Robin Cook - Sfinks.pdf

(955 KB) Pobierz
(4782 \227 Notatnik)
4782
ROBIN COOK
SFINKS
Tłumaczyła Małgorzata Pacyna
Jeśli chodzi o sam Egipt,
moje uwagi będą dość długie;
nie ma bowiem innego kraju
o tylu wspaniałościach,
spośród których tak wiele
nie poddaje się prostemu
ludzkiemu opisowi.
Herodot, Historia
Prolog
1301 r. p.n.e., Grobowiec Tutenchamona
Dolina Królów, nekropolia Teb
Rok 10 panowania Jego Wysokości,
Króla Górnego i Dolnego Egiptu,
Syna Re, Faraona Setiego I
Czwarty miesiąc pory wylewu Nilu
Dzień 10
Emeni wsunął miedziane dłuto między szczelnie przylegające wapienne bloki i poczuł, jak uderza ono w
twardą zaprawę. Dla pewności powtórzył tę czynność. Nie miał wątpliwości, Ŝe dotarł do wewnętrznych
drzwi. TuŜ za nimi kryły się skarby, jakich nie potrafił sobie wyobrazić; tu wznosił się dom wieczności
młodego faraona Tutenchamona pochowanego przed pięćdziesięcioma laty.
Ze wzmoŜonym entuzjazmem przystąpił do kopania w gęstym tłuczniu. Kurz uniemoŜliwiał mu oddychanie,
a pot spływał strumieniem po jego kanciastej twarzy. Egipcjanin leŜał na brzuchu w mrocznym tunelu, zbyt
wąskim nawet jak na jego wychudzone, Ŝylaste ciało. ZłoŜył dłonie, wygrzebał spod siebie kawałki wapienia i
przesunął je pod stopy. Następnie niczym ryjący insekt wypchnął za siebie kamienne odłamki, a nosiwoda
Kemese zebrał je do trzcinowego koszyka. Emeni nie poczuł bólu, gdy jego otarta dłoń natrafiła w
ciemnościach na gipsową ścianę. Palce przesuwające się po zablokowanych wrotach wyczuły pieczęć
Tutenchamona, nie naruszoną od czasu pochówku młodego faraona.
Opierając głowę na lewym ramieniu, Emeni rozluźnił osłabione ciało. Ból rozpłynął się po jego członkach. Za
sobą słyszał cięŜki oddech Kemese wrzucającego kamienie do kosza.
Dotarliśmy do wewnętrznych drzwi odezwał się Emeni z uczuciem lęku i podniecenia.
Bardziej niŜ czegokolwiek pragnął, aby ta noc dobiegła wreszcie końca. Nie był złodziejem, a jednak
przedzierał się do wiecznego sanktuarium nieszczęsnego Tutenchamona.
Niech Iramen przyniesie mój drewniany młotek.
Emeni zauwaŜył, Ŝe w wąskim tunelu jego głos przypomina ptasi szczebiot.
Słysząc to, Kemese aŜ zapiszczał z zachwytu i wygramolił się z tunelu, ciągnąc za sobą trzcinowy kosz.
Potem nastała cisza. Emeni czuł, jak ściany tunelu ściskają go ze wszystkich stron. Przez chwilę walczył z
klaustrofobicznym lękiem, wspominając swego dziadka, Amenemheba, który kierował budową tego małego
grobowca. Emeni zastanowił się, czy Amenemheb dotykał znajdującej się nad nim powierzchni. Obracając się
na plecy, przytknął dłonie do twardej skały i uspokoił się. Plany grobowca Tutenchamona, które Amenemheb
podarował swemu synowi, Per Neferowi, ojcu Emeniego, a który z kolei przekazał je synowi, okazały się
dokładne. Emeni wykopał tunel głęboki na dwanaście łokci i natrafił na wewnętrzne drzwi. Za nimi znajdował
się przedsionek. śmudna praca, która zajęła im dwie noce, miała być ukończona przed świtem. Emeni pragnął
jedynie zabrać cztery złote statuetki, których połoŜenie zlokalizował na planie. Jedną przeznaczył dla siebie,
pozostałe dla współtowarzyszy spisku. Potem zamierzał zapieczętować drzwi. Miał nadzieję, Ŝe bogowie
Strona 1
4782
okaŜą zrozumienie. Nie kradł dla siebie. Złota statuetka potrzebna była na zabalsamowanie i pogrzeb
rodziców.
