Poradnik Leczniczy - Naturalne Samoleczenie Wzroku.pdf

(867 KB) Pobierz
147045489 UNPDF
Naturalne leczenie wzroku bez okularów
Doktor William Horatio Bates był bez najmniejszych wątpliwości geniuszem na miarę XX wieku. W
wieku przyspieszonego postępu naukowo-technicznego wyprzedził swoją epokę o całe stulecie, co w czasach
wcześniejszych oznaczałoby minimum kilkaset lat. To jeden z aspektów znamionujących cechy geniuszu.
Kolejne cechy to tytaniczna praca i zdolność do wysunięcia całkowicie nowej teorii, której założenia
diametralnie różniły się od współczesnych mu naukowych ustaleń, nota bene niewiele różniących się od
aktualnych poglądów oficjalnie lansowanych przez okulistykę w zakresie ogólnej fizjologii, mechaniki i optyki
funkcjonowania oka. Miarą jego geniuszu i tytanicznej pracy były dziesiątki tysięcy wyleczonych pacjentów, a
niejako skutkiem ubocznym, głęboki ostracyzm środowiska medycznego. Chociaż teoria Bates'a jest często
kwestionowana w części teoretycznej, jako oparta na błędnych założeniach, to jednak nikt nie kwestionuje setek
tysięcy udokumentowanych przypadków osób, które dzięki jego metodzie odzyskały prawidłowy wzrok. Warto
w tym miejscu dodać, że jak zwykle w takich sytuacjach do Bates'a trafiały najtrudniejsze przypadki, osoby
najbardziej zdesperowane, którym nikt nie potrafił pomóc. To co jest również znamienne dla genialnych odkryć,
to fakt że postać i sama metoda Bates'a jest stosunkowo mało znana i chociaż dzięki niemu na całym świecie żyją
miliony dobrze widzących osób, to na naszym rodzimym gruncie mało który okulista w ogóle słyszał o takiej
postaci i tej metodzie leczenia wzroku. Dr William H. Bates urodził się w Newark w Stanie New Jersey w 1860
r. Ukończył Cornell University w 1881, stopień medyczny uzyskał w 1885 w College of Physi-cians and
Surgeons. Rozpoczął praktykę w Nowym Jorku, równocześnie pracując w Manhattan Eye and Ear Hospital,
Bellevue Hospital (1886-1888) i w New York Eye Infirmary (1886-1896). Otrzymał tytuł profesora w wieku 26
lat, prowadził prace badawcze odkrywając wraz z zespołem między innymi adrenalinę, wykładał w New York
Postgraduate Medical School and Hospital w latach 1886-1891. W 1886 zrezygnował z pracy w szpitalach
zajmując się przez szereg lat pracami badawczymi. Po powrocie do praktyki pracował w Harlem Hospital (1907-
1922). Książkę “Better Eyesight Without Glasses" opublikował po raz pierwszy w 1919 r., a więc niemal po
trzydziestu latach leczenia pacjentów, pracy badawczej i naukowej — w wieku 59 lat.
Metoda Bates'a została rozwinięta i udoskonalona (o ile było to w ogóle możliwe) przez szereg jego
następców i obecnie jest powszechnie uznawana, stosowana i nauczana w instytutach naturoterapii na całym
świecie. Bates prezentując wyniki swoich badań i rewelacyjne rezultaty stosowania swojej metody był w ostrej
opozycji do naukowego establishmentu swoich czasów. Jak można zauważyć, ta książka jest w dużej
mierze'polemiką z powszechnie wówczas akceptowanymi teoriami i praktyką leczenia wad i chorób oczu. Co
więcej ta książka i zawarte w niej treści nie przystają również do współczesnych nam poglądów okulistów końca
XX wieku. Posłużę się tutaj cytatami z pozycji wydanej w 1993 r. przez wydawnictwo W.A.B. Autorstwa
okulisty dr Guy Lefebvre pt. “Zaburzenia wzroku" (wyd. oryg. 1991 r.). Przedstawione w niej opinie i poglądy
jako żywo przypominają teorie z końca XIX w. cytowane przez Bates'a:
“(...) To pierwsze oznaki starczej nadwzroczności. Nie denerwuj się jednak, bo to nie żadna choroba. To
efekt stwardnienia soczewki, która traci elastyczność i nie może odpowiednio się przekształcić, by umożliwić
widzenie z bliska.
