ŚWIETOŚĆ FAUSTYNY KOWALSKIEJ
31.
W pewnej chwili ujrzałam całe tłumy ludzi w naszej kaplicy i przed kaplicą i na ulicy, bo się pomieścić nie mogli. Kaplica była uroczyście przybrana. Przy ołtarzu było mnóstwo duchownych, później nasze siostry i wiele innych zgromadzeń. Wszyscy oczekiwali osoby, która miała zająć miejsce w ołtarzu. Naraz usłyszałam głos: że ja ma zająć to miejsce w ołtarzu, ale jak tylko wyszłam z mieszkania, czyli z korytarza, ażeby przejść przez dziedziniec i zaczynają we mnie rzucać czym kto może;: błotem, kamieniami, piaskiem, miotłami – tak, że w pierwszej chwili zachwiałam się, czy iść dalej, a jednak ten głos wzywał mnie jeszcze silniej i pomimo wszystkiego zaczęłam iść odważnie. Kiedy weszłam w próg kaplicy zaczęli uderzać we mnie i przełożeni i siostry i wychowanki, a nawet rodzice, czym kto mógł, tak że czy chciałam czy nie, prędziutko musiałam wstępować w miejsce przeznaczone w ołtarzu. Jak tylko zajęłam miejsce przeznaczone, zaraz ten sam lud i wychowanki i siostry i przełożeni i rodzice, wszyscy pójść za głosem, który mnie wzywał, a tu wszyscy ludzie zaczęli wyciągać swe ręce i prosić o łaski, a ja nie miałam im tego za złe, że we mnie tak rzucali tymi rozmaitościami i właśnie dziwnie czułam szczególniejszą miłość, właśnie do osób, które mnie przymusiły do szybszego wstąpienia w miejsce przeznaczone. W tej chwili usłyszałam takie słowa: Czyń co chcesz, rozdawaj łaski jak chcesz, komu chcesz i kiedy chcesz. Natychmiast widzenie znikło. (Dz 31)
36.
ŚW. FAUSTYNA ZOSTAŁA WEZWANA NA SĄD BOŻY. PAN JEZUS POZWOLIŁ ŚW. FAUSTYNIE POŁOŻYĆ GŁOWĘ NA JEGO PIERSIACH
W pewnej chwili zostałam wezwana na Sąd Boży. Stanęłam przed Panem sam na sam. Jezus był takim, jakim jest w Męce. Po chwili znikły te Rany, a pozostało tylko pięć, w rękach, nogach i boku. Natychmiast ujrzałam cały stan duszy swojej, tak jak Bóg na nią patrzy. Jasno ujrzałam wszystko, o się Bogu nie podoba. Nie wiedziałam, że nawet a takich cieni drobnych trzeba zdawać rachunek przed Panem. Co to za moment. Kto go opisze? –Stanąć naprzeciw Trzykroć Świętemu. – Zapytał mnie Jezus: Kto ty jesteś? Odpowiedziałam: ja jestem ulgą Twoją, Panie. – Jesteś winna jednego dnia czyśćcowego. Natychmiast chciałam się rzucić w płomienie ognia czyśćcowego, ale Jezus powstrzymywał mnie i rzekł: co chcesz, czy teraz cierpieć jeden dzień, czy przez krótki czas na ziemi? – Odpowiedziałam: - Jezu, chcę cierpieć w czyśćcu i chcę cierpieć na ziemi chociażby do końca świata największe męki. Jezus rzekł: wystarczy jedno. Zejdziesz na ziemię i cierpieć będziesz wiele, ale niedługo i spełnisz wolę Moja i życzenia Moje, a dopomoże ci ją spełnić jeden wierny sługa Mój.
Teraz połóż głowę na piersiach Moich, na Sercu Moim i zaczerpnij z niego siły i mocy na wszystkie cierpienia, bo gdzie indziej nie znajdziesz ulgi, pomocy, ani pociechy. Wiedz o tym, ze wiele, wiele cierpieć będziesz, ale niech cię to nie przeraża. (Dz 36)
42.
