Jadwiga Sta�czakowa Boicie si� czarnego ptaka? Jadwiga Sta�czakowa urodzi�a si� 1919 roku w Warszawie. Zadebiutowa�a w roku 1979 tomikiem wierszy "Niewidoma". Od tego czasu opublikowa�a zbiory poetyckie: "Magia niewidzenia" (1984), "Depresje i wr�by" (1984), "Na �ywo" (1987), oraz tomy kr�tkich opowiada�: "�lepak" (1982) i "Przej�cia" (1986). Cennym walorem jej prozy jest oszcz�dna, potoczna narracja i umiej�tno�� utrwalania tego, co najbardziej ulotne, a co stanowi smak czasu, smak przesz�o�ci. "Wyb�r poezji" oraz zbiory opowiada� "�lepak" i "Przej�cia" s� nagrane na kasety magnetofonowe. Chude imieniny Malutkie szcz�cia Ranek. Budz� si�. Patrz� na zaistnia�e dla mnie na nowo ga��zie jesion�w. I na smugi przelatuj�cych ptak�w. Wstaj�. Szykuj� sobie �niadanie. Stefan jeszcze �pi. Lubi� sama gospodarowa� w kuchni, nie obija� si� o nikogo. Parz� kaw�. Przypominam sobie, �e zosta�a odkryta dzi�ki kozom, kt�re okazywa�y niezwyk�� �ywotno�� po obskubaniu jej ziaren. Bije zegar. Czas medytacji. Zamykam si� w telewizorowym. Siadam w fotelu. Miron troch� si� pod�miewa� z moich medytacji i leczenia psychotronicznego. Ale uwa�a�, �e to dla mnie dobre. Teraz nastawiam Mozarta. S�ucham i czytam brajlowsk� ksi��k�. Przetoczy� si� upalny ranek. Zapach duszonego mi�sa. W kuchni pani Hela pobrz�kuje garnkami. Stoj� oparta o kuchenny kredens. Pij� po�udniow� nesk�. - Wie pani - odzywa si� pani Hela - wczoraj na Czerniakowskiej w�amali si� do emeryta i zad�gali go no�em. Popo�udnie. Robi� w brajlu "rozpisk�" - notatki do zaj�� z Ul�. O, jest Ula. - Ula, na tacy le�y m�j nowy "kawa�ek" - m�wi�. - Poprawimy b��dy i zaraz nagramy. P�niej mamy listy do wys�ania i obrajlowanie p�yt i kaset, potem... - Dobrze, pani Jadwigo, bierzemy si� do roboty. Ciep�o. Ruch na ulicy mniejszy. Idziemy na spacer. Ania wypatrzy�a dla nas uroczy ogr�dek na Emilii Plater. A w�a�ciwie wyj�tkowe podw�rze. Jest tam figura Matki Boskiej po�r�d krzak�w bzu, kwiat�w i paproci. W g��bi drzewa, �ywop�oty, trawnik, du�o �awek. Mur z cegie� oddziela to podw�rze od innego, na Ho�ej, mo�e od "Caritasu". Pusto. Cisza. Kr�c� si� koty. Siadamy na �awce w trawie. Wpatruj� si� w korony drzew. Ula g�aszcze kota. Jest tak dobrze, �e nie chce si� nawet s�ucha� czytania. Wiecz�r. Jestem sama. �cieram kurze z mebli i z pod�ogi na kl�czkach. Dobrze si� przy tym rozmy�la. Na kolacj� robi� sobie danie w�asnego pomys�u - b�yskawiczny kleik na mleku z rozgniecionymi truskawkami. Pycha! Zrobi�o si� ciemno. Teraz nic nie uratuje mnie od spaceru. Lubi� samotne spacery. Ale za ka�dym razem trudno mi zmusi� si� do wyj�cia. Bior� lask�. Zamykam mieszkanie. Ulica. Od mur�w bije ciep�o. Id� w stron� Emilii Plater. Omijam do�ek pod siedemdziesi�tym czwartym. Obwodz� lask� kiosk. Zakr�cam. Mog� si� posun�� najwy�ej dwadzie�cia krok�w. Dalej jest rusztowanie. Raz, dwa, trzy... Zawracam. Mijam m�j dom. Zaraz znowu musz� zacz�� liczy� kroki. Ko�o mleczarni reperowali rury. Wykop zasypali. Ale nie po�o�yli p�yt. P�yty stoj� pod murem. A na �rodku chodnika jest piaszczyste wg��bienie. Przesuwam si� tu� przy murze. Dom Chudej Zosi ze starymi