Jedynym lekarstwem są okulary (sic!). Wątpliwe pocieszenie, że nikogo to nie ominie".(str. 101)
Cóż za defetystyczna i pesymistyczna postawa. Przecież to tak jakby powiedzieć choremu pacjentowi:
“wkrótce pan umrze, nie ma dla pana lekarstwa, możemy dać panu tylko środki przeciwbólowe. Ale niech się
pan nie martwi, przecież każdy umiera".
W zestawieniu z faktami, z tysiącami udokumentowanych przypadków wyleczenia starczowzroczności,
wreszcie po zapoznaniu się z rozdziałem 16 książki Bates'a traktującym o tej wadzie, czytelnik zyska możliwość
wyrobienia sobie poglądu na to, jak można określić stanowisko francuskiego okulisty.
Inne nie mniej ponuro brzmiące wersy zaczerpnięte z tej aktualnej publikacji wyrażają opinie o
beznadziejnie złych rokowaniach w przypadkach innych wad wzroku:
“(...) krótkowzroczność zwykła często zaczyna się w wieku szkolnym i czasami rozwija się bardzo
gwałtownie. Na Boże Narodzenie dziecko czytało jeszcze 10/10, a podczas letnich wakacji nie widziało statku w
147045489.002.png
dali i mrużyło oczy. Już przy krótkowzroczności l dioptria widoczność zmniejsza się o 2/10. Co roku będzie się
zwiększać i nie ma na to rady. (sic!) w końcu sama się ustabilizuje (...). Czy można powstrzymać jej rozwój?
Niestety nie, i nie ma znaczenia, czy nosi się okulary stale czy nie, czy zaczęło się je nosić wcześnie czy późno. I
tak się rozwija. Nawet gdy pozornie się ustabilizuje, zawsze możliwy jest jej rozwój (...). Jedno jest pewne.
Krótkowzroczność nie maleje z wiekiem", (str. 91)
Po zapoznaniu się z treścią książki Bates'a, czytelnik zdobędzie świadomość tego, że rzeczywiście jedno
jest pewne: czas zmienić ustalone przed z górą stu laty poglądy dotyczące funkcjonowania i wad wzroku.
O ile same założenia i teoretyczne podstawy metody Bates'a bywały przyczyną sporów, o tyle nikt nie
kwestionował jego rzeczywistych, nieraz graniczących z cudotwórstwem udokumentowanych w pracach
naukowych i archiwach dokonań. Przypadki wyleczeń pozornie beznadziejnych przypadków, były przedmiotem
badań i dociekań wielu współczesnych Bates'owi okulistów podejrzewających oszustwo naukowe, a nawet
szarlatanerię. Jednakże sam Bates był zarówno lekarzem jak i naukowcem i jego praca spełniała wszelkie
wymogi metodologii jak i weryfikacji przeprowadzonych badań i eksperymentów. Na koniec sami wyleczeni z
przeróżnych chorób i wad wzroku stanowili naoczne świadectwo skuteczności metody.
Najbardziej chyba znanym przykładem jest historia wybitnego pisarza A. Huxley'a, który w wyniku
długotrwałej i ciągle pogarszającej się wady wzroku, pomimo stosowania coraz mocniejszych szkieł, doszedł do
stanu, gdy jego podstawowe zajęcie — czytanie, w wieku 46 lat stało się niemożliwe. Jego jedno oko było w
stanie rozróżnić jedynie światło i ciemność, drugie zaś przy pomocy bardzo silnych okularów i ciągłym
zakrapianiu atropiny pozwalało rozróżniać znaki wielkości 25 centymetrów z odległości niecałych trzech
metrów. Przy czym widzenie powodowało bezustanne zmęczenie i napięcie. W 1939 r. Huxley po kilku
miesiącach intensywnych ćwiczeń reedukacji wizualnej, mógł czytać bez okularów, zaś niemal niewidzące
uprzednio oko, rozpoznawało na tablicy Snella literę wielkości 3 centymetrów z odległości 30 cm.