Do tunelu wcisnął się Kemese, popychając przed sobą trzcinowy kosz, w którym znajdował się drewniany
młotek i oliwna lampka. Na dnie leŜał brązowy sztylet z drewnianym uchwytem. Kemese był prawdziwym
rabusiem, w swej Ŝądzy złota całkowicie pozbawionym skrupułów.
Wprawne dłonie Emeniego uzbrojone w młotek i dłuto szybko poradziły sobie z zaprawą murarską
utrzymującą kamienne bloki. Znikome rozmiary grobowca faraona Tutenchamona w porównaniu z
przepastnym grobowcem Setiego I,
przy którego budowie aktualnie pracował, pozostawały dla niego tajemnicą. A jednak nikłe rozmiary budowli
miały swe zalety; w przeciwnym razie Emeni nigdy nie dotarłby do celu. Formalny edykt faraona Horemheba
zabraniający czcić pamięć Tutenchamona znosił regularną straŜ kapłanów Ka z Amen. Emeni przekupił
jedynie wartownika strzegącego chat robotników, oferując mu dwie miski ziarna i piwo. Prawdopodobnie i to
było zbędne, gdyŜ wyprawę do krypty Tutenchamona zaplanował na czas wielkiego święta Ope. Cała słuŜba
nekropolii, w tym większość mieszkańców wioski Emeniego, Miejsca Prawdy, zabawiała się w Tebach, na
wschodnim brzegu potęŜnego Nilu. Nie zwaŜając na środki ostroŜności, jak szalony wymachiwał młotkiem i
dłutem. Przez całe Ŝycie nie doznał takiego podniecenia. Skalny blok zazgrzytał i z głuchym łomotem zwalił
się na podłogę przedsionka.
Serce Emeniego zamarło na chwilę. Spodziewał się, Ŝe otoczą go demony świata zmarłych. W nozdrzach
poczuł aromatyczną woń cedrowego drewna i kadzidła, w uszach dźwięczała mu pustka wieczności. Z lękiem
ruszył do przodu i z pochyloną głową wkroczył do krypty. Panująca w niej cisza ogłuszyła go, jego wzrok
błądził w ciemnościach. Spojrzał na siebie, w kierunku tunelu, i dostrzegł słabe, niewyraźne światło księŜyca.
Usłyszał kroki Kemese, który poruszając się jak ślepiec, próbował podać mu lampkę oliwną.
Czy mogę wejść? rzucił w mrok Kemese, podawszy lampkę i hubkę.
Jeszcze nie teraz odparł Emeni, próbując wskrzesić ogień. Wracaj i przekaŜ Iramenowi i Amasisowi, Ŝe za
pół godziny zaczniemy zasypywać tunel.
Kemese mruknął coś pod nosem i tyłem wycofał się z tunelu.
Pojedyncza iskra przeskoczyła na hubkę. Zwinnym ruchem Emeni zapalił knot lampki. Rozbłysło światło i
przeszyło ciemność niczym nagłe ciepło rozchodzące się po zimnej komnacie. Egipcjanin zamarł w bezruchu
na ugiętych nogach. W migocącym półświetle ujrzał twarz boga Amnuta poŜeracza zmarłych. Oliwna
lampka zakołysała się w drŜących dłoniach Emeniego, a on sam oparł się plecami o ścianę. Ale bóg ani drgnął.
Gdy światło przesunęło się po złotej głowie bóstwa, odsłaniając zęby z kości słoniowej i stylizowane, smukłe
ciało, Emeni uświadomił sobie, Ŝe widzi przed sobą sarkofag. Były tam jeszcze dwa inne jeden z głową
krowy, drugi z głową lwa. Z prawej strony, pod ścianą stały dwa posągi naturalnej wielkości przedstawiające
młodego króla Tutenchamona, które strzegły wejścia do komnaty grobowej. Podobnie złocone posągi Emeni
widział juŜ wcześniej w warsztacie mistrzów.
