Żmichowska - Poganka.pdf

(677 KB) Pobierz
146537889 UNPDF
Aby rozpocząć lekturę,
kliknij na taki przycisk ,
który da ci pełny dostęp do spisu treści książki.
Jeśli chcesz połączyć się z Portem Wydawniczym
LITERATURA.NET.PL
kliknij na logo poniżej.
146537889.001.png 146537889.002.png
NARCYZA ŻMICHOWSKA
POGANKA
Tower Press 2000
Copyright by Tower Press, Gdańsk 2000
2
Wstępny obrazek
Jaki to był prześliczny ów kominek, cośmy go kilka lat temu gronem dobrych znajomych
w domu Emilki obsiadali, co dzień prawie, przez całe, długie, jesienne i zimowe wieczory.
Niziutki, czarnym marmurem wyłożony, miał dokoła brązową galeryjkę od staczania się gło-
wien zabezpieczającą, dwie żelazne podstawki, na których się drewka układało - a drewka
olszowe, takie suche, tak mało zostawiające po sobie węgla i popiołu, tak czyste, jasne, pło-
mienne, że choćbyś miał smutek na sercu, choć zgryzotę na sumieniu, to przy ich blasku i
myśli ci się rozjaśnią, i droga zbawienia ukaże. Teraz jeszcze trzeba sobie wyobrazić, że ten
kominek bezcenny znajdował się w dosyć dużym i wysokim pokoju, że ten ogień niepokalany
rozświecał połyskami swoimi bielutkie ściany, dwa gotyckie okna z przymkniętymi od ogro-
du okiennicami, śnieżyste zwoje muślinowych firanek, złote ramy kilku miejscowych krajo-
brazów, karmazynowym adamaszkiem wybite meble, fortepian w głębi stojący - a począwszy
od ósmej godziny, trochę na uboczu, stolik niewielki z całym herbacianym rynsztunkiem, z
szklankami, filiżankami i z świecącym samowarem, który w miarę dosypywanych węgli sy-
czał lub warczał gotującą się w nim wodą. - Im niepogodniej było na dworze, tym rozkoszniej
lubowaliśmy się ogniem kominka i cichością pokoju, i muzyką samowaru - ach! bo nam wte-
dy tak dobrze było jednym z drugimi - ach! bo my wtedy kochaliśmy się tak szczerze, szano-
wali tak ufnie, spodziewali się tak niemylnie!... Dzisiaj? los nas rozwiał po szerokiej ziemi,
obojętność, zapomnienie, gorzka uraza lub żal gorzki śladem za tymi lub owymi biegną.
Gdyby nam znów gościnne kto rozniecił ognisko, gdybyśmy się tak wszyscy dokoła niego
zgromadzili - czyby się też zapomniało uraz? czyby już wszelką z serca zrzuciło tęsknotę?
czy przyjaźń znów by zbliżyła dłonie, a pogodą czoła błysnęły? Nie, ja radzę, nie próbujcie
nigdy powtórzenia przeszłości waszej. Kto kochał wtedy, niech już teraz ukochanych swoich
nie spotyka, kto w trumnie złożył najdroższych, niech dziś wskrzeszonych nie ogląda. Kto
stracił, niech nie odzyskuje, bo to okropność spostrzec, po latach dwóch, trzech, dziesięciu
spostrzec, jak oni różni od tego, czym byli, lub jak my sami różnymi; zawieść się na nich lub
na sobie, z wspomnienia mieć rozczarowanie lub w obecności zegar bijący smutną niedołę-
stwa godzinę!... Bodajby to nam oszczędzonym zostało, nam wszystkim, cośmy wówczas
siedzieli przy kominkowym ogniu i gwarzyli tak wesoło, tak swobodnie, tak poczciwie - a
była nas dość liczna gromadka, a nieraz jeszcze kto z dalszych znajomych zawitał. Pamięć
moja wiernie mi przechowała każdego i przechowała takim, jakim go miała w chwilach
owych; nie takim, jakim jest teraz, lub jakim ja go być sądzę. - Najpierw Emilka, pani domu,
wdowa po mężu, który jej zatruł dni pierwszej młodości; była to - waham się w doborze wy-
razów: anioł czy święta? - boć jeszcze między jednym a drugim wielka zachodzi różnica, w
niej zaś do jednego i drugiego wielkie było podobieństwo. Anioł, posłannik, to duch czysty i
spokojny, który prosto jak rozkaz Boży ku dobremu idzie. Święta, to córka tej ziemi, która w
trudach i boleści, walką i zwycięstwem dokupuje się nieba.
Otóż myśl Emilki była aniołem, jej serce świętej sercem - jak anioł nie wątpiła ona nigdy,
cicha i spokojna, żadnym instynktem, żadną potrzebą ciała ani umysłu nie stanęła na poprzecz
prawdom religii chrześcijańskiej. Ale ta walka unikniona w rozumie przeniosła się do serca i
serce cierpiało okropnie.
Występki bliźnich, niedoskonałości ukochanych, klęski braterskie, stawały się dla niej ży-
wym jak rana cierpieniem - oburzenia, skargi, potępiających wyroków nie znały usta Emilii -
3
znała jej dusza za to okropność daremnych wysileń i ciężkie próby strudzenia - wszystko jed-
nak przetrwała, zawsze łagodna jak słońce, które złym i dobrym świeci, zawsze cierpliwa jak
rzemieślnik, który dzień po dniu tąż samą robotę zaczyna, zawsze łatwa do oszukania jak
dziecko, które samo nikomu nie skłamało jeszcze; bo ona anioł i święta - dwie istoty w połą-
czeniu swoim tworzące taką kobietę, jaka za trzysta lat, najprędzej i najpochlebniej dla ro-
dzaju ludzkiego licząc, będzie dopiero mogła żyć bezpiecznie, błogo i szczęśliwie.
