Robin Cook - Uprowadzenie.pdf

(1130 KB) Pobierz
(6634 \227 Notatnik)
6634
Uprowadzenie
ROBIN COOK
PrzełoŜył Norbert Radomski
DOM WYDAWNICZY REBIS Poznań 2001
Tytuł oryginału • Abduction
Copyright © 2000 by Robin Cook Ali nghts reserued
Copyright © for the Polish edition by REBIS Publishing House Ltd..
Poznań 2001
Dla Camerona Witaj, Maleńki!
Rozdział 1
Dziwna wibracja wyrwała Perry'ego Bergmana z niespokojnego snu. Niemal natychmiast ogarnęło go
nieokreślone, dręczące uczucie. DraŜniący szmer przypominał mu odgłos paznokci zgrzytających o szkolną
tablicę. Wzdrygnął się. Odrzucił cienki koc i wstał. Wibracja wciąŜ trwała. Teraz, gdy stał boso na stalowym
pokładzie, kojarzyła mu się raczej z wiertłem dentystycznym. Mógł rozróŜnić przebijający przez nią zwykły
pomruk generatorów statku i szum klimatyzatorów.
Co, u diabła? powiedział na głos, choć w zasięgu słuchu nie było nikogo, kto mógłby udzielić mu
odpowiedzi. Poprzedniego wieczoru przybył na statek, Benthic Explorer, helikopterem, po długim locie z Los
Angeles przez Nowy Jork do Ponta Delgada na Azorach. Biorąc pod uwagę róŜnicę stref czasowych oraz
długą dyskusję na temat problemów technicznych, na jakie natknęła się jego ekipa, jego wyczerpanie było
zrozumiałe. Nie miał ochoty być budzony po raptem czterech godzinach snu, a juŜ na pewno nie przez tę
irytującą wibrację.
Energicznym ruchem chwycił słuchawkę wewnętrznego telefonu i wystukał numer na mostek. Czekając na
połączenie, stanął na palcach i wyjrzał przez okienko swojej VIPowskiej kajuty. Przy wzroście metr
sześćdziesiąt osiem nie uwaŜał się za niskiego po prostu nie był wysoki, to wszystko. Na zewnątrz słońce
ledwie zdąŜyło wynurzyć się zza horyzontu. Statek rzucał na Atlantyk długą smugę cienia. Perry patrzył na
zachód ponad mglistym, spokojnym oceanem, rozpościerającym się niczym olbrzymi płat kutej cyny. Woda
kołysała się łagodnie niskimi, z rzadka unoszącymi się falami. Spokój tej sceny zadawał kłam temu, co działo
się pod
powierzchnią. Dzięki komputerowo sterowanym dziobowym i rufowym silnikom manewrowym Benthic
Explorer utrzymywany był w stałym połoŜeniu nad fragmentem wulkanicznie i sejsmicznie aktywnego
Grzbietu Śródatlantyckiego dzielącego ocean na pół zębatego pasma górskiego o długości dwudziestu
tysięcy kilometrów. Z nieustannie wylewającymi się potokami lawy, podmorskimi wybuchami pary i częstymi
wstrząsami sejsmicznymi, te zatopione szczyty były całkowitym przeciwieństwem letniego spokoju
panującego na powierzchni oceanu.
Mostek odezwał się w słuchawce znudzony głos.
Gdzie jest kapitan Jameson? warknął Perry.
W swojej koi, o ile mi wiadomo odparł głos niedbałym tonem.
Co to, u diabła, za wibracja? zapytał Perry.
Nie mam pojęcia, ale nie pochodzi z silników statku, jeŜeli o to pan pyta. W przeciwnym razie maszynownia
zgłosiłaby mi to. Najprawdopodobniej to po prostu wiertnica. Chce pan, Ŝebym skontaktował się z
przedziałem wiertniczym?