kopu�kami przy bramie. Dalej o�wietlone sklepiki. Dochodz� do "uroczyska" za kioskiem, kt�re Miron wypatrzy� dla mnie do siadywania z brajlowsk� ksi��k�. Ale teraz zrobili tu dla dzieci placyk zabaw. Wracam. Patrz� na jesiony. Czarne ga��zie ta�cz�. �wiat�o latar� jest jasne. Przechodni�w ma�o. Pr�buj� i�� wzd�u� muru nie pos�uguj�c si� bia�� lask�. Mog�! Id� jak cz�owiek widz�cy. Przypomina mi si� piosenka mojej m�odo�ci: Kiedy ko�czy si� dzie� i sp�ywa mrok,@ idziesz za mn� jak cie�, idziesz krok w krok,@ cho� nie ma ci�, �yjesz w my�lach i w snach@ i widz� ci� moje oczy, oczy we �zach.@ P� wieku temu Ja� �piewa� mi t� piosenk�. A kiedy ja pr�bowa�am, wy�miewa� si� ze mnie, �e fa�szuj�. W domu nie ma nikogo. Tyka zegar. Kiedy� stan��. Wtedy cisza zg�stnia�a i zrobi�a si� mniej przyjemna. Sprawdzam jesiony. Z mojego okna wydaj� si� o wiele bli�sze ni� z do�u. �ciel� ��ko. Jestem rada, �e min�� dzie�. W radio Vivaldi. Zabieram si� do czytania "Naszego �wiata". Czy to w�a�ciwa nazwa dla brajlowskiego czasopisma? �wiat jest jeden. Tylko po �lepemu odbi�r inny. Opowie�ci moich but�w Zabieram si� do porz�dk�w. Otwieram szafk� z butami. Wyci�gam p�buty z czas�w Starej Gosposi. I od razu czuj� na twarzy krople deszczu. Jestem ze Stasi� na skwerku na Lindleya. Nosimy nieprzemakalne peleryny. Kr��ymy po mokrych alejkach. Stasia opowiada o swojej pierwszej mi�o�ci: - Chodzi�am wtedy do szko�y. Moja rodzina by�a stateczna. A on komunista. Dosta� si� do wi�zienia. Odwiedza�am go po kryjomu. Potem nasze drogi si� rozesz�y. Spotkali�my si� po wojnie. O�wiadczy� mi si�. Ale moja starsza siostra nie by�a jeszcze zam�na. Nie chcia�am wyj�� za m�� przed ni�. Wi�c Aleksander si� o�eni�. Ma syna. A par� lat p�niej, jak w sadze rodzinnej, odby�y si� w tym samym dniu dwa �luby - m�j z pu�kownikiem R. i mojej siostry z Adamem B. Kiedy owdowia�am, Aleksander zacz�� mnie odwiedza�. M�wi�, �e nigdy nie kocha� �adnej kobiety poza mn�. Wydaje mi si�, �e s�ysz� �agodny g�os Stasi. Aleksander odwiedza� j� do ko�ca jej �ycia. By� z p�kiem r� na pogrzebie. Pakuj� p�buty do szafki. Mo�e si� kiedy� przydadz� na ulew�. Wyjmuj� pantofle na wysokim obcasie z br�zowo_bia�ej sk�ry. Obcasy stukaj� po asfalcie. Id� z Marysi� ulic� Mazowieck�. Wchodzimy do jakiego� domu. Jedziemy wind�. Niedu�a sala. Odbywa si� tu spotkanie z �ydami z Ameryki. Opowiadam im o getcie. Zadaj� dziwne pytania. Kto� w�tpi, �eby ca�a rodzina mog�a si� uratowa�. Potem podchodz�, �ciskaj� moj� r�k�. Obiecuj� napisa�. Ale nikt nie napisa�. Marysia m�wi�a wtedy, �e moje pantofle s� bardzo eleganckie. Teraz maj� dla mnie za wysokie obcasy. Ale niech sobie stoj�. O, wypad�y br�zowe sanda�y! Jakie zdarte. Mia�y i�� na �mietnik. Ale nadszed� kryzys i zosta�y. A potem o nich zapomnia�am. Kupi�am te sanda�y przed pierwsz� wizyt� u Bork�w na wsi. Ania pozna�a Krysi� Bork�wn� na koloniach. Mia�y wtedy po osiem lat. Zim� Krysia z matk� nas odwiedzi�y. A nast�pnego lata wybra�am si� do nich z Ani�. Teresa, m�odsza siostra Krysi, przyjecha�a po nas na przystanek autobusu fur� zaprz�on� w szkap�. Borkowie mieszkali wtedy w chacie