Cudowne nawrócenie Alfonsa Ratisbonne.pdf

(300 KB) Pobierz
Cudowne nawrócenie i chrzest pana Alfonsa Ratisbonne z żydostwa do wiary chrześcijańskiej. – Guido Görres. "Historisch-politisc
Cudowne nawrócenie i chrzest pana Alfonsa Ratisbonne z żydostwa do...
http://www.ultramontes.pl/nawrocenie_ratisbonne.htm
(1)
UIDO ÖRRES
W czasie, gdy bale, opery, teatra i rozmaite inne zabawy ożywiony świat Rzymu i
przebywających tam cudzoziemców zajmują; gdy dnie karnawałowe innych jeszcze
spodziewać się każą wesołości, rozeszła się w tym gwarze niespodziana wieść o wypadku
zupełnie innego, nader ważnego i niezwyczajnego rodzaju, który z ust do ust w tej chwili
przechodząc, wkrótce zapewne poza Alpami stanie się przedmiotem wierzącego i
niedowierzającego dziennikarstwa. Nie o co innego tu bowiem idzie, jak o zdarzenie
cudowne, a właściwie mówiąc, o zdarzenie, które wierni, w prostocie serca, nadnaturalnemu
skutkowi łaski i miłosierdzia przypisują, a które przeciwnie niedowiarków, gdy im trudno
podobne tłumaczyć wypadki, przynajmniej do głębszego zastanowienia się nad
niedowiarstwem ich skłonić by powinno.
Zdarzenie niniejsze jest to nagłe i niespodziane nawrócenie się Izraelity w chwili,
gdzie wszelkie naturalne powody najsilniej odstręczały go od Kościoła, przeciw któremu
zaciętą oddychał nieprzyjaźnią. Mało co wprzódy same tylko szydercze bluźnierstwa mając
na ustach, szczególniejszym zjawieniem jak błyskawicą tknięty, ten sam bluźnierca zostaje
chrześcijaninem, innym, zupełnie przeistoczonym, najżywszą wiarą ożywionym
człowiekiem, który nie bez oczywistego wzruszenia o tej zmianie mówić może, a wszystkich
nowym swoim uczuciem przejąć pragnie.
Bynajmniej tego nie taję, że nie należę do rzędu ludzi, którzy uganiając się za cudami,
łatwowiernie chwytają każdą wieść o nich rozsianą; którzy z najnaturalniejszej początkowo
rzeczy, bez dochodzenia pierwiastkowego źródła, bez rozważania przyzwoitych dowodów
przypuszczają cuda, podają je jakoby artykuł wiary, i za podejrzanych w wierze poczytują
tych co by wątpliwość jaką przeciw tak zabobonnej, wcale nie prawowiernej łatwowierności
okazywali.
Kościół zaraz początkowo na cudach Zbawiciela i Apostołów wsparty, bogaty w cuda
prawdziwe i wiary godne, nie potrzebuje świadectwa nowych, niepewnych, na urojeniu
pobożnej prostoty opartych cudów, które gdy się później bezzasadnymi lub pozornymi
okażą, najczęściej tylko zgorszenie i pośmiewisko wywołują. Ale też tym mniej należeć chcę
do tych niewiernych, ograniczonych duchów, dla których dość jest zasłyszeć o cudzie, aby
nań uszy i oczy zamknąwszy naprzód wyrzekli, iż cudów być nie może, i że wszystko, co za
takowe uchodzi, na oszukaństwie lub omamianiu polega i niegodnym jest zająć uwagę
rozsądnego człowieka. Przeciwnie z tymi wspólną mam wiarę, co wyznają, że jedynie od
wolnej woli Boga, chcącego dać ludziom dowód swej wszechmocności i miłosierdzia,
1 z 15
2011-11-15 16:13
727149938.001.png 727149938.002.png
Cudowne nawrócenie i chrzest pana Alfonsa Ratisbonne z żydostwa do...
http://www.ultramontes.pl/nawrocenie_ratisbonne.htm
zawisło, okazać się im Stwórcą i Panem wszech rzeczy. Jeśli Bóg w początkach
postanowienia wiary chrześcijańskiej, lotem błyskawicy, łaską swoją Pawła na ziemię
powalił i oświeconym go naraz uczynił Apostołem, cóż może Mu stać na przeszkodzie, by
się i dziś, nawet najniegodniejszemu z ludzi nie objawił, i za świadka swych cudów go nie
obrał?