Perry nie odpowiedział. Po prostu trzasnął słuchawką. Nie mógł uwierzyć, Ŝe facet na mostku, kimkolwiek
jest, nie uznał za stosowne zająć się tą wibracją z własnej inicjatywy. Nic go to nie obchodziło? Zirytował go
panujący na jego statku nieład, postanowił jednak zająć się tym później. Na razie próbował skoncentrować się
na swojej garderobie. Wciągnął na siebie dŜinsy i gruby wełniany golf. Nie musiał pytać, Ŝeby się domyślić, Ŝe
wibracja mogła pochodzić z wiertnicy. To było zupełnie oczywiste. Ostatecznie to właśnie problemy z
wierceniami były powodem, dla którego przybył tu z Los Angeles.
Zdawał sobie sprawę, Ŝe angaŜując się w obecne przedsięwzięcie wiercenie do wnętrza komory magmowej
podmorskiego wulkanu na zachód od archipelagu Azorów postawił na szali przyszłość Benthic Marinę. Był
to projekt wykonywany bez zlecenia, co oznaczało, Ŝe firma wydaje pieniądze, zamiast je zarabiać, a upływ
gotówki był zatrwaŜający. Jego zapał do tego przedsięwzięcia brał się z przekonania, Ŝe cała impreza
przyciągnie powszechną wyobraź
Strona 1
6634
nie, skupi zainteresowanie ogółu na badaniach głębin morskich i wywinduje Benthic Marinę na czołową
pozycję w oceanografii. Niestety jednak operacja nie przebiegała tak, jak planowano.
Ubrany juŜ Perry spojrzał w lustro nad umywalką w pudełkowatej łazience. Jeszcze parę lat temu nie
zaprzątałby sobie tym głowy. Ale to się zmieniło. Odkąd przekroczył czterdziestkę, przekonał się, Ŝe
rozczochranie, z którym dawniej było mu tak do twarzy, teraz postarzało go, a w najlepszym razie sprawiało,
Ŝe wyglądał na zmęczonego. Włosy mu rzedły i potrzebował okularów do czytania, ale jego uśmiech pozostał
zniewalający. Był dumny ze swych równych, białych zębów, zwłaszcza dlatego, Ŝe podkreślały opaleniznę,
którą z wielkim wysiłkiem utrzymywał. Zadowolony ze swego odbicia w lustrze wypadł z kajuty i popędził
korytarzem. Gdy mijał drzwi kajut kapitana i pierwszego oficera, korciło go, Ŝeby grzmotnąć w nie, dając w
ten sposób ujście swemu rozdraŜnieniu. Wiedział, Ŝe metalowe powierzchnie odbiłyby dźwięk jak kotły,
wyrywając śpiących mieszkańców ze spokojnej drzemki. Jako załoŜyciel, prezes i główny udziałowiec Benthic
Marinę spodziewał się, Ŝe ludzie będą zwijać się jak w ukropie, gdy on jest na pokładzie. Czy tylko jego
obchodziło to wszystko na tyle, by zainteresować się tą wibracją?
Znalazłszy się na pokładzie, usiłował zlokalizować źródło dziwnego pomruku, który teraz zlewał się z
odgłosem pracującej wiertnicy. Benthic Explorer był stuczterdziestometrowej długości statkiem badawczym z
wznoszącą się na śródokręciu dwudziestopiętrową wieŜą wiertniczą, spinającą mostem otwartą studnię
między kadłubami. Poza wiertnicą, statek szczycił się zespołem do nurkowania saturowanego, łodzią
podwodną głębokiego zanurzenia oraz kilkoma zdalnie sterowanymi saniami kamer, z których kaŜde mieściły
na sobie imponujący zestaw aparatów fotograficznych i kamer wideo. Cały ten sprzęt, w połączeniu z bogato
wyposaŜonym laboratorium, pozwalał jego macierzystej firmie, Benthic Marinę, na prowadzenie szerokiego
zakresu operacji i badań oceanograficznych.
Drzwi przedziału wiertniczego otworzyły się i ukazał się w nich potęŜny męŜczyzna. Olbrzym ziewnął,
przeciągnął się, po czym przełoŜył przez ramiona szelki kombinezonu i wetknął na głowę Ŝółty kask z
napisem: KIEROWNIK ZMIANY, wypisanym wielkimi literami nad daszkiem. WciąŜ jeszcze zesztywniały od
snu, ruszył w stronę stołu obrotowego. Wyraźnie nie spieszył się, choć wibracja niosła się przez cały statek.