ŚW. FAUSTYNA WYJEŻDŻA WBREW WOLI PANA JEZUSA NA „JÓZEFINEK”; PAN JEZUS ZABIERA ŚW. FAUSTYNIE JEJ SERCE.
+ W pewnej chwili, w dzień Bożego Narodzenia, czuję, że mnie ogarnia wszechmoc – obecność Boża. I znów unikam wewnętrznie spotkania się z Panem. Prosiłam Matkę Przełożoną o pozwolenie pojechać na „Józefinek” (dom sióstr w Warszawie na Grochowie), aby odwiedzić siostry. Matka Przełożona udzieliła nam pozwolenia i zaraz po obiedzie zaczęłyśmy się szykować. Siostry już na mnie czekały przy furcie. Ja pobiegłam do celi po pelerynę, kiedy wracałam z celi i przechodząc koło małej kapliczki, ujrzałam w progu Pana Jezusa, który i rzekł te słowa: idź, ale Ja ci zabieram serce twoje. I nagle uczułam, ze nie mam serca w piersi swojej. Jednak siostry zwróciły mi uwagę, czemu prędzej nie idę, ponieważ już godzina późna, więc natychmiast poszłam z nimi. Jednak niezadowolenie wielkie zaczęło mnie męczyć. Tęsknota jakaś ogarnęła moją duszę, jednak nikt nie wiedział o tym, jeden tylko Bóg, co zaszło w duszy mojej.
Kiedy chwilę posiedziałyśmy na „Józefinku”, rzekłam do sióstr: wracajmy do domu. Siostry prosiły żeby chociaż chwilkę odpocząć, jednak duch mój nie mógł się uspokoić. Tłumaczyłam się, że musimy wrócić wpierw nim się ściemni, a przecież jest spory kawałek drogi i zaraz wróciłyśmy do domu. Kiedy nas spotkała Matka Przełożona na korytarzu, zapytała mnie: czy siostry jeszcze nie pojechały, czy już wróciły? Odpowiedziałam, że jużeśmy wróciły, że nie chciałam wracać wieczorem. Rozebrałam się i zaraz poszłam do małej kapliczki. Zaledwie weszłam, rzekł do mnie Jezus: idź do Matki Przełożonej i powiedz, że nie dlatego żeś wróciła, żeby być przed wieczorem w domu, ale dlatego żem ci zabrał serce. Chociaż mnie to wiele kosztowało, jednak poszłam do przełożonej i powiedziałam szczerze powód dla którego tak wcześnie wróciłam i przeprosiłam Pana za wszystko, co Jemu się nie podoba. I w tej chwili Jezus zalał duszę moją wielka radością. Zrozumiałam, że poza Bogiem nie ma nigdzie zadowolenia. (Dz 42)
64.
PAN JEZUS WSTRZYMUJE WYCIECZKĘ ŚW. FAUSTYNY NA KAWLARIĘ
1928 rok. Wycieczka na Kalwarię
Kiedy przyjechałam do Wilna na dwa miesiące, na zastępstwo jednej siostry, która pojechała na trzecią probację, jednak zatrzymałam się trochę dłużej niż dwa miesiące. W pewnym dniu Matka Przełożona chciała mi zrobić przyjemność i dała pozwolenie, żebym w towarzystwie pewnej siostry pojechała do Kalwarii, na tak zwane obchodzenie dróżek. Ucieszyłam się tym bardzo. Miałyśmy podróżować statkiem, chociaż to tak blisko, ale takie było życzenie Matki Przełożonej. Wieczorem powiedział mi Jezus: Ja życzę sobie, żebyś pozostała w domu. Odpowiedziałam: Jezu, przecież już wszystko przygotowane, że mamy rano jechać, co ja teraz zrobię? I odpowiedział mi Pan: Wycieczka ta będzie ze szkodą twojej duszy. Odpowiedziałam Jezusowi: przecież Ty możesz temu zaradzić, pokieruj tak okolicznościami, aby się stała wola Twoja. W tej chwili był dzwonek na spoczynek. Jednym spojrzeniem pożegnałam Jezusa i poszłam do celi.