To co wydaje się najbardziej znamienne u Bates'a to podejście do pacjenta i jego choroby. Bates nie
zastanawiał się, tak jak to czynią niemal wszyscy okuliści w jaki sposób dobrać pacjentowi najlepsze szkła. On
myślał o tym jak można naprawdę pomóc danemu pacjentowi, czyli jak go wyleczyć z dolegliwości tak aby był w
stanie zdrowia, czyli równowagi organizmu, aby mógł normalnie widzieć. Powiedzmy sobie jasno, że przepisanie
okularów przez okulistę pacjentowi z wadą wzroku, absolutnie nie przybliża go do zdrowia! Często bywa nawet
zupełnie odwrotnie. To tak jakby do chirurga przyszedł pacjent ze złamaną nogą, a ten patrząc na niego, nie
składając i nie gipsując mu nogi obdarowałby pacjenta wózkiem inwalidzkim i proszkami uśmierzającymi ból,
mówiąc: “no o co chodzi, przecież może się pan poruszać."
Bates nie dawał wózka, on jak prawdziwy lekarz po prostu leczył ludzi z ich dolegliwości.
Ciekawym i jakże nowatorskim wątkiem w pracach Bates'a było odkrycie wzajemnych powiązań ciała,
umysłu, pamięci i wyobraźni. Funkcjonowanie i sposób działania zastosowanych przez Bates'a technik stało się
tak naprawdę zrozumiałe na gruncie współczesnej psychologii, dopiero w ostatnich dwudziestu latach. Techniki
pracy z wyobraźnią, ruchy i ustawienie pozycji ciała, ogólna koncepcja relaksacji, paradoksalna technika
“gorszego widzenia", nakładanie obrazu wyobrażonego na rzeczywisty, technika punktu, nacisk na stresogenne
podstawy chorób oczu i ich nierozłączny związek z umysłem, to wszystko są przecież odkrycia psychologii
końca lat 70. i 80. naszego stulecia! Odkrycie efektu sprzężenia zwrotnego, przy którym wyleczenie wady
wzroku, a często samo dojście pacjenta do stanu “centralnej fiksacji" pozwala na uwolnienie chorego od stresu
stricte psychologicznego, to rzecz tak doniosła, że psychologowie i psychiatrzy powinni chylić czoła, gdyż daje
im to narzędzie do obejścia metody i drogi analizy danego przypadku, na rzecz działania bezpośredniego poprzez
skoncentrowanie się na (w tym przypadku) zmyśle wzroku i ewentualne późniejsze pogłębienie efektu
terapeutycznego tradycyjnymi technikami.
Bates z iście amerykańskim pragmatyzmem, bynajmniej nie pomijając kwestii etiologii choroby,
skoncentrował się głównie na pytaniu jak ją wyleczyć. Stąd też niektóre z proponowanych przez niego ćwiczeń
mogą się wydać paradoksalne i absurdalne, lecz one głównie i to w skuteczny sposób odpowiadają na pytanie:
jak? Pragnę w tym miejscu zwrócić uwagę na fakt, że jedna z bardzo skutecznych psychologicznych technik
terapeutycznych rozwinięta pod koniec lat osiemdziesiątych naszego stulecia, NLP (programowanie
neurolingwistyczne) jest jakby żywym odbiciem praktycznych idei Bates'a. Na bazie NLP można wyjaśnić tak
147045489.003.png
wysoką skuteczność metody Bates'a. Zakładając, że w ciągu naszego życia ukształtowaliśmy w naszej psychice i
w naszym ciele zespół programów odpowiadających na sytuacje powtarzalne i podobne, i że mamy niemal
stuprocentową tendencję do powtarzania i stosowania tych programów (w dosyć ubogiej i niewielkiej wbrew
pozorom wariacji), możemy stwierdzić, że posiadamy (w przypadku wady wzroku) “program" niewłaściwego
używania zmysłu wzroku. Tak, tak, całego zmysłu, a nie tylko oka. Jedynym możliwym rozwiązaniem jest
“przeprogramowanie" tej niepożądanej tendencji, czy też sytuacji. Te programy na poziomie fizjologicznym to
tendencja do przebiegu informacji w mózgu po stale tych samych sieciach neuronowych, kodujących metodą
ciągłych powtórzeń wciąż ten sam układ. Czy ten układ jest ogólnie korzystny czy nie z punktu widzenia naszych
interesów, dla naszego superkomputera — mózgu nie ma najmniejszego znaczenia. Zmiana programu wymaga
wytworzenia nowej neuronowej “ścieżki" informacyjnej i nie jest to takie proste. Otóż w świetle ostatnich
odkryć, techniki zaproponowane przez Bates'a dzięki zastosowaniu paradoksu, wizualizacji, nakładania obrazów
wyobrażonych na faktycznie widziane, lub prawie widziane, poprzez widzenie “gorsze" tam gdzie dotychczas
widziało się lepiej, oraz dzięki rewelacyjnej, niemal mistycznej (o czym za chwilę) technice czarnej kropki,
okazują się być ogromnie skuteczne w owym “przeprogramo-wywaniu" ścieżek neuronowych, którymi podążały
dotychczas impulsy z bitami informacji.
