Granica.docx

(49 KB) Pobierz

Biografia.



              Zofia Nałkowska (ur. 10 listopada 1884 w Warszawie, zm. 17 grudnia 1954 w Warszawie) – polska pisarka, publicystka i dramatopisarka, posłanka do Krajowej Rady Narodowej oraz na Sejm Ustawodawczy oraz na Sejm PRL I kadencji, do śmierci w 1954.

              Ukończyła pensję w Warszawie. Studiowała historię, geografię, ekonomię i językoznawstwo na tajnym "Uniwersytecie Latającym". Działaczka organizacji kobiecych. Od 1933 członkini Polskiej Akademii Literatury, działaczka PEN Clubu i ZZLP, Towarzystwa Opieki nad Więźniami "Patronat", współzałożycielka i członkini grupy literackiej "Przedmieście" (1933–1937). W 1936 dostała Złoty Wawrzyn Polskiej Akademii Literatury. W latach 1939–1944 współdziałała z podziemiem kulturalnym. W latach 1945–1947 posłanka do Krajowej Rady Narodowej, w latach 1947–1952 posłanka do Sejmu Ustawodawczego (bezpartyjna), działaczka Głównej Komisji Badania Zbrodni Niemieckich w Polsce Oddział Łódzki, redaktorka tygodnika "Kuźnica".

              Jej pełne nazwisko to Zofia Gorzechowska, primo voto Rygier, z domu Nałkowska. Urodziła się w 1884 w Warszawie. Jej ojciec Wacław Nałkowski był znanym uczonym-geografem, jej matka Anna (z domu Šafránková) pochodziła z Moraw. Ukończyła prywatną pensję i tajny Uniwersytet Latający. Największą część swojej szerokiej wiedzy zyskała dzięki samokształceniu.             

              Zofia Nałkowska była dwukrotnie zamężna. Jej pierwszym mężem był publicysta i pedagog Leon Rygier (1875–1948). Poślubiła go w 1904, przy czym oboje państwo młodzi, chcąc ułatwić sobie na wszelki wypadek rozwód w przyszłości, przeszli na kalwinizm. Małżeństwo rozpadło się około 1909, choć rozwód przeprowadzili dopiero w 1918. Jej drugim mężem był Jan Jur-Gorzechowski, bojownik OB PPS, w okresie międzywojennym pułkownik WP – dowódca żandarmerii, następnie dowódca Straży Granicznej i generał. Nałkowska mieszkała w okolicy Warszawy (Wołomin), w Kielcach, Krakowie, Grodnie i niedaleko Wilna. W okresie międzywojennym pracowała dla polskiego rządu, w Biurze Propagandy Zagranicznej. Przez lata była wiceprezesem polskiego PEN-Clubu, działała w Zarządzie Głównym Związku Literatów Polskich, była posłanką na Sejm Ustawodawczy.

              Brała udział w pracach Międzynarodowej Komisji do Badania Zbrodni Hitlerowskiej w Polsce – efektem tej działalności były "Medaliony" – zbiór opowiadań dokumentujących czas II wojny światowej. Pisarka zmarła 17 grudnia 1954 o godzinie 18:00 na skutek wylewu krwi do mózgu. Ostatnie chwile spędziła w lecznicy przy ul. Emilii Plater.

              Nałkowska debiutowała jako poetka – mając 14 lat w "Przeglądzie tygodniowym" z 1898 wierszem "Pamiętam". Wiersze swoje zamieszczała w warszawskich czasopismach, m.in. w modernistycznej "Chimerze". Szybko jednak porzuciła poezję dla prozy. Jej debiut prozatorski przypada na rok 1904, kiedy to ukazuje się jej powieść "Lodowe pola" (pierwsza z trylogii "Kobiety") drukowana w "Prawdzie". Od połowy pierwszej dekady XX wieku publikowała swoje powieści – "Kobiety", "Książę". Ich tematyka była silnie związana z nurtem młodopolskim – było to najczęściej teoretyzowanie na tematy niemające bliższych związków z rzeczywistym życiem. Z czasem jednak autorka zaczęła coraz większą wagę przywiązywać do strony psychologicznej człowieka, do ludzkich uczuć w różnych sytuacjach życiowych. Momentem zwrotnym w twórczości pisarki był czas pierwszej wojny światowej.

              Szczególne dążenie do poznania psychiki ludzkiej ujawniła Nałkowska w "Charakterach" – cyklu szkiców, które kontynuowane były przez wiele lat – pierwsze ukazały się w 1922, kolejne – w 1948.

              Autorka została nagrodzona wieloma wyróżnieniami. Za swoje najsłynniejsze dzieło okresu międzywojennego – "Granicę" otrzymała w 1936 Państwową Nagrodę Literacką. Powtórnie przyznano jej tę nagrodę w 1953. Otrzymała też Złoty Wawrzyn Polskiej Akademii Literatury.