Rano dzień piękny, moja towarzyszka cieszy się, że będziemy miały wielką przyjemność, że będziemy mogły zwiedzić wszystko, ale ja byłam pewna, że nie pojedziemy, chociaż żadnej przeszkody dotychczas nie było, żeby nie pojechać.
Wcześniej miałyśmy przyjąć Komunię św. i zaraz po dziękczynieniu pojechać. Wtem w czasie Komunii św. z pięknej pogody stał się dzień zupełnie inny. Nie wiadomo skąd chmury okryły całe niebo i zaczął padać deszcze ulewny. Wszyscy się dziwili, że z takiej pogody kto by się spodziewał deszczu i to w tak krótkim czasie, żeby tak się zmieniło.
Matka Przełożona mówi do mnie: jak bardzo mi żal, że siostry nie mogą pojechać. Odpowiedziałam: Mateczko, to nic żeśmy nie pojechały, wolą Bożą jest abyśmy pozostały w domu. Jednak nikt nie wiedział o tym, że to było wyraźne życzenie Jezusa, abym pozostała w domu. Dzień cały spędziłam w skupieniu i rozmyślaniu; dziękowałam Panu za to, że mnie zatrzymał w domu. W tym dniu Bóg mi udzielił wiele pociech niebieskich. (Dz 64)
65.
PAN JEZUS DOPOMAGA ŚW. FAUSTYNIE W PRZENOSZENIU CIĘŻKICH GARNKÓW KUCHENNYCH
W pewnej chwili w nowicjacie, kiedy mnie Matka Mistrzyni przeznaczyła do kuchni dziecinnej, ogromnie się tym zmartwiłam, bo nie mogłam poradzić garnków, bo były ogromnie duże. Najtrudniej mi było odlewać kartofle, czasami mi się polowe wysypało. Kiedy powiedziałam o tym Matce Mistrzyni, odpowiedziała, że się pomału przyzwyczaję i nabiorę wprawy. Jednak trudność ta nie ustępowała, ponieważ siły moje zmniejszały się z dniem każdym i wskutek braku sił odsuwałam się kiedy przychodziło odlewanie kartofli. Jednak Siostry to zauważyły, że stronię od tej pracy i ogromnie się dziwiły, nie wiedziały o tym, że nie mogłam pomóc mimo wytężenia całej gorliwości i nieliczenia się z sobą. W południe przy rachunku sumienia, skarżyłam się Bogu na brak sił. Wtem usłyszałam w duszy te słowa: od dziś będzie ci to przychodziło z wielką łatwością. Wzmocnię twoje siły. Wieczorem, kiedy przychodzi czas odlewania kartofli – spieszę pierwsza ufna w słowa Pana. Z całą swobodą biorę garnek i całkiem dobrze odlałam. Ale kiedy zdjęłam pokrywę, żeby kartofle odparowały, ujrzałam w garnku zamiast kartofli całe pęki czerwonych róż, tak pięknych, że trudno o nich zapisać. Nigdy jeszcze takich nie widziałam. Zdziwiło mnie to bardzo, nie rozumiejąc ich znaczenia, ale w tej chwili usłyszałam głos w duszy: taką ciężką twoją pracę zamieniam na bukiety najpiękniejszych kwiatów, a woń ich wznosi się do tronu Mojego. Od tej chwili nie tylko starałam się w swoim tygodniu, które miałam wyznaczony, gotowania, odlewać te kartofle, ale starałam się w tygodniu innych sióstr wyręczać je w tej pracy. Ale nie tylko tej pracy, ale w każdej ciężkiej pracy, starałam się pierwsza przyjść z pomocą, ponieważ doświadczyłam, jak to się bardzo Bogu podoba. (Dz 65)
71.
KOMU NIESIESZ TE KWIATY?