Jeśli więc zdarzy się wypadek podobnym nadnaturalnym a oczywistym wpływem
wszechmocności Boskiej nacechowany, każdy bezstronny, po dokładnym rozpoznaniu
prawdziwego stanu rzeczy i po powziętym o rzeczywistości przekonaniu, uważać powinien
to sobie za obowiązek głośno taki wypadek oznajmić, dla wspólnego zań dziękczynienia
Bogu. Sam Kościół najlepszy daje przykład postępowaniem swoim w procesach kanonizacji
świętych, ile w podobnych razach ostrożności i krytyce miejsca dać należy.
Ja też w obecnym wypadku, który uwagę całego Rzymu ściąga na siebie, nie polegając
tylko na tym, com zasłyszał, udałem się do osób, które w nim udział miały, to jest, do
samych panów Ratizbon i Teodora Bussierre i nic nie ujmując ani dodając, własne ich
przytaczam opowiadanie.
Jeśliby więc to zdarzenie, w tysiącznym z ust do ust obiegu, w innej przypadkiem
czytelników naszych zaalpejskich doszło postaci, mogą być pewni, iż zmiana prawdy
umyślnie lub przypadkowo zajść musiała, i że ono nie w inny, jak w opowiedziany przeze
mnie zaszło sposób.
Dom handlowy żydów Ratizbonów, od kilkuset lat w Alzacji osiadły, za jeden z
pierwszych domów handlowych w Sztrazburgu uważany, powszechnego tam używa
szacunku i znaczenia, ze względu też towarzyskiego najwięcej jest uczęszczany. Po śmierci
ojca składa się teraz ta familia z pięciu braci i trzech sióstr, wszystkich żydowskiego
wyznania, z wyjątkiem drugiego z porządku starszeństwa brata, imieniem Teodora, który
przed dwunastu laty do wiary chrześcijańskiej przez księdza Bautin nawrócony został. To
jego nawrócenie wielkie wtedy uczyniło wrażenie; on go też sam w ogłoszonych podówczas
przez siebie listach do powszechnej podał wiadomości. Wszedł on później do stanu
duchownego i wraz z księdzem Bautin do Paryża się przeniósł. Skoro nawrócenie jego
zupełnie się wydało, związki familijne zerwane, na samych powierzchownych ograniczały
się stosunkach. Powołaniu swemu zupełnie oddany, od katolików wielce poważany nie
mogąc na dawnych swych współwyznawców bezpośrednio działać, na tym swe chęci dla
nich ograniczać musi, iż jako członek znanego bractwa de Sainte Marie aux Victoires na
uproszenie nawrócenia grzeszników i niewiernych ustanowionego, wraz z tym bractwem
modły swe za nich zasyła. On też to niedawno życie św. Bernarda opisał.
Jeden z braci Ratizbonów imieniem Alfons, teraz lat 28 mający, uczęszczał był do
szkoły, której nowo do wiary nawrócony brat jego przewodniczył; lecz skoro ten za
chrześcijanina się ogłosił, zaprzestał też i tej nauki Alfons zupełnie izraelskim skłonnościom
familii swej sprzyjający, żadnej nigdy katolickiej książki nie czytał, ani też nigdy na kazaniu
katolickim lub na konferencji religijnej nie był przytomny. W ogólności pogardzając
duchownymi i za nieprzyjaciela ich uchodząc, brata własnego, gdzie tylko mógł, wyśmiewał,
2 z 15
2011-11-15 16:13
 
Cudowne nawrócenie i chrzest pana Alfonsa Ratisbonne z żydostwa do...
http://www.ultramontes.pl/nawrocenie_ratisbonne.htm
i działaniom jego przeszkadzał. Nie tchnął on wprawdzie nienawiścią starowiercom
żydowskim do starego prawa przykutym właściwą, lecz była to nienawiść nowoczesnego
niedowiarstwa, ożywionego przesądem rodu, z macierzyńskiego łona wyssanym.
Nienawidził chrześcijan jako dawnych ludu swego prześladowców. Księży za oszustów a w
najlepszym razie za oszukanych poczytywał; różnica religii była dla niego powierzchownym
tylko przedmiotem. Biorąc lud swój w opiekę, dążył on do zupełnego wszystkich zrównania,
działając w duchu prawdziwej obojętności w wierze. Po skończonych naukach, oddał się
bankierowskim interesom rodzinnego domu, w którym pod własną firmą miał mieć udział.