Warto w tym miejscu zwrócić uwagę psychologów na to, jak niezmiernie ważne i doniosłe w znaczeniu
są implikacje wynikające z odkrytych przez Bates'a korelacji pomiędzy poprawą stanu zdrowia oczu i zdrowia
psychosomatycznego, a co za tym idzie, zadziwiających postępów w nauce dzieci w klasach (szkołach)
specjalnych (rozdz. 22), jak również na wpływ wielomiesięcznego procesu leczenia wzroku na wyleczenie
chorych na ciężką nerwicę (rozdz. 23). Rzecz, która teraz u progu XXI w zaczyna docierać do naszej
świadomości, została następująco zdiagnozowana przez Bates'a: “napięcia wzroku i wynikająca z niego wada
refrakcji, jest tylko zewnętrznym przejawem napięcia umysłowego".
Bates oczywiście nie rozpatrywał zagadnień wad wzroku z powyżej zaprezentowanego punktu widzenia.
Z prostotą geniuszu swojego rodaka Edisona doszedł do wniosku, że jeżeli zaszedł proces powiedzmy
niekorzystny, to należy go odwrócić. Zatem jeżeli przy bliskowzroczności oś gałki ocznej jest zbytnio
wydłużona, to dlaczego nie miałaby z powrotem ulec spłaszczeniu. Jeżeli zaś przy dalekowzroczności uległa
spłaszczeniu, to też nie ma przeszkód, żeby ją wydłużyć. Odpowiedź na pytanie jak, zajęła mu ponad
dwadzieścia lat naukowych badań i dociekań, lecz na szczęście dla nas ta odpowiedź zawarta jest w tej oto
książce.
Niektórzy mogą twierdzić, że Bates nie był tak bardzo odkrywczy i nowatorski, jako że metody leczenia
wzroku podobne w założeniach, a nawet sposobach obecne były we wschodnich systemach leczniczych i
medytacyjnych od tysięcy lat. Technika relaksacji to pierwszy z licznych przykładów, inny to centralna fłksacja,
której dokładny odpowiednik nazywa się tratak w medycynie ajurwedycznej, a liczne sylaby, mandałe lecznicze,
jantry i specjalne leczące wzrok obrazki z sylabami (zobacz tył okładki) wraz z odpowiadającymi im technikami
patrzenia na nie, mogą stanowić odpowiedniki dynamicznej relaksacji wzroku osiąganej w Ba-tes'owskich
ćwiczeniach przesuwania i kołysania. Lecz wielkość Bates'a polega na samodzielnym dojściu do tych rozwiązań i
spójności całego systemu, wobec braku jakiegokolwiek odpowiednika w systemie nauki zachodniej czy
wschodniej.