Kiedy byłam wysłana na kurację do domu płockiego, miałam szczęście ubierać kaplicę kwiatami. Było to na Białej. Siostra Tekla nie zawsze miała czas, a więc często sama ubierałam kapliczkę. W pewnym dniu nazrywałam najpiękniejszych róż, aby ubrać pokój pewnej osoby. Kiedy się zbliżałam do ganku, ujrzałam Pana Jezusa stojącego w tym ganku, który mnie zapytał łaskawie: córko Moja, komu niesiesz te kwiaty? Milczenie moje było odpowiedzią dla Pana, ponieważ w tej chwili poznałam, że miałam bardzo subtelne przywiązanie do tej osoby, której przedtem nie dostrzegłam. Natychmiast Jezus znikł. W tej chwili rzuciłam kwiaty na ziemię i poszłam przed Najświętszy Sakrament z sercem przepełnionym wdzięcznością za tę łaskę poznania siebie.
O Boskie Słonce, przy Twoich promieniach dusza widzi najmniejsze pyłki, które Tobie się nie podobają. (Dz 71)
85.
ŚW. FAUSTYNA ZOSTAJE PRZENIESIONA W DUCHU PRZED TRON BOŻY
Wilno, 2.VIII.1934 r.
W piątek po Komunii św. zostałam przeniesiona w duchu przed tron Boży. Przed tronem Bożym widziałam Moce niebieskie, które bez przestanku wielbią Boga. Poza stolicą widzialam jasność nieprzystępną dla stworzeń, wchodzi tam tylko Słowo Wcielone, jako Pośrednik. Kiedy Jezus wszedł do onej jasności, usłyszałam te słowa: napisz zaraz co usłyszysz: Jestem Panem w istności Swojej i nie znam nakazów ani potrzeb. Jeżeli powołuję stworzenia do bytu – jest to przepaść miłosierdzia Mego. W tej chwili ujrzałam się w naszej kaplicy, jako przedtem, w swoim klęczniku, Msz św. się skończyła. Słowa te już miałam napisane. (Dz 85)
92.
W CHWILACH UPOKORZEŃ ŚW. FAUSTYNA MILCZY, BO NIEDOWIERZA SWEMU JĘZYKOWI, KTÓRY JEST ŹRÓDŁEM WIELU BŁĘDÓW
Upokorzenia to pokarm codzienny. Rozumiem, że oblubienica przybiera wszystko, co się tyczy jej oblubieńca, a więc szata zelżywości Jego musi okryć i mnie. W chwilach, kiedy bardzo cierpię, staram się milczeć, ponieważ nie dowierzam językowi, który w takich chwilach jest skłonny do mówienia o sobie, a przecież on ma mi służyć do chwalenia Boga za tyle dobrodziejstw i darów użyczonych. Kiedy przyjmuję Jezusa w Komunii św. proszę Go gorąco, aby raczył uleczyć język mój, bym nim nie obrażała ani Boga, ani bliźnich. Pragnę, aby język mój nieustannie wysławiał Boga. Wielkie są błędy języka. Dusza nie dojdzie do świętości, jeżeli nie będzie uważać na język swój. (Dz 92)
150.