Wszelako obojętność dla ojczystego prawa i nienawiść religii chrześcijańskiej,
pozbawiały go wewnętrznego pokoju. – Czuł on w duchu, jak większa część dzisiejszej
młodzieży francuskiej, potrzebę wyższej, nieskończonej nauki; czcza obojętność na
wszystko, co Boskim tchnęło uczuciem, toczyła jak robak serce jego, zimnym i
zatwardziałym go czyniąc na wszystko. Szyderstwo, którym się przeciw wszelkiej mścił
świętości, na chwilę mu roztargnienie przynosiło, lecz nie mogło zastąpić niedostatku, który
w sercu uczuwał. Zostając w najpomyślniejszym zewnętrznym położeniu, wewnątrz się
nieszczęśliwym i bez pociechy znajdował. Że jednak przyczynę swego udręczenia nie sobie
lecz religii a przy tym i Bogu samemu przypisywał, to właśnie uczuciom jego goryczy
dodawało. Zresztą będąc otwartego i wolnomyślnego charakteru, jak tylu innych, nie taił on
swych niereligijnych skłonności, szkodził, jak i gdzie mógł, chrześcijaństwu; bo w nim
największą do celu swego, to jest do zamierzonego zobojętnienia w religii widział
przeszkodę. Dla polepszenia losu ubogich swych współwyznawców zaprowadził był
publiczną loterię, która nie bez skutku we Francji została. W ogóle mówiąc tak się we
wszystkim zachował, iż współwyznawców w spokojnym zostawując zapewnieniu o swej ku
chrześcijanom nienawiści, stratę starszego brata tym dla nich wynagradzał przekonaniem, że
za jego nigdy nie pójdzie przykładem.
W takich zostając skłonnościach mocne powziął przywiązanie ku młodej dziewczynie
żydowskiego wyznania, z którą w bliskim zostawał pokrewieństwie, i wnet też z nią się
zaręczył. Że jednak narzeczona była za młodą, lekarze uznali potrzebę odłożenia małżeństwa
do roku, sam zaś daleką przedsięwziął podroż, przez południową Francję, Rzym, Neapol, do
Malty, skąd po spędzeniu zimy miał się udać do Konstantynopola a powrócić na czas wesela
do Sztrazburga. Jakoż 17 listopada roku zeszłego wyjechał ze Sztrazburga, zatrzymał się
czas niejaki w Marsylii u brata, skąd zaniechawszy już chęci udania się przez Civita Vecchia
do Rzymu, wprost do Neapolu popłynął, zawsze w myśli dalszego podróżowania do Malty i
Konstantynopola.
Po zatrzymaniu się niejakim w Neapolu, wyszedł był z oberży dla zamówienia miejsca
na parowym statku, odchodzącym do Palermo i Malty; lecz, sam nie wiedząc dlaczego,
zmienia swe przedsięwzięcie, i zamiast do parowego statku, udaje się do biura rzymskiego
szybkowozu i tam miejsce dla siebie do Rzymu zamawia; choć wcale nie rad z tej
niespodzianej swej zmiany, gdyż tego był zdania, że człowiek w postanowieniu raz
powziętym chwiać się nie powinien i żadnej wątpliwości czynów swych nie poddawać. Tak
tedy sam nie wiedząc po co i jak przybył dnia 5 stycznia 1842 do Rzymu. Odwiedził tam
dawnego przyjaciela i współrodaka barona Gustawa Bussierre, dzieciństwa swego i szkół
3 z 15
2011-11-15 16:13
 
Cudowne nawrócenie i chrzest pana Alfonsa Ratisbonne z żydostwa do...
http://www.ultramontes.pl/nawrocenie_ratisbonne.htm
towarzysza, z którym nawet w interesowych zostawał był stosunkach.