 

Streszczenie i omówienie powieści.

 

              Skomplikowana konstrukcja powieści w swoim głównym ciągu fabularnym przedstawia losy jej głównego bohatera, Zenona Ziembiewicza. Dzieje tej powieści śledzimy od momentu, gdy jako syn zbiedniałego ziemianina (obecnie zarządzającego cudzym majątkiem) i uczeń ósmej klasy gimnazjum zakochuje się w swojej rówieśnicy (późniejszej żonie), Elżbiecie Bieckiej- do chwili jego tragicznej śmierci, będącej skutkiem młodzieńczego romansu z nieślubną córką domowej kucharki, Justyną Bogutówną, romansu, którego nie umiał czy nie chciał zakończyć w chwilki zrealizowania swoich planów życiowych (awans polityczny i sukces finansowy, oraz szczęśliwe, uwieńczone narodzinami syna, małżeństwo). Obok losów głównego bohatera nawą tek pierwszoplanowy składają się dzieje szeregu osób z nim powiązanych, których portrety psychologiczne zostały nakreślone z wielką wnikliwością. Są to rodzice, wspomniane wcześniej żona i kochanka, przyjaciel z okresu studiów w Paryżu oraz koledzy i współpracownicy. Każda z tych postaci nie tylko- jak już wspomnieliśmy- została sportretowana wyrazistą i odrębną kreską, ale także wyposażona we własne dzieje, powiązania rodzinne i towarzyskie, składające się na wielopoziomową i wielowątkową konstrukcję, odzwierciedlającą rozmaitość i zmienność relacji międzyludzkich- na poziomie jednostki i zbiorowości. Kariera Zenona posłużyła do nakreślenia szerokiej panoramy społeczeństwa międzywojennej Polski.

              Powieść ma budowę ramową, to jest rozpoczyna się od prezentacji zdarzeń, które zgodnie z porządkiem chronologicznym powinny być na końcu i metodą retrospekcji, uściśleń, przybliżeń i wyjaśnień- na tych ostatnich wydarzeniach się zamyka. Od początku zatem los głównego bohatera nie jest tajemnicą. Dzięki takiej konstrukcji uwaga narratora skupia się na wyjaśnianiu logiki przyczynowo- skutkowego ciągu faktów, na tym, jak doszło do strategii a nie na tym „co” się wydarzyło. Prezentowane nim czym w kolejnych odsłonach teatralnych sceny- na przemian opisywane przez niezaangażowanego narratora (niczym chór w dramacie greckim lub anonimowa zbiorowość) pozbawiona jednak całości wiedzy o faktach, to znów widziane z punktu widzenia którejś z postaci, w subiektywnej deformacji rzeczywistości. Kalejdoskopowa zmienność perspektywy prezentowania świata powoduje, że tylko jedna osoba otrzymuje kompletną wiedzę o wszystkich wydarzenia i postaciach- jest nią czytelnik. Zakończenie odsłania przed nim nie fakty, ale ich sens istotny a wraz z nim rzeczywiste relacje pomiędzy osobami, prawdziwe, skomplikowane motywacje ich czynów oraz najgłębiej skrywane, często nie uświadamiane do końca cechy osobowości i charakteru.

                            Otwierająca powieść rama, stanowiąca zarazem rodzaj przedakcji, przedstawia główne osoby dramatu: nieżyjącego dygnitarza (prezydenta miasta) oraz sprawczynię zamachu, ubogą sierotę niewiadomego pochodzenia. Związków pomiędzy niedoszłą morderczynią i ofiarą możemy się jedynie domyślać, tym bardziej, że narrator przytacza sprzeczne często i niespójne komentarze mieszkańców miasta, wstrząśniętych dokonanym zamachem i późniejszym samobójstwem ofiary. Zarazem dostajemy garść informacji dotyczących przeszłości nieżyjącego Ziembiewicza, poznajemy jego dzieciństwo, naznaczone butem wobec pauperyzacji życia rodziców i wybujałą ambicją, pokrywającą ubóstwo i kompleksy wyniosłym lekceważeniem wobec otoczenia.