Przyspieszywszy kroku, Perry dopędził męŜczyznę akurat w chwili, gdy dołączyli do niego dwaj inni
marynarze.
Rzęzi tak juŜ od jakichś dwudziestu minut, szefie! ryknął jeden z nich, przekrzykując hałas urządzeń
wiertniczych. Wszyscy trzej ignorowali Perry'ego.
Pochrząkując, brygadzista naciągnął parę grubych rękawic ochronnych i Ŝwawo wszedł na wąski metalowy
pomost, spinający centralną studnię. Jego zimna krew zaimponowała Perry'emu. Kładka robiła wraŜenie
niezbyt solidnej, a niska, wątła barierka stanowiła jedyne zabezpieczenie przed upadkiem do znajdującego się
dwadzieścia metrów niŜej oceanu. ZbliŜywszy się do stołu rotacyjnego, brygadzista wychylił się przez poręcz i
oburącz ujął obracający się wał, nie zaciskając uchwytu, lecz pozwalając mu przesuwać się między
chronionymi przez rękawice dłońmi. Z przechyloną na bok głową próbował zinterpretować wędrujące wzdłuŜ
wału drgania. Nie zajęło mu to wiele czasu.
Zatrzymać wiertnicę! ryknął.
Jeden z robotników rzucił się do zewnętrznej tablicy rozdzielczej. Po chwili stół rotacyjny zatrzymał się ze
szczękiem i draŜniąca wibracja ustała. Brygadzista wrócił po kładce na pokład.
Cholera! Znów szlag trafił wiertło powiedział z niesmakiem. To juŜ zakrawa na kpiny.
Na kpiny zakrawa to, Ŝe przez ostatnie cztery czy pięć dni nie udało nam się przewiercić nawet pełnego
metra odezwał się drugi robotnik.
Zamknij się! huknął olbrzym. Zmykaj stąd i idź podnieść świder do głowicy otworu!
Zgromiony robotnik dołączył do swego kolegi. Niemal na
10
tychmiast rozległ się nowy odgłos potęŜnej maszynerii. To, zgodnie z poleceniem, uruchomiono wciągarki.
Statek zadygotał.
Skąd pan wie, Ŝe złamało się wiertło?! wrzasnął Perry, przekrzykując nowy hałas.
Brygadzista spojrzał na niego z góry.
Kwestia doświadczenia zagrzmiał, po czym odwrócił się i ruszył w stronę rufy.
Perry musiał biec, Ŝeby za nim nadąŜyć. KaŜdy krok olbrzyma był jak dwa jego kroki. Próbował zapytać o coś
jeszcze, ale tamten albo nie słyszał, albo po prostu go ignorował. Wkrótce dotarli do schodów i brygadzista
ruszył pod górę, pokonując po trzy stopnie naraz. Dwa pokłady wyŜej wszedł w boczny korytarz, zatrzymując
się przed drzwiami jednej z kabin. Napis na drzwiach głosił: MARK DAYIDSON, KIEROWNIK ROBÓT.
Strona 2
6634
Brygadzista zapukał głośno. Początkowo jedyną odpowiedzią był atak kaszlu, lecz po chwili dało się słyszeć
wyraźne: “Proszę!"
Perry wcisnął się za plecami olbrzyma do maleńkiej kajuty.
Złe wieści, szefie powiedział brygadzista. Obawiam się, Ŝe znów szlag trafił wiertło.
Która jest, u diabła, godzina? zapytał Mark. Przeciągnął palcami po zmierzwionych włosach. Siedział na
brzegu koi, ubrany jedynie w podkoszulek i slipki. Jego twarz była lekko opuchnięta, a głos ochrypły od snu.
Nie czekając na odpowiedź, sięgnął po paczkę papierosów. Powietrze w kabinie było przesiąknięte zastałym
dymem.
Około szóstej odparł brygadzista.
Jezu jęknął Mark. Dopiero teraz zauwaŜył Perry'ego. Na jego twarzy pojawiło się zaskoczenie. Zamrugał
powiekami. Perry? Co ty tu robisz o tej porze?