Jak często w naszych trafia się czasach, była też mowa i o religijnych rzeczach, a pan
Gustaw Bussierre, protestant z małżeństwa wyznań mieszanych zrodzony, usiłował
światłego naszego Izraelitę na protestanta przerobić. Przyjął on tę namowę z zwykłym
wyszydzeniem chrześcijańskiej religii, co do katolickiej w szczególności, rzekł z cicerońską
powagą, iż nie pojmował, jak dwóch katolickich księży bez śmiechu na siebie patrzyć
mogło, zapewnił, że izraelitą chce pozostać; gdyby jednak miał kiedy zamieniać wiarę,
przyjąłby raczej protestantyzm, jako od katolicyzmu mniej śmieszny i niesmakowny. Zresztą
religijne ich rozmowy ograniczały się na wzajemnych żartach z tym z obu stron powziętym
przekonaniem, że każdy z nich gorliwym był swej wiary wyznawcą, mianowicie pan
Bussierre uznał swego młodego izraelskiego przyjaciela za niepodobnego do przyjęcia kiedy
wiary chrześcijańskiej.
W takich okolicznościach obejrzawszy w przelocie znakomitości Rzymu, i
przypatrzywszy się z roztargnieniem niektórym obrzędom, zamówił znowu p. Ratizbon
miejsce w szybkowozie na powrót do Neapolu i w celu dalszego odbywania podróży
zapisany był do powozu, który w niedzielę w nocy z 9-go na 10-ty do Neapolu miał
odchodzić. Przed odjazdem jednak uznał za przyzwoity światowy obowiązek, oddać bilet
wizytowy bratu swego protestanckiego przyjaciela baronowi Teodorowi Bussierre, o którym
wiedział, że był zięciem Humana ministra skarbu, do katolickiej wiary niedawno
nawróconym, i szczególnym przyjacielem księdza brata jego Teodora Ratizbon. Spotkał się z
nim był raz w domu brata Gustawa, i mniemał, że tę przyzwoitość towarzyską krótko i przed
samym odjazdem to jest w sobotę po południu oddaniem biletu zaspokoi.
Gdy jednak wszedł do przedpokoju, i chciał oddawać bilet służącemu, który języka
francuskiego nie rozumiał, tenże oświadczył, że Pan jego będąc w domu przyjmuje, i drzwi
do salonu otworzył, tak iż pan Ratizbon musiał wejść pomimowolnie, pan Bussierre przyjął
go, jako brata jednego z najmilszych swych przyjaciół, z największą uprzejmością.
Rozmowa padła naturalnie na przedmioty, które nowo przybyły w Rzymie widział i na to,
jaki one na nim wpływ uczynić mogły. Pan Ratizbon mówił z wielką obojętnością o
wszystkim, w końcu tylko dodał, iż na nim mocne uczynił wrażenie kościół Ara Coeli na
kapitolium, tak dalece, że to nawet najęty lokaj, przewodnik jego, uważał. Pan Bussierre
ucieszony tym wyznaniem i od tej chwili powziąwszy nadzieję jego nawrócenia, rzekł z
uśmiechem: "przecież katolicki był to kościół, który cię w tak mocny sposób poruszył".
"Mylisz się Pan, odpowiedział p. Ratizbon, wrażenie to było zapewne religijne ale wcale
niekatolickie, gdyż wedle mego przekonania wszystkie religie za równo uważam". – "Jest to
sposób widzenia, odrzekł bardzo spokojnie p. Bussierre, którego ja wcale nie podzielam,
boby to było wszystkie religie za równie złe poczytywać, czyli żadnej nie mieć za
prawdziwą. Gdy jednak widzę, że chcesz za mocnego ducha ( esprit fort ) uchodzić, który się
za wyższego nad wszystkie powierzchowne formy trzyma, nie odmówisz mi jednej
przyjemności, na którą jako duch mocny bez najmniejszej trudności zezwolić możesz, a to
jest, iż nosić będziesz małą rzecz, którą ci ofiaruję". Pan Ratizbon dziwnym znajdując to
wezwanie, odpowiedział, iż nie może obiecywać, nie wiedząc o co rzecz idzie. Tymczasem p.
Bussierre założywszy na tasiemkę medal Matki Boskiej Niepokalanego Poczęcia, pomimo
4 z 15
2011-11-15 16:13
 
Cudowne nawrócenie i chrzest pana Alfonsa Ratisbonne z żydostwa do...
http://www.ultramontes.pl/nawrocenie_ratisbonne.htm
oporu naszego izraelskiego bankiera, zawiesił mu go na szyi. "Wszakże nie wierzysz w ten
znak naszej religii, więc ci rzecz obojętna, czy go mieć będziesz lub nie na sobie; ja zaś
wierzę w jego moc łaskawą i wielką mi przez swą powolność uczynisz przyjemność". Pan
Ratizbon mając już medal zawieszony na szyi, ustąpił naleganiom gorliwego przyjaciela,
myśląc, że choć nie pomoże, to nie zaszkodzi, a po wyjeździe z Rzymu znak ten zabobonny
w każdym czasie łatwo będzie mógł z siebie zrzucić. Pan Bussierre jednak, lubo sam sobie
sprawy zdać nie umiał z przyczyny, która mocne w nim przekonanie wzbudzała, iż pozyska
niedowiarka, nie poprzestał na tej pierwszej powolności. – "Uczyniłeś mi, rzekł dalej, jedną
już przyjemność, jeszcze mi drugiej nie odmówisz", i podając mu kartkę z modlitwą św.