              W drugim rozdziale poznajemy dziewczynę, w której ucieleśniło się marzenie bohatera o miłości idealnej. Jest to Elżbieta Biecka, uczennica żeńskiego gimnazjum. I ona skrywa kompleksy- wynikające z faktu odrzucenia jej przez matkę- pod maską chłodu i obojętności. To wszystko, co podziwia w niej Zenon- kobiecość bogactwo i kultura- dla Elżbiety jest źródłem udręki: cierpi z powodu nieszczęśliwej miłości do starszego od siebie mężczyzny, zamartwia się ubóstwem i złymi warunkami życia mieszkańców kamienicy będącej własnością jej rodziny, wreszcie nie potrafi przełamać konwenansów i pokonać bariery dzielącej ją od ciotki, którą przecież kocha. Od początku zatem relacje pomiędzy parą głównych bohaterów oraz pomiędzy nimi a osobami z ich rodzin oparte są na nieprawdziwych założeniach. Elżbietę i Zenona łączy fascynacja i odraza, odczuwają równocześnie przyciąganie i odpychanie, prowadzą wobec siebie odrębne gry, pałne sprzeczności i fałszu. Więzy emocjonalne, jakie wytwarzają się miedzy nimi, opierają się na wzajemnych wyobrażeniach i projekcjach własnych oczekiwań zamiast obserwacji i zrozumienia. Już te pierwsze spotkania w Salnie pani Kolichowskiej, gdzie Zenon udziela Elżuni matematycznych korepetycji, kryją w sobie cały- niedostrzeżony przez bohaterów- dramat ich późniejszego niezrozumienia.

              Kolejne dwa rozdziały pogłębiają wiedzę czytelnika o uczuciowych rozterkach dorastającej Elżbiety. Jej wrażliwość pogłębiona została dotkliwie odczuwaną krzywdą osobistą- dziewczynka została odrzucona przez matkę (piękną i bogatą lecz przy tym egocentryczną i kapryśną) i dotkliwie cierpi z powodu jej braku. Ciotka, zgorzkniała po dwóch nie danych małżeństwach nie jest wstanie wypełnić pustki uczuciowej, jaka otacza Elżbietę.

              W rozdziale piątym i szóstym przenosimy się do domu rodzinnego Zenona, do Boleborzy. Poznajemy historię podstarzałej i chorowitej kucharki Bogutowej, dożywającej swoich dni w służbie u Ziembiewiczów i jej naturalną córkę Justynę, dziewczę hoże i poczciwe, nadzwyczaj cenione przez chlebodawców z racji pracowitości i wyjątkowych uzdolnień do ręcznych robótek. Rozmowy z uroczą i prostą dziewczyną, haftującą bieliznę, są początkowo tylko miłym urozmaiceniem dla Zenona, radykalizującego studenta, który wrócił właśnie z Paryża na wakacje. On sam czuje, że jego prawdziwe życie jest tam, daleko, dokąd na razie wędruje w myślach i wspomnieniach, a wkrótce wyruszy by je zrealizować swoje marzenia o awansie i karierze. Jednak prostoduszna Justyna nie dostrzega ani (niewielkiej przecież) różnicy statusu społecznego, ani dystansu kulturowego i zakochuje się w paniczu. Zostaje kochanką Zenona. Relacje pomiędzy bohaterami (znowu) nie są wynikiem ich prawdziwych uczuć, lecz tylko wzajemnych wyobrażeń na swój temat, nieporozumień, słabości charakteru, inercji duchowej Zenona oraz nacisku środowiskowego konwenansu (było to normalne, że panicz miewał romanse z dworskimi dziewczynami).

              Zenon rzeczywiście wkrótce wyjeżdża ale z braku pieniędzy nie do Paryża, by ukończyć studia, lecz do miasta. Tutaj podejmuje pracę, mającą zapewnić mu środki na dalsze kształcenie. Jest przekonany, że sytuacja, w jakiej się znalazł, jest tymczasowa oraz- że w ten sposób zachowuje samodzielność. Nie dostrzega, iż rozpoczynając pracę dziennikarską, popada w cały system powiązań, które krępują go mocniej, niż dotychczasowa zależność od rodziny. Zamieszkanie w mieście pozwala jednak Zenonowi odnowić znajomość z Elżbietą, która tymczasem dorosła i wypiękniała. Zenon zwierza się dziewczynie ze swojego-jak mówi, skończonego- paryskiego romansu. Jego szczerość jest jednak pozorna, gdyż nie ujawnia przed Elżbietą ani prawdziwych przyczyn, dla jakich romans został przerwany, ani też nie opowiada jej o swoim najnowszym związku z Justyną. To, co jemu wydaje się całkowicie nieważne, Elżbieta uznałaby zapewne za zasadnicze- ale brakuje jej całości wiedzy o Zenonie. Rodzące się między młodymi uczucie oparte jest na pozorach, gdyż Elżbieta również gra. Oceniając Zenona na podstawie własnych wyobrażeń- nie ujawnia swojej wrażliwości, uczuciowości, oraz surowości ocen moralnych, gdyż nie chce go zrazić do siebie, a ponadto jest przekonana, że w gruncie rzeczy ich postawy i poglądy są sobie bliskie. Następująca rozłąka (Zenonowi w końcu uda się zrealizować marzenie o wyjeździe- po zaciągnięciu pożyczki) i tęsknota umacniają uczucia bohaterów, jednocześnie pozbawiając ich szansy na dokładniejsze wzajemne poznanie.