krytej s�om�. Chodzi�o si� za stodo��. A na drugi rok mieli ju� dom z gankiem, o kt�ry Borkowa wyk��ci�a si� z Borkiem. Ustawili wtedy wychodek z trojga drzwi starego domku i zawieszonego z przodu koca. Teresa nazywa�a go kawiarenk�. Dachu nie by�o. Kiedy deszcz pada�, chodzi�o si� z parasolem. Ale najlepiej wspominam pierwszy pobyt. Lato by�o upalne. Borkowie od �witu w polu. A my w�drowa�y�my po miedzach, �mia�y�my si� wci��, �piewa�y�my nasz� piosenk� - "Przyjecha�a do G�rek mama z Ani�...". Kiedy przechodzi�am w spodniach ko�o cha�up, ch�opaki wiejskie podrwiwa�y ze mnie. Kt�rego� dnia odkry�y�my w choinie gr�b powsta�ca z sze��dziesi�tego trzeciego roku. Obok ros�y wielkie kanie. Borkowa nam te kanie usma�y�a. Mia�y smak sk�ry. Pod wiecz�r syn Bork�w wyci�gn�� gramofon z tub�. Nastawi� chrypliwego walca "Nad pi�knym modrym Dunajem". - Mama, tata, do ta�ca! - zawo�a�. Ma�y Borek obj�� wp� du�� Borkow� i zacz�li ze �miechem wirowa� po podw�rzu. Ania porwa�a mnie i wtedy od moich sanda��w odpad�a podeszwa. Dzieci Bork�w oklaskiwa�y nas. Dzwoni telefon. Zatrzaskuj� szafk�. Mam dosy� opowie�ci moich but�w. Niech teraz odezwie si� cz�owiek. Wielkanoc Wchodz� ze Stefanem do Ani i Tomka. Wszyscy k��bi� si� w przedpokoju - ludzie i koty. - Babciu - wo�a Justyna. - Mam dla ciebie prezent, prawdziwa podkowa. Znalaz�am j�. - Poczekajcie chwil� - m�wi Ania - barszcz ju� si� gotuje. Staj� w s�o�cu, w otwartych drzwiach balkonu. Balkon bez ro�lin, bo koty z�eraj�. Pan Florian siedzi za sto�em. - Najpierw powiedzia�a, �e musi odda� rower do reperacji - opowiada. - No, to da�em jej trzy tysi�ce. A za par� dni przylecia�a, �e maj� podatek do zap�acenia. Posz�o dziesi�� tysi�czk�w. A mi�so z mojej kartki wykupywa�a dla siebie za moje pieni�dze. - To ci z Weso�ej? - zdziwi� si� Tomek. - Pan ich chwali�, �e tak panu pomagaj�. - Ano, by�o, ale si� sko�czy�o - wycedzi� pan Florian - i �e�my si� rozstali. Dzielimy si� jajkiem. Przy sk�adaniu �ycze� pan Florian milczy, wreszcie odzywa si� ze znacznym op�nieniem: - �ycz� wszystkim tu zgromadzonym zdr�weczka, s�oneczka, szcz�cia i mamony. �miechy. Oklaski. Te�ciowa Ani, Marychna, przyspiesza akcj� w kuchni. We trzy z Justyn� ustawiaj� na stole p�miski i salaterki. - Z wiwatem - m�wi Stefan, bo s�ycha� z ulicy wielkanocne wystrza�y. Tomek nastawia "Oratorium na Wielkanoc" Bacha. - Prawda, jaki wspania�y jest ten adapter? - m�wi. - Tak - potwierdzam - ale cena... - Czy�cie widzieli w telewizji tych ch�opak�w, kt�rzy ukradli figur� �wi�tego Wojciecha? - pyta Marychna. - Tacy m�odzi. To potworne. - Niewielka dla tego pociecha, kto kradnie �wi�tego Wojciecha - podsumowuje pan Florian. - Pani Hela lubi licytowa� okropno�ci - m�wi�. - Wczoraj przy �niadaniu powiedzia�a, �e to �wi�tokradztwo to jeszcze nic. Podobno na jakim� cmentarzu pochowali kobiet�. A par� tygodni p�niej w tym samym miejscu drug�. A potem postawili pomnik. - Ale kt�rej? - pyta Justyna. Ania podaje ciasta. - Pyszny sernik - chwali Marychna - ale jest w nim jaki� drobny felerek. Czuj� si� troch� znu�ona. Wycofuj� si� do pokoju Justyny. Podchodz� do biurk...
wiedzmula1