ŚW. FAUSTYNA OPISUJE SEN ZE ŚW. TERESKĄ OD DZIECIĄTKA JEZUS, KTÓRA POTWIERDZIŁA PRZYSZŁĄ CHWAŁĘ FAUSTYNY
+ Pragnę zapisać jeden sen, który miałam o św. Teresce od Dzieciątka Jezus. Jeszcze byłam nowicjuszką i miałam pewne trudności, w których nie mogłam sobie poradzić. Trudności te były wewnętrzne i połączone z trudnościami zewnętrznymi. Wiele nowenn odprawiłam do różnych świętych, jednak sytuacja stawała się coraz cięższa. Cierpienia moje z tego powodu były tak wielkie, że już nie wiedziałam, jak dalej żyć, ale nagle przyszła mi myśl, żebym się modliła do św. Teresy od Dzieciątka Jezus. Zaczęłam nowennę do tej świętej, ponieważ przed wstąpieniem miałam do niej wielkie nabożeństwo. Teraz trochę się w nim opuściłam, ale w tej potrzebie znowu z całą gorliwością zaczęłam się modlić. W piątym dniu nowenny śni mi się św. Teresa, ale jakoby była jeszcze na ziemi. Ukryła przede mną świadomość, że jest święta i zaczęła mnie pocieszać, żebym się tak nie smuciła z powodu tej sprawy, ale więcej ufała Bogu. Mówi mi, że i ja cierpiałam bardzo wiele, a ja nie dowierzałam jej, że ona dużo cierpiała i mówiłam jej, że mnie się zdaje, że ty nic nie cierpisz. Jednak Teresa św. odpowiedziała mi przekonywująco, że wiele cierpiał i powiedziała mi: Siostro, niech Siostra wie, że na trzeci dzień Siostra tę sprawę załatwi jak najpomyślniej. Kiedy ja nie bardzo chciałam jej wierzyć, wtem ona daje mi się poznać, że jest święta. W tej chwili duszę moja napełniła radość i mówię do niej. – Tyś jest święta, a ona mi powiada, że tak, jestem święta i ufaj, że sprawę tę załatwisz na trzeci dzień. I powiedziałam do niej, Tereniu święta, powiedz mi, czy będę w niebie? – Odpowiedziała mi, ze będzie Siostra w niebie. – A czy będę święta? – Odpowiedziała mi, że będzie Siostra święta. Ale, Tereniu, czy ja będę tak święta, jak Ty, na ołtarzach? A ona mi odpowiedziała – tak, będziesz święta jak i ja, ale musisz ufać Panu Jezusowi. – Zapytałam się jej, czy ojciec i matka będą w niebie, czy [niedokończone] – odpowiedziała mi – będą. I zapytałam dalej – a czy siostry i bracia moi będą w niebie? – Odpowiedziała mi, żebym się modliła za nich bardzo, a nie dała mi pewnej odpowiedzi. Zrozumiałam, że potrzebują dużo modlitwy.
To jest sen i jak to mówi przysłowie: - sen mara, a Bóg wiara, ale jednak na trzeci dzień załatwiłam tę trudna sprawę jako mi powiedziała, z tak wielka łatwością. Jak mi powiedziała dosłownie się spełniło wszystko co do tej sprawy. To jest sen, ale on miał swoje znaczenie. (Dz 150)
158.
ŚW. FAUSTYNA ODPOCZYWA NAD JEZIOREM W KIEKRZU K. POZNANIA
+ Kiedy byłam w Kiekrzu (k. Poznania), aby zastąpić jedna z Sióstr na krótki czas, w jednym dniu po południu poszłam przez ogród i stanęłam nad brzegiem jeziora i długą chwilę zamyśliłam się nad tym żywiołem. Nagle ujrzałam przy sobie Pana Jezusa, Który mi rzekł łaskawie: to wszystko dla Ciebie stworzyłem, oblubienico Moja, a wiedz o tym, że wszystkie piękności niczym są w porównaniu z tym, co ci przygotowałem w wieczności. Dusza moja została zalana tak wielką pociechą, że pozostałam tam do wieczora, a zdało mi się, że jestem krótką chwilę. Dzień ten miałam wolny i przeznaczony na jednodniowe rekolekcje, więc miałam zupełną swobodę odda się modlitwie. O, jak Bóg jest nieskończenie dobry, ściga nas swoja dobrocią. Najczęściej zdarza się, że udziela mi Pan największych łask wtenczas, kiedy ja się wcale ich nie spodziewam. (Dz 159)
163.
ŚW. FAUSTYNA MODLI SIĘ O PRZEMIANĘ JEJ OSOBY W MIŁOSIERDZIE
JMJ Rok 1937
+ Ile razy pierś ma odetchnie, ile razy serce moje uderzy, ile razy krew moja zapulsuje w organizmie moim, tyle tysięcy razy pragnę uwielbić miłosierdzie Twoje, o Trójco Przenajświętsza.
+ Pragnę się cała przemienić w miłosierdzie Twoje i być żywym odbiciem Ciebie, o Panie, niech ten największy przymiot Boga, to jest niezgłębione miłosierdzie Jego, przejdzie przez serce i duszę moja do bliźnich.
