienkę przy sypialni masowo budowanym hotelom,
które wyznaczyły standardy mieszkaniowe. Wśród biedoty i wyzwolonych niewolników zaczęli działać aktywni higieniści, zapewniając, Ŝe brak czystości
wyklucza awans społeczny, bogactwo i szczęście. Amerykańscy neofici czystości, biorąc przykład ze staroŜytnych Rzymian cywilizujących świat za
pomocą łaźni, uznali higienę za podstawowy sposób asymilacji emigrantów. W latach 30. XX w. 90 proc. zbudowanych w Nowym Jorku mieszkań miało
łazienki, które przestały być luksusem.
Wiek XX jest wiekiem niedocenianego przez stulecia mydła. Czystość stała się narodową religią Amerykanów, co w 1952 r. opisał w satyrycznym eseju
„Rytuały cielesne Nacirema” antropolog Horace Miner. Według niego Nacirema (pisany wspak American) są przekonani, Ŝe ich ciało jest brzydkie i bez
pielęgnacji ulega degradacji, mają „perwersyjną awersję do naturalnego wyglądu i naturalnych funkcji ciała”, dlatego kaŜdy codziennie odprawia modły
przed kapliczkami domowymi. ZamoŜność domostw liczy się liczbą owych rytualnych kaplic wyposaŜonych w szafkę z miksturami i mazidłami oraz
wbudowaną w ścianę chrzcielnicę, w której Nacirema oddają się kilka razy dziennie ablucjom. Potrzeba czystości osiągnęła w Ameryce szczyt. Doszło
do tego, Ŝe przy kaŜdej epidemii wirusowej czy bakteryjnej pojawiają się tam najbardziej karkołomne pomysły na zachowanie higieny – spryskiwacze
dezynfekujące klamki w publicznych toaletach, jednorazowe uchwyty do metra chroniące przed kontaktem z drąŜkiem czy okrycie na rączkę sklepowego
wózka.
Nie przesadzajmy
W Polsce jeszcze w połowie XX w. tylko „uczone akuszerki” myły ręce do porodu, dziś połoŜna odkaŜa je, wkłada jednorazowe rękawiczki, a na twarzy
ma maskę. Niektórzy starają się przenieść standardy szpitalne do domu. Ze zwykłej troski o higienę wielu wpadło w obsesję. – Czasami przyczyną
częstego mycia jest uczucie suchości skóry – mówi dermatolog dr Ewa Chlebus. – Osoby te myją dłonie po to, by je nawilŜyć, tymczasem wysuszają je
detergentami. W dodatku wiele mydeł zapachowych zawiera środki antybakteryjne, a nie wszyscy muszą za kaŜdym myciem odkaŜać ręce. Wyjątkowo
podstępne są płyny do higieny intymnej, one teŜ wysuszają i uczulają wraŜliwy naskórek. Wiedza o bakteriach i lęk przed drobnoustrojami oraz brudem
doprowadził do myzofobii – fobii przed brudem. Niektórzy bojąc się zaraŜenia nie podają ręki, myją je dziesiątki razy lub biorą kilka pryszniców
dziennie.
2 z 3
2009-11-30 12:42
192164282.007.png
Brat brud - Polityka.pl
http://www.polityka.pl/historia/285130,1,brat-brud.read?print=true
Mimo wszystkich trudów, jakie wkładamy w utrzymanie czystości, ciało nadal wymyka się spod kontroli, poci się, miesiączkuje, wymusza wizyty
w ubikacji, co więcej, nadal zapada na róŜne choroby. W chaosie reklam, którymi zalewa nas przemysł kosmetycznomydelniczy, coraz wyraźniej
słychać głosy zwolenników powrotu do natury. Nie tyle przekonują oni do rezygnacji z mycia ciała i zębów, ile podkreślają, Ŝe nadmierna higiena,
likwidująca naturalną osłonę lipidową ciała, moŜe przyczyniać się do róŜnych chorób. – Człowiek powinien mieć na sobie pewną ilość bakterii, gdyŜ
mają one do wykonania określone funkcje – tłumaczy dr Pawel Grzesiowski, przewodniczący Stowarzyszenia Higieny Lecznictwa. – Wyjaławianie skóry
myciem, a potem draŜnienie peelingami oraz szorstkimi ręcznikami powoduje mikrourazy naskórka i pozbawia nas dobrotliwych szczepów gronkowców,
co zmienia pH skóry, ułatwia inwazję grzybom i alergenom, które w normalnych warunkach nie są groźne. Niebezpieczna jest depilacja, szczególnie
okolic narządów płciowych. Rosnące tam włosy mają zatrzymywać zanieczyszczenia, w czym pomaga pokrywająca je flora bakteryjna i łój. Usunięcie
tych włosów zwiększa ryzyko zakaŜeń układu moczowego i narządów rodnych.
Czy czystość, o którą tak walczyliśmy i która miała nam zapewnić długie i zdrowe Ŝycie, moŜe je rujnować? Nasze ciało buntowało się, gdy go nie
myliśmy i gdy myliśmy zanadto. Zatem – umiar.
Korzystałam z ksiąŜek Katherine Ashenburg „Historia brudu", Bellona 2009 r. i Georges Vigarello "Czystość i brud: Higiena ciała od
średniowiecza do XX wieku", W.A.B. 1996
Wykonanie Javatech | Prawa autorskie © S.P. Polityka
3 z 3
2009-11-30 12:42
192164282.001.png 192164282.002.png 192164282.003.png
Zgłoś jeśli naruszono regulamin