              W czasie, gdy Zenon jest w Paryżu, umiera stara Bogutowa, zaś Justyna przenosi się do miasta, gdzie mieszka kątem u dalekich krewnych, zajmujących się do miasta, gdzie mieszka kątem u dalekich krewnych, zajmujących jedną z suteren, w kamienicy pani Kolichowskiej.

              Zenon powraca do kraju, decydując się osiąść w mieście i pracować nad własną karierą. Już pierwszego dnia, po wyjściu z hotelu nieoczekiwanie natyka się na Justynę, która zaczyna mu opowiadać o swoim nieszczęściu. Chcąc uniknąć komentarzy gapiów na ulicy, Zenon zabiera dziewczynę do swojego hotelowego pokoju, co Justyna przyjmuje jako oczywistość. Wypłakuje przed Zenonem swoje sieroctwo i opuszczenie, znajdując ulgę jego ramionach. Zenon jest zakłopotany, ponieważ okazuje się, że jego rodzice nie wypłacili dziewczynie zaległej pensji, obiecuje więc że zdobędzie pieniądze. Odnowienie romansu z „paniczem” jest dla Justyny całkiem normalne, przecież wierzyła, że „jej” Zenon wróci do niej- dla Zenona chwila miłosnego zapomnienia jest nic nie znaczącym epizodem. Po rozstaniu z Justyną natychmiast telefonuje do Elżbiety i w słowach pełnych tęsknoty i namiętności prosi ją o spotkanie. Długo oczekiwane odwiedziny wypadają jednak niezręcznie- Zenon nie rozumie lęku Elżbiety przed narastającym w niej uczuciem, Elżbieta przypisuje Zenonowi inne od rzeczywistych motywy życiowych decyzji.

              Kiedy Justyna zgłasza się do Zenona po pieniądze, on nie ma jeszcze  całej kwoty. Ich spotkania przeradzają się w regularne schadzki. Zakochana Justyna sądzi, że Zenon podziela jej uczucia. Tymczasem jego stosunek do dziewczyny jest ambiwalentny: taktuje ją z mieszaniną lekceważenia i pogardy, ale równocześnie uświadamia sobie, że Justyna jest mu potrzebna, gdyż zaspokaja jego namiętność.

              Zenon zostaje naczelnym redaktorem gazety miejskiej, stanowisko łączy się z koniecznością coraz częstszego rezygnowania z własnych radykalnych poglądów politycznych i społecznych. Jedyną jasną stroną jego aktualnej sytuacji życiowej jest związek z Elżbietą, ale i w to dziedzinie tymczasowość, chaos i kompromisy zwyciężają- „idealną” miłość uzupełnia niejako „ciemny?” romans z Justyną. W konsekwencji ciągnącego się „podwójnego życia” kłopoty Zenona jeszcze się pogłębiają- dowiaduje się, że Justyna będzie miała dziecko. Przerażony usiłuje ją namówić na usunięcie ciąży, ale wobec jej sprzeciwu- kapituluje.

              Jedyną formą przezwyciężenia kłopotów jest dla niego ucieczka (jak było w przypadku jego paryskiego romansu) lub podzielenie się swoimi problemami z kimś, na czyją pomoc mógłby liczyć. Podczas spotkania z Elżbietą opowiada jej o romansie z Justyną. Elżbieta przeżywa szok, gdy uświadamia sobie wszystkie szczegóły dwoistości życia ukochanego. Gdy dowiaduje się o ciąży Justyny, chce odejść, Zenon zmusza ją, by pozostała, wysłuchała go do końca i pogodziła się z sytuacją. Aby zapewnić sobie przebaczenie Elżbiety i utwierdzić w podjętych zobowiązaniach, sięga po argument ostateczny: po raz pierwszy dochodzi między nimi do fizycznego zbliżenia.

              Elżbieta w poczuciu klęski i wewnętrznego sprzeciwu próbuje się przełamać i dotrzymać słowa danego Zenonowi. Do rozmowy z Justyną wykorzystuje wiarygodny pretekst- wzywa dziewczyną mieszkającą przecież w jej domu, do wypełnienia w jej domu, do wypełnienia karty meldunkowej i przy okazji zaczyna rozmowę z niczego nieświadomą rywalką. Jednak jej zasady moralne nie pozwalają wypełnić przyrzeczenia: zamiast namawiać Justynę na zabieg, Elżbieta obiecuje jej pomoc oraz oświadcza, że zrywa z Zenonem. Nazajutrz wyjeżdża do Warszawy, do matki, zostawiając list zrywający zaręczyny.