Te nasuwające się zbieżności ze wschodnimi systemami leczenia i medytacji wskazują na fakt jak wielką
ilość wiedzy i informacji czerpał Bates z własnego doświadczenia i własnej intuicji. Jest coś fascynującego nawet
w tak prostym ćwiczeniu jak palming. Osobiście cierpię na niewielką wadę bliskowzroczności i tłumacząc tę
książkę zacząłem wypróbowywać niektóre spośród podanych ćwiczeń. Doświadczenie z palmingiem okazało się
niespodziewanym przeżyciem. Polegało to po pierwsze na tym, iż okazało się że zobaczenie czarnego koloru
wcale nie jest takie łatwe jak się to na pozór wydaje! Początkowo wykonując to ćwiczenie od razu zobaczyłem
dość intensywny czarny kolor, ale szybko zorientowałem się, że sam siebie po prostu oszukuję, że przesuwają się
jaśniejsze, a nawet żółtawe plamy, jakieś błyski i że wcale nie jest czarno, ale dość szaro. Palming okazał się
swoistym testem prawdy. Miarą stopnia samooszu-kiwania się. Wówczas zgodnie z sugestią Bates'a zacząłem
przypominać sobie czarne przedmioty, takie jak fortepian, gumowce, lakierki, kot, studnia, dziura itp. I proszę
sobie wyobrazić, że te przedmioty nie chciały być przed oczyma mojej wyobraźni stuprocentowo czarne, nie
147045489.004.png
chciały osiągnąć takiej czerni jaką prezentowały w rzeczywistości. Gdy jednak okiem wyobraźni udałem się w
głąb wyimaginowanej studni, zrobiło się coraz ciemniej i po jakimś czasie prawie całkiem czarno. I wtedy
zdarzyła się rzecz niesłychana, mój umysł zareagował nagłym lękiem i rozjaśnił obraz. Poczułem brak
odniesienia i poczucia bezpieczeństwa w tego rodzaju absolutnej czerni, na zasadzie: lepsze znane piekiełko niż
nieznany raj. Było to dotknięcie nieznanego, stanu pełnej relaksacji wzroku, stanu od którego mój umysł
niechętny zobaczeniu odległych przedmiotów nieświadomie cały czas umyka. I natychmiast pojawiła się
refleksja: proste ćwiczenie, a jakie walory poznawcze.
Inne refleksje to narzucające się relacje pomiędzy systemami medytacyjnymi praktykowanymi
szczególnie w buddyzmie tybetańskim wadżra-jana, oraz we wcześniejszej od buddyzmu tybetańskiej tradycji
dzogczien i bon. Otóż systemy te wykorzystują w wielkiej mierze techniki medytacyjne oddziaływujące między
innymi na zmysł wzroku. O ile wadżrajana kładzie nacisk na budowane w wyobraźni wizualizacje
przedstawiające najróżniejsze sceny wypełnione postaciami bodhissatwów, daków, dakiń i nieraz wielkiej liczby
innych postaci, odwzorowanych na tradycyjnych malowanych na płótnie obrazach — tankach. O tyle system
dzogczien stosuje metody bardziej “inwazyjne", czyli długotrwałe wpatrywanie się w niebo, przestrzeń, a nawet
w słońce. Kolejną techniką w dzogczien to 49-dniowe odosobnienie adepta w absolutnej ciemności. Takie
odosobnienie w ciemności to przecież niemalże długotrwały palming. Tybetańczy-cy są przekonani, że oczy
łączą się specjalnym kanałem energetycznym bezpośrednio z sercem. Ten kanał nosi nazwę kati i łączy oczy z
pustą fizjologicznie przestrzenią wewnątrz fizycznego serca, gdzie mieści się cielesny odpowiednik wyższego
stanu uogólnionej świadomości ri gpa. Kolejną wskazówką pozwalającą domniemywać, że rozwój poprawnie
pracującego zmysłu wzroku może prowadzić do rozwoju ducha, są zdolności siddhi rozwijane przez wielkich
praktykujących joginów. Jedną z takich zdolności to nadzwyczajnie ostry wzrok (np. możliwość przeczytania na
znajdującej się na horyzoncie butelce napisu “Coca-Cola"). Umysł i ciało działają na zasadzie sprzężeń
zwrotnych. Jeżeli usprawnimy, któryś z naszych organów, usprawnimy także umysł. Wzrok to nasza główna
brama percepcji otaczającego świata. Bates stwierdził, że dobrze ześrodkowany wzrok, to dobrze ześrodkowany
umysł. Dobry wzrok to także wzrok zrelaksowany. Mając takie właśnie “dobre spojrzenie" na pewno możemy
nie obawiać się żadnych chorób, czy to umysłowych, czy to cielesnych, bowiem każda choroba bierze swój
początek z umysłu.