Nie sposób spać przy tej wibracji.
Jakiej wibracji? Mark spojrzał pytająco na brygadzistę, ten jednak utkwił wzrok w Perrym.
Pan jest Perry Bergman? — zapytał niepewnie.
Tak, o ile mi wiadomo odparł Perry. Zakłopotanie brygadzisty dawało mu odrobinę satysfakcji.
11
Przepraszam.
Nic nie szkodzi stwierdził wielkodusznie Perry.
Czy zespół wiertniczy znów rzęził? spytał Mark. Brygadzista skinął głową.
Tak jak ostatnie cztery razy, moŜe trochę gorzej.
Została nam juŜ tylko jedna diamentowa koronka jęknął Mark.
Nie musi mi pan tego mówić odparł brygadzista.
Jaka jest głębokość?
Prawie taka sama jak wczoraj. Wydaliśmy czterysta sześć metrów rury. Skoro do dna jest niecałe trzysta
metrów, a osadu nie ma, moŜna powiedzieć, Ŝe zagłębiliśmy się w skałę na plus minus sto dziesięć metrów.
To jest właśnie to, co tłumaczyłem ci wczoraj wieczorem zwrócił się Mark do Perry'ego. Wszystko szło
świetnie, aŜ cztery dni temu utknęliśmy w miejscu. Od tego czasu nie posunęliśmy się więcej niŜ o metr, mimo
Ŝe zuŜyliśmy juŜ cztery wiertła.
Więc twierdzisz, Ŝe trafiliście na twardą warstwę? zagadnął Perry, sądząc, Ŝe powinien coś powiedzieć.
Mark roześmiał się sarkastycznie.
Twarda to mało powiedziane. UŜywamy diamentowych koronek rdzeniowych z najbardziej równymi
Ŝłobkami, jakie kiedykolwiek wykonano! Co gorsza, przed nami jest jeszcze trzydzieści metrów tego
materiału, czymkolwiek on jest, zanim dotrzemy do komory magmowej, przynajmniej jeśli wierzyć naszemu
radarowi penetracyjnemu. W takim tempie dowiercimy się tam za dziesięć lat.
Czy w laboratorium przeanalizowali okruchy, które utkwiły w ostatnim wiertle? zapytał brygadzista.
Tak, zrobili to odparł Mark. To jakiś nie znany dotąd rodzaj skały. Przynajmniej tak twierdzi Tad
Messenger. Składa się z pewnej odmiany krystalicznego oliwinu, któremu, jego zdaniem, towarzyszą
mikroskopijne kryształy diamentu. Szkoda, Ŝe nie mamy większej próbki. Główny problem z wierceniami na
otwartym morzu tkwi w tym, Ŝe nie dostaje się z powrotem płuczki. To jak wiercenie po ciemku.
12
Nie moglibyśmy spuścić tam sondy rdzeniowej? — zapytał Perry.
DuŜo by to pomogło, skoro nawet diamentowe wiertło nie zdaje tu egzaminu.
A moŜe by nasadzić ją na diamentową koronkę? Gdyby udało nam się zdobyć prawdziwą próbkę tego
czegoś, przez co próbujemy się przewiercić, moŜe moglibyśmy opracować jakiś rozsądny plan działania. Za
duŜo zainwestowaliśmy w tę operację, Ŝeby zrezygnować bez prawdziwej walki.
Mark spojrzał na brygadzistę, ale ten tylko wzruszył ramionami. Potem znów przeniósł wzrok na Perry'ego.
Hej, ty tu jesteś szefem.
Przynajmniej na razie odparł Perry. Nie Ŝartował. Zastanawiał się, jak długo pozostanie szefem, jeśli to
przedsięwzięcie okaŜe się niewypałem.
W porządku powiedział Mark. OdłoŜył papierosa na skraj przepełnionej popielniczki. Podnieście wiertło
do głowicy otworu.
Chłopaki juŜ to robią odparł brygadzista.