              Po otrzymaniu listu Zenon jeszcze nie rozumie przyczyn decyzji narzeczonej, dopiero rozmowa z Justyną wyjaśniła mu wszystko. Naiwna dziewczyna dopatrywała się w słowach Elżbiety jakiegoś przesłania od ukochanego, liczyła, że może i on życzy sobie, by urodziła dziecko. Zenon jednak robi jej awanturę i wręcza pieniądze-jest to ostatnia rata zaległej pensji, ale zarazem kwota dokładnie wystarczająca na wykonanie nielegalnej aborcji.

              Dwumiesięczny pobyt Elżbiety w Warszawie upływa jej na miłych lecz powierzchownych rozrywkach. Obserwując miejskie życie, w którym konwenans jest maską najrozmaitszych form zdrady, Elżbieta nabiera przeświadczenia, że jej rozumowanie ma narastająca fizyczna tęsknota za Zenonem, będąca wynikiem rozbudzonej namiętności. Gdy Zenon przyjeżdża, Elżbieta przyjmuje jego słowa, że wszystko będzie dobrze, bo chce wierzyć. Przedstawia matce swojego narzeczonego i postanawia jak najszybciej wrócić do miasta i rozpocząć przygotowania do ślubu.

              Jednak po powrocie do miasta Elżbieta przekonuje się, że nic nie zostało załatwione: wprawdzie nie ma już mowy o dziecku Justyny, ale ona sama ciągle jest obecna w życiu Zenona. Przygotowania do ślubu, awans zawodowy, budowa przyszłego domu, wszystko jest przesycone myślami o Justynie. Zenon odwiedza ją regularnie, w obawie by załamana po usunięciu ciąży dziewczyna nie zrobiła czegoś drastycznego. Dla uniknięcia plotek w mieście Elżbieta bierze na siebie ciężar załatwienia jej pracy w sklepie tekstylnym, później w cukierni, zapewnia jej tez opiekę lekarską.

              Problemów z Justyną nie przerwały nawet takie zasadnicze zmiany w życiu młodych jak ślub, kilkumiesięczna zagraniczna podróż poślubna i przeprowadzka. Państwo Ziembiewiczowie zamieszkują w nowym domu (Zenon jest prezydentem miasta) otoczonym ogrodem, wkrótce też przychodzi na świat ich syn. Elżbiecie w opiece nad dzieckiem pomaga owdowiała teściowa, która po śmierci męża opuściła Boleborzę. Samotność ciotki Elżbiety, pani Kolichowskiej, łagodzi jej syn- inwalida, Karol Wąbrowski, który powraca do niej po długoletnim pobycie na leczeniu i studiach w Paryżu (przyjaźnili się tam z Zenonem). Niestety, pani Kolichowska wkrótce umiera, a Elżbieta nie potrafi poradzić sobie z uczuciem żalu do siebie, że nigdy nie potrafiła okazać ciotce prawdziwych uczuć.

              Młodzi państwo Ziembiewiczowie są szczęśliwi, zdrowi, bogaci, kochający się niezmiernie. Sielankowe życie rodzinne zakłóca tylko po raz kolejny raz Justyna: samotność i depresja przeradzają się u niej w trwałą chorobę nerwową, a może i umysłową. Nieszczęśliwa dziewczyna wzywa do siebie Zenona, ale nie domaga się już niczego, tylko wypłakuje się przed nim i uskarża na prześladujące ją całe życie troski. Zenon i Elżbieta są poruszeni jej stanem, ale jednocześnie dostrzegają coraz silniejszy destrukcyjny jej wpływ na ich małżeństwo. Elżbieta obawia się nawet o bezpieczeństwo swojej rodziny (kilka razy widziała jak Justyna przychodziła w pobliże ich domu i przyglądała się ich synowi). Zenon oburza się na te sugestie, twierdzi, że agresja nigdy nie leżała w charakterze dziewczyny i że co najwyżej można się obwiać, by nie popełniła ona samobójstwa.

              Kariera Zenona zaczyna się chwiać. Piękny dom i samochód, rauty, polowania, bale, służba i piękna żona, dziecko, aprobata rodziny, życzliwość pracy i przychylność wpływowych przyjaciół- protektorów w czasach młodości- okazują się tylko fasadą. Ogólnokrajowy kryzys społeczny dosięga i miasta. Zenon coraz bardziej wikła się w swoich decyzjach. Plany poprawy sytuacji najbiedniejszych i awansu socjalnego mas proletariackich nie powiodły się: najpierw trzeba przerwać prace interwencyjne, potem zatrzymać budowę tanich domów robotniczych, wreszcie nawet zwalniać pracujących w miejskich fabrykach. Kiedy wzburzony tłum strajkujących dociera przez magistrat, Zenon wymyka się tylnim wyjściem, pozostawiając policji polecenia rozpędzenia demonstrantów strzałami.