Dopomóż mi do tego, o Panie, aby oczy moje były miłosierne, bym nigdy nie podejrzewała i nie sądziła według zewnętrznych pozorów, ale upatrywała to, co piękne w duszach bliźnich i przychodziła im z pomocą.
Dopomóż mi, aby słuch mój był miłosierny, bym skłaniała się do potrzeb bliźnich, by uszy moje nie były obojętne na bóle i jęki bliźnich.
Dopomóż mi, Panie, aby język mój był miłosierny, bym nigdy nie mówiła ujemnie o bliźnich, ale dla każdego miała słowo pociechy i przebaczenia.
Dopomóż mi, Panie, aby ręce moje były miłosierne i pełne dobrych uczynków, bym tylko umiała czynić dobrze bliźniemu, na siebie przyjmować cięższe, mozolniejsze prace.
Dopomóż mi – aby nogi moje były miłosierne, bym zawsze śpieszyła z pomocą bliźnim, opanowując swoje własne znużenie i zmęczenie. Prawdziwe moje odpoczniecie jest w usłużności bliźnim.
Dopomóż mi, Panie, aby serce moje było miłosierne, bym czuła ze wszystkimi cierpieniami bliźnich. Nikomu nie odmówiła serca swego. Obcować będę szczerze nawet z tymi, o których wiem, że nadużywać będą dobroci mojej, a sama zamknę się w Najmiłosierniejszym Sercu Jezusa. O własnych cierpieniach będę milczeć. Niech odpocznie miłosierdzie Twoje we mnie, o Panie mój. (Dz 163)
193.
SERCE ŚW. FAUSTYNY JEST MIESZKANIEM PANA JEZUSA
Serce moje jest mieszkaniem dla Jezusa ustawicznym. Poza Jezusem nikt do niego wstępu nie ma. Z Jezusem czerpię siłę do walki ze wszystkimi trudnościami i sprzeciwami. Pragnę przejść w Jezusa, abym mogła się doskonale oddawać duszom. Bez Jezusa nie zbliżyłabym się do dusz, bo wiem, czym jestem sama z siebie. Wchłaniam Boga w siebie, aby Go oddać duszom. (Dz 193)
197.
ŚW. FAUSTYNA WYARŻA SWOJE UCZUCIA WOBEC KOŚCIOŁA ŚWIĘTEGO
O Kościele Boży, tyś najlepszą Matka, ty jeden umiesz wychowywać i dawać wzrost duszy. O, jak wielka nam miłość i cześć dla Kościoła – tej Matki najlepszej. (Dz 197)
209.
ŚW. FAUSTYNA CHCE SZYBOWAĆ W SAM ŻAR SŁOŃCA
W cierpieniach nie szukam pomocy w stworzeniach, ale Bóg mi jest wszystkim, chociaż mi nieraz się zdaje, że Pan mnie nie słyszy, uzbrajam się w cierpliwość i milczenie, jako gołąb nie skarży się ani ma żal, kiedy mu dziecię biorą. Chcę szybować w sam żar słońca i nie chcę się zatrzymywać na oparach. Nie ustanę, bo na Tobie oparłam się – Mocy moja. (Dz 209)
276.
CIERPIENIE JEST STAŁYM POKARMEM DUSZY ŚW. FAUSTYNY
Od chwili w której ukochałam cierpienie, przestało mi być cierpieniem. Cierpienie jest stałym pokarmem mojej duszy. (Dz 276)
281.
ŚW. FAUSTYNA ROZUMIE, ŻE JEJ POSŁANNICTWO ROZPOCZNIE SIĘ PO JEJ ŚMIERCI
Czuję dobrze, że nie kończy się posłannictwo moje ze śmiercią, ale się zacznie. O dusze wątpiące, uchylę wam zasłony nieba, aby was przekonać o dobroci Boga, abyście już więcej nie raniły niedowierzaniem Najsłodszego Serca Jezusa. Bóg jest Miłość i Miłosierdziem. (Dz 281)
284.