Dzięki tej książce możemy wyleczyć nasz wzrok. Doprowadzić go do optymalnego, zdrowego i
naturalnego stanu. Możemy odzyskać spokój w oczach i spokój umysłu. Mieć lepsze spojrzenie na świat. Nie jest
to kolejne dzieło będące owocem objawienia jakiegoś dyletanta. Jest to owoc kilkudziesięcioletniej pracy
naukowej, badawczej i przede wszystkim terapeutycznej lekarza, który osobiście wyleczył dziesiątki tysięcy
pacjentów z wad i chorób oczu. Geniusza, który żył na przełomie wieków, i który ze zrozumiałych względów nie
bardzo jest znany i doceniany przez okulistów, a szczególnie optyków.
OBY TA PRACA PRZYNIOSŁA KORZYŚĆ I POŻYTEK WSZYSTKIM, KTÓRZY SIĘ Z NIĄ
ZETKNĄ.
ROZDZIAŁ L
TEORIA I FAKTY
Większości autorów prac naukowych z dziedziny okulistyki wydaje się, że ostatnie słowo o problemach
refrakcji (odchylenie fal światła wewnątrz oka) zostało wypowiedziane. Zgodnie z przedstawionymi teoriami to
ostatnie słowo brzmi bardzo przygnębiająco. Obecnie niemal każdy człowiek ma jakąś formę błędu refrakcji. Na
choroby te, które nie tylko powodują pogorszenie się samopoczucia, ale często są dokuczliwe i niebezpieczne,
nie ma sposobu leczenia, środków łagodzących, oprócz optycznych protez — znanych jako okulary. We
współczesnych warunkach życia nie istnieją także sposoby profilaktyki.
Jest dobrze znanym faktem, że ciało człowieka nie stanowi doskonałego mechanizmu, podczas procesu
ewolucji natura kilkakrotnie popełniła błąd polegający na niedostatecznym przystosowaniu. Pozostawiła na
przykład takie “skamieniałości" jak wyrostek robaczkowy. Ale o największą nieudolność podejrzewa się ją przy
konstrukcji oka. Okuliści jednomyślnie twierdzą, że organ wzroku nigdy nie został przystosowany do takiego
sposobu używania jaki mamy obecnie.
Ewolucja oka była zakończona tysiące lat przed wynalezieniem druku, sztucznego oświetlenia, czy kina.
147045489.005.png
W czasach prehistorycznych oko doskonale służyło pierwotnemu człowiekowi. Był on myśliwym, pasterzem,
rolnikiem, wojownikiem. Potrzebował przeważnie dalekowzroczno-ści, stąd oko w stanie wypoczynku (braku
napięcia) jest przystosowane do dalekowzroczności. W normalnym stanie wrażenia wzrokowe powinny być
odbierane w sposób równie pasywny jak to ma miejsce w przypadku zmysłu słuchu, nie wymagając
jakiegokolwiek napięcia mięśni. Krótkowzroczność, jako stan przejściowy, była wyjątkiem wymagającym
dostosowania napięcia mięśni na tak krótki okres, że stawało się to osiągalne bez jakiegokolwiek dostrzegalnego
obciążenia mechanizmu akomodacji (dostosowania widzenia oka z różnych odległości).
Nowe wymagania wobec oka pojawiły się w sposób niezaprzeczalny, gdy człowiek nauczył się
porozumiewać z innymi za pomocą słowa pisanego i drukowanego. Obejmowały one początkowo pewną grupę
osób, lecz stopniowo rozszerzały się na coraz to większą populację, aż do czasów współczesnych, gdy dotyczy to
wszystkich mieszkańców cywilizowanych krajów. Kilkaset lat temu, nawet książęta nie uczyli się czytać i pisać.