Weźcie z magazynu ostatnią koronkę powiedział Mark. Sięgnął do telefonu. KaŜę Larry'emu Nelsonowi
uruchomić zespół nurkowania saturowanego i zwodować batyskaf. Wymienimy wiertło i zobaczymy, czy uda
Strona 3
6634
nam się zdobyć lepszą próbkę tej skały.
Tak jest odparł brygadzista. Odwrócił się i gdy Mark podnosił do ucha słuchawkę, by zadzwonić do
kierownika zespołu nurków, wyszedł.
Perry równieŜ zaczął zbierać się do odejścia, ale Mark chwycił go za rękę. Zakończywszy rozmowę z Larrym
Nelsonem, uniósł ku niemu wzrok.
Jest coś, o czym nie wspomniałem na wczorajszym spotkaniu powiedział. Myślę, Ŝe powinieneś o tym
wiedzieć.
Perry przełknął ślinę. Nagle zaschło mu w gardle. Nie podobał mu się ton głosu Marka. Wyczuwał w nim
zapowiedź dalszych złych nowin.
Być moŜe to nic nie znaczy ciągnął dalej Mark ale kiedy, jak juŜ wspoHTgjjąfesą, badaliśmy za pomocą
radaru penetracyjnego ^^ar^twę^którą usiłujemy przewiercić,
13
dokonaliśmy przy okazji nieoczekiwanego odkrycia. Mam te dane tu, na biurku. Chcesz je zobaczyć?
Po prostu mi powiedz odparł Perry. Dane mogę obejrzeć później.
Radar sugeruje, Ŝe zawartość komory magmowej moŜe być inna, niŜ oceniliśmy na podstawie pierwszych
badań sejsmicznych. Być moŜe wcale nie jest płynna.
śartujesz! Ta nowa informacja tylko zwiększyła obawy Perry'ego. Było czystym przypadkiem, Ŝe zeszłego
lata Benthic Explorer odkrył istnienie podmorskiej góry, którą obecnie wiercili. Zdumiewające zaś w tym
znalezisku było to, Ŝe jako część Grzbietu Sródatlantyckiego obszar ten był juŜ gruntownie przebadany przez
Geosat, satelitę grawimetrycznego Marynarki Wojennej Stanów Zjednoczonych, wykorzystywanego do
tworzenia map warstwicowych dna oceanicznego. A jednak jakimś cudem ten konkretny szczyt zdołał
umknąć przyrządom Geosatu.
Choć załodze Benthic Explorera spieszno było do domu, przerwali podróŜ na wystarczająco długo, by
dokonać paru przejść nad tajemniczą górą. Dysponując ultranowoczesnym sonarem, przeprowadzili pobieŜne
badania wewnętrznej struktury gujotu. Ku zaskoczeniu wszystkich, wyniki okazały się równie niezwykłe jak
sama obecność góry. Wszystko wskazywało na to, Ŝe mają do czynienia z wyjątkowo cienkościennym,
drzemiącym wulkanem, którego płynne wnętrze dzieli od dna oceanu zaledwie sto dwadzieścia metrów
skały. Jeszcze bardziej zdumiewające było to, Ŝe substancja wypełniająca komorę magmową wykazywała
propagację dźwięku identyczną do obserwowanej w nieciągłości Mohorovićicia, zwanej w skrócie Moho,
tajemniczej granicy między skorupą ziemską a płaszczem. PoniewaŜ nikomu jak dotąd nie udało się wydobyć
magmy z Moho, choć zarówno Amerykanie, jak i Rosjanie próbowali dokonać tego w okresie zimnej wojny,
Perry postanowił wrócić i wwiercić się w tę górę w nadziei, Ŝe Benthic Marinę okaŜe się pierwszą instytucją,
która uzyska próbki płynnej substancji. Argumentował, Ŝe ich analiza mogłaby rzucić nowe światło na
budowę, a moŜe nawet i na początki ziemskiego globu. A teraz
14
jego kierownik robót mówi mu, Ŝe wyjściowe dane sejsmiczne mogły być po prostu błędne!
MoŜliwe, Ŝe komora magmowa jest pusta powiedział Mark.
Pusta? wykrztusił Perry.