              Krew zabitych i rannych obciąża Zenona, ale on jeszcze nie chce przyznać się do klęski swoich ideałów. Na zarzuty Elżbiety odpowiada agresją, zamyka się w swoim biurze lub w gabinecie domowym i w samotności przetrawia myśli.

              Gdy pewnego poranka do jego biura przychodzi Justyna, dyżurująca urzędniczka wpuszcza ją bez zastanowienia, bo zabiedzony wygląd dziewczyny sprawiał wrażenie jakby przyszła ona prosić o wsparcie pieniężne (dzięki konsekwentnej postawie Elżbiety mało kto w mieście wiedział, jakie powiązania łączyła w rzeczywistości Justynę i Zenona). Po wejściu do gabinet dziewczyna wpadła w szał, najpierw oblała żrącym kwasem twarz i głowę ukochanego, a potem usiłowała wyskoczyć przez okno. Początkowo sądzono, że Zenon nie przeżyje, później okazuje się że chory wraca do zdrowia, tyle, że nie odzyska wzroku. W tydzień po powrocie do domu Zenon popełnia samobójstwo, strzelając sobie w głowę.

              Po śmierci Zenona całą sprawę wyciszono, gdyż uznano, iż skandal może tylko zaszkodzić rodzinie zmarłego. Justyna Bogutówna pozostała w areszcie, a jej czyn wyjaśniono oficjalnie jako wynik silnej choroby umysłowej. Elżbieta powtórzyła los matki- wyjechała na stałe za granicę, pozostawiając synka pod opieką teściowej, która zamieszkała na Staszica, w domu należącym niegdyś do zmarłej pani Kolichowskiej.

 

 

 

 

Geneza powieści.

 

              „Granica” powstała w latach 1932- 35, ogłoszona została w pierwszej wersji w latach 1932-34 w kilku czasopismach, osobno wydana w 1935 roku w Warszawie. Powieść jest oskarżeniem rzeczywistości społecznej w Polsce sanacyjnej, obrazem przeciwieństw klasowych, oraz różnic dzielących ludzi niezależnie od pozorów ich wzajemnej bliskości i wspólnoty.

              Tytuł jest metaforyczny i można interpretować go na wiele sposobów równocześnie. Może oznaczać granicę między ludźmi, dzielącą ich pomimo złudnego i fałszującego prawdę poczucia wspólnoty. Tytuł można rozumieć jako granicę poznania- innych i samego siebie, nigdy bowiem nie potrafimy przewidzieć własnych reakcji na sytuacje, jakie nas przerastają, tym bardziej nie może być mowy o rozumieniu pobudek i motywów postępowania innego człowieka. Można także uznać, że powieść mówi o granicy odpowiedzialności moralnej, mechanizmy władzy każą, bowiem głównemu bohaterowi nieustannie odsuwać „na później” realizację własnych planów osobistych i społecznych, zmuszając go do ciągłych kompromisów i rozmijania się ze swoimi intencjami i poglądami. „Granica” dotyczyć też może problemu wolności osobistej jednostki i jej podatności na wpływ otoczenia, tego, w jakim stopniu człowiek może pozwolić innym na ingerowanie w swoje działania. Wreszcie tytuł rozumieć można jako pytanie o „granicę” ludzkiej wytrzymałości na cierpienie moralnej i fizycznej, a pytanie to dotyczyć może zarówno każdego z jej bohaterów, jak i całych grup ludzkich czy klas społecznych.

              Tytuł powieści może dotyczyć  także problematyki filozoficznej: antynomii świadomości jednostki i społecznych skutków jej czynów. Osobowość człowieka determinują przekonaniu autorki konsekwencje, stereotypy kulturowe, role społeczne i układy klasowe, które Nałkowska nazywa schematami. Tym formułom z zakresu psychosocjologii towarzyszy dyskusja między zwolennikami ontologii materialistycznej i teologicznej. „Granica” jest więc również granicą poznawalności świata.

              Nałkowska rozpatruje też podstawowe zjawiska egzystencji: miłość, starość chorobę, zło, cierpienie i śmierć, zajmuje się rolą czasu, jego wpływem na zewnętrzne i wewnętrzne przemiany człowieka i wyobrażenia o nim, co wyraża się też w samej kompozycji dzieła poprzez odwrócenie tradycyjnego następstwa chronologicznego wydarzeń.