ŚW. FAUSTYNA WYRAŻA PRAGNIENIE BYCIA MGŁĄ
O Jezu, gdybym mogła się stać mgłą przed Tobą, aby zakryć ziemię, by wzrok Twój święty nie widział strasznych występków. Jezu, kiedy patrzę na świat i jego obojętność względem Ciebie, to mi wyciska nieustannie łzy z oczu – ale kiedy patrzę na dusze oziębłą zakonną – to mi się serce krwawi. (Dz 284)
285.
ŚW. FAUSTYNA ZANOSI PEWNEJ SIOSTRZE GORĄCEJ WODY
W pewnej chwili, kiedy przyszłam do celi, a byłam tak bardzo zmęczona, ze musiałam chwile wpierw odpocząć, nim się zaczęłam rozbierać, a kiedy byłam już rozebrana, jedna z Sióstr prosi mnie, żebym przyniosła jej gorącej wody. Pomimo zmęczenia ubrałam się prędziutko i przyniosłam wody, jakiej sobie życzyła, chociaż od kuchni do celi było spory kawałek, a błoto pod kostki. Kiedy weszłam do swojej celi, ujrzałam puszkę z Najświętszym Sakramentem i usłyszałam taki glos: weźmij tę puszkę i przenieś do tabernakulum. W pierwszej chwili zawahałam się, ale się zbliżyłam i kiedy się dotknęłam puszki, usłyszałam te słowa: z jaką miłością zbliżasz się do Mnie, z taką miłością zbliżaj się do każdej z Sióstr, a cokolwiek czynisz im- Mnie czynisz. Po chwili ujrzałam jako jestem sama. (Dz 285)
321.
ŚW. FAUSTYNA OPISUJE SWOJE PRZEDŚMIERTNE CIERPIENIA
12.8.1934 rok.
Nagłe osłabnięcie – cierpienie przedśmiertne. Nie była to śmierć, czyli przejście do życia prawdziwego, ale skosztowanie jej cierpień. Straszna jest śmierć, chociaż nam daje życie wieczne. Nagle zrobiło mi się niedobrze, brak tchu, ciemno w oczach, czuję zamieranie w członkach – to duszenie jest straszne. Chwilka takiego duszenia jest niezmiernie długa... także przychodzi lek dziwny pomimo ufności. Pragnęłam przyjąć ostatnie Sakramenty św. jednak spowiedź święta przychodzi bardzo trudno, pomimo pragnienia spowiadania się. Człowiek nie wie co mówi, jedno zacznie drugiego nie kończy. – O, niech Bóg zachowa każdą duszę od tego odkładania spowiedzi na ostatnia godzinę. Poznałam wielka moc słów kapłana, jaka spływa na dusze chorego. Kiedy się zapytałam Ojca duchownego – czy jestem gotowa stanąć przed Bogiem i czy mogę być spokojna, otrzymałam odpowiedź: możesz być zupełnie spokojna, nie tylko teraz, ale po każdej spowiedzi tygodniowej. – Łaska Boża, jaka towarzyszy tym słowom kapłańskim, jest wielka. Dusza odczuwa moc i odwagę do walki. (Dz 321)
332.
PAN JEZUS ŻĄDA OD ŚW. FAUSTYNY DZIEĘCTWA DUCHOWEGO
+ Czwartek. – Kiedy zaczęłam godzinę świętą chciałam się zatopić w konaniu Jezusa w Ogrójcu. Wtem słyszę w duszy głos: rozmyślaj tajemnice Wcielenia. I nagle zjawiło się przede mną Dziecię Jezus promieniujące pięknością. – Mówi mi jak bardzo się podoba Bogu prostota duszy. Chociaż niepojęta jest wielkość Moja, lecz obcuje tylko z maluczkimi – żądam od ciebie dzięcięctwa ducha. (Dz 332)
333-334.