No, niezupełnie pusta poprawił Mark. Wypełniona jakimś spręŜonym gazem czy moŜe parą. Wiem, Ŝe
ekstrapolowanie danych na tej głębokości to działanie na granicy technicznych moŜliwości radarów
penetracyjnych. W rzeczy samej, wielu ludzi uznałoby, Ŝe wyniki, o których mówię, są po prostu artefaktem,
swego rodzaju śmieciami na wykresie. Ale tak czy inaczej martwi mnie, Ŝe dane z radaru nie zgadzają się z
sejsmicznymi. Rozumiesz, szlag by mnie trafił, gdyby okazało się, Ŝe zadaliśmy sobie tyle trudu tylko po to,
Ŝeby znaleźć kłąb przegrzanej pary i nic więcej. Nikt nie byłby z tego powodu szczęśliwy, a juŜ najmniej nasi
inwestorzy.
Przygryzając policzek, Perry zamyślił się nad troskami Marka. Zaczynał Ŝałować, Ŝe w ogóle kiedykolwiek
usłyszał o Morskim Olimpie, jak załoga nazwała tę płaską podwodną górę, którą właśnie starali się
przedziurawić.
Wspomniałeś o tym doktor Newell? zapytał. Doktor Suzanne Newell była głównym oceanografem na
Benthic Explorerze. Czy ona widziała te dane, o których mówiłeś?
Nikt ich nie widział odparł Mark. Wczoraj, kiedy przygotowywałem się do twojej wizyty, przez
przypadek zauwaŜyłem u siebie na komputerze ten cień. Zastanawiałem się, czy nie poruszyć tego na
wczorajszej naradzie, ale postanowiłem się wstrzymać i porozmawiać z tobą na osobności. Nie wiem, czy
zwróciłeś na to uwagę, ale mamy pewien problem z morale niektórych członków załogi. Wielu ludzi zaczyna
Strona 4
6634
dochodzić do wniosku, Ŝe wiercenie tej góry przypomina trochę walkę z wiatrakami. Przebąkują, Ŝe woleliby
rzucić to i wrócić do domu, do swych rodzin, zanim łato się skończy. Nie chciałbym dolewać oliwy do ognia.
Perry poczuł, jak uginają się pod nim kolana. Wysunął krzesło spod biurka i opadł na nie cięŜko. Potarł ręką
oczy.
15
Był zmęczony, głodny i zniechęcony. Miał ochotę wymierzyć sam sobie kopniaka za ryzykowanie do tego
stopnia przyszłości swojej firmy na podstawie tak mało wiarygodnych danych. Jednak wówczas to odkrycie
wydawało mu się takim uśmiechem losu, Ŝe grzechem byłoby przejść obok niego obojętnie.
Hej, nie chciałbym być zwiastunem złych wieści powiedział Mark. Zrobimy tak, jak zaproponowałeś.
Spróbujemy lepiej się rozeznać, czym jest ta skała, którą wiercimy. Nie popadajmy zbytnio w zniechęcenie.
To raczej trudne, biorąc pod uwagę, jak wiele kosztuje naszą firmę utrzymywanie tego statku tutaj odparł
Perry. MoŜe powinniśmy po prostu ograniczyć straty.
Nie miałbyś ochoty czegoś zjeść? podsunął Mark. Nie ma sensu podejmować jakichkolwiek nagłych decyzji
na pusty Ŝołądek. Szczerze mówiąc, chętnie bym się przyłączył, jeśli moŜesz poczekać, aŜ wezmę prysznic. Do
diabła! JuŜ niedługo będziemy wiedzieć trochę więcej o tym gównie, w które się wpakowaliśmy. MoŜe wtedy
się wyjaśni, co powinniśmy zrobić.
Ile czasu zajmie wymiana wiertła? zapytał Perry.
Batyskaf moŜe być w wodzie za godzinę odparł Mark. Dostarczy koronkę i narzędzia do głowicy otworu.
Spuszczenie nurków trwa dłuŜej, bo muszą przejść kompresję, zanim opuścimy dzwon. To zajmie parę
godzin, moŜe trochę dłuŜej, gdyby wystąpiły jakieś bóle kompresyjne. Sama wymiana koronki jest dość prosta.