OstroŜnie ominął wieniec z zasuszonych kwiatów zawieszony na progu. Poruszał się szybko, rozsuwając
pozłacane pudła. Z namaszczeniem otworzył drzwiczki i podniósł z piedestału złote posąŜki. Jeden z nich był
wizerunkiem bogini Górnego Egiptu, Nechebet; drugi przedstawiał Izydę. śaden z nich nie był oznaczony
imieniem Tutenchamona, a to było istotne.
Emeni chwycił młotek i dłuto, prześliznął się pod sarkofagiem Amnuta i pewnym ruchem otworzył komorę
boczną. Zgodnie z planem Amenemheba pozostałe dwie statuetki, których poszukiwał, znajdowały się w
skrzyni w tej maleńkiej komnacie. Nie zwaŜając na złe przeczucia, Emeni wszedł do komory, trzymając przed
sobą oliwną lampkę. Na szczęście nie dostrzegł nic przeraŜającego. Ściany zbudowane były z chropowatych
bloków skalnych. Po wspaniałym wizerunku na przykrywie Emeni rozpoznał skrzynię, na której mu zaleŜało.
Płaskorzeźba przedstawiała młodą królową ofiarowującą faraonowi Tutenchamonowi bukiety kwiatów
lotosu, papirusu i maków. Pojawił się jednak problem. Wieko zamknięte było w niezwykle wyrafinowany
sposób i nie moŜna go było otworzyć. OstroŜnie postawił lampkę na czerwonobrązowym stojaku z
cedrowego drewna i baczniej przyjrzał się skrzyni. Nie miał pojęcia, co działo się w tunelu.
Kemese dotarł właśnie do skraju wykopu, tuŜ za nim kroczył Iramen. Amasis, potęŜny Nubijczyk, został z
tyłu, gdyŜ z trudem przeciskał swe opasłe cielsko przez wąskie przejście. Dwaj pozostali widzieli juŜ cień
Emeniego tańczący groteskowo na posadzce i na ścianie przedsionka. Kemese zacisnął w zepsutych zębach
brązowy sztylet i pochylony prześliznął się z tunelu na podłogę grobowca. W milczeniu pomógł Iramenowi
stanąć na równe nogi. Obaj czekali teraz z zapartym tchem na Amasisa, który strącając kilka drobnych
kamyków, wcisnął się do komory. Gdy tylko ich oczom ukazały się niewyobraŜalne bogactwa, ich strach
Strona 2
4782
przerodził się w dziką zachłanność. Nigdy przedtem nie widzieli tak wspaniałych okazów, które czekały
tylko, aby je zabrać. Jak stado wygłodniałych wilków rzucili się na starannie ułoŜone przedmioty, otworzyli
szczelnie zapakowane skrzynie i spenetrowali ich zawartość. Z mebli i rydwanów zdarli złoto.
Emeni usłyszał pierwszy łoskot i serce zabiło mu mocniej. Był pewien, Ŝe przyłapano go na gorącym uczynku.
Po chwili jednak dotarły do niego wrzaski podnieconych towarzyszy i zdał sobie sprawę z przebiegu
wydarzeń. Koszmar.
Nie! Nie! krzyknął, chwytając oliwna lampkę i przeciskając się do przedsionka. Zatrzymajcie się! W imię
wszystkich bogów, zatrzymajcie się!
Jego głos odbił się echem w maleńkiej komorze, zaskakując na chwilę złodziei. Kemese w mgnieniu oka
pochwycił swój sztylet. Na ten widok Amasis uśmiechnął się. Był to uśmiech pełen okrucieństwa; światełko
oliwnej lampki odbijało się w jego potęŜnych zębach.