              Mistrzowska, zwarta kompozycja Nałkowska zawrzeć w powieści wiele realiów środowiskowych. Aforystyczny język odtwarza wielorakie punkty widzenia, ustępując często miejsca zindywidualizowanej mowie postaci z różnych warstw.

              Przedstawione wydarzenia i sytuacje oceniane są tutaj ze stanowiska kilku powieściowych postaci, przede wszystkim Zenona Ziembiewicza i jego żony. W ten sposób uzupełniają się i krzyżują, czasem wzajemnie wykluczają różne prawdy o faktach i bohaterach.

              Powieść powstała w latach kryzysu społecznego oraz radykalizacji poglądów inteligencji, kiedy Nałkowska brała udział w pracach grupy literackiej „Przedmieście” i tresowała się literaturą radziecką.

              „Granica” wzbudziła żywe zainteresowanie czytelnicze i dyskusje głownie na tematy społeczno- etyczne. Powieść była wielokrotnie wznawiana po wojnie i tłumaczona na wiele języków, a także ekranizowana (w 1938 i 1977 roku) i adaptowana w radiu i telewizji.

 

Problematyka powieści.

 

              Problematyka filozoficzna powieści wiąże się przede wszystkim z dziejami pierwszoplanowego bohatera, co pozwoliło autorce skonstruować główny wątek, by przesłanie ideowe utworu wynikało z treści fabularne. Komentarze autorskie- uzupełniające ciąg wydarzeń i przeplatające się z nim- stanowią jedynie dopełnienie poszczególnych postaci. Dzięki takim sposobom narracji powieść nie rozstrzyga jednostronnie żadnego ze stawianych problemów.

              Nałkowska zdaje sobie sprawę, że wolność jednostki jest wypadkową jej własnych popędów, dążeń i świadomych działań oraz wpływów, nacisków i determinant, jakim ta jednostka podlega. W rozumieniu pisarki człowiek jest równocześnie indywiduum i cząstką społeczności, obie te funkcje łączą się i uzupełniają. Jednak za ważniejszą uznaje Nałkowska sferę społeczną człowieka; według niej każdy określa się w pełni i ostatecznie dopiero poprzez swój stosunek do innych ludzi, do społeczeństwa, do zbiorowości- a zatem funkcja społeczna posiada znaczenie ważniejsze niż indywidualne pragnienia, dążenia i intencje.

              Pisarkę interesuje problem niewspółmierności, która zachodzi pomiędzy subiektywnym, własnym mniemaniem człowieka o sobie a oceną jego osoby dokonaną przez ogół, przez zbiorowość, przez innych ludzi. Nieprzystawalność samooceny i tego, jak postrzegani jesteśmy z zewnątrz, została w powieści doskonale zilustrowana przez zmienność widzenia świata za pośrednictwem zmieniających się punktów widzenia narratora. Najdrobniejszy fakt może być rozmaicie traktowany i interpretowany, rzeczy pozornie błahe mogą mieć zasadnicze znaczenie. Chodzi, więc o niewspółmierność prawdy psychologicznej (subiektywnej) i prawdy społecznej (obiektywnej). Przy czym okazuje się, że „obiektywna” wiedza o wydarzeniach i ludziach jest również fałszywa i niepełna, jednak jej moc kreatywna wynikająca z przekonania zbiorowego ma znaczenie decydujące. Pisarka ukazuje fakt, jak wiotkie są własne mniemania jednostki o sobie- żyją zaledwie tak długo, jak długo żyje sama jednostka. Natomiast prawda społeczna jest trwalsza i istotniejsza. Wystarczy, że braknie jednostki, aby pozostał po człowieku nagi schemat, prawda społeczna.