Teraz zmuszamy każdego do chodzenia do szkoły, bez względu na to, czy sobie tego życzy, czy nie. Nawet
malutkie dzieci są wysyłane do przedszkoli. Kilka pokoleń temu książki były drogie i nie tak rozpowszechnione,
jak obecnie. Dzisiaj, dzięki wszelkiego rodzaju stacjonarnym i obwoźnym bibliotekom stały się dostępne dla
każdego. Nowoczesne gazety, z nie kończącymi się kolumnami źle wydrukowanej papki do czytania, są ogólnie
dostępne dzięki opracowaniu technologii pozyskiwania papieru z drewna, co jest zaledwie wczorajszym
odkryciem. Także stosunkowo niedawno świece zostały zastąpione przez różne formy sztucznego oświetlenia, co
skłania nas do przedłużania naszych zajęć i rozrywek na te godziny, podczas których człowiek prymitywny
zmuszony był wypoczywać. Wynalazek kina staje się dopełnieniem tego destrukcyjnego procesu.
Czy byłoby rozsądne oczekiwać, że Natura winna przewidzieć cały ten rozwój i stworzyć organ, który
mógłby podołać wszystkim nowym wymaganiom? Powszechnie akceptowane przeświadczenie dzisiejszej
okulistyki mówi nam, że Natura nie mogłaby tego dokonać i że tego nie zrobiła, jak również powiada się, że
chociaż proces cywilizacji zależy bardziej od zmysłu wzroku, niż od któregokolwiek z innych zmysłów, organ
wzroku został niedostatecznie przystosowany do stojących przed nim zadań.
Wiele faktów wydaje się potwierdzać taki wniosek. Podczas gdy prymitywny człowiek, jak się okazuje,
niewiele cierpiał z powodu wad wzroku, można śmiało stwierdzić, że z pośród dziesięciu osób w wieku powyżej
21 lat, żyjących w cywilizowanych warunkach, dziewięcioro z każdej dziesiątki cechować będzie wada wzroku.
Wraz z wiekiem proporcje wzrastają tak, że staje się niemal niemożliwe znalezienie osoby w wieku 40 lat
pozbawionej wad wzroku. Większość statystyk udowadnia takie zestawienie.
Od ponad stu lat lekarze poszukują sposobów, aby naprawić szkody wyrządzone ludzkiemu oku przez
cywilizację. Niemcy, dla których ta sprawa ma znaczenie militarne wydali miliony dolarów na różne badania,
jednakże bez żadnego pożytku. Większość metod, które w sposób tajny były stosowane w celu leczniczym lub
profilaktycznym pomagało niewiele, albo wcale. Niektóre przedstawiały pełen nadziei obraz sytuacji, ale ich
wnioski końcowe były pozbawione całkowicie faktów.
Niewiele powiedziano o tryumfującej metodzie postępowania, czyli używaniu sztucznych soczewek,
które kompensują błąd refrakcji oka, oprócz tego, że wynalazek ten neutralizuje efekty działania wielu
czynników, podobnie jak kule umożliwiają kulawemu spacer. Panuje także przekonanie, że okulary pomagają
czasem powstrzymać proces pogarszania się wzroku, lecz każdy okulista wie, że ich przydatność do tego celu jest
znikoma. W przypadku myopii (krótkowzroczności), począwszy od roku 1916 niektórzy okuliści stwierdzili, że
okulary i dotychczasowe metody leczenia “niestety nie przynoszą pożytku" zarówno w profilaktyce, jak i w
zapobieganiu powiększania się błędu refrakcji lub rozwoju bardzo poważnych komplikacji, z którymi jest to
często związane.
Moje obserwacje zgromadzone w trakcie ponad trzydziestu lat badań procesu refrakcji ludzkiego oka w
pełni potwierdziły wnioski co do nieprzydatności wszystkich wymienianych metod profilaktyki i leczenia błędów
refrakcji. Bardzo wcześnie wysnułem przypuszczenie, że nie istnieją dostępne środki służące rozwiązaniu tego
problemu.
Każdy okulista wie z doświadczenia, że teoria o nieuleczalności błędów refrakcji nie odpowiada
zaobserwowanym faktom. Wcale nierzadkie są przypadki spontanicznego ozdrowienia lub zmiany jednej formy
wady na inną. Mocno zakorzenione przyzwyczajenie każe raczej ignorować te kłopotliwe fakty, niż je wyjaśniać.
147045489.001.png
Zgłoś jeśli naruszono regulamin