Emeni nie miał pojęcia, jak długo leŜał bez czucia, ale kiedy odpłynęła ciemność, koszmar powrócił. W
pierwszej chwili usłyszał stłumione głosy. Ze szpary w ścianie wydobywała się złocista poświata. Odwrócił
głowę, by złagodzić ból i wbił wzrok w komorę grobową. Przykucnąwszy między posmołowanymi posągami
Tutenchamona, dostrzegł sylwetkę Kemese. Wieśniacy plądrowali święty przybytek, miejsce najświętsze ze
świętych.
Emeni spróbował bezszelestnie poruszać kończynami. Lewe ramię i dłoń pozostawały bez czucia, lecz poza
tym czuł się świetnie. Potrzebował pomocy. Ocenił odległość do wylotu tunelu. Był blisko, ale nie mógł
dotrzeć do niego, nie czyniąc hałasu. Skulił się czekając, aŜ minie zawrót głowy. Niespodziewanie powrócił
Kemese, trzymając małą, złotą statuetkę Horusa. ZauwaŜył Emeniego i zastygł w bezruchu. Po chwili z
przeraźliwym rykiem skoczył na środek przedsionka, w stronę oszołomionego kamieniarza.
Nie zwaŜając na ból, Emeni zanurkował w tunelu, ocierając piersi i brzuch o gipsowe krawędzie. Kemese
jednak poruszał się zwinniej chwycił go za kostkę i zawołał Amasisa. Emeni obrócił się na plecy i silnym
ruchem kopnął Kemese wolną nogą, trafiając go w szczękę. Uchwyt zelŜał, a Emeni zdołał przecisnąć się przez
tunel, nie zwaŜając na liczne rany zadawane przez wapienne bloki. Poczuł suche, wieczorne powietrze i
pędem rzucił się w stronę straŜnicy nekropolii przy drodze do Teb.
W grobowcu Tutenchamona wybuchła panika. Trzej grabieŜcy wiedzieli, Ŝe ich jedyną szansą jest
natychmiastowa ucieczka, choć wkroczyli dopiero do pierwszej złotej krypty grobowej. Amasis niechętnie
opuścił to miejsce chwiejnym krokiem, ściskając pod pachą złote posąŜki. Kemese zawinął kilka potęŜnych,
złotych pierścieni w skrawek materii, lecz w zamieszaniu upuścił zawiniątko na pokrytą Ŝwirem posadzkę.
Gorączkowo pakowali swe łupy do trzcinowych koszy. Iramen postawił oliwną lampkę i wepchnął swój kosz
do tunelu. Za nim ruszyli Kemese i Amasis, gubiąc na progu alabastrowy puchar w kształcie kwiatu lotosu.
Gdy tylko wydostali się z grobowca, rozpoczęli wędrówkę na południe, jak najdalej od straŜnicy nekropolii.
Amasis uginał się pod cięŜarem swych zdobyczy. Aby oswobodzić prawą dłoń, schował pod skałą niebieski
fajansowy puchar i dołączył do pozostałych. Minęli szlak wiodący do świątyni Hatszepsut i skierowali się w
stronę wioski robotników pracujących w nekropolii. Opuścili dolinę i ruszyli na zachód, wkraczając na
niezmierzone przestrzenie Pustyni Libijskiej. Byli wolni i bogaci, bardzo bogaci.
Emeni nie miał pojęcia, co znaczą tortury, choć czasami zastanawiał się, czy byłby w stanie je znieść. Doszedł
do wniosku, Ŝe nie jest to moŜliwe. Ból wzmagał się z zadziwiającą prędkością aŜ do granic wytrzymałości.
Powiedziano mu, Ŝe zostanie przebadany kijem. Nie miał pojęcia, co to znaczy, do chwili gdy czterech
potęŜnych straŜników złoŜyło go na niskim stoliku, rozciągając szeroko jego kończyny. Piąty zaczął smagać
podeszwy stóp Emeniego.
Przestańcie, wszystko opowiem wydusił z siebie Emeni.