SPOWIENIK TAKŻE ŻĄDA OD ŚW. FAUSTYNY DZIECIĘCTWA DUCHOWEGO
Widzę teraz jasno, jak Bóg działa przez spowiednika i jak wierny jest w obietnicach Swoich. Przed dwoma tygodniami spowiednik każe mi się zastanawiać nad tym dziecięctwem duchowym początku przychodziło mi to trochę trudno, jednak spowiednik nie zważając na moja trudność, każe mi w dalszym ciągu zastanawiać się nad tym dzięcięctwem ducha. W praktyce niech się to dzięcięctwo tak objawia: dziecko nie zajmuje się przeszłością ani przyszłością, ale korzysta z chwili obecnej. U Siostry chcę podkreślić to dziecięctwo ducha i kładę na to wielki nacisk. Widzę, jak się skłania do życzeń spowiednika, że w tym czasie nie ukazuje mi się, jako nauczyciel w pełni sił i człowieczeństwa dorosłym, ale ukazuje mi się jako małe dziecię. Ten Bóg, nieogarniony, zniża się do mnie w postaci malej Dzieciny. Jednak wzrok mojej duszy nie zatrzymuje się na tej powierzchni. – Chociaż przyj ujesz postać malej Dzieciny, ja w Tobie widzę Nieśmiertelnego, nieograniczonego Pana nad pany, którego wielbią dniem i nocą duchy czyste, dla którego płoną serca Sera fonów ogniem najczystszej miłości. O Chryste, o Jezu, pragnę przewyższać ich w miłości ku Tobie. Przepraszam Was, Duchy czyste za śmiałość porównania z Wami. Ja –przepaść nędzy, otchłań nędzy, ale Ty, o Boże, który jesteś niepojętą przepaścią miłosierdzia, pochłoń mnie jako pochłania żar słoneczny jedną krople rosy. Miłosne spojrzenie Twoje wyrównywa wszelka przepaść. Czuję się niezmiernie szczęśliwa z wielkości Boga. Widząc wielkość Boga – to mi zupełnie wystarcza, żebym była szczęśliwa przez cała wieczność. (DZ 333-4)
337-338.
ŚW. FAUSTYNA POZNAJE, ŻE BÓG JEST ZAZDOROSNY O NASZĄ MIŁOŚĆ
22.XI.1934 r. + W pewnej chwili ojciec duchowny każe mi się zastanowić dobrze nad sobą i zbadać się, czy nie mam jakiego przywiązania do jakiejś rzeczy, czy stworzenia, czy do samej siebie i czy nie ma we mnie gadulstwa niepotrzebnego, bo to wszystko przeszkadza Panu Jezusowi swobodnie gospodarzyć w duszy twojej. Bóg jest zazdrosny o serce nasze i chce, abyśmy Jego tylko kochali.
Kiedy się zaczęłam głęboko zastanawiać nad sobą, nie zauważyłam, żebym była przywiązana do czegokolwiek, jednak ja we wszystkich rzeczach swoich, tak i tu lękam się siebie i nie dowierzam sobie. Zmęczona tym drobiazgowym badaniem, poszłam przed Najświętszy Sakrament i prosiłam Jezusa z całą mocą duszy swojej: Jezu, Oblubieńcze mój, Skarbie serca mojego. Ty wiesz, ze Ciebie tylko mam i nie znam innej miłości prócz Ciebie, ale Jezu, jeżelibym miała się przywiązać do czegokolwiek co nie jest Tobą, to proszę i błagam Ci e Jezu, przez moc Miłosierdzia Twego, spuść śmierć dla mnie natychmiast, bo wolę tysiąc razy umrzeć, niżeli raz w rzeczy najmniejszej sprzeniewierzyć się Tobie. (Dz 337-338)
415.
ŚW. FAUSTYNA WIDZI PANA JEZUSA JAŚNIEJĄCEGO JAKO SŁOŃCE
Sobota. W czasie nieszpór ujrzałam Pan Jezusa jaśniejącego jako słońce, w szacie jasnej i rzekł do mnie: - niech się raduje serce twoje. – I zalała mnie radość wielka i przenikła na wskroś obecność Boża, która jest skarbem niewypowiedzianym dla duszy. (Dz 415)
jomarcin123