Bernarda, poczynającą się od słów " Pamiętaj, o najlitościwsza Panno " dodał, "chciej,
proszę, rano i w wieczór tę małą modlitwę odmawiać". Pan Ratizbon to drugie wezwanie
szczególniejszym jeszcze od pierwszego znajdując, stanowczo mu odmówił; zdawało mu się
bowiem, iżby to było toż samo, jak gdyby on, izraelita, od natarczywego żądał katolika,
podobnegoż odmawiania żydowskiej modlitwy. Lecz Bussierre wcale nie poprzestając na
tym pomimo wszelkich protestacji, z taką pewnością zaręczył, że on to przecie pomimo
oporu uczyni, iż młody niedowiarek skłonił się nareszcie do wzięcia modlitwy i pomyślał
sobie, że ten cały wypadek zabawnego dostarczy artykułu do jego Notes et impressions de
Voyages (uwagi i wrażenia podróży). Gdy jednak i pan Bussierre niedowierzając tej
uległości, obawiał się, by nowy jego przyjaciel za wyjściem z domu, bez przeczytania
modlitwy nie porzucił, rzekł mu więc: iż nie mając jeno ten jeden egzemplarz, prosi go o
przepisanie i odniesienie mu nazajutrz tego odpisu; tym sposobem pomyślał sobie: "będzie
choć raz musiał przeczytać". Pan Ratizbon dawszy na to przyrzeczenie nazajutrz 9-go
stycznia przed południem odniósł mu w istocie przepisaną modlitwę.
Zapytany później przeze mnie, co też właściwie podczas przepisywania przyszło mu
do głowy, odpowiedział, iż przeczytawszy modlitwę po raz pierwszy, nic szczególnego w
niej nie znalazł, dwa razy wszelako to czytanie powtórzył, dla przekonania się, co by też
zawierała tajemniczego; a tym sposobem wyrazy " Pamiętaj o Najlitościwsza Panno! "
utkwiły mu w pamięci, jak słowa piosnki jakiej, i ciągle w uszach brzmieć mu nie przestały.
Gdy po południu wyszli razem na przechadzkę, pan Ratizbon mówił o prędkim swym
odjeździe na następującą już noc postanowionym; towarzysz jego sprzeciwił się temu
zamiarowi, a mówiąc, że tak lekko Rzymu pozbywać się nie należy, zażądał, aby o cały
tydzień pobyt swój przedłużył, ofiarując mu się być przewodnikiem, jako dobrze przez
dłuższe tu już bawienie ze wszystkimi obeznany znakomitościami, dodał, że w kościele św.
Piotra miał być obchód święta stolicy tego Apostoła, a w dzień św. Antoniego
błogosławienie koni, które to ceremonie pewnie go zainteresują. Pan Ratizbon opierał się
wprawdzie tej propozycji, lecz Bussierre nie zważając na to, wstąpił po drodze do
pocztowego biura i zamówione do Neapolu miejsce na drugi tydzień odłożyć kazał. Stamtąd
zwiedzili razem kościół Agustynianów, dalej kościół al Gésu , a tu na zapytanie, gdzie by
byli, dowiedziawszy się, że u Jezuitów, w dowód swej ku temu zakonowi pogardy, wyrzekł
kilka słów uszczypliwych. Przechodziło właśnie dwóch z tych ojców Villefort i Rosavenatte,
przyjaciele pana Bussierra, o których imiona zapytał, lecz słowa do nich nie przemówił. Po
skończonej przechadzce, udał się pan Bussierre o 6-tej w wieczór do księcia Borghesse,
który zwyczajnie w niedzielę kilku przyjaciół, mianowicie zaś nowo do wiary nawróconych
5 z 15
2011-11-15 16:13
 
Zgłoś jeśli naruszono regulamin