Prawdę mówiąc, wszystko opowiedział juŜ pięćdziesiąt razy. Pragnął umrzeć, ale to nie było łatwe. Czuł, Ŝe
stopy płoną mu niczym rozŜarzone węgle. Męczarnie wzmagało jeszcze palące słońce południa. Emeni
wrzeszczał jak zarzynany pies. Próbował ugryźć dłoń ściskającą jego prawy nadgarstek, ale ktoś szarpnął go
za włosy.
Kiedy juŜ był pewny, Ŝe oszaleje, Prince Maya, dowódca straŜy nekropolii, machnął niedbale swą
wypielęgnowaną dłonią, nakazując przerwanie tortur. StraŜnik trzymający pałkę raz jeszcze uderzył
Emeniego. Prince Maya, rozkoszując się zapachem kwiatu lotosu, zwrócił się do swych gości:
Nebmarenahkta, zarządcy Teb Zachodnich i Nenephty, nadzorcy i głównego architekta jego wysokości
Setiego I. śaden z nich nie odezwał się ani słowem, więc Maya odwrócił się do Emeniego, który uwolniony
leŜał na plecach z płonącymi z bólu stopami.
Strona 3
4782
Kamieniarzu, odpowiedz raz jeszcze, w jaki sposób poznałeś drogę do grobowca faraona Tutenchamona.
Emeni zdołał usiąść, a przed nim zamajaczyły postacie trzech dostojników. Powoli ich obraz stawał się
bardziej wyraźny. Rozpoznał wysoko postawionego architekta Nenephtę.
Mój dziadek wydusił z siebie Emeni. To on przekazał plany grobowca memu ojcu, a ten z kolei podarował
je mnie.
Twój dziadek był kamieniarzem w grobowcu faraona Tutenchamona?
Tak odparł zapytany i zaczął wyjaśniać, Ŝe potrzebował jedynie pieniędzy na zabalsamowanie rodziców.
Błagał o litość, podkreślając, Ŝe oddał się w ręce straŜników, gdy tylko zauwaŜył, jak jego kompani
bezczeszczą grobowiec.
Nenephta obserwował sokoła, który w oddali szybował lekko na szafirowym niebie. Przez moment zapomniał
o przesłuchaniu. GrabieŜca grobu zaniepokoił go. Zaszokowany architekt uświadomił sobie, iŜ wszelkie
wysiłki mające na celu zabezpieczenie grobowca Setiego I mogą pójść na marne. Niespodziewanie przerwał
Emeniemu w pół słowa.
Czy jesteś kamieniarzem w grobowcu faraona Setiego I?
Emeni skinął głową. Jego błagania ustały. Bał się Nenephty. Wszyscy bali się Nenephty.
Czy uwaŜasz, Ŝe grobowiec, który wznosimy, moŜe stać się obiektem grabieŜy?
KaŜdy grobowiec moŜe być ograbiony, jeśli nie jest strzeŜony.
Nenephtę ogarnął gniew. Z trudem powstrzymał się od własnoręcznego wychłostania tej ludzkiej hieny, która
uosabiała wszystko to, czego tak bardzo nienawidził.
Emeni wyczuł wrogość i skulił się ze strachu.
A jak, według ciebie, moŜemy ochronić faraona i jego skarby? spytał architekt głosem drŜącym z
hamowanej złości.
Emeni nie wiedział, co powiedzieć. Zwiesił głowę i pogrąŜył się w milczeniu. Pomyślał, Ŝe naleŜy wyjawić
prawdę.
Faraona nie moŜna ochronić odezwał się w końcu. Podobnie jak w przeszłości, tak i w przyszłości
grobowce będą okradane.
Z szybkością niezwykłą dla tak korpulentnego ciała Nenephta poderwał się z miejsca i uderzył Emeniego.
Ty śmieciu! Jak śmiesz tak zuchwale wyraŜać się o faraonie? Zamierzył się po raz drugi, ale ból, który czuł
w ręce po pierwszym ciosie, powstrzymał go. Poprawił swe lniane szaty i rzekł: Skoro jesteś ekspertem w
grabieniu grobów, to dlaczego twoje przedsięwzięcie zakończyło się taką poraŜką?