              Do tego wniosku prowadzi nas pisarka dopiero poprzez rekonstrukcję całego życia Ziembiewicza. Bohater idąc przez życie, jest przekonany, iż stanowi wyjątek od schematów, między którymi przychodzi mu funkcjonować. Schemat prostej dziewczyny i panicza, schemat dobrego ziemianina krnąbrnego chłopa, schemat postępowca i radykła otoczonego konserwatywną w swych poglądach zbiorowością, schemat dygnitarza zaniedbującego własne obowiązki na rzez luksusowych rozrywek, wreszcie schematy i wzorce regulujące najintymniejsze więzi między ludźmi- to dla Zenona jedynie rzeczywistość zewnętrzna, nie dotycząca go osobiście. Schematy owe widzi i potępia, ale sam w nich uczestniczyć nie chce i nie potrafi- pod naciskiem okoliczności lub z winy własnej słabości- na któryś z tych układów, to ma wrażenie, iż jego dobre intencje równoważą czyny i ich skutki, wsłuchuje się jedynie we własne racje, unikając ich sprawdzenia w konfrontacji z opinią innych. Najdobitniejszym przykładem ilustrującym jego postawę jest jego niefortunny romans z Justyną. Zenon ma świadomość, że czynem swoim wchodzi w banalny i typowy układ, dzielący życie na dwie sfery- oficjalną i wstydliwą, że również jego życie emocjonalne zostało poddane typowemu, schematycznemu podziałowi na miłość idealną- jasną i czystą i miłość cielesną, brudną i wstydliwą. Jednak odsuwa siebie prawdę o siebie, nie potrafi zaakceptować ani nawet po prostu zobaczyć siebie takim, jakim go widzą inni. Nie chce nawet sam przed sobą przyznać się, że romans z Justyną jest realizacją jakiś jego najintymniejszych, fizycznych i psychicznych potrzeb, których nie zaspokaja miłość do Elżbiety. Uspokaja sam siebie, całą winą obciążając albo innych- Justynę, a nawet Elżbietę- albo ślepy los, niekontrolowany splot przypadków, presję okoliczności. Uwiedzenie służącej i kontynuowanie tego romansu równoległe z oficjalnym związkiem z paniką z dobrego domu wydaje mu się jedynie pomyłką, w której stroną najbardziej pokrzywdzoną jest on sam. Dalki jest od uznania swojego postępowania za obrzydliwe czy choćby naganne.

              Dopuszczając do głosu bohatera powieści, narrator ma na celu właśnie nie przyznanie mu racji, lecz zdemaskowanie subiektywizmu jego samooceny, ukazanie, jak jednostkowa prawda deformuje postrzeganie świata.

              Tak więc Zenon który dotychczas tak bardzo krytycznie patrzył na romanse ojca i „boleborzeński schemat” życia rodzinnego pojmował jak upokarzające go doświadczenie wyniesione z wczesnej młodości, Zenon, który tak dalece chciał być od ojca inny, że wręcz- do momentu oficjalnych zaręczyn z Elżbietą- zerwał stosunki z rodzicami, w gruncie rzeczy powiela wyniesione z dzieciństwa wzorce. Elżbieta Biecka pełni wobec niego taką samą rol, jak pani Żańcia wobec Waleriana.

              Również w działalności publicznej Ziembiewicz przyjmuje podobną postawę. Wbrew wielokrotnym ostrzeżeniom swojej narzeczonej przystaje na współpracę z reżimem, odkładając wyjaśnienie wszystkich wątpliwości z tym związanych na później. I tutaj również najważniejszą sprawą stają się nie szlachetne intencje i zamiary budowy domów robotniczych, lecz obiektywne skutki wynikające ze sprawowania przez niego urzędu prezydenta miasta. Współczucie Zenona dla biedoty ni ma znaczenia w zestawieniu rozkazem strzelania do manifestujących robotników. Zenon nie dostrzega tego, co doskonale widoczne jest dla osób patrzących na niego z zewnątrz. Elżbietę przeraża jego skwapliwa łatwość wchodzenia w układy, przystosowania się do otoczenia, podlegania prawu mimikry. Do ostatka wierzy, że postępowanie jest tylko taktyką. Nie odczuwa takich niepokojów pani Żańcia, dla której schemat jest oczywistym i jedynym sposobem egzystencji, i która jako jedyna potrafi zaakceptować syna bez żadnych wątpliwości.

              Na marginesie- warto zwrócić uwagę na technikę wprowadzania do opisu komentarza autorskiego. Narrator najpierw wylicza sprzęty i luksusowe gadżety, którymi z lubością otacza się Ziembiewicz, po czym z tego zobiektywizowanego opisu niepostrzeżenie i subtelnie wyprowadza ogólny wniosek dotyczący postawy etycznej bohatera i nieuchronnej przemiany wewnętrznej, jakiej ulega.

              Dramatyczne przejścia, konfrontacja własnych intencji czynami, własnych pragnień, z niepodważalną wymową faktów, zmusza w końcu bohatera do drastycznego kroku. Urata wzroku- jak w greckiej tragedii-  przyczynia się do tego, że zaczyna widzieć rzeczy takimi, jakimi są naprawdę. Samobójstwo można przecież interpretować jako dowód słabości, tchórzostwa, jako formę ucieczki przed odpowiedzialnością. Suchy, beznamiętny opis zachowania Elżbiety, po śmierci męża opuszczającej dom i syna, zdaje się sugerować, że to jej przypadła w tej historii największa porcja cierpienia.

              Główny problem powieści, wynikający z dziejów Zenona Ziembiewicza, pisarka usytuowała w konkretnych realiach społeczno- politycznych. Pokazała prawie wszystkie środowiska Polski międzywojennej, rysując szeroką panoramę środowisk, z którymi powiązani byli pierwszoplanowi bohaterowie.

4

 

Zgłoś jeśli naruszono regulamin