Cała operacja powinna zabrać nie więcej niŜ trzy, cztery godziny.
Perry z wysiłkiem podniósł się na nogi.
Zadzwoń do mojej kabiny, kiedy będziesz gotowy iść na śniadanie powiedział, sięgając do klamki.
Hej, poczekaj chwilę! zawołał Mark z nagłym entuzjazmem. Mam pomysł, który moŜe cię trochę rozruszać.
MoŜe wybrałbyś się batyskafem na dół? Podobno jest tam pięknie, przynajmniej według Suzanne. Nawet pilot
łodzi, Donald Fuller, były oficer marynarki wojennej, który z reguły jest małomównym, rzeczowym facetem,
twierdzi, Ŝe sceneria jest niesamowita.
16
Co moŜe być niezwykłego w podwodnej górze o płaskim wierzchołku? zapytał Perry.
Ja sam nigdy tam nie byłem przyznał Mark ale to ma związek z budową geologiczną terenu. Wiesz, jako
część Grzbietu Śródatlantyckiego i w ogóle. Ale zapytaj Newell albo Fullera! Mówię ci, są wniebowzięci, kiedy
kaŜe im się zejść na dół. Przy halogenowych reflektorach na łodzi i przejrzystości wody na tych głębokościach,
widoczność sięga od sześćdziesięciu do dziewięćdziesięciu metrów.
Perry skinął głową. Podwodna wyprawa to nie był głupi pomysł. W kaŜdym razie pozwoliłaby mu choć na
chwilę oderwać myśli od obecnej sytuacji i dałaby mu poczucie, Ŝe coś robi. Poza tym płynął tą łodzią
podwodną tylko raz, przy jej odbiorze, u brzegów wyspy Santa Catalina, i było to dla niego niezapomniane
przeŜycie. A do tego będzie miał okazję zobaczyć tę górę, która przysparzała mu tylu nerwów.
Komu powinienem powiedzieć, Ŝe będę członkiem załogi? zapytał.
Ja się tym zajmę powiedział Mark. Wstał i ściągnął koszulkę. Zaraz dam znać Larry'emu Nelsonowi.
Rozdział 2
Richard Adams wydobył z szafki parę workowatych kalesonów i kopnięciem zatrzasnął drzwiczki.
WłoŜywszy bieliznę, naciągnął na głowę czarną włóczkową czapkę i tak przyodziany wyszedł z kajuty.
Załomotał do drzwi Louisa Mazzoli i Michaela Donaghue. Obaj odpowiedzieli stekiem wyzwisk.
Przekleństwa stanowiły tak znaczną część słownictwa tych członków załogi, Ŝe straciły juŜ zupełnie swoje
Ŝądło. Richard, Louis i Michael, zawodowi nurkowie, byli ostro pijącymi, ostro Ŝyjącymi facetami,
wykonującymi niebezpieczną pracę. Robili wszystko, co im zlecono, od spawania, wysadzania raf koralowych,
po wymianę wierteł podczas wierceń podmorskich. Byli podwodnymi wołami roboczymi i szczycili się tym.
Szkolili się razem w marynarce wojennej, gdzie stali się nierozłącznymi przyjaciółmi, a przy tym znakomitymi
Ŝołnierzami sił podwodnych. Ich wspólnym marzeniem było dostać się do oddziałów Navy Seals, lecz,
niestety, nie było im to pisane. Ich upodobanie do piwa i bójek wykraczało daleko poza poziom
reprezentowany przez ich kolegów. Fakt, Ŝe wszyscy trzej mieli za ojców ograniczonych, bijących Ŝony,
niewykształconych i wiecznie pijanych brutali, mógł wytłumaczyć, ale nie usprawiedliwić ich zachowanie.
Zupełnie nie zawstydzeni przykładem swoich rodziców, wszyscy trzej uwaŜali swoje surowe dzieciństwo za
naturalny wstęp do prawdziwej dojrzałości. śadnemu z nich nie przyszło nigdy na myśl choć przez chwilę
Strona 5
Zgłoś jeśli naruszono regulamin