Nie jestem ekspertem. Gdybym nim był, przewidziałbym wpływ skarbów faraona Tutenchamona na moich
pomocników. Zachłanność doprowadziła ich do szaleństwa.
Mimo jasnego światła źrenice Nenephty rozszerzyły się a mięśnie twarzy zwiotczały. Zmiana była tak
widoczna, Ŝe zauwaŜył ją nawet ospały Nebmarenahkt, zatrzymując daktyla w połowie drogi między
miseczką a rozdziawionymi ustami.
Czy Ekscelencja czuje się dobrze? Nebmarenahkt pochylił się, by lepiej przyjrzeć się twarzy Nenephty.
Ale w mgnieniu oka oblicze Nenephty zmieniło się całkowicie. Słowa Emeniego okazały się nagłym
olśnieniem. Na ustach pojawił się półuśmiech. Obracając się w stronę stołu, odezwał się w podnieceniu do
Mayi:
Czy grobowiec faraona Tutenchamona został ponownie zapieczętowany?
Oczywiście odpowiedział Maya. Natychmiast.
Otwórzcie go! nakazał Nenephta, kierując swój wzrok ku Emeniemu.
Mamy go otworzyć? zdziwił się Maya.
Nebmarenahkt z wraŜenia upuścił daktyla.
Tak. Chcę osobiście wejść do tego nędznego grobowca. Słowa kamieniarza przypomniały mi wielkiego
Imhotepa. Teraz juŜ wiem, jak ustrzec skarbów naszego faraona Setiego I na wieki. Nie mogę uwierzyć, Ŝe nie
przyszło mi to wcześniej do głowy.
Po raz pierwszy w umyśle Emeniego zaświtał promyk nadziei. Ale uśmiech Nenephty zniknął, gdy tylko
spojrzał na więźnia. Źrenice zwęziły się, a twarz pociemniała jak niebo, gdy nadchodzi burza.
Słowa twoje okazały się pomocne stwierdził architekt ale nie usprawiedliwiają one twych niecnych
czynów. Będziesz osądzony, a ja będę twym oskarŜycielem. Zginiesz w bardzo wyjątkowy sposób; zostaniesz
Ŝywcem wbity na pal na oczach twych towarzyszy, a twoje zwłoki rzucone będą hienom na poŜarcie.
Nakazał sługom, by przynieśli lektykę i zwrócił się do pozostałych dostojników: Dziś bardzo dobrze
przysłuŜyliście się faraonowi.
Strona 4
4782
Panie, to zawsze jest mym gorącym pragnieniem zabrał głos Maya. Nic jednak nie rozumiem.
Nie musisz niczego rozumieć. Odkrycie, którego dziś dokonałem, będzie najściślej strzeŜonym sekretem we
wszechświecie. Trwać będzie wiecznie.
26 listopada 1922 r.
Grobowiec Tutenchamona, Dolina Królów,
nekropolia Teb
Podniecenie stało się zaraźliwe. Nawet słońce Sahary płonące na bezchmurnym niebie nie było w stanie
osłabić napięcia. Fellachowie przyśpieszyli kroku, wynosząc z wejścia do grobowca Tutenchamona kosze
pełne wapiennych bloków. Dotarli juŜ do drugich drzwi, trzydzieści stóp poniŜej pierwszego wejścia. One
takŜe zapieczętowane były przez trzy tysiące lat. Jakie kryły tajemnice? Czy i ten grobowiec okaŜe się pusty
jak wszystkie pozostałe ograbione w staroŜytności? Tego nikt nie był w stanie przewidzieć.
Sarwat Raman, nadzorca w turbanie, wspiął się na wysokość szesnastu stóp i wydostał się na powierzchnię.
Jego twarz pokryta była warstwą pyłu. Szybkim krokiem ruszył w stronę wielkiego namiotu, który w tej
bezlitośnie słonecznej dolinie był jedynym cienistym schronieniem.
Śmiem oznajmić Waszej Ekscelencji, Ŝe górny korytarz uprzątnięty został z kamieni oświadczył Raman,
pochylając się lekko. Dostęp do drugich drzwi stoi otworem.