Teraz miejcie się z nią na ostrożności, młode głowy i ufne serca. Emilka wam świat cały w
swoje własne ubierze sukienki, pójdzie z wami szukać ślicznych a dalszych jak niepodobień-
stwo obrazków, rozpieści was za lada poczciwszą obietnicę, nie wyłaje nigdy, nie odepchnie
nigdy! choćbyście na to sto razy zasłużyli, choćby to wam do zdrowia najpotrzebniejszym
było - chyba? - lecz znów życie anioła płynie sobie tak jasnym strumieniem, że zupełnie
„czarne diabły” nic z nim nie mają wspólnego. Stąd też zapewne Emilka w swoim własnym
przekonaniu jest bardzo surowa, bo żadnemu z nich nie przebaczyła jeszcze, a inne odcienia
popielate, sine, brudne, jej białości nie ujmują przecież, same nią wzbogacić się mogą. -
Emilka nie wątpi o nikim. Śmiałem się z niej czasem, że gdyby od niej zależało, to by nawet
Judasz był kiedyś zbawionym, i trzeba wyznać, że nigdy szczerze na ten żart nie odpowie-
działa.
Obok Emilki jako zupełną inność Felicję sadzać lubiłam. Felicja była dla mnie ideałem
obecnej chwili, miała siłę potrzebną do moralnych tego wieku zapasów, namiętne wszelkiego
dobra pragnienie, gwałtowną złego nienawiść, sąd rozumu bez litości, miłość dla myśli swej
większą niż dla ludzi, a jednak ludziom bratniej myśli rękę z pomocą wyciągniętą i życie całe
wydane. Jak Emilia nie znała, tak Felicja nie rozumiała błędów i ułomności ludzkich. Emilii
grzech bliźniego tłumaczył się nieszczęściem lub cnotą omyloną, Felicji upadkiem zupełnym,
przed Felicją nie było Sakramentu Pokuty i łez oczyszczenia; jeśli wzgardą nie zaczepiła, to
przeszła obojętna, tuląc dokoła szaty swoje, aby gdzie mimowolnie ich skrajem kału brudne-
go nie dotknąć. Kiedy jej raz wymawiałam taką niemiłosierną sprawiedliwość, brakiem czasu
mi się tłumaczyła. Według zdania Felicji łatwiej nawet wznosić, niż zniszczone podźwigać;
zniszczenie uważała ona za najlogiczniejsze dla wszelkiej niedokładności następstwo i odda-
wała mu bez żalu zrywane stosunki, zapominane imiona ustających na wpół drogi towarzy-
szów swoich. Felicja, choćby i za najartystyczniejszych wrażeń podarunek, nigdy się spóźnić
nie chciała. Czynność jej była zadziwiającą - od najprostszej jałmużny do najwznioślejszej
około oświecenia bliźnich pracy, od gospodarstwa domowego do filozofii, od igły do poezji,
od gawędki do nauczania - dni jej starczyły na wszystko i wszystko było dobrze lub pięknie,
szlachetnie lub odważnie. Prawda, że też Pan Bóg do wszystkiego jej drogę ułatwił - od dzie-
ciństwa otoczył ją kółkiem poczciwej rodziny, dał jej kochającą matkę, wykształconych braci,
położenie w świecie niezawisłe, wyższe zdolności umysłowe i prawą naturę.
Pieszczona, rozumna, śliczna, biała jak lilijka, jasna jak gwiazdeczka, tak snadnie wzbiła
się na wysokości człowieczeństwa, tak wygodnie zawarowała osobistość swoją w zatraceniu
egoizmu, radość swoją w obowiązkach, że nie umiała sobie dobrać skali na mierzenie po-
stronnych uchybień. Jej życie całe było czyste i tylko ciągle z niższej do wyższej przechodząc
piękności rozwijało się niby dzieło muzyczne według praw rytmu i harmonii w coraz śmiel-
sze, bogatsze i wdzięczniejsze akordy. Nigdy Felicja nie miała powodu, żeby choć na chwilę
o samej sobie zwątpić. Z okiem badawczym, nieustannie w głąb własnej duszy zwróconym,
widziała tyle świętości, tyle prawdy w jej najtajniejszych zakątkach, że prawda i osobiste
uczucia w jedność się dla niej zlały zupełnie i że na koniec, jak każda wyższych przeznaczeń
istota, wierzyć sama w siebie zaczęła. Współwyznawców jej nie brakło, ja także należałam do
ich liczby. Felicja, pełna wdzięku i uroku, odważna, dowcipna, otoczona przyjaźnią serc po-
święconych, zazdrością nikczemnych, a szacunkiem ogółu, wyobrażała mi kobietę najzdol-
niejszą do przeprowadzenia w rzeczywistość wszystkich kobiecych o niepodległości marzeń.
Ona jedna mogła stanąć tak silnie, że jej boleść nie zachwiała, tak wysoko, że jej śmieszność
4
Zgłoś jeśli naruszono regulamin