Howard Carter odstawił lemoniadę i spojrzał spod czarnego, filcowego kapelusza, który nosił mimo palącego
skwaru.
Świetnie, Raman. Sprawdzimy te drzwi, jak tylko opadnie kurz.
Będę czekał na zaszczytne instrukcje. Nadzorca odwrócił się i wyszedł.
Jesteś niezwykle opanowany, Howardzie odezwał się lord Carnarvon, o imionach George Edward Stanhope
Molyneux Herbert. Jak moŜna siedzieć tu, popijając lemoniadę, nie wiedząc, co jest za tymi drzwiami?
Carnarvon uśmiechnął się i mrugnął do swej córki, lady Evelyn Herbert. Teraz rozumiem, dlaczego Belzoni
posłuŜył się taranem, gdy odkrył grobowiec Setiego I.
Moje metody róŜnią się diametralnie od metod stosowanych przez Belzoniego bronił się Carter. Jego
wysiłki nagrodzone zostały odkryciem pustego grobowca, w którym stały jedynie sarkofagi. Jego wzrok
powędrował mimowolnie w stronę wejścia do grobowca Setiego I. Carnarvon, nie jestem pewien, jakiego
dokonaliśmy odkrycia. Moim zdaniem nie powinniśmy się zbytnio podniecać. Nie jestem nawet pewien, czy
jest to prawdziwy grobowiec. Model nie jest typowy dla faraona z osiemnastej dynastii. Być moŜe jest to tylko
kryjówka skarbów Tutenchamona sprowadzonych z Achetaton. Co więcej, ubiegli nas grabieŜcy grobów, i to
nie raz, lecz dwa razy. Mam nadzieję, Ŝe przybytek ten ograbiony został w staroŜytności i ktoś uznał go za tak
waŜny, by ponownie zapieczętować drzwi. Prawdę mówiąc, nie mam pojęcia, co tam znajdziemy.
Zachowując angielską pewność siebie, Carter ogarnął wzrokiem spustoszoną Dolinę Królów. Coś jednak
ściskało go w Ŝołądku. Przez czterdzieści dziewięć lat swego Ŝycia nigdy nie był tak podniecony. W ciągu
sześciu poprzednich jałowych sezonów wykopaliskowych niczego nie odkrył. Wydobyto dwieście tysięcy ton
piachu i Ŝwiru; wszystko na darmo. A teraz, zaledwie po pięciu dniach kopania... Nagłość odkrycia była
paraliŜująca. Mieszając lemoniadę, starał się nie myśleć i nie Ŝywić Ŝadnej nadziei. Czekali. Czekał cały świat.
Kurz pokrywał równą warstwą pochyłą podłogę korytarza. Wchodząca grupa starała się nie czynić
zamieszania. Na przodzie kroczył Carter, za nim Carnarvon, jego córka i A. R. Callender, asystent Cartera.
Raman podał Carterowi Ŝelazny drąg i stanął przy wejściu. Callender trzymał w dłoniach ogromną pochodnię
i świece.
Jak juŜ wspomniałem, nie jesteśmy pierwszymi ludźmi, którzy naruszyli ten grobowiec odezwał się Carter,
wskazując nerwowo na lewy górny róg korytarza. Ktoś przeszedł przez te drzwi i zapieczętował je na tym
małym skrawku. Pośrodku dostrzegł jeszcze jeden większy krąg. I na tym szerszym równieŜ. To bardzo
dziwne.
Lord Carnarvon pochylił się, by spojrzeć na królewską pieczęć nekropolii przedstawiającą szakala z
dziewięcioma związanymi więźniami.
Wokół podstawy drzwi widnieją ślady oryginalnej pieczęci Tutenchamona ciągnął archeolog. Światło
pochodni oświetliło drobny pył wiszący w powietrzu, a następnie ukazało staroŜytne pieczęcie na gipsie. A
teraz nakazał chłodnym tonem Carter, jakby proponował popołudniową herbatkę przekonamy się, co jest
Strona 5
Zgłoś jeśli naruszono regulamin